Rzadko się zdarza by informacje na temat jakiegoś serialu były takie jednoznaczne. Zwierzowi byłoby trudno znaleźć jakiegokolwiek znajomego,który nie ogłosiłby że Mr. Robot nie jest jedną z najlepszych premier sezonu. Co nie byłoby niczym dziwnym gdyby nie fakt, że serial wyszedł z mniejszej stacji jaką jest USA (ma na koncie min. Siuts) a nie od Netflixa czy HBO. Choć patrząc na serial zwierz nie mógł się powstrzymać by nie pomyśleć,że taki serial mógł powstać dopiero po tym jak większe płatne telewizje wyważyły drzwi.
Genialny haker, zła korporacja, ślepe społeczeństwo – fakt że udało się to złożyć tak, że widz dostaje coś nowego jest pewnym osiągnięciem
Bo Mr. Robot to serial który niesie w sobie wszystkie elementy produkcji z założenia niszowej. Jest w nim co prawda od czasu do czasu znana twarz (w sumie jedyne rozpoznawalne szczerzej nazwisko to Christian Slater ale uważne oko wypatrzy w ekipie znanych sobie wcześniej aktorów telewizyjnych) ale całość ma w sobie coś z telewizji autorskiej. Dlaczego? Nie chodzi jedynie o ciekawy sposób narracji, czy montażu (zwłaszcza w scenach w których nasz bohater rozważa co wie o ludziach z ich zhakowanych kont czy wtedy kiedy jego wewnętrzny monolog idzie w kierunku krytyki otaczającego go społeczeństwa), ale o główne przesłanie serialu. Jest to bowiem zjawisko dość paradoksalne – serial telewizyjny, który (trochę w duchu Black Mirrors czy Utopii) nie ma nam nic miłego do powiedzenia, głównie w kontekście specyficznej kultury w jakiej żyjemy (a w którą seriale doskonale się wpisują). To serial z założenia antysystemowy, nastawiony na krytykę nie tyle samego społeczeństwa ale całego ustroju w którym żyjemy. Nasz bohater co prawda nie walczy z rządem ale ze złą korporacją, ale większość czasu spędzamy nad refleksją nad stanem gospodarki i nierównością świata czy też nad pewnym złudzeniem tworzonym przez współczesną kulturę – wypełnioną mediami społecznościowymi. Najbardziej jednak pochylamy się nad nierównością, która się pogłębia wraz z każdym dodatkowym zerem przy pensji prezesów i z każdym dodatkowym dolarem w studenckich pożyczkach. Nasz bohater podobnie jak grupa hakerska składająca mu propozycję by działał razem z nimi, jest tym stanem rzeczy naprawdę znudzony i zdenerwowany. Serial nie pozostawia złudzeń, że światem rządzą złe wielkie korporacje, a właściwie paskudne pieniądze, choć jednocześnie ucieka przed tym co jest najbardziej niepokojące -to, że nie jest to żadna wirtualna czy wymyślona korporacja ale te zupełnie realne dostarczające nam sprzętów bez których nie wyobrażamy sobie życia. Zwierz oczywiście nie dowiedział się dziś o krytycznych możliwościach sztuki ale nie spodziewał się w serialu nadawanym mimo wszystko przez stację o nieco mniejszym zasięgu serialu tak jednoznacznie ideologicznego. Jak zwierz pisał – bez produkcji HBO czy Netflix – dających twórcom więcej wolności i więcej własnego stylu, takich seriali jak Mr. Robot pewnie by jeszcze długo nie było.
Nie jest to jedna z tych produkcji, która opiera się na znanych nazwiskach choć akurat Christiana Slatera większość z was zapewne kojarzy
Jednak nie tylko we wpisanej w serial anty systemowości znajdziemy elementy interesujące. Np. nasz bohater Elliot. To ciekawy przykład bohatera w świecie wiecznych aroganckich geniuszy. Tacy bowiem rządzą w serialu i co raz częściej w kinematografii od dobrych paru sezonów. Dokładniej od chwili kiedy ludzie oszaleli na punkcie House’a (zwierz mówi o najnowszej fali bo wcześniej też była to postać fascynująca). Zwierz przyzna szczerze, że osobiście jest już nieco tą postacią znudzony, do tego stopnia, że czasem woli wyprawę w przeszłość do lat 90 kiedy rządzili sympatyczni faceci którzy zawsze mieli serce po właściwiej stronie. Na całe szczęście Elliot nie jest typowym autystycznym geniuszem. Z jednej strony doskonale wpada w pewne klisze – jest nieco autystyczny, nie lubi ludzkiego dotyku, nie jest fanem interakcji, i imprez. To ostatnio jedna z tych cech bohaterów których prawie dopowiadać nie trzeba ale na całe szczęście, zdecydowano się np. nie uczynić go absolutnie bezpłciowym – sprawiając że jego niechęć do interakcji wydaje się czymś nieco bliższym zwykłej rekcji człowieka prywatnego czy niepewnego, a nie koniecznie wskaźnikiem autyzmu. W końcu zwierz też nienawidzi jak dotykają go obcy ludzie (serio jedna z tych rzeczy która budzi u zwierza agresję) a zapewnia was że do autyzmu mu bardzo daleko. Innymi słowy występowanie jednych elementów zachowania nie zawsze musi się wiązać z innymi. I nie żeby zwierz miał cokolwiek do osób z autyzmem – ale bardzo nie lubi kiedy mechanicznie wykorzystuje się zachowania ze spektrum tego zaburzenia do budowy postaci, które są jak spod sztancy (i najczęściej z zachowaniami osób które naprawdę mają zaburzenia nie mających wiele wspólnego). Zgodnie z obowiązkowym założeniem nasz bohater jest morfinistą choć unikającym prostego uzależnienia. Morfinę zaś bierze z innego powodu niż Sherlock bierze swoje rozwiązanie. Elliot jest bowiem samotny i owa samotność go przytłacza. Doskonała jest w pilocie scena gdy nasz bohater siedzi i płacze – tak jak płaczą tylko ludzie przerażeni otaczającą ich pustką. Ale co ciekawe – nie jest z nią sam, w pierwszym odcinku nie tylko poznajemy jego przyjaciółkę i przygodną kochankę ale przede wszystkim terapeutkę. Co prawda twierdzi, że został zmuszony do terapii ale wiemy, że mu na niej zależy. Jednocześnie twórcy sugerują nam, że mamy do czynienia z człowiekiem który na tyle nie jest pewien swojego zdrowia psychicznego, że każdy element który go otacza może okazać się jedynie złudzeniem i iluzją. Zwierz uważa obecność elementu terapii w serialu za bardzo istotną. Jakby zbyt wielu bohaterów broni się przed szukaniem pomocy a tu proszę dostajemy takiego który jednak stara się ze swojej sytuacji uwolnić (ewidentnie nie wiążąc swoich zdolności hakerskich ze specyficznym sposobem bycia czy mieszkania).
Ciekawą decyzją jest nie wyrzucanie tego naszego hakera zupełnie poza nawiast międzyludzkich interakcji, choć jasne woli by ludzie go nie dotykali to jednak nie jest tak, że wcale nie pożąda choć odrobiny ludzkiej obecności
Jednak tym co powinno nas przekonać do Elliota jest jego moralny kompas. Ten zaś działa bez zarzutu. Nasz bohater widzi że świat nie jest czarno biały i więcej w nim szarości ale jednocześnie nie umie się powstrzymać by nie podejmować właściwych decyzji. Zresztą niewiele musimy z nim spędzić czasu by dowiedzieć się jaki jest jego sposób działania. Znajduje informacje i potem waży co z nimi zrobić. Nie chodzi mu o pieniądze tylko o ideę. Przy czym czasem może chodzić o właściciela kawiarni który rozprowadza dziecięcą pornografię, czasem o kobietę oszukiwaną przez poznanego w Internecie faceta. Nie koniecznie oznacza to naprawianie świata ale raczej poprawianie go tam gdzie można. Oczywiście wszystko się zmienia kiedy Elliot dostaje propozycję by przyłączyć się do grupy hakerów. Hakerów którzy mają ciekawy plan na to jak zmienić świat. Przy czym Elliot nie będzie aż tak przekonany, czy chce do grupy od razu dołączyć, podobnie jak sam widz będzie miał okazję zadać sobie (nie raz) w tym serialu pytanie co jest moralnie słuszne i czy cel na pewno uświęca środki. Pod tym względem to ciekawa produkcja prowokująca nie tylko do śledzenia jakie decyzje podejmie nasz bohater ale też do samodzielnego rozważania jaką decyzję podjęlibyśmy my sami w podobnej sytuacji.
Zwierzowi podoba się wykorzystanie w filmie kolorów. I w ogóle tworzenie takiej atmosfery, że mamy do czynienia niby z rzeczywistościąale nieco skrzywioną
Mr. Robot to serial który doskonale się ogląda. Dlaczego? Z wielu powodów, przede wszystkim, fascynujący jest sposób pokazywania świata. Właściwie wszystko jest tu zupełnie normalne i bardzo codzienne (firma z którą walczą nasi bohaterowie może nie jest jedną z tych które znamy ale cała reszta jak najbardziej pasuje do nasze codzienności łącznie z kulturalnymi i politycznymi odwołaniami), co czyni całość jeszcze bardziej niepokojącą. Zresztą w ogóle estetyka serialu jest fascynująca, teoretycznie mamy do czynienia z produkcją dziejącą się w Nowym Jorku,ale tak naprawdę mamy jakieś miasto i jakichś ludzi we współczesnym świecie, pełnym internetowych połączeń i social mediów. To świat wciągający – między innymi dlatego, że właśnie taki bliski i daleki jednocześnie. Do tego jeszcze dochodzi doskonała muzyka (zdecydowanie pogłębiająca wrażenie, że mamy do czynienia ze światem podobnym naszemu ale nieco innym – zwłaszcza że twórcy pięknie przeskakują od rzeczy bardzo nowoczesnych do zaskakująco dużej dawki klasyki ) i ciekawe wykorzystanie koloru i kadru. Zdecydowanie nie standardowe – kojarzące się raczej właśnie z taką Utopią niż z Siuts.
Serial ma złego Szweda albo przynajmniej moralnie niepewnego Szweda. Zwierza to jakoś strasznie cieszy ale nie umie sprecyzować dlaczego
Dodatkowo niesamowicie wciąga sposób rozłożenia ważnych elementów fabuły. W pierwszych odcinkach w sumie niewiele się dzieje. Oglądamy jakiś zbiór wydarzeń, które zaczynają się ze sobą powoli zazębiać. Przy czym im dłużej się ogląda tym bardziej dostrzegamy, ze właściwie w serialu nie ma scen i gestów nieważnych. pod tym względem serial też przypomina te które produkuje się i wypuszcza do sieci całymi seriami na raz, tworząc bardziej wrażenie jednego długiego filmu niż serialu. Z resztą jak zwierz doczytał, że kreator serialu Sam Esmail chciał zrobić serial a ostatecznie zdecydował się na serial. Co rzeczywiście widać – nie jest to historia opowiadana z odcinka an odcinek tylko historia podzielona na odcinki – o ile dostrzegacie różnicę. Zresztą cholernie to wciągająca historia i gdyby nie śmieszna potrzeba snu zwierz recenzowałby wszystkie pięć odcinków, które znalazł w sieci. Jeśli pamiętacie True Blood i ich sposób kończenia odcinków to tu znajdziecie coś podobnego. Może nie tak nachalnie oczywiste jak w serialu HBO ale też akcja odcinka zawiesza się w momencie w którym zdecydowanie pragniemy wiedzieć co jest dalej (a w przypadku pilota wręcz musimy wiedzieć co jest dalej).
Interesujący jest zabieg w którym podrzuca nam się postacie, ale niewiele o nich mówi, więc trochę jak baohater długo nie mamy pojęcia kto jest kim i o co właściwie chodzi
Zwierz mógłby się jeszcze długo rozwodzić nad doskonałymi narracyjnymi zabiegami jakie zastosowano-jak np. wewnętrzny monolog Elliota – kierowany do wymyślonego człowieka ale w istocie będący niekończącym się komentarzem do rzeczywistości prowadzonym przez świadomego i jednocześnie znudzonego hakera, świadomego co robi nam facebook i dlaczego dział IT powinien być najlepiej opłacanym w całej firmie. Jednak zwierz jest absolutnie przekonany, że musicie po prostu serial zobaczyć, zwłaszcza niesamowity godzinny pilot, który jest jednym z najlepszych pilotów jakie zwierz widział w historii telewizji. Zwłaszcza sekwencja powstrzymywania ataku hakerskiego jest fantastyczna. Zwierz wie, że nie można sądzić serialu po pilocie, ale w sumie straszne widać,że pilot zrobiono tak, że gdyby nic więcej nie nakręcono mógłby on spokojnie krążyć po sieci jako intrygujący godzinny film. To znaczy, rzadko zdarza się żeby pilot odstawał od serial (bo trochę odstaje) ale tak bardzo na plus. Przy czym reszta serialu też jest bardzo dobra ale widać, że pilot to jednak jest – nawet pod względem realizacyjnym coś odrobinę lepszego. Co w sumie nie powinno dziwić bo zwykle na wyprodukowanie tego pierwszego odcinka twórcy mają więcej czasu.
O takiej roli jaką dostał Malek wielu aktorów pewnie marzy – można zagrać tu naprawdę wszystko i jeśli zrobi sę to dobrze widownia od razu zobaczy doskonałą postać
Nie byłoby Mr. Robot bez Rami Maleka. Aktor który przewijał się w w wielu drugoplanowych rolach i którego być może kojarzycie z Nocy w Muzeach, dostał autentycznie rolę życia. Z jednej strony jest w nim coś delikatnego, podatnego na zranienie z drugiej – nie trudno wyobrazić sobie jak ubrany w bluzę z kapturem niszczy ludziom życie czy rozwala wielkie korporacje. Ale to rola doskonale zagrana, polubienie bohatera nie zajmuje nam dużo czasu, jeszcze mniej poczucie, że jesteśmy w tym razem. Zwierz przyzna szczerze, że wybór aktora (który zwierzowi się w ogóle podoba co nigdy nie przeszkadza w oglądaniu serialu) egipskiego pochodzenia (choć urodzonego w Stanach) do głównej roli w serialu telewizyjnym to jednak jest rzecz która w Stanach nie zdarza się często. Zwłaszcza jeśli mówimy o roli hakera. Zresztą widać że serial robi ukłony w stronę reprezentacji choć niezbyt głębokie. Co nie zmienia faktu, że jest doskonale obsadzony i rzeczywiście trudno znaleźć źle napisaną czy zagraną postać.
Serio warto się wciągnać – nie pożałujecie
Mr. Robot zapewne niedługo wypłynie poza świat kochających seriale wielbicieli nowych produkcji. Zwierz przeczuwa, że może być tu jak z Utopią, której prawie nikt nie oglądał aż do momentu kiedy znalazła się na listach wszystkich ulubionych seriali intelektualistów którzy chcą dorzucić do listy coś naprawdę dobrego. Zwłaszcza, że jak dochodzą zwierza słuchy – zeszłoroczny ukochany serial wielu z nich (True Detective) wcale nie ma dobrego drugiego sezonu (co wcale zwierza nie dziwi). Zdaniem zwierza lepiej być hipsterem i zacząć wcześniej. Zwłaszcza, że rzeczywiście serial jest magnetyczny. Zwierz nie będzie już dalej kadził bo zdaje sobie sprawę, że co raz więcej osób rozczarowuje się serialami i nie chce słyszeć o kolejnej genialnej produkcji. Tym razem jednak warto poświęcić czas i zobaczyć coś zupełnie innego. A jednocześnie coś co jest bardzo blisko naszej rzeczywistości. Serio jeśli szukacie jakiegoś dobrego serialu to właśnie zwierz rozwiązał wasz problem. Mr. Robot czeka.
Ps:Zwierz musi powiedzieć, że czuje się nieco rozbawiony pisząc recenzję tego serialu na blogu i jeszcze na dodatek wrzucając link do tego na Facebooka. Czy to przypadkiem nie jest dokładnie to co koszmarnie wkurzyłoby zarówno twórców jak i bohaterów serialu?
Ps2: W serialu są źli Szwedzi. Serio każdy serial ze złymi Szwedami jest absolutnie przeuroczy. A może to tylko skrzywiona psychika zwierza.
Ps3: Zwierz dziękuje wszystkim którzy napisali o zwierzu coś miłego w kontekście Baltikonu i See Bloggers. Do zwierza trochę to dociera i jest naprawdę przemiłe. Nawet jeśli nie zawsze jest entuzjastyczne.