Macie dość oglądania przed świętami w kółko To właśnie miłość, znacie na pamięć Holiday i nie jesteście do końca przekonani czy Listy do M nadają się na wasz ukochany film świąteczny. Nie przejmujcie się mogliście trafić gorzej. Jeśli chodzi o produkcje świąteczne dno nabiera nowego znaczenia. Aby to udowodnić zwierz poświęcił się i specjalnie dla was zapoznał się (eksperyment na żywym zwierzu) z fabułą kilku świątecznych filmów, które raz na zawsze przekonają was że święta powinny być po prostu zakazane.
Holiday engagement – nie ma to jak historia o dobrej rodzinie. Oto nasza bohaterka wygrywa w konkursie radiowym bilety na egzotyczną wycieczkę, ale jednocześnie okazuje się, że nie będzie mogła do domu przywieść narzeczonego. Zamiast powiedzieć matce i ojcu że narzeczonego niet i żeby dali jej spokój postanawia wykorzystać wygraną wycieczkę – oferuje ją jako zapłatę dla aktora który przez święta będzie grał jej narzeczonego. Wieli plot twist polega na tym, że prawdziwy narzeczony – jak zwykle w takich historiach niesłychanie zamożny i robiący karierę okaże się jednak „tym złym” a serce naszej bohaterki podbije uroczy aktor bez stałego zatrudnienia który tych biletów na wycieczkę potrzebował tylko po to by zdobyć serce swojej byłej dziewczyny? Brzmi głupio dodatkowo w filmie będziemy mieli uroczą sytuację rodzinną w której jedna z sióstr naszej bohaterki będzie od lat zaręczona z mało lotnym pedologiem (rozumiecie lekarze od stóp są tacy zabawni) tylko dlatego, że boi się przyznać matce iż w istocie kocha przyjaciela z dzieciństwa który pracuje w lokalnym meksykańskim barze. Jednak nie jest to zła rodzina, bo bohaterka śpiewa śliczne kolędy a matka w dniu poprzedzającym święta dekoruje w nocy dom, udając elfy świętego Mikołaja. Z takiej fabuły mógł wyjść albo depresyjny dramat Bergmana albo telewizyjny film świąteczny.
Film o właściwie dysfunkcyjnej rodzinie. Ale spokojnie wszystko się dobrze kończy – bohaterka zgodnie z ambicjami matki staje przed ołtarzem. Bo o to chodzi?
A christmas kiss – czego tu nie mamy… serio zwierz jest pod wrażeniem poziomu dramatu. Oto młoda i piekielnie zdolna autorka dekoracji teatralnych porzuca pracę w teatrze na rzecz kariery w wystroju wnętrz. Staje się tym samym niemalże służącą złej i podłej dekoratorki wnętrz, która obiecuje że jeszcze tylko trochę czasu a nasza bohaterka będzie mogła pracować samodzielnie. Aby złagodzić nieco ból związany z pracą bohaterka pozwala sobie zrobić cud makijaż, wsiada do windy i tam (gdy wydaje się, że winda spadnie) całuje przystojnego biznesmena. Oboje się rozchodzą by spotkać się następnego dnia kiedy… okazuje się, że biznesmen jest chłopakiem podłej szefowej. Przy czym mamy do czynienia z intrygą naprawdę na wysokim poziomie bo biznesmen nie poznał naszej bohaterki bo ta co prawda nie zmieniła rękawiczek ale za to… tak moi drodzy zmyła makijaż i nałożyła okulary. Co dalej? Klasyka. Zła szefowa przywłaszcza sobie projekt naszej bohaterki (sama chciała udekorować mieszkanie swojego chłopaka w sposób nowoczesny podczas kiedy nasza bohaterka wyczuła, że on chce tradycyjne święta), ta zaś dobrem, pokorą i urokiem zdobyła serce ukochanego swojej szefowej. Przy czym nie padnie na jej moralność nawet cień podejrzeń ponieważ szefowa nigdy swojego chłopaka nie kochała i wybrała go ze względu na pozycję i pieniądze. Na końcu znów mamy pocałunek i decyzję dziewczyny o powrocie do pracy e teatrze. Wzruszający bonus? Rad wszystkim udziela teatralny cieć który jak wiadomo zna wszystkich i wie jak wygląda prawdziwa miłość i na czym polega magia świąt. A teraz coś co zwali was z krzeseł. Wiecie że jest A christmas kiss II – z innymi bohaterami ale fabuły można się domyślić…
Film z cyklu „Facet nie poznał dziewczyny bo ta zmieniła makijaż”
12 dates of christmas – pamiętacie dzień świstaka – tą uroczą i pod pewnymi względami wybitną komedię ? Otóż dlaczego nie zrobić jej romantyczno, świąteczno, kiczowatej odmiany? Bohaterka musi dwanaście razy przeżyć wigilię świąt by zakochać się w idealnym i doskonałym projektancie parków. Widzowie muszą razem z nią przeżyć te dwanaście randek – przy czym scenarzyści zadbali o to by scenariusz był oszczędny więc dwanaście razy pojawia się kilka tych samych scen – to genialne – film pełnometrażowy w cenie scenariusza za krótki metraż. Oczywiście moi drodzy zgadliście, że te dwanaście powtórzeń jest koniecznych żeby bohaterka co zrobiła? Tak widzę podniesioną rękę z tył klasy – zrozumiała magię świąt. Magię świąt zrozumie też każdy widz który zada sobie pytanie jak to właściwie się stało, że przetrwał do końca produkcji. Fakt, że zwierz dotrwał, można zaś poczytywać już za prawdziwy świąteczny cud.
Pamiętajcie właściwy facet to ten który ma choinkę w tle. Ogólnie im więcej choinek tym lepiej. I światełek. I swetrów
Christmas cupid – jeśli w filmie ktoś w okolicy świąt oświadcza że oczekuje od pracowników pracy po godzinach – wtedy możecie mieć całkowitą pewność, że jest pracoholikiem który nie rozumie magii i znaczenia świąt, zaś fabuła jest w mniejszym lub większym stopniu mordem dokonanym na Opowieści wigilijnej Dickensa. Tu naszą bohaterkę nawiedzają duchy zesłane przez… zmarłą w czasie imprezy promocyjnej młodą aktorkę (jakie śmieszne zadławiła się oliwką). Nasza bohaterka będzie musiała zrozumieć, że jest samolubna bo wybiera mężczyzn po to by pomogli jej w karierze zamiast powrócić do swojego ukochanego z liceum który teraz jest lekarzem (jak inaczej zmieścić w filmie uroczą scenę w szpitalu z chorym dzieckiem?). Potem musi zrozumieć, że może i matka nie była idealna ale powinna z nią spędzić święta (inaczej w przyszłości matka będzie kochała bardziej swoje psy niż ją. Prawda jest taka że matka zwierza już kocha swojego mopsa bardziej niż zwierza i nie ma powodów do paniki). Na koniec musi jeszcze koniecznie zapamiętać by dać jeszcze pracownikom wolne w święta (mimo planowanej premiery filmowej) i dołączyć do paczek dla gości zaproszenia do bankrutującej restauracji znajomych. Dopiero dzięki temu nasza bohaterka nauczy się jednej ważnej nauki – nie ambicja i koncentracja na celu zapewni ci awans, ale zrozumienie, że trzeba się skoncentrować na innych i rzucić syna szefa firmy w odpowiednim momencie. Niech to będzie nauczka także dla was.
Ale jak to dziewczyna nie jest ze swoim chłopakiem z liceum? Przecież każdy chłopak poznany w liceum to ten idealny.
Christmas Crush – dwa w jednym – film świąteczny i film z gatunku High School Reunion. Nasza bohaterka która miała wielkie plany na przyszłość jak na razie jest tylko jedną z krawcowych robiących drobne poprawki przy pokazach mody popularnego projektanta, wraca do domu na święta a tam możliwość wybrania się na szkolną zabawę. A na szkolnej zabawie będzie były chłopak i najlepszy przyjaciel z czasów młodości, który się w naszej bohaterce skrycie (mało w sumie skrycie) podkochiwał. I tak będzie okazja by skłamać koleżankom, że się odniosło sukces, przekonać się że kumpel z lat młodości wyrósł na ciekawego faceta a były chłopak to jak można się domyślać straszny buc. I teraz wszystko już szybciutko się ułoży, jeszcze tylko nasza bohaterka aż trzy razy wejdzie na scenę by zaprezentować swoje umiejętności i przeprosić wszystkich za swoje kłamstwa a także obiecać że będzie w przyszłości bardziej dążyć do sukcesu. W tle mnóstwo prześmiesznych wątków i zaskakujące zakończenie gdzie nasza bohaterka i jej przyjaciel z dzieciństwa całują się na dachu. Chyba tylko nie pada śnieg. Chyba…
Film dwa w jednym – to jednocześnie niemrawy film świąteczny i naprawdę złe reunion movie.
Christmas Lodge – w tym filmie brakuje tylko kulejącego psa. A może gdzieś tam jest… w każdym razie nasza bohaterka w czasie wycieczki ze swoim narzeczonym (który jak możecie się domyślać nie podziela jej stylu życia) odnajduje chatę do którego jeździła z rodziną w dzieciństwie. Jeździła ale już nie jeździ a chata popada w ruinę, zajmuje się nim … młody wdowiec (ma córkę, niemal wszyscy wdowcy mają córki) którego nasza bohaterka zna z dzieciństwa (i nie widziała od czasów dzieciństwa). A ponieważ dziadek bohaterki który zwykł właśnie w tym miejscu organizować całej rodzinie święta przeszedł bardzo ciężką operację serca, to jasne jest, że miejsce wyremontować trzeba. Ci którzy zgadną co się stanie dalej i jak szybko z pola widzenia zniknie nie podzielający stylu życia chłopak a jego miejsce zajmie wdowiec z rozpadającego się domu (który ma córkę) mogą sobie pogratulować, że świąteczna kinematografia nie ma już dla nich żadnych tajemnic. A wam zwierz poleca oglądanie filmów świątecznych przed podjęciem ważnych życiowych decyzji bo jasno z nich wynika że kobiety wciąż zaręczają się ( a właściwie mają się zaręczyć) z zupełnie niewłaściwymi facetami.
A może w tym filmie jednak był kulawy pies…
A Very Merry Mix-Up – pamiętacie jak zwierz opowiadał wam o kobietach które źle wybierają narzeczonych. To urocza historia kobiety która jedzie poznać rodzinę narzeczonego z okazji świąt. Jedzie sama bo on oczywiście pracuje (oni zawsze pracują w czasie świąt), na lotnisku gubią jej bagaż ale – o radości, okazuje się, że na lotnisku bagaż zgubił też brat narzeczonego. Oboje po wypadku trafiają do szpitala (tak po drodze był też wypadek) gdzie zjawia się rodzina narzeczonego. Oczywiście wszystko dąży do pięknej sytuacji gdzie bohaterka zakochuje się w rodzinie narzeczonego a także… tak dobrze zgadliście w jego bracie, który jest równym pluszowym romantykiem co ona. I właśnie wtedy następuje ten niesamowity plot twist (totalnie się tego nie spodziewacie!) – okazuje się, że bohaterka spędzała święta ze złą rodziną (śmiechom nie było końca). Właściwa rodzina rzecz jasna nie promieniuje świątecznym ciepłem, nie tula się i nie gra w rozkoszne gry przy świątecznym stole. Za to narzeczony okazał się nieczułym paskudą bo postanowił sprzedać biznes naszej bohaterki. Ale nie łkajcie wszystko dobrze się skończy bo przecież w pobliskim parku czeka już ów niedoszły brat niedoszłego narzeczonego z którym można spędzić resztę życia. Kolędy, napisy, mózg.
Dobro i ciepło rodziny poznajemy po ilości ozdób świątecznych w pomieszczeniach
Dobra tyle na dziś. Zwierz chciał obejrzeć dziesięć filmów ale te ostatnie komórki w jego mózgu założyły komitet protestacyjny i oświadczyły, że podadzą zwierza do Trybunału Praw Człowieka za stosowanie wymyślnych tortur. Jednocześnie zwierz musi powiedzieć, że te filmy są ta rozkosznie złe i bezmyślne, że są trochę jak jedzenie chipsów – wiesz że to dla ciebie złe i nie ma w tym nic odżywczego ale kto się powstrzyma. Zwierz ma nadzieję, że uda mu się jakoś wypracować dobrą metodę omijania takich świątecznych produkcji, ale obawia się, że może mieć nieco za słabą wolę. Choć ma taką wizję, że w przyszłym roku zobaczy ile się da fatalnych wersji Opowieści Wigilijnej. A potem to już będzie was nawiedzał jako duch minionych świąt
Ps2: Trzeba dla porządku dodać że zwierz analizuje programy telewizyjne i one z zasady mają być takie głupie i schematyczne. Ale nadal ich streszczanie jest cudowną rozrywką. Tak więc, żeby było jasne jakość filmów zwierza nie dziwi, ale nie przeszkadza napawać się ich niskim poziomem.