Home Film Wszystko czego nie możesz zobaczyć czyli znakomite Imagine.

Wszystko czego nie możesz zobaczyć czyli znakomite Imagine.

autor Zwierz

 

Hej

 

 

Zwierz był wczo­raj na filmie,  który  spowodował u niego prawdzi­wy szok. Kli­maty­czny. Serio wychodząc z ciepłego nakrę­conego w słonecznej Por­tu­galii Imag­ine zwierz spodziewał się wszys­tkiego tylko nie chłod­nego jeszcze nieco zimowego warsza­wskiego wiec­zoru. Choć orzeźwia­jące powi­etrze pach­ni­ało już nieco wios­ną, zwierz miał ochotę zawró­cić na progu kina i pog­nać do sali na której miał się rozpocząć kole­jny seans wypełnionego słońcem fil­mu. Podob­ne odczu­cie odmalowało się też na twarzy kinowego towarzysza zwierza, który już miał powiedzieć, że jeszcze będzie słońce kiedy obo­je zdal­iśmy sobie sprawę, że takiego słoń­ca jak w Imag­ine to w Polsce nigdy nie będziemy mieli. Dlat­ego zwierz rozważa by nie zobaczyć fil­mu raz jeszcze. Właś­ci­wie tu zwierz mógł­by zakończyć swo­ją recen­zję, bo prze­cież czy trze­ba wiedzieć coś więcej o filmie, który tak skutecznie wyry­wa człowieka z codzi­en­noś­ci, że zapom­i­na on o porze roku za drzwia­mi kina i opowia­da his­torię tak, że naty­ch­mi­ast chce­my jeszcze raz? Na całe szczęś­cie zwierz cier­pi na lekką for­mę grafo­manii połąc­zoną z koniecznoś­cią anal­i­zowa­nia wszys­tkiego co zobaczy, więc recen­zji  będzie nieco więcej.

 

          Początek fil­mu zda­je się wprowadzać widza w dość dobrze znany schemat nar­racji. O to do pry­wat­nej klini­ki dla niewidomych gdzieś w Por­tu­galii (ponieważ jest to przy ujś­ciu rze­ki Tag do Atlantyku zwierz mniema, że to Lizbona) przy­jeżdża nowy nauczy­ciel. Sam nie widzi i ma uczyć grupę podopiecznych jed­nej z najtrud­niejszych umiejęt­noś­ci — ori­en­tacji w przestrzeni. Przy czym nie chodzi tylko o chodze­nie ale także o tak trudne dla oso­by niewidomej czyn­noś­ci jak np. nale­wanie wody do szk­lan­ki tak by niczego nie rozlać. Szy­bko okazu­je się, że Ian nowy nauczy­ciel sto­su­je niety­powe metody — nie korzys­ta z białej las­ki tylko ori­en­tu­je się w przestrzeni posługu­jąc się echo lokacją, pstrykaniem pal­ca­mi, stukaniem języ­ka, echem włas­nych kroków, w odpowied­nio pod­bitych met­alem butach. Jest pewny siebie, porusza się po mieś­cie swo­bod­nie i nawet jego podopieczni zaczy­na­ją się w pewnym momen­cie zas­tanaw­iać czy przy­pad­kiem nie jest on osobą widzącą. Kiedy już wyda­je się, że będziemy mieli his­torię o nauczy­cielu, który wbrew przełożonym (metody Iana nie podoba­ją się sze­fos­t­wu klin­ki, którzy wszędzie widzą możli­wość zagroże­nia dla podopiecznych i są przeko­nani, że bez białej las­ki ani rusz) his­to­ria zaczy­na nabier­ać zupełnie innych barw. 

 Tylko pozornie jest to film o zmieni­a­ją­cym swoich uczniów nauczy­cielu, tak naprawdę jest to tylko jeden z wielu wątków.

 

I ponown­ie kiedy wyda­je się nam, że his­to­ria skrę­ci w kierunku roman­su pomiędzy Ianem a śliczną Anną, która nie chce uży­wać las­ki (nie chce być trak­towana jak niewido­ma), film znów nas zwodzi nie idąc w ustalonym kierunku. Okazu­je się bowiem, że to rzeczy­wiś­cie film o widze­niu. Tak właśnie o widze­niu a nie patrze­niu. Ian raz jawi się nam jako geniusz, innym razem jako człowiek upar­ty, skłon­ny do kłamst­wa, wręcz niebez­pieczny dla swoich podopiecznych, każąc im wierzyć w coś czego nie ma, co jest nie możli­we. Jed­nak tak naprawdę głównym sporem  jaki toczy się w filmie nie jest to czy niewidomy winien nosić laskę, czy posługi­wać się inny­mi sposoba­mi omi­ja­nia przeszkód. Ian jest gotowy  zapłacić niską cenę pobi­janego czoła i podra­pa­nych rąk za wol­ność jaką daje poruszanie się tak jak chce i możli­wość dostrzeże­nia tego czego człowiek opier­a­ją­cy się wyłącznie na włas­nym wzroku nie widzi. To prze­ciw temu się bun­tu­je, wraz z tymi  którzy w filmie są mu gotowi zawierzyć.

 

Widzą­cy przed­staw­ieni są może nie jako “ci źli” ale jako ci, którzy tak bard­zo pole­ga­ją na wzroku, że nie mogą dostrzec tego czego nie pod­suwa im obraz włas­nych oczu. Wzrok zda­je się ich ograniczać a nie dawać przewagę. Jed­nocześnie Ian wal­cząc ze stwierdze­niem, że niewidomy musi mieć laskę, wal­czy o pewną wol­ność bycia takim jakim chce — nawet jeśli to dla niego niebez­pieczne. Cały czas wyda­je się, że widzą­cy porząd­ku­ją świat wedle prostego klucza który niewidomych odsyła do jed­nego świa­ta, widzą­cych zaś do drugiego.  Ian nie tylko przeła­mu­je tą bari­erę, ale każe nam też cały czas zadawać sobie pytanie co jest prawdą a co tylko złudze­niem, dopowiedze­niem, dziełem wyobraźni. To bard­zo ciekawy zabieg, który trud­no przełożyć na słowa, ale w filmie sprawdza się od razu. Przy czym ponown­ie — są w tym filmie momen­ty kiedy zupełnie zmieni­amy naszą opinię o bohat­er­ach. Zwłaszcza ostać Iana jest genial­nie napisana bo w jed­nej sce­nie potrafimy uwierzyć, że jest w stanie dostrzec statek przy nabrzeżu by w drugiej stwierdz­ić, że to nie możli­we. To jak reżyser decy­du­je się nam odpowiedzieć na narosłe przez cały film  pyta­nia, jest jed­ną z najład­niejszych scen jakie zwierz od daw­na widzi­ał w kinie. I scen tak wspaniale nakrę­conych, że aż chce się je zobaczyć ponown­ie. No właśnie jed­ną z najwięk­szych zalet tego fil­mu są zdjęcia.

Nie chodzi jedynie o piękną słoneczną Por­tu­galie, jej wąskie ulicz­ki, żółte tramwa­je i nagrzany kamień. Oper­a­tor (wypróbowany przez Jaki­mowskiego przy poprzed­nich pro­dukc­jach) Adam Bajer­s­ki dokon­ał rzeczy praw­ie niemożli­wej. Nakrę­cił film, w którym pokazał niewidze­nie. Kiedy obser­wu­je­my sce­ny prze­chodzenia bohaterów przez ulicę to kadry dobrane są w taki sposób, ze aut­en­ty­cznie czu­je­my lęk oso­by, która nie wie czy zaraz nie nad­jedzie następ­ny samochód. Kiedy bohaterowie idą nad­brzeżem nie widząc jego krawędzi to kam­era prowadzi nas tak, że sami odczuwamy tą niepewność związaną ze świado­moś­cią koń­ca nad­brzeża które niekoniecznie widz­imy. Kiedy bohater pod­powia­da drugiemu, że już zaraz zaczy­na się ocean, to kadr każe nam pole­gać nie na tym co widz­imy, ale na zapewnieni­ach postaci. Zze wzglę­du na specy­ficzny charak­ter opowieś­ci — cza­sem zdarza­ją się sce­ny w których wiemy, że nasi bohaterowie na coś patrzą ale podob­nie jak oni nie wiemy dokład­nie co to jest. I podob­nie jak oni jesteśmy zmuszeni albo uwierzyć w to co o przestrzeni mówi nam Ian, albo spróbować z dźwięków wywnioskować czego nie widz­imy. Zresztą dźwię­ki w tym filmie odgry­wa­ją niekiedy pier­wszą role, sta­jąc się naszy­mi prze­wod­nika­mi po świecie.  Już pier­wsza sce­na tes­tu­je nasze wyczu­le­nie na to co potrafimy usłyszeć, zan­im jeszcze może­my dostrzec na co tak naprawdę patrzymy

 

Warto jeszcze dodać dwa słowa o aktorstwie. Zwierz cały czas miał wraże­nie, że gdzieś widzi­ał akto­ra który grał główną rolę i rzeczy­wiś­cie Edward Hogg mignął mu w kilku bry­tyjs­kich pro­dukc­jach w tym w Anony­mous. I tu zwierz naprawdę doz­nał szoku bo był przeko­nany, że aktor nie widzi. Serio sposób w jaki chodzi i w jaki nie patrzy spraw­ia wraże­nie jak­by rzeczy­wiś­cie nic nie widzi­ał. Trochę gorzej niewidze­nie wychodzi Alexan­drze Marii larze gra­jącej główną role kobiecą. Nie udało jej się zupełnie pozbyć tej najbardziej charak­terysty­cznej dla osób widzą­cych maniery odwraca­nia głowy w odpowied­nią stronę kiedy roz­maw­ia. Dlat­ego, zwier­zowi tak bard­zo spodobała się rola Hog­ga, który doskonale zaadap­tował nie tyle nie widze­nie co nieco inny język ciała oso­by niewidomej. Nato­mi­ast abso­lut­nie znakomi­ta jest cała gru­pa dzieci w rolach dru­go­planowych. W ich przy­pad­ku nie ma wąt­pli­woś­ci, że to dzieci niewidome (widać, ze cier­pią na bard­zo różne przy­padłoś­ci związane z ocza­mi) ale ich gra jest świet­na. Zwłaszcza jed­na dziew­czyn­ka przykuła uwagę zwierza bo była jed­nym z lep­iej gra­ją­cych dzieci, jakie zwierz od daw­na widzi­ał w kinie.

 W dru­go­planowych rolach dziecię­cych grały jak się wyda­je dzieci naprawdę niewidome. I grały znakomicie.

 

Na koniec zwierz musi powiedzieć, że jest zakochany w ostat­niej sce­nie fil­mu. Ostat­niej sce­nie, która pewnie trafi do spisu scen ostat­nich do których się wraca i przy których samemu się decy­du­je co właś­ci­wie oznacza­ją. Zwierz który przez cały film zas­tanaw­iał się dokąd ta his­to­ria zmierza musi powiedzieć, że nigdy nie spodziewał się, że zmierza w tak fan­tasty­cznym kierunku. Ta radość z obe­jrzenia dobrego fil­mu uświadomiła mu coś jeszcze. Zwierz wcale nie ma prob­lemów  z Pol­skim kinem — film prze­cież wyreży­serowali, napisali, oświ­etlili, nakrę­cili, pocięli itp. Pola­cy. Oczy­wiś­cie był tam też wkład między­nar­o­dowy ale to przede wszys­tkim film Pol­s­ki. Nawet to por­tu­gal­skie światło świeciło już nieco w śred­nio lubianym przez zwierza Zmruż Oczy (wszyscy są przeko­nani, że zwierz lubi ten film. Serio dziś co najm­niej dwie oso­by były zaskoc­zone deklaracją zwierza, że nie jest entuz­jasty­cznym fanem). Zwierz powoli doras­ta do przyz­na­nia przed samym sobą, że nieza­leżnie od tego ilu mamy w Polsce uzdol­nionych aktorów, zwier­zowi najbardziej przeszkadza pol­skie aktorstwo. To może być bard­zo niepa­tri­o­ty­czne ale zwierz wyda­je się należeć do tej grupy ludzi, która po pro­su nie jest w stanie znieść filmów w języku ojczystym. Cho­ci­aż­by dlat­ego, ze wszys­tkie kwest­ie brzmią dla niego wtedy teatral­nie. Być może to tylko dzisiejsza reflek­s­ja wywołana tym, że w najlep­szym pol­skim filmie jaki zwierz widzi­ał od lat nie pada ani jed­no słowo po pol­sku. A może punkt wyjś­cia do dłuższej refleksji

 

W każdym razie uwierz­cie zwier­zowi, pochwały, nagrody i sypane płat­ki róż do stóp reży­sera rzeczy­wiś­cie się należały. Już ter­az zwierz siedząc w domu zas­tanaw­ia się czy nie pojechać jeszcze raz do Por­tu­galii tą tańszą metodą czyli kupu­jąc bilet do kina. Zwłaszcza, że zwierz zapom­ni­ał dodać, że film ma kil­ka niesamowicie wręcz zabawnych scen, których chy­ba się w takiej pro­dukcji nie spodziewał. Tak więc nie ocią­gać się do kina, przy­na­jm­niej się trochę wygrze­je­cie w słońcu. Dobrze to wszys­tkim zro­bi. Będziecie więcej widzieć.

 

Ps: Jutro już naprawdę, naprawdę obiecany wpis z obrazkami

 

ps2: Zwierz podrzu­ca na koniec zdję­cie zro­bione wczo­raj przez nieza­wod­nego Żucz­ka, który mon­i­toru­je dla nas postępy w tworze­niu kole­jnego sezonu Sher­loc­ka. A więc kręcą.

 Zwierz nie spodziewał się, że tak szy­bko będzie miał “swoich ludzi” na planie.

 

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online