Hej
Starsi Panowie śpiewali, że rodzina nie cieszy gdy jest lecz jeśli jej nie masz samotnyś jak pies. Zwierz doszedł do wniosku, że istotnie jest to prawda nie tylko życiowa ale i filmowa. W filmie (a właściwie w całej kulturze) relacje rodzinne zawsze odgrywały niesłychanie ważną rolę – rywalizacja między braćmi, walka o uczucia ojca, toksyczne matki, zazdrosne siostry – rodzinnych punktów wyjścia do tragedii i komedii jest bezmiar. Zwierz postanowił więc (jako iż wyjeżdża) poświęcić najbliższe cztery dni filmowym listom rodzinnym. Pierwsza lista to pięć (zwierz musi napisać cztery wpisy na raz więc wybaczcie) najciekawszych filmowych rodzin (zdaniem zwierza), kolejny wpis obejmie pięć rodzeństw a potem zajmiemy się matkami i ojcami. Oczywiście w przypadku każdej listy kluczem jest przede wszystkim gust zwierza oraz próba uniknięcia absolutnie oczywistego doboru przykładów. Jak już zwierz pisał wszystkie notki zostały napisane jednego dnia, więc jasne jest, że ich objętość jest nieco mniejsza. No to tyle wstępu :)
Zwierz nie mógł się powstrzymać. Jeśli można wrzucić utwór Starszych Panów po prostu trzeba.
Rodzina Addamsów – zdaniem zwierza najsympatyczniejsza rodzina jaką stworzyła kultura popularna. Dlaczego? Po pierwsze jest to rodzina niesłychanie się kochająca – rodzie Morticia i Gomez niemal na każdym kroku okazują sobie uczucie i przywiązanie. Przy czym to nie jakieś spokojne uczucie statecznego małżeństwa tylko czyste zakochanie pary, która nie może bez siebie wytrzymać. Ale nie jest to jedno z tych szczęśliwych małżeństw które ignoruje dzieci. Pugsley i Wednesday to rodzeństwo które spędza czas na wspólnych zabawach, i które zawsze może liczyć na wsparcie ze strony rodziców. Ponadto Addamsowie angażują się w życie szkoły, dumnie zjawiają się na przedstawieniach dzieci i zebraniach i to całą rodziną. Dodatkowo w życie rodziny włączony jest wujek i babcia. Zwłaszcza opieka jaką wujek roztacza nad swoimi bratankami jest wzruszająca – niewielu jest w kulturze popularnej takich entuzjastycznych wujów wymyślających dzieciom co raz to nowe zabawy. Fakt, ze Addamsowie mieszkają w ponurym zamczysku i kochają śmierć, ból i cierpienie a ich drzwi otwiera kamerdyner podobny do monstrum Frankensteina to naprawdę tylko pic na wodę. Jeśli chcielibyście kiedyś trafić do jakiejś filmowej rodziny to zwierz pukałby do drzwi Addamsów.
Simpsonowie – choć animowani Simpsonowie utknęli na ponad dwadzieścia lat w jednym punkcie swojego życia, to pozostają niezmiennie wzorem rodziny, która mimo pozornej dysfunkcjonalności tak naprawdę może stanowić wzór dla innych. Bo choć Homer nie grzeszy inteligencją i bywa okrutny a Bart zdaje się być na najlepszej drodze do zostania lokalnym chuliganem zaś jego siostra Maggie czuje się zupełnie niezrozumiana przez rodzinę, to w ostatecznym rozrachunku nie ma wątpliwości, ze wszystkich łączą głębokie więzy rodzinnej miłości. Zwłaszcza Homer jawi się jako bohater, który nie wyobraża sobie funkcjonowania bez swojej rodziny i żony. W tym niedoskonałym świecie w jakim żyją Simpsonowie są rodziną, która zdaje się ma potencjał by przetrwać wszystko. Choć na dość przygnębiającej animacji pokazującej co by się stało widać, że czas nie byłby dla wszystkich równie łaskawy, to zwierz nie ma wątpliwości, że po wyprowadzce dzieci Homera Simpsona dzwoniłby do domu co tydzień.
Rodzina Corleone – nie ma wątpliwości, ze nie jest to najbardziej przyjazna rodzina. Po pierwsze twój zawód jest z góry wybrany, po drugie życie twoich bliskich jest wciąż zagrożone, po trzecie wszyscy twoi bliscy łamią prawo. Ale jest to też rodzina, która przyciąga i nie wypuszcza. I choć może się to wydać losem straszliwym i przejmującym to w zamian za wolność dostaje się też opiekę i poczucie przynależności. No i jednocześnie zawsze masz pracę. Zasadą rodziny jest trzymanie się razem i kto tą zasadę złamie musi liczyć się z konsekwencjami. Nie oznacza to jednak że mamy do czynienia z relacjami opartymi tylko na pewnym rodzaju przymusie. Wydaje się, że Michel – w pierwszym filmie z serii- tak naprawdę swoją główną motywację do podjęcia działań znajduje w miłości jaką darzy ojca. Podobnie wydaje się, że surowy Vito Corleone, mimo swoich wad zostaje nagrodzony – jego śmierć w czasie zabawy z wnukiem jest w pewien sposób spełnieniem marzeń o tym by otoczyć się kochającą zżytą rodziną. W kontrze do tego (zapominający o wadze więzów pokrewieństwa Michael) umiera sam – on na rodzinę po prostu nie zasłużył.
Tenenbaums – rodzina całkowicie dysfunkcyjna – rodzice rozwiedli się dawno i wygląda na to że różnica charakterów jest nie do pokonywania. Zwłaszcza, że ojciec rodziny to człowiek egoistyczny, wyróżniający zdecydowanie jednego z synów, wciąż przypominający adoptowanej córce że nie jest równorzędną członkinią rodziny. Zresztą z trójki wybitnych dzieci (robiących karierę w biznesie, sporcie i sztuce) wyrosły trzy bardzo neurotyczne jednostki, które o dziwo wciąż pragną akceptacji ze strony rodziców. Normalna w tym wszystkim wydaje się jedynie matka ale i ona ze swoim całkowitym spokojem i ograniczoną okazywaną skalą uczuć wydaje się być słabym oparciem dla swoich cierpiących na pełen zestaw neuroz dzieci. A jednak zanim film się skończy okaże się, że mimo zaszłości, tajemnic i podłych kłamstw można jeszcze nawet taką rozpadającą rodzinę uratować. Niemalże dosłownie z tonącego statku. Nic dziwnego, że grany przez Owena Wilsona chciałby być przez nich właściwie adoptowany
Rodzina Ekdahlów (Fanny i Aleksander) – radosna rodzina nie przejmująca się normami obyczajowymi to idealne miejsce by wychować dzieci z bujną wyobraźnią. Aby uwypuklić kontrast pomiędzy radością jaką przynosi ciepło, miłość i odrzucenie sztywnego gorsetu zasad a surowym domem protestanckiego pastora do którego trafią Fanny i Aleksander Bergman stworzył niesłychanie ciepły portret rodzinny gdzie romanse nie są powodem do potępienia, źle podjęte życiowe wybory nikogo nie wykluczają zaś w każdej chwili może się pojawić tajemniczy żydowski przyjaciel, który ewidentnie za pomocą magii naprawi życiowy błąd jakim było wyjście z tego ciepłego radosnego i wciąż świętującego domu. Zdaniem zwierza trudno o bardziej rodzinne sceny niż obchody Bożego Narodzenia w wielopokoleniowej rodzinie Ekdahlów. Zresztą to właśnie te sceny sprawiają, że kiedy ktoś mówi zwierzowi że Bergman to taki strasznie przygnębiający reżyser zwierz zawsze chwilkę się zastanawia po czy mówi ” tak ale..” .
Jak więc sami widzicie nawet w dysfunkcyjnej rodzinie da się przetrwać. Choć kino sugeruje nieco – niekoniecznie w przytoczonych przykładach, że idealne rodziny właściwie nie istnieją, i że to ciągle borykające się z problemami, niekoniecznie idealne mają większe szanse by spełnić nasze marzenia o rodzinie mocnej, dbającej o siebie i związanej silnymi więzami miłości. Być może dlatego, że do rodziny, która nie jest idealna wszyscy możemy aspirować, i mieć nadzieję, że sami założymy (bądź założyliśmy) rodzinę, która mimo pewnych wad może się jeszcze okazać bytem trwałym. Oczywiście w kinematografii mnóstwo jest rodzin idealnych ale chyba w statystykach wygrywają te z problemami. Co ciekawe rodzina jako większa zbiorowość choć pozostaje zawsze w polu widzenia kinematografii to jednak nie jest aż tak popularna jak by się mogło wydawać – zdaniem zwierza to dlatego, że jest niesłychanie trudno oddać w jednej historii to jak skomplikowaną naturę mają rodzinne relacje, gdzie można jednocześnie wszystkich nie znosić i zabiegać o ich akceptację. Kto wie czy to nie dlatego, bohaterowie filmów co raz częściej żyją w świecie bez rodzin, co znacznie ułatwia sprawę.
Ps: Zwierz jest przez najbliższe 4 dni w Gdańsku więc cała seria rodzinna została napisana za jednym zamachem i publikowana dzięki uprzejmości agentów zwierza.