Hej
Znajoma pisze post na facebooku. Jak zacząć oglądać filmy. Zwierz wie o tym ponieważ w kącie ekranu pojawia się mała cyferka 1. Pauzuje więc chilijski film NO – który okazuje się jest w całości na Youtube (co prawda po hiszpańsku i z hiszpańskimi napisami ale komu to przeszkadza) i przenosi się do nieco innego świata. Świata w którym trudno wybrać film a jeszcze trudniej zmotywować się do oglądania. Bo rzeczywiście – o ile wszyscy mniej więcej wiedzą jak w gąszczu literatury wybrać coś dla siebie, to jak sobie poradzić z filmami. Jesteśmy tu zostawieni absolutnie sami sobie. Zwłaszcza jeśli zależy nam nie na chodzeniu do kina a oglądaniu filmów. Zwierz nigdy nie miał z tym problemu, ale pomyślał że może ma dla was kilka podpowiedzi.
Nie bój się – to jedna z podstawowych rzeczy która powstrzymuje nas przed spojrzeniem na rzeczy których jeszcze nie znamy. Strach. I to nie tak wielki strach, który nas paraliżuje ale taka drobna obawa. To nie jest temat dla nas, to zbyt poważny reżyser, to będzie jakiś dziwny scenariusz. Znaleźć tego typu wymówkę nie jest trudno. Sam zwierz obserwuje u siebie ten mechanizm nie raz. Ale widzicie problem polega na tym, że nic nie wiemy o filmie póki go nie obejrzymy. Zwierz lubi przywoływać swoje pierwsze spotkanie z Tam gdzie rosną poziomki. Zwierz był absolutnie przekonany, że oto spotka się z filmem strasznym. Wiecie czarno biały Bergman. Film symbol nudnego kina. Oczywiście zwierza do tego pierwszego seansu zmuszono (pokazano mu film w czasie wykładu z historii kina) ale to było odkrycie. Film trafił do zwierza, rozbawił go (miejscami) poruszył ale nie przygnębił. Za to wbił się w głowę jako jedna z najbardziej dotykających zwierza historii jaką widział w kinie. Sam nigdy by po niego nie sięgnął ze strachu przed kinem poważniejszym (zwierz miał dziewiętnaście lat i bał się pewnych filmów dużo bardziej niż dziś), niechęcią do spędzania wieczoru oglądając Bergmana. A tak dostał coś zupełnie innego.
Niech kto inny podejmie decyzję – to metoda która zaowocowała u zwierza największą ilością obejrzanych filmów. Zwierz nie podjął decyzji co ogląda. Tą decyzję podjął aktor a zwierz podążał tylko za nim produkcja za produkcją. Jeśli kiedyś zastanawialiście się dlaczego zwierz- kiedy nagle zakocha się popkulturalnie w aktorze rzuca się na całą jego filmografię to musicie wiedzieć że nie chodzi jedynie o aktora. Zwierz świadomie wykorzystuje to nagłe własne zainteresowanie osobą by poszerzyć swoje horyzonty. Czy zwierz oglądałby chilijskie No gdyby nie Gael Garcia Bernal? Oczywiście, że nie – co prawda to nominowany do Oscara film z ameryki południowej ale pewnie w takim zalewie produkcji jaki trafia do zwierza gdzieś by się zaplątała i zagubiła. Ale zwierz nie ma nic do powiedzenia bo prowadzi go aktor. I to prowadzi bezwzględnie – przez swoje dobre i złe wybory, przez swój debiut, przez swoje największe osiągnięcia i najmniejsze produkcje. Zwierz niczego nie wybiera, jest bezwolny a jednocześnie poszerza swoje horyzonty. Bo aktorzy wybierają dziwnie a czasem bardzo konsekwentnie. Ale odpadają wszystkie pytania i wątpliwości związane z fabułą. Jest On (czy Ona) jest zwierz.
Reżyser i producent mówią kocham cię – wszyscy doskonale wiemy czego nie lubimy ale warto zdać sobie pytanie co lubimy – zwierz np. bardzo często łapie się na tym, że lubi konkretnych reżyserów do tego stopnia, że nie obchodzi go za bardzo o czym dokładnie jest film – byleby stał za nim ten sam człowiek czy ludzie – zwierz ma tak np. z zespołem Marchant/Ivory – zwierz naprawdę nie ogląda tych filmów dlatego, że porywające są ich kolejne fabuły. Tym co zwierza przyciąga do kolejnych produkcji jest nastrój, sposób kręcenia, pewien styl filmowania. Dlatego też tak ważne by dobrze pamiętać kto wyreżyserował nasze ulubione filmy – to właśnie te nazwiska pozwalają nam przynajmniej mniej więcej dowidzieć się co w reżyserii lubimy a czego nie. Np. zwierz najbardziej lubi kiedy film ma stosunkowo małą obsadę i stosunkowo statyczną akcję, a jak już dzieje się wśród grupy ludzi którzy nic nie robią tylko rozmawiają to zwierz jest najszczęśliwszym ze wszystkich zwierz. Ale nikt się z taką wiedzą nie rodzi. Zwierz sam musiał – właśnie oglądając filmy – wynotować sobie mentalnie te momenty w kolejnych produkcjach kiedy naprawdę czuł związek z historią czy bohaterami. W ten sposób powstaje mapa naszych preferencji, która pozwala powiedzieć co tak właściwie w filmach lubimy. Zwierz ma też swoje wytwórnie i producentów którym ufa – tak moi drodzy – to też jest sposób na to by jakoś się w gąszczu filmów odnaleźć. Każda większa wytwórnia ma przy sobie przybudówkę która produkuje tzw. Filmy niezależne. Filmy niezależne w Stanach to po prostu filmy, na które nie wydaje się setek milionów dolarów. Zwierz ogląda niemal wszystko co wpadnie mu w ręce z kilku takich wytwórni. Dlaczego? Bo to jest też pewna forma selekcji. Np. takie Sony Pictures Classic – doskonały sposób na wyselekcjonowanie filmów, z jednej strony jak najbardziej mieszczących się w kręgu kultury popularnej a z drugiej zwykle z nieco lepszymi scenariuszami czy aktorstwem. Albo np. Film4 Productions – zwierz widząc znak tego producenta zawsze ogląda film. Wiecie, obejrzał już ich dziesiątki i naciął się tylko kilka razy. Przy czym to są bardzo różne produkcje, a jednak trafiają do zwierza. Dlaczego? Zwierz nie ma pojęcia ale to też jest sposób na to by jakoś ogarnąć rzeczywistość filmową. W przypadku zwierza całkiem skutecznie. I ponownie – kiedy nie wiem co oglądać – po prostu wybieram kolejny film z listy wyprodukowanych przez Film4. I ponownie nie ja podejmuję decyzję tylko powierzam komuś mój filmowy los.
Czas jest najprostszą z rzeczy – zwierz wie, że jedną z najczęstszych wymówek stojących za tym by jednak filmu nie oglądać jest brak czasu. Ale wiecie, że filmu nie trzeba oglądać za jednym zamachem? Zwierz Przeminęło z Wiatrem widział po raz pierwszy w czterech częściach. No o którym wspomina na początku wpisu poczeka na czas zwierza do jutra. Dzielnie filmów na mniejsze kawałki o ile ogląda się je dzień w dzień nie jest jakoś bardzo złe. Oczywiście zdaniem zwierza filmy lepiej sprawdzają się gdy ogląda się je na raz. Ale lepiej go rozbić na kawałki niż nie obejrzeć. A i jeszcze jedno – możecie – jak niektórzy zwierza, należeć do specyficznej grupy osób, które mogą coś obejrzeć tylko jeśli mają zajęte ręce. Zwierz bardzo poleca dzierganie. Serio dobrze dziergająca osoba nie musi patrzeć na robótkę a jednocześnie nie męczy się siedząc i patrząc. Ale wracając jeszcze do czasu. Jeśli nie macie czasu na filmy a macie na seriale to nie jest to kwestia czasu tylko ochoty. Zwierz od początku roku obejrzał kilkanaście filmów. Nie dlatego, że miał od was wszystkich bez porównania więcej czasu ale dlatego, że miał więcej ochoty. Oczywiście możecie nie lubić oglądania filmów ale jeśli naprawdę chcecie coś obejrzeć czas się znajdzie. Zwłaszcza że teraz nie jesteśmy uzależnieni od telewizji, mamy DVD, VOD i większość z nas ma mniej lub bardziej legalne drogi Internetowe. Więc zawsze możemy coś obejrzeć. Przy czym zwierz jest zdania, że należy oglądać też filmy które się zna ( mnóstwo zapominamy), filmy złe (zwierz o tym pisał ale ogólnie złe filmy wiele uczą) i produkcje w przypadku których najwyżej wyłączymy w trakcie. Co nie jest jakąś szczególną tragedią. Ogólnie co najgorszego może się stać? Bo na pewno nie zmarnujecie czasu oglądając film. Marnowanie czasu nigdy nie wiąże się ze spotkaniem z kulturą. Nawet tą która jest zła czy tą która nam się nie podoba. Czas marnujemy wtedy kiedy nie myślimy, nie wydajemy opinii, nie poznajemy świata. A nawet złe filmy pomagają nam lepiej zrozumieć świat i siebie
Zbiór ograniczony – zwierz ma pewne zasady dotyczące filmów np. stara się oglądać wszystkie sprowadzane do polski francuskie komedie. To prosta zasada. Czy wszystkie te filmy są dobre? Absolutnie nie, ale stanowią pewien zamknięty zbiór, który co więcej przypomina zwierzowi czego mu brakuje w filmach amerykańskich, angielskich czy polskich a co mu się podoba i za czym tęskni. Przy czym francuskie komedie na rynku polskim to zbiór ograniczony więc właściwie nie ma problemu z ogarnięciem zagadnienia. I nie ma poczucia wiecznej konieczności nadrabiania zaległości. Zresztą w ogóle – zwierz ma też system eksplorowania kina gatunkami. Np. czy wiecie, że jest na Wikipedii strona British Romantic Comedy film? A no istnieje. Suchy spis tytułów. Wiecie co zwierz robi? Stara się obejrzeć wszystkie. Jeszcze tego nie zrobił ale obejrzał ok. 70 filmów z tej kategorii na Wikipedii. Bo dlaczego by nie? Jedne filmy są lepsze drugie gorsze ale skoro zwierz wie, że lubi angielskie komedie romantyczne (a przynajmniej kilkanaście z nich) to czemu nie iść za ciosem? Takie szukanie zamkniętych zbiorów filmów w jakiś sposób podobnych (od czasu kiedy Imdb pozwala widzom na tworzenie list jest ich mnóstwo i są dobierane z uwagi na najdziwniejsze kategorie) jest bardzo podobne. Takie ograniczone zbiory często pozwalają nam dojść do tego co jest Świętym Graalem każdego kinomana – ustalenia jakie są nasze preferencje, fascynacje, co nas rusza. A to pozwala dużo bezpiecznej i świadomiej poruszać się w świecie filmu.
Nie daj się rozleniwić serialom – tak moi drodzy zwierz pisze te słowa jako wielbiciel seriali i wielki zwolennik tezy że bywają one miejscami lepsze od filmów. Seriale są rozleniwiające, nie chodzi jedynie o skupienie uwagi tylko przez 45 min (albo przez 30 min). Seriale pozwalają odroczyć osąd, zawieszają akcję i wypuszczając nas na tydzień w świat byśmy szli żądni więcej. Jeśli są dobre – opowiadają nam historie przez kilka sezonów, niekiedy w pełni świadome naszych sympatii i antypatii, naszych snów i marzeń. Filmy są inne. Nie dajmy się zwieść tym samym twarzom i podobnemu medium. Filmy zmuszają nas do przeżywania wszystkiego teraz i już. Dwie godziny i koniec. Potem trzeba wydać opinię. Jeśli pozostał niedosyt nie zostanie on szybko ugaszony, jeśli chcielibyśmy wpłynąć na twórców jest już za późno film powstał. Jeśli nie wiemy czegoś o bohaterach – trudno – jeśli to nie część filmowej serii to nie dowiemy się tego nigdy na pewno. Poza tym filmy jednak są nieco mniej przewidywalne, choć oczywiście cala masa z nich jest robiona wedle podobnych schematów. Ale wtedy różnią się przynajmniej aktorzy. Sam zwierz złapał się na tym, że po kilku tygodniach w serialowym świecie trudnej mu wrócić do filmów. Ale jednocześnie łapie się na tym, że to co go kształtuje, co nie daje mu intelektualnego spokoju to jednak są filmy. Jasne zdarza się nie móc zasnąć z powodu serialu, ale kiedy zwierz znajduje się w jakimś stanie dziwnego osłupienia to zwykle dlatego, że obejrzał film. Co więcej – bardzo często w złych filmach są sceny które zostają ze zwierzem na długo. Mimo, że sam zwierz nie wie dlaczego. Przy czym zrozumcie – zwierz nie żyje w świecie seriale złe/filmy dobre. Ale żyje w świecie gdzie sam sobie narzuca obowiązkowy powrót do filmów.
Otwórz oczy – jedna z rzeczy, która jakoś zawsze stanowi duży problem w przypadku filmów jest to jak je technicznie oglądać. Nie chodzi czy legalnie czy nie, z komputera czy na ekranie telewizora. Chodzi o poziom zaangażowania w seans. Widzicie zwierz uważa, że o ile na seriale można zerkać okiem (zdarza mu się to w przypadku wielu produkcji) to oglądanie filmów wymaga pewnego zanurzenia się w świecie przedstawionym. Zwierz co prawda czasem maluje paznokcie w czasie niektórych średnich produkcji ale w większości przypadków stanowi w czasie oglądania filmu nudny obraz. Siedzi i patrzy. Bo kiedy wchodzimy w film głębiej niż tylko w fabułe to staje się on intrygujący. Kiedy zadamy sobie kilka pytań- dlaczego w tym ujęciu nie widzę twarzy aktora, czy on to ucho pociera bo aktora coś zaswędziało, czy to tik nerwowy bohatera, czy tego kawałka ścieżki dźwiękowej już nie było? Zwierz uwielbia zadawać sobie takie pytania w czasie oglądania filmu. To wcale nie musza być najlepsze sceny, ale samo zadawanie sobie tych pytań daje mnóstwo frajdy. Zwłaszcza w sytuacji kiedy np. wiemy że część dialogów jest improwizowana, albo próbujemy wyczuć gdzie jakaś decyzja montażowa zadecydowała o takim a nie innym kształcie sceny. Zwierz wie – to są trochę pytania dla pasjonatów. Ale nie do końca – na pytanie dlaczego oglądać filmy zwierz ma zawsze odpowiedź – bo nie da się zrozumieć filmów ich nie oglądając. To sztuka której wszyscy się musimy nauczyć i do perfekcji doprowadzi nas jedynie wprawa.
Na tyle siebie znamy ile nam pokazano – zwierz nie lubi filmów biograficznych kręconych za życia osób w nich opisanych. Jednym z jego ulubionych filmów jest Social Network. Zwierz nie przepada za produkcjami wojennymi dziejącymi się na pustyni. Jednym z jego ukochanych filmów jest Jarhead. Zwierz nienawidzi horrorów. Co nie zmienia faktu, że kiedy ma przywołać jedną z najlepszych scen jaką widział w kinie to pewnie przypomniałby konia na promie w Ringu. Zwierz nie lubi kina gangsterskiego. Ale nie ma wątpliwości, że jego ukochanym filmem jest Ojciec Chrzesny. Te zdania nie są ze sobą sprzeczne. Wręcz przeciwnie. Wszyscy mamy preferencje. Gdyby zwierz miał wskazać swój absolutnie ukochany gatunek filmowy, pewnie wyszłoby, że zwierz uwielbia stare dobre melodramaty. Im więcej osób umiera po drodze nie zaznawszy szczęścia w miłości tym bardziej chlipie zwierz. Ale kino to podła bestia. Doskonałe filmy wymykają się naszym preferencjom. Bo przecież Social Network to film który dotyka spraw bardzo ludzkich i właściwie nie opowiada o Facebooku, bo Jarhead to nie jest film o wojnie tylko o jej braku, Ring może i straszy ale jest też przepięknie nakręcony, Ojciec Chrzestny to film absolutny dotykający wszystkich sfer życia, arcydzieło bez jednej fałszywej nuty. Dlatego zwierz mimo, ze doskonale zna swoje preferencje na nich nie polega. Nie chodzi o strach który zwierz pisał wcześniej. Tylko o to, że tak naprawdę filmy nie są w stanie zamknąć się w ramach gatunku. Więcej – zwierz jak wszyscy woli by kończyło się dobrze, ale czasem kończy się źle i zwierz wie, że to jest jedyny sposób by film był dobry. Ograniczając się wyłącznie przez własne preferencje nie dajemy kinu szansy nas poruszyć tam gdzie się tego nie spodziewamy. A przecież o to chodzi, o uczucia których się nie spodziewamy.
Nie wierz słowom – niekiedy nie ma nic bardziej zniechęcającego do seansu niż opis filmu. Zwierz radzi dwie rzeczy. Po pierwsze trzymać się z daleka od wszelkich opisów, po drugie im nie wierzyć. Dystrybutorzy często doskonale ukrywają o czym film jest naprawdę – często nie chcąc zniechęcić widza. Poza tym żadne streszczenie nie odda nastroju filmu. Tymczasem to jest rzecz absolutnie kluczowa jeśli chodzi o to co wyniesiemy z produkcji. Czasem bardzo podobne historie mogą mieć zupełnie inny nastrój i jedne bardzo nam się spodobać inne bardzo nam się nie spodobać. Zwierz spędził mnóstwo czasu tłumacząc rożnym zniechęconym użytkownikom sieci, że nie – ten opis na filmwebie, tyle okładki czy Imdb nie ma nic wspólnego z kinem. Czy opis „11-letni Billy Elliot z górniczej rodziny marzy wbrew otoczeniu, by zostać tancerzem Królewskiej Akademii Tańca”, oddaje to jakim super filmem jest Billy Elliot? Jak bardzo nie jest o marzeniach by zostać tancerzem ale o milionie innych rzeczy – w tym – przełamywaniu barier społecznych, poświęceniu dla rodziny, oraz tym jak kultura otwiera drzwi do zupełnie nowego świata. Nie ma w tym zdaniu ani słowa o tym jak pięknym zapisem ojcowskiej miłości jest film, ani jak dobrym społecznym komentarzem. A jednak wciąż dajemy się zwieść pozorom że te jedno czy dwa zdania w bazie danych powiedzą nam cokolwiek o filmie. Przy czym zwierz nie jest przeciwny czytaniu o kinie – sam wielokrotnie to robił. Ale zawsze mając z tył głowy, że czytać o filmie a obejrzeć film to dwie zupełnie różne nie przystające do siebie rzeczy.
Rozbieżność zeznań – zwierz uważa że choć filmy powinno oglądać się indywidualnie (by być pewnym co myślimy) to należy porównywać doznania – czytać recenzje, fora czy wypowiedzi znajomych. Nie po to by dostosować swoje zdanie do cudzego. Chodzi o cudowną rozbieżność zeznań. Widzicie kiedy czytamy książkę a potem okazuje się, że nasi znajomi czytając tą samą książkę widzieli zupełnie co innego, to nie ma się co dziwić. Oni i My mamy różną wyobraźnię, mówimy różnym językiem, tworzymy z zapisanych w książce słów różne światy. W przypadku filmów wszyscy dostają to samo. Te same twarze, miejsca, kardy, ujęcia, dialogi. A jednak nie. Nagle okazuje się, że twój ukochany film jest szmirą, że ktoś zmienia życie po seansie produkcji na której się przysnęło, że dla ciebie formatywne znaczenie miała produkcja, która kogoś zupełnie nie obeszła itp. To jest najbardziej przecudowna strona kinematografii – nawet jeśli opowie się milionom ludzi, tą samą historię, z tymi samymi aktorami, tymi samymi środkami, to każdy zobaczy trochę co innego. Oczywiście zwierz wie, że to truizm ale, żeby przekonać się jak fascynujące jest to różne oglądanie tych samych filmów przez różnych ludzi, trzeba się zebrać i co nieco samemu obejrzeć. Jednocześnie dyskusja nad tym dlaczego postrzegamy filmy inaczej to jedna z ciekawszych i przyjemniejszych dyskusji o kulturze w jaką się można wplątać
Koleżanka pyta jak oglądać filmy a zwierz nie wie co powiedzieć. Serio. Mimo, że ten wpis ma już kilka stron zwierz wciąż ma wrażenie, że nie umie odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego? Cóż zwierz podejrzewa, że najważniejsze w tym wszystkim jest po prostu mieć ochotę na kino. Zwierz nie wie jednak jak się ochotę na kino traci. Od czasu kiedy był dzieckiem obejrzenie filmu stanowiło pewien stały rytuał dnia. W domu zwierza nie było seriali, ale były filmy – oglądane niemalże obowiązkowo w okolicach dwudziestej. Do dziś pewien rytm w domu rodzinnym zwierza wyznacza pytanie „Co dziś oglądamy”. I wiecie co. Może to jest odpowiedź na to pytanie. Nie wiem jak zachęcić do oglądania filmów. Jak już zwierz pisał – słowa nie są w stanie wyświadczyć obrazom żadnej przysługi. Jestem jednak pewna że filmy trzeba oglądać. I że najtrudniejszy jest ten pierwszy krok. Kiedy świadomie decydujemy się, że dziś obejrzymy film. Zwierz jednak myśli że trzeba zacząć od pytania które sam zwierz zadaje sobie co wieczór. „Co dziś oglądamy”. A potem zanurzyć się w 120 lat ludzkiej wyobraźni. To naprawdę jest najlepsza przygoda od czasu kiedy krasnoludy odwiedziły pewnego Hobbita. Tylko nie zapomnijcie chusteczki. Bywa wzruszająco.
Ps: A teraz dramatyczna historia nieudanego zwierzowego zamach na prezydenta. Zwierz ładnie się ubrał i nawet przywdział obowiązkowe buty na obcasach (co w przypadku zwierza nie zdarza się często) i udał się na rozdanie Paszportów Polityki. Jednak jako że jechał z pracy miał na plecach dość spory plecak. W nim zaś pełno dóbr które towarzyszą mu w dniu codziennym. Zwierz jako że kooperuje ze wszystkimi ludźmi którzy odpowiedzialni są za bezpieczeństwo imprez radośnie pozwolił swój plecak prześwietlić i… okazało się, że pod zakupami i jedzeniem dla świnek (które zwierz zakupił po drodze bo świnka też człowiek jeść musi) znajduje się śmiertelnie niebezpieczny korkociąg. Którego to korkociągu zwierz absolutnie wnieść na teren imprezy nie może. Zwierz już spieszy wyjaśnić że nie nosi ze sobą korkociągu celem wydłubywania ludziom oczu czy wnętrzności (na gali miał być prezydent stąd podejrzenia niecnych planów) ale dlatego, że ostatnio korkociąg zgubił i kupił nowy. Po czym o nim zapomniał i zabrał go na spacer po mieście. Niestety korkociąg musiał skończyć w śmietniku a zwierz poszedł na galę nie stanowiąc już zagrożenia. Pochylmy się nad morderczym korkociągiem zwierza.