Home Ogólnie uneasy lies the head that watch a Hollow Crown czyli zwierz i trzej królowie

uneasy lies the head that watch a Hollow Crown czyli zwierz i trzej królowie

autor Zwierz

?

Hej

Zwierz musi powiedzieć, że po raz pier­wszy od daw­na czu­je tremę przed napisaniem wpisu. Nie dlat­ego, że ma zami­ar napisać o czymś niezwyk­le ważnym, ale dlat­ego, że men­tal­nie pisze ten wpis już od kilku tygod­ni. I jak w przy­pad­ku każdego tek­stu nad którym pra­cow­ało się dłużej niż dwie godziny pojaw­ia­ją się wąt­pli­woś­ci czy aby na pewno, użyło się wszys­t­kich właś­ci­wych słów, wybrało się odpowied­nie. Może­cie tu zadać pytanie dlaczego zwierz, czekał kil­ka tygod­ni zami­ast napisać wpis wcześniej. Otóż dziś zwierz będzie recen­zował (czy właś­ci­wie dzielił się swoi­mi przeży­ci­a­mi) związany­mi z cyk­lem ekraniza­cji kro­nik Szek­spi­ra nadawanych przez BBC — Ryszard II, dwie częś­ci Hen­ry­ka IV i Hen­ryk V. Zwierz zde­cy­dował się poczekać z recen­zją, ponieważ wybrany przez BBC sposób prezen­tacji ekraniza­cji — zde­cy­dowanie jako ser­i­al a nie zbiór osob­nych sztuk kazał zwier­zowi spo­jrzeć na całość jak właśnie na jeden dłu­gi ser­i­al o ang­iel­skiej monar­chii. Jed­nocześnie zda­jąc sobie sprawę, jak rzad­ko wys­taw­ia się wszys­tko po kolei i jak rzad­ko ktokol­wiek ma możli­wość zaob­ser­wowa­nia jak te sztu­ki sią łączą, lub jak łączą je reży­serzy zwierz postanow­ił nie przepuś­cić okazji by sprawdz­ić jak cykl Hol­low Crown prezen­tu­je się jako całość.

Seria ada­p­at­acji pięknie pokazu­je, że nie ma takiej korony, która by spoko­jnie leżała na królewskiej głowie

Jed­nak na początku mała dygres­ja. Oto, zain­tere­sowanie cyk­lem wyda­je się prze­rosło oczeki­wa­nia twór­ców. Wszys­tko za sprawą Toma Hid­dle­stona, który w fil­mowych Avenger­sach grał Lok­iego (zwierz przy­pom­i­na tym, którzy może zapom­nieli lub nie widzieli co jest mało praw­dopodob­ne) w cyk­lu dostał sporą rolę — najpierw księ­cia Hala potem samego Hen­ry­ka V. Obec­ność pop­u­larnego, przys­to­jnego akto­ra, który właśnie zagrał w najwięk­szym hicie roku spraw­iła, że kole­jne sztu­ki z jego udzi­ałem oglą­dały tłumy młodych dziew­cząt (zwierz zakła­da że było wśród nich także sporo młodzieńców) zamieni­a­jąc porę emisji każdego odcin­ka w czas w którym co najm­niej dwa media społecznoś­ciowe (twit­ter i tum­blr) zamieni­ały się w relację na żywo połąc­zoną z bard­zo sil­nie wyrażany­mi emoc­ja­mi. Zwierz choć zapewne powinien pod­chodz­ić cyn­icznie do tego zjawiska nie jest jed­nak w stanie nie dostrzec jak fajny jest świat w którym godz­i­na emisji ekraniza­cji Szek­spi­ra jest najbardziej wyczeki­waną godz­iną w ciągu dnia. Nawet jeśli część widzów usi­adła przed telewiz­o­ra­mi z niewłaś­ci­wych powodów to jed­nak co obe­jrzeli to im zostało. A że część fanek z zagrani­cy wiedzi­ała z góry, że Szek­spirowskiego języ­ka nie zrozu­mie trze­ba do tej licz­by dodać sporą grupę, która sięgnęła po ory­gi­nał. Inny­mi słowy zwierz nie jest się w stanie nie cieszyć, że uro­da akto­ra może spraw­ić, że młodzi ludzie się­ga­ją po Szek­spi­ra. Bo o aktorze zapom­ną a co się poezji nasłuchali i naczy­tali to ich już na zawsze.

 Nawet jeśli spo­ra część wid­owni staw­iła się dla niesamowicie niebies­kich oczu akto­ra to co się nasłucha­ją poezji i poprze­j­mu­ją losem ang­iel­s­kich królów w śred­niowieczu to ich już na zawsze

Po tej dygresji (zdaniem zwierza koniecznej dla oczyszczenia atmos­fery) czas prze­jść do omaw­ia­nia serii.  Po pier­wsze rzu­ca się w oczy, że sztu­ki nie tyle przy­cię­to co spro­filowano tak by położyć nacisk na dwie kwest­ie. Pier­wsza to władza a właś­ci­wie ludzie, którzy ją sprawu­ją — niewąt­pli­wie Szek­spir też miał to na myśli pisząc swo­je kro­ni­ki ale zde­cy­dowanie wyostr­zono ten motyw — zwłaszcza, ze zachę­ca do tego sam cykl. Mamy bowiem trzech wład­ców, którzy różnią się od siebie diame­tral­nie — Ryszar­da II, urod­zonego do władzy ale nie posi­ada­jącego cech dobrego króla, Hen­ry­ka IV, który sam zdobył koronę i w końcu Hen­ry­ka V który początkowo niechęt­ny wiz­ji samego siebie na tron­ie powoli doras­ta do swo­jej roli. Pod tym wzglę­dem trze­ba przyz­nać, twór­com, że nie popełnili błę­du pozostaw­ia­jąc we wszys­t­kich sztukach śred­niowieczne deko­rac­je. Reflek­s­ja nad władzą — jej pochodze­niem i spra­wowaniem zde­cy­dowanie lep­iej sprawdza się gdy mówimy o królach i koronach niż gdy próbu­je się roze­grać całą his­torię w nowej odsłonie. Dru­gi tem­at prze­wod­ni jaki się narzu­ca zwier­zowi to kwes­t­ia relacji ojców z syna­mi. Tem­at ten pojaw­ia się już w Ryszardzie II i właś­ci­wie domin­u­je Hen­ry­ka IV, z oczy­wistych przy­czyn gra­jąc mniejszą rolę w Hen­ryku V. Ponown­ie nie trud­no było wys­nuć ten wątek ze sztuk Szek­spi­ra ale zwierz jest pod wraże­niem, jak niewielkie prze­sunię­cia akcen­tów odwraca­ją uwagę od poli­ty­cznych spisków i bitew i czynią z his­to­rycznej kro­ni­ki rodzin­ny dramat.

 Pewne ele­men­ty sztuk oczy­wiś­cie się zes­tarza­ły, ale tem­at prze­wod­ni- władza pozosta­je jak najbardziej aktualny.

No właśnie — z kro­nika­mi jest ten prob­lem, że poza Hen­rykiem V gdzie mamy do czynienia z bitwą o której chy­ba wszyscy słyszeli, cała resz­ta przed­staw­ionych na ekranie poli­ty­cznych spisków jest prawdę powiedzi­awszy śred­nio ciekawa. Spiskow­cy knu­ją co staw­ia bohaterów przed ciągłą wiz­ją zagroże­nia ich kra­ju i korony.  Jakkol­wiek pasjonu­jące mogło to być w XVI wieku to dziś knu­cie jest już odrobinę przewidy­walne (choć zwierz nie jest pewien jak dobrze zna­cie his­torię — być może nie dla wszys­t­kich). Na całe szczęś­cie twór­cy postarali się by spiskow­cy mieli nie tylko dobre charak­tery ale i byli dobrze obsadzen ( wyróż­na się zwłaszcza abso­lut­nie znakomi­ty Joe Amstrong w Hneryku IV — kto wie, czy nie krad­ną­cy nieco fil­mu) — nie mniej wszys­tkie filmy cier­pią na tą samą bolączkę — miejs­ca­mi są lekko nud­nawe (zwłaszcza Ryszard II) — zwierz wie, że to Szek­spir i nic się na to nie poradzi. Raczej chci­ał­by zwró­cić uwagę, że o ile psy­cho­log­iczne czy refleksyjne “kawał­ki” w sztukach zupełnie się nie zes­tarza­ły to już ele­men­ty akcji czy humoru nieco wytraciły swo­ją siłę. Nie mniej aby was na samym początku nie odstraszyć. Hol­low Crown nadal oglą­da się świetnie.

 Fal­staff może już nie bawi jaki kiedyś, ale zwierz woli widzieć w nim postać trag­iczną, choć niw wszyscy lubia taką intepretację

Choć przed pre­mierą najwięcej mówiło się o Tomie Hid­del­stonie (nie tylko dlat­ego, ze jest na top­ie ale też dlat­ego, że jest Hen­rykiem V a tą sztukę wszyscy zna­ją najlepiej) jed­nak było by błę­dem a wręcz zbrod­nią stwierdz­ić, że cykl warto obe­jrzeć tylko dla niego.  Na zwierzu niesamowite wraże­nie zro­bił Ben Whishaw jako Ryszard II. Przed aktorem stało nie łatwe zadanie bo z tego co zwierz rozu­mie praw­ie nikt Ryszar­da II nie wys­taw­ia przez co praw­ie nikt go nie pamię­ta. Co więcej cała sztu­ka choć oczy­wiś­cie dobra nie należy do tych wiel­kich arcy­dzieł Szek­spi­ra. Nie mniej Whishaw zagrał Ryszar­da II w sposób fas­cynu­ją­cy. Jego król wyda­je się pochodz­ić jeszcze z poprzed­niej epo­ki — od pier­wszej sce­ny gdy widz­imy go na tron­ie z koroną i berłem w ręku (bard­zo ‑chy­ba celowo, przy­pom­i­na Jezusa z bizan­tyjs­kich przed­staw­ień) widz­imy, że to król przeko­nany o swo­jej nadanej przez boga wielkoś­ci. I takiego króla gra Whishaw pysza­łkowa­t­ego, egzal­towanego, jak­by nie dostrze­ga­jącego zagroże­nia. To ktoś aut­en­ty­cznie przeko­nany, że sam fakt bycia królem czyni go nietykalnym, pon­ad prawem niemal świę­tym. Jed­nocześnie z królem Whishawa jest coś nie tak. Jego kapryśność, zmi­ana decyzji pew­na obo­jęt­ność wobec spraw królest­wa — wszys­tko to czyni z niego enig­maty­czną i chimeryczną postać.

 Ryszard II to król pyszny przeko­nany o tym, że jego władza i auto­ry­tet wystar­czy. Sporo przyjdzie mu za to zapłacić.

Zwierz nie wie czy zami­arem twór­ców było sug­erowanie pewnych homosek­su­al­nych skłon­noś­ci króla — czy też zwierz nie daj boże sobie coś takiego doczy­tał wniosku­jąc z jego  wysok­iego tonu gło­su i mięk­kich ruchów (zwierz wie, że to stereo­typ ale jed­nak w sztukach gra się stereo­ty­pa­mi) ale taka inter­pre­tac­ja zaskaku­ją­co zwier­zowi pasu­je. Nie mniej trze­ba powiedzieć, że Ryszard odsta­je nie tylko od swoich następców ale i od swoich ekra­nowych towarzyszy. Tym lep­iej brz­mi, cud­own­ie zagrany moment najsłyn­niejszego mono­logu o tytułowej Pustej Koronie która jedynie na chwilę obe­j­mu­je głowę króla, ta krót­ka chwila uświadomienia sobie kim naprawdę jest wład­ca nie zmienia Ryszar­da ale pozwala dostrzec w nim coś więcej. Zdaniem zwierza gra­ją­cy go Whishaw spisał się na medal, i zwierz ma nadzieję, że jego kari­era w końcu przyspieszy na tyle by moż­na było jego nazwisko wymieni­ać jako powszech­nie znane. Choć kto wie, może to zro­bi dla niego rola Q w nowym Bondzie. Wraca­jąc jed­nak do Ryszar­da — tam gdzie sztu­ka z dość oczy­wistych przy­czyn może kuleć jeśli chodzi o akcję to ekraniza­c­ja nadra­bia urodą. Zwierz jest zach­wycony sceną na ang­iel­skiej plaży (chy­ba najpiękniejszą w całym cykl ekraniza­cji) gdzie kra­jo­braz ide­al­nie daje ramy sce­ny a my mamy wresz­cie możli­wość obe­jrzeć jak wyglą­dała­by sce­na na plaży gdy­by zagra­no ją na plaży (o ile rozu­miecie o co zwier­zowi chodzi) z resztą trze­ba przyz­nać, że ze wszys­t­kich ekraniza­cji Ryszard II jest wiz­ual­nie najpiękniejszy przy­wodzą­cy przy­na­jm­niej zwier­zowi na myśl miejs­ca­mi nieco bizan­tyjską stylistykę.

 Ben Whishaw w swo­jej roli Ryszar­da II jest abso­lut­nie genial­ny, zdaniem zwierza to chy­ba dru­gi najlep­szy wys­tęp w calym cyk­lu bo pal­ma pier­wszeńst­wa idzie do Jere­mego Iron­sa (Tom był znakomi­ty ale nie tak znakomi­ty jak oni) ?

Hen­ry­ka IV  oglą­da się nie­jako w kon­trze do Ryszar­da. Oto po królu pewnym siebie, mamy króla którego najwięk­szym zmartwie­niem jest świado­mość nies­tałoś­ci jego tytułu i niepewnych losów korony. Cała pier­wsza część Hen­ry­ka IV kon­cen­tru­je się właś­ci­wie wyłącznie na relacji pomiędzy balu­ją­cym wraz z Fal­staffem księ­ciem Halem a czu­ją­cym nad­chodzą­cy koniec i ciężar korony Hen­rykiem IV. Zwierz ma tu kil­ka reflek­sji. Pier­wsza, o której zwierz już wspom­ni­ał to fakt, że o ile psy­cholo­gia Szek­spi­ra się nie zes­tarza­ła o tyle dow­cip nieste­ty tak. Słusznie więc twór­cy nieco prze­suwa­jąc akcen­ty postanow­ili — jak to się częs­to robi, uczynić Fal­staffa raczej postacią trag­iczną, świadomą, że jedynie humor i kpina z samego siebie zapewnią mu przy­chyl­ność księ­cia. Fal­staff gra więc błaz­na bo bez tego jest starym dzi­a­dem bez grosza przy duszy. W sce­nie gdy prosi księ­ca Hala by wyg­nał cały świat ale nie Fal­staffa, zwier­zowi zawsze robi się prz­er­aża­ją­co smut­no. Bo choć Hal zapew­nia, że go nie wypędzi to dla widza jest jasne, że los starego opo­ja został już przy­p­ieczę­towany. Zwierz wie, że nie jest to nowa­torskie pode­jś­cie ale zawsze go zach­wyca jak dobrze skon­struowana jest ta postać. Nie mniej napi­sawszy te dwa zda­nia zwierz musi powiedzieć, że dow­cipy Księ­cia Hala i samego Fal­staffa jakoś nieszczegól­nie go baw­iły — cóż coś się od XVI wieku w poczu­ciu humoru zmieniło. Nie mniej to chy­ba jedyny zarzut jaki zwierz ma wobec ekraniza­cji a właś­ci­wie samej sztu­ki. Cała resz­ta zagrana jest bowiem per­fek­cyjnie. Jere­my Irons jako Hneryk IV — król u kre­su swej władzy z niepoko­jem patrzą­cy w przyszłość, zaz­droszczą­cy syna swo­je­mu prze­ci­wnikowi jest genial­ny.  Gdy z jego ust pada słyn­ny cytat “Uneasy lies the head that wears a crown” to jest w tym cała kwin­tes­encją jego pode­jś­cia do władzy, składa­jącego się z ciągłych zmartwień i trosk. Zwierz bard­zo lubi Jere­mego Iron­sa ale po Hen­ryku IV poczuł impuls by jeszcze raz prze­jrzeć jego fil­mo­grafię. Bo w jego roli jest wszys­tko — zarówno wściekłość ojca, jak i niepokój króla oraz przede wszys­tkim świado­mość tego jak łat­wo utracić tron jeśli nie posi­a­da się odpowied­nich cech. Co więcej Irons dobrze odd­ał to o co wyda­je się chodzi w sztuce. Król kocha swo­jego syna — nawet jeśli nie pochwala jego sty­lu życia to jest to kocha­ją­cy ojciec zaw­iedziony dzieck­iem a nie niekocha­ją­cy odwró­cony od syna król.  Gdy­byśmy nie mieli tej pod­stawy trud­no było­by odczuć emocjon­al­ny ciężar kole­jnych (świet­ny z resztą) scen między królem a jego synem.

 A sko­ro przy synu jesteśmy — Tom Hid­dle­ston nie raz udowod­nił w swo­jej kari­erze że świet­nie gra posta­cie, których główną cechą jest młodzieńcza żywiołowość i beztros­ka. W Hen­ry­ki IV cechy te moc­no pod­kreślono — między inny­mi ole­wa­jąc nieco realia his­to­ryczne i ubier­a­jąc księ­cia Hala w bard­zo twar­zową brodową kurtkę, pozwala­jąc mu zachować nie modne w śred­niowieczu długie złote loki co razem daje wiz­ję pięknego młodego i pełnego życia młodego człowieka (trze­ba zresztą powiedzieć głośno, że kam­era akto­ra po pros­tu kocha, rzad­ko zdarza się ktoś kto by tak dobrze wypadał w każdej sce­nie — z foto­genicznego punk­tu widzenia). Tu mamy księ­cia od początku zda­jącego sobie sprawę, że takie beztroskie życie będzie musi­ało dobiec koń­ca. Z drugiej jed­nak strony nie jest to prosty młodzieńczy bunt — raczej dość ciekawa mieszan­ka niechę­ci wobec swo­jego ojca i dworu jako takiego z połąc­zona z przeko­naniem że nie jest się władzy god­nym. Z resztą najlep­szą sceną w wyko­na­niu Hid­dle­stona  jest ta gdy wraz z Fal­staffem odgry­wa­ją ku uciesze ludzi w kar­czmie swo­ją audi­encję u ojca. Kiedy Hid­dle­ston wciela się w Hen­ry­ka IV ide­al­nie naśladu­je mimikę, ruchy dłoni (bard­zo charak­terysty­czne) i ton gło­su Iron­sa. Pomi­ja­jąc fakt, że robi to na ekranie spore wraże­nie to z punk­tu widzenia postaci pokazu­je że książę Hal przyglą­da się swe­mu ojcu i zna go nieco lep­iej niż moż­na by przy­puszczać. Z resztą cała fabuła pier­wszej częś­ci prowadzi wprost do ciekawej częś­ci drugiej, kiedy Hal właś­ci­wie od początku decy­du­je się na porzuce­nie dawnego życia i przyję­cie obow­iązku noszenia korony.  I właś­ci­wie pomi­mo wielu dra­maty­cznych scen (w tym wspani­ałej sce­ny pomiędzy Halem a Hen­rykiem IV kiedy ten pier­wszy zakła­da koronę i nie co za wcześnie sia­da na tron­ie) najbardziej za serce ściska ostat­nia, gdy świeżo koronowany król odci­na­jąc się ostate­cznie od swo­jego dawnego życia skazu­je Fal­staffa na ban­icję. Sposób w jaki zde­cy­dowano się to zain­sc­eni­zować ( Hen­ryk jest tuż po koronacji w cer­e­mo­ni­al­nych szat­ach) i zagrać (Hid­del­ston zmienia mimikę, sposób mówienia ale co najważniejsze nawet nie spo­jrzy Fal­staffowi w oczy) pokazu­je, że kiedy rodzi się król umiera ten, kim był wcześniej. Trud­no się więc dzi­wić Halowi, że tak bard­zo nie chci­ał zostać królem sko­ro prze­ję­cie tronu po ojcu oznacza w jak­iś sposób jego śmierć.

 Hen­ryk V to król, który nie prag­nie korony, zawsze oznacza­jącej śmierć ojca, koniec swo­body i początek życia, które nie jest jego.

I tu dochodz­imy do ostat­niej odsłony królewskiego cyk­lu czyli do Hen­ry­ka V. Z tą ekraniza­cją zwierz wiązał najwięcej nadziei i obaw jed­nocześnie, była to z resztą jedy­na sztu­ka z cyk­lu, którą zwierz znał z innych adap­tacji a nie tylko z pospiesznej lek­tu­ry. Cóż, zaczni­jmy od tego, że widać iż filmy krę­cono nie po kolei (Hen­ry­ka V nakrę­cono przed Hen­rykiem IV), zdaniem zwierza gra­ją­cy króla Hid­dle­ston ma zde­cy­dowanie więcej zrozu­mienia dla swo­jej postaci w Hen­ryku IV niż Hen­ryku V. Co się zaś tyczy samej adap­tacji — zwierz ponieważ znał sztukę z innych filmów (ekraniza­cję Branagha zwierz zna właś­ci­wie na pamięć) nie mógł się pow­strzy­mać przed porów­na­ni­a­mi. Kwestii jest kil­ka. Na początku najważniejszy pytanie — czy Hid­del­ston sprawdz­ił się w roli Hen­ry­ka. Tak. Tu nie ma najm­niejszych wąt­pli­woś­ci, jego młody król jest stanow­czy niekiedy pory­w­czy ale przede wszys­tkim bije od niego prawdzi­wa szla­chet­ność, miłość do włas­nego kra­ju i co najważniejsze tros­ka o żołnierzy. To dobry, kocha­ją­cy król, który nie pod­jął­by wojny gdy­by nie był abso­lut­nie pewien, że posyła ludzi na śmierć w słusznej spraw­ie.  Widz­imy w nim zarówno odwagę jak i obawę przed porażką — wyda­je się być bardziej zdes­per­owany i zde­cy­dowanie mniej pory­w­czy od swoich ekra­nowych poprzed­ników.  Z resztą ponown­ie zwierz nie jest w stanie odd­zielić wyglą­du akto­ra od jego gry. Hid­del­ston wyglą­da w tym filmie na króla. Może zmartwionego, może niepewnego ale wyróż­ni­a­jącego się na tle swoich towarzyszy. Zde­cy­dowanie służy mu korona, bor­dowa kurt­ka czy lek­ka zbro­ja (plus dano mu najpiękniejszego konia z grzy­wką) — zwierz nie będzie ukry­wał, że tak dobra prezenc­ja poma­ga w stworze­niu postaci. Nie mniej kom­ple­men­ty pod adresem akto­ra nie przekłada­ją się na entuz­jazm zwierza odnośnie adaptacji.

 Zwierz uważa, że  Tom jest świentm Hen­rykiem V (nie lep­szym ani gorszym od Branaghowego — zupełnie innym, bo gra­ją­cym na innych emocjach)

Nie jest to Broń Boże zły film! Ani zła adap­tac­ja! Po pros­tu zwier­zowi nie wszys­tko się podobało — nie jest przeko­nany co do spina­jącego klam­rą sztukę pogrze­bu Hen­ry­ka V (wszyscy wiedzą, ze umarł więc trud­no uznać to za spoil­er) — zdaniem zwierza dość drasty­cznie zmienia wymowę sztu­ki i osłabia emoc­je — nasz król już nie żyje więc jak mamy się o niego lękać w cza­sie bitwy, dru­ga sprawa to  mowa na St.Crispins- zdaniem zwierza to jed­na z lep­szych mów pro­pa­gandowych jakie kiedykol­wiek napisano. Król przekonu­ją­cy kogokol­wiek że cieszy się, że jest ich tak mało to socjotech­ni­ka w czystym wyda­niu. Zwierz lubi inter­pre­tację, w której mowa ta jest kierowana do wojs­ka (jako że wojsko się nie zori­en­tu­je) tu kiedy król wygłasza ją ze łza­mi w oczach do swoich dowód­ców traci swo­ją moc. Nie mniej zwierz rozu­mie, że reży­ser­ka nie chci­ała dublować znanych już rozwiązań. Zwłaszcza, że prze­cież wszyscy czeka­ją jak aktor sobie poradzi (Hid­del­ston jest dobry w tym co kazano mu zagrać więc do akto­ra zwierz nie ma pre­ten­sji). Zwierz ma też prob­lem z ostat­nią roman­sową sceną (która prawdę powiedzi­awszy zawsze wyda­je się zwier­zowi niesamowicie od cza­py ale i tak ją lubi) — cóż niek­tórzy twierdzą, że jest świet­na — zdaniem zwierza troszkę braku­je w niej dow­cipu (choć kiedy Hid­del­ston twierdzi, że jego twarz odstrasza dziew­czę­ta zwierz się nieco uśmi­ał przed ekranem) — choć tekst z nad­chodzą­cym ojcem zawsze jest śmieszny. Zwier­zowi nie podobał się też drob­ny szczegół, który może się wydać idio­ty­czny.  Szek­spir kończy swo­ją sztukę w małym poko­ju gdzie kil­ka osób właśnie przy­p­ieczę­towało wielkość Anglii. Szek­spir wie co dzieje się dalej ale wstrzy­mu­je pióro. Chwilowa wielkość, chwilowe pociesze­nie, duma i chwała. Film to wszys­tko dopowia­da co zdaniem zwierza nie jest słusznym zabiegiem ale i z tym zwierz się pogodzi (w końcu każdy ma pra­wo do innej inter­pre­tacji) gdy­by nie pojaw­ia­ją­ca się po zakończe­niu sztu­ki infor­ma­c­ja że Hen­ryk V zmarł przy­pad­kiem na dezyn­ter­ię. Zwierz który oczy­wiś­cie się wzruszył (zwierz zawsze się wzrusza pod koniec Hen­ry­ka V) po tym zda­niu poczuł nies­mak. Szek­spir tak ide­al­nie kończy sztukę, że dodatkowa infor­ma­c­ja niszczy efekt. Być może prob­lem zwierza pole­ga na tym, że ta wer­s­ja nie podobała mu się tak jak wer­s­ja Branagha — zwierz przyzwycza­ił się do błot­nis­tej bitwy, Non Nobis Domine, tri­um­fal­nego  St. Crispins i Emmy Thomp­son jako fran­cuskiej księżnicz­ki a przede wszys­tkim Branagha jako Hen­ry­ka V (przysię­ga z daw­na złożona nadal więc pozosta­je w mocy i Branagh jest wciąż pier­wszym Hen­rykiem zwierza). Z drugiej strony zwierz się cieszy bo ci, którzy nie przepadali za wer­sją Branagha dostaną włas­ną i to na dodatek z pięknym Hen­rykiem.  Choć zwierz musi w tym momen­cie stwierdz­ić, że po obe­jrze­niu wszys­t­kich częś­ci jest pod najwięk­szym wraże­niem Hen­ry­ka IV gdzie zdaniem zwierza aktorzy spisali się najlepiej a tekst choć dłu­gi najlepiej zadziałał.

 Zwierz miał z tą sceną prob­lem zwłaszcza w tym momen­cie kiedy zobaczył przez moment na ekranie Lok­iego. No ale to nie wina aktora.

Wróćmy jed­nak na koniec do cyk­lu jako całoś­ci. Zwierz  odniósł wraże­nie, że spo­jrze­nie na władze jaką prezen­tu­je cykl jest ide­al­nym wydesty­lowaniem współczes­nych lęków z dawnego tek­stu. Nie ma dobrych wład­ców — ci którzy się do władzy urodzili mogą okazać się pysza­łkowaci i nieod­powiedzial­ni, ci którzy ją zdobyli nie wiedzą jak przekazać ją dalej, ci którzy do niej doras­ta­ją i są u progu wielkoś­ci umier­a­ją przed­w­cześnie. Takie są losy korony, władzy i potę­gi. Nikt nie może być jej pewien, nikt kto ją posi­adł nie ma świętego spoko­ju — szko­da, że z Hen­ry­ka V wycię­to świetne narzeka­nia młodego króla o tym, że właś­ci­wie nie warto prze­hand­lowywać wol­noś­ci za władzę. Pozostaw­iono nato­mi­ast mod­l­itwę, w której bła­ga Boga by prze­baczył mu grzech ojca jakim było ode­branie korony Ryszardowi — którego imię­tuż przed końcem cyk­lu powraca by przy­pom­nieć o tym, że nic nie dzieje się w świecie władzy (zwłaszcza tej nadanej z łas­ki boskiej) bezkarnie.Zwierzowi wszys­tkie te żale, niepoko­je i oso­biste dra­maty bard­zo dobrze pasu­ją do dzisiejszych cza­sów gdzie wszyscy pożą­da­ją władzy ale co raz mniej wiemy co ona tak naprawdę oznacza. Zaskaku­jące jest to jak dobrze wiedzi­ał Szek­spir. I jak ciąży korona. Nawet pus­ta i z daw­na nie noszona.

 Nie łat­wo zas­nąć temu kto dzierży koronę, ale na pociesze­nie dla rządzą­cych, nie łat­wo zas­nąć tym, którzy losy rządzą­cych śledzą w telewizorze.

Na sam koniec zwierz musi powiedzieć, że jest wdz­ięczne BBC. Przez cały lip­iec zwierz żył dzie­ja­mi ang­iel­s­kich królów, spiskow­ców, błaznów, nieod­powiedzial­nych  książąt, brał udzi­ał w bitwach, opłaki­wał Fal­staffa, niepokoił się o następst­wo tronu, liczył ofi­ary na polu bitwy.  Było mu żal I Hen­ry­ka IV i księ­cia Hala. Opłaki­wał śmierć swo­jego królewskiego ojca. Bał się bitwy z Fran­cuza­mi, umizgi­wał się do fran­cuskiej księżnicz­ki. Wszys­tko to z emoc­ja­mi jakie towarzyszą nie oglą­da­niu adap­tacji sztu­ki ale żywego seri­alu, w którym każdy odcinek przynosi dra­maty­czny zwrot akcji. BBC zde­cy­dowało się na pro­dukc­je w związku z Olimpiadą. I zwierz czu­je się trochę jak Olimpi­jczyk, który dobiegłszy na metę bardziej niż z ukońc­zonego biegu cieszy się ze star­tu. W takich Igrzyskach zwierz może brać udzi­ał co roku. ?

Zaczęło się od korony i skończy się na koronie. Tylko twarze i obwody cza­sz­ki będą inne. 

Ps: A jutro jak­by wam było mało recen­z­ja ostat­niego odcin­ka Wal­lan­dera w tym sezonie.

 Ps2: Zwierz znwó vlo­gował i macie oto TU tego efekty

2 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online