Home Film Przeklęta Szkocja czyli ambicja zawsze ta sama

Przeklęta Szkocja czyli ambicja zawsze ta sama

autor Zwierz

Hej

Zwierz nie może już was dłużej trzymać w niepewności bo zacznie dostawać od czytelników listy z pogróżkami. Jednak zanim przystąpi do recenzowania Makbeta z Branaghem musi kilka spraw zaznaczyć we wstępie. Po pierwsze – nie ma czegoś takiego jak spoilery do Szekspira. To na wszelki wypadek bo zwierz będzie się odnosił do całej treści sztuki, więc jeśli nie wiecie kto kogo zaciukał to nie wina zwierza. Druga sprawa – zwierz ogólnie nie przepada za Makbetem jako sztuką a przynajmniej nie uwielbia jej tak jak innych znanych dramatów Szekspira. Oczywiście najważniejsze ekranizacje zwierz widział, ale nigdy nie poddawał ich dogłębnej analizie. Stąd też recenzja będzie miała niewielki aspekt porównawczy. No i zwierz chce wam jeszcze koniecznie przypomnieć, że jest wielbicielem Szekspira w sposób zupełnie amatorski i nie ma żadnego papierka ani nawet kursu uniwersyteckiego, który jego miłość mógłby wesprzeć naukową wiedzą. Ostatnia sprawa –  dla zwierza jest jasne, że wśród wielu wielbicieli Szekspira są tacy, którym podejście Branagha do wystawiania czy ekranizacji sztuk angielskiego poety się nie podoba. Zwierz do tej grupy nie należy (co  chyba da się zauważyć) więc musicie po prostu przyjąć, że czytacie tekst kogoś komu podoba się pomysł, że Szekspir ma się dobrze oglądać. No dobra tyle uwag wstępnych a teraz czas na  wywód podekscytowanego zwierza.

Zwierz zapewnia was,  że w czasie pisania recenzji schował do kieszeni swoją fangirl i ma nadzieję, że wyszło mu to całkiem nieźle

 

Zacznijmy od kwestii zdaniem zwierza najważniejszej. Makbet z Manchesteru to sztuka zrealizowana ku uciesze widowni a może dokładniej – z widownią w pamięci. Twórcy zdecydowanie nie zapomnieli, że pierwsi widzowie Szekspirowskich sztuk nie szli do teatru jedynie po refleksję nad naturą ludzką ale także po rozrywkę – walkę na miecze i kawałek z psem.  Stąd też zamiast streszczać przebieg pierwszej bitwy dostajemy jej rekonstrukcję na scenie – na wąskim błotnistym pasku sceny (sztukę wystawiano w starym kościele gdzie widownia siedziała po bokach zaś za scenę służyła nawa główna) rozgrywa się więc prawdziwie widowiskowe starcie dwóch armii. Szczękają miecze, leje się deszcz, wszyscy grzęzną w błocie. Gdy potyczka się kończy na twarzach aktorów widać prawdziwe zmęczenie, zaś ich stroje wymięte są tak jakby rzeczywiście właśnie ubili kilku przeciwników. To doskonały zabieg, zwłaszcza, że pod koniec sztuki możemy przecież obserwować drugą bitwę – nie mniej widowiskową. Te dwie bitwy spinające treść sztuki – obie pokazane na scenie, każą się zastanawiać czy przedstawiony nam epizod istotnie był tylko jedną historią, czy może widzimy urywek nieprzerwanego ciągu zdarzeń. I tak jak Makbet zdradził Duncana tak i Malcolm któremu na końcu sztuki rycerze ślubują wierność nie padnie ofiarą czyjejś ambicji.  Część komentatorów nieco z pogardą określała sztukę jako „crowd pleaser” ale zdaniem zwierza, wystawiać Szekspira tak by publiczność się dobrze bawiła a jednocześnie nie zgubić po drodze samej treści sztuki – to zdecydowanie większe wyzwanie niż wystawianie sztuki wbrew widowni, jej oczekiwaniom i gustom.

Twórcy zdają się rozumieć, że nawet dziś oglądając Makbeta chce się widzieć na scenie trochę akcji

Poza wprowadzeniem pierwszej sceny bitewnej sama treść sztuki została minimalnie przycięta – ograniczono zwłaszcza obecność wiedźm. Wciąż są, ale ich sceny są zdecydowanie krótsze. Zwierz sporo się nad tym zastanawiał i w końcu doszedł do wniosku, że takie podejście mu odpowiada. Im mniej w Makbecie cudowności tym lepiej, bo przecież bohatera napędza przede wszystkim bardzo ludzka i niefantastyczna ambicja. Poza tym – zdecydowanie ciekawiej rozważa się czyny Szkota kiedy nie ma tych kuszących diabelskich sił, które ruszają spiralę przemocy. A skoro przy Makbecie jesteśmy – istnieje wśród wielu interpretatorów pokusa by Makbeta uczynić słabym, może nie bezwolnym ale na pewno pozostającym pod przemożnym wpływem Lady Makbet. Tu jest nieco inaczej. Właściwie od samego początku widzimy, że bohaterowie działają razem.  Lady Makbet nie jest tu wyrachowaną morderczynią, której nawet powieka nie drgnie. Wręcz przeciwnie – wydaje się równie zaniepokojona przerażającym czynem jakiego mają dokonać. Ale przekonuje Makbeta bo chce wielkości i dla siebie i dla niego. Makbet zgadza się i dla siebie i dla niej. W jednej z kluczowych (zdaniem zwierza) dla interpretacji sztuki scen gdy Makbet powraca do komnat ze skrwawionymi sztyletami, ganiąca go za przeoczenie (powinien sztylety pozostawić przy oskarżonych o zabójstwo strażnikach) nie jest surowa, wręcz przeciwnie wydaje się zatroskana. Przerażenie i lęk Makbeta bierze po części na siebie – kiedy idzie oddać sztylety nie jest metodycznym mordercą tylko kochającą żoną, która kończy to co przerosło jej męża. Zresztą wydają się oni dużo mniej wyrachowani i zorganizowani niż w wielu interpretacjach. Gdy omawiają co dalej uczynić – wychodząc z uczty – ich knucie przerywają co chwilę wchodzący służący. To ludzie, którzy odwrócili się od dobra a nie zawsze stali po stronie zła. Zbrodnicza para  wydaje się dzięki temu dużo ciekawsza.  Ambicja jednostki miesza się tu bowiem z uczuciem przywiązania a cena jaką przyjdzie zapłacić za zbrodnie jest podwójna. Makbet (ale też Lady Makbet) nie stracą bowiem jedynie snu i spokoju ducha – stracą też łączącą ich więź – która odróżnia ich od innych bohaterów sztuki. To zresztą jest ciekawe – bo wydaje się, że Szekspir paradoksalnie pisząc o Makbetach napisał małżeństwo idealne, kochające się (Makbet leci do żony i pisze do żony jakby nie wyobrażając sobie, że mógłby zostawić wydarzenia tylko dla siebie), przywiązane, które gdyby nie ich zbrodniczy plan mogłoby służyć za przykład.

Makbet w tym wystawieniu to nie sztuka o dwóch osobnych jednostkach ale o zbrodniczej parze

Zwłaszcza, że wystawienie pozwala nam lepiej przyjrzeć się często traktowanym po macoszemu postaciom drugoplanowym. Zwłaszcza ciekawie wypada tu Macduff, który ucieka ze Szkocji pozostawiając za sobą żonę i syna.  Przyglądając się żalom jego żony (krótka ale absolutnie znakomita scena – zdaniem zwierza Szekspir bardzo dobrze pisał wściekłe kobiety), a potem cierpieniom samego Macduffa, który dowiaduje się, że jego rodzina została wymordowana (znakomitym pomysłem jest wydłużenie sceny poza strefę komfortu widza, tak że ów jęk człowieka, który stracił wszystko brzmi naprawdę przerażająco) możemy zastanowić się, czy nie widzimy człowieka, który jest Makbetem którego nie było. Bo Makbet zabrałby żonę – pewnie by się nigdzie bez niej nie ruszył – przywiązanie do rodziny co prawda zbliżyło go tragedii, ale odcięcie się od niej myślenie tylko o sobie – wcale człowieka nie uratuje. Macduff zabija Makbeta (ponownie – pamiętając że widzi też chce historii sensacyjnej ostatni pojedynek jest niesłychanie widowiskowy, zwierz poczuł się jak w  ostatniej scenie sensacyjnego filmu gdy dwaj sponiewierani już rycerze stawali naprzeciw siebie do ostatniego pojedynku) ale jego motywacje wcale nie są szczególnie szlachetne. Jak już zwierz wspomniał – gdyby uznać ową historię za jedynie epizod w spirali zła, które raz puszczone nigdy się nie kończy, można by spokojnie założyć, że następnym człowiekiem który da się ponieść ambicji będzie Macduff.

Elementy fantastyczne choć obecne zostały mocno okrojone – jakby twórcy zdawali sobie sprawę, że lepiej szukać zła w człowieku niż poza nim

Jednak zwierz nie miał wam intepretować na własną rękę Makbeta (inni to już dobrze zrobili) tylko skupić się na samym wystawieniu. Jedną z rzeczy której zwierz się bardzo obawiał był fakt, że twórcy podkreślali, iż chcą jakoś wykorzystać przestrzeń kościoła i fakt, że grają przedstawienie w tak symbolicznym budynku. Na całe szczęście nie przesadzono – w kilku miejscach sztuki przestrzeń jest wykorzystana znakomicie (w chwili kiedy Makbet myśli, że widzi przed sobą sztylet) jednak wykorzystanie przestrzeni najlepiej sprawdza się w tych niewielkich momentach kiedy bohaterowie wznoszą oczy ku zawieszonemu nad prezbiterium krucyfiksowi. Nie ma tu wielkich gestów jedynie ciągła świadomość przyglądających się ludzkim i królewskim poczynaniom sił wyższych. Trzeba zresztą przyznać, iż w przypadku tego przedstawienia możliwość oglądania go za pośrednictwem kamer dawała dodatkowe wrażenia. Kamera podwieszona pod sufitem pozwalała spojrzeć na aktorów z góry co dawało znakomitą niedostępną dla obecnych na żywo widzów, perspektywę. Dodatkowo zwierz musi powiedzieć, że niesłychanie podobało mu się podejście do kostiumów – twórcy zdecydowali się na taki teatralny realizm. Jesteśmy w średniowiecznej Szkocji, więc stroje są takie proste, niby średniowieczne ale bez przesady bo jednak skłaniające się ku współczesnej estetyce. Wszystko utrzymane w stosowanych barwach, noszące już ślady noszenia, nieco przaśne. Nawet królewski płaszcz bardziej przypomina koc, który zmęczony i zlękniony Makbet może się otulić szukając snu na nieprzeznaczonym do drzemki tronie. Co prawda zwierz z przerażeniem myśli o byciu garderobianą w takiej sztuce (dosłownie każdy ubrudzi się tu błotem) ale całość pasuje do siebie idealnie. Zresztą to błoto pewnie zasługiwałoby na osobną interpretację – zwierz cały czas zastanawiał się czy fakt iż ta ziemia wszystkich brudzi oblepia, dotyka, niesie ich ślady ale też ogranicza ruchy i barwi rąbki jasnych sukien nie jest w jakiś sposób symboliczne. Nie mniej zwierz nie jest tu pewien czy taki był zamysł reżyserski czy chodziło raczej o taki najprostszy, najszybszy skrót myślowy który pozwala widzowi zrozumieć, że ta część sceny jest średniowieczną Szkocją.

Zdaniem zwierza Lady Makbet jest postacią doskonale zagraną, bo odrzucono tą interpretację, w której jest ona zimna wyrachowana i oddalona od Makbeta

Dochodzimy do tego momentu kiedy zwierz musi w końcu napisać o aktorach. Zacznijmy od Branagha. Zwierz wie, że zdaniem niektórych jego sposób recytacji Szekspira jest zbyt aktorski, teatralny kto wie czy nie staromodny. Zwierz mógłby uznać to za wadę gdyby Branagh nie był takiego stylu gry mistrzem. Są sceny kiedy Szekspir w jego ustach brzmi niemal jak mowa potoczna. Jest w nim tyle swobody i tyle zrozumienia dla tekstu, że niemal nie czujemy, że mówi coś wcześniej napisanego. Ale Branagh nie boi się aktorskiego gestu, zawieszenia głosu, zmiany intonacji. To interpretacja czytelna, ale właśnie dzięki temu tak dobra do oglądania. Kiedy Branagh wymawia słowo morderstwo czy zabójstwo to w samym tonie jego głosu słyszymy jak niewyobrażalnie wielka jest to zbrodnia jak wiele praw życia i świata trzeba złapać. Z drugiej strony jego Makbet to nie jest postać miękka – wręcz przeciwnie – od samego początku widzimy w nim  żołnierza, sprawnego gracza,  może jeszcze zakochanego męża. Kiedy w ostatnich scenach szykuje się do pojedynku z Macduffem to bardziej niż szaleństwo widzimy w nim dumę – skoro już ma zginąć to w pojedynku a nie poddając się wyrokom sił wyższych.  Przede wszystkim jednak Makbet Branagha jest bohaterem sztuki w sposób tak wyraźny, że kiedy znika ze sceny w drugim akcie to jego nieobecność bardzo się czuje. Spora w tym zasługa samego aktora, który ma nie tylko niesamowity talent ale przede wszystkim sceniczną charyzmę. Naturalnie przyciąga uwagę i wzrok widza i przynajmniej zwierzowi zdawał się od innych aktorów i swobodniejszy i wyraźniejszy. Zwierz nigdy wcześniej nie widział Branagha na scenie ale nawet mając takie zapośredniczone doświadczenie zaczyna rozumieć, że o ile Branagh jest doskonałym aktorem filmowym, to jednak bez porównania lepszym aktorem scenicznym. Co oczywiście nieco przygnębia zwierza. Jak wiadomo Branagh przez dziesięć lat nie występował w sztukach Szekspirowskich. Zwierz rozumie aktora, który nie chciał zostać na zawsze przypisany do roli współczesnego odpowiednika Oliviera.  Jednak jego powrót do ról Szekspirowskich pokazuje, że nie powinien się lękać bycia doskonały interpretatorem angielskiego barda. Zwłaszcza, że dzięki jego aktorstwu Makbeta ogląda się tak jakby nie było do końca pewne co będzie dalej.

  Zwierzowi podoba się, że Makbet nawet  jeśli drążony przez wyrzuty sumienia i duchy wciąż pozostaje tym samym Makbetem co na początku jest w postaci odtwarzanej przez Branagha spójność, której często Makbetom brakuje

Alex Kingston jako Lady Makbet gra doskonale, choć jej postać jest nieco trudniejsza do zinterpretowania. Zwierzowi podoba się że nie zagrała postaci zimnej, wyrachowanej pozbawionej uczuć. Podoba się też , że zwierz widział w niej jakąś niedopowiedzianą historię z przeszłości, która mogła ukształtować jej postępowanie. Mówi wszak na scenie, że miała dzieci a wiemy, że Makbet nie ma potomków. Kingston na tyle dobrze podkreśla odpowiednie kwestie, że zaczynamy się zastanawiać czy jej pragnienie władzy dla męża nie jest próbą wynagrodzenia jakiegoś zawodu z przeszłości. Zwierz jest też pod wrażeniem sceny kiedy Makbet widzi ducha Banka – zwykle wydaje się, że to jest ten moment kiedy bohaterowie zupełnie już się nie rozumieją. Ale w tej interpretacji Lady Makbet naprawdę martwi się o swojego nie mogącego pozbyć się wyrzutów sumienia męża.  Także końcowa scena szaleństwa jest doskonała bo nie przeszarżowana, nie schematyczna a jednocześnie bardzo czytelna. Zwierz dziękuje niebiosom za każdą scenę szaleństwa w której człowiek nie tarza się po podłodze. Nie mniej zwierz cały czas nie mógł dokładnie uchwycić jaka jest ta Lady Makbet i choć początkowo mu to przeszkadzało teraz doszedł do wniosku, że chyba woli się zastanawiać niż dostać interpretację na talerzu.

Co do reszty obsady to zwierz musi powiedzieć, że nie udało mu się znaleźć żadnego słabego punktu. Aktorzy – przynajmniej zdaniem zwierza- grają bez zarzutu. Co prawda zwierz straszliwie namęczył się skąd zna grającego Malcolma Alexandra Vlahosa ale potem wyłowił z pamięci, że to Mordred z serialu o Melinie. Trzeba zresztą przyznać, że jako Malcolm wypada bardzo dobrze – jest tak odmienny od tych zaprawionych życiem, bitwami i wojnami pozostałych bohaterów sztuki. Jego niewinność, młodość i  rodząca się zupełnie gdzie indziej niż u pozostałych bohaterów zapalczywość każe wiązać z nim wielkie nadzieje, ale także zastanawiać się czy taki człowiek będzie mógł ową przeklętą Szkocję pod swoimi rządami utrzymać. Zresztą trzeba powiedzieć, że wyraźna różnica wieku między bohaterami sprawia, że Makbet staje się też starciem młodych ze starymi. Ambicje Makbeta są ambicjami człowieka, dla którego wszystko jest kwestią „teraz albo nigdy”, nie tylko dlatego, że takie są okoliczności ale też dlatego, że nie tak dużo już tej wielkiej przyszłości zostało. Zwierzowi bardzo podobał się też  Ray Fearon jako McDuff – który naprawdę w drugim akcje staje się bohaterem nie mniej interesującym niż Makbet.  Dokonały był też  Norman Bowman jako Ross, między innymi dlatego, że mówił z przepięknym szkockim akcentem. Ponieważ nie zdecydowano się zmuszać obsady do charczenia po szkocku ( i słusznie – aktor, który męczy się z akcentem i z jednocześnie ma trudny tekst często obniża jakoś przedstawienia) to miło było posłuchać prawdziwego szkota. Poza tym jego Ross to postać a nie tylko człowiek, który wchodzi i wychodzi. To w ogóle jest sztuka w której aktorzy grają na tyle dobrze, że niewiele jest takich rólek, które nie mają charakteru, nawet jeśli postacie mają niewiele od powiedzenia.

Zwierzowi podoba się, kiedy twórcy nie zapominają o postaciach drugoplanowych nawet przebywających tak krótko na scenie jak Duncan

Przed wyjazdem do Pragi zwierz zaczął czytać Makbeta mimo złośliwych sugestii niektórych znajomych, że nie musi sobie odświeżać dramatu bo ostatnio nic się w nim nie zmieniło. Zwierz odparł wtedy, że jednak Makbet za każdym razem jest trochę o czym innym. Zwierz nadal twierdzi, że był to nagły przebłysk błyskotliwości w wykonaniu zwierza.  Jak wszyscy wiemy przenoszenie Szekspira w czasie potrafi wydobyć jego najbardziej uniwersalne przesłanie i pokazać, że są to sztuki naprawdę wybitne bo nie opowiadają o swoich czasach ale o niezmiennej kondycji ludzkiego ducha. Można przenosić Koriolana na Bałkany, Wiele Hałasu o Nic do Kalifornii czy Hamletowi kazać się błąkać po XIX wiecznym zamku a to i tak wciąż będzie doskonałe, aktualne i na miejscu. Jednak przedstawienia takie jak to z Manchesteru pokazują, że Szekspira ruszać nigdzie nie trzeba. Że geniusz tych sztuk polega też na tym, że można opowiedzieć historię o pragnącym władzy Szkockim średniowiecznym bohaterze i nadal znajdziemy tam nas samych.  Trzeba mieć jednak sporo zrozumienia dla tekstu, szacunku dla widza i wiary w potęgę talentu by zrozumieć, że czasem najlepszą rzeczą jaką można zrobić z dramatem to po prostu go wystawić.

Ps: Zwierz był dziś na Wałęsie (stąd wpis później) i chyba dawano żaden polski film tak go nie zaskoczył

26 komentarzy
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online