Home Film 43 miliardy złych filmów czyli zwierz o Szatan Kazał Tańczyć

43 miliardy złych filmów czyli zwierz o Szatan Kazał Tańczyć

autor Zwierz
43 miliardy złych filmów czyli zwierz o Szatan Kazał Tańczyć

Kiedy zapowiedziano, że Katarzy­na Rosłaniec autor­ka Baby Blues i Gale­ri­anek postanow­iła zre­al­i­zować kole­jny film zwierz wiedzi­ał, że na pewno stawi się na nim w kinie. Twór­c­zość reży­ser­ki stanowi chorob­li­wy przed­miot zain­tere­sowa­nia zwierza. Głównie dlat­ego, że pozwala sobie zadawać pyta­nia o granice reży­ser­skiego samozad­owole­nia. Po Szatan Kazał Tańczyć pyta­nia oży­wa­ją z pod­wójną mocą.

Mate­ri­ały pro­mo­cyjne do fil­mu zapowiadały, że będziemy mieli do czynienia z pro­dukcją opowiada­jącą o młodej autorce, której pier­wsza powieść odniosła między­nar­o­dowy sukces. Sukces tak wiel­ki że bohater­ka rzu­ca się w odmę­ty nihiliz­mu. Alko­hol, seks i dra­gi. Jak typowa 20 czy 30 lat­ka próbu­ją­ca zapełnić pustkę. Jako że zwierz napisał książkę to postanow­ił pójść i zobaczyć co go ominęło, bo książ­ka zwierza nie okaza­ła się świa­towym best­sellerem. Wiecie — Karoli­na, bohater­ka fil­mu ma dzikie seksy i kokainę a zwierz siedzi w dresie i pije herbatę. Sami rozu­miecie, że zwierz pod­szedł do sprawy oso­biś­cie. Zwłaszcza, że zwierz był zain­try­gowany jak właś­ci­wie wyda­je się w Polsce tą współczes­ną Lolitę, która w szy­bkim cza­sie zosta­je przetłu­mac­zona na wszys­tkie języ­ki świa­ta i gwaran­tu­je naty­ch­mi­as­tową między­nar­o­dową sławę. Zwierz zna umowy jakie się wręcza debi­u­tan­tom i w sum­ie w Polsce to ostat­nią osobą, która za kasę z pier­wszej książ­ki mogła­by pić i sza­leć jest pewnie Michał Szafrańs­ki, który napisał i wydał sam „Finan­sowego Nin­ja” ale to chy­ba było­by na tyle ludzi mogą­cych się pław­ić w książkowych zyskach. Zwłaszcza z debi­u­tanck­iej powieści.

Pani tańczy. To dłu­ga sce­na w której pani tańczy. Szatan nie tańczy. Szatan się śmieje ze zwierza który oglą­da film.

Już na początku reży­ser­ka zapowia­da nam ekspery­ment wysok­iej klasy. Świad­czą o tym trzy rzeczy. Pier­wsza to napisy początkowe — tak brzy­d­kie i bolące w oczy (inne określe­nie tego nie odda), że wiado­mo, że jest artysty­cznie. Co praw­da nie są com­ic sansem ale ogól­nie to ten poziom hip­ster­skiego artyz­mu. To znaczy w nazwisko pani Rosłaniec nie mieś­ci się w jed­nej lin­i­jce więc jest podzielone – nawet nie zgod­nie z zasada­mi edy­cji- na dwie lin­ij­ki. Nawet jeśli szatan nie kazał tańczyć to na pewno sam robił napisy. Dru­ga pod­powiedź artysty­cznej wypowiedzi pada bezpośred­nio z ekranu kiedy dowiadu­je­my się, że oto obe­jrzymy 54 sce­ny z życia bohater­ki które może­my sobie potem już sami ułożyć na 43 mil­iardów sposobów uzysku­jąc za każdym razem trochę inną his­torię. Ale — jak pod­kreśla kar­ta tytułowa, wszys­tkie będą takim samym portretem tej dziew­czyny.  Ojej. No i w końcu trze­cia pod­powiedź czyli sam for­mat fil­mu, który w nie bard­zo sub­tel­ny sposób naw­iązu­je do filmików krę­conych tele­fonem znaczy na cały wiel­ki ekran dosta­je­my maleń­ki kadr w którym nie zawsze mieś­ci się na raz dwój­ka bohaterów. Jest wiec artysty­cznie. Bard­zo artysty­cznie.  Albo kosz­marnie egzal­towanie. Zwierz wybiera bramkę numer dwa.

Zwierz był bard­zo zain­tere­sowany bohaterką fil­mu. Przed seansem. Po sean­sie nadal żyje nadzieją że kiedyś ją poz­na. Bo z fil­mu to w sum­ie się nic nie dowiedział.

Zwierz zacznie od uwa­gi pozy­ty­wnej żeby nie było, że tylko hej­tu­je i w ogóle nie moż­na się po nim niczego dobrego spodziewać. Otóż sam pomysł zro­bi­enia fil­mu na zasadzie “złóż to sam” nie jest ani zły (ani też super ory­gi­nal­ny) ani źle wyko­nany. To znaczy rzeczy­wiś­cie patrząc na te sce­ny moż­na je sobie wyobraz­ić w dowol­nym momen­cie nar­racji i rzad­ko się zdarza, żeby nie moż­na było jakiejś prze­sunąć. To nie jest aż tak łatwe jak się może wydawać, więc moż­na pograt­u­lować autorce że ten zamysł udało się zre­al­i­zować. Prob­lem  w tym, że nawet jeśli przestaw­imy te sce­ny wiele razy to nadal film nie będzie dobry. Jeśli nie chce się wam czy­tać dalej to w sum­ie tu macie puentę.

Bohater­ka fil­mu wydała książkę i ma na dra­gi, klu­by i dzikie seksy. Zwierz wydał książkę i star­cza mu na kawę, czeko­ladę i bile­ty do kina na złe filmy.

Jest to bowiem opowieść, która kon­cen­tru­jąc się na nihilizmie bohaterów nie ma o nim nic do powiedzenia. Więcej — nie ma za bard­zo pomysłu na cokol­wiek ory­gi­nal­nego. Seks? Jest go w tym filmie tak dużo, że w pewnym momen­cie człowiek zas­tanaw­ia się czy nie przewinąć. Do tego jest to seks nud­ny jak fla­ki z ole­jem. No ładne że panowie aktorzy i pani aktor­ka nie boją się tarzać nago po łóżku ale w sum­ie sko­ro nic z tego nie wyni­ka to dlaczego ja to oglą­dam. Reży­ser­ka odkryła też że jak seks już wid­owni nie rusza to może mas­tur­bac­ja, więc bohater­ka mas­tur­bu­je się ochoc­zo. Prob­lem w tym, że to zawsze jest rozry­wka głównie dla oso­by wykonu­jącej czyn­ność, więc widz tak siedzi i troszkę nie wie co ze sobą zro­bić. No bo fajnie że dziew­czynie jest miło, ale w sum­ie co by mnie to miało obchodz­ić. Zwłaszcza że klucz inter­pre­ta­cyjny jest właś­ci­wie cepem inter­pre­ta­cyjnym i widz wie że seks i mas­tur­bac­ja nic do życia nie wnoszą a nawet wynika­ją­ca z nich przy­jem­ność jest w tej kon­strukcji świa­ta powierz­chow­na. A że bohaterów nie znamy a ich emoc­je jakoś nie ujaw­ni­a­ją się w kulawych dialo­gach to w pewnym momen­cie zda­je­my sobie sprawę, że siedz­imy w ciem­nym kinie oglą­da­jąc jak dwie oso­by uda­ją że upraw­ia­ją seks, co nie ma znaczenia dla fabuły, bo fabuły nie stwierd­zono. W tym momen­cie człowiek odczuwa istot­nie pustkę w serduszku.

Zwierz też cza­sem tak rano wyglą­da. Ale zwyk­le bo pisał do trze­ciej. Bohater­ka nie pisze. Bohater­ka odd­a­je się nihilisty­cznej przy­jem­noś­ci. Gdzie zwierz popełnił błąd?

Oprócz sek­sów są dra­gi. Oczy­wiś­cie kokaina bo na salonach autorzy ćpa­ją kokainę. Tak przy­na­jm­niej wyni­ka bo zwierz jak spotkał jak­iś autorów to dostał tylko zimne przekąs­ki i wino ale zwierz nie napisał nowej wer­sji Loli­ty więc może dlat­ego. Ogól­nie zwierz jeśli już się spotkał z narko­tyka­mi zaży­wany­mi ochoc­zo przez współczes­ną młodzież to była to głównie mar­i­hua­na ale może bohe­ma którą zna zwierz jest za ubo­ga. Albo jed­nak wciąż nie ma dragów pon­ad kokainę wcią­ganą przez stuzłotówkę. Nie dość że artyś­ci to jeszcze burżu­je.  W każdym razie ćpanie jest podob­nie jak seks przy­jem­noś­cią głównie dla ćpa­ją­cych. I tu następu­je smut­na reflek­s­ja, że trochę się bohaterom zaz­droś­ci bo może na haju ten film miał­by sens. A tak trze­ba zupełnie trzeź­wo znosić scenę w której bohaterowie wcią­ga­ją kokainę z szy­b­ki tele­fonu gdzie na wyświ­et­laczu jest zdję­cie dziec­ka. Sub­telne jest to niezwyk­le. Aż się serce kra­je. Choć w sum­ie może i dobrze że ćpa­ją. Dzię­ki temu dosta­je­my scenę sek­su w klubowej łazience w cza­sie której facet cały czas pow­tarza że dziew­czy­na jest najlep­sza, utal­en­towana i może wszys­tko. Naresz­cie zwierz wie jak to by było gdy­by upraw­iało się seks z jakimś kołczem czy mów­cą motywacyjnym.

Jak się w Polsce wyda książkę to naty­ch­mi­ast człowiek spo­ty­ka fotografa który chce mu robić nagie per­w­er­syjne zdję­cia. Zwierz na swo­jego jeszcze czeka.

Oprócz sek­su i narko­tyków jest też alko­hol spoży­wany w nad­mi­arze, papierosy i nagość. O dzi­wo niewiele jest samookaleczenia ale kiedy zwierz już miał pograt­u­lować autorce że tego nas pozbaw­iła pojaw­ia się wątek wywoły­wanych wymiotów co sugeru­je builmię czy anorek­sję. Tu zwierz właś­ci­wie miał ochotę krzyknąć bin­go, bo cóż więcej moż­na dodać do portre­tu nieszczęśli­wej dziew­czyny, która bard­zo czegoś w życiu szu­ka ale nie wie czego więc popa­da w świat prostych pod­ni­et. Bo jak wszyscy wiemy – to idzie zawsze w pakiecie i nie znał jeszcze świat nieszczęśli­wego dziew­czę­cia, które by jadło i nie wkładało sobie pal­ca do gardła. Tak już jest i proszę się z tym pogodz­ić jak z gruźlicą poetów.

Bo to jest tak, że jak się jest kobi­etą to trze­ba łaz­ić pół nago. Albo nago. Taki przy­mus. Inaczej PISF nie daje dofinansowania

Tu może­cie powiedzieć — hola hola zwierzu naprawdę cię to nie rusza? Gdzie two­je serce? Gdzie two­ja empa­tia? Gdzie two­je dra­gi które dostałaś za wydanie książ­ki? Otóż prob­lem pole­ga na tym, że owe 54 (a może 52?) sce­ny z życia bohater­ki nie zaw­ier­a­ją ważnych infor­ma­cji. Np. tego kim bohater­ka tak właś­ci­wie jest i jakie tak właś­ci­wie są jej prob­le­my. To znaczy wiemy, że ma pre­ten­sje do mat­ki (w sum­ie trud­no powiedzieć o co bo na wykre­owanie jakiejkol­wiek postaci nie ma cza­su) i jest zaz­dros­na o siostrę (w sum­ie trud­no powiedzieć dokład­nie dlaczego bo na wykre­owanie jakiejkol­wiek postaci nie ma cza­su) a sama ma chore serce. To chore serce nagle lotem błyskaw­icy przeniosło zwierza trochę do świa­ta “Weroni­ka postanow­iła umrzeć” bo nie masz ci bardziej egzal­towanego zabiegu nar­ra­cyjnego niż dorzuce­nie młodej dziew­czynie choro­by ser­ca. Bo jak wiado­mo, wszys­tkie dziew­czyny mają trochę chore ser­ca (poza tym choro­by ser­cowe są takie romantyczne).

Dziew­czę o słabym ser­duszku pisze wyzy­wa­jącą książkę o sek­sie a potem dużo pije. Zna­jdź choć jeden ory­gi­nal­ny ele­ment sce­nar­iusza a dosta­niesz piątaka

Głów­na bohater­ka też właś­ci­wie za bard­zo nie ist­nieje. Nie ma żad­nej his­torii. Nie ma charak­teru. W filmie dowiadu­je­my się, że jej książ­ka była szoku­ją­ca i genial­na. Kiedy poda­je się nam jej frag­men­ty to jest to kosz­marnie egzal­towany bełkot. Co ważniejsze — równie banal­ny w swoich obserwac­jach co sam film i przede wszys­tkim — pot­wornie źle napisany. Zwierz słuchał tych egzal­towanych wynurzeń z nieko­ją­cym przeko­naniem, że ich autor­ka jest rzeczy­wiś­cie przeko­nana że coś przed kimś odkry­wa — zry­wa jakąś maskę rzeczy­wis­toś­ci  i pokazu­je jej brzy­dotę. Prob­lem w tym, że w ogóle umy­ka jej fakt, że oglą­danie coraz to bardziej (w zamierze­niu) szoku­ją­cych wybryków bohater­ki nie jest jakoś szczegól­nie ciekawe ani porusza­jące. To co zwyk­le nas porusza to zestaw­ie­nie takich zachowań z codzi­en­noś­cią. Codzi­en­ność zatruwa bal, bal zatruwa codzi­en­ność. W nocy pijesz, ćpasz i upraw­iasz przy­god­ny seks a następ­nego dnia jest śro­da. To jest dra­mat. Jak wyjmiesz z tej his­torii środę to zosta­je ci oglą­danie tego jak ktoś spędza czas na robi­e­niu rzeczy zabawnych tylko dla uczest­ników zabaw. Inna sprawa — to impre­zowe życie bohater­ki wyda­je się typowym tworem Katarzyny Rosłaniec. Ma ona bowiem wyjątkową zdol­ność bra­nia ele­men­tów rzeczy­wis­toś­ci i układa­nia ich w wydu­maną egzal­towaną bzdurę. Ponoć Katarzynę Rosłaniec boli że uda­je­my szczęś­cie i ide­alne życie a zasła­ni­amy ból i prob­le­my. Jeśli rzeczy­wiś­cie autor­ka chci­ała­by pokazać życie które nie nada­je się na ins­ta to niech pod­mieni dra­gi na kredyt, seksy na celi­bat a egzal­towaną matkę na chorą bab­cię i voila – dostanie ład­ny spis nieszczęść które skry­wa się przed światem częś­ciej niż przy­god­ny seks i nad­mi­ar kokainy.

Znacz­na część fil­mu jest po ang­iel­sku bo bycie nihilistą po pol­sku to nie bycie nihilistą tylko pijusem zwykłym.

Tym co od lat nie zmienia się w fil­mach Rosłaniec to dialo­gi. A właś­ci­wie ich brak. Albo jeszcze gorzej — ich bolesna miałkość. Kole­jne kwest­ie czeka­ją wie­ki na odpowiedź. Zwyk­le nie mającą nic wspól­nego z pytaniem. Cza­sem momen­ty dra­maty­czne wypada­ją komicznie. Dziew­czy­na odmaw­ia sek­su z facetem pod prysznicem na co on bied­ny miś sprawdza tem­per­aturę wody i mówi “Ale jest ciepła” — to jed­na z moich ulu­bionych scen w filmie. Poza tym bohaterowie rzu­ca­ją pusty­mi zda­ni­a­mi. Albo wypowiada­ją pozornie głębok­ie kwest­ie. Wszyscy mówią bohater­ce że żyje za szy­bko i zbyt inten­sy­wnie. Jak­by widz nie zała­pał to jeszcze w jed­nej ze scen bohater­ka puszcza takiego met­alowego bącz­ka. W cud­ownej sce­nie w wydawnictwie (zachod­nim!) dosta­je­my “Jak mała Kasia wyobraża sobie pracę wydawnict­wa”. Asys­ten­t­ka redak­to­ra pyta “Może mi pani opowiedzieć o tym co będzie w następ­nej książce” na co nasza genial­na autor­ka mówi “Nie umiem tego dobrze wyraz­ić słowa­mi”. Zwierz nie chce się narzu­cać ale to może być pewien prob­lem dla autor­ki. Tylko że bohater­ka nie jest autorką. Ani pis­arką. Ani postacią ze świa­ta lit­er­atu­ry. Ogól­nie to równie dobrze mogła zdobyć sławę wyplata­jąc koszy­ki.  Miało­by to nawet więcej sen­su bo po oso­bie wyplata­jącej pięknie koszy­ki zwierz nie spodziewa się elok­wencji zaś po autorce choć trochę. Jedy­na sce­na pra­cy, jaką widz­imy przed­staw­ia dziew­czynę siedząc przed kom­put­erem i wci­na­jącą masło orze­chowe. Bo w sum­ie każ­da sce­na sprzeda­je się lep­iej od auto­ra który siedzi, pisze i skreśla.

Bohater­ka robi sobie w filmie self­i­acz­ki z ręki więc wiemy, że jest życiowo zagubiona.

Teo­re­ty­cznie moż­na się kłó­cić że film o nihilizmie który jest total­nie pusty może być pro­jek­tem zamier­zonym. Tylko pytanie — jeśli autor­ka fil­mu nie ma abso­lut­nie nic nowego do powiedzenia i udowad­nia, że jej nieo­ry­gi­nalne reflek­sje moż­na układać w kole­jne dowolne, nieo­ry­gi­nalne filmy, to czy powin­niśmy raczyć ją przy­wile­jem pozy­ty­wnej inter­pre­tacji. Czy to nie jest jeden z tego rodza­ju filmów gdzie powołu­jąc się na artysty­czny zamysł dosta­je­my abso­lut­ną pus­totę i obow­iązek wykro­je­nia z tego jakiegokol­wiek sen­su — wykonu­jąc robotę za reży­sera czy reży­serkę. Zwierz miał cały czas wraże­nie jak­by ten bezsen­sowny nużą­cy film został poskle­jany na chy­bił trafił a potem jeszcze zrzu­cono na mnie obow­iązek ułoże­nia go w sen­sowną całość. Co jest trudne. Zwłaszcza jak sce­ny są złe i bez więk­szego sen­su. Autor­ka udowod­niła tym tylko i wyłącznie to, że tak bard­zo nie ma nic do powiedzenia że właś­ci­wie nie ma znaczenia jak sobie tego nie opowiemy.

W pewnym momen­cie bohater­ka jedzie do Berli­na. Dlaczego? Bo tylko tam moż­na nakrę­cić pełną napię­cia scenę zakupu kokainy od czarnoskórego handlarza.

Tu muszę wyjść poza sam film i podzielić się z wami pewną reflek­sją. Jak wiecie zwierz nie jest fil­moz­naw­cą, jest widzem zaan­gażowanym, kry­tykiem ama­torem. Stąd to co ter­az napisze jest raczej intu­icją niż twardą zasadą. Otóż zdaniem zwierza jed­ną z głównych cech fil­mu, która czyni go atrak­cyjnym dla widza, jest fakt iż film ma sens. Nie chodzi o to, że sce­ny układa­ją się zawsze w log­iczną his­torię ale o to, że widząc kole­jne kadry mamy przeko­nanie, że nie są przy­pad­kowe. Że jeśli coś widz­imy to reżyser pod­jął świadomą decyzję że musimy to zobaczyć. Cza­sem sce­ny mają więk­sze lub mniejsze znacze­nie, cza­sem moż­na coś wyciąć — ale celowość kole­jnych fil­mowych obrazów czyni je ciekawszy­mi od życia. W życiu bowiem nie wszys­tko co widz­imy ma cel, nie wszys­tko na co się nap­a­toczymy — ma znacze­nie dla opowieś­ci. W filmie dzię­ki mon­tażowi i odpowied­niemu kre­owa­nia świa­ta tworzymy to — atrak­cyjne dla widza poczu­cie celowoś­ci. W fil­mach Rosłaniec — przy­na­jm­niej dwóch ostat­nich — tego ele­men­tu braku­je. A w Szatan Kazał Tańczyć braku­je go całkowicie, jest to wręcz sprzeczne z pewnym założe­niem fil­mu. Każ­da sce­na musi pasować wszędzie więc jest w sum­ie dość bezcelowa. Nie opowia­da żad­nej nieza­leżnej his­torii (są filmy w których sce­ny moż­na przekładać bo sce­ny te coś opowiada­ją) i same w sobie celu nie mają. Więc człowiek patrzy i czu­je ros­nącą frus­trację. Bo jak­by nie ma w tym tej kwin­tes­encji kine­matografii. Tego fil­tra który odsiewa od rzeczy­wis­toś­ci to co niepotrzebne.

Szatan kazał tańczyć to porusza­ją­cy zapis tego jak reży­ser­ka wyobraża sobie porusza­ją­cy zapis czegokolwiek

Co jest w sum­ie ciekawe bo Rosłaniec stara się niby rzeczy­wis­tość desty­lować. Ale robi to nieu­dol­nie jak­by nie umi­ała powiedzieć co jest ważne a co nie. Albo nie umi­ała tego przekazać. W sum­ie to chy­ba jest dla zwierza bardziej prob­lematy­czne niż sama wydu­mana czy egzal­towana tem­aty­ka filmów. Bardziej porusza­jące niż fakt że w każdej kole­jnej gorącej sce­nie sek­su tak bard­zo widać, że pan i pani są odrobinkę źle ustaw­ieni by to zadzi­ałało. Bardziej szoku­jące niż fakt że poszły na to pieniądze Pol­skiego Insty­tu­tu Sztu­ki Fil­mowej (może naprawdę ta naga pierś gwaran­tu­je dofi­nan­sowanie — bo w Szatanie nagiej pier­si tyle że aż stra­ch na włas­ną popa­trzeć żeby nie przedawkować). Otóż zwierz ma poważne pode­jrzenia że Katarzy­na Rosłaniec nie umie krę­cić filmów. W taki bard­zo pod­sta­wowy sposób. Albo inaczej — total­nie nie rozu­mie jak to się robi.

Z Taro­ta staw­ianego przez matkę wyni­ka że bohater­ka będzie miała dziecko. Czyż­by film był pre­quelem Baby Blues? #spiseg

Zresztą jest to pro­dukc­ja, która wpisu­je się w te wszys­tkie przekomiczne schematy kina “prawdzi­wie artysty­cznego” gdzie nagle pojaw­ia­ją się wiz­ual­iza­c­je, uję­cia w czerni i bieli albo długie sek­wenc­je gdzie światło stro­boskopowe. Będą nagie pier­si i głoś­na muzy­ka. Będą nadzy mężczyźni! (prawdzi­wy stem­pel fil­mu artysty­cznego). Będą obce języ­ki. Będzie ciem­no. W niek­tórych sce­nach nie będzie sły­chać dialogów. Czyli wszys­tko to co czyni film cud­own­ie artysty­cznym. Z pominię­ciem sen­sownego sce­nar­iusza. Ogól­nie gdy­by zwierz miał wskazać film którym dobrze było­by straszyć ludzi, że filmy artysty­czne są bez sen­su to Szatan Kazał Tańczyć bard­zo by się nadawał.

Zwie nie wie co myśleć o aktorach poza tym że jest trochę zły, że w pol­skim filmie dobra bohater­ka to naga bohaterka

 

Zwierz słyszał pochwały doty­czące aktorów. Prawdę powiedzi­awszy zwierz ma z tym prob­lem. Film jest w więk­szoś­ci grany po ang­iel­sku (wie­ki świecie syp­nij nagro­da­mi). Jest to być może pier­wszy film w tzw. bad englisz. Bad englisz to szla­chet­ny język który korzys­ta z pol­s­kich zasad gra­maty­cznych i ang­iel­s­kich słów. Bad englisz to najpiękniejszy język na świecie i doczekał się swo­jej reprezen­tacji fil­mowej. Poza tym jed­nak zwierz przyz­na szcz­erze, że jak­by się aktorzy nie starali to trochę trud­no ocenić grę ludzi którzy z głupią miną wygłasza­ją egzal­towane wyr­wane z kon­tek­stu kwest­ie. Może na planie tworzyli jakieś role ale żeby je w tym filmie odnaleźć to trze­ba by chy­ba dostać wszys­tko to co do niego nie weszło. Mag­dale­na Berus to aktor­ka którą Katarzy­na Rosłaniec uwiel­bia roz­bier­ać więc dziew­czy­na lata nago przez pół fil­mu. Zwierz przyz­na szcz­erze, obe­jrza­ł­by sobie naresz­cie jak­iś film pol­s­ki w którym dziew­czy­na nie musi­ała­by gani­ać nago. Serio dlaczego kiedy chce się pokazać stany emocjon­alne kobi­et to pier­wsza rzecz jaką się robi to zde­j­mu­je im ciuchy. Kobi­ety w spod­ni­ach i stanikach też mają depresję i poczu­cie pust­ki! (tak przy­na­jm­niej zwierz słyszał). Zresztą naprawdę czy ktoś może zwier­zowi wyjaśnić dlaczego jest w filmie sce­na w której dwie nagie kobi­ety z ide­al­nym mak­i­jażem leżą na podłodze łazien­ki całe w pianie z gaśni­cy i roz­maw­ia­ją o tym że pojadą ćpać do Stanów? To znaczy w jakim uni­w­er­sum ta sce­na ma sens? Zresztą nie da się tu stwierdz­ić z przekąsem że biorąc pod uwagę ilość nihilisty­cznej nagoś­ci i sek­su, są filmy pornograficzne z bardziej spójnym sce­nar­iuszem (o ile zakładamy że ten film ma Scenariusz).

W fil­mach Katarzyny Rosłaniec zawsze musi być sce­na w toale­cie. Jest toale­ta jest impreza

Jak już wiecie — fil­mowe sce­ny moż­na układać na bard­zo wiele sposobów. Tym samym reży­ser­ka rów­na się niemal z Cor­tazarem i jego Grą w klasy. Dla zwierza to jed­nak inne osiąg­nię­cie. Sko­ro bowiem film moż­na ułożyć na 49 mil­ionów sposobów to zwierz obliczył że reży­ser­ka nakrę­ciła za jed­nym zamachem 49 mil­ionów bard­zo złych filmów. To jest pewne osiąg­nię­cie. Szatan pewnie czu­je się oso­biś­cie porus­zony. On tylko kazał tańczyć.

Ps: Zwierz jest pewny, że ten film dostanie jakąś nagrodę. Widz musi się tak napra­cow­ać by dopisać do sean­su jakikol­wiek sens że jak już dopisze do fil­mu wszys­tko to czego w tej pustce nie ma to jest z siebie taki dum­ny że chce dać komuś nagrodę.

54 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online