Hej
Jak zwierz skarżył się wam w swoim poprzednim wpisie, w okresie premier serialowych na nowy sezon zwierzowi bardzo brakuje jego starego bloga na którym dzielił się swoimi przemyśleniami niemal po każdym odcinku oglądanego przez siebie serialu. Ponieważ zwierz nie chce by blog zamienił się w blog serialowy (popkultura to jednak coś więcej niż seriale :) postanowił co prawda przelać swoje wrażenia po premierach kilku oglądanych seriali ale zmieścić już je w jednym wpisie. Tak więc dziś tylko jedna nowość, reszta to seriale do których zwierz zajrzał na początku tego sezonu by sprawdzić co u nich. Oczywiście wpis zawiera spoilery w ramach omawianych produkcji. A i jeszcze jedno – zwierz może was zaskoczyć tym jak bardzo niewybitny jest to zestaw. Ale jeśli zwierz ma być szczery – chyba by nie wytrzymał oglądając same „dobre” seriale. Zabawa jest wtedy kiedy się ogląda wszystko!
How I Met Your Mother – zwierz był niesłychanie ciekawy jak serial poradzi sobie z faktem, że odkrycie największej tajemnicy od ośmiu sezonów nie zrobiło na nikim wrażenia. Bo rzeczywiście poznaliśmy twarz matki ale ponieważ nie był to nikt kogo znamy nie wywołało to poruszenia. W pierwszych odcinkach 9 serii mogliśmy poznać ja lepiej. Rzeczywiście dobór aktorki wydaje się trafny, dziewczyna jest miła, sympatyczna i zdaje się pasować do Teda. Z drugiej jednak strony autorzy serialu każą nam się już od dłuższego czasu emocjonować ceremonią ślubną Barney’a i Robin – trochę zwierz ma tego dość. Podobnie jak grania wątkami typu – ktoś nie może dotrzeć na miejsce, w telefonie jest zdjęcie które trzeba skasować itp. To takie zabiegi, które zna się już z tylu innych seriali, że się robi nawet jak na sitcom nieco nudnawo. Z drugiej strony trzeba przyznać, że pojawienie się postaci matki rzeczywiście dało serialowi nowy oddech – widać to w ostatniej scenie odcinka gdzie Ted wspomina już z Matką swoją przeszłość co nieco zmienia strukturę narracji. Jednak zwierz musi przyznać, że cieszy się, że HIMYM zbliża się ku końcowi bo nawet zabawniejszy odcinek nowych sezonów nie jest w stanie dorównać pierwszym sezonom.
Crazy Ones – zwierz musi przyznać, że miał spore oczekiwania wobec tej produkcji i niestety trochę się zawiódł. Sam pomysł na historię starzejącego się speca od reklamy, który prowadzi wraz z córką firmę wydawała się całkiem niezła. Po dorzuceniu Robina Willimasa i Sarah Michelle Gellar wydawała się wręcz doskonała. Niestety całość wypadła mdło – odcinek poświęcony nowej reklamie McDonald’s teoretycznie miał być i trochę zabawny i wzruszający ale zwierz miał wrażenie jakby oglądał 30 minut jakiegoś filmy, z którego postanowiono zostawić same banalne sceny. Williams jest zabawny ale jego komizm choć doskonale sprawdza się w stand upie w tego typu serialu jest dziwny i kompletnie nie pasujący do nastroju produkcji. Z jednej strony można się śmiać (bo miejscami jest zabawnie) z drugiej postać, którą Williams gra jest bardzo sztuczna i trudno coś do niej poczuć, serio nikt tak nie żartuje. CBS musi mieć jednak dobre przeczucia bo już pilot ma czołówkę co rzadko się zdarza. Zwierz da szansę jeszcze jednemu odcinkowi bo piloty bywają zwodnicze ale nie powie, żeby się zakochał.
Zwierz musi powiedzieć, że miał wrażenie jakby wszyscy w tym pierwszym odcinku trochę za bardzo starali się zwierzowi sprzedać komizm serialu. OK zwierz rozumie będzie śmiesznie ale dlaczego tak nachalnie.
Castle – zwierz jest pod wrażeniem jak twórcy serialu, teoretycznie podążając najbardziej udanymi ze wszystkich ścieżek unikają fabularnych mielizn. po tym jak skończył się poprzedni sezon można było się spodziewać, że albo bohaterowie się rozejdą, albo Beckett nie wyjdzie do Waszyngtonu. Tymczasem Beckett przyjmuje i zaręczyny i nową pracę, a pierwszy odcinek szóstego sezonu ogląda się z olbrzymią przyjemnością. Twórcy postawili na sprawdzone schematy i okazuje się, że wszystko doskonale gra. Castle to wciąż serial, który ogląda się z dużym entuzjazmem i prawdę powiedziawszy wprost trudno uwierzyć, że kiedyś zwierz był pewien, że Castle spadnie z poziomem a Bones go utrzyma. Tymczasem Bones to serial, który sobie nie poradził ze zmianą formuły a Castle mimo, że teoretycznie mniej oryginalny zdaje kolejne testy śpiewająco. A jeszcze cliffhanger na końcu pierwszego odcinka jest jednym z tych które zwierz naprawdę lubi.
Zwierz jest pod wrażeniem jak bardzo Castle pozostaje przez te sześć sezonów tym samym lekkim nie wychodzącym poza ramy gatunku niemniej wciąż zabawnym serialem.
New Girl – zwierz mimo, że dostrzega jego wady to ma słabość do tego serialu i dlatego bał się, że zejście się Nicka i Jess będzie początkiem końca. Wszak wiele seriali się przejechało na ruszeniu głównego wątku romantycznego . O dziwo dwa pierwsze odcinki mówiąc co innego – być może dlatego, że bohaterowie nadal pozostają sobą, zaś twórcy przypomnieli sobie, że nie kręcą komedii romantycznej tylko komedię. I dobrze – więcej uwagi skierowano na Winstona który w dwóch pierwszy odcinkach miał chyba najzabawniejsze sceny (Kot i Puzzle) zaś dylematy Schmidta dostarczają odpowiednią dawkę „dramatyczną”. Zaś Nick i Jess są chyba jedną z najsympatyczniejszych par jaka błąka się obecnie po ekranach i ich związek jak na razie nie naruszył bardzo miłego nastroju serialu. Poza tym między aktorami jest taka chemia, że aż miło się patrzy jak nie wietrzeje po tym jak scenarzyści uwolnili naszą parę od narastającego przez ostatnie sezony napięcia. Miejmy nadzieję, że tak będzie dalej bo New Girl jest zwierzowi niezbędnie potrzebna by przetrwać ciężkie jesienne miesiące.
Glee – zwierz zdecydował się zobaczyć jak zacznie się piąty sezon, między innymi dlatego, że zwierz był ciekawy jak wyjdą piosenki Beatlesów i jak twórcy poradzą sobie z tragedia jaka spotkała serial. Po pierwsze widać, że odcinek nakręcono zanim coś się stało i jak można mniemać, twórcy nie chcieli niczego zmieniać. Zwierz ma mieszane uczucia, zastanawia się czy jednak nie należało czegoś dodać – choćby planszy przed napisami końcowymi (chyba że była ale zwierz jej nie widział) – jakoś zwierz się tak dziwnie poczuł, że twórcy się w żaden sposób nie odnieśli. nawet jeśli nie mogli się odnieść fabularnie to mogli właśnie w taki sposób jednak nawiązać do tragicznych wydarzeń. Co do samego odcinka to Beatlesi wyszli zwyczajnie, bez przesady ani dobrze ani źle – trochę przykre jest to, że Glee od dawna nie umie tak jak w pierwszych dwóch sezonach zaproponować takiej interpretacji której chce się słuchać w kółko. Co zaś się tyczy samej fabuły to zwierz wie, że znajdzie się tu pewnie w jakimś kręgu piekielnym dla ludzie bez romantycznych uczuć ale serio po takich oświadczynach jak Blaine zafundował Kurtowi zwierz odwróciłby się na pięcie i zwiał. Dlaczego? Bo jeśli ktoś urządza mi oświadczyny przed wszystkimi znajomymi, nauczycielami, konkurencją i bóg wie jeszcze kim to właściwie nie zostawia możliwości zastanowienia się czy powiedzenia nie. Zwierz zawsze uważał, że zdecydowanie lepiej kwestie wspólnej przyszłości omawiać we dwójkę, chociażby po to by zadane pytanie było naprawdę pytaniem. Poza tym – zwierz nie jest w stanie uwierzyć, że w tym nowoczesnym i postępowym świecie Glee nadal mechanizm jest taki, że ludzie zaręczają się z chłopakiem/dziewczyną z liceum. Zwierz rozumie, że istnieje takie zjawisko jak high school sweetharts ale serio – nie udawajmy, że we współczesnym świecie ludzie naprawdę myślą o zaręczynach pod koniec liceum. Nawet jeśli kogoś kochają. Plus rodzice zdecydowanie nie powinni ich namawiać. Zwłaszcza, że świat bohaterów Glee jest słodki i wyidealizowany ale stawia poprzeczkę dla dzieciaków w zupełnie innych warunkach. Może lepiej nie wmawiać nikomu, że wczesne zaręczyny są dobre mimo wątpliwości. No dobra ale to jest jeden z powodów dla których zwierz już od dawna nie ogląda Glee regularnie więc nie powinien się rozpisywać.
Grey’s Anatomy – ludzie skarżą się na R. R. Martina, że im morduje postacie czy na Moffata, że ciągle kogoś wykańcza. W porównaniu z Shondą Rhimes to łaskawi amatorzy, którzy nie wiedzą jak się robi prawdziwą jatkę wśród bohaterów. Shonda zabija swoich bohaterów bez zastanowienia, a tych pozostałych przy życiu chętnie torturuje i ściąga na ich głowy nieszczęścia aż wszyscy są złamani i podkręceni. Ale o dziwo od dziesięciu sezonów potrafi znaleźć nowe sposoby i pisać scenariusze, które choć teoretycznie wtórne (wszystko już się przydarzyło – dosłownie wszystko!) to jednak wciągające. Dwa odcinki które otwierają dziesiąty sezon to kawał dobrej serialowej rozrywki w ramach gatunku lekarze,seks i śmierć. Mamy więc trochę scen wzruszających – przede wszystkim znakomita Cristina i Bailey, trochę scen komicznych (prawie cały wątek Meredith) trochę złamanych serc (Kepner, Callie) oraz rzecz jasna zgony i prawie zgony. Do tego doskonałe poprowadzenie wątku, z którym teoretycznie nic więcej się nie dało zrobić (Owen i Cirsitina) oraz smutne spojrzenie Dereka. Zwierz wie, że nie obejrzy już w tym serialu nic przełomowego ale trzeba przyznać, że kiedy autorka scenariusza nie zajmuje się zrzucaniem bohaterom samolotu w środku lasu to pisanie szpitalnych melodramatów idzie jej całkiem nieźle. Jeśli 10 sezon będzie się trzymać bliżej ziemi to zwierz bez bólu go obejrzy. Cały czas zastanawiając się kogo teraz wykończy mordercza Shonda.
Jak widzicie przynajmniej w tym zestawieniu oglądane przez zwierza seriale (z tych które zwierz w wielu przypadkach ogląda siłą rozpędu) mają się całkiem dobrze. Oczywiście pewnie gdyby dopiero zaczynały zwierz wyostrzyłby swoje krytyczne zmysły. Ale w przypadku Grey’s Anatomy zwierz osunął się w łagodne ramiona serialowego komfortu. Jasne do końca seriali wszyscy mogą zostać wybici, trzy razy się rozwieść, stracić połowę kończyn albo dorobić się tuzina potomstwa. Zwierz wie, że widział już wszystko i to jakoś daje nową radość oglądania. Poza tym ktoś ostatnio powiedział, zwierzowi że snobuje się na brytyjskie seriale (zwierz wciąż się zastanawia czy dać Dowton Abbey szansę w czwartym sezonie), tymczasem zwierz jest starym dobrym oglądaczem, który potrafi spędzić wiele lat oglądając seriale, które nie są krytyką społeczną ani współczesnym moralitetem. A przy okazji. Jak się macie po finale Breaking Bad? Zwierz ma nadzieję, że pozostaliście w zachwycie. Smutno byłoby skończyć pięć lat najlepszego serialu we współczesnej telewizji czymś co przynosi zawód. Zwierz zaś wraca do swojego serialowego kalendarza i obiecuje, że postara się wymyślić jakikolwiek system by jednocześnie móc z wami pogadać o kolejnych odcinkach a jednocześnie nie pisać non stop o serialach co może być nudne dla części czytelników.
Ps: Zwierz musi powiedzieć, że choć nowy odcinek 2 Broke Girls nie powalił go na kolana tak by napisać recenzję, to streszczenie tego co się ostatnio stało w kulturze popularnej i na świecie jest zdaniem zwierza absolutnie mistrzowskie
Ps2: Jutro zwierz się lansuje i załatwia milion spraw więc nie jest w stanie wam powiedzieć, o której będzie wpis.
Ps3: Jest favikonka! Autorem jest brat zwierza. Jest na niej nawet mały zwierz :)