Hej
Raz na jakiś czas wśród ludzi, którzy płacą abonament TVP a zwłaszcza wśród ludzi, którzy nie płacą przyglądają się ramówce telewizji polskiej z pytaniem gdzie ta misja. Teoretycznie płacimy abonament po to by telewizja nie muszą przejmować się zyskami dostarczała nam treści pouczających i ważnych. Tymczasem jak wszyscy wiemy TVP wychodzi to średnio na jeża i częściej niż z lokowaniem ważnych treści mamy do czynienia z lokowaniem produktu. Telewizja tłumaczy się, że robi, co może, ale cóż począć, gdy na reklamach da się zarobić a na treściach właściwych i pożytecznych społecznie nie za bardzo. Wczoraj zwierz udał się do siedziby Telewizji by zobaczyć program, o którym na pewno można powiedzieć, że jest w 100% misyjny. Dokumentalny serial Tacy Sami, ma, bowiem przekonywać pracodawców i potencjalnych pracowników, że każdy ma prawo do pracy i udanego życia rodzinnego bez względu na płeć. Jak wyszło? Cóż, zwierz nie będzie ukrywał, że ma mieszane uczucia.
Zacznijmy od samego formatu. Każdy odcinek serialu dokumentalnego ma około dwudziestu minut. Jeden odcinek opowiada jedną pozytywną historię – o kobietach, które znalazły pracę po długim bezrobociu, o kobietach w męskich zawodach, o dzieleniu się pracą między małżonkami itp. Założeniem serialu jest promowanie przedsiębiorczości, partnerskich układów w rodzinie i dobrych praktyk wśród przedsiębiorców. Jednocześnie wypowiedzi bohaterek są przeplatane z wypowiedziami ekspertów – prawników (uświadamiających widzów, jakie są przepisy prawa pracy) oraz ekspertów mówiących o sytuacji kobiet pracujących i niepracujących w Polsce. Odcinek trwa 25 minut. Co więcej telewizja będzie nadawać odcinki około godziny 13 (jak zwierz podsłuchałby nie wchodzić w drogę późniejszym produkcjom serialowym na innych kanałach). Serial ma trafić do kobiet, które boją się powrotu do pracy zawodowej, mają z nim problemy oraz do mężczyzn, którzy jeszcze nie wiedzą, że w kwestii pracy mężczyźni i kobiety są tacy sami.
Jak sami widzicie pomysł jest ciekawy, idea szczytna, ale… Zwierz ma wrażenie, że dla bardzo wielu widzów tego typu program będzie odpowiednikiem biuletynu dla rolników. Widzicie w telewizji zawsze leci przed południem jakiś biuletyn informacyjny dla rolników, który oglądają przede wszystkim emeryci i chore dzieci ewentualnie ludzie, którzy zgubili pilota i nie wiedzą jak zmienić program. Co prawda można założyć, że kobiety, które nie mają pracy dokładnie wtedy włączą telewizję, ale nadal zwierz ma wrażenie, że to dokładnie taki program, który łatwo przegapić. Zwłaszcza, że prawdę powiedziawszy dwadzieścia minut to zdecydowanie za mało. W odcinku, który pokazano zwierzowi prezentowano historie dwóch kobiet, które po zawodowych niepowodzeniach (brak możliwości awansu, dziesięć lat bez stałego zatrudnienia, poważna choroba dziecka) znalazły niemal idealne miejsce pracy w fabryce chemii budowlanej, której szef okazał się rzeczywiście nie patrzeć na płeć tylko kwalifikacje a do tego jeszcze w sytuacji kryzysu rodzinnego znalazł inne rozwiązanie niż odesłanie pracownicy na bezpłatny urlop. Niestety przez dwadzieścia minut nie da się dokładnie opowiedzieć historii, zapytać rodziny o to jak zareagowała na zmianę w życiu związaną z pracą matki no i w fabryce gdzie 60 % zatrudnionych stanowią kobiety miło byłoby poznać też więcej historii. Dostajemy fragmenty wywiadów, trochę scen, ale wszystko przypomina trochę kronikę filmową gdzie pokazuje się zadowolone kobiety przy pracy nie mówiąc dokładnie jak na takie stanowisko trafić. Z kolei w innym z odcinków (zwierz znalazł je na płycie dołączonej w materiałach promocyjnych) poznajemy historię kobiety, która zaszła w ciążę jeszcze przed maturą a teraz ma własną firmę. Wszystko pięknie ale reakcja rodziny dziewczyny i jej męża (bo za ojca dziecka wyszła za mąż) była bardzo niestandardowa. Oczywiście fabuły pokazują pozytywne przypadki, ale jak młoda dziewczyna z dzieckiem ma wpłynąć na postawę swoich rodziców? Teoretycznie można przyjąć, że film mógłby zmienić postawę samych rodziców czy potencjalnego partnera. Ale potem przypominamy sobie, że to trwający dwadzieścia minut dokument i czar trochę pryska.
Przy czym zwierz absolutnie rozumie pomysł zrealizowania takiego programu. Bo rzeczywiście wydaje się, że należy rozpocząć poważną rozmowę o pracy kobiet, zwłaszcza, że rynek pracy mamy obecnie absolutnie krwiożerczy, co oznacza, że posiadanie dzieci stało się w wielu przypadkach zawodowym samobójstwem. Do tego aktywizacja zawodowa kobiet po latach bezrobocia związanego z urlopami wychowawczymi jest w Polsce wciąż wyzwaniem. Problem polega jednak na tym, że taka realizacja telewizyjnej misji to niestety działanie pozorne. Oczywiście sam program spełnia wszystkie założenia programu misyjnego, i zwierz musi przyznać, że po jednym odcinku był ciekawy, jakie historie zostały opowiedziane w pozostałych dwunastu (odcinków jest trzynaście i jak chcecie oglądać to pierwszy pojawi się 12.08). Problem polega na tym, że znając telewizyjnych widzów, nie będzie to najbardziej oglądany program w telewizji. Od dłuższego czasu wydaje się, że najlepszym sposobem na sprawowanie telewizyjnej misji jest wplatanie jej w programy najbardziej popularne. Niezależnie od tego jak bardzo twórcy Takich Samych się starają nic nie pobije postaci z serialu, która znajdzie się w podobnej sytuacji. Zwierz nie ogląda polskich seriali, ale podejrzewa, że jednak mimo wszystko nie jest trudno przełożyć tego typu historię na świat fikcji. Ewentualnie taki serial miałby szansę na powodzenie gdyby jedynka poza jego wyprodukowaniem zebrała się by pokazać ten program w nieco lepszym czasie ekranowym. Skoro już kasują dobranockę powinni mieć gdzieś pół godziny wolnego prime time. Lub tez gdyby wybrano formułę nieco inną niż tradycyjny krótki dokument. W Polsce doskonale oglądało się takie dokumenty, które śledziły bohaterów przez dłuższy czas, pozwalając ich lepiej poznać i się przywiązać. Tak zwierz wyniósł z seansu przede wszystkim wiedzę, ze w Polsce jest jeden przestrzegający dobrych praktyk prezes firmy – o kobietach nadal wie bardzo niewiele. Zresztą wydaje się, że na tym polega pewien problem cyklu – to co widział zwierz to przykłady pozytywne ale bardzo, bardzo specyficzne. Historia małżeństwa kowali, którzy przenieśli się na wieś i prowadzą dobrze prosperujący zakład i wychowują razem trójkę dzieci jest naprawdę fajna. Ale z drugiej strony od razu widać, że to ludzie wykonujący wolne zawody, którzy mają olbrzymi dryg do społecznych inicjatyw i niestandardowe podejscie do życia. Ich historia jest fajna i ciekawa, ale zwierz zastanawia się co ta bezprobotna matka, która o 13:25 ogląda telewizję polską może z tego wynieść? Problem w tym, że aby pokazać historie podobne do tych które te matki znają, pewnie nie dałoby się nakręcić pozytywnego serialu. Przynajmniej dokumentalnego.
I na tym chyba polega cały problem z misją telewizji. Z jednej strony widać, że się starają z drugiej nie sposób nie poczuć, że robią wszystko by można było tą misję poupychać w takich miejscach ramówki gdzie nikt niepoinformowany wcześniej jej nie zauważy. Zwierz zastanawia się też nad tym ile to naprawdę jest w stanie zmienić. Serial brzmi dobrze na papierze, dwadzieścia minut da się nawet przyjemnie oglądać, ale czy z tych pozytywnych historii siedzące w domu kobiety mogą coś wynieść? Z tego odcinka, który oglądał zwierz wynika jasno, że mimo wszystko mnóstwo zależy od pracodawcy i jego dobre woli. Ten, na którego trafiły bohaterki był rzeczywiście wyjątkowo dobry. Tylko wygląda na to, że jest to czysta loteria. Także porady brzmią średnio przydatnie – zwierz dowiedział się, ze pracownikowi, który ma chorego członka rodziny przysługuje możliwość przejścia na urlop z zasiłkiem opiekuńczym. Oczywiście pracownikowi etatowemu. Akurat przywileje pracowników etatowych to temat, który pewnie nie będzie dotyczył znakomitej większości kobiet wracających na rynek pracy.
Nie mniej rzeczywiście produkcja ta pokazuje, że Telewizja Polska jakąś misję dla siebie widzi i stara się ją realizować. Nie koniecznie poprzez programy, których pojawienie się w rubryce „misyjne” budzi śmiech. Trzeba też powiedzieć, że, mimo iż produkcja zawiera ostrzeżenie o możliwym lokowaniu produktu to jednak ewidentnie jedyny sponsor, jakiego widać to Unia Europejska ze swoim pogromem Kapitału Ludzkiego. Zwierz może narzekać, że dałoby się to zrobić lepiej, ale przy następnej dyskusji pod tytułem – gdzie na Boga idzie mój abonament zwierz będzie miał bardzo dobry przykład by pokazać, że jednak nie wszystko idzie na kolejne odcinki M jak Miłość. Jest, więc nadzieja, że Telewizja Polska przypomni sobie, że jeśli chce otrzymywać od obywateli pieniądze musi im dawać w zamian coś więcej niż powtórki wciąż tych samych filmów łaskawie nieprzerywane reklamami. Co jednak nie oznacza, że zwierzowi nie marzy się sposób, w jaki z misją radzi sobie BBC. Ale to zupełnie inna historia.
Ps: Zwierz musi powiedzieć, że cały czas zastanawia się, w jaki sposób znalazł się na liście telewizji polskiej, ale w sumie się nawet cieszy, że się na niej znalazł. Pewnie inaczej przegapił by całe wydarzenie a to dobry temat do rozmów.
Ps2: Uwaga dla wszystkich fanów zwierza którzy chcieliby się z nim spotkać – zwierz organizuje spotkanie 3 sierpnia ok. 17:30 w Kawiarni pod Czarnym Kotem na ulicy Dickensa 17. Jeśli macie Facebooka możecie dołączyć do wydarzenia a jeśli nie zadeklarować się w komentarzu bo zwierz musi mniej więcej oszacować ile was będzie. Plus jest taki, że kawiarnia należy do znajomych więc mamy zdecydowanie więcej luzu.