Zwierz tak długo obiecywał wam wpis o Poldaku, że teraz boi się, że będziecie zawiedzeni. Tymczasem – abstrahując od uczuć i emocji widza, ten rozgrywający się w Kornwalii dramat o koniach, klifach i kopalniach udowadnia, że widzowie z nas prości i że pewne rzeczy się nie starzeją. (SPOILERY)
Poldark to produkt kompletny – od doskonale skrojonej czołówki przez fabułę po każde pojedyńcze ujęcie
Zacznijmy od nas jako od widzów, a właściwie od sprytnego planu BBC. Zwierz śledził akcję promocyjną Poldark i dość wcześnie zdał sobie sprawę, że BBC ma wobec serialu bardzo jasne plany. Mając – może nie powszechnie – znany materiał wyjściowy, przystojnego aktora i melodramat w scenariuszu postanowiono odtworzyć ten stan który widzowie osiągali przy produkcjach takich jak ekranizacja Dumy i Uprzedzenia z 1995 roku. Nie chodziło może o wyludnianie się ulic, ale o wrażenie że Poldarka się ogląda, że Aidan Turner jest wchodzącą gwiazdą brytyjskiej telewizji, a wydarzenia kolejnego odcinka mają rozpalać wyobraźnię nad lunchem następnego dnia. Jeśli się temu przyjrzeć wszystko zostało dobrze przemyślane – od dramaturgii odcinków, przez odpowiednie dopasowanie wyglądu i charakteru bohaterów do współczesności (Poldark AD 2015 nie będzie już takim macho ale uwypukli się jego socjalistyczne zapędy) po wypuszczenie jako zdjęć promocyjnych fotografii z planu z pół nagim Turnerem. Scena z kosą została dokładnie wycyrklowana tak by stać się nową sceną w jeziorze. I rzeczywiście wydaje się, że przynajmniej chwilowo BBC może uznać, że osiągnęło sukces. Finał sezonu oglądały miliony, Aidan Turner podpisał umowę na kolejne lata, a o Poldarku istotnie mówiło się dużo a prasa chętnie roztrząsała wydarzenia następujących po sobie odcinków.
Powiedzmy sobie szczerze – połączenie koni, klifów i dylematów bohaterów nie mogło się nie udać
Wydaje się jednak że sukces Poldarka wynika jeszcze z jednego czynnika – niekoniecznie związanego z dobrze przemyślaną kampanią BBC. Otóż zdaniem zwierza Poldark zwyciężył swoją czystością gatunkową. Tak moi drodzy, jeśli się nad tym dłużej zastanowić od dość dawna nie nakarmiono nas czymś tak gatunkowo czystym jak Poldark. To nie jest serial historyczny, czy nawet dramat, to jest moi drodzy melodramat czystej wody. Gatunek powszechnie kochany – obecny w kinie od chwili jego narodzin, obecny wśród najważniejszych i najpopularniejszych produkcji w historii kinematografii. Ludzkość – niezależnie od tego co powszechnie się deklaruje, uwielbia melodramaty. W wydaniu filmowym uwielbia je niemal pod każdą szerokością geograficzną. Trudno się dziwić – obowiązkowe elementy historii, mieszające romans, przeszkody, dramaty i tragedie – idealnie trafiają do widzów na całym świecie. Dlaczego tak się dzieje? Zwierz przyzna wam szczerze – intuicyjnie czuje, że miłość, śmierć i nieunikniony dramat jest tak ściśle wpisany w naszą kulturę że musi być po prostu najlepszą mieszanką dla słuchaczy kolejnych opowieści. Melodramat bierze elementy które pojawiają się w życiu niemal każdego człowieka ale je wyolbrzymia nadając im jednocześnie sens. Do tego odrzuca wszystko co niepotrzebne koncentrując się tylko na tym co naprawdę ważne – miłości, śmierci, zdradzie, pożądaniu itp. Do tego jeszcze obowiązkowa rodzina, społeczeństwo i historia w tle. Trudno temu nie ulec. Ale to intuicja. Zwierz jest głęboko przekonany, że temat popularności melodramatu w kinematografii i literaturze został przebadany i jeśli jesteście tym zainteresowani znajdziecie odpowiedź zdecydowanie bardziej trafną i precyzyjną.
Ross Poldark to bohater którgo jakby troche się zna – z innych melodramatycznych historii, po których snują się jego bracia – niemal bliźniacy
Wróćmy jednak do Poldarka. Twórcom udało się stworzyć serial który – istotnie jest wyjątkowy, w tym że da się go oglądać mimo, że twórcy ewidentnie grają w melodramatyczne bingo. Sam początek – bohater przyjeżdża by dowiedzieć się że jego ukochana poślubiła innego (do tego kuzyna) wystarczyłby za całe paliwo do tragicznej historii miłosnej. Ale to nie koniec – dalej mamy więc ślub z pomocą kuchenną – co oznacza oczywiście przekraczanie barier klasowych. Te zaś – wedle schematów literatury XIX wiecznej – nie mogą być przekraczane bezkarnie (pod tym względem Austen stanowi szlachetny wyjątek) – i rzeczywiście, nie dość że związek Rossa Poldarka odbije się na jego biznesie to do tego wprowadzi jeszcze większe zamieszanie w jego stosunkach z kuzynostwem. Zresztą jeśli chodzi o miłość – nawet wątki drugoplanowe – zauroczenie kuzynki Rossa pewnym kapitanem czy ślub jego znajomego górnika – też niosą znamiona klasycznie melodramatycznych historii. W obu przypadkach mamy element przekraczania klas (ewentualnie łączenia tego co miejskie czy światowe z wiejskim) i mniej lub bardziej tragiczne konsekwencje. A zwierz nawet nie wyliczył wszystkich mniej lub bardziej tragicznych wydarzeń jakich jesteśmy świadkami w zaledwie ośmiu odcinkach historii.
Nie można nie lubić Demelzy – została ona stworzona wedle wszystkich prawdieł sztuki – łącznie z tym że jest ruda
Do tego Poldark doskonale – jak przyzwoity melodramat czynić powinien – rozgrywa kwestie tła społeczno- ekonomicznego. Kopalnie, ceny miedzi, bieda górników, chciwość bankierów – wszystko to stanowi odpowiednio dramatyczne tło do wydarzeń z życia prywatnego. Przy czym dostaniemy tu i choroby, i burdy i zamieszki – obowiązkowo komplikujące życie naszym bohaterom i podnoszące ciśnienie widowni. Zwłaszcza pojawiające się w pewnym momencie zamieszki rozegrane są wedle absolutnie wszystkich prawideł sztuki gdzie niczego nieświadome kobiety znajdują się wśród tłumu i ratować musi je dzielny (choć nie pozbawiony wad mężczyzna). Jeśli dorzucimy jeszcze absolutnie obowiązkowe sceny balów i tańców, oraz gry w karty to właściwie z melodramatycznego bingo niewiele więcej nam zostanie. Scenarzyści wykorzystują w pierwszym sezonie prawie wszystko – łącznie z absolutnie obowiązkową śmiercią, która bohaterów melodramatu musi nawiedzić. Co więcej – jest to oczywiście śmierć dziecka – rzecz tak wpisana w gatunek, że prawdopodobnie kartka z napisem „zabij dziecko” wisi nad biurkiem każdego pracującego nad melodramatem pisarza czy scenarzysty.
Nie można nakręcic takiego serialu bez sceny tańca. Zwłaszcza bez sceny tańca z naszą byłą ukochaną która teraz jest żoną naszego kuzyna.
Nie da się też nie dostrzec, że temu samemu schematowi zostały podporządkowane postacie. Ross jest więc bohaterem z jednej strony kpiącym z konwenansów, porywczym i (z braku lepszego słowa) dzielnym. Z drugiej – okazuje się nadzwyczaj często podążać za głosem serca, jest dobry dla swoich pracowników, nie godzi się na niesprawiedliwość społeczną. Demelza z kolei doskonale pasuje do roli dziewczyny z ludu która nie zmienia się mimo awansu społecznego, której uczucia i intencje są czyste – co oczywiście musi zostać ukarane. Francis – kuzyn Rossa- jest niemalże podręcznikowym przykładem człowieka małego, zdającego sobie sprawę ze swoich słabości (oczywiście z hazardem na pierwszym miejscu) i z tego że nie jest człowiekiem takimi jak Ross. Jest też zazdrosny o Elizabeth – swoją żonę, dawną narzeczoną Rossa, która z kolei targana jest sprzecznymi uczuciami, ale do samego końca pozostaje szlachetna i życzliwa – zwłaszcza dla Demelzy. Można byłoby wymieniać jeszcze dalej bohaterów dramatu ale wszyscy oni wydali by się nam bardziej lub mniej znani – nie bez przyczyn – my ich naprawdę wszystkich już poznaliśmy, pod innymi imionami, w innych strojach, w innych serialach, książkach czy filmach.
Ne ma Poldarka bez kopalni. Bo bez kopalni nie ma finansowych niepowodzeń i niewielkich triumfów a bez tego nie ma dobrego melodramatu
Co ciekawe melodramatyczna „czystość” Poldarka rozlewa się też na kwestie takie jak zdjęcia czy właściwie estetyka produkcji. Możemy się śmiać z ujęć koni na klifach ale nie zmienia to faktu, że bohater gnający konno po zboczu zieleniącego się Kornwalijskiego klifu pasuje do gatunku absolutnie idealnie. Podobnie jak Demelza przechodząca przemianę ilekroć schodzi po schodach w nowej pięknej sukni. Zresztą twórcy serialu posunęli się do tego by postawić naszych bohaterów – w ostatnich scenach, ostatniego odcinka sezonu – w pozie absolutnie jak z okładek powieści romansowych. Zdaniem zwierza nie ma w tym ani odrobiny przypadku – ale determinacja by nawiązać do wszelkiego rodzaju melodramatycznych klisz i to nie mrugając do widza ale na poważnie. Bo widzicie taki jest problem z melodramatami – nie można ich robić na pół gwizdka. Jeśli naprawdę chce się uderzyć w odpowiednie strun to nie ma rady – trzeba do historii podejść na poważnie i przyjąć gatunek ze wszystkim jego kliszami i konsekwencjami ich wykorzystania. Oczywiście melodramat może być dowcipny ale jeśli śmieje się sam z siebie to traci natychmiast całą swoją moc. Bo tym co stanowi o mocy melodramatu jest fakt, że mimo całej niedorzeczności niektórych (albo wszystkich) wydarzeń jest śmiertelnie na poważnie. Jeśli zaczyna się do widza mrugać albo próbuje się dodać za dużo humoru wtedy wychodzi nam już coś zupełnie innego. Niekiedy lepszego, niekiedy – dużo bardziej żenującego.
Poldark to serial przede wszystkim ładny. I nie chodzi tylko o to, że Aidan Turner wygląda dobrze dosłownie we wszystkim. Chodzi o urodę pojedyńczych kadrów – skorojonych pod wrażliwego estetycznie widza
Co ciekawe – decyzja by nakręcić serial bez mrugania do widza, bez zbaczania z utartej ścieżki melodramatycznych rozwiązań jest w jakiś sposób – może nie nowatorska ale odważna. Żyjemy bowiem w świecie gdzie właściwie nie ma już filmów czystych gatunkowo. Komedie próbują być komediami romantycznymi, filmy obyczajowe próbują być komediami, nikt nie jest pewien czy można jeszcze znaleźć jakiś traktujący się poważnie film sensacyjny (Bondy dawno dały za wygraną a w Mission Impossible na poważnie traktuje siebie tylko Tom Cruise). Nawet kryminały – które przeżywają teraz renesans właściwie nie są tylko kryminałami a raczej kryminalnym dodatkiem do serialu który próbuje trupem odwrócić naszą uwagę od komentarza społecznego. Animacje co raz rzadziej są dla dzieci (oczywiście jeśli teoretycznie są do nich kierowane) a filmy super bohaterskie przypominają raczej zbiór gagów. Tymczasem Poldark nie odstępuje ani na krok od utartej ścieżki melodramatycznych klisz. I choć korzystanie z klisz fabularnych uważa się za błąd czy wadę to nie do końca jest to takie proste. Bo oczywiście – Poldark nie jest serialem wybitnym, ale jednocześnie twórcy doskonale zdają sobie sprawę jaką reakcję u widzów wywoła scena w której Demelza zostaje wywołana do śpiewania przed rodziną Rossa. Widzą, że choć każdy w miarę obeznany z gatunkiem widz, może przewidzieć rozwój wydarzeń to jednak nadal chce taką scenę zobaczyć. Co więcej – nadal zainwestuje w nią emocje z niepokojem czekając na reakcję zebranych.
Los nie może być jedynym przeciwnikiem. Stąd potrzebny nam „ten zły” a któż nadaje się lepiej niż cierpiący na komplesy wynikające z niskiego pochodzenia lokalny bankier i przedsiębiorca?
No właśnie – Poldark obnaża pewna prawdę o nas jako o widzach (a właściwie jako o konsumentach kultury). Nie chodzi nawet o to, że podobają nam się piosenki które już słyszeliśmy. Chodzi raczej o to, że pewne rozwiązania fabularne naprawdę przynoszą nam satysfakcję. Niezależnie od tego czy Poldark jest pierwszym czy pięćdziesiątym melodramatem jaki widzimy. Ross jest sprawiedliwy i kpi sobie z konwenansów? Demelza mimo awansu społecznego pozostaje skromna i szczera? Społeczność nie do końca rozumie ich związek? Oni sami nie do końca rozumieją co ów związek dla nich znaczy? W to mi graj. Nawet jeśli wszyscy wiemy gdzie to prowadzi lubimy takie sytuacje oglądać. Przy czym zdaniem zwierza to jest coś trochę niezależnego od naszego – nazwijmy to – kulturalnego rozsądku. Ten każe nam spojrzeć krytycznie na fabułę, dostrzec luki w kształtowaniu postaci itp. Przyjemność płynąca z czystego melodramatu podobna jest do tej którą odczuwa się będąc dzieckiem i czytając o niesprawiedliwości jaka spotyka naszego bohatera. Zwierz odkrył u siebie, że uwielbiał ten motyw dzielnego choć wciąż niesprawiedliwie traktowanego bohatera (niesłychanie popularny w powieściach dla dzieci, więc zwierz nie mógł być sam) – nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że jest to schemat zużyty i często wykorzystywany w sposób co najmniej dyskusyjny. Zwierz (to już na marginesie) zawsze zastanawiał się, czy być może nasza (ogólnoludzka choć oczywiście nie pojawiająca się u każdego) słabość do niektórych wątków fabularnych nie jest starsza niż nasz rozsądek. Czy być może nie istnieje w nasza jako ludzkości jakaś zakorzeniona miłość do pewnych rozwiązań fabularnych (zwierz ma wrażenie, że zbieżność niektórych motywów w bardzo odległych tekstach kultury sugeruje że coś takiego jest). Ale to tylko dygresja.
Serio jeszcze nigdy w serialu tak często nie galopowano. Ale z drugiej strony – bez tego to by jednak nie było to samo
No dobra ale miało być o Poldarku. Życie w świecie tylko tak opowiedzianych historii byłoby koszmarem. Nie tylko dlatego, że nie wszyscy lubią melodramaty. Poldark można docenić jedynie mając świadomość, że w swojej staromodności jest to produkt odmienny. Gdyby wszystkie seriale szły tym samym utartym tropem pewnie nawet najpiękniejszy Aidan Turner nie byłby w stanie Poldarka ocalić przed krytyką a widza przed nudą. Tymczasem właśnie dzięki gatunkowemu pomieszaniu, ten czysty i niczym nie skażony Poldark sprawdza się doskonale. Dodatkowo jeszcze jest dokładnie tak wyczyszczony, gładki i ładny jak większość współczesnych produkcji, dając nam radość z cieszenia się z melodramatu w jakości HD. Zdaniem zwierza – nie sposób tego nie postrzegać jako triumf dobrze skrojonej pod potrzeby widza telewizji. Produktu nie tylko dobrze zrealizowanego ale i doskonale sprzedawanego. BBC widziało co ma w ręku i wiedziało jak to sprzedać. I odnosiło sukces. Są oczywiście widzowie którzy poczują się urażeni że zostali potraktowani jedynie jako łatwa do zidentyfikowania i zagospodarowania grupa. Ale zwierz w sumie cieszy się, że ktoś wpadł na pomysł, że część widowni można przyciągnąć przed ekrany melodramatem w stanie czystym. Dzięki temu zwierz miał przez osiem tygodni klify, kopalnie i konie. I będzie ich jeszcze więcej. Bo sezon pierwszy skończył się klifgangerem (pun intended) . A to oznacza jeszcze więcej melodramatu. Za jakiś rok znając BBC. Spokojnie zwierz poczeka. W końcu od czego są wydania DVD.
Ps: Zwierz oglądał wczoraj rodzinnie Potop i jako żywo po seansie ma ochotę napisać wpis – TOP 10 kontuszy Kmicica – co scena to zmiana stroju ;)
Ps2: Padło pytanie czy zwierz napisze o Banished – zwierz nie jest jeszcze pewny bo po pierwszych doskonały odcinkach serial zaczął zwierzowi grać na nerwach.