Kilka dni temu – w ramach promocji najnowszego sezonu Black Mirror Jodie Foster, która wyreżyserowała jeden z odcinków udzieliła wywiadu brytyjskiemu odpowiednikowi Tele Tygodnia czyli Radio Times. Wśród wielu poruszanych kwestii znalazła się też opinia reżyserki i aktorki na temat kina super bohaterskiego. I nie jest to najlepsze zdanie. Pytanie tylko -czy nie jest prawdziwe.
Zacznijmy od tego, że przypadek wywiadu Jodie Foster jest doskonałym przykładem tego jak działa Internet. Z dość długiego wywiadu – który w sumie kinem super bohaterskim w ogóle się nie zajmował wybrano kilka zdań – które brzmią jakby reżyserka wybrała akurat kino super bohaterskie jako przedmiot swojej niechęci. Tymczasem główna myśl – nawet jeśli nie pochlebna sprowadza się do tego, że aktorka przede wszystkim – nie chciałaby kręcić filmów super bohaterskich, zwłaszcza jako reżyserka. Do czego ma pełne prawo – człowiek nie musi podchodzić entuzjastycznie do wszystkich gałęzi kinematografii. Zwłaszcza jeśli chodzi o wybór – w jakie filmy chce się angażować jako twórca. W sumie Zwierz nie jest reżyserem ale gdyby był też nie chciałby kręcić kina o super bohaterach.
Prawda jest taka, że komentując wypowiedź Foster (a także pewne oburzenie jakie wywołała w Internecie) trzeba sprawę rozdzielić na trzy główne wątki. Pierwszy to jak kino super bohaterskie wygląda od strony biznesowej i twórczej – jak zmienia układ sił na linii producent reżyser i jak filmy o super bohaterach (i ich powodzenie w box office) wpływa na finansowanie innych produkcji. Druga sprawa to jak kino rozrywkowe kształtuje nawyki widzów – Foster porównała chodzenie do kina z wizytą w parku rozrywki – wskazując, że głównym elementem kina stała się jego widowiskowość – co nie sprzyja bardziej kameralnym produkcjom. Trzecia sprawa to kwestia tego do jakiego stopnia filmy o super bohaterach dotykają emocji i uczuć i jakkolwiek pozwalają się nam odnaleźć w świecie – i są odwzorowaniem naszego doświadczenia. W każdym z tych trzech aspektów można mieć zupełnie inne podejście do kina super bohaterskiego.
Zacznijmy od strony biznesowej – Foster porównała kręcenie kolejnych filmów o super boahterach do szczelinowania hydraulicznego (nigdy nie spodziewał się Zwierz że użyje tej nazwy na swoim blogu), to dość kontrowersyjny sposób pozyskiwania gazu ziemnego z łupków, który jest krytykowany głównie ze względu na możliwość zanieczyszczenia wód gruntowych i skażenia środowiska. Ale jest opłacalny, dużo bardziej niż metody wymagające więcej czasu i mniej inwazyjnych środków. Rzeczywiście patrząc na biznesową stronę produkcji super bohaterkich można dojść do wniosku, że w pewnym stopniu psują one rynek. Co pół roku wchodzą bardzo reklamowane produkcje, które albo spychają inne filmy na kolejne miejsca box office (przez co czynią ich produkowanie mniej popularnymi dla producentów) albo sprawiają, że wszyscy „odsuwają” swoje filmy by zrobić miejsce dla kolejnej premiery. Filmy nie muszą nawet być dobre – bo liczy się by trafiły na jak największą ilość ekranów i zarobiły gdziekolwiek – w Stanach, Europie i czy Chinach. Do tego, ponieważ angażują widza (jest ich dużo są ze sobą powiązane) wymagają od innych producentów by proponowali widzom podobne filmy – nawet jeśli nie super bohaterskie to np. seryjne by zawsze było coś kolejnego do oglądania.
Jednocześnie kino super bohaterskie jest w dużym stopniu kinem producentów a nie reżyserów. Jasne – część reżyserów jest w stanie odcisnąć własne scenariuszowe czy wizualne piętno na proponowanych produkcjach. Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy pracują w ramach wyznaczonych przez studio. Jeśli studio poluzuje reżyser dostanie trochę miejsca i może odcisnąć swoje piętno. Jeśli nie poluzuje reżyser jest więźniem wymagań producentów. Zresztą mamy tu do czynienia z pewnym odwróceniem ról – to nie reżyser mający pomysł na film szuka producenta który mu ten pomysł sfinansuje, tylko producent mający pieniądze wynajmuje reżysera do stworzenia filmu. Nawet jeśli filmy super boahterskie noszą elementy kina autorskiego to w większość przypadków są po prostu sprawnie zrealizowanym zleceniem. Nie ma w tym nic fundamentalnie nowego, ale jeśli rzeczywiście zastawimy to z np. z latami 70 czy 80 gdzie wiele popularnych filmów było bardzo autorskich (a do nich Jodie Foster odnosi się z największym sentymentem) to widać pewne zmiany. Zwłaszcza, że rośnie tempo wprowadzania do kin filmów o super bohaterach. To już nie jeden tytuł rocznie ale dwa, trzy tytuły w przeciągu pół roku. Co wiąże się z wypieraniem innych produkcji, nawet rozrywkowych (policzcie ile ostatnimi czasy oglądaliście zupełnie oryginalnych, nie kontynuowanych i nie przerabianych filmów rozrywkowych z dużym budżetem).
Druga sprawa to kwestia zmiany nawyków widzów. Rzeczywiście kino stało się w ostatnich latach jeszcze bardziej niż wcześniej miejscem do którego idzie się głównie po widowisko, wspaniałe efekty specjalne i zapierające dech w piersiach obrazy. Nawet ambitniejsze produkcje rozrywkowe jak Blade Runner 2049 stawia na niesamowite ujęcia i wizualne zachwyty. Czy to jednak kwestia kina super bohaterskiego? Zwierz skłaniałby się raczej ku diagnozie, że to po prostu ostatnia przestrzeń w której kino na pewno na każdym polu wygra z telewizją czy jeszcze bardziej ze streamingiem. Jasne – oglądanie intymnej historii o sensie życia w kinie jest przeżyciem innym, niż oglądanie tej samej historii na komputerze. Jednak jeśli nie mamy do czynienia z wielbicielami pokazów filmowych czy kolektywnego oglądania filmów to intymne czy niszowe produkcje jak najbardziej sprawdzą się oglądane za pośrednictwem Netflixa. Tym czym duże, wysokobudżetowe produkcje przyciągają leniwych i kupujących coraz mniej biletów widzów jest to czego nie zapewni im komputer – niesamowite efekty specjalne czy technologia 3D. Tak wyjście do kina stało się trochę bardziej rozbudowaną rozrywką z filmem jako dodatkiem ale to dlatego, że tylko w ten sposób da się przyciągnąć do kina ludzi, przyzwyczajonych że obejrzenie filmu – nawet niedługo po premierze, nie znaczy wyprawy do kina. To co dzieje się w kinie super bohaterskim jest raczej symptomem większej technologicznej zmiany niż jej katalizatorem czy źródłem. Ostatecznie Moonlight – film który wygrał Oscara nie traci wiele oglądany dzięki Netflixowi. A Doktor Strange już tak.
Ostatnia sprawa – chyba najciekawsza to kwestia tego – do jakiego stopnia kino super bohaterskie rzeczywiście odpowiada na nasze potrzeby, rzeczywiście pozwala nam się lepiej odnaleźć w świecie. Zdaniem zwierza to pytanie tak skomplikowane jak skomplikowane jest wyjaśnienie komuś kto nie siedzi w kinie super bohaterskim jaka jest kolejność filmów o X-menach. Jakiś czas temu meksykański reżyser Alejandro Iñárritu określił filmy super bohaterskie mianem prawicowych, twierdząc że nie odwołują się one do ludzkich przeżyć i opierają się na metodzie myślenia, że jeśli ktoś się z tobą nie zgadza powinno się dać mu w pysk. Problem w tym, że kino super bohaterskie jest nieco bardziej skomplikowanym zjawiskiem niż chciałby ktokolwiek przyznać. Z jednej strony – prawdą jest że filmy o super bohaterach bardzo często prezentują prosty obraz świata gdzie są dobrzy i źli a o losach ludzkości może zadecydować walka na pięści. Takie filmy przede wszystkim umacniają przekonanie, że istnieją jacyś dobrzy i jacyś źli i rozróżnienie jednych od drugich jest równie proste co w czasach kiedy Kapitan Ameryka dawał w mordę Hitlerowi ponad 100 razy w ciągu roku. Pod tym względem filmy o super bohaterach rzeczywiście są nie tylko swoistym eskapizmem ale też przestrzenią wolną do wielkich dylematów, jasno określoną i umacniającą uproszczoną wizję świata.
Tylko, że nie wszystkie. I tu właśnie jest pies pogrzebany. Weźmy np. postać Kapitana Ameryki – stojącą niemal w samym centrum MCU. Pierwszy film, utrzymany w klimacie retro wpisuje się w nieco prawicową wizję kina super bohaterskiego. Chuderlawy chłopak, zyskuje tężyznę i w końcu morze się zmierzyć z nazistami – bohatersko poświęcając się w walce z jednoznacznym złem. Druga część przygód bohatera sprawę nieco komplikuje – bo oto organizacja dla której miał bezrefleksyjnie działać okazuje się pozbawiać jednostki wolności w imię kontroli. Ostatecznie ci którzy mieli bronić obywateli okazują się, skorumpowaną szkodliwą organizacją której zniszczenie jest koniecznością. Przewińmy dalej – działania super bohaterów mają zostać ograniczone ze względu na ich szkodliwość dla osób postronnych. Kapitan Ameryka nie będzie mógł sam zadecydować komu da po mordzie. Następuje rozłam w grupie walczących o wolność i sprawiedliwość – niby wszyscy to bohaterowie ale mają zupełnie inne podejście do władzy. Film kończy się konkluzją która podważa wszystko co proponował tradycyjny film super bohaterski. Zły nie jest ubrany na czarno, tylko jest przyjacielem o innych poglądach. Można go długo prać po pysku ale to nie zmieni jego postawy. Pięści wszystkiego nie rozwiążą bo są konflikty zbyt skomplikowane na mordobicie. Jeśli widz przeszedł z naszym bohaterem tą samą drogę to skończy z zupełnie innymi wnioskami, niż nasuwa pierwszy film.
Trzeba bowiem stwierdzić, że filmy super bohaterskie (choć to od razu – nie wszystkie) należałoby podzielić na dwie kategorie. Tych które mają pewne ambicje komentarza społeczno politycznego ( a te znajdziemy w X-menach, Iron Manie czy wspomnianym Kapitanie Ameryce) i te które mają nieco bardziej intymne spojrzenie na emocje bohaterów. Logan jest tu doskonałym przykładem. To przecież film o tym, że nie da się super mocami nadrobić poczucia osamotnienia, żalu za przeszłością czy pragnienia bliskości. Film pokazuje granice super mocy i samotność tych którzy je posiadają. Z kolei Strażnicy Galaktyki – niezależnie od tego jak oceniamy film koncentrują się na próbie pokazania przemiany bohaterów, którzy niekoniecznie mają najlepsze charaktery – z różnych powodów. Tu z kolei ważnym elementem jest rodzina – zarówno ta biologiczna jak i przyszywana, oraz akceptacja której pragniemy ze strony bliskich którzy nie zawsze są dla nas dobrzy. Oczywiście są też filmy które stawiają rzeczywiście głównie na rozrywkę – nie dotykając poważniejszych tematów, ale nawet one sięgają do najbardziej znanych literackich i filmowych toposów przemiany bohatera i dojrzewania do odpowiedzialności.
No dobrze ale czy to ma cokolwiek wspólnego z naszym odnajdywaniem się w rzeczywistości czy naszymi przeżyciami jako ludzi. Z jednej strony – trochę tak – filmy super bohaterskie które podejmują tematy społeczne – zdaniem zwierza, pomagają zwłaszcza młodym ludziom dostrzec pewne zjawiska polityczne wokół nich – chociażby ograniczanie praw jednostki w imię walki z terroryzmem, czy przekonanie, że w każdym społeczeństwie może czaić się taka Hydra z którą trzeba walczyć. Z kolei Wonder Woman to w ogóle film stawiający dość bezpośrednio pytanie o sens konfliktów zbrojnych zaś X-meni – przynajmniej w niektórych swoich odsłonach przypominają jak bardzo wykluczanie innych jest zapisane w naszej ludzkiej naturze i jak bardzo jest niesprawiedliwie. Jasne – nie są to bardzo pogłębione refleksje ale należy pamiętać, że są to filmy kierowane jednak głównie do widzów z nieco mniejszym doświadczeniem życiowym (co nie znaczy że tylko przez nich oglądane) co z kolei oznacza, że raczej kładą grunt pod bardziej rozbudowane refleksje niż je wypełniają.
Nieco inaczej ma się sprawa z dostrzeganiem doświadczeń jednostek w filmach super bohaterskich. Otóż zdaniem Zwierza wszystko zależy od tego co tak właściwie uznamy za istotne przeżycie do opisania przez kulturę. Twórcy kultury wyższej czy nawet bardziej zaangażowanej kultury rozrywkowej stawiają na przeżycia o wysokim stopniu ogólności czy na sytuacje skomplikowane. Poszukiwanie sensu życia, pytanie o sens miłości, ból jak przynoszą relacje rodzinne, to jak doświadczenie i społeczeństwo kształtuje jednostkę i jej wybory, zmagania z losem – to kilka z dużych tematów które kino i literatura nieco wyższa podejmuje chętnie. Tymczasem w kinie rozrywkowym znajdują odbicie problemy i emocje o nieco mniejszym stopniu ogólności. Ludzie odnajdują się w poczuciu odtrącenia przez rówieśników, widzą siebie w nieudanych związkach, czy nieodwzajemnionych uczuciach. Ważne są dla nich pokazane w filmach relacje rodzicielskie, czy przyjacielskie. Bo współczesny super bohater przeskakuje budynki za jednym zamachem ale emocjonalnie nie jest niepodatny na zranienie. Trochę bliżej mu do zagubionego nastolatka niż do władcy wszechświata. Ogólnie coraz częściej rządzi zasada, że bohaterowie – nawet silni fizycznie, mają swoje mniejsze lub większe psychologiczne problemy, bariery czy zaszłości.
I tu pojawia się główny problem całej tej dyskusji. Otóż kino super bohaterskie – choć „groźne” z punktu widzenia finansowego jest w sumie niegroźne jako rozrywka. Jeśli porównamy je np. z westernami szybko dostrzeżemy że oba gatunki wiele łączy – choć zaczynały od prostych konfliktów i jasnego podziału świata, po pewnym czasie zaczęły komplikować opowieści, zmieniać charakter bohaterów a ostatecznie skończyliśmy w świecie anty westernów podważających wszystko co wiedzieliśmy o starym Dzikim Zachodzie. Dlatego też pewnie kino bohaterskie kiedyś dojdzie do ściany i przestanie przynosić producentom wielkie korzyści – pytanie tylko co potem zostanie. Jednocześnie jednak Zwierz rozumie pewne zaniepokojenie twórców filmowych, którzy obawiają się, nie tego, że pomiędzy różnymi filmami będziemy chodzić na kolejnego Batmana czy Supermana ale że będziemy chodzić tylko na takie filmy. Co rzeczywiście nie robi dobrze kinematografii jako dziedzinie sztuki i rozrywki która prowokuje dyskusje i komentuje niekoniecznie podrasowaną rzeczywistość. To może nam umykać z perspektywy Europy – ale nagradzane na galach filmy często mają tak małą dystrybucję, że większość amerykanów nie ma szans ich obejrzeć. U nas w Cinema City można obejrzeć Thora i film nominowany do Oscara. Ale w wielu miejscach w Stanach będzie w kinie tylko Thor. I jakby uroczy nie był – budzi to pewne zaniepokojenie twórców. Zwłaszcza że widzowie przyzwyczajani do widowisk mogą niekoniecznie być zadowoleni z mniejszego filmu. Choć to oczywiście jest trochę przejaw braku zaufania do widza. Z drugiej strony – sam Zwierz uważa że widzom powinno się dawać to co najlepsze, a nie to co najszybciej go zapcha. Potrzeby widowni można kształtować, podobnie jak gusta i wymagania – dlatego na naszym rodzimym rynku Zwierz tak nie lubi Vegi. Bo oni nie próbuje niczego widzowi zaoferować tylko zagrać na tym co najprostsze i najniższe. To nie jest kwestia snobizmu co świadomości, że lepiej mieć widzów otwartych na różne produkcje niż tylko takich szukających w kinie prostej rozrywki i eskapizmu.
Lubię filmy super bohaterskie. Oglądam wszystkie które są w kinach. Wiem, że dostarczają mi wzruszeń i refleksji. Widzę w nich realne postacie a nie tylko bohaterów. Jednocześnie rozumiem tych którzy pytają czy utożsamienie kina z prostą rozrywką nie jest niebezpieczne. Czy aby na pewno idziemy w dobrą stronę. Rozumiem lęk przed wielkimi studio i wielkimi pieniędzmi, które dominują nad reżyserami ograniczając ich wolność. Zdaję sobie sprawę, że tym co popycha mnie do kina super bohaterskiego jest kwestia możliwości wyboru – nie tylko samego seansu ale i odczytania filmu na tle innych produkcji. Gdyby tego wyboru nie było – moje podejście pewnie byłoby inne. Najważniejsze jest jednak to – nie trzeba nie lubić kina super bohaterskiego by zastanawiać się nad jego znaczeniem dla kultury – nie tylko pozytywnym. Skończyły się czasy kiedy trzeba było bronić prawa do czekania na kolejny film na podstawie komiksu. Kiedyś „walczyliśmy” o uznanie statusu adaptacji komiksowych. Dziś to one stanowią gros filmów. Stąd najważniejsze by podchodzić do takich spraw z głową – bo nie ma sensu ślepo bronić filmów o super bohaterach. Ma sens o nich rozmawiać. Bo to świetna rozrywka ale czasem to co nas bawi może nam też trochę szkodzić. I trzeba o tym zawsze pamiętać.
Ps: W ogóle to jest ogólny problem każdej dyskusji – ludzie mają taką straszną potrzebę bycia po czyjejś stronie. Jakby każda dyskusja miała dwie strony. Tymczasem większość spraw jest bardziej zniuansowana.