Home Góry Aklimatyzacja, Mordor i Selfie czyli zwierza wpis tatrzański drugi

Aklimatyzacja, Mordor i Selfie czyli zwierza wpis tatrzański drugi

autor Zwierz
Aklimatyzacja, Mordor i Selfie czyli zwierza wpis tatrzański drugi

Jest siód­ma a mat­ka każe mi wstać bo jak nie wstaniemy to nam góry zade­pczą i tyle będzie z odkry­wa­nia pięk­na przy­rody. Mam ochotę powiedzieć jej w dosad­nych słowach co sądzę o pięknie przy­rody o siód­mej rano ale zwlekam się z łóż­ka bo nie chce­cie widzieć każącego wzroku mat­ki zwierza która prze­biera noga­mi by wyruszyć w góry.

Jako że wszys­tkie podręczni­ki wypraw górs­kich każą się akli­maty­zować to rusza­my do dolin­ki. Wiado­mo, że jeśli prze­bieg­nie się lekkim truchtem wcześnie rano przez Koś­cieliską to człowiek jest zaak­li­maty­zowany. Tak przy­na­jm­niej twierdzi mat­ka zwierza a zwierz goniąc ją nie polem­izu­je zwłaszcza że jest po płaskim a w górach najpiękniej jest jak jest po płaskim. Idziemy więc bo ogól­nie dolina Koś­cieliska to jest pię­kno gór gratis czyli człowiek się zupełnie nie zmęczy a jest pięknie. Co więcej mimo, że to jed­na z najpop­u­larniejszych dróg w Tatra­ch to wcześnie jest tam pus­to i nawet moż­na by się pokusić o stwierdze­nie że mat­ka zwierza ma rację, że tłum jest jak się nie wstanie wcześnie. Ale nie mów­cie jej tego bo zacznie mnie budz­ić o szóstej. Po drodze zatrzy­mu­je­my się przy tabl­i­cy. Tablice w Polsce ogól­nie upamięt­ni­a­ją że ktoś zginął. Taki kraj. Ta tabli­ca upamięt­ni­ała ist­nie­nie w obrę­bie doliny huty. Odeszłyśmy porus­zone. Być może takie tablice są w nor­mal­nym kra­ju. Ale w Polsce… w Polsce to nie do pomyślenia.

sdr

Koś­cieliska to taka dolina co ma się pię­kno gór za dar­mo bo w sum­ie nie jest pod górę.

Po dojś­ciu do Koś­cieliskiej okaza­ło się że nie jesteśmy jakoś szczegól­nie zmęc­zone. A dokład­niej powiedzi­awszy po dojś­ciu do schro­niska i kon­sumpcji szar­lot­ki (kon­sumpc­ja szar­lot­ki jest abso­lut­nie obow­iązkowa i nie moż­na się migać) oraz wyp­i­ciu herbaty (herba­ta jest obow­iązkowa od cza­su kiedy mat­ka zwierza tak zarządz­iła) okaza­ło się, że w ogóle nie jesteśmy nawet rus­zone wycieczką i chce­my więcej. A ponieważ szlak idzie po pros­tu dalej to ruszyłyśmy uzna­jąc że wsty­du nie będzie jak gdzieś nie dojedziemy a przy­na­jm­niej będzie pod górę. A jak wiado­mo ma być pod górę bo inaczej mat­ka zwierza czu­je się nie dowartoś­ciowana. Ogól­nie niebez­piecz­na z niej isto­ta. Więc idziemy piękną ścieżką na której niko­go nie ma i moż­na się poczuć jak­by wszys­t­kich z Tatr wypęd­zono i tylko raz na jak­iś czas zbie­ga ścieżką w dół jak­iś ultra mara­tończyk. Zwierz musi wam przyz­nać że jak widzi takich ludzi to zawsze ma ochotę do nich pode­jść i powiedzieć że naprawdę po płaskim łatwiej. Nie mniej co będzie ludziom przeszkadzał.

dav

Zwierz uwiel­bia jak w zasięgu jego wzroku pojaw­ia­ją się skały i szczy­ty choć przyz­na wam szcz­erze, tylko wzrok zwierza tam naprawdę ciągnie

Tym­cza­sem dro­ga zaczy­na iść pod górę i to na dodatek nie za bard­zo, więc zwierz nie powinien poczuć się źle zwłaszcza że z boku szu­mi strumyk i niesie na spalone (co okaza­ło się nieco później) ramiona zwierza miłą oży­w­czą bryzę. Ale cóż to, w połowie dro­gi ori­en­tu­ję się, że ja co praw­da prę do góry ale moje ciśnie­nie zde­cy­dowanie odmówiło współpra­cy i zatrzy­mało się zde­cy­dowanie niżej. Objawy są znane, bo nagle rumi­aność opuszcza zwierza, głowa zaczy­na boleć, ręce się trząść a nogi… och nogi pro­ponu­ją żebyśmy zakosz­towali pozy­cji leżącej już na zawsze. Nie ma moc­nych trze­ba zawró­cić. Mina mat­ki zwierza wyraża pół na pół troskę i zawód że trafiło się jej dziecię fel­erne bez genu koz­i­cy ale nic nie poradzi bo zwierz dawno porzu­cił wagę w której moż­na było go gdziekol­wiek zanieść. Schodz­imy więc radośnie pow­tarza­jąc sobie, że prze­cież nikt się nie musi dowiedzieć, że słabość zas­tała nas po drodze i w sum­ie póki komuś o tym nie powiemy to może­my nawet twierdz­ić że byłyśmy na Rysach.

dav

Mniej więcej tak wyglą­da dro­ga w zatłoc­zonych Tatra­ch jeśli wyjdzie się odpowied­nio wcześnie.

Jed­nak kiedy mijamy schro­nisko w którym o tej godzinie jest mniej więcej połowa Zakopanego chmury prze­myka­ją nad otacza­ją­cy­mi dolinę góra­mi i dość szy­bko zaczy­na­ją iść przed siebie.  Robi się nagle ciem­niej i zimniej a ilekroć zwierz oglą­da się za siebie tylekroć widzi ciem­ność Mor­doru która wdziera się w siel­skie przestrze­nie Koś­cieliskiej. Wobec takiego obro­tu spraw uzna­je­my jednogłośnie, że odwrót był ewident­nym znakiem że moje ciśnie­nie ma spec­jalne połącze­nie z siła­mi wyższy­mi i kiedy mnie opuszcza daje znak że czas się wyco­fy­wać. Uzna­je­my tą wer­sję za ofic­jal­ną kiedy słyszymy za ple­ca­mi pier­wszy grom bieg­nącej za nami burzy. Jedyne co mnie niepokoi to mnóst­wo osób które mija nas idąc pros­to w deszcz. Pocieszam się, że to tylko dolina i powrót z niej nie jest ani trud­ny ani niebezpieczny.

dav

Zdję­cie z miejs­ca w którym ciśnie­nie zwierza powiedzi­ało pas

Pan który prze­wozi nas z Koś­cieliskiej do Zakopanego najwyraźniej chci­ał star­tować w for­mule 1 ale nie przyjęli go bo za szy­bko prowadz­ił. Po trzech zdrowaśkach jesteśmy już w jed­nym kawałku w Zakopanem i próbu­je­my wyrów­nać moje siły życiowe kawą. Kawa jest dobra zwłaszcza że pita na tarasie nad jeziorkiem kiedy zwierz przez tele­fon stara się pi razy drzwi ustali w którym koś­ciele weźmie ślub. Co jest trochę sur­re­al­isty­czne z punk­tu widzenia zwierza. Nie mniej po kaw­ie przy­chodzi czas na kon­sumpcję rzeczy nieco bardziej stałych a dokład­niej na pożar­cie sałat­ki (celem wyrów­na­nia karmicznego tych wczo­ra­jszych klusek). Spoży­wanie posiłków zawsze wiąże się z obserwacją socjo­log­iczną na przykład taką, że anglo­języ­cz­na piosen­ka która ma rozbaw­ić dwulet­nie dziecko niańc­zone przez całą anglo­języ­czną rodz­inę przy­czepia się do pamię­ci, a siedzące po drugiej stron­ie  dziecko stro­fowane co chwilę przez matkę nie przeszkadza w prze­ci­wieńst­wie do stro­fu­jącej je matki.

dav

A na dole siel­sko aniel­sko i łąki pachną

Tu pow­sta­je prob­lem kluc­zowy ponieważ dnia zostało strasznie dużo a Zakopane choć miejs­ca­mi piękne dostar­cza rozry­w­ki ogranic­zone. Ponieważ jed­nak chodze­nie nam trochę zbrzy­dło (mat­ka zwierza wygłasza wiekopomne zdanie „ W tym roku nie musimy zapieprzać te siedem­naś­cie kilo­metrów zupełnie nam wystar­czy” ) wracamy do naszej szafy dum­nie zwanej poko­jem i uda­je­my się na spoczynek. Zwierz ma ambitne plany czytel­nicze ale jego orga­nizm przy­pom­ni­ał sobie że wstał o siód­mej i postanow­ił napraw­ić ten fakt. Ton jakim mat­ka zwierza budzi go po godzinie każe sobie wyobrażać co by było gdy­by zwierz kiedykol­wiek znalazł się w wojsku. Wyrusza­my więc na najważniejszą wyprawę w ciągu dnia. Na poszuki­wanie jakiegoś miłego miejsca.

bty

Zwierz trady­cyjnie rozpoczy­na cykl iden­ty­cznych górs­kich selfie

Nim jed­nak tam dojdziemy popeł­ni­amy błąd lub najlep­szą decyzję dnia. Wchodz­imy do sklepu sportowego gdzie wchodzę w posi­adanie czap­ki. Czap­ka przed­staw­ia mop­sy, mop­sy są zaś w pączkach. Szczęśli­wa robię sobie zdję­cie w cza­pce. Kiedy zad­owolona pokazu­ję matce self­ie ta podzi­wia i deklaru­je że sama by nie potrafiła. Wygłaszam więc dłu­gi tekst na tem­at sztu­ki robi­enia self­ie po czym próbu­ję matce zademon­strować. Musi­cie zwier­zowi zau­fać na słowo, ale efek­ty są trudne do opisa­nia. Wystar­czy bowiem wycelować tele­fon pros­to w twarz mat­ki zwierza by w miejsce oso­by o twarzy nor­mal­nej a nawet przy­jem­niej pojaw­iła się isto­ta będą­ca braku­ją­cym ogni­wem pomiędzy człowiekiem a małpą. A właś­ci­wie człowiekiem a brzy­d­ką małpą.  Okej brzy­d­ką starą małpą.  Co ciekawe kiedy prz­er­ażony tą wiz­ją zwierz zro­bił matce swej zdję­cie z boku wyszła na nim jako oso­ba bard­zo przy­jem­na, do zwierza podob­na i ogól­nie taka jaką zwierz ma przed swoi­mi oczy­ma. Fenomen powin­ni zbadać jacyś naukow­cy bo naprawdę to aż trud­no uwierzyć.

bty

Zwierz w najlep­szej cza­pce świata

 

sdr

Mat­ka zwierza ukradła mu czapkę

Naszej sesji fotograficznej oprócz czap­ki i śmiechów towarzyszył też jedne z najlep­szych drinków jaki zwierz pił (nazy­wa się Hugo i miesza się tu prosseco i sok z czarnego bzu a potem poda­je z miętą i cytryną w zmrożonej karafce) to pojaw­iła się tak zwana gas­tro­faza. Tą zaś postanow­iłyśmy zaspokoić w szwa­j­carskiej kna­jpie (jedząc tam zgod­nie z nazwą krup­nik i moskole) przy uli­cy hra­biego Władysława Zamyoskiego gdzie mat­ka zwierza sycza­ła przez zęby „Hra­biego. A gdzie kon­sty­tuc­ja z 1921” roku udowad­ni­a­jąc że możesz zabrać pro­fe­so­ra his­torii z akademii ale nie zabierzesz akademii z pro­fe­so­ra. Jedze­nie zaś było pyszne, zmrok zapadł i mat­ka zwierza zaczęła planować dzień jutrze­jszy. A ponieważ już po akli­matyza­cji to na pewno będzie pod górę. I nic się na to nie da poradzić.

Ps: Dla wszys­t­kich prz­er­ażonych opisem mat­ki zwierza infor­ma­c­ja że jest to wpis przez nią auto­ry­zowany a nawet pod­dany korek­cie dokład­niej sama kaza­ła się nazwać „starą małpą” a kimże jest zwierz by z nią polemizować.

Ps2: Przyj­mu­ję zakłady o której jutro obudzi zwierza matka.

8 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online