Jak wiecie zwierz od pewnego czasu zaczął intensywnie grać w gry planszowe. No i im więcej gra tym więcej się dowiaduje. Ostatnio natknął się na sporo informacji o Easter Eggach umieszczanych w grach. Skoro go bawią to może was też ucieszą.
Zacznijmy od tego, że niestety – zwierz w tym wpisie nie pokaże wam niczego co sam wymyślił – wszystko to znalazł gdzieś w sieci albo opowiedzieli mu o tym znajomi. Nie mniej zwierz pomyślał, że nie ma co się krygować bo skoro mu się chciało poszukać to może wam będzie się chciało poczytać. Na sam początek – dla zagubionych, króciutka podpowiedź – co to właściwie są Easter Eggs. Otóż jest to określenie na wszystkie małe ukryte w grach, filmach, serialach czy nawet książkach nawiązania, dowcipy czy mrugnięcia okiem do czytelnika i widza. Nazwa wywodzi się stąd, że w Stanach Zjednoczonych (zwierz nie wie czy w Anglii też) z okazji świąt chowa się jajka wielkanocne, a potem dzieci bawią się w ich odnajdowanie. Im lepiej ukryte jajka tym lepsza zabawa. Stąd też nazwa – na właśnie takie ukryte elementy, zwykle będące nagrodą dla uważnych graczy czy widzów. Jest wiele sporów o to co właściwie jest Easter Eggiem a co po prostu nawiązaniem ale możemy założyć, że jeśli jakiś dowcip wymaga sporej wiedzy uprzedniej albo większej niż zwykle uwagi przy oglądaniu czy graniu to możemy go uznać właśnie za Easter Egg. Zwierz nie znalazł żadnego polskiego określenia na to zjawisko stąd korzysta z angielskiego.
Na początek ukochany znany z wielu gier Easter Egg Zwierza. Jeśli przyjrzycie się kilku grom planszowym znajdziecie w nich jedno miasto Essen. To ono figuruje na planszy „Pandemii” zamiast Berlina, znajduje się w nim duże skrzyżowanie dróg we Europejskiej wersji „Wsiąść do Pociągu”, podobnie na innej kolejowej grze „Ride Europe” znajdziemy wśród zaznaczonych na mapie punktów właśnie to miasto. Na karcie „Rozdroża” w „Dominionie” to właśnie do Essen prowadzi jedna z dróg. Essen nie mogło też zabraknąć na mapie gry „Wysokie Napięcie”, choć część graczy wskazuje, że uwzględnienie miasta nie jest bez sensu (w grze mamy dość dokładną mapę Niemiec) to jednak fakt, że miasto jest zaznaczone jako duże i prowadzi do niego jedno z najtańszych połączeń w grze, wskazuje, że to mrugnięcie twórców. W Polskiej grze „CV” jest zaś specjalna karta na której też znajdziemy Essen. O co chodzi? Otóż w Essen rozgrywają się największe w Europie targi gier planszowych – na które zdążają gracze i twórcy gier z całego świata. Zwierz bardzo chętnie by się tam wybrał ale niestety miejsce w hotelu trzeba rezerwować z rocznym wyprzedzeniem – bo jak można się spodziewać wielbicieli gier jest nieco więcej niż miejsc noclegowych w mieście (choć w czasie swoich poszukiwań zwierz znalazł informację że w Essen odbywają się też największe targi rolnicze w kraju więc naprawdę powinno tam być mnóstwo hoteli). W każdym razie jeśli zastanawiacie się dlaczego niemal każda gra planszowa z mapą musi mieć Essen – oto w miarę prosta odpowiedź.
A skoro przy targach jesteśmy to warto tu wspomnieć „7 cudów świata”. Wśród cudów antycznej cywilizacji nagle znajdziecie Manneken pis – słynną fontannę siusiającego chłopca z Brukseli. Skąd się wzięła wśród cudów? Otóż najpierw pojawiła się jako karta dodatkowa na targach gier planszowych (w nieco zmodyfikowanej wersji bo wystawienie cudu dawało korzyści w grze oraz jedno dobrze schłodzone piwo od zwycięzcy gry) a potem znalazła się w jednym z licznych dodatków do gry. Takie karty promocyjne to zresztą często powód do żartów. Np. w wydaniu „CV” które ma zwierz można znaleźć kartę kariery – „Projektant gier planszowych”. To jedyna karta kariery w całej grze która nie daje pieniędzy. Ale daje mnóstwo szczęścia.
Jednym z twórców który uwielbia umieszczać w grach ukryte dowcipy i nawiązanie jest Uwe Rosenberg. W jego słynnej „Agricoli” w niektórych pomieszczeniach widzimy że na stolikach rozłożone są gry – kiedy przyjrzymy się bliżej – okaże się że to gry samego Uwe ( w tym – jak w Incepcji – Agricola!). Z kolei w grze „Le Havre” – o mieście portowym – na statek pakowane są wielkie skrzynie pełne … Agricoli czyli innej gry tego samego autora. Z kolei w „Cavernie” – mojej ukochanej grze o krasnoludach urządzających sobie wnętrza jaskiń, przy małym źródełku znajdziemy znajomą postać. Jaskinia, woda… tak moi drodzy siedzi tam sobie Gollum. Co nikogo nie powinno dziwić, wszak to naturalne miejsce występowania Gollumów. Zwierz niestety nie znalazł żadnego Easter Egga w Patchworku – swojej ulubionej dwuosobowej grze autorstwa Rosenberga ale może kiedyś okaże się że te wzory nie są przypadkowe :)
A skoro jesteśmy przy Uwe Rosenbergu i twórcach gier – oni sami lubią się czasem pojawiać w grach. W drugiej edycji gry „Sankt Petersburg” (gra jest fajna ale w pierwszej edycji miała koszmarną grafikę) na kartach znajdziemy twórców gier. Z kolei w oryginalnym „Dominionie” na karcie „Biurokrata” znajdziemy autoportret ilustratora. W „Osadnikach z Catanu” pojawia się postać Heinricha The Sentinela – ten miły łysawy pan z wąsem to twórca gry Klaus Teuber. Ogólnie kiedy patrzymy na to w ilu grach pojawiają się twarze ich autorów można się zastanawiać czy nie łatwiej znaleźć gry gdzie autorzy nie użyczali twarzy żadnej postaci. Co ciekawe są gry gdzie autorzy trzymają się z dala od samej planszy ale np. to ich imiona pojawiają się w instrukcji przy przykładach jak grać.
Jeśli chodzi o niewielkie cudowne rzeczy umieszczone na planszy to tu chyba przoduje gra „Scythe”, w której wielkie mechy pomagają nam w pracach rolnych. Jeśli przyjrzymy się bardzo dokładnie planszy znajdziemy na niej ukrytego… Świętego Mikołaja z Reniferem albo samego Thora ale także domek Hobbita czy potwora z Loch Ness. Postacie są tak małe, że trzeba się naprawdę dokładnie przypatrzeć by je dostrzec. Dlatego zwierz nie powie wam wszystkiego ale wie, że nawet wielbiciele Wiedźmina wypatrzą coś dla siebie na planszy. Nawiązań jest na tyle dużo że samo ich szukanie może być osobną grą. W każdym razie znajomi zwierza którzy mają grę zapewniają go, że jest tam jeszcze sporo nawiązań do znalezienia (wszystkie wyłapali twórcy tego tekstu). A co do uważnego czytania gier – jeśli macie w domu „Smallword” to warto rzucić okiem na kartę Czarodziejów. W oryginale na kartach „Wizards” znajdziemy czarodzieja który trzyma w ręku książkę. Jeśi przyjrzymy się jeszcze dokładniej okaże się że książka ma tytuł np. „Magic for Dummies” (Magia dla Idiotów) czy „1000 Card Triks” (1000 Sztuczek Karcianych)
No dobra to tyle na dziś. To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej. Na najbardziej popularnej stronie o grach planszowych Board Game Geek znajdziecie kilka długich list na których użytkownicy wyłapują przykłady nawet z małych i mało znanych produkcji. Nie mniej, kiedy następnym razem będziecie grali w jakąś planszówkę przyjrzyjcie się jej uważnie. Może się okazać że jest pełna małych ukrytych dowcipów. No i nie zapomnijcie. Nie ma ważniejszego miasta od Essen!
Ps: Zwierz wyjeżdża w ten weekend do Mielca więc nie wie jak będzie z wpisami w niedzielę i poniedziałek. Tak moi drodzy zwierz zwiedzi wkrótce całą Polskę
Ps2: Ci którzy czekają na recenzje 13 reasons Why powinni się nieco uzbroić w cierpliwość bo zwierzowi bardzo trudno oglada się ten serial. Głównie dlatego, że ma ochotę rzucać kapciem w komputer.