Home Ogólnie Rosjanie, Agenci i Zabójcze Żarówki czyli dwa słowa o Jacku Ryanie

Rosjanie, Agenci i Zabójcze Żarówki czyli dwa słowa o Jacku Ryanie

autor Zwierz

Hej

Zwierz od kilku tygod­ni obiecu­je, że w końcu napisze, co sądzi o nowej odsłonie przygód Jac­ka Ryana i wciąż coś go odcią­ga od tego wpisu. Dziś jed­nak (trochę z braku cza­su) zwierz postanow­ił w końcu wywiązać się ze swoich zobow­iązań. Nim jed­nak prze­jdziemy do samego tek­stu musimy poczynić kil­ka zas­trzeżeń. Ważne to zas­trzeże­nia, bo bard­zo wpłynęły na odbiór fil­mu przez zwierza. Zas­trzeże­nie pier­wsze – Jack Ryan – wykre­owany przez Toma Clancy’ego agent CIA nigdy zwierza szczegól­nie nie obchodz­ił. Nie ważne czy miał twarz Ale­ca Bald­wina, Har­risona For­da czy Bena Afflec­ka. Zwierz nigdy nie był jego fanem i choć oczy­wiś­cie lubi, kiedy bohater wyglą­dał podob­nie do Hana Solo to jed­nak nigdy nie czuł się w obow­iązku mu jakoś szczegól­nie kibi­cow­ać. Dobra to wiecie, dru­ga sprawa zwierz abso­lut­nie uwiel­bia Ken­netha Branagha. OK to mogliś­cie zauważyć wcześniej, np. wtedy, kiedy zwierz jechał do Pra­gi czeskiej oglą­dać trans­misję przed­staw­ienia, w którym grał Branagh. Wtedy coś mogło wam zaświtać.  No i trze­cia sprawa. Zwierz nigdy nie zrozu­mi­ał, dlaczego część widzów nie lubi Kiery Knight­ley i odmaw­ia jej urody. Zwierz zawsze uważał, że sym­pa­ty­cz­na i bard­zo ład­na z niej dziew­czy­na, nie mniej i nie bardziej utal­en­towana niż całe zastępy aktorek w jej pokole­niu. Dobra te trz zas­trzeże­nia są ważne zan­im przys­tąpimy do omaw­ia­nia tego, co zwierz o filmie sądzi.

Zwier­zowi Chris Pine jako Jack Ryan zupełnie nie przeszkadza. Taki dla oka miły, sym­pa­ty­czny i jeszcze ma te oczę­ta takie niebieś­ci­utkie. I dobrze mu wychodzi granie amerykańskiego agen­ta. Choć zwierz śred­nio wierzy w jego dok­torat z ekonomii. Ale to przez stereotypy.

Zaczni­jmy od prostej uwa­gi. Najwięk­szy prob­lem z filmem o Jacku Ryanie jest tak, że ma rozbu­dowany początek, całkiem sym­pa­ty­czny środek i nie ma koń­ca. Po pros­tu.  Widzi­cie, choć nikt nie dzwoni na prz­er­wy to jed­nak więk­szość filmów da się dość łat­wo podzielić na odd­zielne akty czy częś­ci. W pier­wszej poz­na­je­my bohater i następu­je zaw­iązanie akcji, w drugiej mamy najczęś­ciej do czynienia z pier­wszą kul­mi­nacją (tutaj akc­ja w Moskwie) i przy­chodzi akt trze­ci, który w 99% filmów sen­sacyjnych oznacza, że nasz bohater będzie za kimś gani­ał a wszys­tko w około będzie wybuchać.  I tu mamy pier­wszy i dru­gi akt opowieś­ci przed­staw­ione bard­zo ład­nie. Poz­na­je­my w telegraficznym skró­cie his­torię dziel­nego Jac­ka Ryana, który pisał szczęśli­wie dok­torat z ekonomii w Lon­dynie, ale po atakach z 11 wrześ­nia zosta­je Marines. Kari­era żołnierza kończy się szy­bko i dość trag­icznie, ale zami­ast tego bohat­era czeka pra­ca w CIA ślicz­na dziew­czy­na lekar­ka i posa­da w banku gdzie śledzi kon­ta ludzi, którzy chcą zro­bić kuku USA. Jack Ryan trochę cier­pi bo nie może ukochanej powiedzieć, że jest szpiegiem ale w sum­ie życie ma dobre.

  Pra­ca agen­ta nie jest aż taka trud­na. Trze­ba udawać bankiera i raz na jak­iś czas wysyła­ją cię do Moskwy. Nud­niej niż w Wilku z Wolf Street.

Dru­gi akt też jest całkiem sym­pa­ty­czny. Oto mamy Moskwę, bohat­era, którego właś­ci­wie od samego początku ktoś próbu­je zabić no i prze­cu­d­own­ie uroczego złego. Ta część fil­mu to takie klasy­czne trochę Bon­dowskie kino szpiegowskie, gdzie bohater musi się gdzieś wła­mać a tym­cza­sem nasz zły prze­by­wa gdzieś z ukochaną bohat­era wzrusza­jąc się do głębi, bo dziew­czę czy­tało Ler­mon­towa (czy może­my uznać, ze jed­nym z najbardziej uroczych fil­mowych przesądów jest przeko­nanie, że każde­mu Ros­jani­nowi mięknie serce, kiedy zaczy­na się mówić o poezji). Zwierz lubi takie sce­ny, bo lubi te skom­p­likowane plany gdzie trze­ba się gdzieś wła­mać, zwiać przed ochroną nie dać się zas­trzelić a potem udawać jak­by nigdy nic. Do tego momen­tu film nie jest nawet szczegól­nie kre­tyńs­ki, bo nakrę­cono go lekko i co bard­zo ważne w przy­pad­ku takich pro­dukcji raz na jak­iś czas mru­ga­jąc do widza. Nieste­ty właś­ci­wie w chwili, kiedy nasz dziel­ny agent Ryan opuszcza siedz­ibę złego i podłego Ros­jan­i­na film skrę­ca w kierunku olbrzymiej dzi­ury sce­nar­ius­zowej. Wiecie takiej, w którą cały ten film dość szy­bko i sprawnie wjeżdża.

Branagh może się bard­zo starać ale straszny nigdy nie będzie. Ale kiedy mówi z tym swoim rosyjskim akcen­tem to moż­na zapom­nieć, że prze­cież widać że muchy by nie skrzy­wdz­ił. No chy­ba, że aku­rat zależało­by mu na tron­ie Szkocji, albo Danii, albo Francji.

I nie chodzi nawet o abso­lut­nie kre­tyńs­ki poś­cig uli­ca­mi Moskwy (ponoć nie ma czegoś takiego jak poś­cig uli­ca­mi Moskwy – wszyscy sto­ją w korku) czy o strasznie bohater­ki, że zro­bi się jej krzy­wdę eko­log­iczną zatwierd­zoną przez Unię żarówką (zami­ast rzeczy­wiś­cie teo­re­ty­cznie potenc­jal­nie niebez­pieczną żarówką próżniową). Najwięk­szym prob­le­mem tego fil­mu jest to, że kiedy w końcu poś­cig się kończy to w sum­ie kończy się też pomysł na sce­nar­iusz. Co praw­da dalej nasz bohater dzię­ki swo­jej niesły­chanej inteligencji jest w stanie wywnioskować, jaki jest paskud­nie podły plan złego Ros­jan­i­na, ale już potem nie ma dla niego żad­nych przeszkód. Sam jeden doskonale radzi sobie z potenc­jal­nym atakiem ter­ro­rysty­cznym sto­su­jąc metodę na Bat­mana, (jeśli masz bom­bę i masz wodę wystar­czy dodać jed­no do drugiego a Gotham… e Nowy Jork jest bez­pieczny). I choć ta ostat­nia część fil­mu przynosi nam zde­cy­dowanie najlep­sze zdanie całego fil­mu (gdzie grany przez Kev­ina Cost­nera stwierdza, że atak ter­ro­rysty­czny nie może odbyć się w Pen­syl­wanii, bo tam nie ma nic ciekawego do wysadzenia) to widz właś­ci­wie dochodzi do wniosku, ze wszys­tkie wcześniejsze wysił­ki bohat­era mają niewiel­ki związek z tym, co dzieje się pod koniec. A ponieważ wszys­tko idzie szy­bko i łat­wo to w sum­ie nie mamy okazji zmartwić się bohaterem.

Zwierz się przyzwycza­ił że Kevin Cost­ner go den­er­wu­je, że jak raz jest znośny na ekranie to zwierz czu­je się dziwnie

Prob­le­mem jest też kwes­t­ia poszuki­wa­nia wro­ga dziel­nego agen­ta CIA. To ciekawe jak his­to­ria zatoczyła koło. Oto po okre­sie zim­nej wojny pojaw­ił się prob­lem. Dziel­ni zachod­ni agen­ci nie mogli już gani­ać po całym świecie za zły­mi prze­biegły­mi Ros­jana­mi wal­czą­cy­mi w imie­niu Mat­ki Rosji. Zaczęli, więc gani­ać za ter­ro­rys­ta­mi ze wszys­t­kich zakątków zie­mi od Bałkanów przez Irlandię po Blis­ki Wschód. Od cza­su do cza­su zaglą­dali do Afry­ki czy Amery­ki Połud­niowej.  Jed­nak po 11 wrześ­nia stało się jasne, że gani­an­ie za ter­ro­rys­ta­mi przy­na­jm­niej dla niek­tórych okaże się zbyt poważne i przykre.  Aby coś z tym zro­bić do kina powoli zaczęli powracać starzy dobrzy prze­biegli Europe­jczy­cy aż w końcu po tej gonitwie dookoła globu powró­cili Ros­janie. I cóż robią? To, co zwyk­le, mącą ile się da byle by tylko przynieść chwałę Matce Rosji. Przy czym zachod­ni twór­cy nie mają wąt­pli­woś­ci, że Ros­ja i Związek Radziec­ki to mniej więcej to samo plus dużo pieniędzy minus śmieszne mundury. Inny­mi słowy – po tylu lat­ach zim­na woj­na wciąż jest najlep­szym ukła­dem sił na świecie z punk­tu widzenia filmów szpiegows­kich. Zdaniem zwierza to dość zabawne i smutne jed­nocześnie, bo wyglą­da na to, że kine­matografia roz­pac­zli­wie potrze­bu­je, żeby świat zna­j­dował się w stanie kon­flik­tu, (ale nie takiego prawdzi­wego, bo wtedy robi się za poważnie). Ale aku­rat z punk­tu widzenia fil­mu o dziel­nym Ryanie prob­le­mem jest jakieś takie mgliste zarysowanie motywacji głównego złego. Coś tam mówi o hon­orze włas­nym i Rosji, ale tak naprawdę widać, że nikt nie ma poję­cia, po co w cza­sach poko­ju zamożny banki­er miał­by poświę­cać wszys­tko by wysadz­ić kawałek Nowego Jorku.  Serio gdy­by się nad tym zas­tanow­ić to spoko­jnie mógł­by dać sobie spokój z całym atakiem ter­ro­rysty­cznym i spoko­jnie zająć się zwykłą i podłą speku­lacją walutą bez tego całego bom­bowego zamiesza­nia.  I choć zwierz rozu­mie, że bohater ma mało cza­su, bo mu wątro­ba wysi­a­da to zami­ast wykańcza­nia amery­ki powinien sobie kupić jakąś wątrobę do przeszczepu na boku. Jak się ma pieniądze to nie jest aż takie trudne.

Podły nie podły, wred­ny nie wred­ny — pogadaj z nim o poezji a każdy Ros­janin straci głowę

Jak widzi­cie zwierz miał całe mnóst­wo powodów by baw­ić się na filmie źle. Ale baw­ił się dobrze. Dlaczego? Po pier­wsze ze wzglę­du na Branagha. Jest tak przeu­roczym złym – dokład­nie z kart książek o złych i wszech­potężnych rosyjs­kich biz­nes­me­n­ach z pode­jrzany­mi intere­sa­mi na boku. Co praw­da Branagh nigdy jakoś szczegól­nie prz­er­aża­ją­co wyglą­dać nie będzie (najbardziej w filmie prz­er­ażał zwierza kolor, na który prze­far­bowano jego włosy), ale odpowied­nia mieszan­i­na rozkosznego rosyjskiego akcen­tu i złowro­giego spo­jrzenia robi swo­je. Poza tym zwierz w tym przy­pad­ku nawet nie uda­je cienia obiek­ty­wiz­mu. Dru­ga sprawa – pewnie dla więk­szoś­ci widzów ważniejsza to pomysł na obsadze­nie Chrisa Pine w roli Jac­ka Ryana. Zdaniem zwierza to strzał w dziesiątkę. Chris Pine z tymi swoi­mi ocza­mi, które są tak niebieskie, że wyda­je się, iż są dar­mowym efek­tem spec­jal­nym jest ide­al­nym bohaterem do pol­u­bi­enia. Do tego, kiedy się sze­roko uśmiecha to rzeczy­wiś­cie wyglą­da na dobrego amerykańskiego skau­ta, który obroni świat i o wszys­tkim opowie prezy­den­towi przy śni­ada­niu. Zwierz darzy Pine’a olbrzymi­mi pokłada­mi sym­pa­tii i jakoś automaty­cznie lubi. Zwierz nie ma jak­iś wyobrażeń jak powinien wyglą­dać Jack Ryan, ale nie przeszkadza­ło­by mu gdy­by wyglą­dał jak brat bliź­ni­ak Kap­i­tana Kir­ka. Zwier­zowi o dzi­wo nie przeszkodz­ił też Kevin Cost­ner. Widzi­cie zwierz nie przepadał nigdy za Cost­nerem, zwłaszcza w okre­sie, kiedy grał głównych bohaterów i miał być podob­no taki przys­to­jny. No, więc zwierz zde­cy­dowanie nie uważał go wów­czas za wartego jakiegokol­wiek cza­su ekra­nowego. Ale w ciągu ostat­niego roku dwóch zdarzyło mu się zła­pać kil­ka ról, w których nie był aż tak iry­tu­ją­cy i to jest jed­na z nich. Jako nad­zor­ca Ryana jest nawet całkiem fajny i naresz­cie nie bierze siebie aż tak na poważnie.   Na końcu zaś zwierz musi powiedzieć, że Kiera w filmie zupełnie mu nie przeszkadza i ma w sum­ie faj­na postać, bo przy­na­jm­niej nie siedzi i nie patrzy jak jej ukochany naraża życie tylko wręcz prze­ci­wnie bez żad­nego szkole­nia naraża się dziew­czy­na dużo bardziej. I to w prześlicznej sukience.

Nawet jeśli film zaczy­na nudz­ić zawsze moż­na zagrać w ulu­biona grę zwierza “Czy to możli­we że Chris Pine ma takie niebieskie oczy”

Zwierz jed­nak nie będzie ukry­wał, że nie ma zbyt wysok­iego zda­nia o tym filmie. Jak już pisał – gdy­by pod koniec dorzu­cić jeszcze trzy czy cztery sce­ny wyszedł­by całkiem sprawny film a tak mamy całkiem sprawne 2/3 fil­mu i coś dzi­wnego pod koniec. Niem­niej zwierz nie chci­ał­by dołączyć do grona ludzi, którzy ter­az zaczy­na­ją biadać, że Branagh nakrę­cił zły film. Reżyser właś­ci­wie wcale nie zro­bił nic takiego niezwykłego – od początku swo­jej kari­ery chci­ał real­i­zować filmy w Hol­ly­wood (od Umrzeć Powtórnie) a niedawno odniósł sukces ekranizu­jąc komiks (powiedzmy sobie szcz­erze – gdy­by nie Branagh Tom Hid­dle­ston na pewno by nie zagrał Lok­iego i w sum­ie zwierz nie wie, w jakim kierun­ki poszło­by uni­w­er­sum Mar­vela, ale z pewnoś­cią nie był­by to tak cud­owny kierunek), więc nie moż­na się dzi­wić, że Branagh zde­cy­dował się spróbować jeszcze raz. Zwłaszcza, że zna­jąc życie kasa za taki film poz­woli mu przez dłuższy czas dać sobie spokój z fil­ma­mi, które musza na siebie zaro­bić.  Choć z drugiej strony jego następ­nym filmem jest Kop­ciuszek. Może po pros­tu zgod­nie ze wszys­tkim deklarac­ja­mi lubi krę­cić filmy, w tym te pop­u­larne. Przy­na­jm­niej w ten sposób nie będzie na zawsze uwiązany do wiz­ji twór­cy zaj­mu­jącego się tylko Szek­spirem. W każdym razie śred­nim Jack­iem Ryanem Branagh do siebie zwierza jakoś szczegól­nie nie zraz­ił. Jak­by w ogóle był w stanie. I to chy­ba jest najlep­sze pod­sumowanie tego, co zwierz mógł o filmie napisać a wy drodzy czytel­ni­cy mogliś­cie się spodziewać.

Ps: Słyszeliś­cie, że Dok­tor i Clara będą mieli w swoich podróżach kole­jnego towarzysza? Zwierz zobaczył już zdję­cie akto­ra, który będzie grał Dan­nego (Samuel Ander­son) i doszedł do wniosku, że nie obchodzi go czy bohater będzie się pojaw­iał częs­to czy rzad­ko – zwierz jest zde­cy­dowanym zwolen­nikiem wprowadzenia go do seri­alu. A tak poważniej – zdaniem zwierza to dobry pomysł, bo zwierz woli jak w TARDIS jest więcej bohaterów. Ale nie rozu­mie, dlaczego już ter­az nic nie wiedząc o Dan­nym ludzie zaczy­na­ją twierdz­ić, że będzie jak Mick­ey. Może by tak poczekać do pier­wszego odcin­ka? Czy tylko zwierz ma taki sto­sunek do nowoś­ci około Dok­torowych. Nie ma się, czym prze­j­mować póki nie zobaczymy tego na ekranie.

Ps2: W sieci moż­na znaleźć dwie pier­wsze min­u­ty pier­wszego odcin­ka drugiego sezonu Han­ni­bala. I wiecie co zwierz wam radzi ich nie oglą­dać. Serio zde­cy­dowanie lep­iej gra­ją kiedy oglą­da się je z całym odcinkiem. Przy­na­jm­niej zdaniem zwierza.

12 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online