Home Nagrody/Imprezy Wszystkim nam się chce czyli zwierz i to czego nie powiedział na Secret Santa

Wszystkim nam się chce czyli zwierz i to czego nie powiedział na Secret Santa

autor Zwierz

 

Hej

Piętnastego dnia grudnia w Warszawie pogoda była paskudna. Tak przynajmniej zapisane miał Doktor w swoim notesie, który kazał mu omijać miasta, w których pogoda nie sprzyjała spacerom i przygodom. Gdyby Sherlock zamiast mieszkać w stolicy Anglii rezydował w stolicy Polski, spędziłby ten wieczór na brzdąkaniu na skrzypcach lub na niegroźnych eksperymentach, co chwila prosząc swojego współlokatora Watsona o nowy kubek herbaty i denerwując się, że tyle trzeba czekać aż zagotuje się woda. Wszystkie Hobbity siedziałby w swoich norach, z niepokojem wypatrując czy przypadkiem nie nadchodzą jacyś nieproszeni goście. Załoga Enterprise zdecydowałaby się pozostać na orbicie (popijając ciepłego Earl Greya) . Zresztą w mieście byłoby nadzwyczaj spokojnie bo nawet magowie, demony i pospolici przestępcy wolą w takie dni siedzieć w ciemnych pokojach i snuć swoje mroczne wizje podboju świata. Nic więc dziwnego, że właśnie tego dnia zwierz postanowił wywołać swoich czytelników z ich ciepłych domostw i zgromadzić w podziemiach Browarmii na spotkaniu związanym z Secret Santa. Zwierz bowiem żadnej pogody się nie boi.

 Zwierz oddaje pierwsze miejce zdjęciu wspaniałych Dalekowych Muffinów które przygotowali dla siebie fani z Krakowa. Warszawa też zajadała się muffinami choć mniej morderczymi

Żeby było jasne, cała akcja narodziła się dość spontanicznie pod drzwiami mieszkania jednej z czytelniczek na spotkaniu jeszcze w październiku. Zwierz obdarowany wtedy prezentem z powodu urodzin radośnie stwierdził, że można byłoby zagrać w Secret Santa  budząc tym pomysłem powszechną wesołość. Wszak ładnie nawiązywał do lubianego przez czytelników Cabin Pressure. Początkowa koncepcja miała być ekskluzywna. Po co się męczyć i angażować do zabawy wszystkich czytelników skoro można się pobawić w kilka osób. Ale widzicie, kiedy część osób ma w głowie ten mały przycisk, który normalnie uruchamia myślenie ” To chyba nie jest dobry pomysł. Jak ja to ogarnę. Daj sobie spokój”, zwierz ma w głowie przycisk „Ależ wszystko będzie wspaniale, cudownie się uda, co może pójść nie tak. Dawaj zrób imprezę dla wszytkich”.  Oczywiście, początkowa myśl zwierza była dość prosta. Założy wydarzenie na facebooku, zgłosi się dziesięć osób z Warszawy, roześlemy sobie prezenty albo jeszcze lepiej pójdziemy na piwo i rozdamy sobie prezenty osobiście. Gdzie może być problem, błąd, element komplikujący. Zwierz zbladł nieco gdy dwie godziny po udostępnieniu wydarzenia uczestników było już dwadzieścioro. Kiedy ostatecznie po dwóch tygodniach licznik zamknął się na sześćdziesięciu uczestnikach zwierz był już koloru ściany. Po pierwsze dlatego, że coś mu się nie zgadzało – przecież sześćdziesiąt osób z całej Polski nie może chcieć się tak po prostu wymieniać ręcznie robionymi prezentami. Trwa proces rozkładu społeczeństwa, młodzi ludzie zamykają się w domach i zostają zjedzeni przez Internety, chyba że akurat pracują za psie pieniądze, ewentualnie studiują namiętnie jakieś nierentowne kierunki. Gdzie w tym wszystkim miejsce na bezinteresowne wymienianie się fanowską pracą rąk własnych? Drugi powód nagłej utraty koloru przez zwierza był nieco bardziej prozaiczny. Jak na boga to zrobić? Jak rozlosować uczestników by Warszawiacy dostali Warszawiaków, Krakowianie Krakowian itp. Jak się porozumieć odnośnie zainteresować.  Nagle ta prosta akcja strasznie się skomplikowała.

Na całe szczęście czytelnicy zwierza nie tylko lubią się dzielić rękodziełem ale i pomysłami organizacyjnymi. Poradzili zwierzowi jak akcję przeprowadzić krok po kroku, założyć skrzynkę mailową, podzielić czytelników na koszyczki, wybrać metodę losowania prezentów. Pierwszego grudnia zwierz zasiadł z listą tajemniczych Mikołajów i pobawił się w sierotkę. Gdybyście widzieli twarz zwierza – skupienie jak na próbnej maturze z matematyki, którą zwierz co prawda triumfalnie oblał swego czasu ale jak się starał. Rodzina zwierza może zaświadczyć, że machał rękami łapał się za głowę i prosi o pomoc dobre duchy i własnych rodziców (ojciec zwierza pomógł mu przezwyciężyć problemy czysto matematyczne, zaś szacowna matka organizacyjne). Tym razem na szczęście wszystko się zgadzało i jedyne co pozostało to rozesłać wszystkim jedną, drugą, trzecią wiadomość,  przekonać facebooka, że nie jest się spamem i już wszyscy wiedzieli co i komu mają zrobić. Reszta pozostawała niewiadomą.

Ale nie taką zupełną niewiadomą. Do zwierza przez ostatnie dwa tygodnie spływały zapytania, zdjęcia przygotowanych prezentów, prośby o inspiracje itp. Przepraszano za brak możliwości pojawienia się na spotkaniu, rozpytywano o gusta i koszty. Do tego Kraków  okazał się niesamowicie dobrze zorganizowaną grupą (zwierz ma wrażenie, że w Krakowie wszyscy się znają), która potrafiła się zorganizować zupełnie bez pomocy zwierza, w sposób, który budzi największy szacunek. Z resztą to ich udane spotkanie 14.12 przekonało zwierza, że może nie będzie tak źle. Na zdjęciach wszyscy wyglądają na bardzo zadowolonych i pięknie obdarowanych. Sam zwierz, zaś jak to w przypadku ludzi obdarzonych zdolnością ogarnięcia prawie wszystkiego, poza rzeczami najprostszymi, był o krok od tego by zapomnieć zamówić miejsca z odpowiednim wyprzedzeniem. Po negocjacjach, telefonach i lekkich atakach paniki zwierz znalazł w końcu miejsce w Browarmii. Miejsce na piętnaście osób, bo naprawdę  czy zwierz mógł się spodziewać większej frekwencji.  Cóz z tego że zadeklarowało się prawie dwa razy tylu uczestników. Przecież ludziom się nie chce, dni są krótkie, święta za pasem a  spotkania towarzyskie wychodzą z mody.

Jak zwykle okazało się, że zwierz nie doszacował swoich czytelników, ani ogólnie ludzi jako takich. Nie tylko, że zjawiło się was prawie trzydzieścioro to jeszcze wyroby rąk własnych (zwierz miał na myśli coś pomiędzy laurką a ładnie pomalowanym kubkiem) okazały się potwierdzać coś co zwierz zawsze sądził ale nigdy nie przeprowadzał badań. Każdy ma jakiś talent. Nie ważne czy do wydziergania Daleka, czy do przedstawienia oryginalnego zaświadczenia o pisaku z Diuny, albo uszycia kota z Czarodziejki z Księżyca. Wśród czytelników zwierza znaleźli się tacy, którzy potrafią upiec pudło muffinów, zrobić kolczyki na których ktoś ewidentnie napisał coś w języku z Galiffrey, przygotować osobisty fanowski notatnik, zaproponować eksterminacje istot żywych na pysznych muffinkach, zasypać kogoś słodkościami, obdarować połowę spotkania woskowymi jeżami. Czytelnicy mogli się więc chwalić i pokrowcami na telefon którymi nie wzgardziłby Spock, przerzucać się własnoręcznie robionym złotym zniczem, przeglądać specjalną doktorową kolorowankę lub fanowski kalendarz,  wznosić toasty kubkiem z Batmanem lub takim który został przeznaczony specjalnie dla Jedi. A to tylko wierzchołek góry lodowej bo zwierz mimo najlepszych intencji nie spamiętał wszystkich wspaniałości jakimi obdarowali się jego czytelnicy co więcej wie, że jeszcze więcej wspaniałości czeka gdzieś na pocztach by zostać rozesłanym pozostałym uczestnikom zabawy. W każdym razie pewne jest że w chwili, w której wszystkie prezenty wylądowały w worku Mikołaja, który przyniósł zwierz, worek prezentował się dokładnie tak jak ten, który widuje się na obrazkach – był wielki i pękaty (zaś pani przy stoliku obok obserwowała go z wielkim zainteresowaniem jakby nie mogąc zrozumieć czego właśnie jest świadkiem)

Zwierz bardzo chciał na swoim spotkaniu wznieść toast, ale co może was dziwić się na niego nie odważył. Może i dobrze, bo spotkanie przebywało w bardzo miłej niezobowiązującej atmosferze wzajemnego przekrzykiwania się i wybuchania śmiechem. A to co zwierz układał sobie w głowie było jak najbardziej poważne i chyba całkiem dobrze korespondujące z absolutnie przepaskudną pogodą  która szalała gdzieś ponad głowami bawiących się w piwnicy czytelników zwierza. Otóż moi drodzy będziecie w życiu słyszeć wielokrotnie, że ludziom się nie chce.  Że  przestrzenie między nami są tak dalekie, że aby je pokonać potrzebujemy jakiejś instytucji, przymusu czy niesłychanie ważnego wydarzenia. Że żyjemy w świecie złożonym z jednostek, które jeśli mają szczęście zahaczą się o inne jednostki, jeśli zaś szczęścia nie mają pozostaną same ze sobą i z cieniem tego co jest prawdziwym życiem. Że napędza nas w życiu jedynie przymus i pieniądz zaś bezinteresowni bywamy tylko wtedy gdy chodzi o sprawy ważne (a i to nie zawsze się nam udaje). Ale zwierz uważa, że jest inaczej. Może jest zbyt optymistycznie nastawiony, a może to wy drodzy czytelnicy go tak nastrajacie. Secret Santa to nie tylko wspaniała zabawa, to dowód, że wystarczy, że któryś z tych szalonych pomysłów wprowadzimy w życie i nagle okaże się, że nam wszystkim się chce.

Chce się nam dziergać i kleić, ale przede wszystkim chce się nam robić rzeczy dla kogoś innego. Każdy kto przygotował prezent na zwierzowe spotkanie pomyślał o drugiej osobie. Część o osobie, którą znał, część tylko o kimś z kim łączy go sympatia do jednego pozbawionego przecinków bloga. I wiecie zwierz dostał przez te dwa tygodnie wystarczająco dużo zapytań by móc stwierdzić, że większość uczestników zabawy martwiła się przede wszystkim tym czy kogoś nie zawiodą, czy na pewno trafią w gust i upodobnia. Zwierz który uważa, że każda chwila, którą spędzimy myśląc o drugim człowieku zbliża nas nieco do bycia dobrymi ludźmi jest  przeszczęśliwy że ta drobna zabawa nam wszystkim dała taką możliwość. Zwierz nie jest z resztą w prawie by przyjmować jakiekolwiek podziękowania za całą akcję. Blog okazał się tylko platformą, na której zrealizowała się prosta prawda, że ludziom się jednak mimo wszystko chce. Chce się nam bawić, wymieniać prezentami, myśleć o innych i w konsekwencji spędzać razem czas.  Chce się nam bo nie jesteśmy tacy źli, tacy egoistyczni i z całą pewnością nie chcemy być samotni. Tylko okazji by to pokazać zazwyczaj brakuje.

Piętnasty grudnia dwa tysiące dwunastego roku w Warszawie był dniem naprawdę paskudnym. Nie dość że wiał zimny wiatr to na przemiennie padający śnieg i deszcz zamieniły chodniki miasta w ślizgawkę. Wielu ludzi połamało się tego dnia. Pan lekarz wypowiadający się w telewizji stwierdził, że większość złamań to wynik upadania z wysokości samego siebie.  Zwierz jak zwykle zadumał się nad tym zdaniem zupełnie nie tak jak powinien. Bo przecież wysokość samego siebie wcale nie jest stała, tak łatwo człowieka pomniejszyć i zredukować, przygiąć do ziemi i stwierdzić, że nie jest on  wiele wart.  Tak więc przewrotnie zwierz życzy wam już świątecznie (choć to nie ostanie życzenia) byście ślizgając się po chodnikach pamiętali, że każdy dobry czyn sprawia, że możecie być dumni z wysokości samych siebie, z której przyjdzie wam upaść. I choć zwierz życzy nam wszystkim byśmy się w tym roku nie połamali to cieszy się jeśli w najmniejszym stopniu przyczynił się do tego byście spadali z nieco większej wysokości.

Ps: Zdjęcia ilustrujące wpis to działo Eli Loski, Mai Lulek i Doroty Ratyńskiej, jeśli ktoś bardzo nie chce by jego podobizna była na blogu zwierz prosi byście się z nim skontaktowali to zwierz zdjęcie zdejmie.?

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online