Hej
Zwierz był wczoraj na ostatniej części Zmierzchu. Jednocześnie pożegnał się z lekkim opóźnieniem (za to bilet kosztował promocyjnie tylko 10 zł) z całą sagą, która zdaniem zwierza trwała prawdziwą wieczność. Jednocześnie zwierz doszedł do wniosku, że twórcy Zmierzchu są nieco niedocenieni – tak niewiele nagród przyznano serii – poza tymi na MTV Awards resztę można policzyć na palcach jednej ręki, do tego jeszcze Zmierzch nie ma szans na Oscary czy Złote Globy. Zwierz postanowił więc tą niesprawiedliwość wyrównać i przyznać worek nagród i co więcej większość tych nagród przypadnie samej ostatniej części. Choć niektóre można spokojnie rozszerzyć na całą serię. Worek nagród się rozsypał się szeroko bo zwierz musi powiedzieć, że z całą pewnością była to najlepsza komedia jaką zwierz widział w ostatnim roku. W pewnym momencie dostał tak niekontrolowanego ataku śmiechu że został nawet uciszony.
Zwierz pozwoli wam dziś dostrzec cały geniusz nowego Zmierzchu
Nagroda za najlepszą interpretację stwierdzenia „Wiele hałasu o nic” – ostatnia część Zmierzchu jeszcze bardziej niż poprzednie części nie ma akcji, węzła dramatycznego, czegokolwiek. W filmie nic się nie dzieje, nawet scena akcji która w nim jest tak naprawdę się nie dzieje i została dopisana po to by w filmie było cokolwiek potencjalnie dramatycznego. Ale poza tym film potwierdza to co zwierz powiedział po lekturze książki – akcji tam nie ma na jeden film a co dopiero na dwa. Stąd tym większa pochwała że jakoś wypełniono dwie godziny. Co prawda trzeba było dorzucić trochę scen w których wszyscy stoją i gapią się na grającą na fortepianie dziewczynkę, albo sceny których wampirzyca jedzie samochodem z zapiętymi psami (wiadomo bezpieczeństwo przede wszystkim nawet jeśli jest się już nieśmiertelnym nie umarłym) ale jakoś z trudem udaje się film wypełnić scenami od początku do końca. W porównaniu z ostatnim Zmierzchem komedia Szekspira jest wypełniona akcją i prawdziwym dramatem. Tymczasem w filmie jest jedno nieporozumienie – do wyjaśnienia w kilka minut. Co z resztą w kilka minut zostaje wyjaśnione. Po jakiejś godzinie dramatycznych przygotowań. Ogólnie gdyby wampiry korzystały z telefonu zamiast przychodzić z Włoch do US na piechotę film byłby zdecydowanie krótszy. Taka etiuda. Istnieje też możliwość przyznania nagrody za najlepszy plot twist. Otóż po prostu okazuje się w tym filmie, że nie ma żadnego „plot”. To dopiero „twist”
W filmie tak bardzo nic się nie dzieje, że jedną z najbardziej dramtycznych scen jest zdejmowanie kapturów. Serio. (gif stąd)
Nagroda za najgorsze wykorzystanie efektów specjalnych od czasów Jar Jar Binksa – w całym filmie jest jeden przerażający element. To komputerowo wygenerowane dziecko Belli i Edwarda. Jeśli szukacie czegoś co idealnie da się określić angielskim słowem „creepy” to właśnie jest to fatalnie animowane dziecko z trak dziwną twarzą że może się przyśnić w nocy. Co więcej trudno powiedzieć gdzie kończy się komputerowo wygenerowane dziecko a zaczyna młoda aktorka, którą obsadzono w roli najstarszej wersji dziecka. Nie mniej jedno trzeba przyznać, brak zmiany wyrazu twarzy przez wszystkie dziewczynki grające córkę Belli każą wierzyć że to rzeczywiście jej dziecko. Zwierz zastanawia się jaki procent budżetu poszedł na to creepy dziecię. Chyba cały bo we wszystkich innych scenach bohaterowie wyglądają jak naklejeni na fototapetę (plus błyszczenie się wampirów jest ewidentnie za drogie bo jakoś się filmowcom o nim zapomniało – Bella lśni w jednej scenie i w sumie tyle, mimo że słoneczko ładnie przygrzewa)
Najbrzydsze i najstraszniejsze dziecko w historii kinematografii
Nagroda im. Lolity za jedyny w historii amerykańskiej kinematografii szeroko rozpowszechniany film promujący pedofilię – film radośnie przechodzi do porządku dziennego, że dorosły mężczyzna jest zakochany w dziecku. Wszak czy wina wilkołaka że zakochał się w niemowlęciu. Co prawda będzie musiał sobie poczekać siedem lat aż dojrzeje ale już chce mówić do Edwarda „tato”. Wizja przyszłości pokazuje z resztą, że ojciec, matka, córka i były przyjaciel zakochany w matce, teraz w związku z córka będą żyli razem długo i szczęśliwie. Nawet w książce to źle wyglądało, ale kiedy aktor spogląda zazdrośnie na każdego kto bawi się z małym dzieckiem, bo jego bohater jest tak zakochany, to zwierz widzi jak źle to wygląda. Serio Bardzo Źle. Niesamowicie źle.???
Dobry wujek i jego ukochana czyli film przekonuje nas, że ta dwójka właściwie stanowi już parę. Niech tylko młoda jeszcze odrobinę podrośnie. Na razie może siedzieć wujkowi na kolanach.
Nagroda za pierwszy w historii wewnętrzny trolling filmu przez obsadę – o tym, że Robert Pattinson od pewnego czasu pozbawia Edwarda jakiejkolwiek mimiki (przynajmniej twierdzi, że to robi – moim zdaniem uczył się aktorstwa od Stewart) wiemy już od pewnego czasu. Jednak to co w filmie robi Michael Sheen nie może zostać nazwane inaczej niż świadomy trolling. Nie ulega bowiem wątpliwości, że ten znakomity walijski aktor gra przegiętą postać w campowej komedii. Jego Aro to postać absolutnie cudowna, spokojnie można byłoby go wyciąć z filmu i wkleić gdziekolwiek indziej i też by się znalazł. Sposób w jaki mówi, wykorzystuje najmniejszy gest by podkreślić idiotyzm sytuacji i jeszcze tak pięknie gestykuluje rękami i zawija płaszczem. Zwierza zastanawia gdzie był reżyser i jak mógł się nie zorientować, ze jeden z głównych aktorów robi mu czysty trolling w środku filmu. Michael Sheen jest absolutnie przecudowny. Serio, jego gra jest najlepszą recenzją całej serii. Jego postać powinna dostać osobny film. W każdym razie zwierz jest team Aro.
Perfekcyjny Trolling filmu w wykonaniu chyba najlepszego aktora z całej obsady ( gif stąd)
Nagroda za najlepsze nawiązanie do klasyki gejowskiej pornografii – scena w której Jacob przychodzi do ojca Belli (zwróćcie uwagę na charakterystyczny wąs gwiazdora wiadomego przemysłu z lat 70) i ze stwierdzeniem że musi mu coś pokazać (bo świat który zna nie jest taki jaki mu się wydaje) zaczyna się rozbierać to przecież hołd oddany wszystkim „aktorskim” scenom z gejowskich filmów porno gdzieś z lat 70. Co więcej ojciec Belli opiera się temu striptizowi zaskakująco mało (choć zgodnie z kanonem tego typu produkcji nieco się opiera to jednak nie odwraca wzroku), zaś Jacob rozbiera się zaskakująco ochoczo (przy czym jak zwierz podejrzewa, są to te trzy sekundy dla aktora, który od miesięcy jadł tylko marchewkę, żeby mieć odpowiednio wyrzeźbioną klatę). Zwierz głęboko wierzy że było to świadome nawiązanie wynikające z campowej natury serii. Nie mniej jednak zwierz czeka aż wiadomy przemysł dopisze inne zakończenie tej sceny.?
Żeby nie było złudzeń to ochocze zdejmowanie ubrań odbywa się przy ojcu Belli mimo jego wyraźnych sprzeciwów.
Nagroda im. Bitwy pod Wiedniem za najbardziej nie epicką scenę bitewną – pomijając fakt, że urywanie sobie wzajemnie głów (czemu towarzyszy radosne pyknięcie) jest prześmieszne (w tym filmie jest scena w którym Edward rzuca Bellą w przeciwnika – zdaniem zwierza świadome nawiązanie do klasyki X-men gdzie Colossus rzucał Wolverinem. Nikt zwierza nie przekona że jest inaczej) to jeszcze całe wielkie spotkanie na przykrytej śniegiem ziemi jest… przerażająco nie epickie – jakieś trzydzieści osób, kontra jakieś 60-80. Widok z góry jest żałosny, to znaczy wiecie te hordy wampirów w liczbie dwudziestu gnające przed siebie – nie porusza to wyobraźni. Co więcej obie armie stoją od siebie straszliwie daleko. Zdaniem zwierza to po to by jakoś wydłużyć film, któremu brakuje akcji do dwóch godzin zwykłej kinowej rozrywki. Tak więc zamiast bitwy mamy sporo chodzenia. Serio zwierz nie pamięta by kiedykolwiek widział film, w którym bohaterowie tyle by chodzili tam i z powrotem. I to spory kawałek, normalnie film drogi. Aktorzy musieli się namęczyć. Wyobrażacie sobie ile to musiało być biegania jak ktoś się pomylił i trzeba było robić duble.
<!–[if !supportLineBreakNewLine]–>
Ta scena teoretycznie ma być niesamowicie epicka ale nie da się ukryć że to jakieś dwadzieścia osób plus trochę wilków z jednej strony i rząd ludzi w kapturach z drugiej (gify stąd)
Nagroda za najbardziej utrwalający stereotypy rasowe film z ostatniej dekady – wampiry z Amazonii – dwie dziewczyny w skąpych strojach pomalowane w plemienne barwy (w okolicach Amazonii nie słyszano o innych ubraniach), wampiry z Irlandii? Oczywiście, że są rude, w Irlandii wszyscy ludzie są rudzi. Jeśli nie są rudzi nie są z Irlandii. Albo się farbują zdrajcy jedni. Wampiry rosyjskie przez lata istnienia nie pozbyły się twardego akcentu , zaś przybyły pod koniec Indianin – pół człowiek pół wampir… przybywa w tradycyjnym stroju bez koszuli. Bo oczywiście żaden Indianin nigdy nie założy koszuli i wszyscy ganiają w tradycyjnych strojach na co dzień. Zwierz cały czas aż przyjdą zajadające czosnek żydowskie wampiry ale się nie doczekał. A przecież na pewno są. Może liczą kasę z zysków za ten film.
Jak wiadomo tak wyglądają mieszkańcy Ameryki Południowej. Współczesne ciuchy tam po prostu nie dotarły
Nagroda dla uśmiechu Kristen Stewart za największe starania by znaleźć się na ekranie – czasem na twarzy Kristen Stewart pojawia się coś co nie wygląda jak wyraz twarzy „coś tu śmierdzi” ani ” zaraz umrę z nudów” – zdaniem zwierza ten grymas w kąckich ust to ma być uśmiech. Widać tą wewnętrzną walkę aktorki, która chce zmienić wyraz twarzy, ale coś jej nie pozwala. Albo jest zdecydowanie za późno, jakieś trzy odcinki za późno, albo ktoś kiedyś potraktował ją botoksem na zawsze pozbawiając ją mimiki twarzy. To co pojawia się na jej twarzy przez chwilę przyjmuje wyraz „bardzo szybko muszę iść do toalety” ale w sposób nie kontrolowany. Co ciekawe Pattinson utrzymał swój wyraz twarzy „mam zatwardzenie” i wysuwa się aktorsko na pierwszy plan. Ogólnie niech ktoś ich wyśle do lekarzy albo zmieni im dietę.
Brak wyrazu twarzy jest u aktorów rodzinny, oni tu chyba są smutni albo wściekli, albo przerażeni, albo za niepokojeni (gif z tego tumblr)
Nagroda im. Bustera Keatona za najlepszą rolę niemą – Ten trzeci z Volturich (te złe wampiry z najbardziej koszmarnie widocznymi soczewkami kontaktowymi jakie zwierz widział w filmie) – który nie jest ani Michaelem Sheenem, ani wkurzonym blondynkiem – przez cały filmów mówi dwa słowa. A i to w sumie nie do końca, bo te dwa słowa padają w alternatywnej rzeczywistości. No w każdym razie facet wygląda jakby strasznie chciał być gdzie indziej. W jakimkolwiek innym filmie. Może być nawet dokument o planktonie tylko nie Zmierzch. Cierpienie na jego twarzy wydaje się być autentyczne. Z kolei Lee Pace, który gra nieogolonego seksownego wampira to najbardziej niewykorzystana postać w filmie. Ładny jest, w trzech scenach. No i to by było tyle całej roli. Po co to dobremu znanemu aktorowi. Ciekawe czy W Hobbice będzie się go wykorzystywać tak samo.
Lee Pace, czyli człowiek, którego obecności w tym filmie nie udało się jeszcze zwierzowi zrozumieć.
Nagroda za najbardziej bezczelne przedłużanie akcji filmu – pomijając fakt, że dopisano do historii jedyną scenę akcji (oryginał nie dostarczał a szkoda, bo wielka dziura w ziemi sięgająca aż do jej jądra to coś co powinno być w każdym filmie. Zwłaszcza w takim w którym są koszmarnie wygenerowane komputerowe wilki bez genitaliów) pod koniec filmu dostajemy rozpływający się zamglony zestaw zdjęć ze wszystkich odcinków serii. Po co? Chyba tylko po to by przekonać się, że po pierwsze : Kristen Stewart nigdy nie zmienia wyrazu twarzy (serio nigdy!), po drugie, że brwi Roberta Pattinsona jednak odrastają (choć jego nos ewidentnie się kurczy), po trzecie by film miał przynajmniej półtorej godziny (choć i to wychodzi marnie więc pod koniec filmu funduje się nam napisy końcowe nie do ostatniej produkcji ale do wszystkich czterech części).
Nagroda krajowego stowarzyszenia rzeźników za jakość montażu – nie ulega wątpliwości, że montaż w filmie wykonano przy pomocy tasaka. Inaczej nie da się usprawiedliwić faktu, że sceny się ze sobą nie łączą. Więcej one się nawet średnio zaczynają i kończą. Ot jedna scena i druga, jedna tak do połowy, druga tak od środka, łącznika między nimi absolutnie żadnego, co nie dziwi bo musiałoby to być jeszcze więcej jeżdżenia samochodem. Z drugiej strony to takie postmodernistyczne podejście do narracji filmowej. Jesteśmy za bardzo przywiązani do wynikających z siebie kolejnych scen. Zmierzch pokazuje nam, że to przestarzały pomysł.
Jakieś pięć pierwszych scen nie ma ze sobą praktycznie nic wspólnego, poza tym bohaterka zachowuje się tak jakby totalnie zapomniała, że urodziła jakiekolwiek dziecko i była całkiem usatysfakcjonowana, że ktokolwiek inny się nim zajmuje.
Nagroda za najbardziej nieseksowaną scenę seksu w historii kinematografii– dość rozpusty! Film ma być od lat 13 więc niech sobie urywają swobodnie głowy ale seksu ani ani. Co prawda większość ostatniego tomu zajmuje opis tego jak super pukać się z wampirem kiedy nie trzeba jeść, oddychać i robić przerw, ale w filmie dostajemy jedną scenę, w której bohaterowie złożeni są z głów (do końca szyi broń boże niżej!) i stóp – środka nie znaleziono. Co więcej oboje mają minę jakby straszliwie cierpieli. Człowiekowi robi się ich autentycznie żal. Zwłaszcza Pattinsona, który wygląda jakby chciał robić cokolwiek innego. Z kolei jak może zgadliście Kristen Stewart nie zmienia wyrazu twarzy. Ogólnie kiedy wspomina, że teraz będą się mogli pukać w nieskończoność, na twarzy Pattinsona widać dziwną boleść.
Kristen Stewart była chyba o krok od zmiany wyrazu twarzy w scenie łóżkowej ale ostatecznie zrezygnowała z nadmiaru ekspresji.
Nagroda za najlepsze niewymuszone nawiązanie do Monty Pythona – w filmie jest scena, w której podła wampirzyca grana przez Dakotę Fanning (dziewczę patrzy wielkimi oczyma to cała jej rola) wrzuca dziecko do ogniska. Problem polega na tym, że robi to mniej więcej tak samo jak wrzuca się piłkę do kosza. Scena jest tak absurdalnie, absurdalna, że człowiek spodziewa się tylko aż zza węgła wyskoczy Hiszpańska Inkwizycja, której w tym filmie zwierz by się nawet spodziewał.
Daktora Fanning jest w filmie odpowiedzialna za tak cudownie surrealistycznie złą scenę, że równie dobrze można byłoby ją wkleić do Monty Pythona?
Nagroda im. Jokera za Best Laugh Ever – Aro (Michael Sheen) się w jednej scenie śmieje. Jest to najlepszy najbardziej psychodeliczny śmiech jaki usłyszcie w historii kinematografii. Serio.
Dość tych nagród. Jeszcze może tylko jedna. Ten film ma absolutnie świetną ścieżkę dźwiękową. Nieprzyzwoicie dobrą jak na tak niesamowicie cudownie wspaniale niezamierzenie śmieszny film. Zwierz proponuje by sprzedać tą ścieżkę dźwiękową do jakiegokolwiek innego filmu bo naprawdę było by szkoda, gdyby taka ścieżka dźwiękowa się zmarnowała. Zwierz poleca seans wszystkim. Sam wyszedł z kina z uśmiechem na twarzy i marzeniem o kolejnej równie wspaniale niezamierzenie śmiesznej części. Serio. Cudownie pierwszorzędny film trzeciorzędny.
<!–[if !supportLineBreakNewLine]–>
A tak jeszcze na koniec i na poważnie. Nie ważne co się mówi o Zmierzchu to jedno trzeba przyznać – ten hit jednej z mniejszych wytwórni wylansowało dwójkę nietypowych aktorów młodzieżowych, którzy chcą grać w poważniejszych produkcjach. Może nie koniecznie mają ku temu predyspozycje ale szalone fanki i fani Zmierzchowej sagi mogą się obudzić oglądając filmy Cronenberga czy ekranizację Kerouaca. Jak więc widzicie. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Zwłaszcza, że lata które upłynęły od premiery pierwszego filmu i zakończenia książek potwierdzają że mieliśmy do czynienia z modą bardzo chwilową, która w żaden sposób nie zmieni naszej kultury. Tak więc błyszczące wampiry przeminą. Mimo migającego pod koniec filmu złowieszczego „forever”.??