Home Film Jak szaleć to tylko w Filadelfii czyli Poradnik Pozytywnego Myślenia o zdobyciu Oscara

Jak szaleć to tylko w Filadelfii czyli Poradnik Pozytywnego Myślenia o zdobyciu Oscara

autor Zwierz

 

Hej

 

 

W każdym sezonie Oscarowym pojawia się jeden taki film, któremu liczne nominacje szkodzą zamiast pomagać. Najczęściej jest to produkcja, która w każdym innym miesiącu roku po prostu by się nam spodobała, ale kiedy oglądamy produkcję, jako film potencjalnie Oscarowy zaczynamy nieco kręcić nosem.  W zeszłym roku dla zwierza takim filmem były znakomite Służące. Porządne kino, nieco jak na warunki amerykańskie niszowe (no, bo budżet mały a i potencjalna widownia znacznie ograniczona) podniesione do wydarzenia filmu dla Akademii, nagle straciło dużo swojego bezpretensjonalnego uroku. W tym roku jest to Poradnik Pozytywnego Myślenia. Produkcja, która gdyby nie deszcz nominacji, jaka na nią spłynęła podobałaby się zwierzowi nieco bardziej. A przede wszystkim nie prowokowałaby go cały czas do zadawania sobie pytania, jak bardzo Harvey Weinstein potrafi manipulować Amerykańską Akademią filmową. Zwierz ma, bowiem dziwne wrażenie, że to przede wszystkim głębokość jego kieszeni i sieć jego wpływów zaowocowała taką galerią nominacji (zwierz nie sugeruje, że Harvey kogokolwiek przekupił, ale sugeruje, że to może być film, który jako jeden z nielicznych obejrzała naprawdę cała Akademia)

 Główną zaletą filmu jest to, że nie jest to ani melodramat, ani dramat ani komedia romantyczna. Tylko nasz stary przyjaciel film obyczajowy.

 

 

Poradnik Pozytywnego myślenia to gatunek, co raz rzadziej uprawiany przez filmowców, może, dlatego też część krytyków nieco się miesza próbując dokładnie określić, z czym mają do czynienia. Jest to, bowiem stary dobry film obyczajowy. Filmów obyczajowych prawie się nie kręci, a tymczasem jest to jeden z najważniejszych i w sumie dających najwięcej satysfakcji gatunków filmowych, bo pozwala znaleźć spokojne miejsce między komedią a dramatem, między romansem a filmem rodzinnym. Tu też mamy wszystkiego po trochu. Nasz bohater grany przez Bradleya Coopera właśnie został wypuszczony ze szpitala psychiatrycznego, do którego trafił po tym jak pobił kochanka swojej żony. Jego diagnoza brzmi jednoznacznie – choroba afektywna dwubiegunowa, zdiagnozowana dość późno w życiu. Nie mając pracy (wcześniej był nauczycielem) wraca do rodziców i obmyśla plan jak zdobyć z powrotem żonę. Jednocześnie spotyka śliczną młodą wdowę – siostrę żony przyjaciela, która sama ma mnóstwo własnych psychicznych problemów, z którymi boryka się po śmierci męża. Do tego dochodzą jeszcze barwni rodzice bohatera – starająca się łagodzić napięcia matka i ojciec – zawodowo zajmujący się obstawianiem i przyjmowaniem zakładów dotyczących gier sportowych. Sam trochę szalony, wierzące we wszystkie przesądy i przynoszące szczęście przedmioty. Wszyscy zaś razem mieszkają na kilku ulicach podmiejskiej części Filadelfii gdzie nie dzieje się nic ciekawego i najfajniejszym dniem tygodnia jest sobota, które nasz bohater zwykł kochać. 

 

Film toczy się powoli, wzbogacany o różne komiczne i dramatyczne epizody. Rytm wyznaczają mecze, towarzyskie spotkania, poranne przebieżki po okolicznych ulicach. Co prawda pod koniec pojawia się zupełnie nowy wątek – konkursu tanecznego, ale nawet on wydaje się tylko doczepiony do fabuły, która przede wszystkim koncentruje się na odnajdywaniu własnego szczęścia. Wydaje się, że przepis jest dość prosty – trzeba bardzo chcieć, coś we własnym życiu zmienić i szukać tych szans, które nas w końcu do szczęścia doprowadzą. Z całą pewnością nie można zaś stać w miejscu, potrzebny jest pan. To gdzie wylądujemy właściwie zależy od nas, ale ważne jest działanie i tytułowe pozytywne myślenie. Film dodaje do tego jeszcze pomoc osób, które nas otaczają. Pod tym względem to pożyteczny film, bo pokazuje, że jeśli nie będziemy się od siebie odcinać, ale uzyskamy pomoc od przyjaciół i rodziny, to zdecydowanie łatwiej znaleźć sens i spokój we własnej egzystencji. Pod tym względem to jeden z niewielu filmów, który zwierz oglądał ostatnimi czasy, w których brakuje osób nieżyczliwych czy wrogich. Wręcz przeciwnie nawet postacie, które archetypicznie przysparzają problemów – jak odnoszący same sukcesy brat bohatera, czy lekko nadopiekuńcza siostra perfekcjonistka bohaterki granej przez Jennifer Lawrence, w ostatecznym rozrachunku wypadają pozytywnie. Pozytywnie przedstawieni są także rodzice bohatera, co coraz rzadziej się zdarza. Tu rodzina – może nieco miejscami dysfunkcyjna, daje jednak konieczną miłość, oparcie i w sumie ten rodzaj zrozumienia, którego próżno szukać u ludzi, z którymi nie łączy nas tak głęboka więź.

 De Niro gra tak jakby przypomniał sobie jak to się wszystko robiło. A poza tym miło zobaczyć na ekranie rodzinę, która wygląda choć trochę jak rodzina.

 

 

Film jest tez dobrze zagrany, choć prawdę powiedziawszy zwierz nie byłby taki hojny w Oscarowych nominacjach. Robert De Niro rzeczywiście przykuwa wzrok na ekranie i na całe szczęście nie gra w taki sam sposób jak w głupich komediach, w których zwykł się ostatnimi czasy pokazywać. Jako ojciec głównego bohatera wprowadza do rodzinnych sprzeczek element autentyczności, podobnie jak Jacki Weaver w roli matki głównego bohatera. Jej rola osoby starającej się wszystkich cicho mitygować jest naprawdę znakomicie zagrana, choć ponownie – nie Oscarowa. To rzeczywiście jeden z niewielu filmów gdzie rodzinne rozmowy brzmią trochę jak rodzinne rozmowy, zwłaszcza, kiedy jeszcze przychodzą goście i wszyscy mówią jeden przez drugiego. Bradley Cooper w głównej roli stara się zagrać bipolarnego Pata tak by pod pozorami normalności widać było tą odrobinę czystego szaleństwa. Czasem udaje mu się to lepiej czasem gorzej, niekiedy zwierz miał wrażenie, że Cooper za bardzo gra bohatera autystycznego a nie maniakalno depresyjnego. Niemniej jego gra jest zdaniem zwierza najmniej przekonująca w całym filmie. To dobra rola, zdradzająca spory potencjał dramatyczny aktora, kojarzonego przede wszystkim z niezbyt inteligentnym Kac Vegas, ale zdecydowanie nic, co by zasługiwało na Oscara. Z kolei Jennifer Lawrence tworzy postać zbudowaną z kilku bardzo mocnych i wyrazistych emocji – łato ją z resztą przejrzeć, bo to tak naprawdę krucha dziewczyna, z poważnymi problemami, która gra silną i pewną siebie.  Ponownie – Zloty Glob na pewno się należał, ale Oscar to jednak chybna za dużo. Zresztą zwierz miał wrażenie jakby gdzieś już ta bohaterkę widział – podobnie napisaną i zagraną. Stąd też wspomniane w tytule wątpliwości zwierza dotyczące tego, w jakim stopniu za sukces filmu odpowiadają sami aktorzy a do jakiego stopnia jest to specjalnie wybrane przez producenta dzieło, które ma się Oscarowo zwrócić. Zwłaszcza, że o prawa do książki na podstawie, której powstał film Weinstein kupił jeszcze przed jej publikacją.

Co trzeba przyznać, to że między aktorami jest miła i wyczuwalna chemia.

 

Prawda jest taka, że prawdziwy problem zwierza z filmem leży gdzieś obok jego fabuły i przyjemności oglądania całości, jako produkcji. Problem zwierza bierze się z jego wyczulenia na sposób przedstawiania osób z zaburzeniami psychicznymi w Hollywoodzkich produkcjach. Zwierz ma z tym od dawna problem. Bo widzicie na przykład taki Bradley Cooper – biega w tym samym dresie z naciągnięto na to torbą foliową, przychodzi na przyjęcie w koszulce zespołu futbolowego, jest niegrzeczny i miejscami obcesowy. Ale mu to wybaczymy, bo to bardzo przystojny mężczyzna, z przeszywającymi niebieskimi oczyma i przemiłym uśmiechem. Patrzymy na niego i od razu myślimy, że przecież te jego wszystkie niezręczności są raczej urocze, że sposób, w jaki zwraca się bezpośrednio do ludzi całkiem dowcipny, a fakt, że zamawia śniadanie na kolacje w knajpie tylko odrobinę ekscentryczne.

A teraz wyobraźcie sobie swojego nauczyciela historii. Tego, który uczył was w szkole średniej, albo jeszcze lepiej wybierzcie tego najbardziej przeciętnego. Łysiejącego faceta z brzuszkiem, który wygląda na swoje trzydzieści parę lat, za którym nigdy szczególnie nie przepadaliście. Nagle wszystkie te urocze i niegroźne elementy z filmowej opowieści znajdują się w zupełnie innym kontekście. Nagle dres, w którym biega bohater przestaje być uroczy, jego entuzjazm nie wspierany cudownym uśmiechem, budzi w nas chęć znalezienia się w innym pokoju, nagle to wszystko nie wygląda tak fajnie. Gdyby wszystkie osoby dotknięte zaburzeniami psychicznymi wyglądały jak Bradley Cooper pewnie ich życie byłoby łatwiejsze. A tak pokazujemy ludziom jak to fajnie bez leków można zmienić swoje życie, ale nasz chory jest takim ładnym chorym, któremu wybieramy tylko urocze cechy schorzenia, przy którym opowiadamy, co prawda o agresji, ale nie opowiadamy o towarzyszącej takim zaburzeniom depresji. W ten sposób powstaje wizja osoby chorej, której osobom naprawę zaburzonym nie sposób dorównać i która paradoksalnie jeszcze bardziej oddala nas od zrozumienia tego jak trudna do ogarnięcia – osobiście i społecznie – jest choroba psychiczna.

 

 Teoretycznie to film przepełniony szaleństwem, w praktyce to problem, który udaje się niesłychanie łatwo może nie pokonać ale ominąć.

 

Podobnie bohaterka Jennifer Lawrence – taka śliczna dziewczyna, która nie musiałaby się szczególnie starać by uwieść jakiegokolwiek faceta, jako seksoholiczka buduje raczej taki ładny kulturowy obrazek, w którym dziewczyna sypia ze wszystkimi i trzeba ją przed tym uratować. Problem polega na tym, ze nie tylko śliczne młode dziewczyny dotyka ten problem. I to, co w tym filmie tworzy dla bohatera jakąś podniecającą wizję, w innym przypadku budziłoby nasze obrzydzenie. Gdyby wszystkie seksoholiczki były tak śliczne, młode i pociągające jak Jennifer Lawrence postrzeganie tego problemu byłoby zupełnie inne, (choć kto wie czy nie gorsze).

 Zwierz musi przyznać, że tym filmem Bradley Cooper udowodnił zwierzowi, że rzeczywiście stać go na znacznie więcej niż kolejne części Kac Vegas.

 

To oczywiście problemy zwierza – ci, którzy nie są wyczuleni na problematykę pokazywania chorób psychicznych i ich leczenia na ekranie, zapewne w ogóle powyższych elementów nie zauważą i będą się cieszyć szybkimi dialogami czy kilkoma naprawdę znakomitymi scenami (jedna z nocną wizytą policjanta jest jednym z lepszych kawałków obyczajowego kina, jakie zwierz widział od dawna). Bo na tym filmie naprawdę można się dobrze bawić, choć zwierz, jak to zwierz życzyłby sobie nieco innego – może mniej wyjętego z innego gatunku filmowego zakończenia. Zakończenie filmu jest dobre (tzn. dobrze zagrane i wyreżyserowane), ale naprawdę sprawia wrażenie jakby ktoś dokleił inny film do tego, który oglądaliśmy przez ostatnie godziny.

 Jedyna rzecz, która zwierzowi trochę zgrzyta do doklejony pod koniec wątek konkursu tanecznego – jakby przeniesiony z innego świata – i to w odrobinę za mało zdystansowanym ujęciu.

 

Trzeba jednak przyznać, że mimo wszystkich uwag krytycznych, zwierz cieszy się, że film zobaczył. To jest dokładnie takie kino amerykańskie, jakie zwierz lubi i jakiego szuka, (bo takich filmów najczęściej trzeba szukać, bo robią je te ambitne wydziały wielkich wytwórni). Co więcej ma wrażenie, ze to kino jest zdecydowanie bardziej amerykańskie, (przez co bardziej ciekawe, czy nawet egzotyczne) niż wielkie super produkcje. Tu na przykład olbrzymie znaczenie zdaje się mieć fakt, że wszystko dzieje się w bardzo określonej części Filadelfii w czasie sezonu footballu amerykańskiego. Wydaje się też, że widz amerykański bez pudła jest w stanie rozpoznać po rodzaju sąsiedztwa, mowy i zabudowy, z jaką klasą społeczną mamy do czynienia – takie elementy, które widzowi mniej zanurzonemu w tą kulturę mogą umknąć. Zwierza cieszą też zawsze amerykańskie filmy, które wracają do schematu stosunkowo prostej historii, której największą siłę stanowi znakomite aktorstwo. Co więcej zwierz bardzo lubi widzieć aktorów, których kojarzy się przede wszystkim z wielkich produkcji w mniejszych rolach, gdzie mogą się popisać swoimi umiejętnościami. Zdaniem zwierza wielu aktorów zagrali swoje najlepsze role właśnie w takich mniejszych projektach kręconych pomiędzy dużymi filmami.

 

Tak, więc zwierz trochę żałuje, że ten film nie pojawił się w Polsce przed Oscarowymi nominacjami, kto wie czy nie chodziłby wtedy zauroczony tym jak inna jest to produkcja. A najchętniej zwierz znalazłby ten film sam gdzieś dwa lata po jego wyprodukowaniu w dziale DVD i obejrzał bez żadnych informacji o nominacjach nagrodach i tym jak teoretycznie znakomity jest ten film. Byłoby mu chyba wtedy zdecydowanie łatwiej podejść do produkcji entuzjastycznie. Tak jest zadowolony, ale zdecydowanie ma wrażenie, że to nie jest film złożony z czterech Oscarowych ról.

 

Ps: Poza tym znów w filmie rozgrywa się ten sam układ, który budzi w zwierzu, co raz więcej pytań, czyli parowania aktorów z kilkunastoletnią różnicą wieku Jennifer Lawrence ma 23 lata, Bradley Cooper 37 i udawanie jakby nigdy nic. Ta zasada działa tylko w jedną stronę (młodsza dziewczyna straszy facet) i choć nic się na to nie poradzi, zwierz trochę tęskni za parami gdzie oboje mają mniej więcej tyle samo lat.

 

Ps2: A w ogóle miało być dziś o czymś zupełnie innym, ale weekend idzie, więc zwierz pomyślał, że choć trochę wam pomoże w wyborze seansu. Jaki dobry zwierz, ze zwierza

 

Ps3: Zwierz wczoraj się nie popkulturalnie zwierzał ze swoich przeżyć remontowych. Jakby ktoś przegapił.??

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online