Hej
Moi drodzy dziś zwierz postanowił, że choćby się waliło i paliło napisze z dawna zapowiadany mądry wpis. O czym ma być? Otóż wszystko zaczęło się dawno temu kiedy zwierz przygotowywał się do pewnej konferencji naukowej – miał pisać o rzeczach absolutnie oburzających i obrazoburczych – ale im głębiej wnikał w temat tym więcej tajemnic odkrywała przed nim historia kina. Potem zwierz o swoich ciekawych odkryciach trochę zapomniał i z mroków jego pamięci wyrwał je dopiero gif który zwierz znalazł na tumblr. I tak powstał pomysł by napisać wam o tym jakie było Hollywood zanim na scenę wkroczyła moralność. Tak moi drodzy dziś porozmawiamy sobie o złotych czasach rozwiązłego, zdeprawowanego i seksualnie wyzwolonego Hollywood i zaczniemy na długo przed 1968 rokiem.
Zacznijmy jednak od tła historycznego. W 1929 roku wielki kryzys pozbawił ludzi majątków i złudzeń. Ameryka była biedna i sfrustrowana a na dodatek w tym kraju wolności i przedsiębiorczości najbardziej bogacili się ci którzy nie kroczyli ścieżką prawa i sprawiedliwości. Do tego co raz mniej ufano politykom i co raz częściej mówiono o nowej moralności na nowe czasy, a ta zaś zakładała że po pierwsze trzeba kryzys przetrwać. Nastroje ogólnie były ponure a ludzie którzy chodzili do kina chcieli na ekranie zobaczyć nie tyle lepszą wersje otaczającej ich rzeczywistości, co filmy opowiadające o znanych im problemach. W tych przygnębiających czasach wydarzyła się jeszcze jedna rzecz – MPPDA – amerykańskie stowarzyszenia producentów i dystrybutorów filmowych przyjęło Kodeks ze wskazówkami dla producentów zwany także potem Kodeksem Haysa. Wielu z was drodzy czytelnicy na pewno słyszało o tych niesłychanie dokładnych wskazówkach które miały podpowiadać twórcom filmu co powinno się w nich znaleźć a jakich tematów nie należy podejmować. Kodeks dotyczył nie tylko kwestii seksualności, ale także ogólnie pojętej moralności czy stosunku do władz państwowych. Jednak kiedy MPPDA przyjęło w 1930 roku te zasady nie miało żadnych środków by móc egzekwować ich wprowadzenie do filmów. Tymczasem wielkie studia filmowe – wolały przyciągnąć do kin jak najwięcej widzów i po prostu nie stosowały się do zapisów kodu (jak stwierdził Samuel Goldwin – był on wówczas wart tyle co papier na którym go zapisano) kręcąc filmy których treść zawierała niemal wszystkie zakazane tematy. Ten stan trwał do 1934 roku kiedy po latach kampanii i bojkotu filmów wspieranych przez Legion Przyzwoitości (najpierw katolicki potem już narodowy) udało się stworzyć biuro odpowiadające za przestrzeganie zasad i wytycznych.
Te dwie daty 1930-1934 wyznaczają jeden z najciekawszych i najbardziej szalonych okresów w amerykańskiej kinematografii. Thomas Doherty, który poświęcił kinu sprzed wprowadzeniu Kodu całą książkę ( Pre- Code Hollywood. Sex, Immorality and Inssrection in American Cinema 1930-1934) słusznie zauważył że kino sprzed wprowadzenia tych ścisłych zasad moralnych było (z punktu widzenia dzisiejszego widza) jak z innego wszechświata. Wszystko co wydaje nam się właściwie dla współczesnej kinematografii (seks, zbrodnia i lekko traktowana moralność) znajdowało tam swoje miejsce. Kobiety zachowywały się jak mężczyźni, homoseksualizm wcale nie był tematem tabu, zaś przestępcy stanowili jeden z ulubionych tematów filmów. W tych czasach Warner Bros postawił sobie za zadanie by przyciągać do kin ludzi tematami z pierwszych stron gazet. I tak w produkcjach pojawiały się też tematy społeczne takie jak los bankrutów podróżujących po Stanach z całym swoim dobytkiem przywiązanym do samochodu, czy problemy ze znalezieniem i utrzymaniem pracy. Po części brało się to z chęci przyciągnięcia widowni (która chętnie oglądała filmy o problemach które znała) po części dlatego, że akurat Warner Bros znane było z tego że popiera New Deal – by pokazać konieczność poprawy, trzeba było wyjść od fatalnej sytuacji wyjściowej. Przy czym poruszanie tematów blisko życia sprawiało, że część z tego kina pokazywała obrazy boleśnie realistyczne (chociażby Wild Boys on The Road o młodzieży podróżującej przez Stany w poszukiwaniu pracy). Zresztą chyba najlepiej pokazującym jak trudne były te czasy jest film Two Seconds (1933) – w którym skazanemu na krześle elektrycznym przelatuje przed oczyma całe życie. Utrata pracy, ubóstwo, alkoholizm w końcu morderstwo (zresztą przypadkowe), wszystko zaś tworzy klaustrofobiczny obraz czasów w których człowiekowi nie może się udć Czasy te były w kinematografii Amerykańskiej tak inne, że część gwiazd, które wtedy jasno lśniły na hollywoodzkim nieboskłonie nie odnalazło się w nowej rzeczywistości, dobrym przykładem jest Warren Williams – niesłychanie popularny aktor w okresie przed wprowadzeniem Kodeksu, którego kariera załamała się w 1934 roku. Aktor znany z grania silnych szefów (o których później) nie znalazł sobie miejsca w nowym kinie. Podobny los spotkał Ruth Chatterton, która znana była przede wszystkim z filmu Female w którym jako bezwzględna szefowa firmy motoryzacyjnej radośnie romansowała ze swoimi pracownikami tylko po to by odsyłać ich do biura w Montrealu po tym jak się jej znudzą. W nowym kinie trudno było dla niej znaleźć równie ciekawe role.
Zwierz sporo pisze o niezwykłości produkcji z tego okresu dla współczesnego widza. Może jednak warto przejść do konkretów. Zacznijmy od filmu I’m No Angel z 1933 roku – gwiazdą tego filmu jest Mae West. Kiedy zwierz pisze gwiazdą ma na myśli, że nie tylko zagrała główną rolę ale także napisała scenariusz i wyprodukowała film. Co nawet dziś rzadko się zdarza. Ale nie tylko o to chodzi. Film opowiada o tancerce i treserce lwów, która ma u swych stóp tylu mężczyzn ile chce, ale podoba się jej jeden (grany przez Cary Granta) ten zaś namawia ją by rzuciła swą pracę i została jego żoną. Kiedy jednak ukochany zrywa zaręczyny ta prowadzi go do sądu. Tam zaś okazuje się, że adwokat jej byłego ukochanego chce wykorzystać przeciw niej jej rozrywkowe życie. Ale nie z bohaterką te numery. Sama przesłuchuje świadków i nie tylko pokazuje że w jej stylu życia nie było nic złego ale przy okazji sprawia że jej były ukochany zgadza się wypłacić jej wysokie zadośćuczynienie. Jak zwierz przypomina jest 1933 rok. Z kolei w Red- Haired Woman poznajemy bohaterkę (graną przez Jean Harlow) która robi wszystko by rozbić maleństwo swojego szefa, kiedy jej się to w końcu udaje (zostaje jego drugą żoną) okazuje się że wyższe sfery nie chcą przyjąć. Jednak nie oznacza to, że bohaterka się poddaje, uwodzi, szantażuje, wdaje się w kolejne romanse, próbuje zabić swojego męża i… nie zostaje potępiona. Wręcz przeciwnie – końcówka filmu pokazuje triumfującą bohaterkę która poradzi sobie w każdej sytuacji. Z kolei w filmie Red Dust (1932) roku Clark Gable grał posiadacza plantacji w Indochinach (film był niestety strasznie rasistowski bo tego jednego jeszcze w latach 30 nie przezwyciężono) który mógł wybierać czy chce kontynuować swój płomienny romans z miejscową prostytutką czy też rozpocząć nowy z żoną zatrudnionego na plantacji inżyniera. Ostatecznie zdecydował się na związek z prostytutką która pasowała do niego bardziej niż elegancka żona inżyniera. Co ciekawe – główny bohater specjalnie daje się postrzelić by inżynier nigdy nie dowiedział się że jego żona została uwiedziona. Film był niesamowitym sukcesem mimo, ze przedstawiał relacje kobiet i mężczyzn w dość postępowym świetle.
A skoro przy postępowości w przedstawianiu związków jesteśmy to rekordy bije tu wyreżyserowana przez Ernsa Lubitscha (który specjalizował się w tej tematyce) film Desing for Living ( z 1933 adaptacja sztuki Noela Cowarda) gdzie mamy do czynienia z sytuacją gdy dwóch mężczyzn kocha jedna kobietę i żadne nie ma ochoty z niej rezygnować. Zamiast dramatów decydują się więc zawrzeć dżentelmeńską umowę że żaden nie będzie z nią sypiał. To z kolei budzi spory sprzeciw kobiety stwierdzającej że wszystko bardzo pięknie ale ona dżentelmenem nie jest i chyba jej ta umowa nie obowiązuje. Z kolei w filmie The Divorcee (1930) zdradzona żona zamiast płakać w kątku analizuje sytuację i sama funduje sobie romans. Film zawiera –co rzadkie nawet dziś – analizę podwójnych standardów wedle których traktuje się kobiety i mężczyzn. Filmów poruszających ten temat jest więcej (z ekranu padały na przykład takie zdania jak „Małżeństwo to piękna pomyłka popełniona przez dwie osoby). Podobnie jak równie dużo było w tych filmach historii o prostytucji i konsekwencjach radosnego życia w latach 20. Co ciekawe jednak – nie pojawiał się w nich ostry ton oceny – częściej zrozumienie, czasem cynizm, czasem dowcipne mrugnięcie do widza. Ku zaskoczeniu wielu – w filmach sprzed wprowadzeniu Kodeksu znaleźć można było też sceny o których przez wiele lat nie śniłoby się reżyserom. W musicalu Wonder Bar znajdziemy scenę gdzie do tańczącej pary podchodzi mężczyzna z pytaniem „May I cut in?”. Kobieta radośnie się zgadza i wtedy dwaj panowie odpływają w tańcu. Reakcja kobiety – proste stwierdzenie” Boys will be boys! Woo!”. Co ciekawe już wtedy (1934 ale jeszcze przed wprowadzeniem Kodeksu) zastanawiano się czy dopuścić film do dystrybucji. Studio filmowe odmówiło jednak wycięcia sceny i tak dostaliśmy film w wersji niezmienionej.
Ale lata 1930-1934 to jak wspomniał zwierz nie tylko okres kiedy inaczej poruszano sprawy obyczajowe. Okres ten nie bez przyczyny stał się też złotą erą amerykańskiego horroru. Frankenstein, Dr. Jekyll i Mister Hyde, Island of the Lost Souls (adaptacja Wyspy Dr Moreau), King Kong nie przypadkowo powstały w tych latach. Jeśli weźmie się pod uwagę ówczesne nastroje i frustracje to nikogo nie powinny dziwić sceny wściekłego tłumu z Frankensteina, freudowskie wątki w Jekyllu i Hyde czy w końcu wątek ekipy filmowej jadącej na koniec świata by przywieść ciekawe nagranie znudzonym mieszkańcom miast walczącym dzień w dzień z kryzysem. Obok horroru niesłychanie popularny stał się tez film gangsterski. Tu już nie trudno dostrzec inspirację tym co działo się wówczas w Ameryce. Nie zmienia to jednak faktu, ze w tym krótkim okresie powstało w Hollywood około 75 filmów gangsterskich w tym prawdziwe arcydzieła gatunku. Wszystko zaczął oczywiście Little Cesar (z 1931 roku), w tych latach nakręcono też min Wrogów Publicznych (1931) czy Człowiek z blizną. Mimo że filmy gangsterskie przede wszystkim dostarczały rozrywki pokazywały też co stało się z wielkim amerykańskim snem. Dążenie do bycia kimś i drobienia się pchało bohaterów do wkroczenia na drogę przestępstwa i zbrodni. Co więcej twórcy tych filmów – nie pozostawiali złudzeń – w takiej Ameryce w jakiej przyszło żyć ich widzom to być może jest jedyne rozwiązanie. Jednocześnie wraz z popularnością filmów gangsterskich zaczęły się pojawiać filmy które pokazywały kogo tak naprawdę amerykanie widzieliby u władzy – nie demokratę ale kogoś kto silną władzą i twardą ręką poradziłby sobie z kryzysem. W wielu filmach pojawia się wątek silnego niemal autorytarnego szefa który jednak dzięki tym umiejętnościom daje sobie radę. Najciekawiej chyba tą tęsknotę za silną ręką (która dziś nieco nas przeraża) opowiadał film „Gabriel Over The White House” w którym to filmie słaby prezydent po wypadku w czasie którego został odwiedziony przez Anioła Gabriela zamienia się w prezydenta niemalże autorytarnego ale skutecznego.
Kino w okresie sprzed wprowadzenia Kodeksu potrafiło życzliwym okiem spojrzeć na więźnia (The Bog House z Spencerem Tracy to najlepszy przykład), kobietę która musiała oddać swoje dziecko do adopcji, byłą prostytutkę czy szefową biura która wdawała się w kolejne romanse zupełnie tak samo jak męscy bohaterowie na tej samej pozycji. Jednocześnie było kinem blisko życia i radośnie od niego uciekającym w radosne ociekające złotem musicale. Sporo było w tym kinie cynizmu ale i ironii. Bohaterowie potrafili zakląć, a kamera podążała za kobiecymi nogami odrobinę dłużej i odrobinę wyżej niż jeszcze przez wiele dekad. Kino kwitło bo się nie bało – właściciele wielkich filmowych studio robili wszystko by kręcić tak jak chcą, a kiedy kazano im poprawiać – mieli wystarczająco dużo pewności siebie by odmówić. Patrząc na to kino widać w nim wiele tytułów i nazwisk zapomnianych, ale są to czasy które przyniosły także produkcje przełomowe – zwłaszcza w przypadku kina gangsterskiego i horroru. A jednocześnie obok tego wykorzystywania tematów z pierwszych stron gazet potrafiła się pojawić w tych filmach odrobina refleksji nad tym jak daleko można się posunąć w poszukiwaniu sensacji dla widza. W Picture Snatcher (1933) były przestępca zostaje niesłychanie skutecznym dziennikarzem, któremu udaje się przemycić kamerę do więzienia na egzekucję kobiety.
Kiedy zwierz był dzieckiem usłyszał (nie pamiętam od kogo), że zanim przyszli barbarzyńcy w Rzymie działały napędzane parą karuzele. Nie wie zwierz ile w tym prawdy (zastrzeżenie konieczne gdy człowiek wie ilu znawców historii starożytnej go czyta) ale zwierz zawsze poświęcał sporo czasu zastanawiając się gdzie byśmy teraz byli gdyby ludzkość nadal rozwijała się w takim tempie jak wówczas. Zdaniem zwierza żylibyśmy dziś wśród gwiazd. Niezależnie od tego czy mamy do czynienia z faktami czy tylko z ładną poetycką metaforą, podobny sposób myślenia włącza zwierz kiedy zastanawia się nad tym co by było gdyby nie ustalono kodeksu Haynsa. Gdzie byłoby kino – czy nie bylibyśmy zupełnie gdzie indziej w dyskusjach nad tym co widzowi można pokazać, jakie tematy stanowią tabu, a które można rozważać w filmach popularnych. Kiedy zwierz patrzy na wyniki GLAAD Awards (oraz na kontrowersje jakie wzbudzają) to myśli, że to jest dokładnie jedna z tych rzeczy która w tym alternatywnym świecie nie budziłaby zdziwienia a może w ogóle nie była potrzebna. Wlaśnie dlatego cenzura obyczajowa jest tak niebezpieczna. Nie dlatego że mamy jakiegoś cenzora który wycina fragmenty filmów. Dlatego, że cenzurować zaczynają się sami twórcy – boją się wyższej kategorii wiekowej, niższych zysków i kontrowersji. I tak kino popularne mimo, że przeszło olbrzymią drogę od czasu kiedy całująca się para musiała obowiązkowo dotykać stopami ziemi wciąż nadrabia stracony czas. Ale kto wie może już niedługo znów usłyszymy skrzypienie karuzeli.
Ps: To jest ten mądry wpis o którym zwierz tyle mówił. I teraz pytanie – czy takie wpisy was bawią? Są trochę od czapy na takim blogu, ale to są sprawy które zwierza strasznie interesują z racji jego zainteresowań naukowych. Oczywiście to co tu czytacie to jest takie zwierzowie przełożenie tego co napisali inni (wielu innych) stąd pytanie – czy w ogóle podoba wam się wizja zwierza streszczającego wam historię kina. A właściwie mniej znane fakty z historii kina. Przy czym zwierz ustalił już że lubicie takie pojedyncze wpisy o aktorach ale o takie wpisy was nie pytał.
Ps2: Niedługo zwierz będzie miał dla was taką mega wiadomość. Już się nie może doczekać :)