Home Film Ile nas sprawdzono czyli “ The Trial of the Chicago 7”

Ile nas sprawdzono czyli “ The Trial of the Chicago 7”

autor Zwierz
Ile nas sprawdzono czyli “ The Trial of the Chicago 7”

Aaron Sorkin to być może najbardziej wierzą­cy w amerykańskie insty­tuc­je i amerykańs­ki sen sce­narzys­ta współczes­nego kina. Jego „West Wing” było zapisem marzeń o tym jaka mogła­by być poli­ty­ka (choć nie jest), „The News­room” z kolei pokazy­wał jacy mogli­by być dzi­en­nikarze choć wiado­mo, że tacy nie są. W „Social Net­work”, „Job­sie” i „Mon­ey­ball” śledz­ił amerykańs­ki sukces, i jego koszt, wciąż jed­nak pod­szy­ty przeko­naniem, że albo tu albo nigdy. Ter­az przyszedł czas na „ The Tri­al of the Chica­go 7”. Pro­dukcję, w której trochę rozlicza własne marzenia i stara się dośnić poprawkę do amerykańs­kich marzeń.

 

Zdję­cie. NIKO TAVERNISE/NETFLIX © 2020

 

The Tri­al of the Chica­go 7” jest filmem opar­tym na fak­tach, opowia­da o his­to­rycznym pro­ce­sie sied­miu dzi­ałaczy na rzecz praw oby­wa­tel­s­kich, jaki odbył się po demon­strac­jach w Chica­go w 1968 roku.  Demon­strac­ja miała charak­ter anty­wo­jen­ny, ale rozpoczęła zamiesz­ki, o które oskarżono dzi­ałaczy bard­zo różnych grup. Sug­erowano, że dzi­ałali w zmowie by rozpocząć bójkę z policją. Dość szy­bko okaza­ło się że rzeczy­wis­tość była bardziej skom­p­likowana co jed­nak nie stanęło na przeszkodzie pro­ce­sowi karne­mu.  Jed­nocześnie jed­nak – nie trud­no dostrzec, że jest to komen­tarz do wydarzeń jak najbardziej współczes­nych – nie trze­ba być bard­zo dobrym znaw­cą his­torii amerykańskiej poli­ty­ki ani niesamowicie czu­jnym obser­wa­torem amerykańskiej rzeczy­wis­toś­ci by dostrzec ten komen­tarz. Nie zmienia to fak­tu, że nieza­leżnie od intencji reży­sera i sce­narzysty – pod pewny­mi wzglę­da­mi his­to­ria Stanów Zjed­noc­zonych lubi się pow­tarzać, zwłaszcza w tym ciągłym napię­ciu pomiędzy władzą a oby­wa­te­la­mi.  Zmieni­a­ją się niekiedy deko­rac­je i niek­tóre z haseł ale sprawa pozosta­je tak naprawdę ta sama. W Ameryce zawsze komuś braku­je wol­noś­ci i równoś­ci, i zawsze wcześniej czy później ten brak rozbi­ja się w star­ciu z policją.

 

Choć poli­ty­cz­na para­lela do cza­sów Nixona jest dość czytel­na (nie jest to zresztą pier­wszy raz kiedy próbu­jąc sko­men­tować napię­cia epo­ki Trumpa twór­cy się­ga­ją do cza­sów Nixona – żeby wspom­nieć cho­ci­aż „The Post” Spiel­ber­ga. Zresztą duch Spiel­ber­ga trochę się nad pro­dukcją unosi – kilka­naś­cie lat temu on sam był pier­wszym reży­serem zain­tere­sowanym pro­jek­tem) to sam film oglą­da się wyśmieni­cie. Nie należy go co praw­da trak­tować jak zapis doku­men­tal­ny – Sorkin jak rasowy dra­maturg ukła­da i wybiera te fak­ty, które składa­ją mu się na spójną nar­rację o bard­zo wielu kwes­t­i­ach – wychodzą­cych poza granice jed­nego poli­ty­cznego prob­le­mu. Mamy więc przede wszys­tkim anal­izę postaw oporu. Najwięk­szy ide­o­log­iczny spór nie odby­wa się tu pomiędzy państ­wem a oby­wa­te­la­mi, ale pomiędzy samy­mi akty­wis­ta­mi. Grany przez Eddiego Red­mayne – Tom Hay­den to człowiek wyz­na­ją­cy postawę umi­arkowaną. Świat zmienia się wygry­wa­jąc wybo­ry, więc nie moż­na w pro­teś­cie robić tego co się chce. Trze­ba być grzecznym, uważnym, okazy­wać sza­cunek i dzi­ałać tak by przekon­ać jak najwięk­szą ilość osób by głosowała za odpowied­nim kandy­datem. Tylko w ten sposób da się coś osiągnąć. Sacha Baron Cohen jako Abbie Hoff­man nie ma złudzeń, że taka postawa nic nie zmieni. Zresztą on jako pier­wszy czy­ta cały pro­ces jako poli­ty­czny i uważa, że pub­liczne wyrażanie niechę­ci wobec sędziego jest równie dobrą tak­tyką co grzeczne zachowanie. Hay­den uważa, że związanie oporu z kul­turą hip­pisowską szkodzi spraw­ie, Hoff­man uważa, że Hay­den za bard­zo myśli o włas­nej bez­piecznej przyszłoś­ci. Obaj są zaś zupełnie inni od Davi­da Dellingera  (w tej roli John Car­oll Lynch), który jest przede wszys­tkim prze­ci­wnikiem uży­wa­nia jakiejkol­wiek prze­mo­cy i swój sprze­ciw wobec wojny w Wiet­namie trak­tu­je jako kon­tynu­acje wcześniejszych dzi­ałań (kiedy protestował prze­ciw Kor­ei czy II wojnie).  Nad tym wszys­tkim zaś unosi się pytanie – do jakiego stop­nia każdy z nich budu­je swo­ją świado­mość i poczu­cie wartoś­ci na uczest­nictwie w protes­tach. I czy gdy­by woj­na w Wiet­namie naprawdę się skończyła, tak jak pos­tu­lu­ją, to czy wiedzieli­by co ze sobą zrobić.

 

Zdję­cie: Niko Tavernise

 

Jed­nocześnie Sorkin pokazu­jąc nam wewnętrzne spory i rozter­ki przed­staw­icieli różnych grup nie zapom­i­na do tego kotła dorzu­cić jeszcze postawy jed­nego bohat­era – Bob­by Seale to przed­staw­iciel Czarnych Pan­ter – na samym początku fil­mu tłu­maczy swo­jej zatroskanej koleżance, ze wszyscy którzy poko­jowo wal­czyli o prawa oby­wa­tel­skie już nie żyją. Moż­na uważać jego postawę za radykalną, póki nie lądu­je on na Sali sądowej, gdzie naty­ch­mi­ast okazu­je się, że jego sytu­ac­ja jest bez porów­na­nia gorsza od każdego białego oskarżonego na sali. I to nie tylko dlat­ego, że nawet nie był tam gdzie roz­gry­wały się zamiesz­ki, za wszczę­cie których zatrzy­mano oskarżonych. Sorkin przez cały czas przy­pom­i­na, że nieza­leżnie od tego jak bard­zo niespraw­iedli­wie czy poli­ty­cznie trak­towani są nasi bohaterowie, to jed­nak ich kolor skóry zawsze daje im ochronę przed jeszcze gorszym losem. Co nie zmienia fak­tu, że bard­zo czuć w tej his­torii, że bardziej niż do młodych protes­tu­ją­cych dziś na uli­cach Afroamerykanów, Sorkin prze­maw­ia do tych którzy nadal się zas­tanaw­ia­ją czy głosować w najbliższych wyborach.

 

W isto­cie film jest jed­nak przede wszys­tkim pożeg­naniem z pewną wiarą w amerykańskie insty­tuc­je. Odt­warza­jąc poli­ty­czny pro­ces – rozpoczę­ty przez nies­nas­ki między następu­ją­cy­mi po sobie proku­ra­tora­mi gen­er­al­ny­mi, wymier­zony w przy­pad­kowe oso­by – Sorkin odkry­wa, przed swoi­mi widza­mi realia nie tylko his­to­ryczne, ale i współczesne. Jed­nocześnie film pokazu­ją­cy wszech­władzę sędziego na sali sądowej (fenom­e­nal­ny Frank Lan­gel­la, który zden­er­wu­je nawet najbardziej spoko­jnego widza) prezen­tu­je co w amerykańskim sys­temie spraw­iedli­woś­ci nie dzi­ała. Pro­ces od początku jest nie do wygra­nia, co wiedzą oskarżeni, co zaczy­na­ją rozu­mieć obroń­cy i co na sto pro­cent wie część amerykańskiej wid­owni. Sko­ro pro­ce­su nie da się wygrać na grun­cie prawnym pozosta­je jedynie zwycięst­wo moralne. W sytu­acji tak jed­noz­nacznej przewa­gi i prze­mo­cy państ­wa człowiekowi pozosta­je jedynie odpowiedzieć sobie na pytanie – czy może się zachować porząd­nie. Pod tym wzglę­dem to niemal instrukc­ja moral­nej obsłu­gi skom­p­likowanych cza­sów. Tam, gdzie niema wiary w sys­tem i spraw­iedli­wość pozosta­je jeszcze staw­ian­ie sprawy przed tym co dobre tylko dla nas. Miałam taką reflek­sję, że ta sto­sunkowo nowa kon­kluz­ja (przy­na­jm­niej dla amerykańskiej klasy śred­niej) dla mieszkańców byłego bloku wschod­niego wyda­je się oczy­wista. Ostate­cznie głęboko zakodowana jest pamięć świado­moś­ci braku spraw­iedli­woś­ci. Plus nie da się ukryć, że chy­ba tu na wschodzie odkrycie, że pro­ces karny jest w isto­cie pro­ce­sem poli­ty­cznym nie budzi takiego szoku. Raczej poczu­cie, że człowiek wie co jest grane.

 

Zdję­cie: NICO TAVERNISE/NETFLIX © 2020.

 

Sorkin nie był­by sobą, gdy­by nie starał się opowiedzieć his­torii błyskotli­wie. Wszyscy mówią tu rzeczy ciekawe, doskonale ułożone i prze­myślane. Sce­narzys­ta i reżyser w jed­nym nigdy nie traci okazji by zagrać nas­tro­jem – znaleźć miejsce pomiędzy powagą, wzrusze­niem, ironią i dowcipem. Poza jed­ną z ostat­nich scen, w której uderza w najbardziej amerykańskie tony jakie moż­na znaleźć, roz­gry­wa swój film bard­zo po bry­tyjsku – sku­pi­a­jąc się głównie na roz­mowach pomiędzy bohat­era­mi. Zresztą chy­ba nie jest przy­pad­kiem, że w tej arcy amerykańskiej opowieś­ci na pier­wszym planie zna­jdziemy trzech bry­tyjs­kich aktorów. Tu zresztą trze­ba stwierdz­ić, że o ile Shasha Baron Cohen radzi sobie doskonale (zwłaszcza gdy potrafi wyko­rzys­tać swo­ją niesamow­itą umiejęt­ność prze­chodzenia od gra­nia klau­na do człowieka poważnego i błyskotli­wego) i tworzy naprawdę przekonu­jącą wielowarst­wową rolę, o tyle Eddie Red­mayne w każdej sce­nie spraw­ia wraże­nie jak­by chci­ał grzecznie poprosić o fil­iżankę herbaty i zdję­cie królowej do postaw­ienia na biurku. Z kolei Mark Rylance gra w swój zwykły sposób, człowieka bard­zo spoko­jnego, bard­zo miłego i łagod­nego, którego wybuchy złoś­ci czy emocji znaczą przez to bez porów­na­nia więcej. Być może gdy­by to był inny aktor była­by to rola słab­sza, ale Rylance jest aktorem doskonałym.

 

Przy czym nieza­leżnie od dobrych ról czy znanych nazwisk w obsadzie (na chwilę wpa­da też np. Michael Keaton i zabiera ze swo­jej roli co tylko się da) to przede wszys­tkim his­to­ria rozpisana tak by zachować równowagę. Nie ma tu jed­nego głównego bohat­era i jed­nej jed­noz­nacznie wybranej per­spek­ty­wy.  Sorkin nie posuwa się np. do pokaza­nia zespołu proku­ra­torskiego w sposób jed­noz­naczny. Joseph Gor­don-Levitt dosta­je do zagra­nia „dobrego proku­ra­to­ra”, który nie zapom­i­na posługi­wać się kom­pasem moral­nym. Dzię­ki sprawne­mu różni­cow­a­niu oso­bistych per­spek­tyw Sorkin osią­ga zamier­zony efekt. Dobrzy czy źli nie są ludzie na tej jed­nej konkret­nej sądowej Sali, ale sys­tem wyko­rzys­tany prze­ci­wko jed­nos­tce. Dzię­ki temu nie tylko uda­je się wyjść poza ramy his­to­rycznego opowiada­nia, ale także – znaleźć nar­rację poza prostym poli­ty­cznym podzi­ałem. Bo to też Sorki­nowi się uda­je, że choć nie ukry­wa swoich poli­ty­cznych sym­pa­tii, i nie pozwala zapom­nieć, o poli­ty­cznym tle całego pro­ce­su, to jed­nak nie żonglu­je nazwa­mi par­tii i nie korzys­ta z nazwisk zbyt częs­to.  Choć poli­ty­cznych sym­pa­tii twór­cy nie trze­ba zgady­wać, to jed­nak widać udaną próbę wyjś­cia poza podzi­ały czys­to par­tyjne. Co spraw­ia, że w tym filmie przeglą­da­ją się nie tylko amerykanie bo i pewnie niejed­na oso­ba dysku­tu­ją­ca o protes­tach w Polsce, czy o niedawnych aresz­towa­ni­ach zna­jdzie tu wąt­ki dla siebie.

 

Zdję­cie: NICO TAVERNISE/NETFLIX © 2020.

 

Film Sork­i­na już dziś nazy­wa się Oscarowym. Nie ukry­wam, że byłabym bard­zo zaskoc­zona, gdy­by nie trafił na listę nomi­nowanych pro­dukcji, a np. Sasha Baron Cohen nie dostał­by nom­i­nacji aktorskiej. Bo to bard­zo porząd­ny, pre­cyzyjnie napisany przykład poli­ty­cznie zaan­gażowanego kina amerykańskiego. Takiego które opisu­je świat i pod­powia­da jak się w nim odnaleźć. Akademia lubi takie pro­dukc­je, a ta nabierze potenc­jal­nie jeszcze więk­szego znaczenia, jeśli w listopadzie amerykańskie wybo­ry wygra ponown­ie Trump a nie Biden. Jed­nocześnie jed­nak jak pisałam – dla mnie to przede wszys­tkim pewne rozlicznie z amerykańską wiz­ją spraw­iedli­woś­ci i pra­woś­ci. Wiarą, że to jest ten kraj, gdzie ludzie nawet wys­tępu­ją­cy prze­ciw państ­wu są trak­towani spraw­iedli­wie. Tym­cza­sem sys­tem spraw­iedli­woś­ci jest pow­iązany z poli­tyką, a tam gdzie interesy poli­ty­czne wysuwa­ją się na pier­wszy plan tam trud­no o rzetel­ny pro­ces. Ponown­ie – nienowa to reflek­s­ja, ale kiedy pojaw­ia się w filmie Sork­i­na ma w sobie bardziej dra­maty­czny wydźwięk. Ostate­cznie on miał wierzyć do koń­ca. Na całe szczęś­cie jed­na wiara zastępu­je drugą. Sko­ro nie moż­na wierzyć insty­tucjom moż­na wierzyć w oby­wa­teli. Że zachowa­ją się porząd­nie w trud­nych cza­sach i będą pamię­tali co jest najważniejsze. To nie tylko wspomin­ka z his­torii, ale też nau­ka na przyszłość. I rów­nanie z jed­ną niewiadomą. Wszak tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

PS: Obe­jrza­łam jako moż­na powiedzieć “dou­ble fea­ture” film na pod­staw­ie sztu­ki “Boys in the Band” i mam wraże­nie, że to przykład wyjątkowo nieu­danej adap­tacji. Chy­ba aż coś napiszę choć byłam bard­zo zmęc­zona tą produkcją.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online