Home Film Dusze pająków czyli o “Spider-Man: Poprzez multiwersum”

Dusze pająków czyli o “Spider-Man: Poprzez multiwersum”

autor Zwierz
Dusze pająków czyli o “Spider-Man: Poprzez multiwersum”

Jeśli śledzi­cie mój blog to na pewno zauważyliś­cie, że od jakiegoś cza­su mam poważny prob­lem z fil­ma­mi o super bohat­er­ach. Nudzą mnie, iry­tu­ją i nie dają mi tej radoś­ci co jeszcze parę lat temu. Nie dawno poważnie zas­tanaw­iałam się czy może już z tych nar­racji jakoś wyrosłam (nie pod wzglę­dem wieku, ale emocji). Ostate­cznie jed­nak dochodzę do wniosku, że nudzą mnie nie bohaterowie, ale nudne i pow­tarzalne kino. „Spi­der- Man: Poprzez mul­ti­w­er­sum” przy­pom­ni­ał mi, że jeszcze wiele cza­su minie zan­im zupełnie przes­taną mnie intere­sować super bohaterowie.

 

Kil­ka lat temu pier­wszy ani­mowany film o Spi­der-Manie od Sony (bo prze­cież nie w ogóle, ten bohater ma długą ani­mowaną his­torię), był jak plas­terek na ranę. Przy­pom­ni­ał, że w świecie pop­u­larnej ani­macji jest jeszcze miejsce na ciekawych graczy i niebanalne pomysły — zwłaszcza, w zakre­sie este­ty­ki pro­dukcji. Jed­nocześnie his­to­ria Mile­sa Morale­sa, nas­to­lat­ka, który próbu­je pogodz­ić swo­ją codzi­en­ność z byciem super bohaterem, wzbo­ga­cona o pojaw­ie­nie się Spi­der-Manów z alter­naty­wnych rzeczy­wis­toś­ci, była zabaw­na, dobrze poprowad­zona i po pros­tu ciekawa. Był to być może jeden z najlep­szych filmów na pod­staw­ie komik­su jaki kiedykol­wiek pow­stał. Inny, odważny i wrzu­ca­ją­cy widza w świat, którego za bard­zo nie tłu­maczy, bo ostate­cznie — znamy tą komik­sową rzeczy­wis­tość od dekad.

 

 

Długie czekanie na drugą część z jed­nej strony zaostrza­ło apetyt z drugiej spraw­iało, że coraz częś­ciej pojaw­iała się wąt­pli­wość — czy kon­tynu­ac­ja tej his­torii, może nam dać równie wiele pozy­ty­wnych emocji co ta, trochę niespodziewana część pier­wsza? Od razu powiem, że moim zdaniem nie da się dwa razy zupełnie zaskoczyć widzów. Przy pier­wszym filmie zupełnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, stąd zaskocze­nie potę­gowało zach­wyt. Przy drugim siedzi się na krawędzi krzesła głównie dlat­ego, że cały czas jest ten niepokój, że twór­cy prze­sadzą i zniszczą coś wspani­ałego, co udało im się stworzyć (jak wiemy były już takie kon­tynu­acje). Stąd, są te emoc­je inne, pewne rzeczy, które zaskaki­wały w częś­ci pier­wszej (np. łat­wość dodawa­nia absurdal­nych ele­men­tów mul­ti­w­er­sum do fabuły) w drugiej — jest już czymś czego się spodziewamy. Nadal dzi­ała, ale nie budzi takiego wielkiego zaskoczenia a co za tym idzie — zachwytu.

 

Przy czym posiedz­imy sobie od razu. „Spi­der-Man: Poprzez mul­ti­w­er­sum” to naprawdę kawał doskon­ałego kina. Przede wszys­tkim — jak zwyk­le w przy­pad­ku dobrych opowieś­ci o super bohat­er­ach — prze­ci­wnikiem Mile­sa tylko pozornie jest złoczyń­ca imie­niem Spot, który z łat­woś­cią przenosi się pomiędzy wymi­ara­mi. Jego prze­ci­wnikiem nie jest też, Miguel O’Hara — przy­wód­ca wszys­t­kich Spi­der-Manów z najróżniejszych uni­w­er­sów. Nie, zgod­nie z najlep­szy­mi wyty­czny­mi tragedii greck­iej oraz wybit­nego komik­su Stana Lee — najwięk­szym prze­ci­wnikiem Spi­der-Mana zawsze będzie on sam. To jego pró­ba pogodzenia życia rodzin­nego i tajnej tożsamoś­ci zawsze sprzysię­ga się prze­ci­wko niemu. To on musi wal­czyć z fak­tem, że są takie momen­ty w jego poplą­tanej his­torii, których zmienić nie może. To on, ostate­cznie jest w tej nieda­jącej się rozwiązać sytu­acji, w której nigdy nie może zad­owolić wszys­t­kich, zawsze musi kogoś zaw­ieść. Nie jest przy­pad­kiem, że Spi­der-Man tak bard­zo rezonu­je z twór­ca­mi i wida­mi. Mocow­anie się z samym sobą, jest najbardziej ludzką cechą naszego bohat­era, nieza­leżnie od wcie­le­nia — czy to fil­mowego czy komik­sowego, czy seri­alowego. Tak jak śmierć wuj­ka Bena, fakt, że nasz Spi­der-Man zawsze będzie miał świado­mość, że kogoś zawodzi, jest wpisane w tą postać.

 

 

Twór­cy dobrze gra­ją tym moty­wem, rozpisu­jąc go na kil­ka postaci. Bo nie mamy tu do czynienia tylko z Spi­der-Manem Mile­sa Morale­sa, ale też z Spi­der- Manką Gwen, czy starszym Peterem, który już założył rodz­inę i czu­je się men­torem dla Mile­sa. Ze swoim losem nie umie się też do koń­ca pogodz­ić Miguel, który najlepiej zda­je sobie sprawę, czym się kończy popraw­ian­ie his­torii. To jest chy­ba naj­ciekawszy zabieg tego fil­mu, w którym mamy kil­ka postaci, które mają bard­zo podob­ny kon­flikt wewnętrzny. To jak się on rozwiąże, u każdego wyglą­da trochę inaczej, co z resztą jest chy­ba jed­nym z najlep­szych roze­grań kon­cepcji mul­ti­w­er­sum jaki widzi­ałam doty­chczas w kinie. Oglą­da­jąc film myślałam, ze pewnie to chcieli osiągnąć w ostat­nim Spi­der-Manie od MCU, ale brakowało im pewnoś­ci siebie i odwa­gi i ostate­cznie za bard­zo się ucieszyli, że mają kilku aktorów w jed­nym filmie by naprawdę pokazać różnice ich per­spek­tyw i doświad­czeń. Jed­nocześnie, to doskon­ały sposób na to, by sequel nie nudz­ił. Choć wszyscy ważniejsi bohaterowie powraca­ją, to dodanie innych per­spek­tyw, spraw­ia, że jest to w równym stop­niu opowieś­ci Gwen jak i o Mile­sie. Co przy­na­jm­niej moim zdaniem czyni to dużo ciekawszym spo­jrze­niem w duszę pająka.

 

Z resztą jeśli chodzi o korzys­tanie z mul­ti­w­er­sum, to twór­cy fan­tasty­cznie baw­ią się najróżniejszy­mi pomysła­mi. Dosta­je­my Spi­der-Mana Punkowego, który wyróż­nia się nie tylko anar­chisty­cznym pode­jś­ciem do życia, ale też jego ani­mac­ja wyróż­nia go z tła. Świet­ny jest optymisty­czny i niezwyk­le przys­to­jny Indyjs­ki Spi­der-Man, który jest tak przesym­pa­ty­czną postacią, że od razu widz chce go więcej na ekranie. Kome­diowo nadal sprawdza się Spi­der-Man zmęc­zony, czyli nasz alter­naty­wny Peter Park­er, który tu wyrusza na mis­ję, ze swo­ją córeczką w nosi­dle, i jest przede wszys­tkim abso­lut­nie zau­roc­zony swoim dzieck­iem ojcem. Na drugim planie widać mnóst­wo pomysłów na alter­naty­wnych Spi­der-Manów, które spraw­ia­ją, ze to chy­ba najbardziej różnorod­ny pod wzglę­dem pro­jek­tu postaci film jaki wdzi­ałam. Nawet mnie to wzruszyło, bo mam wraże­nie, że to pro­dukc­ja, która nie tyle zad­bała o reprezen­tac­je co po pros­tu przeskoczyła przez ten płotek, dając nam dosłown­ie wszys­tko i jeszcze trochę więcej.

 

Jed­nak tym co wyróż­ni­ało i zawsze będzie wyróż­ni­ać tą ser­ię fil­mową jest ani­mac­ja. Przez lata przyzwycza­il­iśmy się w kinie komer­cyjnym do ani­macji bard­zo konkret­nej, częs­to podob­nej do siebie, nie pode­j­mu­jącej wielkiego ryzy­ka. Oczy­wiś­cie, wiz­ual­nie częs­to były to filmy ładne, ale nie zawsze wyko­rzys­tu­jące pełen potenc­jał tego, co to znaczy — opowiadać his­torię poprzez medi­um ani­macji. Ten film taki nie jest. Ma w sobie mnóst­wo pomysłów, odwa­gi a przede wszys­tkim — świado­moś­ci, ile w ani­macji moż­na opowiedzieć nie się­ga­jąc po dia­log. Moim ukochanym przykła­dem są sce­ny pomiędzy Gwen a jej ojcem, które roz­gry­wa­ją się na zmieni­a­jącej się kolorystce tła. W tych kolorach są wszys­tkie emoc­je, które czu­ją bohaterowie i my — wyczu­leni na bar­wy, także je czujemy.

 

 

Jed­nocześnie, wyję­cie bohaterów z real­isty­cznej ramy czyni ich kon­flikt i roz­mowę bardziej uni­w­er­sal­ną. Są też momen­ty, kiedy mamy wraże­nie, że twór­cy niemal się popisu­ją — jak fan­tasty­cz­na sek­wenc­ja w mieś­cie, które zda­je się nie kończyć, zarówno w górę, jak i w dół. Wpadamy w tą przestrzeń, która jest obezwład­ni­a­ją­co wiel­ka. Są też momen­ty, kiedy twór­cy miesza­ją różne style ani­macji, nawet pojaw­ia­ją się aktorzy — wszys­tko po to by oży­wić mul­ti­w­er­sum. Kiedy pomyślę, o sek­wencji przeskaki­wa­nia ze świa­ta do świa­ta w najnowszym Dok­troze Strange, to aż chce mi się śmi­ać, jak bard­zo płask­ie to było w porów­na­niu z tym co dzieje się w tej ani­macji. To jest coś pięknego, wcią­ga­jącego i pod wielo­ma wzglę­da­mi — zostaw­ia­jącego z poczu­ciem niedosy­tu. Bo na to się po pros­tu fan­tasty­cznie patrzy i chłonie się to na kilku poziomach. Gdy­bym chci­ała komuś wyjaśnić, dlaczego ani­mac­ja to tak wspani­ały sposób opowiada­nia his­torii, pewnie pokaza­łabym ten film, w którym kluczem jest nie tyle co się pokazu­je ale jak.

 

Jed­nocześnie twór­cy nie tracą z oczu tego co zwyk­le czyni opowieść o Spi­er-Manie tak pop­u­larną. To wciąż film dow­cip­ny, z odpowied­nim dys­tansem do bohaterów (choć nie do samej his­torii, którą trak­tu­je dość poważnie). Postaci są łatwe do pol­u­bi­enia nawet jeśli nie zawsze postępu­ją słusznie. Doskonale dobra­no obsadę głosową. Musi­ałam czekać aż do napisów koń­cowych by upewnić się, że moje ucho dobrze wyła­pało Oscara Isaa­ca w obsadzie. Doskon­ały jest też, Daniel Kalu­uya jako Punkowy Spi­der-Man. No i Jake John­son, który jest per­fek­cyjnym wyborem dla takiego niekoniecznie najbardziej pra­cowitego Petera. Głosowo nie ma tu słab­szej roli. Nie wiem, jak wypa­da ani­mac­ja po pol­sku, bo udało mi się na szczęś­cie znaleźć seans z napisami.

 

 

Czy­tałam skar­gi, że trud­no jest film ocenić, bo to nie jest wiel­ki spoil­er, mamy do czynienia ze środ­kową częś­cią try­logii. A te mają za zadanie pod­powiedzieć nam wąt­ki i kon­flik­ty, które ostate­cznie rozwiążą się w ostat­niej częś­ci. Zgadzam się, że nie sposób jed­noz­nacznie powiedzieć — jak his­to­ria się skończy, ale mogę już ter­az stwierdz­ić, że zde­cy­dowanie podo­ba mi się zaw­iązanie kon­flik­tu, bohaterowie są ciekawi a przede wszys­tkim — to jak jest opowiedziana ta his­to­ria, spraw­ia, że znów poczułam niesamow­ity entuz­jazm zanurza­nia się w super­bo­hater­s­ki świat. Co moim zdaniem pokazu­je, że jed­nak nie ma dobrego kina bez odwa­gi, bez szuka­nia czegoś nowego. Twór­cy ani­mowanego Spi­der-Mana wygry­wa­ją, bo w ich filmie wciąż jeszcze wszys­tko się może zdarzyć. A to znaczy, że oglą­damy z zapartym tchem. I czekamy. Kole­j­na część na początku przyszłego roku. Już się nie mogę doczekać. I cieszy mnie, że udało się znaleźć ten entuz­jazm, który każe zaz­naczać datę sean­su w kalendarzu.

0 komentarz
3

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online