Home Film 100 dwa zwierza cz. 10 czyli średnie filmy, dobre wspomnienia

100 dwa zwierza cz. 10 czyli średnie filmy, dobre wspomnienia

autor Zwierz

 

Hej

 

 

Na koniec drugiej set­ki zwierza wpis niety­powy. Dzisiejszych filmów gatunkowo nic nie łączy. Sty­lowo też. Jedyne co je łączy to zwierz. On i jego oso­biste przeży­cia. Wszyscy mamy takie filmy — do których wracamy nie ze wzglę­du na his­torię, którą nam opowiedzi­ały tylko na okolicznoś­ci w jakich je zobaczyliśmy. Kojarzą nam się z chwil­a­mi przy­jem­ny­mi, wzrusza­ją­cy­mi czy niekiedy przykry­mi (tych zwierz nie wymieni bo któż chce wracać do przykrych wspom­nień). Inny­mi słowy zwierz chce was w tych dziesię­ciu momen­tach przeprowadz­ić przez dziesięć chwil w swoim życiu kiedy zupełnie przy­pad­kowy film, a właś­ci­wie kino zmieniły jego świat na trochę lep­szy.  Albo nie koniecznie na lep­szy ale na niespodziewanie miły. Przy czym czy­ta­j­cie powoli bo jutro zwierz wyjeżdża do Krakowa i po pros­tu wpisu  nie zdąży napisać (zwłaszcza, że dziś idzie się  baw­ić na mieś­cie). Ale chy­ba przeży­je­cie jeden dzień bez zwierza. Przeżyjecie?

Polowanie na Druh­ny — zwierz miał urodziny, miłe urodziny, jedne z tych kiedy dosta­je się same fajne prezen­ty, wszyscy są dla ciebie mili, ktoś niespodziewanie śpiewa ci sto lat a kanar w tramwa­ju patrząc na twój dowód oso­bisty odpuszcza ci man­dat. Rok był 2005 więc oznacza to, że zwierz był stu­den­tem od zaled­wie dziewię­ciu dni i po raz pier­wszy od miesię­cy nie martwił się żad­ny­mi egza­m­i­na­mi — nawet jeśli mieli go wyrzu­cić ze studiów (czego nie zro­bili) lub oblać na egza­minie ze starożyt­nej (co zro­bili) to rysowała się przed nim sze­ro­ka per­spek­ty­wa spoko­ju. Polowanie na Druh­ny zawsze przy­pom­i­na zwier­zowi ten dzień, zwłaszcza, że to w sum­ie miła miejs­ca­mi głu­pawa kome­dia. Jej pomysł opiera się na w sum­ie dość zabawnym założe­niu, że dwóch dobrze pros­pe­ru­ją­cych prawników wbi­ja się w sezonie ślub­nym na wesela po to by dobrze się baw­ić i podry­wać panien­ki. Wszys­tko jest dobrze, póki jeden z nich aut­en­ty­cznie się nie zakochu­je a do drugiego nie przy­czepia się sza­lona nim­fo­man­ka. Brz­mi kosz­marnie ale zwierz wtedy w kinie baw­ił się wspaniale, zwłaszcza, że film nie jest tak źle obsad­zony — zwierz jest jed­nym z tych widzów który nawet toleru­je Owe­na Wilsona i choć ma prob­le­my z Vincem Vaugh­nem to jego obec­ność na ekranie rekom­pen­sowała mu  ślicz­na Rachel McAdams oraz (tu w roli prz­er­aża­jącego ojca rodziny) Christo­pher Walken. Dopiero niedawno zwierz zori­en­tował się, że jed­nego z wred­nych osiłków na drugim planie grał Bradley Coop­er. Nie jest to dobry film, ale zwierz ilekroć go oglą­da czu­je tą chwilę egzys­tenc­jal­nego spoko­ju jaką osiągnął w październiku 2005 roku.

 

 Wiel­ki sen — zamkni­j­cie oczy i wyobraź­cie sobie ciepły czer­w­cowy wieczór, taki kiedy nie jest za gorą­co ale jest ciepło. Wszys­tko kwit­nie i gdzieś z całą pewnoś­cią swo­je dni świet­noś­ci przeży­wa jak­iś spóźniony bez. Nie jest jeszcze zupełnie ciem­no ale niebo ma ten przepiękny grana­towy kolor jaki przyj­mu­je jedynie w cza­sie let­nich wiec­zorów. Wyobraź­cie sobie ter­az amfiteatr w lokalnym parku i Wiel­ki sen lecą­cy na duży ekranie. Oczy­wiś­cie zwierz widzi­ał Wiel­ki Sen kil­ka razy wcześniej ale dopiero tamtego wiec­zoru, kiedy robiło się przy­jem­nie chłod­no po ciepłym dniu, a kole­jne kobi­ety rzu­cały się zupełnie bez powodu w ramiona Humphreya Bog­a­r­ta (no poza tym, że jest Bog­a­rtem) film stał się dla zwierza sym­bol­em wszys­t­kich sean­sów pod gołym niebem. Wielkiego snu niko­mu nie trze­ba pole­cać — to abso­lutne arcy­dzieło swo­jego gatunku, wcią­ga­jące nieza­leżnie od tego ile razy się go widzi­ało. Oglą­danie go w czer­w­cowe wiec­zo­ry powin­no być oblig­a­to­ryjne. Ogól­nie oglą­danie od cza­su do cza­su filmów w taki sposób powin­no być obow­iązkowe. Mieszkań­cy Warsza­wy win­ni widzieć, że takie seanse orga­ni­zowane są w wielu dziel­ni­cach Warsza­wy ale taki miły amfiteatr mają tylko na Jelonkach.

Julie& Julia — ponown­ie zwierz ma urodziny, tym razem jest piątek i zwier­zowi uda­je się w ramach swo­jego urodzi­nowego życzenia wyciągnąć swo­ją sza­cowną zapra­cow­aną rodzi­cielkę na kawę i do kina. Film opowia­da o kobi­etach i jedze­niu, jest pełen światła a Meryl Streep ma w nim dwa metry wzros­tu i jest abso­lut­nie wspani­ała jako kobi­eta która kocha prawdzi­we gotowanie. Amy Adams gnie na jej tle, jako współczes­na bloger­ka kuli­nar­na ale całość oglą­da się bard­zo miło. film ma ciepłe kolory i każe myśleć o tym jak wspaniale miesz­ka się i je we Francji. Zwierz wychodzi z kina bard­zo szczęśli­wy i bard­zo głod­ny. To uczu­cie pozosta­je ze zwierzem ilekroć oglą­da film. Zwłaszcza uczu­cie gło­du. Ale to taki dobry przy­jem­ny głód, który budzi w nas ochotę na jedze­nie robione z pasją, bez oglą­da­nia się na tabele kalo­ryczne za to z marze­niem o smakach, które zmienią życie. Co praw­da zwierz po sean­sie robi sobie najczęś­ciej kanap­kę z serem ale jedząc ją czu­je się niemal tak jak­by spoży­wał gęsie wątrób­ki w czer­wonym winie, czy coś równie wytrawnego. 

 Edu­ca­tion (Była sobie dziew­czy­na) — zwierz pamię­ta, że to był jeden z pier­wszych filmów na które dostał wejś­ciówkę. Jest nieco zden­er­wowany bo postanow­ił poprosić swo­jego kolegę  a ten się spóź­nia. zwierz kosz­marnie zden­er­wowany chodzi tam i z powrotem zas­tanaw­ia­jąc się, czy to jest dobry pomysł i dlaczego kole­ga się spóź­nia. Ostate­cznie kole­ga przy­by­wa w ostat­niej chwili, światło jest już zgas­zone więc trze­ba usiąść z kurtka­mi w rękach na samym skra­ju rzę­du. Film jest zaskaku­ją­cy — początkowo spraw­ia wraże­nie prostej his­torii o doras­ta­niu, pojaw­ia się w niej ele­ment ciekawego roman­su, wyjazd do Paryża i pros­ta życiowa lekc­ja dla dziew­czyny, która chci­ała bard­zo szy­bko doros­nąć. Taki film, o którym cza­sem mówi się “kobiecy” (zwierz wciąż nie wie czy taki podzi­ał w ogóle powinien ist­nieć czy może zaprzeczanie mu nie ma sen­su). Dlat­ego zwierz z lekkim niepoko­jem czekał na to co powie jego kole­ga. Czekał chwilę a potem okaza­ło się, że kole­ga nie tylko nie uznał fil­mu za dziew­czę­cy ale strasznie chęt­nie i inteligent­nie o nim roz­maw­ia. Tak nar­o­dz­iła się trady­c­ja wspól­nych wypraw do kina. O czym zwierz pamię­ta ilekroć oglą­da Education.

 Zom­bieland - po pier­wsze zwierz nie spodziewał się po filmie niczego wielkiego, prawdę powiedzi­awszy nie do koń­ca chci­ało mu się iść do kina. W cza­sie reklam tak strasznie zagadał się ze zna­jomym, że kiedy film zaczął lecieć żadne z nas nie pamię­tało jaki film ma się zaraz zacząć. Podob­nie jak więk­szość widzów zwierz zakochał się w filmie już przy napisach początkowych. To nie jest wybit­ny film ale na Boga jaka to była miła niespodzian­ka kiedy zwierz oglą­dał go po raz pier­wszy. Śmi­ał się tak szcz­erze i głośno jak rzad­ko. Wyszedł z kina tak zad­owolony, że film do dziś przy­pom­i­na mu jak wyjś­cie do kina na które zbier­amy się dłużej niż wypa­da może spraw­ić, że będziemy mieć uśmiech na ustach jeszcze przez następ­ny dzień.  I takie uczu­cie, że to film który potrafi wyr­wać nawet z naj­gorszego humoru pozostało ze zwierzem do dziś. Oczy­wiś­cie tylko i wyłącznie wtedy kiedy komuś nie przeszkadza­ją żywe trupy na ekranie. Jak może­cie się domyślać, zwier­zowi nie przeszkadzają.

 

Raport Mniejs­zoś­ci — zwierz wrzu­ca ten film z jed­nego prostego powodu — to także jest pro­dukc­ja na której sean­sie pojaw­ił się abso­lut­nie wbrew swo­je­mu rozkład­owi zajęć. Tak — zwierz nie zwiał z dodatkowego ang­iel­skiego wyłącznie na Moulin Rogue — wybrał się też na najnowsza wtedy pro­dukcję Spiel­ber­ga.  Nie zadz­wonił żaden tele­fon, ale zbyt długie reklamy spraw­iły, że zwierz wybiegł tamtego dnia z kina przed ostate­czny m zakończe­niem. I dobrze, bo koniec który obe­jrzał kil­ka lat później zupełnie mu się nie spodobał.  Niem­niej Raport Mniejs­zoś­ci nadal przy­pom­i­na zwier­zowi o cza­sach kiedy wyjś­cie do kina, bywało wiel­ka tajem­nicą i logisty­czną oper­acją. Choć zwierz nie tęskni do cza­sów kiedy nie miał cza­su oglą­dać filmów, to jed­nak z lekkim sen­ty­mentem przy­pom­i­na sobie swo­ją włas­ną ówczes­ną determinację.

 

Piraci z Karaibów: Kląt­wa Czarnej Perły - to dopiero było zaskocze­nie. Pewnego let­niego dnia zwierz nie miał nic do robo­ty więc poszedł sam do kina na film. tylko dlat­ego, że John­ny Deep wyglą­dał bard­zo zachę­ca­ją­co na plakat­ach. Tego co dostał zwierz się nie spodziewał — może powiedzieć  bez chwili zas­tanowienia — była to najwięk­sza fil­mowa niespodzian­ka w jego życiu. Pier­wsi Piraci z Karaibów byli po pros­tu lep­si niż zwierz mógł sobie wyobraz­ić. Serio, po wyjś­ciu z kina uśmiechał się do siebie po czym obdz­wonił wszys­t­kich zna­jomych by powiedzieć im jak dobry jest to film. Oczy­wiś­cie z cza­sem film stał się nieco gorszy a miejs­ca­mi nawet przewidy­wal­ny ale Piraci przy­pom­i­na­ją mu o tym, jak wspaniale natknąć się w filmie na niespodziankę.

 Victor/Victoria — zwierz właśnie zamieszkał w swoim nowym mieszka­niu. Pra­cow­ał nad mag­is­terką i był odrobinę nieszczęśli­wy po opuszcze­niu domu rodzin­nego (do którego miał co praw­da cztery min­u­ty na piechotę ale rozu­miecie jego smutek). O pier­wszej w nocy zwierz zrozu­mi­ał, że nie zniesie nawet jed­nej min­u­ty więcej z poli­ty­ka podatkową Warsza­wy wobec kin w lat­ach 20. Położył się więc spać i jeszcze przed snem skakał po kanałach. Trafił na TCM i film o którym słyszał i którego nigdy nie widzi­ał. Bohater­ka grana przez Julie Andrews — gło­du­ją­ca i pozbaw­iona pra­cy śpiewacz­ka oper­owa, spo­ty­ka przez przy­padek rados­nego  równie gło­du­jącego homosek­su­al­istę i bywal­ca, który pro­ponu­je jej niesamow­ity pomysł na zarobek i pod­bi­cie Paryża. Od tamtego momen­tu Vik­to­ria uda­je mężczyznę, uda­jącego kobi­etę. Odnosi niesamow­ity sukces. Zwierz miał obe­jrzeć tylko dziesięć min­ut. Skończył koło trze­ciej w nocy. I choć następ­nego dnia spóźnił się do pra­cy to przez dwie godziny zami­ast czuć znuże­nie kinem czuł abso­lut­ną miłość do tego medium.

 

Gabi­nat dok­to­ra Cali­gari — ponown­ie użyj­cie wyobraźni. Dwu­naste piętro pałacu kul­tu­ry. Grudzień. przez wielkie okna sali wykład­owej widać domy cen­trum — ludzie jak mrów­ki kręcą się pod sklepa­mi robiąc świąteczne zakupy. Jest osiem­nas­ta, w sobotę. Zwierz zaczął zaję­cia o siód­mej rano i przedarł się już przez taką mno­gość przed­miotów, że ma po pros­tu dość. Ter­az zaś siedzi na zaję­ci­ach z his­torii fil­mu i właśnie zaraz zgaśnie światło i zwierz będzie oglą­dał film niemy. Zwierz nie ma nic prze­ci­wko niemym fil­mom ale chci­ał­by już być w domu i odro­bić niedobo­ry snu. Światło gaśnie a zwierz przeży­wa zaskocze­nie swo­jego życia. Film wcią­ga go od pier­wszych min­ut, kole­jne sce­ny są nie tylko ciekawe ale po pros­tu przepiękne, wiz­ja domu i drzem­ki przes­ta­je być tak kuszą­ca. Kiedy film się kończy zwierz ma aut­en­ty­czną ochotę klaskać. Ale tego nie robi. Cichutko wychodzi z zakońc­zonych zajęć stara­jąc się nie budz­ić tych na których niemiec­ki ekspresjonizm nie wywarł takiego wrażenia.

29th street — o a tu potrzeb­na jest dłuższa his­to­ria. Zwierz obe­jrzał ten film pier­wszy raz będąc dziecię­ciem. Zapamię­tał z niego kil­ka wspani­ałych scen — trze­ba wam bowiem wiedzieć, że film opowia­da his­to­rie fac­eta, który jest najwięk­szym szczęś­cia­rzem w dzie­jach. Film opowia­da his­torię jego życia — kole­jne epi­zody niesamowitego szczęś­cia od lat dziecin­nych przez lata szkolne i młodość. jed­nak cen­tral­ną his­torią fil­mu jest jego udzi­ał w loterii stanowej gdzie moż­na wygrać olbrzymie pieniądze. Oczy­wiś­cie gdy tylko kupu­je los wszyscy wiedzą, że to los zwycięs­ki, prob­lem pole­ga na tym, że jego ojciec (to spo­ra włos­ka rodz­i­na) ma dłu­gi, do tego do wszys­tkiego włącza­ją się lokalni mafiosi. To ciepły film rodzin­ny, z bard­zo ład­nym zakończe­niem. Tylko, że zwierz przez lata nie miał zielonego poję­cia co to za film. Dopiero, które­goś razu zupełnie przy­pad­kowo trafił na niego w telewiz­ji i  nagrał sobie kopię(używając po raz pier­wszy nagry­war­ki DVD). Oczy­wiś­cie film nie jest tak dobry jak ten ze wspom­nień zwierza ale przez lata film był dla zwierza sym­bol­em czegoś czego już nigdy więcej nie zobaczy. No ale w fil­mowym świecie nic nie ginie. Zwierz z resztą film wam z czystym sercem poleca.

 

          Zwierz mógł­by chy­ba całe swo­je życie (nie obfi­tu­jące w wydarzenia) opisać kole­jny­mi oglą­dany­mi przez siebie fil­ma­mi. W głowie ma jeszcze mnóst­wo innych przykładów na momen­ty kiedy kino wydawało się wpuszczać odrobinę światła do zatęchłej rzeczy­wis­toś­ci. Wszak rację ma wspani­ały Leos Carax, który odbier­a­jąc kil­ka dni temu nagrodę za najlep­szy film obco­języ­czny (za Holy Motors) stwierdz­ił poe­t­y­cko “CIn­e­ma is a fore­gin lan­guage, a lan­u­age cre­at­ed fot those who need to trav­el to the oth­er side of life” (dla nie włada­ją­cych ang­iel­skim skromne tłu­macze­nie za które zwierz przeprasza tych włada­ją­cych językiem ang­iel­skim ” Kino jest językiem obcym, językiem stwor­zonym przez tych, którzy czu­ją potrze­bę podróży na drugą stronę życia”). NO właśnie potrak­tu­j­cie dzisiejszy wpis jako dzi­en­ni podróży.

 

Zwierz nie był­by sobą dro­gi czytel­niku gdy­by bezczel­nie nie zapy­tał o te filmy, które wam kojarzą się bardziej z momen­ta­mi w życiu niż z samą treś­cią. Przy czym — sko­ro mamy zimę i ciem­ność zas­nuwa ziemię szy­b­ciej niż­by ktokol­wiek chci­ał — zwierz pyta jedynie o epi­zody w miarę optymisty­czne. Wszyscy bowiem mamy takie filmy, których nie zdążyliśmy obe­jrzeć z jakichś strasznie nieprzy­jem­nych dowodów, bądź takie które oglą­dal­iśmy z duszą na ramie­niu ale zwierz nie chci­ał­by was taki­mi wyz­na­ni­a­mi zadręczać. Choć musi dodać, że wspom­i­nany wczo­raj  Dzień Zagłady był filmem, który oglą­dał zwierz, kiedy jego mat­ka przyniosła do domu kociątko od wetery­narza. Kociątko które było z nami od dwóch dni miało nie dożyć poran­ka. Zwierz był strasznie smut­ny. Ale następ­nego dnia kociątko wstało i tak sobie żyje od dziesię­ciu lat. I tak Dzień Zagłady kojarzy się zwier­zowi nie z katak­l­izmem lecz z nadzieją.

 

EDIT: Brat zwierza przy­pom­ni­ał mu,że kiedyś na wakac­jach w Spocie — pier­wszych od cza­su kiedy zwierz był tak duży by wyjeżdżać z bratem samodzielne, natrafili na małym odbier­a­ją­cym trzy nalały telewiz­orze na komedię “Człowiek, który widzi­ał za mało”. Zwierz i brat postanow­ili obe­jrzeć z nudów i uśmi­ali się  tak strasznie, że do dziś wspom­i­na­ją niek­tóre sce­ny jako jedne  z najlep­szych jakie widzieli. Co praw­da nigdy potem zwierz nie zła­pał fil­mu w telewiz­ji ani nie dostał DVD ale pozostał on w pamię­ci zwierza jako jed­na z radośniejszych telewiz­yjnych przygód. 

 

Ps : Zwierz przy­pom­i­na, że każdy chęt­ny Krakowian­in może się z nim spotkać o 15:30 w kaw­iarni Bom­ba przy Placu.?

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online