?
Hej
Internet podobno dzieli ludzi i czyni z nich wyalienowane jednostki, które żyją jedynie w złudzeniu prawdziwych kontaktów międzyludzkich. Posiadanie dużej liczby znajomych w świecie wirtualnym nie przekłada się bowiem na posiadanie znajomych w świecie realnym co czyni z ludzi rozpoznawalnych w Internecie anonimowych gburów. Zwierz, który właśnie spędza weekend w Krakowie spotykając się wyłącznie ze znajomymi poznanymi przez Internet lekko wątpi w to stwierdzenie. Co raz częściej bowiem Internet okazuje się mostem, który łączy ludzi, którzy w innym przypadku nie mieli by się prawa spotkać. A skoro przy mostach jesteśmy – jedna z czytelniczek zasugerowała, że zwierz podle pominął w swoich rozważaniach jeden z najważniejszych elementów filmowego krajobrazu jakim są właśnie mosty. Zwierz już miał się zaśmiać i stwierdzić, że to może lekka przesada kiedy nagle w jego głowie pojawiły się dziesiątki filmów gdzie most odegrał znaczną rolę. Idąc tym tropem zwierz zdecydował się na wpis poświęcony temu elementowi infrastruktury. Aby jednak zachować pewną dyscyplinę zwierz podzielił filmowe mosty na kilka kategorii.
Most romantyczny – most, który dosłownie łączy ludzi – w jego cieniu rozkwitnąć może romans (Mosty Medison Coutry), na jego środku mogą się spotykać skłóceni wcześniej kochankowie (Seks w Wielkim Mieści), a jeśli jeszcze deszcz leje się strugami to jest to idealne miejsce na miłosne wyznania (Przypadkowa Dziewczyna). Mostem romantycznym można przepychać w strugach deszczu samochód ( Nigdy w życiu), można w końcu biec ku sobie w romantycznym uniesieniu. Most romantyczny jest zawsze wyrozumiały dla kochanków – rozumie, że spotkania nie może przerwać przejeżdżający samochód, tramwaj czy pieszy, którego spotkanie nic nie obchodzi gdyż chce on jedynie dostać się na drugą stronę rzeki. Dodatkowo jeśli nasi bohaterowie zastygną na moście w pocałunku to nie pozostaje autorowi filmu nic innego jak tylko lekkim ruchem kamery wycofać się z ich radosnego życia i ponieść nas razem z nurtem rzeki ku nowym romantycznym przygodom. Ewentualny most romantyczny ma też odmianę dramatycznie – romantyczną gdy ktoś próbuje się z mostu rzucić (tak jest w Przypadkowej dziewczynie), co ciekawe niekiedy udane rzucenie się z mostu może okazać się ostatecznym dowodem uczuć do ukochanego jak to się dzieje np. w przypadku Kate i Leopold gdzie na skaczącą Kate nie czeka tafla wody lecz podróż niemal prosto w ramiona Leopolda.
Most katastroficzny – most katastroficzny się wali – z różnych powodów – niekiedy mogą go wysadzać podli zamaskowani terroryści (Mroczny Rycerz Powstaje), innym razem to po prostu kwestia złej konstrukcji – co ciekawe w takich przypadkach wydarzenia często ktoś widzi wcześniej (nie pamięta zwierz, która część Oszukać Przeznaczenie i film Przepowiednia). Jeśli mamy fatalny dzień zamiast wrócić do domu po pracy znajdziemy się na olbrzymiej lupie metalu, którą siłą woli przenosi megalomański mutant, jeśli mamy jeszcze większego pecha w czasie powrotu do domu dopadnie nas stado małp, które właśnie będą po moście zwiewać by rozpocząć rewolucję. Oczywiście przy odrobinie szczęścia naszej niechybnej śmierci zapobiegnie jakiś super bohater – zwłaszcza Spider-Man jest dobry w łapaniu samochodów i autobusów oraz pojedynczych jednostek spadających w otchłań wody, swoje zasługi na tym polu ma też min. fantastyczna czwórka. Ogólnie wydaje się, że jeśli mieszkamy w mieście ze swoim własnym super bohaterem nie mamy się czego za bardzo bać. No chyba, że niczym nie powstrzymane promieniowanie słoneczne przepali liny, które trzymają most (2012 albo jakiś inny film katastroficzny tego typu, ewentualnie wszystkie filmy katastroficzne tego typu).
Most wojenny – most wojenny nigdy nie ma łatwo – nie ważne jakie dwa brzegi by łączył, jak bardzo by się nie starał, jak wielkiego wysiłku nie wkładałby w to by dobrze spełniać swoje zadania wcześniej czy później ktoś chce go wysadzić – i to nie ważne czy to Most na Rzece Kwai czy Jeden Most za Daleko czy nawet nasze Jak rozpętałem Drugą Wojnę światową. Most wysadzony być musi, rzecz jasna przez naszych dobrych aliantów i jest to sprawa życia lub śmierci. Tak więc mosty wojenne jawią się jako niemi wrogowie, przeciwnicy w walce z podłymi przeciwnikami (którzy najczęściej są Niemcami), jeśli uda się w odpowiednim czasie wysadzić odpowiedni most wtedy mamy do czynienia z absolutnym triumfem, jeśli jednak cokolwiek się nie powiedzie wtedy most wojenny zwycięża i ostatecznie przejmuje rolę czarnego charakteru.
Most przygodowy – zasadą mostu przygodowego jest to, że nie da się go łatwo pokonać. Zazwyczaj z jednej strony są hordy goniących cię dzikich a z drugiej naziści, sympatycy nazistów, czy ktoś równie nieprzyjemny. Most rzecz jasna pragnie się wyłącznie zawalić ale co ciekawe można go pokonać na szpilkach co w każdych innych okolicznościach byłoby zupełnie nie możliwe. Ojcem mostów<!–[if !supportFields]–>1)<!–[endif]–> przygodowych jest rzecz jasna ten, przez który musiał przedostać się biedny Indiana Jones co oczywiście źle się skończyło dla mostu. Podobny można znaleźć min. w Bibliotekarzu (nie pytajcie zwierza w której jego części). Most przygodowy ma też tą zaletę, że nigdy nie zapada się pod dobrymi bohaterami natomiast regularnie zapada się pod złymi. Bardzo uprzejmie
Most sensacyjny – most sensacyjny ma spore szanse dotrwać do końca filmu – do jego charakterystycznych cech należy jednak – jeśli jest zwodzony nie ma szans by nie otworzył się w najbardziej dramatycznym momencie nie zostawiając bohaterom innej możliwości tylko rozpędzić samochód i przeskoczyć na drugą stronę. Ewentualnie, jeśli most nie jest zwodzony nasz bohater (Oraz podły szwarccharakter ) przemieszczają się po nim w sposób nie ortodoksyjny czyli po prostu ganiając po linach czy innych elementach budowli – czego najlepszym przykładem będzie spektakularna walka Bonda z tym złym na moście w Zabójczym Widoku. Istnieje też most sensacyjnie nie wybudowany – można z niego kogoś zrzucić i wtedy przepięknie będzie zwisał tworząc bardzo ładny kadr (Sherlock Holmes).
Zdaniem zwierza to główna klasyfikacja filmowych mostów. Któżby się spodziewał, że taki pozornie niewinny fragment krajobrazu będzie miał takie znaczenie w kinematografii. Jeśli wydaje się wam że we wpisie jest za mało przykładów to zwierz musi wam przypomnieć, że dzisiaj spędził pięć godzin jadąc autobusem więc jak sami rozumiecie nie jest w najlepszej formie. Brak obrazków bierze się stąd że zwierz myśli wyłącznie o jedzeniu i nie ma ochoty szukać ilustracji. Ale zapewnia was że jutrzejszy wpis będzie wspaniały ( jak każdy pisany przez przytomnego, nie upojonego, zadowolonego zwierza).
Ps: A tak ogólnie Kraków to fajne miasto jest. Gdzie nie spojrzysz tam bloger, albo ktoś kto zupełnie bez zachęty gotowy jest omówić z tobą fabułę dziesiątków seriali i jeszcze nie uzna tego za nic dziwnego.