Home Film Krew nigdy nie była błękitna czyli jak filmy i seriale pokazują menstruację

Krew nigdy nie była błękitna czyli jak filmy i seriale pokazują menstruację

autor Zwierz
Krew nigdy nie była błękitna czyli jak filmy i seriale pokazują menstruację

To jest idealny moment miesiąca na napisanie tego wpisu. Właśnie siedzę na kanapie i próbuję przekonać mój prawy jajnik, że jeśli mnie wykończy z okazji okresu, to żadne z nas na tym nie zyska. Pertraktacje trwają, ale on się chyba nie ugnie. Nie pozostaje mi nic innego jak zadać sobie pytanie – jak często ktoś cierpi w ten sposób w filmach i serialach? Innymi słowy – czy popkultura umie nam cokolwiek powiedzieć o okresie? A jeśli tak to co?

 

Zacznijmy od tego, że może się wydawać, że okresu w kulturze popularnej po prostu nie ma. I to z jednej strony jest prawda a z drugiej – zupełnie nie. Lauren Rosewarne autorka wydanego w 2012 roku opracowania „Periods in Pop Culture: Menstruation in Film and Television” znalazła ponad 200 scen, w filmach i serialach, które nawiązywały do tematu okresu. W czym więc haczyk? Otóż okres nigdy nie pojawia się w produkcjach jako coś zupełnie normalnego, po prostu obecnego w życiu bohaterów – zwykle jest zakodowany na kilka sposobów – jeśli temat pojawi się raz to zwykle – tyle wystarczy. Oznacza to, że np. że w serialach z jednej strony można wyłapać scenę odnoszącą się do okresu, ale na przestrzeni kilku czy kilkunastu lat będzie to jedna czy dwie sceny rozegrane jako ważna czy dowcipna scena. Menstruacja jako powtarzający się, ale zupełnie drugorzędny wątek – prawie nie istnieje. Kobiety w filmach i serialach niemal zawsze menstruują po coś.

 

 

Nie trzeba czytać opracowań naukowych by odkryć, że pokazywanie okresu w popkulturze jest bardzo skonwencjonalizowane. Można wyróżnić kilka podstawowych tropów – które dość dobrze obrazują, jak kultura odnosi się w ogóle do tego strasznego zjawiska jakim jest kobieca menstruacja. Oczywiście nie podejmę się tu przedstawienia wam wszystkich scen (bo byłoby to po prostu nie możliwe) – raczej spróbuję wypisać najpopularniejsze tropy i schematy (opracowując ale z całą pewnością nie wyczerpując tematu).  Jednym z pierwszych – dość podstawowych tropów jest pierwszy okres. Pierwszy okres jest niezależnie od medium uważany za ważne zjawisko w życiu dziewczynki – symboliczny rytuał przejścia. Możemy wyróżnić właściwie trzy konwencje.

 

Pierwsza – często podejmowana przez sitcomy – ma wymiar edukacyjny. W serialu „Roseanne” gdy córka bohaterki, z natury chłopczyca, dostaje okresu zaczyna wyrzucać swój sprzęt sportowy. Matka tłumaczy jej, że nie ma takiej konieczności i dziewczynka może robić co chce, nawet jeśli już ma okres. W serialu „The Bill Cosby Show” gdy najmłodsza w rodzinie Ruby dostaje okresu, jej matka urządza jej dzień kobiet. Dziewczynka może poprosić o wszystko o czym zamarzy, a jednocześnie sam odcinek służy temu by wskazać idiotyzm wielu miejskich legend otaczających menstruację (np. że trzeba jeść buraki, żeby nie dostać anemii). Co ciekawe był to odcinek na tyle znaczący, że w serialu „Blossom” kiedy bohaterka dostaje pierwszego okresu to myśli, że chciałaby mieć taką mamę jak tą z Cosby Show, która celebrowałaby z nią ten dzień. Sama Blossom jest na okres przygotowana ale jednak nie wie jakie produkty kupić a kiedy okazuje się, że za kasą siedzi chłopak, który jej się podoba, to zostawia wszystkie zakupy w sklepie. W serialu „Black-ish” pierwszy okres córki głównej bohaterki jest momentem, w którym kobiety z całej rodziny zbierają się razem i rozmawiają o okresie, kobiecości i facetach, którzy nic nie rozumieją. Niekiedy to szczere zainteresowanie rodziny momentem „przejścia” jest przyjmowane przez młodą dziewczynę z zażenowaniem jak w serialu „7 Niebo” gdzie wszyscy są nieco za bardzo entuzjastyczni.

 

 

Wymiar edukacyjny popkultury jest w tym przypadku znaczący. Ja sama doskonale pamiętam, że będąc bardzo małą dziewczynką oglądałam „The Bill Cosby Show” i nie mogłam się doczekać, momentu, kiedy dostanę okresu i moja mama zaoferuje mi wszystko czego będę chciała z tej okazji. Najwyraźniej do mojej matki memo nie dotarło, bo dostałam z tej okazji wielkie zero. Plus jest taki, że nikt mi nie powiedział, że „teraz jestem kobietą” co jest dla mnie najbardziej creepy rzeczą jaka pojawia się w serialach – fakt, że można zajść w ciążę nie czyni nikogo w tym wieku bardziej kobietą a jednak to zdanie i w ogóle koncentracja na tym, że okres oznacza możliwość „stworzenia człowieka” pojawia się często. Jednym z seriali który rozgrywa to w bardzo niepokojący sposób jest „Gra o Tron” – kiedy Sansa dostaje pierwszego okresu jej dojrzałość do zajścia w ciąże zwiastuje jej dość koszmarny los. Stąd jest to scena niemal jak z horroru.

 

Drugi trop związany z pierwszą menstruacją wskazuje na strach i pewność, że się umrze. W filmie „Moja dziewczyna” bohaterka dostaje okresu bardzo wcześnie (ma chyba 11 lat) ale ponieważ nie ma matki (a ojciec oczywiście jej nic nie powie) to jest pewna, że umrze. Podobny wątek pojawia się zresztą nie raz. W filmie „Błękitna Laguna” pozostawiona na bezludnej wyspie bohaterka też jest przekonana, że to jej koniec. Nieświadomość tego co się dzieje – jest jedną z podstaw horroru w „Carrie” (BTW Carrie z 1976 roku to pierwszy film, w którym pojawia się krew menstruacyjna? Temat menstruacji pojawiał się wcześniej w filmach edukacyjnych – jeden nawet wyprodukował Disney, ale od Carrie liczymy krew na ekranie). Jednak najczęściej wizja, że okres oznacza, że się umrze pojawia się w filmach czy serialach historycznych – taki wątek pojawił się w „Doktor Quin”, w „Anna nie Ania” czy „Alias Grace”. Jest w tym sporo założenia, że w przeszłości dziewczynki nic nie wiedziały o menstruacji i jej pojawienie było dla nich szokiem. Przyznam szczerze – nie badałam osobiście tematu, ale mam intuicję, że to może być bardzo ahistoryczne myślenie. O ile o samej menstruacji mogło nie być wielu rozmów, to w sytuacji życia blisko siebie (zwłaszcza w niższych warstwach społecznych) i dużo słabszych metodach ukrywania krwawienia dziewczyny mogły wiedzieć o okresie dużo więcej niż się wydaje.

 

 

Trop trzeci jest związany z pojawieniem się pierwszej miesiączki w nieodpowiednim momencie. Najbardziej nieodpowiedni moment jest oczywiście wtedy, kiedy dziewczyna ma na sobie coś białego – co wiąże się z absolutną traumą jaką jest wizja, że na ubraniu pojawi się plama krwi. Taki wątek znajdziemy w „Dagrassi” (gdzie dziewczynie zostanie udzielona pomoc – ale i tak musi się wytłumaczyć, dlaczego zamieniła białą spódnicę na szorty) czy w „Big Mouth” cudownym serialu animowanym do Netflixa, który do sprawy podchodzi w bardzo współczesny sposób i ostatecznie to dziewczyna wysyła chłopaka po pomoc. No właśnie – najgorzej jest dostać okresu przy facecie. W serialu „Mad Men” gdy córka Dona Drapera dostaje okresu jej pierwszym odruchem jest uciec spod opieki ojca do matki. W „Superstore” kiedy Josh zostaje na chwilkę opiekunem córki swojej współpracowniczki ta dostaje po raz pierwszy okresu. Mimo, że pracownik sklepu jest bardzo miły i pełny zrozumienia – nie ma pojęcia jakie produkty higieniczne przynieść. Podobny wątek znajdziemy chociażby w „Pohamuj swój entuzjazm”. Pojęcia co zrobić nie mają też bohaterowie „Współczesnej rodziny” kiedy ich adoptowana córka dostaje okresu. Co w sumie stawia dwóch ojców w bardzo nieprzychylnym świetle (jak by się nad tym zastanowić).

 

Poza pierwszym okresem jest też oczywiście sporo scen, które pokazują menstruację w kontekście kobiecej solidarności. W „Seksie w Wielkim Mieście” klamrą narracyjną jednego z odcinków jest sytuacja, w której bohaterkom udaje się wejść do bardzo obleganej knajpy tylko dlatego, że Carrie użycza w łazience hostessie tamponu. W filmie „Sex Story” wspólne przeżywanie „zsynchronizowanego” okresu wiąże współlokatorki.  W „Grey’s Anatomy” pojawia się odcinek, gdzie zarówno Lizzy jak i Meredith szukają tamponów w łazience – ponownie – sugerujący, że skoro mieszkają razem to mają taki sam cykl. Taki wątek pojawia się zresztą w niesamowitej ilości seriali. Bywa rozgrywany głównie komediowo. Jak np. we „Współczesnej Rodzinie” gdzie ojciec dwóch córek orientuje się, że jego żona i obie córki mają okres w tym samym momencie co określa jako „czarcie zrządzenie” . W filmach i serialach pojawia się też niekiedy wątek męskiego współodczuwania z kobietami. Bohaterowie serialu „IT Crowd” dostają objawów PMS wtedy kiedy ich szefowa, podobnie w „Sex Story” nawet przyjaciel gej czuje się inaczej w dniach kiedy współlokatorki mają okres. Najbardziej wyraźną sceną współodczuwania jest „Sense8” gdzie dzięki niezwykłej więzi łączącej bohaterów – mężczyzna odczuwa ból swojej mentalnej koleżanki. Dla niego jest to ból nieznośny dla niej – normalny.

 

 

No właśnie jednym z elementów który niemal zawsze pojawia się w odniesieniu do okresu jest „PMS”. W jednym odcinku „New Girl” Jess wyznaje, że ma ochotę jednocześnie kogoś zamordować i zjeść miękkiego precla. Plus minus tak PMS widzi popkultura z naciskiem na „zamordować”. W serialu „Wszyscy kochają Reymonda” bohater nagrywa swoją żonę robiącą mu wyrzuty w czasie PMS by pokazać jej jak fatalnie się do niego odnosi. Odcinek poświęcony PMS znajdziemy też w „Roseanne” co jednak ciekawe – bohaterka zachowuje się w ten „nieznośny” sposób tylko w jednym odcinku – tak jakby przez te kilkanaście lat PMS pojawił się u niej tylko raz. W „IT Crowd” Jen w czasie PMS kiedy się wścieka zaczyna mówić demonicznym głosem. Wizja, że kobieta w czasie PMS jest nieobliczalna doprowadziła także do tego, że w jednym odcinku „Prawa i Porządku” PMS pojawia się jako potencjalne albi dla morderczyni.

 

Kiedy mówimy o mężczyznach w kontekście okresu to nie trzeba się domyślać, że są oni zwykle – albo o czym już pisałam – zupełnie pozbawieni wiedzy i refleksji nad tym co się dzieje, albo przerażeni, albo – wyczuleni. Nie w jednym, nie w dwóch, ale w kilku serialach pojawia się wątek mężczyzn śledzących cykle swoich przyjaciółek czy współlokatorek. Mimo, że w „Przyjaciołach” bohaterki właściwie nigdy nie wiedzą o okresie, to Chandler wie kiedy wypada ich menstruacja (oblicza to w czasie quizu kto zna lepiej osoby z którymi mieszka), wątek pojawia się w „Community”, „Teorii Wielkiego Podrywu” czy w „Housie”. Podtekst jest zawsze podobny – mężczyzna musi wiedzieć, kiedy kobieta będzie bardziej emocjonalna, mniej wyrozumiała i potencjalnie nieobliczalna. Zresztą mężczyźni poznają, że kobieta ma okres albo zaraz będzie go miała głównie po zmianach nastroju, ewentualnie zmianach w diecie (wszystkie kobiety w czasie okresu chcą jeść to samo – WIADOMO).

 

 

Męski lęk przed okresem bywa rozgrywany komediowo. W „Amazing Spider-Man” Gwen ukrywająca w swoim pokoju rannego Petera Parkera, spławia swojego ojca mówiąc o tym jak bardzo dokuczają jej skurcze – wiadomo, że ojciec po czymś takim zwieje jak najdalej. W cudownym „Broad City” założenie ubrudzonych krwią spodni sprawia, że bohaterka nie zostaje przeszukana na lotnisku (a ma marihuanę).  W filmie „20th Centrury woman” jedna z bohaterek próbuje w czasie kolacji zmusić siedzących przy stole mężczyzn by powiedzieli na głos słowo „menstruacja” – boże jak się chłopaki męczą.

 

Niekiedy okres jest dla mężczyzn tak nieistniejącym elementem, że pojawia się jako… plot twist. W jednym z odcinków „CSI: Miami” ten niesamowity zespół niesłychanie zdolnych ludzi dopiero po czasie orientuje się, że krew na prześcieradle zaginionej dziewczyny to po prostu krew menstruacyjna. Nigdy wcześniej by im to do łowy nie przyszło. Podobny wątek jest w jednym z odcinków „Prawa i Porządku”. W jednym z odcinków „Orange is the new black” bohaterka może udać, że jest ranna korzystając z krwi menstruacyjnej, bo oczywiście nikomu nie przyjdzie inne rozwiązanie do głowy.

 

 

 

Okres jest całkiem często w komediach bardziej „po bandzie” najbardziej poniżającą czy obrzydliwą rzeczą jaką można sobie wyobrazić. W koszmarnym filmie „43” segment, w którym dziewczyna dostaje pierwszego okresu w domu swojego chłopaka pięknie pokazuje jak obrzydliwe i przerażające jest kobiece krwawienie zwłaszcza dla młodych mężczyzn. W filmie „Superbad” pojawia się rzecz niewyobrażalna – przypadkowa dziewczyna brudzi swoją krwią spodnie chłopaka – coś tak poniżającego, nie tylko dla dziewczyny (która jest tu niczego nie świadoma) ale także dla samego chłopaka. Zresztą filmy, które z natury chcą pokazywać mniej smaczny humor często sięgają po spotkanie facetów z okresem. Jasne jest bowiem dla twórców, że to sytuacja paskudna. No i, że bohaterowie nic o niej nie wiedzą (dobrze pokazane w filmie „Grzeczni chłopcy” gdzie dzieciaki znajdują tampon i nie mają pojęcia do czego tak naprawdę służy). Zresztą czym najlepiej odstraszyć faceta? Tamponem – zwłaszcza jeśli np. musimy wykorzystać go do zatrzymania krwawienia z nosa (w jednym z odcinków „Seksu w Wielkim Mieście” bohater przeżywa katusze, gdy nowy chłopak Mirandy tamuje jego krwawienie z nosa tamponem. Tampon w nosie oznacza niemal utratę męskości)

 

O ty że okres jest dla mężczyzn nieatrakcyjny i przerażający wiedzą same filmowe bohaterki. W filmie „Wykolejona” pojawia się cała refleksja czy można w mieszkaniu mężczyzny, z którym się spędziło noc zostawić zakrwawiony tampon w śmieciach. Bo przecież jak to zobaczy to tak bardzo przerazi, że nie będzie chciał mieć z nami nic więcej do czynienia. Wątek obrzydliwych, brudnych tamponów pojawia się w „Sąsiadach 2” gdzie dziewczyny wiedzą, że podrzucając je do domu chłopaków uczynią go obrzydliwym i nieczystym. Nawet pewna siebie „Fleabag” gdy widzi w sklepie faceta to zamiast sięgnąć po większe tampony sięga po mniejsze. Dlaczego? Bo przecież kupowanie dużych tamponów niesie za sobą niesamowicie nieprzychylne implikacje. Zresztą w ogóle jest w popkulturze (zwłaszcza w głupawych komediach, ale pojawia się np. w „Wrednych dziewczynach”) ten wątek związany z kupowaniem dużych podpasek i tamponów jako czegoś odrzucającego. Po pierwsze – nikt nie chce przyznać, że istnieją duże krwawienia a po drugie – to sugeruje, że ma się za dużą waginę. Tak witamy w kulturze, w której istnieje taka wizja.

 

 

 

Oczywiście z okresem jest tak, że jak jest to wszystko ok ale jak go nie ma… boże drogi jest jeszcze gorzej. W „Seksie w Wielkim Mieście” Samantha z trudem znosi fakt, że jej okres się spóźnia, bo wyobraża sobie, że oznacza to menopauzę. Z radością wita jego powrót co oznacza, że wciąż jest pełnoprawną kobietą. Oczekiwanie na menopauzę właściwie się w filmach czy serialach nie zdarza – jednym z niewielu przypadków pozytywnego odniesienia się do menopauzy jest monolog Kristin Scott Thomas z „Fleabag” gdzie grana przez nią bohaterka mówi, że to jest cudowny moment (to w ogóle diabelnie dobry monolog jest). Najczęściej jednak, jeśli bohaterka nie może się doliczyć i doczekać swojego okresu (och ta cudowna scena nerwowego przeglądania kalendarza – ja pamiętam taką z „Bridget’s Jones Baby”) oznacza, że jest w ciąży.  Zresztą ten wątek – że dziewczynie spóźnia się okres i boi się ona, że jest w ciąży pojawia się w filmach bardzo wcześnie -znajdziemy go już w „Grease” (mimo, że film niby dzieje się w bardziej niewinnych czasach). Ewentualnie podejrzewa to jako pierwsze. Rzadko kiedy okazuje się, że jest inny powód (choć to się zdarza jak np. w „Jak poznałem waszą matkę” kiedy właśnie w takich okolicznościach Robyn dowiaduje się, że nie może mieć dzieci). O tym jak okres połączony jest z rozrodczością przypomina też „Opowieść podręcznej” gdzie śledzenie okresu powiązane jest z oczekiwaniem na ciążę bohaterki.

 

Przedstawienie okresu w popkulturze zmienia się drastycznie, kiedy za kamerą stają kobiety. Nagle okres staje się zjawiskiem dużo bardziej zróżnicowanym, mniej skonwencjonalizowanym, podejmowanym w komediowym kontekście, ale bez obrzydzenia. W „Portrecie kobiety w ogniu” okres bohaterki i związany z nim ból nie jest niczym dziwnym ani przerażającym. Kobiety rozmawiają i w czasie rozmowy orientują się, że jedna ze służących jest w ciąży. W serialu „Crazy Ex-Girlfriend” czy „It May Destroy You” pojawia się z kolei wątek uprawiania seksu w czasie okresu – pokazany albo w komediowy albo naturalistyczny sposób – ale bez kładzenia nacisku na tabu. W „Broad City” jest cudowny przekomiczny wątek poszukiwania jakiegokolwiek tamponu na pokładzie samolotu. W „Orange is The New Black” brak dostępu do środków higienicznych wśród więźniarek jest istotnym wątkiem narracji. Nie było wcześniej takich perspektyw w kinie. W filmie „The Runaways” gdy dziewczyna orientuje się, że dostała okresu, robi sobie tymczasową podpaskę z papieru toaletowego co jest tak dobrze rozpoznawalnym doświadczeniem.  To akurat jeden z tych wątków który dobrze pokazuje, że sposób opowiadania o pewnych elementach rzeczywistości potrafi się zmienić w zależności od tego kto opowiada daną historię.

 

 

Oczywiście na koniec trzeba przypomnieć, że menstruacja często jest elementem strasznym – wspominana „Carrie” wiążąca pierwszy okres z pojawieniem się telekinezy czy sceny z „Egzorcysty” – to wszystko przypomina o dość dobrze znanym wątku łączącym okres z nieczystością. Okres to coś co zamienia kobietę w potwora niemal dosłownie. Moment, kiedy nie można jej traktować jako pełnoprawnego człowieka. To, że obecnie w zachodniej popkulturze jest tego mniej nie znaczy, że wciąż nie jest to element obecny i znaczący na świecie. Wciąż w wielu krajach dziewczynki w czasie okresu nie chodzą do szkoły (jest to jeden z głównych powodów absencji – niekiedy dochodzi nawet do 20% nieobecności w czasie roku szkolnego). Kulturowe przetworzenie tego tropu może być zabawne czy straszne, ale oddaje pewien element kultury, obecny w naszym świecie. O problemie wykluczenia menstruujących dziewcząt – wynikającego zarówno z norm kulturowych jak i ubóstwa menstruacyjnego ładnie opowiadał nagrodzony Oscarem dokument „Okresowa rewolucja”.

 

Oczywiście nie da się zmieścić we wpisie wszystkich aspektów obecności menstruacji na ekranie. Warto zwrócić uwagę, że tematem właściwie nie podejmowanym jest fakt, że menstruacja nie dotyczy tylko kobiet, ale w ogóle każdej osoby z macicą. Mogę się mylić (przy wąskiej reprezentacji łatwo przegapić jakiś przykład) ale nie pamiętam by ten wątek pojawił się w jakimkolwiek szerzej dostępnym (nie dokumentalnym) filmie czy serialu. Jeśli tak – byłoby fajnie gdybyście o tym napisali pod spodem w komentarzach. Nie mniej – w szeroko dostępnej kulturze popularnej nacisk na to, że okres jest doświadczeniem kobiecym – zupełnie obcym i dziwnym dla mężczyzn (zgodnie z cytatem z „South Park” – „I don’t trust something that bleeds for 5 days and doesn’t die”). Ten podział jest dość istotny i popkultura jest obecnie na poziomie normalizowania faktu, że kobiety mają okres – może kiedyś dojdziemy do momentu, kiedy przeskoczymy na „ludzie z macicą mają okres”.

 

 

 

Osobiście najbardziej brakuje mi w serialach czy w filmach pojawiania się okresu w sposób zupełnie drugoplanowy. Żeby jeśli mamy serial, który trwa kilkanaście sezonów to porzucić „specjalny odcinek o okresie” na rzecz tego, że bohaterka rzuci w jakimś odcinku „Daj mi usiąść macica próbuje mnie zabić”. Albo gdyby w jakimś filmie ktoś czasem rozejrzał się za łazienką, a romantyczne wieczory czasem nie wychodziły, bo ktoś ma ochotę owinąć się kocem. Ostatnio widziałam taką doskonałą scenę w filmie „Proxima” gdzie bohaterka, która ma polecić w kosmos podejmuje decyzję czy będzie chciała zatrzymać okres środkami hormonalnymi czy jednak zapakować jej na drogę tampony. Nic wielkiego, ale to dokładnie taka reprezentacja jakiej ja bym chciała. Bo to dokładnie tak jest – lecisz w kosmos i masz okres i fajnie by jedno i drugie było ale obie te rzeczy nie są równie ważne.

 

 

Przyznam wam szczerze – aż nie mogę uwierzyć, że dopiero teraz piszę ten wpis. Toż to taki rozkoszny temat. Może mimo, wychowania się w bardzo otwartej i mało nastawionej na tabu rodzinie (serio ludzie jednym z najlepszych sposobów by wyrzucić tabu przez okno jest trzymanie podpasek i tamponów na pralce. Z nudów cała rodzina przeczyta instrukcję ich użycia kilka razy) to jednak jest w człowieku jakiś element oporu. Być może właśnie otwartość popkultury ostatnich lat mnie otworzyła, by głośniej przyznawać, że raz na miesiąc moja macica (a zwłaszcza mój prawy jajnik) mści się na mnie w sposób wyjątkowo wyrafinowany. Kiedyś bym się może wstydziła tego napisać, ale teraz myślę – ktokolwiek miał w życiu choć jeden okres wie, że nikt tego sobie nie funduje dla rozrywki więc czego się wstydzić. Co najwyżej można się domagać miękkiego precelka i pomysłu na morderstwo. Bo to dokładnie oddaje mój obecny stan.

 

Partnerem tekstu jest marka Vuokkoset, producent kompostowalnych podpasek i wkładek 100% Bio , które od października możecie kupić w sklepach Rossmann w całej Polsce. Korzystałam z nich już kilka razy i mogę potwierdzić, że jeśli jesteście osobą, która korzysta z podpasek (niektórzy chcą a niektórzy muszą) to jest to produkt , który pozwala podjąć lepszą konsumencką decyzję.

 

Ps: Robiąc research do tego wpisu myślałam, że zamorduję anglików. Co za koszmarny pomysł nazywania filmów kostiumowych „peirod movies”. Chyba naprawdę chcą mi utrudnić życie.

0 komentarz
9

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online