Home Seriale Spoza karty czyli o serialu “The Bear”

Spoza karty czyli o serialu “The Bear”

autor Zwierz
Spoza karty czyli o serialu “The Bear”

Jed­nym z abso­lut­nych fenomenów naszej kul­tu­ry jest pew­na obses­ja na punkcie sze­fów kuch­ni. Od dobrych trzech dekad moż­na obser­wować, jak naszą zbiorową wyobraźnie zasied­la­ją kole­jni mężczyźni i kobi­ety w far­tuchach, z nożem w ręku i niesamow­itą paletą na języku. Coś nas pocią­ga w pra­cy w kuch­ni — pomiędzy aktem niemal artysty­cznym jakim jest skom­ponowanie wyśmien­itego posiłku, a zasuwaniem w jed­nym z najbardziej stre­su­ją­cych zawodów świa­ta. Do tego jeszcze dochodzi ta słyn­na kul­tura kuchen­nej prze­mo­cy, którą w jak­iś sposób oswoil­iśmy, uznal­iśmy za obow­iązu­jącą. Szef kuch­ni rzu­ca­ją­cy jedze­niem i kur­wa­mi wyda­je się nam zupełnie na miejs­cu. „The Bear”., doskon­ały ser­i­al dostęp­ny na Dis­ney+ korzys­ta z tej naszej fas­cy­nacji, ale wkła­da ją w zupełnie inne ramy. Z doskon­ałym skutkiem.

 

Naszym bohaterem jest tu Car­men “Carmy” Berzat­to — chłopak z Chica­go, który dzię­ki wytężonej pra­cy i niewąt­pli­we­mu kuli­narne­mu tal­en­towi wspiął się na sam szczyt kuli­narnego świa­ta. Gotował w Nomie i w The French Laun­dry — jed­nych z najlep­szych restau­racji na świecie z gwiazd­ka­mi Miche­lin. Kiedy go poz­na­je­my — właśnie wró­cił z wielkiego świa­ta do Chica­go, by po samobójczej śmier­ci bra­ta prze­jąć rodzin­ny biznes. Dokład­niej — bar z kanap­ka­mi z wołow­iną. Bar zadłużony, z niekoniecznie sprawną kuch­nią i ekipą, która przyzwycza­iła się do bard­zo konkret­nego menu, sposobu dzi­ała­nia i przy­go­towywa­nia posiłków. Klien­tela jest stała, ale mała, wierzy­ciele puka­ją do drzwi i cza­sem nawet braku­je pieniędzy na wołow­inę do kanapek.

 

 

Carmy próbu­je zre­for­mować niewielką kna­jp­kę (czy właś­ci­wie kanap­karnię), ale — niekoniecznie ma na to jak­iś spójny plan. Jego doświad­cze­nie z pra­cy w renomowanych restau­rac­jach (gdzie jak wiemy był pod­dawany mob­bin­gowi) nijak się ma do tego małego miejs­ca wrośniętego w lokalną społeczność. Do tego Carmy wciąż spiera się ze swoim przy­ja­cielem, kuzynem, man­agerem restau­racji. Richie nie tylko nie chce się pogodz­ić z nowym sposobem zarządza­nia kna­jpą, ale też chy­ba sam nie przepra­cow­ał do koń­ca fak­tu, że Michael, który popełnił samobójst­wo nie zostaw­ił kna­jpy właśnie jemu. Do tego co chwila wychodzą nowe fak­ty, prob­le­my, pojaw­ia się inspekc­ja sanepidu i nawet dobra recen­z­ja może doprowadz­ić wszys­t­kich na skraj.

 

Teo­re­ty­cznie — to nie jest nic nowego. Nie raz widzieliśmy takie his­to­rie — ktoś pojaw­ia się w jakimś miejs­cu by je zmienić. Dlaczego więc „The Bear” tak wcią­ga i zach­wyca? Zacznę od tego, że to jest tech­nicznie fenom­e­nal­nie zre­al­i­zowany ser­i­al. Zwłaszcza pier­wszy odcinek, mógł­by star­tować po jakąś nagrodę, nawet nie na odcinek seri­alu, ale na film krótkome­trażowy. To co tam się dzieje w warst­wie mon­tażu jest zach­wyca­jące. Wszys­tko co widz­imy na ekranie jest równie ener­giczne ale też chao­ty­czne, urwane, budu­jące w nas ciągłe napię­cie. Mamy poczu­cie, że nawet przy­go­towu­jąc się do rozpoczę­cia ser­wisu jesteśmy o krok od zała­ma­nia ner­wowego. Ale też jest w tym coś pocią­ga­jącego — to dynami­ka, która spraw­ia, ze wszys­tko inne, co dzieje się poza światem kuch­ni wyda­je się nieważne, powolne, pozbaw­ione sen­su. Z jed­nej strony — za nic nie chcielibyśmy pra­cow­ać w tej kuch­ni z drugiej rozu­miemy co może w niej pociągać.

 

 

Przy czym pró­ba zak­wal­i­fikowa­nia tego seri­alu nie jest pros­ta. Są tam ele­men­ty kome­diowe (mój ulu­biony doty­czy przy­go­towa­nia jedzenia na dziecięce przyję­cie) ale ostate­cznie — mam poczu­cie, że to jest ser­i­al bardziej tragikomiczny niż po pros­tu zabawny. Gdy przyjrzymy się bliżej to w samym jego cen­trum jest przede wszys­tkim samobójcza śmierć, która zostaw­ia wyr­wę. Carmy nie jest w stanie się pogodz­ić z tym, że nigdy nie usłyszał od bra­ta takich pełnych słów pochwały i akcep­tacji, Richie czu­je się porzu­cony przez przy­ja­ciela, sios­tra Michaela czu­je nie tylko emocjon­alne, ale też finan­sowe skut­ki jego ode­jś­cia. Teo­re­ty­cznie Michael jest nieobec­ny, ale czu­je­my obec­ność na każdym kroku. Jego decyz­ja o ode­bra­niu sobie życia rozle­wa się na ludzi w jego otocze­niu. To bard­zo porusza­ją­cy przykład na to jak trag­icz­na śmierć nie zamy­ka się tylko w his­torii jed­nej osoby.

 

Jest to też jed­na z tych pro­dukcji, które zaglą­da­ją do swois­tego brzucha mias­ta. Chica­go w „The Bear” to przede wszys­tkim mias­to trochę zanied­bane, może zapom­ni­ane, gdzieś tam wciąż odwołu­jące się do dawnej świet­noś­ci. Tu wszys­tko jest moc­no osad­zone w lokalnych intere­sach, tu każdy wie kto u kogo ma dłu­gi, a kto hand­lu­je narko­tyka­mi w bocznej uliczce by za tą kasę utrzy­mać się na powierzch­ni. Nie ma tu wiel­kich grup przestępczych co najwyżej zna­jo­mi, zna­jomych, gotowi poży­czyć pieniądze w zami­an z niewypowiedzianą przysługę. Wszys­tko tu jest zmęc­zone, nieco pod­niszc­zone, tęskniące za czymś więcej. I cza­sem tym czymś więcej jest doskonale przy­go­towane risotto.

W tym wszys­tkim abso­lut­nie błyszczy obsa­da. Zwłaszcza, Jere­my Allen White w głównej roli. Pisałam i mówiłam o tym nie raz — nie jestem w stanie objąć rozumem ekra­nowej charyzmy tego akto­ra. Na zdję­ci­ach — facet jak facet, ale w seri­alu — mag­ne­ty­czny, sek­sowny, atrak­cyjny, pocią­ga­ją­cy — mogłabym z tymi przymiotnika­mi spędz­ić jeszcze kil­ka godzin. Od chwili, kiedy się pojaw­ia na ekranie — chce­my go więcej i więcej. Naty­ch­mi­ast kupu­je­my jego bohat­era, jego motywac­je, jego lęki, być może kom­pleksy. To jest taka inteligent­na wiwisekc­ja człowieka, który cały czas goni za akcep­tacją, której nie dosta­je aku­rat z tego jed­nego źródła z której potrze­bu­je najbardziej. Jed­nocześnie — co bard­zo mi się podo­ba — to też człowiek, na tyle świadomy by szukać jed­nak pomo­cy. Kto wie, może jest świadom, że do takiej decyzji jaką pod­jął jego brat jest mu nie tak daleko. Z resztą nie ma tu złej roli — fan­tasty­czny jest Ebon Moss-Bachrach — gra­ją­cy Richiego — człowieka abso­lut­nie nieznośnego, ale jed­nocześnie zran­ionego, Ayo Ede­biri jako Sindey — nowa kuchar­ka, która ma spore ambic­je, ale małe doświad­cze­nie wnosi do seri­alu trochę takiej łagod­noś­ci z innego świa­ta. Uwiel­bi­am też postać Mar­cusa (gra go Lionel Boyce), w roli fac­eta, który po pros­tu robił buł­ki do kanapek a nagle zaczy­na odkry­wać świat cukiernictwa.

 

 

Nie mogę się nach­wal­ić tego seri­alu — jest w nim z jed­nej strony błyskotli­wy sce­nar­iusz, z drugiej jakieś wraże­nie, że jesteśmy w świecie niemal doku­men­tal­nego nat­u­ral­iz­mu. Ser­i­al żywi się naszą fas­cy­nacją zapleczem restau­racji, ale jed­nocześnie — zupełnie je roz­mon­towu­je, przede wszys­tkim pokazu­jąc jed­noczes­ny chaos i toksy­czność tego miejs­ca pra­cy ale też — wspól­notę kuchen­nej obsady. Mam wraże­nie, że z ostat­nich pro­dukcji o kucharzach (śred­ni „Ugo­towany” z Bradleyem Coop­erem i bard­zo teatral­ny „Punkt wrzenia) najbardziej odd­ala nas od tego wyrównu­jącego prz­er­aże­nie podzi­wu dla ele­ganc­kich restau­racji. Tu szef kuch­ni prze­nie­siony do podu­pada­jącej kna­jp­ki jest zestre­sowanym, zmob­bin­gowanym człowiekiem, który nie jest w stanie porzu­cić tego co mu wbi­jano do głowy. Nadal nas fas­cynu­je, ale też nieco osadza w rzeczy­wis­toś­ci. Przede wszys­tkim zaś zde­j­mu­je z pos­tu­men­tu na którym postaw­iła go kul­tura pop­u­lar­na jakoś obłaskaw­ia­jąc ten świat i wiele toksy­cznych zachowań.

 

Na koniec waż­na infor­ma­c­ja — w sieci już pojaw­iła się zapowiedź, że dostaniemy dru­gi sezon seri­alu. Choć wcale nie był­by konieczny (to jest też pię­kno „The Bear” — pier­wszy sezon moż­na oglą­dać jako pewną zamkniętą całość) to jed­nak — zawsze miło zasi­adać do oglą­da­nia ze świado­moś­cią, że pewne decyz­je zostały już pod­jęte. Nie ukry­wam, że jestem też zda­nia, że ser­i­al ten doskonale pokazu­je jak for­mat zarez­er­wowany przez lata dla pro­dukcji czys­to kome­diowych (czyli odcin­ki koło 30 min­ut) doskonale sprawdza się, gdy opowiadamy o sprawach poważniejszych. Dzię­ki temu odcin­ki są dynam­iczne, nie ma zbęd­nych scen, a my sami mamy poczu­cie, że właśnie wpadliśmy na chwilę do kuchen­nego kotła. Serio, jestem zda­nia, że wielu seri­alom takie ogranicze­nie cza­sowe naprawdę dobrze by zro­biło. I bard­zo się cieszę, że coraz częś­ciej te granice gatunkowe są przekraczane. Także słucha­j­cie — wszyscy do kuch­ni! Naty­ch­mi­ast. Jak wiado­mo miejsce kobi­ety jest w kuch­ni, miejsce mężczyzny jest w kuch­ni, miejsce każdego jest w kuch­ni. W kuch­ni jest bowiem jedzenie.

0 komentarz
9

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online