Po czym poznać że człowiek jest zakochany? Ponoć najprostszym testem jest słuchanie piosenek o miłości. Jeśli wszystkie nagle są o was to znaczy, że się zakochaliście. Podobnie bywa w przypadku oceniania popularności czy znaczenia filmu dla widza. Istnieją pewne zupełnie nieobiektywne mierniki które pozwalają powiedzieć czy wy (a wraz z wami caly świat) przypadkiem się w dziele kultury nie zakochał.
Zanim przejdźmy do kolejnych „testów” (zwierz korzysta ze słowa bardzo luźno i nieprecyzyjnie) jakie przechodzą dzieła kultury jedna ważna uwaga na początek. To nie koniecznie jest zestaw który pozwala odróżnić dobry film od złego, czy wybitną książkę od powieścidła. Nic z tych rzeczy. Zwierz podobnie jak większość osób nie ma pojęcia czym dobre książki różnią się od złych ale potrafi wskazać jedne i drugie. Jednak w przypadku tych przedstawionych poniżej testów jakość jest drugorzędna w stosunku do uczuć – pojedynczych czy zbiorowych. Chodzi o znaczenie wytworu kultury dla jednostek a nie jego krytyczną ocenę.
Test odległości – wydaje się najprostszy i jednocześnie najważniejszy test. Odpowiedzieć sobie trzeba w nim na pytanie czy podczas oglądania filmu czy czytania książki było się gdzie indziej. Czy po wyjściu z kina zaskakuje nas że jesteśmy wieczorem w Warszawie a nie wciągu dnia w Nowym Jorku, czy czytając książkę w autobusie możemy przysiąc że jesteśmy w Paryżu, gdy oglądamy serial jesteśmy pewni że poprzedniego dnia padało, do czasu kiedy przypomnimy sobie, że to nie u nas. Test na wyniknięcie w książkę nie jest (co już wspomniano) wyznacznikiem dobrej literatury. Ale pozwala znaleźć te pozycje które przenoszą nasz umysł gdzie indziej, dając często ucieczkę od rzeczywistości. Jeśli twórca to potrafi to dał nam dzieło które przynajmniej częściowo musi nas satysfakcjonować
Test braku – to test który dotyczy głównie seriali i książek ale może się też pojawić w przypadku naprawdę dobrych (i długich filmów). Chodzi o to czy po zakończeniu czytania czy oglądania czujemy taką specyficzną pustkę pod sercem. Pustkę wynikającą z faktu, że coś było rozgrywało się w okół nas a teraz dobiegło końca. Kiedy czujemy taką pustkę to jest nam zupełnie realnie żal świata którego byliśmy częścią a który nam się skończył. Wypełnienie takiej pustki jest trudne i część psychologów porównuje to uczucie do tego jakie opanowuje ludzi w depresji. Niezależnie od tego co mówią psychologowie – jest to rodzaj smutku który jednocześnie jest swego rodzaju komplementem. Jeśli twórca był w nas w stanie wzbudzić takie uczucie to znaczy, że stworzył coś co przez chwilę było tak ważnego, że teraz życie wydaje się nieco pozbawione sensu.
Test fan artów – nie chodzi jedynie o rysowane fan arty ale o wszelką działalność fanowską zgromadzoną na licznych stronach.Test fan artu jest prosty – im więcej złej działalności fanowskiej tym popularniejszy jest produkt kultury. To akurat proste i zrozumiałe równanie. Po prostu jeśli coś jest popularne więcej osób to czyta/ ogląda. Więcej osób bierze się za twórczość. A skoro sporo osób bierze się za twórczość to tam pod koniec tego procesu czekają rzeczy zarówno fantastyczne (rzadziej) jak i koszmarne (częściej). Im częściej widzimy źle narysowane postacie z filmu czy serialu tym bardziej znaczy to o tym, że film/książka/serial odniosły sukces. Smutne jest tylko to, że to właśnie te gorsze niekiedy mało kreatywne fan arty trafiają do programów informacyjnych czy talk show. Jakby pokazanie piękniej doskonale wykonanej grafiki fanowskiej przerastało prowadzących
Test tumblr – to chyba najbardziej rozbudowany test zwierza – i jednocześnie pierwszy test którego zasady wymyślił sam na własne potrzeby. Test jest prosty – to kwestia stosunku zainteresowania filmem przed premierą i pokazaniem trailera (oraz po premierze trailera przed premierą filmu) do zainteresowania filmem po premierze. Jak mierzymy zainteresowanie? Ilością gifów. I to jest ważne co się gifuje. Jeśli gify i posty powstają w dużej liczbie po premierze trailera to zwykle znaczy – co logiczne, że mamy bardzo wyczekiwany film. Potem jest drugi rzut – po premierze. I teraz to ważne, jeśli trailer czy zwiastun postowało i gifowało mało osób a po premierze postują i gifują wszyscy to mamy prosty sukces. Naprawdę jednak sukces jesteśmy w stanie ocenić dopiero po pewnym czasie. Po pierwsze czy się nie rozpływa (większość sztucznie wykreowanego zainteresowania się rozpływa), po drugie czy np. pojawia się raz jeszcze gdy film wychodzi na DVD. Choć ten miernik wydaje się bardzo prosty i logiczny to warto zwrócić uwagę, że czasem daje zupełnie niespodziewane wyniki. Np. nie przeszedł y tego testu Igrzyska Śmierci – ludzie obejrzeli (licznie) ale jakby fandom się nie wytworzył (wokół filmu bo jest wokół książki), z kolei niedawno Daredevil był ładnym przykładem czegoś mało oczekiwanego co okazało się takim hitem. Przy czym to nie jest miernik zysków czy jakości filmu tylko tego czy produkcja odpowiednio poruszyła pewne fanowskie uczucia. To nie jest bardzo precyzyjny miernik ale jeśli w ogóle zna się tumblr to można przy jego użyciu bardzo dokładnie powiedzieć czy produkcja się udała czy nie. Niezależnie od tego co mówi box office. Przy czym ten test ostatnio nieco zakłóciły stacje telewizyjne które same zaczęły wrzucać gify do sieci (bo czas od zakończenia odcinka do powstania gifu też się tu liczy).
Test fan artów – to jest bardzo prosta kwestia. Oceniamy czy film wytworzył fandom lub zwiększone zainteresowanie po ilości fan artów. Ale nie jest to taka prosta matematyka. Otóż liczymy nie tyle obiektywną ilość rysunków czy fanowskiej twórczości ale obserwujemy czy pojawiają się dzieła o niskiej wartości – innymi słowy brzydkie, nieporadne czy nie ładne. Nie po to by się śmiać. Jeśli po kredki czy program do rysowania sięgają ci którzy rysować nie potrafią czy zazwyczaj tego nie robią to znaczy, że produkcja czy książka ma w sobie coś takiego co sprawia, że jednak chce się sięgnąć po ołówek. Innymi słowy – jeśli widzicie naprawdę złe fan arty znaczy, że produkcja osiągnęła sukces. Zwierz wie, że to brzmi abstrakcyjnie ale naprawdę działa.
Test półki – u części z was raczej nie wystąpi bo część ludzi w ogóle nie kupuje filmów czy książek (choć w sumie to pewnie nie wy w końcu czytacie zwierza) ale to test bardzo prosty. Czy chcecie mieć film na DVD (albo innym trwałym nośniku), serial czy książkę na półce. Przy czym ta postawa jednoznacznie wiąże się z odpowiedzią na kolejne pytanie – czy jesteście gotowi powrócić do filmu czy książki. Co ponownie nie oznacza, że mamy do czynienia z czymś dobrym. Np. zwierz wcale nie musi mieć filmu Wstyd – bo mimo, że uważa go za świetny to raczej nie chciałby go w ciągu najbliższej dekady obejrzeć jeszcze raz. Z książkami jest trochę inaczej bo bardzo często w przypadku książek – naprawdę dobrych książek, nie chodzi o samo posiadanie ale o to, że człowiek chciałby zacząć czytać w chwili w której skończył. Nie mniej jeśli nie jesteście zwierzem (który kupuje sobie mnóstwo DVD nawet z filmami których nie jest pewien) to jednak jest to całkiem dobry test tego czy dany wytwór kultury naprawdę do was trafił.
Test zamroczenia – zwierz nazywa ów stan zamroczeniem z braku lepszego słowa. To test który przechodzi naprawdę niewiele książek, filmów czy seriali. Dany wytwór kultury przechodzi test jeśli po zakończeniu seansu (albo w stanie lektury czy serialu) jesteśmy trochę nieprzytomni. Dlaczego? Bo spędzamy większość czasu odgrywając w głowie fragmenty filmu czy dopisując sobie ciągi dalsze. To uczucie jednocześnie miłe ale z drugiej strony frustrujące bo często zdarza się, że przez kilka dni jesteśmy jedną nogą w świecie fikcji czując że wszyscy przeszkadzają nam na rozmyślaniu o bohaterach. Zwierz niedawno przeżył ten stan w przypadku Daredevila. Spędził trochę czasu grając sobie w głowie kolejne sceny czy dialogi albo po prostu myśląc o serialu. Przy czym to uczucie jest zupełnie niezależne od wszelkiego rozsądku czy krytyki. Zwierz pamięta jak kilka lat temu w kinie ponownie był Titanic (którego zwierz przecież doskonale wówczas znał) i ze dwa dni po seansie zwierz tak o nim rozmyślał. Przy czym np. zwierz dopisuje sobie w głowie mnóstwo nowych scen i zastanawia się czy u części osób właśnie to uczucie nie jest punktem wyjścia do stworzenia fan fiction.
Test streszczenia – och to jest coś co dopadł nas wszystkich a blogerów kulturalnych bardzo często. Wytwór kultury przechodzi test jeśli czujemy potrzebę komuś streścić fabułę czy najlepsze sceny. Pod tym względem jesteśmy niekiedy nieznośni i jesteśmy w stanie dopaść każdego kto nas posłucha by dość nieudolnie spróbować mu wyjaśnić dlaczego to co właśnie czytaliśmy, oglądaliśmy było takie genialne. Streszczenie oczywiście zawsze jest źródłem frustracji bo mimo, że opowiadamy wszystko ładnie i dokładnie to nie jesteśmy w stanie oddać tego co nas tak bardzo uwiodło w filmie czy książce. Co więcej rodzina zaczyna nas unikać a znajomi są zawsze niedostępni na facebooku. Ogólnie streszczanie jest mocno powiązane z natrętnym polecaniem filmu czy książki wszystkim znajomym., Przy czym niekiedy dochodzi do sytuacji w której chcemy wejść na każde forum i pod każdym pytaniem co oglądać dodać nową ukochaną książkę czy film.
Test nerwów – to test zupełnie irracjonalny ale doskonale podpowiada jak mocno dotknęło nas dane dzieło. Działa prosto – czy denerwujecie się kiedy ktoś krytykuje dane dzieło. Przy czym nie chodzi o sytuację kiedy ktoś nie zrozumiał, czy np. czepia się w sposób zupełnie nie uzasadniony. Chodzi o sytuację w której ktoś po prostu nie lubi danego filmu czy książki a my nie jesteśmy tego w stanie znieść. Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to jest uczucie irracjonalne ale trudno zmienić przywiązanie do filmu czy książki. Zwłaszcza, że w przypadku krytyki naszych ukochanych filmów czy książek czujemy się też jakby ktoś krytykował nas samych, nasz gust i emocje. Przy czym czasem takie emocje mogą nas zaskoczyć, pokazując że jednak coś podobało nam się dużo bardziej.
Test twórców – ten test nie koniecznie odnosi się do wszystkich ale np. działa w przypadku zwierza. Jeśli spodoba mu się książka, film czy serial to o tym, że naprawdę ruszyło odpowiednią strunę jest uczucie, że muszę poznać lepiej twórców. Ale nie chodzi o wywiady czy stronę na Wikipedii (zwierz sprawdza takie rzeczy niezależnie od tego czy film się podoba czy nie) ale o sięganie po inne książki, filmy czy seriale. Przy czym nie chodzi jedynie o to by poznać samego twórcy ale po to by w jakiś sposób przedłużyć moment w którym coś jeszcze nas łączy z tym wyjściowym dziełem które nas poruszyło. Dzięki temu jakoś łatwiej przetrwać wcześniej opisywany test pustki. Przy czym to jest niekiedy trudne do odróżnienia między świeżo zrodzoną sympatią do reżysera czy aktora. Choć w sumie zwierz nie zawsze jest pewien czy trzeba to tak bardzo rozdzielać.
No dobra to wszystkie „testy” dla filmów, seriali i książek. Jak zwierz powtarzał (i nigdy dość) nie jest to zestaw testu na dobrą literaturę czy wybitny film. To sposób by sprawdzić czy film i serial trafił do serca naszego, lub większej społeczności. Dzięki temu można odpowiedzieć – niekiedy bardzo szczerze – czy dane dzieło podobało się NAM – niezależnie od tego co mówią krytycy, czy nawet nasz wewnętrzny krytyk (bo w sumie sami umiemy powiedzieć co jest dobre, złe a co wybitne). Zwierz niekiedy jest zaskoczony tym które filmy przechodzą ten test a które nie. Co ciekawe – za najważniejszy uważa ten test odgrywania sobie filmu w głowie wewnętrzny dnia. Jeśli produkcja jest w stanie go przejść to zwierz jest absolutnie pewien, że znalazł coś dla siebie. Nawet jeśli miałby napisać krytyczną recenzję. Natomiast produkcja która nawet na chwilę po seansie nie zostaje w myślach, nawet jeśli technicznie sprawna i scenariuszowo dobra, trafia na listę filmów nieobiektywnie gorszych.
Ps: Zwierz jest w Krakowie :) Jutro wpisu nie będzie ale w poniedziałek Zwierz wam wszystko opowie.
Ps2: Dla zainteresowanych – zwierz skrobnął wpis o historii i cenzurze na Onet.