Mam trochę dość.
Więcej niż trochę. Mam naprawdę dość. Zupełnie, absolutnie, na granicy załamania nerwowego.
Czego mam dość?
Atmosfery, która obecnie panuje w internecie.
Gdybym miała w największym skrócie napisać co się dzieje, stwierdziłabym, że w narodzie obudził się zmasowany duch polemiczny. Gdybyśmy jeszcze polemizowali z rzeczami, które rzeczywiście da się przedyskutować. Ale nie – nasza polemiczna dusza objęła przestrzeń, która dyskusjom za bardzo nie da – emocje, uczucia, wrażenia, prywatne narracje.
Ludziom, którzy pracują w domu wciąż przypomina się, że ktoś jeździ do pracy.
Ludziom jeżdżącym do pracy wciąż każe się przesiąść na rower.
Matkom mówi się, że powinny odrabiać lekcje z dziećmi.
Nauczycielom, że skoro wybrali taki zawód nie mają prawa narzekać.
Ekstrawertykom wmawia się, że to nic strasznego nie móc zobaczyć rodziny miesiącami.
Introwertykom mówi się, że to źle że ich życie nie uległo zmianie.
Osobom, które mają dość przebywania w zamknięciu z rodziną mówi się, że powinni ją bardziej kochać.
Osobom, które cieszą się wspólnym czasem mówi się o rodzinach patologicznych.
Zarabiających poucza się o kryzysie który nadejdzie.
Tych bez oszczędności poucza się, że sami są sobie winni.
Spacerowiczów wyzywa się od cichych morderców.
Siedzących w domach straszy się otyłością.
Tych pełnych nadziei dobija się statystykami.
Tych surowo oceniających rzeczywistość przegania się hasłami motywacyjnymi.
Starsze osoby traktuje się jak dzieci.
Od dzieci wymaga się odpowiedzialności dorosłych.
Osoby wspierające działania państwa nazywa się głupimi osłami.
Osoby krytykujące działania państwa nazywa się głupimi owcami.
Ci którzy mają pracę dowiadują się, że mogliby jej nie mieć
Ci którzy nie mają pracy dowiadują się, że mogli mieć lepszą.
Nie lękającym się podsyła się zdjęcia trumien.
Zlęknionym też podsyła się zdjęcia trumien.
Tak się nie da. Po prostu. Nie da się. Nie możemy żyć w świecie ciągłej polemiki, sprzeciwu, zdania przeciwnego, innej opinii. Jesteśmy wszyscy zestresowani, zamknięci, smutni. Chcemy się dzielić naszymi problemami i emocjami. Nie zawsze chcemy wdawać się w długą dyskusję. Ten polemiczny ton internetu jest uciążliwy. Zakładam, że wynika nie z tego, że ludzie są dla siebie źli tylko z tego, że nie rozumiemy prostej zasady. Czasem można zamilknąć. Czasem zaś można powiedzieć „Rozumiem cię”. Powiedzenie matce która nie ogarnia edukacji domowej dzieci „Rozumiem cię” nie znaczy, że nie możesz tego samego powiedzieć nauczycielowi, który nie ogrania nauczania domowego. Powiedzenie „Rozumiem cię” komuś kto męczy się na home office, nie znaczy, że nie możesz zrozumieć lęku osoby, która dojeżdża do pracy. Zrozumienie, współczucie, wsparcie to nie są rzeczy, których mamy ograniczoną ilość. To nie jest tak, że zawsze trzeba wybrać jedną słuszną stronę. Czasem ciężko jest bardzo wielu bardzo różnym grupom ludzi. Poczucie, że jest źle i że wszystko jest „nie tak” , też nie jest ograniczone. Jest źle tym, którzy pracują i tym którzy pracy nie mają. Źle jest ekstrawertykom ale i introwertykom, bo bycie introwertykiem nie znaczy, że nie chcesz samemu iść do kina, samemu pójść na spokojny spacer, samemu spotkać się z rodziną.
Nie mam na to rady. Chyba tylko taka by ułożyć naszego ducha polemicznego do snu. Ewentualnie włączać go tam gdzie jest potrzebny – gdzie nagina się naukowe fakty, gdzie szerzy się dezinformację. Gdzie próbuje się robić ludziom krzywdę i rozbudzać uprzedzenia.
A poza tym raz na jakiś czas napisać po prostu „Rozumiem cię”. I tyle. To są dwa słowa, które plus minus mówią, że wiemy, że nasz świat i świat innych osób może być od siebie bardzo różny, ale jednocześnie może być dotknięty i zaburzony przez to co się dzieje. „Rozumiem cię” to takie ładne dwa słowa. Bardzo mi ich w internecie czasu zdjęć trumien i szpitali brakuje.