Ceremonie rozdania nagród filmowych to dziwna impreza. Jak słusznie zauważył Ricky Garvais można byłoby po prostu wyczytać nazwiska i skończyć z tym wszystkim w pół godziny. Ale zamiast iść na skróty oglądamy ponad trzy godziny programu telewizyjnego. Czasem się opłaca bo w nagrodę dostajemy prawdziwe i najpiękniej odegrane emocje świata, czasem się nie opłaca, bo jest nudno. W tym roku niestety bliżej było tej drugiej kategorii.
Trzy dowcipy Ricky’ego Gervaisa – zwierz przyzna szczerze, że całkiem spodobał mu się pomysł by do prowadzenia ceremonii powrócił angielski komik, który kilka lat temu zmienił nieco nasze spojrzenie na to jak ma się zachowywać prowadzący tego typu nagrody. Jego dowcipy były niepoprawne i należały do kategorii „nie powinniśmy się śmiać ale i tak parskamy śmiechem”. Niestety w tym roku zwierz miał wrażenie, że choć ewidentnie twórcy bardzo się starali to wyszło… po prostu mało zabawnie. Wiecie nie ma nic gorszego niż mało zabawne kontrowersyjne żarty, bo wtedy jest już tylko głupio. Jedyny dowcip który zwierzowi się naprawdę podobał w tym otwierającym monologu to żart z nierówności płac kobiet i mężczyzn (Gervais zażartował że dostał dokładnie tyle samo co Amy Poehler i Tina Fey w zeszłym roku i to nie jego wina że podzieliły czek na dwie). Co do reszty dowcipów to jakoś zwierzowi nie podpasowały. Być może dlatego, że w sumie było wśród nich kilka takich, które rzeczywiście trochę niepotrzebnie przekraczały granice dobrego smaku. Poza tym, póki Gervais śmieje się z ludzi na widowni to jeszcze może być, ale jak zaczynamy się śmiać z nieobecnych bywa różnie. Ale trzeba powiedzieć, że nie tylko żarty prowadzącego były średnie – Jonah Hill jako Niedźwiedź ze Zjawy odrobinkę przeszarżował, Jamie Foxx trochę za bardzo odwracał uwagę od zwycięzców. Zwierz uśmiechnął się dwa razy – kiedy na scenie pojawili się Ryan Gosling i Brad Pitt (nie dość ze estetycznie to pięknie się wpasowali w swoje role) i kiedy America Ferrara i Eva Longoria bardzo trafnie żartowały z nieumiejętności widzów i części dziennikarzy rozróżniania latynoskich aktorek – bardzo to było dobre i na miejscu. Poza tym jednak zwierzowi brakowało mrugnięć i dowcipów a same mowy dziękczynne były w większości dość solenne.
Bezpieczne filmy, ryzykowne seriale – zanim zwierz opowie wam o swoich szczegółowych uczuciach to chciałby zaznaczyć, że bardzo wyraźnie widać podział pomiędzy nominacje telewizyjne i filmowe. O ile w nominacjach i nagrodach filmowych jest raczej bezpiecznie (może brak nagrody dla Cate Blanchett jest zaskoczeniem ale nie aż takim biorąc pod uwagę, że Room i jego aktorzy wygrywali w Toronto) to w serialach dzieją się cuda nie widy. Złote Globy w kategoriach serialowych trafiły do produkcji o których amerykańscy dziennikarze żartują że widzowie dopiero po ceremonii będą musieli się dowiedzieć o jaki serial chodzi. W przypadku części nagród – jak np. My Crazy-Ex Girlfriend mamy do czynienia z nagrodą dla serialu który nie skończył jeszcze swojego pierwszego sezonu! Podobnie nagroda dla pominiętego na Emmys Empire to przytyczek w nos wcześniejszym gremiom nagradzającym seriale. Choć w kilku przypadkach zwierz się nie zgadza z werdyktami (o tym zaraz) to musi przyznać, że Złote Globy są bez porównania ciekawsze w swojej części serialowej. Między innymi dlatego, że mniej widać wpływ studio filmowych i jest większy wybór znakomitych produkcji. I dobrze, bo nagrodzone seriale mają większą szansę zainteresować szeroką widownię. A to miód na serce zwierza.
ć
Z czego my się śmiejemy? – zwierz przyzna szczerze, że w tym roku największe poczucie że puściliśmy się peronu zwierz miał oglądając kolejnych zwycięzców w kategorii film komediowy. Po pierwsze zwycięstwo Marsjanina jest dowodem na to, że należałoby albo zmienić nazwę kategorii albo kryteria przyjmowania do niej filmów. Marsjanin nie jest komedią. Bywa śmieszny ale nie jest komedią. Jest filmem przygodowym/sensacyjnym/podnoszącym na duchu. Ma zabawne momenty. Ale nie jest komedią. Z wielu powodów – pierwszy z nich jest taki, że centrum filmu jest potraktowany poważnie wątek dramatyczny. Tak bohater jest dowcipny ale to trochę za mało. Równie dobrze można byłoby stwierdzić, że jakikolwiek film przygodowy gdzie pojawia się ktoś dowcipny jest komedią. Zwierza to tym bardziej boli, że komedie (gatunek trudny i w sumie rzadko wychodzi) są w ogóle niedoceniane, oddanie nagrody w tej kategorii filmowi który się w niej znalazł bo w innej nie dostałby nagrody jest brakiem szacunku dla twórców komediowych. I stawia pod znakiem zapytania w ogóle przyznawanie nagrody w tej kategorii. No dobra ale skoro uznajemy, że Marsjanin i Big SHort (serio ten film jest tak komediowy jak stypa klauna) są komediami to dlaczego Matt Damon dostał nagrodę? Tak jest fajny w Marsjaninie i zwierz się super bawił na seansie. Ale aktorsko i Christian Bale i Steve Carell (zwłaszcza Carell) wyprzedzają go o kilka długości. Na koniec nagroda dla Jennifer Lawrence – zwierz Joy jeszcze nie widział ale zaczyna mieć takie nieprzyjemne wrażenie, że Jennifer Lawrence staje się dla Złotych Globów nową Meryl Streep. Zwierz czytał recenzje Joy i żadna nie była szczególnie entuzjastyczna. Już chętniej widziałby zwierz nagrodę w rękach Amy Schumer która przynajmniej wprowadziła coś nowego do świata komedii o kobietach. Może się to nie podobać czy nie bawić ale jak często koś wprowadza nową jakość do popularnego kina?
Z Mozarta się śmiejemy! – ku zaskoczeniu tłumów i olbrzymiej radości zwierza nagrodę za rolę w serialu komediowym i nagrodę dla serialu komediowego dostało Mozart in The Jungle. Możliwość obserwowania radości i entuzjazmu Gaela Garcii Bernala to nagroda dla zwierza sama w sobie ale jeszcze wizja że być może statuetka zapewni Mozartowi trzeci wyczekiwany sezon (tak zwierz już czeka fakt że drugi sezon pojawił się 30 grudnia niczego nie zmienia). Nagrodzenie Mozart in The Jungle nie było jakoś szczególnie entuzjastycznie przywitane w Stanach (zarzucano że nagrodzono mało znany serialik zamiast znów dać statuetkę Transparent) ale zwierz sypał confetti. Dlaczego? Bo poza wielką miłością do bohaterów i aktorów zwierz pragnie was zapewnić że serial opowiadający o filharmonikach nowojorskich jest ważny. Bo pokazuje wagę muzyki, zwraca uwagę na nie takie piękne życie tych którzy ją tworzą i przypomina, że kultura wysoka nie musi być nudna czy zamknięta w czterech ścianach. Plus zawiera najpiękniejszego kieszonkowego meksykańskiego aktora na świecie. A skoro już przy komediach jesteśmy, to mimo moich bardzo mieszanych uczuć odnośnie Crazy Ex-Girlfirend to cieszę się z nagrody dla Rachel Bloom bo ona naprawdę niesie ten serial na swoich ramionach i jej grze nie można naprawdę nic zarzucić.
Mini misz masz – jedynymi z najciekawszych i najbardziej niejednoznacznych kategorii są te dotyczące mini seriali i filmów produkowanych dla telewizji. Tu dzieją się rzeczy przedziwne niespodziewane i czasem wspaniałe. Dla zwierza dwa momenty były wyjątkowo radosne. Jeden to kiedy nagrodę dostał Oscar Isaacs. To piękne kiedy w sezonie na „Wszyscy oglądamy filmy z Oscarem” tak nagle na nowo polubiony aktor zostaje wyróżniony. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, to naprawdę była kwestia czasu. Dawno już żaden aktor nie był tak powszechnie chwalony a jego wybory nie sprawiałby że widownia zarówno lubiąca produkcje niszowe i dla szerszej publiczności rozpływała się w zachwytach. Zwierzowi ten poziom zgody co do talentu aktora najbardziej przypomina to co dzieje się wokół Toma Hardy’ego. W każdym razie tak nagroda dla Oscara była bardzo miłym akcentem. Druga nagroda to wyróżnienie dla Wolf Hall. Głównie dlatego, że stała się dla twórców punktem wyjścia do apelowania do Davida Camerona by nie zmieniał zasad finansowania BBC i zachował poziom telewizji. Zgadza się z nimi zwierz całym sercem. BBC to jest symbol doskonałej telewizji a to kolejny dowód.
Dramatyczne niespodzianki – wydaje się, że dla wielu wielbicieli amerykańskich seriali nagrodzenie Mr. Robot (i to dwukrotnie bo poza nagrodą dla najlepszego serialu dramatycznego dostał on jeszcze nagrodę dla najlepszego aktora w roli drugoplanowej – brawo Christian Slater!) było zaskoczeniem. Tymczasem zdaniem zwierza Mr. Robot to jest jedna z najświeższych, najciekawszych i najbardziej intrygujących produkcji zeszłego sezonu. Zresztą jeśli przyjrzymy się Złotym Globom w kategoriach serialowych to często zdarzało się, że wyławiano produkcje mniej oczywiste – i dobrze. Gra o Tron sobie poradzi bez statuetek a Mr. Robot – projekt bardzo autorski, powinien zostać doceniony. Jednocześnie zwierz cieszy się ze dwóch zasłużonych statuetek aktorskich – Jon Hamm zasłużył w pełni na nagrodę za ostatni sezon Dona Drapera. Hamm jest lepszym Donem Draperem niż aktorem – w każdej innej roli wypada bez porównania gorzej. Ale w tej jednej jedynej wspiął się na sam szczyt swoich możliwości. A ponieważ serial się skończył należą się mu te ostatnie gratulacje. Z kolei nagroda dla Taraji P. Henson za Empire to trochę symboliczna nagroda dla całego Empire – serialu niesłychanie popularnego, chwalonego i zadziwiająco mało nagradzanego czy rozgłaszanego. Tymczasem Empire to jedno z zaskoczeń poprzedniego sezonu – mało kto się spodziewał, że serial będzie tak popularny.
Wszyscy chcemy zobaczyć jak Rocky zwycięża – wśród nagród filmowych nie było samych pewniaków – znalazła się jedna niespodzianka wieczoru czyli nagroda dla Sylwestra Stallone. Och… zwierz powie wam szczerze, że nie wie co o tym myśleć. Krytycy niesłychanie chwalą film Creed który skradł im serca podobnie jak widzom. Zwierz na pewno obejrzy bo tam jest boks a jak wiemy zwierz ma do boksu słabość. Jednocześnie chyba wszyscy patrzą na siebie w pewnym zaskoczeniu jakby wszyscy robili sobie żart „Niech Rocky wygra” a potem on rzeczywiście wygrywa. Ale wiecie jakoś nie sposób nie przyjąć tego werdyktu z szerokim uśmiechem i pełnym zrozumieniem dla gotującej aktorowi owację na stojąco sali. Satllone wybitnym aktorem nie jest ale kiedy gra Rocky’ego to jest nami wszystkimi. I to chyba bardziej Rocky niż Stallone dostał nagrodę. I dobrze.
Kate i Leo są królami świata – kiedy Leonardo DiCaprio i Kate Winslet zwyciężają w tym roku Złote Globy (on za pierwszoplanową ona za drugoplanową rolę) to ilość memów nawiązujących do Titanica aż czeka w kolejce. O ile nagrodę dla Leonardo przyjmuję z otwartym sercem (to chyba ten sezon!) i rozbawiła mnie uwaga o Tomie Hardym (Leo zapewniał że Tom nigdy nie zostawiłby go na śmierć ani nie pogrzebał żywcem) o tyle w przypadku Kate Winslet zwierz ma mieszane uczucia. Widział ją w Jobsie i nie ma wrażenia by to była jakaś porażająco dobra rola. Nie jest zła ale np. mając w tej samej kategorii Alicię Vikander z Ex Machina zwierz nie miałby wątpliwości komu należy się statuetka. Nie mniej oboje wygrali i są przynajmniej do Oscarów na szczycie.
Można było obstawiać – zwierz przyzna szczerze, że zwycięstwo Enio Morricone w kategorii najlepsza muzyka (cudne podziękowania od Quentina Tarantino) czy Aarona Sorkina w kategorii scenariuszowej pewnie można było obstawiać u bukmacherów bez ryzyka że się przegra. Zwierzowi muzyka Morricone podobała się bardzo ale już scenariusz Sorkina choć w zamyśle bardzo ciekawy i intrygujący, bardzo zwierza zawiódł. No ale zwierz ma wrażenie, że Sorkin może się czuć bezpiecznie bo jego scenariusze są idealne do nagradzania. O Oczko bardziej skomplikowane od przeciętnych ale wciąż operujące przystępną konstrukcją i metaforą. Choć zwierz musi powiedzieć, że to ciekawe że tak w sumie nijaki film jak Jobs zgarnął dwie nagrody. Bo to jest waśnie film nijaki. Warto dodać, że podobnie łatwe do przewidzenia były wyróżnienia za „W głowie się nie mieści” i za piosenkę do Spectre. Ogólnie zwierz ma wrażenie, że była to jedyna piosenka z zestawienia którą ktokolwiek kojarzył.
Kryzys amerykańskiego reżysera – Zwycięstwo które w tym roku odniósł w kategorii „najlepszy reżyser” Alejandro González Iñárritu nie dziwi a jednocześnie każe się zastanawiać co dzieje się wśród amerykańskich reżyserów. W ostatnich latach nie szło im w tej kategorii i oddawali oni pola reżyserom z całego świata. Oczywiście nie jest przesądzone że meksykański reżyser (co ciekawe zwierz bardzo nie lubił kilku jego filmów ale zakochał się w Birdmanie i niecierpliwie czeka na Zjawę) wygra Oscara w tym roku ale niewątpliwie o ile pod względem aktorów kino amerykańskie jest dość jednolite to już reżyserów ściąga z całego świata. Nie ma w tym nic złego ale jest to interesująca tendencja. Zwierz nie wie co z nią zrobić ale zwraca uwagę. Zresztą przyzna szczerze, że wielce frustrujące jest kiedy nagrodę za najlepszy film (bo Zjawa wygrała też główną nagrodę wieczoru) zdobywa film którego się nie widziało bo trudno cokolwiek ciekawego powiedzieć).
Gdzie jesteś Carol – zwierz był przekonany, ze Carol ma w kieszeni nagrodę dla Cate Blanchett za pierwszoplanową rolę. Zwycięstwo Brie Larsson nie było wielkim zaskoczeniem bo już wcześniej miała za tą rolę kilka nagród ale zwierz miał wrażenie, że jednak dziennikarze bardziej kochają Cate. Co ciekawe znów mamy podobną sytuację. Nominacje przypadają filmom o kobietach i mężczyznach. Ale ostatecznie statuetki dostają głównie filmy o mężczyznach. Choć akurat Room nie jest mniej kobiecy niż Carol. To uwaga bardziej ogólna. Nawet tam gdzie mamy trzy filmy o kobietach (kategoria najlepsza komedia : Wykolejona, Joy, Agentka) ostatecznie wgrywa film o facecie. Zwierz ma jakieś dziwne wrażenie, jakby filmy o kobietach były jednak trochę traktowane jako z góry niszowe czy nieco mniej ważne. Ale nie przesądza że to uczucie sprawdzi się na Oscarach.
Pa pa Max – zwierz ma wrażenie, że dziennikarze przyznający nagrody stracili wielką szansę by przejść do historii. Nie nagrodzili Mad Maxa. Gdyby to zrobili daliby jasny sygnał że kino spod znaku wystrzału, wybuchu i szalonej pogoni może jednak mieć nieco większe aspiracje i liczyć że wysiłek zostanie doceniony. Ale to nie były Złote Globy które miały zmienić historię i w ekscentrycznych decyzjach ograniczono się do statuetki dla Lady Gagi, która zgodnie z zasadą wszystkich skandalizujących i ekscentrycznych artystów była na scenie, grzeczna, miła, podziękowała wszystkim a głos drżał dokładnie tam gdzie powinien.
Ostatecznie Złote Globy był z jednej strony przyjemne z drugiej piekielnie nudne. Zwierz ma wrażenie że zaszło ciekawe zjawisko w którym lista zwycięzców jest bez porównania ciekawsza i bardziej emocjonująca niż ceremonia rozdania nagród. Co ciekawe – zwierz ma wrażenie, że w tym roku Globy i Oscary mogą się znacznie rozejść, co zresztą można zaobserwować od kilku lat. Zwłaszcza, że nie jest to wszystko aż tak bardzo przyklepane i pewne jak chociażby rok temu. Co nie zmienia faktu, że sezon zarwanych z powodu nagród nocy i poniedziałków spędzonych przy klawiaturze uważam oficjalnie za otwarty.
Ps: Komentując sukienki pamiętajcie że u zwierza komentujemy kolor sukienki czy jej krój a nie figurę aktorki.