Home Góry Dziesięć godzin to tylko chwila czyli wpis wakacyjny pierwszy

Dziesięć godzin to tylko chwila czyli wpis wakacyjny pierwszy

autor Zwierz
Dziesięć godzin to tylko chwila czyli wpis wakacyjny pierwszy

Mat­ka mówi, że jeśli samemu się kupiło bile­ty na szóstą rano to nie moż­na narzekać, że wstało się o piątej. A ja mówię, że moż­na tylko trze­ba to robić na włas­nym blogu. I to się nazy­wa odpowiedzial­ność. W każdym razie zapraszam was na nowy cykl waka­cyjny. Tym razem jed­nak nie z Zakopanego, gdzie gra­su­je głównie inflac­ja, ale z Kudowy Zdrój, pięknej miejs­cowoś­ci w kotlin­ie kłodzkiej, która ma wiele wspól­nego z Nowym Jorkiem. Głównie — czas podróży.

 

Jeśli człowiek chce się w XXI wieku poczuć podróżnikiem, ma kil­ka opcji. Może ruszyć w samot­ny rejs dookoła świa­ta, zapłacić sporo pieniędzy za afrykańskie safari, ruszyć przez busz albo … zdać się na pol­skie kole­je w podróży ku kotlin­ie kłodzkiej. Pier­wszy odcinek podróży naprawa optymizmem, zwłaszcza jeśli jest się wielkomiejskim burżu­jem i decy­du­je się na podróż Pen­dolino. Led­wie cztery godziny później (z kawałeczkiem) jest się we Wrocław­iu i tu już moż­na prze­siąść się na Kole­je Dolnośląskie.

 

 

Ach Kole­je Dol­nośląskie… widzi­cie kocham je całym moim podróżniczym sercem, ale mają one… swo­ją specy­fikę. Nie mniej nie uprzedza­jmy fak­tów, zna­jdźmy się na per­onie we Wrocław­iu, na którym tłu­maczę mojej matce, że jed­na prze­si­ad­ka na pośpieszny sprint­er do Kudowy to nic wielkiego, zwłaszcza że jedziemy najlep­szy­mi lokalny­mi lini­a­mi w Polsce. Oczy­wiś­cie gdzieś tam w tle słyszę coś o komu­nikacji zastępczej, ale zachowu­je się jak każ­da oso­ba prag­ną­ca przy­gody — ignoru­je komu­nikaty. Z resztą jak się okaże — nawet gdy­bym ich uważnie słuchała nie byłabym w stanie odmienić swo­jego losu. Okazu­je się bowiem — gdy już siedz­imy na swoim miejs­cu, że nasze szy­b­ki pociąg ma prob­lem. Otóż przez jeden przys­tanek na trasie nie będzie pociągiem. Będzie auto­busem. Ów auto­bus zaw­iezie nas do Kłodz­ka a tam już szynobus powiedzie nas dalej. Miny nam trochę rzed­ną. Z jed­nej prze­si­ad­ki zro­biły się trzy.

 

Czym jed­nak jest żywot człowieka jak nieciągłym przy­pom­nie­niem mu, że wszys­tko jest stanem prze­jś­ciowym. Nie zdążyłyśmy się porząd­nie zaniepokoić czeka­jącą nas prze­si­ad­ką, kiedy nasz pociąg zaczął wydzielać bard­zo inten­sy­wny zapach spal­enizny. Zaraz za zapachem spal­enizny pojaw­iły się białe kłę­by dymu coraz bardziej wypeł­ni­a­jące nasz niewiel­ki wag­o­nik. Tu muszę przyz­nać — egzys­tenc­jal­ny lęk sprzed kilku­nas­tu min­ut ustąpił pewne­mu rozbaw­ie­niu. Widzi­cie, o ile więk­szość osób trak­tu­je gryzą­cy dym wypeł­ni­a­ją­cy pociąg jako nieprzy­jem­ną niespodziankę — ja w ostat­nich lat­ach miałam takich przy­pad­ków kil­ka i pod­chodzę do nich z natu­ry z wielkim spoko­jem. Ostate­cznie, póki nie widać słupów żywego ognia wydoby­wa­ją­cych się spod podło­gi (to też już widzi­ałam) to sytu­ac­ja jest w miarę opanowana. Nawet jeśli trze­ba się prze­nieść na jed­ną połowę pociągu, bo w drugiej nie da się odd­y­chać od gryzącego dymu.

 

 

Jak moż­na się spodziewać — wydarzenia tego typu generu­ją opóźnienia. W naszym przy­pad­ku nie było to opóźnie­nie wielkie, ale pojaw­iło się mniej więcej w ósmej godzinie naszej podróży. Co prowadzi do reflek­sji, że gdy­byśmy podróżowały samolotem na przykład do Nowego Jorku to już powoli infor­mowano by nas o warunk­ach atmos­fer­ycznych w mieś­cie, do którego lec­imy. O warunk­ach atmos­fer­ycznych nikt nas jed­nak nie infor­mował, bo nad­szedł czas ruszyć i jeszcze do tego szy­bko prze­siąść się na auto­bus. Tu czekała nas kole­j­na niespodzian­ka. Po pier­wsze — auto­bus zakładał, że będą się nim poruszać pasażerowie pociągu, ale niekoniecznie ktoś wziął pod uwagę, że będą mieli ze sobą bagaże. To jed­nak stara sztucz­ka PKP i kolei region­al­nych mają­ca na celu zbliże­nie do siebie pasażerów, którzy wza­jem­nie łapią swo­je odjeżdża­jące walizki.

Tym co było ciekawsze, to niespodziewana cel­e­brac­ja naszego prze­jaz­du. Otóż wyglą­dało jak­by przy każdej bocznej drodze zebrał się tłum wiwatu­ją­cy na naszą cześć. Początkowo zas­tanaw­iało mnie to entuz­jasty­czne przy­wi­tanie, ale gdy zobaczyłam grupę macha­jącą pol­ski­mi flaga­mi uświadomiłam sobie, że chy­ba jed­nak chodzi niekoniecznie o nas. Jak szy­bko miało się okazać — przez nasze opóźnie­nie gral­iśmy z cza­sem. Kto prze­jdzie pier­wszy po wąskiej drodze — my czy Tour de Pologne. Okaza­ło się bowiem, że właśnie wszys­tkie dro­gi są zamykane, bo ma prze­jechać wyś­cig. Kierow­ca chy­ba zda­jąc sobie sprawę, że oto sytu­ac­ja wyma­ga rywal­iza­cji wręcz sportowej nie wciskał zbyt częs­to hamul­ca i tak udało się nam jako ostat­niemu pojaz­dowi prze­jechać niewiel­ki odcinek. Ci którzy chcieli jechać z drugiej strony takiego szczęś­cia już nie mieli.

 

 

Pozostał nam już tylko ostat­ni odcinek do poko­na­nia — tym razem niewielkim szynobusem. Tu pow­stał prob­lem natu­ry logisty­cznej, bo w niewielkim wag­o­niku musieli się pomieś­cić — codzi­en­ni pasażerowie, pasażerowie z nieszczęs­nego pociągu infer­no i kolarze. To znaczy zakładam, że nie byli to kolarze, którzy urwali się z pele­tonu Tour de Pologne ale jed­nak połowa wag­onu peł­na była row­erów. Całym tym tłumem starała się zarządzać mło­da kon­duk­tor­ka, na której bar­ki spadło przeko­nanie wszys­t­kich, że pre­ten­sje należało­by kierować do Kolei Dol­nośląs­kich robią­cych remont w miesią­cach waka­cyjnych a nie bezpośred­nio do niej. Dość powiedzieć, że kiedy dziel­na pani kon­duk­tor szła wys­taw­iać bile­ty to atmos­fera w pociągu była taka, że życzyłam jej odwa­gi i obiecałam, że jeśli nie wró­ci wyśle­my po nią ekipę poszuki­waw­czą. Warto zaz­naczyć jed­nak, że wraz ze zbliżaniem się do Kudowy napię­ta atmos­fera nieco opadła, może to prze­byte razem kilo­m­e­try, może to fakt, że kolarze wysiedli i zro­biło się miejsce. Zro­biło się do tego stop­nia przy­jem­nie, że mat­ka zwierza o mało nie zapom­ni­ała wysiąść i dopiero po pona­gle­niu, odłożyła czyt­nik i ze zdu­mie­niem spy­tała „To już?”.

 

Musi­cie zdać sobie sprawę, że to pytanie było o tyle ciekawe, że od naszego wyruszenia do przy­jaz­du minęło dziesięć godzin, czyli nieco mniej niż przelot do Nowego Jorku. Jak widzi­cie — czas i przestrzeń są poję­ci­a­mi względ­ny­mi. Co nie jest względne to uro­da samej Kudowy, miastecz­ka, które nas urzekło od razu — bo wszys­tko jak na razie jest tu bard­zo przy­jazne, a do tego w pob­liskiej restau­racji dają smażony ser z sosem tatarskim co naty­ch­mi­ast pod­nosi jakość miejs­cowoś­ci o trzy punk­ty. Warto z resztą zaz­naczyć, że nakaz wymarszu celem zwiedzenia miejs­cowoś­ci zapadł pięt­naś­cie min­ut po przy­by­ciu do hotelu, co znaczy, że o godzinie 17:30 miałyśmy już wyku­pi­one dwie wyciecz­ki (ten drżą­cy z niepoko­ju głos młodej dziew­czyny w biurze turysty­cznym pyta­jącej mat­ki zwierza czy aby skończyła ona lat 65) i roz­planowaną resztę tygod­nia a mat­ka powoli zaczy­nała się relak­sować, co znaczy, że zwró­ciła mi uwagę, że mało przeszłyśmy. Moje nieśmi­ałe sug­estie, że może dziesięć godzin jazdy i wyraźny niedobór snu spowodowany wstawaniem o piątej rano zostały zbyte i potrak­towane jako oczy­wista ozna­ka słabości.

 

 

Muszę tu nad­mienić, że tym razem nasz pokój w pen­sjona­cie, jest bard­zo ład­ny i nowoczes­ny, naprawdę nie ma na co narzekać — nie mamy żad­nego lus­tra, pod kątem sześćdziesię­ciu stop­ni, ani wiesza­ków powyżej zasięgu rąk mat­ki ani nawet nic nie spadło nam na głowę. Mamy za to dwa łóż­ka, które są ze sobą zbite co znaczy, że nie moż­na ich wystar­cza­ją­co daleko roz­sunąć. A i mamy szafę taką na pół jed­nej oso­by, co wyma­ga przetrzymy­wa­nia wielkoś­ci rzeczy w wal­izkach. A także nieparzys­tą obłęd­ną liczbę pię­ciu wiesza­ków, co prowadzi do reflek­sji — czy wieszak należy się po starszeńst­wie czy temu kto do niego dosię­ga. Dyskus­ja pozosta­je otwarta, a tym­cza­sem ja kończę pisać tekst, bo po pier­wsze — czas posiedzieć na balkonie z widok­iem, a po drugie muszę się umyć, bo moje ubranie coś pode­jrzanie pach­nie spal­enizną. A potem może mała drzem­ka. Mam dzi­wne wraże­nie, że jutro nikt nie poz­woli spać do dziesiątej.

0 komentarz
28

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online