Home Film W ramach wyznaczonych ram czyli “Skywalker: Odrodzenie” — omówienie ze spoilerami

W ramach wyznaczonych ram czyli “Skywalker: Odrodzenie” — omówienie ze spoilerami

autor Zwierz
W ramach wyznaczonych ram czyli “Skywalker: Odrodzenie” — omówienie ze spoilerami

Jak obiecy­wałam, po moich ogól­nych wraże­ni­ach z oglą­da­nia nowych Gwiezd­nych Wojen, czas na post ze spoil­era­mi. Nie jest to recen­z­ja, bo tą już napisałam, raczej moje wraże­nie i emoc­je związane z poszczegól­ny­mi wątka­mi. Myślę, że lek­tu­ra tego pos­tu będzie ciekawa dla osób które film pol­u­biły a także dla osób które fil­mu bard­zo nie lubią ale zas­tanaw­ia­ją się dlaczego ktoś mógł go obe­jrzeć bez pom­stowa­nia na czym świat stoi.

 

Pochodze­nie Rey – z jed­nej strony, nie ukry­wam, że trochę mnie bawi ograniczanie kon­flik­tu w galak­tyce do przed­staw­icieli dwóch rodzin. Tak jak­by moc utrzymy­wała się tylko w jakimś małym towarzys­t­wie, które zesłane na jed­ną pustyn­ną plan­etę mogło­by dać spokój resz­cie galak­ty­ki. Z drugiej strony – wolę takie rozwiązanie niż nad­mierne niesamowite kom­bi­nowanie. To jest rozkazanie bliskie takim baśnowo/ mity­cznym his­to­ri­om gdzie roz­gry­wa się kwes­t­ia tego czy człowiek czy pochodze­nie i krew decy­du­ją o jego losie. Rey prze­chodzi przez dokład­nie te same dylematy do Luke, bo jest to bard­zo klasy­czny trop. Ostate­cznie podo­ba mi się najbardziej przyję­cie przez Rey nazwiska Sky­walk­er jako swoiste potwierdze­nie, że wszys­tko co oglą­dal­iśmy było mitem założy­ciel­skim. Jed­nocześnie zaś – to daje do myśle­nia że prze­cież oglą­damy his­torię roz­gry­wa­jącą się bard­zo dawno temu i ta warst­wa mitotwór­cza właśnie się przed nami rozwi­ja. Jeśli patrzymy na Gwiezdne Wojny jako his­torię sprzed lat przy­wołaną wiele lat później, celem umoc­nienia leg­endy Sky­walk­erów – o wtedy to wszys­tko pięknie gra. Ostate­cznie – nie było to niesamowite rozwiązanie i najwięk­szy plot twist sezonu, ale w sum­ie takie posunię­cie zgry­wa mi się z per­cepcją tego co Gwiezdne Wojny mogą zro­bić w ramach swo­jego baśniowo/ mity­cznego gatunku.

 

 

Rzecz którą chci­ał powiedzieć Finn – jed­nym z zarzutów jakie staw­ia się fil­mowi to fakt, że Finn bard­zo chci­ał coś powiedzieć Rey ale nie powiedzi­ał. No i jak to tak, prze­cież to bez sen­su. Ale… wyda­je mi się, że do pewnego stop­nia wszyscy wiemy co Finn chci­ał powiedzieć Rey (chy­ba że chci­ał jej powiedzieć, że musi być z Poe, wtedy spoczko, podo­ba mi się ta inter­pre­tac­ja). A jed­nocześnie – nie dzi­wię się, że nie powiedzi­ał nic kiedy pier­wsze niebez­pieczeńst­wo minęło. Czemu nie mówi nic później? Moim zdaniem decy­du­ją­ca jest tu sce­na na Endorze, kiedy Finn bohater­sko leci ratować Rey ale ta go zupełnie nie potrze­bu­je. Moim zdaniem cokol­wiek Finn chci­ał powiedzieć Rey o swoich roman­ty­cznych uczu­ci­ach zniknęło gdzieś tam na Endorze. Inna sprawa – nie mam poczu­cia, żeby to naprawdę było takie ważne czy ten wątek syg­nal­izu­ją­cy nam tylko uczu­cia Finna musi mieć puen­tę aku­rat w tym filmie. Ostate­cznie bohaterowie mają jeszcze przed sobą mnóst­wo cza­su żeby poroz­maw­iać. Jestem bard­zo odpor­na na wiz­ję, że jeśli coś się nie zdarzyło w jakiejś sce­nie w filmie to się nigdy nie zdarzy, albo że koniecznie muszę usłyszeć wyz­nanie którego treść i tak znam bo wszyscy żyje­my w świecie tych samych kul­tur­owych tropów.

 

 

 

Pocałunek prawdzi­wej miłoś­ci – spotkałam się z oburze­niem, zarzutem i niechę­cią wynika­jącą z przeko­na­nia, ze pocałunek który pod sam koniec fil­mu wymieni­a­ją między sobą Rey i Ben (bo już prze­cież nie Kylo) jest dowo­dem na łączące ich roman­ty­czne uczu­cie. Tak moc­no mamy zakodowany final­ny pocałunek jako dowód miłoś­ci łączącej  bohaterów pon­ad wszys­tkim. Oso­biś­cie, ode­brałam tą scenę trochę inaczej. Dla mnie od scen na Endorze, a może nawet wcześniej – dużo wcześniej, jest jasne że bohaterowie z jed­nej strony czu­ją jakąś energię między sobą, z drugiej stroi między nimi ich lojal­ność do różnych stron kon­flik­tu. Kiedy Rey ratu­je Kylo na Endorze sta­je się jasne, że obo­je nie są w stanie się zabić, że nie ma między nimi tej nien­aw­iś­ci która poz­woliła­by na wza­jemne unices­t­wie­nie. Obo­je są tym zaskoczeni i zdzi­wieni, jak dwo­je dzieci­aków które nagle po flir­cie online musi się zła­pać za ręce na pier­wszej real­nej rand­ce. Ten fakt, że nie ma między nimi nien­aw­iś­ci, jest zaprzecze­niem wszys­tkiego co doty­chczas wiedzieli o tym jak powin­ni roz­gry­wać ten kon­flikt. Jed­nocześnie dla Kylo, odruch Rey by naty­ch­mi­ast napraw­ić zadaną ranę, empaty­czny, szy­b­ki i impul­sy­wny, jest dokład­nie tym czego zawsze mi prze­cież brakowało. Przeko­na­nia, że komuś bardziej zależy by żył niż nie żył. Rey nie nawraca Kylo, nie przek­aba­ca go na dobrą stronę mocy. Po pros­tu jest empaty­cz­na. Nie żywi nien­aw­iś­ci. Więc Kylo może wró­cić do bycia Ben­em. Czym jest w kon­tekś­cie tego ten ostat­ni pocałunek? Dla mnie to pocałunek przepełniony radoś­cią, ulgą ale też – jest jakimś pow­i­taniem – „Witaj Ben, wró­ciłeś”. Jest to też pocałunek dwój­ki dzieci­aków które być może w innej his­torii mogły być razem. Ale nie mogą. Są winy nie do odkupi­enia, i grzechy zbyt ciążące na ser­cu. Ben i Rey nie mogą  być razem, bo nie moż­na wszys­tkiego zapom­nieć i wybaczyć. Ben musi umrzeć, a właś­ci­wie nie umrzeć ale zjed­noczyć się z mocą, co jest dla niego odkupieniem.

 

Ten ostat­ni uśmiech jaki pokazu­je nam na ekranie Adam Dri­ver to jest jedne z najpiękniejszych fil­mowych skrótów jaki może zapro­ponować nam reżyser i aktor. Przez moment widz­imy kim mógł być Ben Solo, miły zawa­di­ac­ki chłopak z odsta­ją­cy­mi usza­mi. Taki którego być może Rey mogła­by pokochać. Ale na Bena Solo jest za późno, tak samo jak za późno było na Anaki­na Sky­walk­era. Na szczęś­cie jest możli­wość zjed­noczenia się z mocą, która spraw­ia że pewnie Ben będzie przez kole­jne eony słuchał wyrzutów czynionych mu przez matkę.

 

 

Nieszczęś­cie Huxa – powiem tak – jasne, wolałabym żeby wątek Huxa został zde­cy­dowanie bardziej rozwinię­ty. Zwłaszcza że zni­ka on z his­torii dokład­nie w tym momen­cie w którym zaczy­na być ciekawy. Hux to w ogóle prob­lematy­cz­na postać dla tej opowieś­ci. Powinien zginąć na Starkillerze, jak Tarkin, ale ponieważ przeżył coś trze­ba z  nim zro­bić. Potenc­jal­nie mógł­by stanow­ić najwięk­szą przeszkodę dla Kylo, ale wtedy ostat­nia część musi­ała­by trwać dłużej i wyda­je się, że w tym momen­cie ten kon­flikt był­by dru­go­planowy. Pomysł by Hux był zdra­jcą „na złość” bard­zo mi się podo­ba i pasu­je do mojej kon­cepcji tej postaci, która jest głównie zaz­dros­na. Taka zdra­da nie dla sprawy tylko wbrew, wyda­je się niesły­chanie ciekawym fab­u­larnie wątkiem. Tylko, ze ten film Huxa zupełnie nie potrze­bu­je. Nasz kochany rudzi­elec ginie więc w dość okrut­ny sposób, bez odpowied­niego wcześniejszego przy­go­towa­nia nas na tą scenę. I tak jasne, poczułam górę frus­tracji bo tyle się dało z tą postacią zro­bić. Z drugiej strony, kiedy Hux ginie miałam poczu­cie, że w tym momen­cie twór­cy próbu­ją nam zasyg­nal­i­zować że zginąć może już każdy. Na zdrowy rozum nie powin­no dzi­ałać, ale przy­na­jm­niej fil­mowo działa.

 

 

Gen­erale”, „Gen­erale” – To że Poe i Finn się kocha­ją i wszechświat należy do nich jest moim zdaniem w tym filmie oczy­wiste. Już pomi­ja­jąc ich cud­owne wza­jemne złośli­woś­ci i takie fil­mowe dąże­nie do tego by robić to samo i być w jed­nym miejs­cu. Kiedy Poe prze­j­mu­je dowództ­wo Rebe­lii i nie wie co zro­bić, jego pier­wszym instynk­tem jest podzielić się z Finnem odpowiedzial­noś­cią. Kiedy Finn ewident­nie chce wyz­nać Rey uczu­cia, nie chce podzielić się tym z Poe. Ogól­nie ja wiem, że dopisy­wanie uczuć roman­ty­cznych do każdej męskiej przy­jaźni jest den­er­wu­jące, ale czy to moja wina, że tych dwóch jest pisanych tak, jak najlep­sze wąt­ki roman­ty­czne. Nawet kiedy twór­cy pod­suwa­ją Poe byłą dziew­czynę, to ich wza­jemne inter­akc­je nijak nie są na takim poziomie zrozu­mienia i inten­sy­wnoś­ci jak wszys­tkie sce­ny pomiędzy Finnem i Poe. Moim zdaniem kiedy osi­adł kurz bitewny i obaj ruszyli w kos­mos zaj­mować się byciem razem, w końcu to zrozu­mieli. Muszę o tym koniecznie napisać fan fiction.

 

 

Cheewie traci wszys­tko – na początek – kiedy przez moment myślałam że Cheewie nie żyje myślałam, że umrę ze smutku. To było­by takie ostate­czne. Cheewie jed­nak żyje by przeżyć śmierć wszys­t­kich swoich blis­kich. Co ter­az z nim będzie? Czy wręc­zony mu po lat­ach zło­ty medal może spraw­ić, że zapom­ni, o tym że odeszła cała jego ludz­ka rodz­i­na. Serio bied­ny Wook­ie. Oso­biś­cie uważam, że powinien zasi­adać w radzie nowej Repub­li­ki. Wiemy, że jest odważny, świet­ny tak­ty­cznie (wygry­wa w szachy) i wszys­tko widzi­ał. Już widzę galak­tykę rząd­zoną przez Cheewiego. Żad­nych więcej wojen, za dużo w nich stracił.

 

Lan­do jest bo jest – Lan­do zosta­je wprowad­zony do fil­mu w sposób bard­zo nieu­dol­ny i w sum­ie – aż do koń­ca pro­dukcji trochę nie wiado­mo po co jest. Jeśli chciano go wprowadz­ić to spoko­jnie mógł­by się pokazać pod koniec. Ostate­cznie to taka postać ekspozy­c­ja, która nie ma za wiele do zro­bi­enia w całej his­torii. I pod koniec ma tą dzi­wną scenę gdzie wyraźnie widać że twór­cy chcą nam zasug­erować że ter­az jego celem będzie roz­woże­nie po galak­tyce wszys­t­kich tych zagu­bionych, por­wanych wcześniej dzieci, ale sce­na jest tak nakrę­cona, że z jakiejś takiej zawa­di­ack­iej chę­ci pomo­cy, robi się dzi­wny flit między starszym facetem i młod­szą dziewczyną.

 

 

Słod­ka suszar­ka – droidy mają w tym filmie sporo do zagania (C3PO jest zabawny po raz pier­wszy w sadze) ale w sum­ie tylko w drob­nych momen­tach. Nowy robot, który wyglą­da jak lata­ją­ca suszar­ka i mówi poje­dynczy­mi słowa­mi jest przesłod­ki ale od razu widać, że ist­nieje po o by moż­na go było sprzedać jako zabawkę. I mnie to nie przeszkadza bo ja tą zabawkę kupię. Nato­mi­ast wciąż wzrusza mnie związek Poe Damerona z BB8. Sce­na w której Poe przy­latu­je płoną­cym Sokołem do bazy Rebe­liantów i rzu­ca się stro­fować Rey, że zro­biła krzy­wdę jego kochane­mu droid­owi – no jak tego nie kochać.

 

Niedobór księżnicz­ki – po filmie bard­zo widać, że twór­cy wyko­rzys­tali wszys­tkie sce­ny w których zdołała zagrać przed śmier­cią Car­rie Fish­er ale mieli ich za mało by stworzyć pełen wątek. Leia jest w tym filmie jed­nocześnie postacią kluc­zową i bard­zo nieobec­ną, więk­szość jej kwesty wypa­da szty­wno i myślę, ze w dużym stop­niu by wypadły gdy­by nie śmierć aktor­ki. To bard­zo dzi­wne i smutne pożeg­nanie, które jed­nak przy­pom­i­na jak kluc­zową dla całej sagi postacią była Leia. Jed­nocześnie, mam wraże­nie, że niespodziewane pojaw­ie­nie się w filmie Har­risona For­da (które­mu od śmier­ci zmieniła się fryzu­ra!) to pró­ba załata­nia sce­ny która zde­cy­dowanie powin­na roz­gry­wać się pomiędzy Kylo a matką. Szko­da że nie zobaczyliśmy też więcej księżnicz­ki – mis­trza Jedi. Nato­mi­ast wszys­tkim którzy narzeka­ją że pod koniec Rey ukazał się tylko Luke i Leia – dla mnie jest jasne że mło­da adep­t­ka patrzy tu nie na wszys­t­kich ist­nieją­cych Jedi ale na swoich włas­nych mistrzów.

 

 

Strza­skana mas­ka – strza­skanie mas­ki przez Kylo Rena w drugiej częś­ci było dość istot­nym ele­mentem budowy postaci, tym­cza­sem tu mas­ka powraca. Dlaczego? Może­my pokusić się o wyjaśnie­nie bard­zo proste – po pros­tu Abrams potrze­bu­je sposobu by łat­wo nam zasyg­nal­i­zować kiedy Kylo Ren jest w pełni sobą a kiedy niekoniecznie. Ale moim zdaniem ponowne scale­nie mas­ki i takie przys­tąpi­e­nie Kylo do zakonu Ren (który jest mega niewyko­rzys­tany i trochę bzdurny) to taki syg­nał, że Kylo dzi­ała w zgodzie z Imper­a­torem trochę wbrew sobie, i że Imper­a­tor przy­wołu­je bohat­era do funkcji, którą on sam chci­ał dawniej porzu­cić. Kylo nosi maskę już nie dlat­ego, że głęboko w to wierzy ale dlat­ego, że zostało mu to narzu­cone. Stąd stara mas­ka (ale mają tam niedobo­ry mate­ri­ałów w galak­tyce) choć scalona ma rysy.

 

Sky­powanie przez moc – kur­czę ja wiem, że połączanie Rey i Kylo nie ma więk­szego sen­su, i nie ma sen­su to, że oni już się nie tyle widzą ale mogą sobie przekazy­wać rzeczy. Ale kur­czę sce­na w której Rey przekazu­je przez tego mocoskype miecz jest taka cud­ow­na, że mogę wybaczyć twór­com, że to nie ma więk­szego sensu.

 

 

 

Nikt nie spodziewa się kawa­lerii – najsłab­szym ele­mentem fil­mu jest pojaw­ia­ją­ca się nagle flota statków które prze­by­wa­ją na pomoc Rebe­liantom. Dlaczego? Nie dlat­ego, że to pomoc w ostat­niej chwili – na Boga to Gwiezdne Wojny, prze­cież Imper­a­tor ich wszys­t­kich nie zabi­je. Ale dlat­ego, że film nie jest w stanie nijak wyjaśnić – co się stało że jed­nak ludzie, którzy pod­czas poprzed­niej bitwy nie przy­byli tym razem zmie­nili zdanie. Tym samym try­lo­gia która pode­j­mu­je tem­at oporu wobec auto­ry­tarnej czy total­i­tarnej władzy, nie jest w stanie odpowiedzieć na kluc­zowe pytanie – co spraw­ia, że ludzie się jed­nak bun­tu­ją i to powszech­nie. Nie zna­j­du­je odpowiedzi, bo jej nie ma, co więcej współczes­ność pokazu­je, że ludzie bardziej niż wal­czyć się dos­tosowu­ją. Ostate­cznie więc film ma nadzieję, że nie będziemy za bard­zo pytać bo poza „dobro zwycięży zło” nie ma tu dla nas odpowiedzi. Być może dlat­ego, że takiej odpowiedzi nie ma nikt kto kiedykol­wiek przyglą­dał się więk­szym grupom ludzi pod­danym opresji.

 

Adam Dri­ver – to jest akapit w którym chci­ałabym dokład­niej powiedzieć które sce­ny Adama Dri­vera są najlep­sze. Zaczni­jmy od tego, że wszys­tkie, ale idźmy dalej. Otóż – sce­na na Endorze, gdzie Rey go leczy i oni na siebie patrzą i widzisz na twarzy Dri­vera że to jest koniec Kylo Rena, że to już po pros­tu nie ma sen­su, że tam się coś właśnie łamie. Jed­nocześnie świet­na jest wcześniejsza sce­na wal­ki, gdzie tak bard­zo widać, że nikt niko­mu nie chce zro­bić real­nie krzy­wdy. Sce­na kiedy dosta­je miecz od Rey zabi­ja tych wszys­t­kich Ren i wzrusza cud­own­ie ramion­a­mi – bo to ta sce­na w której widać że to syn Hana Solo. Sce­na w której Kylo roz­maw­ia z Rey na statku bo kur­czę, człowiek tak bard­zo chce by zła­pali się za ręce i rząd­zli galak­tyką w pasu­ją­cych kolorysty­cznie ciuchach. Sce­na pod koniec kiedy Dri­ver się uśmiecha i już wiemy wszys­tko o tym kim mógł być Ben Solo. Ech… kur­czę to jest rola lep­sza od całego filmu.

 

 

Dla mnie Gwiezdne Wojny to pros­ta his­to­ria. Wybraniec musi zde­cy­dować czy postąpi zgod­nie ze swoim pochodze­niem, czy w zgodzie z nauką która wskazu­je mu drogę trud­niejszą ale prawą. Star­cie musi mieć ostate­czny charak­ter a poko­nanie zła musi wiązać się z koniecznoś­cią przezwycięże­nia włas­nego pochodzenia. Jed­nocześnie, obow­iązkowy jest wątek odkupi­enia – ostate­cznego wyboru który pozwala mimo wcześniejszych przewin – dokon­ać reha­bil­i­tacji. Jed­nocześnie opowieść musi zaw­ier­ać przesłanie o sile i znacze­niu niewielkiego oporu wobec prze­waża­jącej siły wro­ga. To są ele­men­ty które w Gwiezd­nych Woj­nach były od zawsze. Stanow­ią ich krę­gosłup. Esencję. Ostat­ni film roz­gry­wa wszys­tkie te moty­wy. Czy nam się to podo­ba czy nie, jest blisko przyk­le­jony do tego co już w tych fil­mach choć raz było. I ja jestem gotowa uznać, że w sum­ie od samego początku nie było innego wyjś­cia dla tej opowieści.

 

 

Nie wiem dlaczego moja reakc­ja jest tak inna. Widzi­ałam wszys­tkie filmy ze świa­ta Gwiezd­nych Wojen. Czy­tałam komiksy i książ­ki. Uwiel­bi­am ten świat. Moi zaan­gażowani zna­jo­mi mówią o wielkiej zdradzie i wielkim fochu a ja wyszłam z poczu­ciem, że zakończe­nie Sagi jest spójne z tym jak taką opowieść opowiadano przez lata. Nie jest to film wybit­ny ale nie pojaw­iło się w nim nic czego bym nie przeczuwała. Może mam w sobie więcej sen­ty­men­tal­iz­mu. A może wcale nie czu­ję potrze­by nowej opowieś­ci kiedy stara ma tyle potenc­jału. W każdym razie —  film mnie nie zden­er­wował, nie obraz­ił i na pewno nie zep­suł mi Gwiezd­nych Wojen. No ale może jak się przeżyło pre­quele, nie tracąc miłoś­ci, to już nie moż­na się na nic nigdy złościć.

0 komentarz
9

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online