Home Ogólnie Trzeba mieć odwagę być słabym czyli “Would Michael Fassbender do it”?

Trzeba mieć odwagę być słabym czyli “Would Michael Fassbender do it”?

autor Zwierz

Hej

W jed­nym z wywiadów towarzyszą­cym sesji zdję­ciowej Daniel Rad­cliffe opowia­da o tym jak pode­j­mu­je decyz­je, na co się zgodz­ić w filmie. Robi test Fass­ben­dera. Jeśli pro­du­cent czy reżyser chcą go poprosić o coś bard­zo wyma­ga­jącego, prowoku­jącego czy potenc­jal­nie skan­dal­icznego, młody aktor zada­je sobie jed­no pytanie. Czy na pro­ponowany sce­nar­iusz zgodz­ił­by się Michel Fass­ben­der. Rad­cliffe opowia­da o teś­cie dość nat­u­ral­nie, a prowadzą­cy wywiad dzi­en­nikarz potaku­je. Bo rzeczy­wiś­cie wyda­je się, że to doskon­ały sposób by sprawdz­ić gdzie we współczes­nym kinie leżą granice to zadać sobie pytanie —  “Would Michael Fass­ben­der do it”.  I choć Fass­ben­der nie jest ani pier­wszym aktorem, który drasty­cznie schudł do roli (żeby przy­wołać tu cho­ci­aż­by Chris­tiana Bale w Mechaniku) i nie jest pier­wszym, który przechadzał się po ekranie zupełnie nago, ani też jedynym, który grał bohaterów mało sym­pa­ty­cznych, to wyda­je się, że współczesne kino nie wie za bard­zo, co zro­bić z aktorem, który po pros­tu postanow­ił się nie prze­j­mować. I co więcej pokazu­je przy okazji, że o pewnych sprawach wciąż mówić nie umiemy. A przy okazji spraw, o których mówić nie umiemy.

 

Zwierz nie mógł się pow­strzy­mać ale to taki ide­al­ny gif na początek wpisu. Niezori­en­towanym, zwierz dopowia­da że to lek­ka fanows­ka manip­u­lac­ja sce­ny z Bękartów Wojny, zaś porów­nanie Fass­ben­dera z rekinem bierze się z tego jak niebez­piecznie wyglą­da aktor kiedy się uśmiecha (gif stąd)

Zwierz nie będzie przed wami udawał, że od razu poz­nał się na tal­en­cie Fass­ben­dera. Zupełnie prze­gapił go w gąszczu umięśnionych Spar­tan, w 300 (co ciekawe odkrył go w tym filmie zwierz zupełnie przy­pad­kiem, jak­iś czas później), zaś pier­wszy raz dostrzegł go w Bękar­tach Wojny. Jego jedy­na reakc­ja była “Och, jaki ład­ny ten Anglik”.  Jak widzi­cie reflek­s­ja zwierza nie była szczegól­nie pogłębiona. I praw­da jest taka, że zwierz pewnie nigdy nie zadał­by sobie pyta­nia o pełnię aktors­kich możli­woś­ci Fass­ben­dera gdy­by nie X‑men First Class. Zwierz przyjął i pokochał jego Mag­ne­to od pier­wszej sce­ny, (co nie jest takie proste biorąc pod uwagę jego niewielkie zas­trzeże­nia przed rozpoczę­ciem sean­su). Choć cały czas zas­tanaw­iał się skąd kojarzy tego przys­to­jnego fac­eta (jak widzi­cie nadal nie jest to reflek­s­ja pogłębiona). Jed­nak tu na całe szczęś­cie zadzi­ałał nat­u­ral­ny odruch zwierza. Sko­ro aktor jest ciekawy i dobrze gra to trze­ba, obe­jrzeć wszys­tkie pozostałe pro­dukc­je, w których się pojaw­ił. Widzi­cie ilekroć zwierz namaw­ia was do oglą­da­nia innych filmów, aktorów, którzy przykuli waszą uwagę pod­kreśla, że nie chodzi tylko o to by napawać się obec­noś­cią ład­nego fac­eta na ekranie (czy sym­pa­ty­cznej aktor­ki). Po to moż­na sobie oglą­dać w kółko ten sam film czy nawet gif. Zanurze­nie się w fil­mo­grafie aktor­ki czy akto­ra, który nas zain­tere­sował praw­ie zawsze przynosi ciekawe odkrycia. Cza­sem zupełnie inne niż się spodziewamy cza­sem niema­jące nic wspól­nego z powoda­mi, dla których rozpoczęliśmy poszuki­wa­nia. W przy­pad­ku Fass­ben­dera zwierz pod­szedł do kine­matografii akto­ra filmów pop­u­larnych a wyszedł zaskoc­zony tym jak przenika­ją się dziś światy kina nieza­leżnego i wysokobudżetowego.

Rzad­ko zdarza się by jed­na rola tak jas­no przedzielała kari­erę akto­ra. Po 2008 Fass­ben­dera wszędzie było pełno, wcześniej jest to aktor właś­ci­wie nieznany.

Niewąt­pli­wie kari­era Fass­ben­dera nie skal­da się z samych wybit­nych ról i filmów. Zwierz nie będzie was zachę­cał do wielokrot­nych sean­sów fil­mu Angel, Cen­tu­ri­ona (zwierz powie szcz­erze, że obec­ność Fass­ben­dera jest jedynym powo­dem by to oglą­dać) czy kosz­marku, jakim jest Jon­ah Hex (serio to jest trudne do uwierzenia jak bard­zo ten film nie wyszedł). To pro­dukc­je nieu­dane, gdzie jakoś nie widać by reżyser i aktor mieli szczegól­ny pomysł na rolę, – choć trze­ba przyz­nać, że Cen­tu­ri­on zawsze pozostanie w głowie zwierza filmem dzi­wnym – głównie, dlat­ego, że Fass­ben­der gra tam postać właś­ci­wie sym­pa­ty­czną, co mu się praw­ie nigdy nie zdarza. Ale pomiędzy nieu­dany­mi pro­dukc­ja­mi zdarzyło się Fass­ben­derowi coś co aktorom nie zdarza się częs­to. Do 2008 roku słyszeli o nim tylko ci, którzy bard­zo uważnie oglą­dali Kom­panię Braci albo zas­tanaw­iali się, kim jest ten prze­cu­d­own­ie psy­chopaty­czny zły w jed­nej z mniej udanych adap­tacji Sher­loc­ka Holme­sa (zwierz oglą­dał ten film wiele lat później o był lekko zaskoc­zony obec­noś­cią Fass­ben­dera w filmie). Po 2008 roku grał u Taran­ti­no, Cro­nen­ber­ga, Soder­bergha czy Rid­leya Scot­ta. A wszys­tko za sprawą Gło­du Ste­va McQueena. Jak zwierz pisał Fass­ben­der nie był pier­wszym, który schudł do roli, jak samy wiemy nie był tez ostat­nim, ani nawet najbardziej radyk­lanie pod­chodzą­cym do diety aktorem. Ale wyda­je się, że w tym niesamow­itym reży­ser­skim debi­u­cie (zwierz nadal nie może uwierzyć, że McQueen nakrę­cił tylko trzy pełnome­trażowe pro­dukc­je) chud­nię­cie po raz pier­wszy od lat nie było tylko ozdob­nikiem czy aktorskim popisem. Film McQueena, który jak właś­ci­wie wszys­tkie jego pro­dukc­je jest bolesny, niepoko­ją­cy i nieda­ją­cy spoko­ju, nie zad­owalał się tylko pokazaniem wyniszc­zonego ciała akto­ra. Pro­dukc­ja zaw­ier­a­ją­ca 17 min­u­tową scenę krę­coną w jed­nym uję­ciu, pode­j­mu­ją­ca prob­lem poli­ty­czny tak, że wyszedł film daleko poza granice poli­ty­ki wykracza­ją­cy, okaza­ła się jed­nym z lep­szych filmów, jaki moż­na było oglą­dać ostat­ni­mi laty. Jed­nocześnie zaś poz­woliła Fass­ben­derowi na rozpoczę­cie dość jed­nak dzi­wnej kariery.

Doskon­ałe odw­zorowanie reakcji zwierza na Fass­ben­dera w roli młodego Mag­ne­to (gif stąd) 

Zwierz pisze dzi­wnej, bo jed­nak wciąż widać w aktorze straszne rozd­wo­je­nie. Nie chodzi tylko o to, że niemal zaraz po Głodzie, wid­ow­n­ia mogła go oglą­dać w znakomi­tym Fish Tank, gdzie zagrał chy­ba jed­ną ze swoich najlep­szych ról (serio to film, w którym nic się nie dzieje, który oglą­da się jak thriller i do samego koń­ca nie ma się jed­noz­nacznego zda­nia o bohaterze, którego powin­no się jed­noz­nacznie oce­ni­ać od początku). Chodzi o fakt, że mimo ros­nącej pop­u­larnoś­ci i udziale, w co raz szerzej reklam­owanych i bardziej pop­u­larnych pro­jek­tach Fass­ben­der wciąż jed­nak wraca do kina nieza­leżnego. Oczy­wiś­cie sporo ma to wspól­nego z jego współpracą z McQueen­em, która jak na razie ukła­da się wręcz podręcznikowo. Raz na jak­iś czas zdarza się, że aktor i reżyser dobiorą się ide­al­nie, pod wzglę­dem wrażli­woś­ci, rozu­mienia sztu­ki fil­mowej, sposobu kręce­nia i gra­nia. Tak jest w przy­pad­ku tego due­tu – Fass­ben­der, który jest doskon­ały w opowiada­niu połowy his­torii ocza­mi, bardziej w byciu na ekranie niż w gra­niu, jest dla uwiel­bi­a­jącego długie studi­u­jące bohaterów uję­cia McQueena aktorem wymar­zonym. Jeden chce na ekranie trwa­nia, dru­gi wie jak na ekranie trwać. Przy czym na całe szczęś­cie McQueen wciąż staw­ia przed swoi­mi aktora­mi nowe wyzwa­nia i jeszcze duet nie osi­adł w tym spoko­jnym braku lęku i kom­for­cie wspól­nej pra­cy, która zniszczyła nie jeden aktorsko/reżyserski tandem.

Trud­no się dzi­wić, że aktor bez trudu wyz­na­je uczu­cia swo­je­mu ulu­bione­mu reży­serowi, bez tej współpra­cy pewnie nadal jego kari­era stała­by w miejs­cu (gif stąd)

Ale Fass­ben­der decy­du­jąc się na rolę we Wsty­dzie, zro­bił coś, co wielu, nawet flir­tu­ją­cych z kinem nieza­leżnym rozpoz­nawal­nym aktorom raczej by nie przyszło do głowy. I nie chodzi o pokazanie się nago na ekranie, (co prawdę powiedzi­awszy udowod­niło, jacy dziecin­ni wciąż jesteśmy, kiedy chwila nagoś­ci sta­je się jakimś niesamow­itym skan­dalem, – czego zwierz nie może zupełnie zrozu­mieć – zwłaszcza, że to jest aku­rat taka jed­na z mniej skan­dal­icznych scen w filmie), ale o stworze­nie postaci, która właś­ci­wie pozostaw­ia widza z mieszan­iną współczu­cia i obrzy­dzenia. Grany przez niego Bran­don to postać, o której jak pokaza­ły liczne wywiady i komen­tarze, (choć co trze­ba zaz­naczyć – niewychodzące od kry­tyków fil­mowych an nawet od widzów — raczej od skon­fun­dowanych mediów) nie przys­ta­je do świa­ta, gdzie przys­to­jny syp­i­a­ją­cy na pra­wo i lewo bohater jest nieszczęśli­wy. Zwierz dawno nie widzi­ał Hol­ly­wood tak zakłopotanego, tak odwraca­jącego się w kierunku dziecin­nych żartów i obsesyjnie powraca­jącego do tem­atu nagoś­ci. Fass­ben­der był w swo­jej roli niesamow­ity, ale trze­ba powiedzieć, że nie bez powodu nie dostał Oscara.  Jeśli ist­nieje coś, czego Hol­ly­wood nie lubi to gwiazd nieobliczal­nych. Wolą, jeśli ktoś trzy­ma się swo­jego kawał­ka kina, a do kina nieza­leżnego zaglą­da albo wtedy, kiedy już wszyscy uzna­ją jego pozy­cję, albo w takich spoko­jnych amerykańs­kich pro­dukc­jach rodzin­nych, w których obsa­da nie nosi mak­i­jażu. Co ciekawe pytany o Oscarowe pominię­cie Fass­ben­der powiedzi­ał szcz­erze, że trochę mu przykro, choć w sum­ie cieszy się, że może pra­cow­ać.  Akademii chy­ba też było trochę głu­pio, bo w tym roku nomi­nowano go do stat­uet­ki za znakomitego zniewolonego. Nagrody zapewne nie dostanie, (choć prawdę powiedzi­awszy Jared Leto ma ułatwioną sprawę gra­jącego chorego na AIDS transsek­su­al­istę), ale powinien.  Powinien bo jest w jego kari­erze kon­sek­wenc­ja, w gra­niu postaci, które w najm­niejszym stop­niu nie wal­czą o sym­pa­tię wid­owni. A także w kon­sek­went­nym gra­niu ich na tyle dobrze, że na samo wspom­nie­nie jego bohat­era we Wsty­dzie widza prze­chodzi dreszcz. Nie wielu aktorów się decy­du­je na taką kari­erę. Przy czym nie chodzi tu o odwagę gra­nia w fil­mach o niższym budże­cie (zwierz pode­jrze­wa, że Wstyd widzi­ało więcej osób niż ktokol­wiek się spodziewał), raczej brak lęku, że wid­zowi aktor będzie się źle kojarzył.

Wstyd to jed­nak jest film zde­cy­dowanie o czymś więcej niż o sek­sie a ner­wowy chi­chot jaki wywołała nagość akto­ra (zresztą co ciekawe w Głodzie też grał wiele scen nago i jakoś niko­go to nie intere­sowało) pokazu­je, że jed­nak wciąż budzi to w nas jak­iś dyskom­fort. Zwier­zowi zaś najbardziej podo­ba się w filmie to jak bard­zo niepodob­ny jest do siebie aktor. 

Wyda­je się, bowiem, że tym, co najbardziej myli i amerykańskie gremia i część widzów, to złudze­nie, że Fass­ben­der jest aktorem amerykańskim. Nie chodzi o pochodze­nie tylko o przy­należność do pewnej częś­ci Show Biz­ne­su. Tym­cza­sem wyda­je się, że to jest dokład­nie aktor europe­js­ki (nawet nie bry­tyjs­ki), który przechadza się po kinie amerykańskim budząc wśród widzów kon­ster­nac­je. Co to, bowiem za pomysł by bard­zo przys­to­jny aktor u szczy­tu swo­jej kari­ery przyjął rolę w filmie gdzie nie widać jego twarzy? A tak jest właśnie w filmie Frank, który niedłu­go będzie miał pre­mierę.  Zwierz widzi­ał wiele z wywiadów z aktorem (prawdę powiedzi­awszy wcale nie ciekawych, – co doskonale pokazu­je, że ekra­nowa charyz­ma nie zawsze przekła­da się na życie) i jed­nym z trud­nych do zrozu­mienia dla rozmów­ców wątkiem była meto­da gry Fass­ben­dera. Wyda­je się, że wielu rozmów­ców spodziewało się akto­ra metody, człowieka, który nie tyle gra, co jest swo­ją postacią. Ale ze wszys­tkiego, co Fass­ben­der mówi (a także chy­ba z tego, co robi na ekranie) wyni­ka coś wręcz prze­ci­wnego. Żaden z niego aktor metody, jak sam twierdzi, wiele ze sobą na plan przynosi, ale nic z niego nie wynosi. Gra, co jego i wychodzi, na pyta­nia o trud­ność gra­nia swoich niejed­noz­nacznych postaci, odpowia­da, że to prze­cież nie on tylko jego bohaterowie popeł­ni­a­ją wszys­tkie zapisane na taśmie czyny.  Co więcej, jak próbował przekony­wać w wielu wywiadach, wcale na planie swoich porusza­ją­cych filmów nie zachowu­je cały czas roli i pełnej kon­cen­tracji. Trze­ba widzieć twarz dzi­en­nikarzy, którym tłu­maczył, że wbrew temu, co się wyda­je na planie Gło­du było całkiem wesoło, (choć jak zwierz mniema przy kręce­niu fil­mu o takim ciężarze musi być jak­iś wentyl bez­pieczeńst­wa). Zresztą w ogóle oglą­da­jąc z nim wywiady nie ma się wraże­nia, by to był jeden z tych aktorów, którzy potrafią godz­i­na­mi mówić o swoich bohat­er­ach. Na pytanie, dlaczego gara w więk­szość posta­cie, których nie da się jed­noz­nacznie osądz­ić stwierdza, że po pros­tu ludzie są skom­p­likowani i chce by wid­zowie taki­mi widzieli granych przez niego bohaterów. Po czym się uśmiecha i człowieka cia­r­ki prze­chodzą po plecach.

 

  Miło jest śledz­ić kari­erę kogoś nieprzewidy­wal­nego. Fakt, że ten aktor z maską na głowie, to Fass­ben­der czyni śledze­nie jego kari­ery jeszcze ciekawszym.

Zwierz wielokrot­nie pow­tarzał wam, że tym, co najbardziej go pasjonu­je w kul­turze (pop­u­larnej czy wyższej bez różni­cy) jest tal­ent. To, dlat­ego, zwierz przekop­u­je biografie aktorów, oglą­da w bez koń­ca wywiady i cią­gle nadra­bia pro­dukc­je. Tal­ent, co coś, co zwierza abso­lut­nie fas­cynu­je. Podob­nie jak pytanie skąd się w ludzi­ach bierze, czy potrzeb­ne jest wyk­sz­tałce­nie, meto­da, wiedza, czy może bierze się z człowieka. Fass­ben­der właśnie z tego powodu zwierza fas­cynu­je. Bo serio jak już zwierz wspom­ni­ał, kiedy udziela wywiadów, czy mówi o swoich fil­mach – nie ma w nim nic szczegól­nie intere­su­jącego. Kiedy nie trafi się mu dobry reżyser, jest na ekranie jak­by nieco bezrady. Pytany, dlaczego został aktorem nie ma jed­nej z tych gład­kich dobrze wypra­cow­anych odpowiedzi, twierdzi, że to mu pasowało (brz­mi jak jedy­na słusz­na odpowiedź zdaniem zwierza). Ale kiedy reżyser wie, czego od niego chce, to nagle nie moż­na od Fass­ben­dera oczu oder­wać.  Jak w Prom­e­teuszu, gdzie przez kil­ka min­ut jest na ekranie wykonu­jąc proste czyn­noś­ci i widz wcale nie ma ochoty by cokol­wiek innego dzi­ało się w filmie, (co praw­da, dlat­ego, że kiedy w końcu zaczy­na się dzi­ać film jest rozczarowu­ją­co zły), albo jak w recen­zowanym niedawno przez zwierza Zniewolonym gdzie człowiek oglą­da­jąc sce­ny z nim czu­je się nieco jak niewol­nik czeka­ją­cy na wybuch gniewu pana. Nawet nie wyglą­da tak samo w swoich fil­mach. W Fish Tank jest przys­to­j­ni­akiem (właśnie to jest to słowo, którego zwierz chce użyć), we Wsty­dzie jego uro­da nagle zaczy­na odrzu­cać, mimo że to prze­cież ta sama twarz, w Adwoka­cie przechadza się po ekranie jak po wybiegu. Zresztą aku­rat trze­ba mu przyz­nać, że ma ten rodzaj urody, który budzi mieszane uczu­cia. Z jed­nej strony patrzy się na niego niesły­chanie miło, z drugiej jest w nim coś niebez­piecznego. Jak facet, z którym się, co praw­da miło flir­tu­je w barze, ale wiado­mo, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Przy czym to jest ciekawe, bo wyda­je się, że sami reży­serzy chęt­nie gra­ją plas­ty­cznoś­cią i drapieżnoś­cią urody Fass­ben­dera.  Zarówno w Fish Tank, we wsty­dzie jak i w Adwoka­cie wygląd bohat­era, wraże­nie, jakie robi na widzu było nie bez znaczenia.

Jego David w Prom­e­teuszu to chy­ba jedyny powód by film  oglą­dać. Prze­cu­d­owne było jego stwierdze­nie, że rola rob­o­ta jest doskon­ała bo jeśli kry­ty­cy zarzucą ci że jesteś drew­ni­any to zawsze moż­na powiedzieć, że taki był zamysł. (gif stąd)

Przy czym zwierz jest pod wraże­niem doboru ról przez akto­ra. Spośród jego bohaterów właś­ci­wie żad­nego nie da się lubić. Niemal żad­ne­mu nie da się przys­taw­ić jed­noz­nacznej piecząt­ki. Od cza­su gło­du udało mu się stworzyć kilka­naś­cie postaci, z których żad­na po pros­tu sym­pa­ty­cz­na. Nawet w X‑menach jego Mag­ne­to to postać od samego początku dwuz­nacz­na. Jak­by Fass­ben­derowi nie tyle nie zależało­by wid­ow­n­ia lubiła jego bohaterów, ale wręcz prze­ci­wnie, cały czas testował jak bard­zo może­my naszych bohaterów nie lubić. A kiedy w końcu gra w filmie gdzie jego bohater jest przy­na­jm­niej najm­niej wred­ny ze wszys­t­kich przed­staw­ionych, jak w Adwoka­cie, to i tak wciąż jest to jed­nos­t­ka sła­ba, skazana z góry na porażkę.  Zwierza ten dobór ról fas­cynu­je, zwłaszcza, że wyda­je się niesły­chanie kon­sek­went­ny – nawet wtedy, kiedy zde­cy­dował się zagrać w klasyce – jak w (zdaniem zwierza) nie do koń­ca udanej adap­tacji Jane Eyre wybrał sobie bohat­era roman­ty­cznego, który jed­nak budzi w czytel­niku sporo sprzecznych uczuć.  Jeśli już ma się pojaw­ić w roli Szek­spirowskiej to nawet nie dzi­wi, że obsad­zono go, jako Mak­be­ta, – na co zwierz się zresztą z góry cieszy, bo Fass­ben­der wyda­je się być ide­al­nie do roli dobrany ( w prze­ci­wieńst­wie do zapowiadanej Lady Mak­bet). Przy czym jak­by wciąż gra­jąc na nosie tym, którzy chcą mieć zawsze pewność, co aktor dalej zro­bi, wyda­je się być już pewnym, że zagra w ekraniza­cji Assas­s­in’s Creed – jed­nej z pop­u­larniejszych gier kom­put­erowych. Przy czym pytany o jakikol­wiek klucz doboru ról Fass­ben­der stwierdza, że robi to intu­icyjnie. Co nieco niepokoi.

Zwierz nie wie czy Fass­ben­der świadomie dobiera swo­je role tak, że jego bohaterowie, właś­ci­wie niemal wszyscy są prze­grani. Ale to jest zaskaku­ją­co dobry przepis na ciekawą kari­erę (gif stąd)

Aktorzy nie muszą być przys­to­jni. Ne muszą być sym­pa­ty­czni, nie muszą być elok­went­ni. Jak wskazu­je doświad­cze­nie nie muszą być nawet błyskotli­wie inteligent­ni. Wszys­tkie te cechy da się jakoś zamaskować czy zatus­zować. Ale muszą być utal­en­towani. To jed­na z tych rzeczy, których podro­bić się nie da. Jeśli aktor jest utal­en­towany i charyz­maty­czny (a takich jest jeszcze mniej), to wszys­tko, co robi na ekranie jest prawdą. Może być przys­to­jny i może być brzy­d­ki, może być prz­er­aża­ją­cy i może być sła­by, może być kom­plet­nym idiotą i osobą, która zda­je się być najin­teligent­niejsza w całym pomieszcze­niu. Dlat­ego tak strasznie trud­no o dobrych przed­staw­icieli tego fachu. Wszys­tko moż­na podro­bić a tego jed­nego podro­bić się nie da, co więcej nawet nie trze­ba koniecznie poświad­czać dyplo­ma­mi zaw­ies­zony­mi na ścian­ie. Moż­na uciec z cyrkiem, skończyć szkołę aktorską albo porzu­cić kurs na pier­wszym roku. I nadal grać świet­nie. Fass­ben­der ma tal­ent. Nie ma dyplo­mu. I jest w piątce najlepiej płaczą­cych na ekranie aktorów, jakich zwierz kiedykol­wiek widzi­ał. A musi wam po cichu przyz­nać, że zdaniem zwierza, po płaczu akto­ra poznacie.

Ps: Zwierz bez prob­le­mu pisze o fil­mach, i o aktorach w fil­mach. Ale ilekroć przy­chodzi mu pisać o aktorach ma poczu­cie, że robi coś bard­zo głupiego. Zwierz nie wie skąd się to bierze, pewnie z poczu­cia, że czytel­nik może nie zrozu­mieć, że sym­pa­tia dla akto­ra, może wykraczać daleko poza kwest­ię urody. A może z fak­tu, że zawsze wyda­je się, iż wszelkie pochwały są prze­sad­zone. A może to po pros­tu kwes­t­ia tego, że zwierz ma dzi­wne wraże­nie, że to jest ten jeden moment, kiedy nie chci­ał­by by widziano w nim fan­girl.  Bo t nie jest kwes­t­ia bycia fan­girl tego czy innego akto­ra. To kwes­t­ia bycia widzem.

Ps2: Zwierz obiecał w ten week­end konkurs z LEGO ® dla czytel­ników posi­ada­ją­cych potomst­wo, więc zaprasza na swo­jego Face­booka dziś popołudniu.

38 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online