Zwierz bywa czasem niesłychanie uparty a czasem niewyobrażalnie leniwy. Kiedy te dwie cechy zwierza połączą się w jedną zdarzają się rzeczy dziwne i trudne do ogarnięcia rozumem. Na przykład fakt, że do zeszłego tygodnia zwierz widział tylko trzy odcinki Brooklyn Nine-Nine.
Kiedy serial zadebiutował w telewizji zwierz z jakiegoś powodu (to było cztery sezony temu) doszedł do wniosku, że to będzie coś bardzo głupiego i na pewno nie dla zwierza. Zwłaszcza że w głównej roli występował Adam Samberg którego zwierz nigdy jakoś szczególnie nie lubił. Jakieś dwa lata temu zwierz spróbował obejrzeć serial i porzucił go po trzech odcinkach. Co ciekawe – zwierz miał gdzieś w głowie że to jest całkiem niezła produkcja. Nie oglądał jej dalej… bo mu się nie chciało. Wiecie jak się ogląda serial od początku to jest całkiem łatwo śledzić kolejne odcinki, ale nadrabiać całe sezony – to brzmi jak poważny wysiłek. Zwierz chyba kiedyś napisze o tym jak męczy go myśl o konieczności nadrobienia niektórych seriali.
Teraz jednak zwierz zdecydował się obejrzeć serial skoro dwa z czterech sezonów są na Netflix. Oczywiście po trzech dniach był już po pierwszym sezonie i z przerażeniem spoglądał w przyszłość w której na kolejne odcinki będzie musiał czekać tydzień. Okazało się bowiem, że serial trzeba było zacząć oglądać lata temu – zwłaszcza wtedy kiedy pierwszy sezon dostał Złoty Glob dla najlepszej produkcji komediowej. No ale zwierz był uparty. I przekonany, że to idiotyczny serial z kretyńskimi dowcipami. A dostał jeden z najzabawniejszych seriali komediowych jakie oglądał od lat. Trochę tym komediowym świętym Graalem za którym zwierz rozglądał się po kolejnych kanałach telewizyjnych przez tyle lat. Bo jak wiecie – zwierz prowadzi kampanię na rzecz poszukiwania i polecania nie tylko przygnębiających seriali w których wszyscy giną. Jednocześnie – zwierz ma dość głupich sitcomów, opierających się na schematach, w których kobiety nie są zabawne, a faceci boją się cały czas że ktoś ich oskarży o homoseksualizm.
Dla tych którzy podobnie jak zwierz uznali, że z jakiegoś powodu nie ma sensu oglądać serialu krótkie bardzo krótkie streszczenie fabuły. Tytuł serialu bierze się z nazwy posterunku policji – gdzie toczy się akcja. Grupa na oko niezbyt rozgarniętych policjantów dostaje nowego kapitana. Kapitan ów okazuje się człowiekiem poważnym, pilnującym zasad i pragnącym podnieść poziom wykrywalności przestępstw. Pracownicy komisariatu to zbiór różnych charakterów nakreślonych dość charakterystyczną komediową kreską. Wszyscy zaś są do pracy co najmniej zdystansowani. Na pierwszy rzut oka brzmi to mało ciekawie i sztampowo. Zwierz był więc zaskoczony kiedy okazało się, że z tego zgranego punktu wyjścia da się jeszcze coś wycisnąć.
Przede wszystkim – przydzielony policjantom kapitan jest chyba najlepiej napisaną postacią komediową jaką zwierz widział od lat. Ray Holt to postać która teoretycznie oparta jest na jednym dowcipie – to człowiek który nie zmienia wyrazu twarzy i cały czas wygląda jakby był bardzo skupiony i nieco niezadowolony. Wystarczy więc dodać do tego niewzruszonego oblicza deklarację, że się z czegoś cieszy albo jest wzruszony i dostajemy zaskakująco zabawny dowcip (który się nie starzeje). Do tego nasi bohaterowie zamiast się wyłącznie przeciwko nowemu kapitanowi buntować bardzo szybko zaczynają zabiegać o jego względy. Co jest śmieszne bo zachowują się jak uczniowie pragnący się podlizać naprawdę wymagającemu nauczycielowi. Co ciekawe Holt jest chyba jedyną znaną zwierzowi czarnoskórą homoseksualną postacią w telewizji u której żadna z tych cech nie jest główną podstawą żartów. Serio – dla wszystkich przerażonych tym co się stanie z humorem jeśli nie będziemy się śmiać z takich postaci. Nic. Serial i tak jest zabawny. Bo Holt jest zabawną postacią. Nie dlatego, że jest czarnoskóry albo dlatego, że jest gejem, ale dlatego, że dobrze mu napisano charakter.
Pozostałe postacie są napisane w podobny sposób. Na pierwszy rzut oka wydają się wpadać w pewien schemat ale autorzy dorzucają do tego jakiś element który sprawia, że do stereotypu nie psują. Główny bohater – który wydaje się idiotą który tylko bawi się w policjanta, naprawdę jest fenomenalnym detektywem, bohater grany przez umięśnionego czarnoskórego aktora jest najłagodniejszą postacią w serialu, bohater który wydaje się napisany zgodnie ze schematami największego niedojdy jest jednym z niewielu który w chwili zagrożenia potrafi zachować się bohatersko. Takich przykładów jest więcej – nawet dwóch bohaterów drugoplanowych – starszych policjantów, którzy nie są za dobrzy w swojej detektywistycznej pracy napisano tak, że w sumie kiedy już wydaje się, że wszystko o nich wiemy robią coś niespodziewanego. Np. jeden z nich jest dupowaty, przygłupi i trochę obleśny ale śpiewa arie operowe – wzruszając tym do łez drugiego. To takie małe absurdalne zupełnie pomysły, które jednak sprawiają, że zamiast męczyć się z bohaterami zaczynamy ich lubić.
Jednak tym co jest najlepsze i sprawia, ze serial ogląda się z przyjemnością jest fakt że wszyscy bohaterowie w serialu się o siebie troszczą. Udzielają sobie rad, starają się wzajemnie pomagać, pocieszać i ogólnie – działać jako zespół. Co więcej, często muszą się przyznać do błędu – tylko po to by pomóc swoim kolegom z pracy. Zwierz musi powiedzieć, że rzadko w serialach widzi się naprawdę sympatycznych bohaterów, którzy o siebie dbają. Większość postaci robi same podłe rzeczy a potem kilka odcinków nie rozumie o co chodzi i przeprasza ale nie zmienia swojego zachowania. Tymczasem w Brooklyn 99 większość bohaterów jest sympatycznych i chce dobrze dla swoich kolegów z pracy. Zwierz który nie cierpi tego, że w serialach ludzie zwykle nie są mili przyjął ten element jak powiew świeżego powietrza. Bo w ostatecznym rozrachunku serial pokazuje świat ludzi miłych, gdzie nikogo nie zostawia się samego i nawet jeśli nasi bohaterowie są dla siebie złośliwi to ostatecznie sobie pomogą. Ponownie – nawet wyśmiewane (niekiedy okrutnie) postacie na drugim planie nie są pozostawione same i bez opieki. Zwierz lubi tą wizję świata.
Do tego serial bez większego wysiłku podważa pewne stereotypy płciowe. Jeden z bohaterów – potężny silny facet po narodzinach jego córek boi się wrócić do aktywnej służby. Co więcej jego kolegom z jednostki też udziela się lęk – co będzie jeśli ojciec osieroci córki. To fajna perspektywa, zwłaszcza że widzimy świeżo upieczonego ojca jak zajmuje się dziećmi, składa im zabawki i dużo o nich mówi. Inny pracownik tego samego posterunku jest niby niedojdą ale jego fascynacja kulinariami pozwala mu podrywać kobiety i w sumie – budzi szacunek reszty pracowników (choć jest też wyśmiewana). Do tego mamy wściekłą na wszystkich policjantkę, której boją się zarówno przestępcy jak i pozostali pracownicy. Jednak serial ogólnie fajnie podchodzi do swoich postaci – rzeczywiście pozwalając im zmieniać charakter, dorastać, zachowywać się inaczej niż założymy z góry – przez co serial się nie nudzi.
Do tego serial jest zabawny. Ma swoje ustalone dowcipy związane z odcinkami w sezonie (doskonały coroczny odcinek na Halloween), ma – zgodnie ze schematem – przerysowane cechy niektórych postaci ale często decyduje się na absolutnie absurdalny humor. Zwłaszcza tam gdzie twórcy decydują się na retrospekcje. Przy czym serial – choć jest zdecydowanie komediowy – ma sporo całkiem poważnych elementów. Np. praca policjantów pokazana jest w dużo bardziej zróżnicowany sposób niż zazwyczaj. Nasi bohaterowie co chwila przechodzą jakieś szkolenia, zajmują się zarówno kradzieżami, jak i morderstwami czy nieuczciwymi taksówkarzami. Wypełniają papierki i martwią się o statystyki wykrywalności przestępstw. Ogólnie – dużo siedzą przy biurku i zajmują się papierkami i liczą nadgodziny. Zwierz bardzo ten motyw lubi.
Zwierz zdaje sobie sprawę, że polecanie serialu, który właśnie ma czwarty sezon jest trochę jak Internet Explorer krzyczący „Przeglądarkami!” ale jednocześnie – zwierz musi powiedzieć, że to jest ten moment w którym nawołuje – by się nie dać zwieść swoim pierwotnym sądom i próbować. Zwłaszcza, że w sumie w przypadku Brooklyn Nine-Nine już dość wcześnie pojawiły się sygnały, że jest to serial zupełnie inny niż się zwierzowi wydawało. Nawet nielubiany przez zwierza Adam Samberg gra tam bardzo przyzwoicie i zwierz złapał się na tym, że autentycznie polubił jego bohatera. Jak wszystkich w tym serialu. I tak w miejscu w którym zwierz nie spodziewał się natknąć na nic innego poza sztampą i odgrzewanymi kotletami pojawił się serial zaskakująco świeży i przyjemny. Co ciekawe – zwierza najbardziej do oglądania serialu przekonał jeden gif – znaleziony gdzieś na Tumblr, który ładnie oddawał absurdalny humor produkcji. Tak więc nawet spędzanie czasu na oglądaniu ruchomych obrazków z seriali których się nie widziało nie jest jego marnotrawieniem. Tak przynajmniej tłumaczy to sobie zwierz wciskając intensywnie przycisk „następny odcinek”.
Ps: Jak widzicie zwierz umieścił dziś wpis później – zwierz przypomina, że ma zamiar zacząć pisać też popołudniami bo wtedy łatwiej rozłożyć pisanie (zwierz pisze zawsze kilka rzeczy na raz więc nie zawsze ma czas o swojej stałej porze czyli wieczorem)