Wczoraj dzięki Netflixowi po raz pierwszy od lat obejrzałam ponownie Jurassic Park. W mojej głowie film zawsze będzie produkcją która swoją sceną w kuchni przeraziła mnie tak niesamowicie, że przez lata nie chciałam wracać do filmu. Ale teraz z perspektywy lat oglądanie tego bardzo przygodowego i bardzo najntisowego filmu sprawiło mi sporo frajdy. Oto kilka przemyśleń na temat.
Film udowadnia nam, że jedyny sposób by facet zrozumiał, że opiekowanie się dziećmi może dawać satysfakcję jest zostawienie go w dżungli pełnej krwiożerczych dinozaurów z dwójką dzieciaków. A wystarczyło go posłać do Disneylandu na jedno popołudnie i wyszedłby pewnie z podobnymi refleksjami i traumami.
Film zawiera zdanie rzucone przez bohaterkę „Później porozmawiamy o seksizmie w sytuacjach ekstremalnych”. Niestety dwadzieścia sześć lat minęło i nadal nie zdążyli na ten temat porozmawiać.
Streszczenie fabuły w sumie wygląda tak
Właścicieli: Panie matematyku mam ładny park z dinozaurami co pan myśli?
Matematyk: To zły pomysł
Właściciel: A Pan panie paleontolog?
Paleontolog: To zły pomysł
Właściciel : A pan panie prawnik?
Prawnik: Dobry pomysł
Dinozaury zwiewają i zjadają prawnika.
Właściciel: Ok to był zły pomysł.
Postać Jeffa Goldbluma właściwie nie ma za bardzo sensu w tym filmie. Tzn. przyjeżdża, trochę robi cosplay Derridy, trochę podrywa panią naukowiec, żeby nasz główny bohater zrozumiał, że jeśli nie będzie działał to wszystkie kobiet odejdą do Goldblumów tego świata. I tyle, cała reszta jego obecności w filmie to polegiwanie, przewracanie oczami i świecenie torsikiem.
Słynny kadr z rozchełstaną koszulą Goldbluma naprawdę nie ma żadnego znaczenia dramatycznego. Jest tam bo najwyraźniej Spielberg zrozumiał, że nic ciekawszego na planie nie znajdzie.
Lata są dziewięćdziesiąte więc informatyk jest grubym, obleśnym, chciwym, leniwym facetem, z pół nagą babką na ekranie. Na całe szczęście pod koniec filmu okazuje się, że nastoletnie dziewczynki też umieją obsługiwać komputery więc ostatecznie nie jest tak źle. Ale przyznam – cieszy mnie że takie tworzenie postaci (gruby, leniwy, zły) trochę przeszło do przeszłości
Scena z raptorami w kuchni nadal jest przerażająca. Głównie dlatego, że jest bardzo prosta. Dlatego Spielberg jest takim dobrym reżyserem. Bo wie, że najbardziej przerażający jest dinozaur którego nie widać.
Film ma trochę przesłanie, że może nie warto od razu iść w komercję i myśleć o dinozaurach tylko jako o produkcie. W filmie jest duże zbliżenie na gadżety z Park Jurajskiego – w kontekście tego co się dzieje na ekranie to taka przestroga. A jednak parząc na te gadżety przypomniałam sobie takie niemal identyczne w sklepach w latach 90. Sprzedawane w ramach promocji filmu. Ech… dzieła kultury najlepiej komentują się same.
Główną rolę Spielberg początkowo zaproponował Harrisonowi Fordowi. Ford odmówił, rola trafiła do Sama Neila. Co nie zmienia faktu, że jak oglądam film cały czas miałam wrażenie że, że Sam Neil gra Harrisona Forda grającego rolę. To styl gry na „Chcę być wszędzie tylko nie tu”.
Lata dziewięćdziesiąte to były jednak fajne czasy kiedy Samuel L Jackson mógł grać faceta od komputera z papierosem w zębach. Inna sprawa – proszę odkręcić scenę w której Samuel L. Jackson spotyka raptora i wita się z nim swoim charakterystycznym pozdrowieniem na „m”.
To jest film który powinien być powszechnie znienawidzony bo a.) zawiera sugestię, że kobiety tylko czekają aż dinozaury zjedzą wszystkich mężczyzn (Spielberg nienawidzi białych mężczyzn, zobacz zdjęcia) b.) film jednoznacznie sugeruje, że na wyspie pełnej samic, samce są niepotrzebne gdyż natura zawsze znajdzie drogę.
Nic się tak nie starzeje jak wizje nowoczesności. Te wszystkie niesamowite komputery, video z DVD! czy cały wewnętrzny wygląd laboratorium dziś jest BARDZO retro. Choć od razu trzeba zaznaczyć, że cyfrowe dinozaury zestarzały się wyjątkowo dobrze. Tzn. jasne dziś byłby lepsze ale jednak nie jest koszmarnie. Zresztą a propos geniuszu Spielberga. Zamiast spędzać większość czasu na pokazywaniu nam dinozaurów, koncentruje się na pokazywaniu nam reakcji ludzi którzy przez większość swojego życia badali pozostałości dinozaurów na zobaczenie żywych stworzeń. To sprawia, że poziom emocji w scenie jest bez porównania wyższy niż gdyby pokazano nam miliony dinozaurów.
Zawsze mnie bolało, że w kolejnych filmach dinozaury są złe. Dinozaury nie powinny być złe. Źli zawsze powinni być ludzie którzy bez szacunku podchodzą do natury i jej praw. Dlatego w nowych filmach tak bardzo nie lubię tych super złych dinozaurów które same z siebie są złe.
Przez cały film mnie bolało, że bohater nosi w kieszeni szpon raptora, jak jakiś amulet. Pan to powinien wiedzieć, że nie kradnie się tak dobrze zachowanych fragmentów szkieletów dinozaurów, i nie nosi się ich w kieszeni, żeby straszyć mniej lub bardziej przypadkowe dzieci. Serio nie kradnie się kości z wykopalisk!
Muzyka Williamsa jest doskonała choć ciekawe jest jak nadaje ton opowieści. Pod koniec bohaterowie, w sumie pokonani, przez park odlatują ku bezpieczeństwu ale muzyka jest pełna nadziei, poczucia przygody i odkrycia. Co jest ciekawe bo w sumie muzyka trochę tuszuje, że choć bohaterowie uszli z życiem to pewne marzenie się skończyło.
Ostatecznie muszę stwierdzić że ku mojemu zaskoczeniu pierwszy Park Jurajski zestarzał się zaskakująco dobrze. Przystępując po latach do oglądania byłam pewna, że całość wyda mi się straszliwą ramotą (kino popularne szybko się starzeje). A tymczasem ku mojemu zaskoczeniu film może nie jest tak emocjonujący jak wtedy kiedy miałam kilka lat ale nadal zapewnia miłą wieczorną rozrywkę. Teraz czas na kolejne części i pytanie czy uda mi się znaleźć moment w którym seria którą lubiłam zamieniła się w serię której szczerze nie cierpię (bo filmów Jurassic World oglądać nie mogę).
Ps: Ten wpis jest bez okazji tak sobie pomyślałam, że zdecydowanie za rzadko piszę ostatnio zupełnie bez okazji.