Home Film 100 dwa zwierza cz. 4 czyli zwierz w krainie wielu języków

100 dwa zwierza cz. 4 czyli zwierz w krainie wielu języków

autor Zwierz

 

Hej

            Kiedy zwierz słyszy sfor­mułowanie film niean­glo­języ­czny w jego ser­cu zapala się, zazwyczaj przysy­pana stosa­mi ang­iel­s­kich filmów i seri­ali, czer­wona lamp­ka. Lamp­ka ta ostrze­ga zwierza przed zbyt­nim ograniczaniem się do kul­tu­ry anglo­języ­cznej. Wszak tej niean­glo­języ­cznej jest więcej, jest ona również wspani­ała, jeśli nie lep­sza zaś sam fakt, że ludzie w fil­mach nie mówią nowym “wspól­nym” nie jest wystar­cza­ją­cy by wrzu­cać więk­szość świa­towych fil­mo­grafii do jed­nego wor­ka. Z drugiej jed­nak strony zwierz to tylko prze­cięt­na pop­kul­tur­al­na istot­ka więc ma w swo­jej głowie zakład­kę filmy “niean­glo­języ­czne” gdzie trochę bez ładu i składu wrzu­ca pro­dukc­je z różnych kra­jów świa­ta. No i ter­az zwierz sta­je przed dyle­matem — otóż jak wiecie porząd­ny kino­man powinien umieć wymienić dziesięć tytułów zagranicznych filmów, które są doskon­ałe a o których nie słyszeliś­cie. Prob­lem ze zwierzem jest taki, że ogól­noświa­tową kine­matografię poz­nawał głównie oglą­da­jąc jej arcy­dzieła. A że zwierz ma ta iry­tu­jącą właś­ci­wość, że nie potrafi kon­testować uznanych arcy­dzieł kine­matografii (serio co mu się pokaże to się zwier­zowi podo­ba — aż smut­no) to sporo z nich jest wśród ulu­bionych filmów zwierza. Inny­mi słowy zwierz chce was przeprosić za listę dość przewidy­wal­ną i wtórną — pewnych ukochanych tytułów zwierza tu nie ma ale zna­jdziecie je w pier­wszej setce, nie ma tu też zbyt wielu filmów które zwierz może przed wami odkryć bo na pewno o wszys­t­kich słyszeliś­cie. Cóż nie zawsze lista zwierza może być ciekawa ale zapew­nia was że jest szcz­era. No i jeszcze raz zwierz przy­pom­i­na, że kole­jność na liś­cie jest przypadkowa.

Mój sąsi­ad Totoro — zaczni­jmy od ani­macji. Ani­macji nie tylko przepięknej i powszech­nie uznanej za wybit­ną. Właś­ci­wie to do wszys­t­kich ciepłych słów jakie powiedziano o Totoro zwierz nie ma dużo do doda­nia. To niezwykłe połącze­nie znakomi­cie uch­wyconego momen­tu w dziecińst­wie kiedy grani­ca między rzeczy­wis­toś­cią a tym co wyobrażone (bądź po pros­tu mag­iczne jest bard­zo cien­ka). Cała his­to­ria pozbaw­iona jest jakichkol­wiek istot­nych zdarzeń — dwie dziew­czyn­ki mieszka­ją z ojcem na wsi czeka­jąc aż ich cho­ra mama wyzdrowieje i wró­ci do domu. W filmie nie mówi się na co cho­ru­je mat­ka, i właś­ci­wie całą sytu­ację obser­wu­je­my z punk­tu widzenia dzieci, które choć szy­bko adap­tu­ją się do nowej sytu­acji i nowego miejs­ca zamieszka­nia (to miły film, w którym nowa szkoła okazu­je się sym­pa­ty­cznym i ciepłym miejscem). Oczy­wiś­cie spore znacze­nie w his­torii odgry­wa zamieszku­ją­cy w lesie przepięknie ani­mowany leśny troll (bo taki chy­ba gatunek prezen­tu­je Totoro) czy niesamow­ity koto­bus. Ale zwier­zowi najbardziej w pamię­ci pozosta­je sce­na w której w deszc­zowy wieczór dziew­czyn­ki czeka­ją na spóź­ni­a­ją­cy się auto­bus z ich tatą by odprowadz­ić go do domu pod para­solem. Choć na przys­tanku zjaw­ia się sam Totoro to jed­nak w tym popłud­niowym, niemal wyczuwal­nie zim­nym oczeki­wa­niu na rodz­i­ca zwierz odkrył jakieś własne wspom­nie­nie czeka­nia na czyjś powrót do domu z cza­sów kiedy był jeszcze dzieck­iem. To zaskaku­jące połącze­nie kiedy film choć mag­iczny zaw­iera w sobie coś co wielu widzów może rozpoz­nać strzęp­ki włas­nych wspom­nień. Zdaniem zwierza Totoro to jeden z najlep­szych filmów o dziecińst­wie jaki widzi­ał. No i jeszcze jeden z najpiękniejszych filmów jakie kiedykol­wiek narysowano.

 Zwierz wrzu­ca jeszcze jeden obrazek bo nigdy za dużo Totoro we wpisie zwierza

 

Labirynt Fau­na — są co najm­niej dwa proste powody dla których zwierz pokochał ten film z miejs­ca — pier­wsze to nasz przy­ja­ciel z poprzed­niego pos­tu czyli Guil­er­mo del Toro — zwierz jest zakochany w wyobraźni tego reży­sera — plas­ty­cznej, ale jed­nocześnie bard­zo wyraźnej i bard­zo łatwej do rozpoz­na­nia na ekranie. Mag­iczny, miejs­ca­mi straszny świat do którego wkracza głów­na bohater­ka Ofe­lia to rzad­ki przy­padek wyobraże­nia miejs­ca oraz postaci, które są jed­nocześnie piękne i strasznie, prz­er­aża­jące i fas­cynu­jące. Jeśli zwierz kiedykol­wiek wyobrażał­by sobie jak­iś alter­naty­wny pow­iązany z naturą na poły baśniowy świat to wyglą­dał­by on mniej więcej tak jak w Labiryn­cie Fau­na. Ale tym co zwierza przy­cią­ga do fil­mu jest jeszcze roz­gry­wa­ją­cy się teo­re­ty­cznie w tle a tak naprawdę stanow­ią­cy najważniejszy tem­at fil­mu prob­lem Hisz­pańskiej Wojny Domowej. Zwierz wie, że nie wszyscy uzna­ją ten tem­at za fas­cynu­ją­cy ale zwierz wyrósł w domu gdzie z różnych przy­czyn o tych wydarzeni­ach mówiło się zawsze sporo i zawsze niesły­chanie ciekaw­ie. Stąd też  trud­no się dzi­wić, że film niemal od razu oczarował zwierza, który ma do niego co praw­da pewne zas­trzeże­nia, ale nie boi się powiedzieć, że to jeden z najo­ry­gi­nal­niejszych, najład­niejszych i chy­ba najlep­szych filmów jakie widzi­ał. Przy­na­jm­niej ostatnio.

 Labirynt Fau­na to jest cud­owne połącze­nie tego co piękne z tym co przerażające 

 

Trzy kolory: Niebies­ki — dobra będzie wyz­nanie po którym część czytel­ników odla­jku­je zwierza i zacznie rozpowiadać na mieś­cie, że zwierz wyko­rzys­tu­je niewłaś­ci­wie słowo “Byna­jm­niej”. Otóż zwierz nie przepa­da za Kieślowskim. Więcej, Kieślows­ki zwierza niesły­chanie wręcz iry­tu­je, zwłaszcza dekalo­giem, który zwierz uważa w wielu przy­pad­kach za wydu­many. Tak zwierz nie lubi Kieślowskiego. Poza tym jed­nym filmem. Z Trzech Kolorów najczęś­ciej pisze się o Czer­wonym ale ten film nie wywarł na zwierzu więk­szego wraże­nia. Nato­mi­ast Niebies­ki wydał mu się taką syn­tezą smutku i odd­ale­nia. Teo­re­ty­cznie nie to było zami­arem fil­mow­ca, ale oglą­da­jąc his­torię kobi­ety, która straciła rodz­inę w wypad­ku, zwierz miał wraże­nie, że smutek wręcz wyle­wa się z ekranu. Oczy­wiś­cie Niebies­ki jest o całej gamie różnych prob­lemów i niesły­chanie ważnych kwestii choć zwierz ma takie wraże­nie, że to jeden z tych filmów do którego najlepiej sobie dopisać włas­ną inter­pre­tację. Jed­nak tym co zwierza najbardziej do niego przy­cią­ga jest muzy­ka. Jaka to jest znakomi­ta muzy­ka ‑co więcej jest dla fil­mu kluc­zowa bo prze­cież część fabuły toczy się wokół utworu kom­pozy­to­ra. Preis­ner napisał do fil­mu coś więcej niż ścieżkę dźwiękową — jego utwór to czyste muzy­czne arcy­dzieło, którego porusza (przy­na­jm­niej zwierza) do głębi. Poza tym film jest zdaniem zwierza niebies­ki nie tylko wiz­ual­nie (no dobra zwierz Kieślowskiego nie lubi ale jego filmy najczęś­ciej są znakomi­cie nakrę­cone) ale także emocjon­al­nie. Ale może tylko dla zwierza.

 Zwierz uwiel­bia grę kolorem w filmie choć przede wszys­tkim radzi wam posłuchać muzy­ki do obrazu

 

Hero — odłóżmy na bok poli­ty­czne zamieszanie wokół fil­mu. Zwierz ma z nim poważny prob­lem tak jak zawsze ma prob­lem ze znakomi­ty­mi wier­sza­mi, którym nada­je się jedynie poli­ty­czną inter­pre­tację. Dzieło sztu­ki — fil­mowej czy poe­t­y­ck­iej może być wspani­ałe nawet jeśli funkcjonu­je w ramach nie odpowiada­jącej nam ide­ologii — nie żeby Hero było jak Tri­umf Woli (jak­iż to jest znakomi­ty film) ale sposób postrze­ga­nia prob­le­mu przez zwierza jest ten sam. Ogól­nie zwierz ma z Hero jak z poezją Majakowskiego — pal sześć poli­tykę, jakie to jes dobre! Hero jest skon­struowane w sposób abso­lut­nie znakomi­ty — od samego początku odnosi się wraże­nie że opowieść której słuchamy jest właś­ci­wie wyłącznie przy­powieś­cią czy baśnią — ma podob­ną for­mułę, niek­tóre podob­ne ele­men­ty. Film który teo­re­ty­cznie opowia­da o pró­bie zamor­dowa­nia cesarza Chin jest w ostate­cznoś­ci pochwałą jego rządów, ale jest także rzutem oka na zupełnie inna kul­turę niż nasza. Zwierz zawsze oglą­da film z niesłab­nącą fas­cy­nacją, bo prze­cież to nie jest tylko jeden z filmów w którym mamy imponu­jące sce­ny zbiorowe, poje­dyn­ki na miecze i przepiękne poe­t­y­ck­ie uję­cia. To także studi­um ludz­kich charak­terów i motywacji oraz rzecz jas­na uczuć. Zwierz na dodatek zawsze ma takie strasznie dzi­wne i dalekie sko­jarzenia (SPOILER) bo pod koniec bohater skazany dosta­je pogrzeb god­ny bohat­era za nie popełnie­nie zbrod­ni na wład­cy, mimo oso­bis­tej motywacji. U nas Ham­let dostał pogrzeb god­ny wojskowego bohat­era za coś zupełnie innego ale te dwa obrazy zawsze mi się w głowie zestaw­ia­ją. No w każdym razie zwierz film bard­zo lubi.

 

Fan­ny i Alek­sander — jak wszyscy wiemy Bergman krę­cił niepoko­jące prz­er­aźli­wie smutne filmy. Zwierz nie lubi niepoko­ją­cych prz­er­aźli­wie smut­nych filmów. Dlat­ego z fil­mo­grafii Bergmana uwiel­bia dwa filmy — Tam gdzie ros­ną poziom­ki (czy tylko zwierz uważa że ten film się dobrze i optymisty­cznie kończy?) i prze­cu­d­owne, prze­ge­nialne Fan­ny i Alek­sander. Zdaniem zwierza to jest jeden z najlep­szych filmów jaki nakrę­cono jeśli nie najlep­szy film jaki nakrę­cono. Dlaczego? Przede wszys­tkim to zdaniem zwierza film, który po pier­wsze — znakomi­cie odd­a­je per­spek­ty­wę dziec­ka, po drugie pięknie pokazu­je jak moral­ność (a właś­ci­wie pew­na jej część), przestrze­ganie zasad i miłość nie zawsze idą ze sobą w parze. Przyglą­da­jąc się ciepłe­mu obra­zowi aktorskiej rodziny, w której zasady moralne nie są szczegól­nie szanowane (przy­na­jm­niej nie wszys­tkie) naty­ch­mi­ast prag­niemy pozostać w tym niewąt­pli­wie kocha­ją­cym się środowisku. Kiedy ten świat zosta­je zamieniony na surową przestrzeń domu protes­tanck­iego duchownego podob­nie jak dzieci czu­je­my naty­ch­mi­ast biją­cy z obrazu emocjon­al­ny chłód. Bergman bez trudu wzbudza w nas te same uczu­cia, które towarzyszą jego bohaterom — nie tylko przy pomo­cy światła i deko­racji. W jego filmie po pros­tu jesteśmy (dlat­ego jego smutne filmy są takie smutne) a nie tylko go oglą­damy. Oczy­wiś­cie wspani­ałoś­ci fil­mowi doda­je egzo­ty­cz­na mag­icz­na postać żyda przy­ja­ciela rodziny. To nie jest tak, że zwierz lubi wszys­tkie filmy w których żydzi są super i mają mag­iczne moce. Ale to jeden z bard­zo niewielu filmów, w których Żyd nie jest przykła­dem cier­pi­enia, kon­flik­tu, roz­dar­cia itp. To postać mag­icz­na, egzo­ty­cz­na z innego świa­ta. Postać która ratu­je sytu­ację. Jeśli myśli­cie że Fan­ny i Alek­sander to taka moc­na klasy­ka kina po której trze­ba dwa dni siedzieć i pić, żeby dojść do siebie to może­cie się przy­jem­nie zaw­ieść. To dobry film. Dobry na myśle­nie, na samopoczu­cie, na miłość do kina. Kur­czę ten Bergman to był strasznie dobry reżyser.

 

 Bergman w swoim filmie cud­own­ie gra kolorem i ma jed­nego z ciekawszych żydów w kine­matografii. No jak takiego fil­mu nie kochać.

 

Lagaan — zwierz wie, że czy­ta go spo­ra licz­ba wiel­bi­cieli kina Bol­ly­woodzkiego więc zawsze pod­nosi kwest­ię kine­matografii Indyjskiej ze sporą poko­rą bo wie, że sporo osób zna się na tym bez porów­na­nia lep­iej od niego. Dla tych którzy są ciekawi co zwierz myśli o Bol­ly­wood — cóż zwierz nie widzi­ał chy­ba wystar­cza­ją­co dużej licz­by filmów, ale nie ule­ga wąt­pli­woś­ci, że to kino pełne wspani­ałych obrazów, miłych niespodzianek i zastępów pięknych ludzi. Co więcej zwierz uwiel­bia je przede wszys­tkim za to, że niesły­chanie przy­pom­i­na mu to czym był film europe­js­ki w lat­ach 20. Prze­cież kiedyś żaden porząd­ny film nie mógł się obyć bez piosen­ki. Lagaan to takie Bol­ly­wood dla początku­ją­cych — sama his­to­ria opowia­da o meczu kryki­eta — stawką są podat­ki (albo mieszkań­cy wios­ki zostaną z nich zwol­nieni na trzy lata albo zapłacą potrójną wysokość) mecz roz­gry­wa się pomiędzy mieszkań­ca­mi wios­ki i anglika­mi. Film jest dłu­gi. Zwierz oglą­dał go razem z ojcem (który ogól­nie przed­staw­ił zwierza kine­matografii Bol­ly­woodzkiej) przez trzy dni. Przez trzy dni zwierz znał zasady kryki­eta, i aut­en­ty­cznie żył fil­mową roz­gry­wką. Choć zakończe­nie fil­mu może się wydawać od początku oczy­wiste to jed­nak było coś w tej korzys­ta­jącej z najprost­szych fab­u­larnych chwytów coś takiego co wcią­gało bardziej niż poplą­tane zachod­nie fabuły. Piosen­ki, kole­jne min­u­ty roz­gry­w­ki, wspani­ałe zdję­cia, przeplata­jące się języ­ki. Wszys­tko to razem tworzy świat dużo bardziej inten­sy­wny niż zwykły film amerykańskiej czy europe­jskiej kine­matografii. Niby od początku zda­je­my sobie sprawę z niesły­chanej umownoś­ci fabuły ale jed­nak to poma­ga a nie przeszkadza wciągnąć się w akcję. Zwierz rzad­ko przeży­wał w życiu film równie inten­sy­wnie stąd pole­ca wam spróbować. W końcu zawsze warto poz­nać zasady krykieta :)

 

Cyra­no de Berg­er­ac — Zwierz właś­ci­wie powinien umieś­cić ten film na liś­cie sprzed dwóch dni — otóż bowiem zawsze płacze pod koniec Cyra­no nawet wtedy kiedy oglą­da jedynie  scenę jego śmier­ci na Youtube bez resz­ty fil­mu. O genial­noś­ci samej sztu­ki — opowieś­ci o dum­nym, zdol­nym i niesły­chanie błyskotli­wym Cyra­no, który ma jed­ną wadę — zbyt duży nos oraz o jego niespełnionej miłoś­ci do pięknej Rox­anne — napisano już wiele. Wer­s­ja z 1990 roku wyróż­nia się zdaniem zwierza dwoma charak­terysty­czny­mi ele­men­ta­mi. Po pier­wsze jest wyjątkowo dobrze zre­al­i­zowana tech­nicznie — Fran­cuzi zawsze mieli dobrą rękę do filmów z tej epo­ki a poza wer­sy sztu­ki brzmią tak nat­u­ral­nie jak­by fran­cuzi nie wiedzieli że moż­na mówić prozą. Dru­ga sprawa to Ger­ard Depar­dieu w roli Cyra­no. Zwierz wie, że o fran­cuskim aktorze ostat­nio nie mówi się najlepiej. Ale co innego człowiek a co innego aktor. Depar­dieu jest zdaniem zwierza ide­al­nym Cyra­no — śmiesznym, but­nym, inteligent­nym, smut­nym, wzrusza­ją­cym. Sposób w jaki gra, w jaki mówi, jak mod­u­lu­je głos, jak akcen­tu­je wers, jak zmienia ruch ciała, spo­jrze­nie — wszys­tko to tworzy postać prawdzi­wą, żywą i tak pełną prawdzi­wych uczuć, że nie sposób go nie pokochać. Zdaniem zwierza to jeden z tych nielicznych przy­pad­ków na ekranie kiedy aktor jed­nocześnie jest w swo­jej roli bard­zo widoczny ale też zni­ka pozostaw­ia­jąc nas z fas­cynu­ją­cym bohaterem. Depar­dieu zdaniem zwierza potem już nigdy nie zagrał tak dobrze, ale nawet gdy­by miał na kon­cie tylko tą jed­ną rolę zwierz był­by pier­wszym, który broni jego tal­en­tu. Poza tym wiecie — zwierza zawsze trochę wzrusza kiedy okazu­je się że ktoś bez zaplecza w postaci edukacji i wyk­sz­tałce­nia ma w sobie taką wrażli­wość na poezję. Bo nie moż­na tak dobrze zagrać postaci poe­ty i oso­by mówiącej prze­cież poe­t­y­cką frazą jeśli się tego nie rozu­mie i nie czu­je. Zwierz jest może trochę ide­al­isty­czny ale ma nadzieję, że rozu­miecie iż wyni­ka to z jego przeżartej przez uwiel­bi­e­nie dla poezję natury

 

8 ? — no dobra zwierz wie co pomyśli­cie. Że wrzu­cił 8 ? żeby być chic i fajny i taki wyrafi­nowany. W sum­ie zwierz też by tak o sobie pomyślał gdy­by nie zobaczył fil­mu. Ale sko­ro już go widzi­ał to nie może udawać, że film mu się nie spodobał. To taka cud­ow­na nar­rac­ja w której nic się nie dzieje kole­jne epi­zody teo­re­ty­cznie się ze sobą łączą ale też nie do koń­ca. Reżyser cier­pią­cy na niemoc twór­czą krę­ci genial­ny film o reży­serze cier­pią­cym na niemoc twór­czą a kiedy wszyscy spodziewamy się niesły­chanie głębok­iego zakończenia daje nam coś tak cud­own­ie sur­re­al­isty­cznego, że nie sposób uznać tego wyjś­cia za genialne. Do tego film jest klasy­cznie piękny, ze znakomi­ty­mi sek­wenc­ja­mi, które kojarzą nawet ci, którzy nigdy fil­mu nie widzieli. Z Fellinim jest tak, że u niego w każdym filmie zna­j­du­ją się sce­ny, o których inni reży­serzy śnią po nocach ale nigdy nie są ich w stanie prze­nieść na taśmę fil­mową.  Do tego Mar­cel­lo Mas­troian­ni jako alter ego Felliniego jest abso­lut­nie ide­al­ny — widać w tym filmie pełne zrozu­mie­nie między aktorem a reży­serem. Z resztą o sile fil­mu może świad­czyć cho­ci­aż­by fakt, że zwierz widzi­ał naw­iąza­nia do niego w tylu innych pro­dukc­jach , że odnosi wraże­nie, że Felli­ni oprócz ogól­nej prawdy o życiu i wspom­nieni­ach człowieka zawarł też bard­zo istotne uwa­gi o mękach pro­ce­su twór­czego — zwłaszcza reży­serów — dlat­ego do niego tak chęt­nie wraca­ją. Ale najlep­sze w 8 i pół, jest to, że tego fil­mu nie da się opisać ani streś­cić trze­ba go zobaczyć. Moż­na się albo zakochać albo zasnąć.?

Pocią­gi pod spec­jal­nym nad­zorem — zwier­zowi marzy się taki film nakrę­cony w Polsce. To jest dokład­nie ten film, którego my nigdy nie byliśmy w stanie nakrę­cić. Stac­ja kole­jowa w małym miasteczku w cza­sie II wojny świa­towej. Młody pra­cown­ik sfrus­trowany niepowodze­niem swo­jej inic­jacji sek­su­al­nej, słyn­na sce­na eroty­cz­na z pieczątka­mi, śmieszne następst­wa sce­ny eroty­cznej z pieczątka­mi. Sporo dys­tan­su, grotes­ki ale w ostate­cznym rozra­chunku smutku. Czes­ki film jest nakrę­cony wedle najlep­szych praw­ideł kina, które ma nas przy­ciągnąć i poruszyć. To nie jest film hero­iczny ale jed­nocześnie dostar­cza nam więk­sze poczu­cie bezsen­su i tra­g­iz­mu niż wiele filmów, w których dziel­ni spiskow­cy dokonu­ją niesamowicie bohater­skiego czynu. Co więcej o ile his­to­rie o wojnie bohater­skiej, o dzi­ałal­noś­ci kon­spir­a­cyjnej i niesamow­itym poświęce­niu dla ojczyzny szy­bko sta­ją się jedynie opowieś­cią o jed­nej konkret­nej wojnie i jed­nym konkret­nym momen­cie przeszłoś­ci, o tyle his­to­rie takie jak te z Pociągów są zawsze aktu­alne. Zwier­zowi marzy się by taki film pow­stał w Polsce — i to jak najszy­b­ciej bo Czechosłowac­ka kine­matografia dała nam Pocią­gi już w lat­ach 60. Serio. To jest film, który trze­ba zobaczyć. Żeby się zad­u­mać jak to jest, że tak niewiele kilo­metrów dzieli nas od Czechów a w tak strasznie różnych kra­jach, żeby nie powiedzieć cywiliza­c­jach żyje­my. Zwierz gdy­by mógł cofnął­by się w cza­sie i ukradł dla nas sce­nar­iusz Pociągów — może wtedy było­by lepiej.

 Czy wiecie, że reżyser fil­mu miał w chwili jego pow­sta­nia lat led­wie 28. Zwierz idzie sobie popłakać w kąciku nad włas­nym brakiem talentu.

Jeszcze dalej niż północ — a na koniec ponown­ie kine­matografia fran­cus­ka (zwierz nie nazwie się fanem ale bard­zo lubi fran­cuskie filmy, chy­ba najbardziej z europe­js­kich) — zwierz nie będzie ukry­wał, że Jeszcze dalej niż Północ to w jego opinii film, który nie ma sobie równych w popraw­ia­n­iu humoru. Pra­cown­ik pocz­ty zesłany na północ Francji choć marzył o ciepłym połud­niu jedzie do nowej placów­ki jak na zesłanie tylko po to by odkryć pię­kno tego miejs­ca. To his­to­ria ciepła, niesły­chanie zabaw­na (żona pra­cown­i­ka pocz­ty, która została w Paryżu nie przyj­mu­je do wiado­moś­ci, że mu tam na półno­cy dobrze więc jest cią­gle okłamy­wana) i zakońc­zona mądrym morałem. Mało jest takich filmów, które nie kryją się z tym, że chcą nie tylko człowieka rozbaw­ić ale zaser­wować mu lep­szą wiz­ję świa­ta i życia. Zwierz nie tyko się z tego fil­mu śmieje ale też zas­tanaw­ia się — czy caly urok nie pole­ga na tym, że bohater nie opuszcza kra­ju. To nie są te amerykańskie wyciecz­ki do Toskanii gdzie z paskud­nej cywiliza­cji trafia się do małej wios­ki. Tu bohater jest w swoim kra­ju (choć język nie do koń­ca ten sam) i sta­je po pros­tu oko w oko ze stereo­typem. Ale nie jest to też ten cukierkowy obrazek jak z pol­s­kich filmów o prow­incji gdzie wszys­tko jest piękne i ide­alne. To film zaw­ies­zony pomiędzy tymi wszys­tki­mi schemata­mi, każą­cy przed­kładać zim­ny deszcz nad ciepłe słońce Lazurowego wybrzeża.  Może za to zwierz ten film lubi najbardziej.

No i jak? Zwierz was czymś zaskoczył? Chy­ba nie miał za bard­zo szans. Ktoś obez­nany powie — oj zwierz nie jest wiernym widzem kina europe­jskiego — zwierz nie będzie ukry­wał — ma kosz­marne bra­ki. Ale taki jest też jego po częś­ci świadomy wybór — na wielkim europe­jskim kinie zde­cy­dowanie lep­iej będą się znać inni. Zwierz pozostanie przy swoim upar­tym acz powol­nym oglą­da­niu arcy­dzieł i pisa­niu o bry­tyjs­kich seri­alach — w ten sposób wszyscy będziemy szczęśli­wi. Zwierz cza­sem jed­nak żału­je, że nie ma okazji oglą­dać tych gorszych zagranicznych pro­dukcji. Wiecie — ostat­nio był taki zach­wyt nad kinem rumuńskim z powodu znakomi­tych ” 4 miesiące, 3 tygod­nie i 2 dni”. I to praw­da film porusza­ją­cy i w ogóle pier­wsza liga. Ale zwierz chci­ał­by zobaczyć rumuńską komedię roman­ty­czną. Rozu­miecie o co zwier­zowi chodzi? No dobra sko­ro już po raz kole­jny potwierdzil­iśmy, że zwierz nie ma gus­tu ter­az pytanie do was. Co jest na waszej krótkiej liście?

A jutro wpis którego zwierz nie może się doczekać czyli jego ulu­bione filmy historyczne :)??

Ps: Gdy­byś­cie widzieli zwierza statysty­ki… może czas zająć się wyłącznie podły­mi recen­z­ja­mi pol­s­kich produkcji

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online