Home Ogólnie Smutek, Frytki i Poezja czyli o McDusi Małgorzaty Musierowicz

Smutek, Frytki i Poezja czyli o McDusi Małgorzaty Musierowicz

autor Zwierz

 

Hej

                Jest taki rodzaj specy­ficznego smutku, który pojaw­ia się kiedy lubiany przez nas autor pisze coś słabego. Jest to smutek przeszy­wa­ją­cy duszę, bo prze­cież ufamy naszym ulu­bionym autorom, że nas nie zaw­iodą i przeniosą tam gdzie chce­my się znaleźć i uczynią to jak najsprawniej i  jak najszy­b­ciej. Zwierz zaw­iódł się na Mał­gorza­cie Musierow­icz już dawno Dokład­nie cztery książ­ki temu kiedy po znakomitej “Kalam­burce” zami­ast porzu­cić swo­ją ser­ię o rodzinie Bore­jków zde­cy­dowała się napisać “Język Trol­li” i kon­tyn­uować his­torię mieszkańców Poz­na­nia. Od tamtego cza­su zwierz z prz­er­aże­niem spoglą­da jak auto­ra dekon­stru­u­je stwor­zony przez siebie miły i inteligent­ny świat. Może­cie się rozsąd­nie zapy­tać dlaczego zwierz jeszcze czy­ta Jeży­c­jadę.  Zwierz musi przyz­nać, że ku lek­turze pcha go  mieszan­ka masochiz­mu z  czys­tą cieka­woś­cią oraz niekiedy z odrobiną nadziei, że będzie tak jak kiedyś. Ale zwierz obaw­ia się że tak jak kiedyś już nigdy nie będzie. O czym przekon­ała zwierza McDusia.

Zwierz chci­ał­by wam streś­cić po krótce akcję książ­ki ale prob­lem w tym, że praw­ie jej nie ma. Jak zwyk­le Musierow­icz opisu­je kil­ka dni — ponown­ie wybiera ważne wydarzenia czyli ślub Lau­ry młod­szej cór­ki Gabrieli oraz świę­ta Bożego Nar­o­dzenia. Każdy powie, że prze­cież zna już tą his­torię bo w Noelce było krop­ka w krop­kę tak samo i świąteczny ślub i wig­ili­jny wieczór. Tylko Noelkę i McDusię dzielą lata świ­etlne. W kon­cepcji, sposo­bie pisa­nia i ogól­nym sty­lu. Pozostała akc­ja toczy się wokół Mag­dusi, cór­ki Kres­ki, która przy­jechała sprzą­tać mieszka­nia po pradzi­ad­ku czyli Dmuchaw­cu, oraz jej relacji z Józinkiem synem Idy i Igna­cym Grze­gorzem synem Gabrysi. I jeśli chodzi o akcję to właś­ci­wie tyle. Zabawnych frag­men­tów nie stwierd­zono — to znaczy nie ma tu nic co było­by nat­u­ral­nie zabawne, jest za to sporo miejsc, w których autor­ka bard­zo nas namaw­ia byśmy się śmi­ali. Jed­nak do śmiechu wcale nie jest. Zwierz dłu­go zas­tanaw­iał się jak pode­jść do książ­ki i w końcu stwierdz­ił, że najlep­szym kluczem będzie po pros­tu opisanie wam co poczy­na­ją po kolei oso­by tego niewąt­pli­wego lit­er­ack­iego dramatu

Zaczni­jmy od McDusi bohater­ki, która wkracza w “ciepły” świat Bore­jków. Ciepły znalazło się w cud­zysłowie nie bez przy­czyny. Niemal od samego początku bohater­ki nie czeka u Bore­jków nic miłego. Wyśmi­ana zosta­je jej słabość do fry­tek i chip­sów, oce­niona jej tusza, zosta­je pouc­zona, że jeśli wstanie od stołu najed­zona to zachowu­je się niepoprawnie,  bo win­na cały czas czuć niedosyt. Za więk­szoś­cią tych uwag będzie stała Ida, która opieprzy dziew­czynę także za niechęć do poezji, z resztą poezją wszyscy będą namięt­nie dziew­czynę karmić, dekla­mu­jąc, pisząc, inter­pre­tu­jąc przy niej na siłę w końcu czy­ta­jąc jej na głos włas­noręcznie napisane sone­ty. Wiado­mo bowiem, że każdy wiel­bi­ciel fry­tek automaty­cznie nie lubi poezji. Ci, którzy lubią jed­ną i drugie (ale nie mienią się fana­mi) są jak radosne jed­norożce. Wszys­tko niby ciepło i z wyczu­ciem ale jed­nak z ciągłym przeko­naniem, że brak miłoś­ci do poezji to sprawa nien­at­u­ral­na, której trze­ba koniecznie zaradz­ić najlepiej zanudza­jąc dziew­czynę na śmierć. Do tego Mag­du­sia pod­pa­da już pier­wszego dnia bo oto — jakże ona może — cału­je Józin­ka. Robi to z zaskoczenia, nas­ta­jąc czego sama nie wie na jego cnotę, i raniąc uczu­cia ponieważ przysiągł on miłość innej. I tu następu­je frag­ment, który budzi w zwierzu aut­en­ty­czne obrzy­dze­nie. Uwa­ga zwierz cytu­je ” Niewiele myśląc cap­nął ją moc­no za cien­ki kark i przy­ciągnął blisko, tak blisko, że poczuł, jak pach­nie jej skóra. Jakimś kre­ma­mi czy wazeliną, czy innym tłuszczem” — Wsty­du nie masz — rzekł  jej pros­to w twarz przez zaciśnięte zęby i potrząs­nął jak szczurem — Więcej nie próbuj bo cię wal­nę!”. Otóż gdy­by zwierz był Mag­dusią czynią­cy takie gesty i uwa­gi Józinek zapewne dostał­by po pysku ewen­tu­al­nie został­by objechany od góry do dołu, ale Mag­du­sia dziew­czę poko­rne i najwyraźniej na prze­moc fizy­czną podatne będzie jeszcze na kar­tach książ­ki Józin­ka (zad­owolonego z przy­branego toru dzi­ała­nia) przepraszać. Zwierz zas­tanaw­ia się jak autor­ka może nadal twierdz­ić że Bore­jkowie to miła rodz­i­na sko­ro ich goś­cia pier­wszego dnia spo­ty­ka cham­s­ka kry­ty­ka wyglą­du, nawyków żywieniowych, a potem za niewin­ny pocałunek czeka ją groź­ba pobi­cia. Zwierz ma wraże­nie, że w nor­mal­nych rodz­i­nach o tym że ktoś za bard­zo lubi fry­t­ki mówi się kiedy wyjdzie z poko­ju by nie uraz­ić czyichś uczuć, zaś po niech­cianym pocałunku nor­mal­ny chłopak odsuwa dziew­czynę i mówi,. że nie jest zain­tere­sowany. W takich rodz­i­nach jest miło. U Bore­jków nie jest.

 

Józinek Pałys — postać męs­ka syn Idy. Charak­teryzu­je go niechęć do kobi­et, o których wyraża się właś­ci­wie tylko “Baby”. Nigdy nie weźmie ślubu bo nie kocha go ze wza­jem­noś­cią starsza o kil­ka lat dziew­czy­na, w której zakochał się był mając lat 9. Nie przepa­da za swoim rodzeńst­wem a właś­ci­wie praw­ie go nie zna. Jest w tej książce sce­na, w której swo­jego małego bracisz­ka, który się rozpłakał poucza ” Nie beczeć mi tu! Zachowuj się jak facet”. Zwierz, który miał sporo młod­szego bra­ta pomi­ja fakt, że nigdy by tak nie powiedzi­ał (i chy­ba w inteligenck­iej rodzinie nikt by już do “zachowywa­nia się jak facet” by się nie odniósł) , ale też tego typu porady nieprzys­to­ją starszym bra­ciom czy siostrom. Ci mają w obow­iązku młod­sze rodzeńst­wo w chwili płaczu przy­tulić. I zwierz zna­jąc więk­szość sporo starszych braci i sióstr wie, że więk­szość sporo starszego rodzeńst­wa niemal automaty­cznie tak się właśnie zachowu­je.  Ilekroć jakaś dziew­czy­na zachowu­je się nor­mal­nie w obec­noś­ci Józin­ka (czyli w jego przeko­na­niu po męsku) jest on tym głęboko zaskoc­zony. Typ na pograniczu patologii bo najwyraźniej ma, mimo wychowywa­nia się w domu ze znaczną przewagą kobi­et, zabur­zoną wiz­ję tego co kobiece i męskie. Wszys­tko co ewen­tu­al­nie kobiece odrzu­ca jako straszne, kosz­marne i prz­er­aża­jące. Do tego autor­ka sugeru­je, że stąd jest to typ, w którym pod­kochu­ją się wszys­tkie dziew­czę­ta bo poza urodą i smukłą syl­wetką prze­jaw­ia wszys­tkie cechy, do których drżą ser­ca dziew­częce. Jest przy tym, jak na przed­staw­iciela mimo wszys­tko inteligenck­iej rodziny, istotą zaskaku­ją­co wręcz prymi­ty­wną, jak­by autor­ka uznała, że jeśli chce napisać o prawdzi­wym mężczyźnie musi uczynić z niego zafas­cynowanego piłką nożną tech­ni­ka, który funkcjonu­je nie­jako na mar­gin­e­sie swo­jej rodziny ( o której trud­no z resztą mówić bo rodzin­ny dom Józin­ka jest właś­ci­wie zawsze pusty nawet wtedy kiedy chory chłopak leży w świę­ta w łóżku). W sum­ie chłopak bied­ny, którym ktoś szy­bko powinien się zająć, zan­im zamieni się w mężczyznę, który nien­aw­idzi kobiet.

 

Igna­cy Grze­gorz Stry­ba — syn Gabrysi ma teo­re­ty­cznie pięt­naś­cie lat ale zwierz pla­sował­by jego rozwój intelek­tu­al­ny gdzieś koło jede­nastego roku życia. Igna­cy jest poetą, co oznacza, że jest wrażli­wy lubi czy­tać i prowadzi głębok­ie autoanal­izy, a potem pisze ide­al­nie for­mal­nie sone­ty, który­mi kar­mi obiekt uczuć swoich czyli Mag­dusię. Jako mężczyz­na roman­ty­czny (trze­ba częs­to pow­tarzać, że jest poetą) zawsze zna­jdzie słowa pocieszenia, a także będzie edukował w sprawach obcow­a­nia z nieży­wy­mi poet­a­mi ( niemal cielesnego), inwer­sji i poezji jako takiej. Kluczem jed­nak do ser­ca kobi­ety, która lubi fry­t­ki nie są jed­nak sone­ty lecz dopiero pobi­cie dwóch zbirów kłód­ką spraw­ia, że Igna­cy Grze­gorz mimo swego zde­cy­dowanie miękkiego charak­teru, zysku­je uznanie w oczach dziew­czyny. Z resztą Igna­cy Grze­gorz posi­adł niemal tran­scen­den­tal­ną mądrość bo i z książek potrafi wyciągnąć odpowied­nie treś­ci i przekon­ać swo­ją siostrę o wsze­chobec­noś­ci Boga. Jedynie nie może zrozu­mieć, dlaczego jego mat­ka nie porzu­ca po pię­ciu min­u­tach w szpi­talu swo­jego byłego męża który miał udar. Ty samym cofa­jąc się emocjon­al­nie do poziomu pię­ci­o­lat­ka. Chodzi w czarnej koszuli w zielone serduszka.

 

Lau­ra Pyzi­ak — cór­ka Gabrysi z racji bycia zakochaną wzdy­cha ciężko. Ale prezen­tu przy­wiezionego z Werony w postaci złotej kłód­ki do zaw­ieszenia z ukochanym na moś­cie nie przyjmie bo takie man­i­festowanie swoich uczuć jest zbędne i prostack­ie. Nie wie jeszcze, że nie poprosze­nie mat­ki o pomoc przy orga­ni­zowa­niu ślubu skazu­je ją na zem­stę niebios. Do  tego nie wie, że jej marze­nie by wziąć ślub w stro­jnej sukni i długim welonie jest abso­lut­nie sprzeczne z praw­idła­mi serii i dobrego smaku. Dziew­czę­ta win­ny chodz­ić do ślubu odziane skrom­nie z kwieciem we włosach ‚na całe szczęś­cie w odpowied­niej chwili pojawi się narzec­zony, który włosy zaple­cie w warkocze, zetrze mak­i­jaż z twarzy i namówi Lau­rę by jed­nak założyła do ślubu pięćdziesię­ci­o­let­ni kostium bab­ci, sko­ro jej włas­na suk­nia ślub­na odjechała wraz z sza­lonym Bernar­dem, który z racji bycia artys­tą musi mówić jakimś dzi­wnym językiem i być dowo­dem na to, że autor­ka nigdy nie widzi­ała artysty na oczy. Lau­ra spot­ka się też z ojcem, które­mu zarzu­cić, że to z jego winy nie ma sukien­ki (ojciec bogu dach win­ny) po czym wybaczy mu jego wielo­let­nią nieobec­ność, gdyż uwa­ga, uwa­ga… była już u spowiedzi przed ślubem. Będzie ze swoim mężem niesamowicie szczęśli­wa, ponieważ ze szczy­tu swego szczęś­cia może z dys­tan­su ocenić jaką była dla wszys­t­kich niedo­brą osobą. Dowód na to, że zaw­ieranie związku małżeńskiego pozbaw­ia dziew­czę­ta charakteru.

 

Gabrysia Bore­jko ( teo­re­ty­cznie Stry­ba ale mąż poza ciepłym spo­jrze­niem sprowad­zony jedynie do plus minus jed­nego dia­logu)- Gabrysia jest dziel­na. Ogól­nie więk­szej iloś­ci charak­terystyk tej osob­ny nie znaleziono. Jest taka dziel­na kiedy jej były mąż przy­jeżdża na ślub jej cór­ki, jest taka dziel­na kiedy zami­ast zostaw­ić go na śmierć na chod­niku wiezie go do szpi­ta­la, jest taka dziel­na kiedy odprowadza go na dworzec i ze skrępowaniem przyj­mu­je jego zapewnienia, że nigdy jen nie kochał dlat­ego małżeńst­wo się roz­padło — wszak to może być jedyny powód, dla którego jakiekol­wiek małżeńst­wo się roz­padło. Gabrysia jest taka dziel­na, że nawet przeży­je fakt, że jej cór­ka sama zor­ga­ni­zowała swój ślub i wese­le. Fakt, że mat­ka pan­ny młodej zain­tere­sowała się zor­ga­ni­zowaniem ślubu i wesela zaled­wie chwilę (czyli sześć dni wcześniej) przed jego rozpoczę­ciem świad­czy o tym, że zupełnie nie ori­en­tu­je się ona w życiu cór­ki. Niem­niej zdaniem autor­ki win­na jest Lau­ra, która do winy swo­jej się przyz­nać będzie musi­ała, po tym jak jej plany wezmą w łeb, a wziąć muszą bo nie zajęła się nimi dziel­na Gaba wierzą­ca, że ludzi dobrej woli jest więcej, wszys­tko pow­sta­je z miłoś­ci, a ziemia widziana z dale­ka przynosi pociesze­nie i wszys­tkie inne dobre ciepłe i dzielne stwierdzenia. A wszys­tko to z dziel­nym uśmiechem na ustach.

 

Ida Bore­jko( to znaczy teo­re­ty­cznie Pałys ale w książce prak­ty­cznie męża brak) — kiedyś sym­pa­ty­cz­na postrzelona sios­tra Gabrysi ter­az przy­padek nada­ją­cy się do leczenia psy­chi­a­trycznego. Cham­s­ka do skra­ju możli­woś­ci w poucza­niu wszys­t­kich, że źle się żywią, kiedy powraca do domu zmęc­zona i zas­ta­je obcą dziew­czynę,  która myje jej syn­ka i która pozostaw­iła w kuch­ni dowody na to, że przy­go­towała synkowi i jej córce kolację, zami­ast jej podz­iękować zwraca tylko uwagę, że patel­nia nosiła śla­dy smaże­nia (o czym myśli z pog­a­rdą), zaś że w łazience jest nach­la­pane. Gdy jej syn szes­nas­to­let­ni przy­pad­kowo upi­ja się kre­mem Choco bez pyta­nia krzy­czy ” Upiłeś się?! — Prostaku! Po czym rzu­ca w niego musz­tardą i bez pytań wsadza pod lodowaty prysznic. A kiedy okazu­je się, że syn naprawdę nie jest jeszcze stra­cony dla świa­ta bo upił się przy­pad­kowo, dosta­je takiej his­terii że trze­ba ją położyć do łóż­ka. Opis całego zachowa­nia kwal­i­fiku­je Idę do leczenia psy­chi­a­trycznego podob­nie jak fakt, że w całej książce nie wypowia­da żad­nego miłego zda­nia i jest po pros­tu paskud­na. Co więcej nikt przez całą książkę nie zwraca jej uwa­gi na to, że jej zachowanie jest poniżej wszelkiej kry­ty­ki. W tym miłym domu Bore­jków taka paskud­na osobowość nie musi się obaw­iać żad­nej krytyki

<!–[if !sup­port­Line­BreakNew­Line]–>
<!–[endif]–>

Igna­cy i Mila Bore­jko — ludzie tak starzy, że myślą wyłącznie o przeszłoś­ci i trady­cji, mimo wieku tak zakochani, że dzielą ze sobą myśli i w sum­ie non stop wspom­i­na­ją o tym jak cud­own­ie, że się dobrali oraz jak cud­owne było ich życie (choć bywało niekiedy trud­no i ciężko). Przy­pom­i­na­ją chodzące i głoszące komu­nały zom­bie niemal nad grobem, które nic innego zro­bić nie mogą jedynie wygłosić mądre sen­tenc­je. Niko­go nie trak­tu­ją z pog­a­rdą poza ludź­mi, których trak­tu­ją z pog­a­rdą. Teo­re­ty­cznie są ciepli i bard­zo mądrzy. Ale tak naprawdę złożeni są wyłącznie z przeko­na­nia, że ludzie w pewnym wieku składa­ją się już tylko ze wspom­nień, ciepłych spo­jrzeń i czułoś­ci wyle­wa­jącej się z ser­ca. Śpią na łóżkach z pilota­mi — taki­mi jak w szpi­talu. Następ­ne miejsce, w którym mogą się położyć to tylko trumna.

 

Łusia Pałys- sios­tra Józ­i­na­ka, isto­ta wysoce nieznoś­na, popa­da w słowotok i cały czas popisu­je się wiedzą, chodzi na kółko polonisty­czne i wokół niczego innego nie krę­ci się jej 12 let­nia egzys­tenc­ja, ma kosz­marną manierę wtrą­ca­nia “poniekąd” do każdego zda­nia, co ma być śmieszne ale spraw­ia wraże­nie, że coś nie tak z roz­wo­jem dziew­czynek. Zupełnie obce­mu mężczyźnie wyty­ka, że za częs­to wyko­rzys­tu­je zaimek “ja”. Jest niesły­chanie mądrą bo czy­tu­je Encyk­lo­pe­dię Larousse i wie co to jest inwer­s­ja. Swo­je­mu bratu daje prezent dla “najlep­szego z moich braci” co dowodzi, że autor­ka napisała istotkę poważnie zabur­zoną, bo zwierz który posi­a­da dwóch braci, nigdy ale to przenigdy nie napisał­by w swoim życiu  takiego zda­nia. Ma wraże­nie, że nie on jedyny. Jeśli ma się dwóch braci — nigdy w nor­mal­niej rodzinie nie wyróż­nia się jed­nego.  Zwierz swo­je­mu młod­sze­mu bratu mówi  otwar­cie, że jest jego ulu­bionym młod­szym bratem, starsze­mu, że ulu­bionym starszym. Bo w rodzinie trud­no o hier­ar­chię uczuć wzglę­dem jej członków. W dobrej rodzinie.

 

Janusz Pyzi­ak — człowiek, który popełnił zbrod­nię i porzu­cił Gabrysię Bore­jko. To zbrod­nia niewybaczal­na nakazu­ją­ca mu nigdy więcej nie utrzymy­wać kon­tak­tów z córka­mi. Jego pojaw­ie­nie się na ślu­bie to farsa. Przy­wozi prezent równie far­sowny bo mają­cy anglo­języ­czną nazwę. Do tego chce mówić o poli­tyce i ma telewiz­or. Oskarża Bore­jków, że trak­tu­ją ludzi z wyżs­zoś­cią i pog­a­rdą na co oni reagu­ją oburze­niem.  Po czym stwierdza­ją, że każdy kto ma telewiz­or to idio­ta. Na całe szczęś­cie dosta­je udaru, co elimin­u­je go z prób napraw­ienia błę­du, jakim było nie kochanie Gabrieli Bore­jko. Wiado­mo bowiem, że nie da się porzu­cić Gabrieli jeśli się ją kochało a potem przeszło. Postać trag­icz­na, może dlat­ego miesz­ka w Niemczech.

 

Dmuchaw­iec - jak na forum o Mał­gorza­cie Musierow­icz zauważono — Poz­nańs­ki lama. Jako nauczy­ciel liceal­ny ode­grał w życiu bohaterów tak olbrzymią rolę, że im do ter­az pust­ka po nim świeci. Na szczęś­cie Dmuchaw­iec w darze prekog­nicji ową pustkę przewidzi­ał i udzielił niesamowicie głębo­kich rad życiowych za pośred­nictwem wier­szy Nor­wi­da i Wierzyńskiego. Rady naty­ch­mi­ast zmieni­a­ją życie jego byłych uczniów, którzy inter­pre­tu­ją wier­sze naty­ch­mi­ast zgod­nie z tym czego prag­ną Dmuchaw­iec, co więcej są to inter­pre­tac­je kosz­marnie egzal­towane, tak że każdy porząd­ny polonista uciekł­by z krzykiem. Dmuchaw­iec ogól­nie o wszys­t­kich wiedzi­ał wszys­tko — Mag­dusię widzi­ał dwa tygod­nie ale napisał wszytko czego ona sama nawet nie wiedziała.

Zwierz doda jeszcze jed­no. Jako wiel­bi­ciel poezji najchęt­niej by tą książkę spal­ił. Bo to książ­ka, która poezji nie sprzeda­je tylko ją wciska, na siłę, niemal prze­mocą, dydak­ty­cznie do utraty tchu (w przy­pad­ku Gabrysi), kosz­marnie egzal­towanie (w przy­pad­ku Ignacego) czy po cham­sku (w przy­pad­ku Idy). Z kartek prze­bi­ja przeko­nanie, że poez­ja albo nic, że inter­pre­tac­ja musi być natch­niona, że w poezji zna­jdzie się klucz do wszys­tkiego. I nie ma prze­bacz, kto nie rozu­mie poezji, ten jest głupi albo leni­wy, albo lubi fry­t­ki. Tym­cza­sem po pier­wsze — do poezji zachę­cać (jeśli zachę­cać!) trze­ba delikat­nie, ostrożnie i nigdy egzal­towanie. Zami­ast kazać ludziom zach­wycać się Inwer­sją u Mick­iewicza czy wersem z Wierzyńskiego trze­ba pod­suwać wier­sze, które każdy może rozważyć sam we włas­nym ser­cu. A najlepiej niko­mu na siłę poezji nie wciskać. Bo poez­ja wciskana zamienia się w jak­iś paskud­ny intelek­tu­al­ny wymysł dla snobów, którzy na dodatek wykrzyku­ją egzal­towane frazy. Klasę zwierza do czy­ta­nia kole­jnych po “W mali­nowym chruś­ni­aku” wier­szy Leśmi­ana polonista zachę­cał niezwyk­le przyziem­nym zdaniem- “czy­ta­j­cie dalej oni w końcu dojdą i do łóż­ka”. Na prz­er­wie klasa została wyry­wa­jąc sobie egzem­plarze Leśmi­ana. Z resztą zwierz nigdy nie zapom­ni swo­jego kocha­jącego poezję polonisty, który choć kazał nam czy­tać poezję non stop nigdy ani przez moment nie popadł w egzal­tację. Nigdy też nie namaw­iał niechęt­nych by poezję pokochali. Bo to najwięk­sza krzy­w­da jaką poezji moż­na zro­bić. I za to zwierz ma okrop­ną do Musierow­icz pretensję.? 

Oto takie są nasze oso­by dra­matu, podra­sowane kosz­marną dawką dydak­tyz­mu (doty­czącą wszys­tkiego i wyle­wa­jącą się z wypowiadanych przez bohaterów kwestii bo trud­no to nazwać zwykły­mi wymi­ana­mi zdań), z olbrzymią por­cją egzal­tacji (wiel­kich słów nie należy naduży­wać!), wmaw­ia­nia na siłę dziew­czynie poezji i potępi­enia dla tłuszczy trasn. Ale przede wszys­tkim to książ­ka kosz­mar­na, zła i nieprzy­jem­na. Książ­ka, którą zwierz odłożył i pomyślał o trzech rzeczach. Pier­wsza to że Mał­gorza­ta Musierow­icz naprawdę musi nie lubić ludzi. Bo książ­ka jest wypełniona pre­ten­s­ja­mi niemal do wszys­t­kich, niechę­cią do ogółu i przeko­naniem, że tylko bard­zo niewiel­ka gru­pa tak naprawdę zasługu­je na sza­cunek. Po drugie że zwierz ma ochotę na fry­t­ki. Choć­by po to by udowod­nić, że nie jest jed­norożcem i potrafi Wierzyńskiego cytować z pamię­ci nawet w McDon­ald’s. Po trze­cie że Szym­bors­ka dostała Nobla bo umi­ała napisać ‘niek­tórzy lubią poezję, niek­tórzy znaczy nie wszyscy”, i Musierow­icz tego zda­nia kom­plet­nie nie zrozu­mi­ała, i pewnie dlat­ego jej książ­ka jest nie tyle dale­ka od Nobla co od dobrej literatury.

Ps: Poza tym książ­ka Musierow­icz zro­biła się wręcz niesamowicie religi­j­na czego wcześniej nie było a co zwier­zowi jed­nak trochę przeszkadza. W te świę­ta przeczy­ta Noelkę, i wiecie co, zro­bi to jedząc chipsy.??

 ps2: Zwierz po napisa­niu tek­stu zajął się redakcją swo­jego ese­ju o XIX wiecznym socjo­logu. Wczo­raj zjadł chip­sy, miesz­ka w bloku jest jed­norożcem. Szu­ka tęczy.

2 komentarze
1

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online