Home Film Super bohaterowie czyli SPOILEROWE uwagi do Avengers: Wojna bez granic

Super bohaterowie czyli SPOILEROWE uwagi do Avengers: Wojna bez granic

autor Zwierz
Super bohaterowie czyli SPOILEROWE uwagi do Avengers: Wojna bez granic

Ten zbiór uwag odnośnie fil­mu Avengers: Woj­na bez Granic (dalej korzys­tam z ory­gi­nal­nego tytułu) zaw­iera spoil­ery. Całe mnóst­wo spoil­erów. Nie umieszczam ich we wpisie dlat­ego, że jestem zbyt leni­wa by napisać recen­z­je bezspoilerową. Po pros­tu Zwierz uważa że każ­da infor­ma­c­ja na tem­at fabuły tego fil­mu — wykracza­ją­ca poza proste zdję­cia pro­mo­cyjne czy ury­w­ki z trail­erów to infor­ma­c­ja która może pop­suć zabawę. Taka jest natu­ra tej pro­dukcji. Dlat­ego uznał Zwierz, że napisze tylko jed­ną recen­zję — ze spoil­era­mi. I zacznie poniżej tego aka­pitu. Więc nie czy­ta­j­cie dalej jeśli nie byliś­cie w kinie (chy­ba że bez spoil­erów nie umiecie).

 

 

To nie jest recen­z­ja! To są uwa­gi. Wolę podzielić się swoi­mi uwaga­mi na tem­at niek­tórych aspek­tów fil­mu niż koniecznie starać się go recen­zować, zwłaszcza w przy­pad­ku kiedy — jak moż­na się domyślić po obe­jrze­niu całoś­ci — jeszcze nie wszys­tko zostało dokład­nie rozwiązane. A poza tym — jakoś tak Zwierz wcale nie ma ochoty pisać recen­zji, recen­zji — może dlat­ego, że kiedy ma się film który opiera się w dużym stop­niu na emoc­jach jakie się czu­je do bohaterów to niekoniecznie chce się od razu pisać poważniejszej anal­izy. Jed­nak dla spragnionych zna­jdzie się kil­ka uwag które wychodzą poza zach­wyty Zwierza nad brodą Kap­i­tana Amery­ki (nie masz ci piękniejszej brody pod słońcem).

Fenom­e­nal­ną decyzją twór­ców było pominię­cie długich tłu­maczeń i długiego przed­staw­ia­nia się bohaterów. W ten sposób mamy tylko jed­ną ekspozy­cję a resz­ta to już sama historia

 

Równowa­ga Thanosa — Thanos jest być może najlepiej napisanym prze­ci­wnikiem głównych bohaterów w his­torii MCU. Dlaczego? Ponieważ sposób jego dzi­ała­nia nie opiera się o zachowa­nia irracjon­alne, ale wręcz prze­ci­wnie — morder­c­zo racjon­alne. Jego wiz­ja, że aby przeżyć kos­mos musi pozbyć się połowy swo­jej pop­u­lacji — niekoniecznie jest nieprawdzi­wa. Z tego co mówi i co pokazu­je — ten mech­a­nizm jest konieczny i co więcej się sprawdza. Dzię­ki poświęce­niu połowy, resz­ta może żyć. Do tego Thanos nie dzieli ludzi ze wzglę­du na rasy czy klasy, jest w swoim dzi­ała­niu losowy. Do tego — w prze­ci­wieńst­wie do wielu innych dyk­ta­torów jest gotów ponieść własne oso­biste kosz­ty by osiągnąć cel. Ta deter­mi­nac­ja połąc­zona z emocjon­al­ny­mi kosz­ta­mi swo­jego postępowa­nia — które zde­cy­dowanie się na nim odbi­ja­ją, spraw­ia, że Thanos jawi się bardziej jako bohater włas­nej opowieś­ci niż jako po pros­tu prze­ci­wnik naszych herosów. I to jest niesamowicie dobrze poprowad­zony wątek. W pewnym momen­cie ori­en­tu­je­my się, że twór­cy poświę­cili dużo więcej cza­su na pokazy­wanie nam  czarnego charak­teru a zwłaszcza jego relacji z Gomorą niż na kon­fron­towa­niu go z super bohater­ską drużyną. I nie był­by Thanos tak fenom­e­nal­ny gdy­by Josh Brolin nie zagrał go doskonale, i gdy­by spod całego tego fio­le­towego mak­i­jażu nie prze­bi­jało całe mnóst­wo zupełnie ludzkiego bohat­era. A jed­nocześnie — ludobój­cy i niszczy­ciela światów.  Wybit­nie skon­struowana postać. Zwłaszcza pod koniec fil­mu kiedy zosta­je­my z nim na chwilę sami i widz­imy całą opowieść z zupełnie innej per­spek­ty­wy. I w sum­ie ten jeden Thanos tłu­maczy dlaczego wszyscy pozostali źli którzy wcześniej wys­tępowali w tym świecie nie mogli być lep­si — musieli ustępować Thanosowi.

Thanos nie jest po pros­tu złolem. Jest bohaterem na włas­nych prawach. A jego dzi­ałanie — tak niesamowicie okrutne jest tym bardziej prz­er­aża­jące że wyni­ka z morder­czej logi­ki a nie z prag­nienia wszechwładzy.

 

Super bro­da wielkiego ego — znaczną część fil­mu spędza­my w towarzys­t­wie Dok­to­ra Strange i Tonego Star­ka — którzy wraz Peterem Park­erem (ten dzieci­ak jest tak cud­own­ie genial­ny — jego pomysł z wyko­rzys­taniem sce­ny z Obe­cego jest po poros­tu fenom­e­nal­ny) znaleźli się — trochę przy­pad­kiem na swo­jej włas­nej osob­nej wypraw­ie — której celem jest niedo­puszczanie do tego by Thanos prze­jął nos­zony przez Strange’a na pier­si kamień cza­su. I to jest jeden z naj­moc­niejszych ele­men­tów fil­mu — ta niesamowi­ta chemia między tymi posta­ci­a­mi, a co dalej idzie między aktora­mi. Strange i Stark to dwie posta­cie które są niesły­chanie pewne siebie, mają olbrzymie ego i zasad­nic­zo rzecz biorąc wiele ich łączy. Obaj mieli zupełnie inne życie zan­im trau­maty­czne wydarze­nie, które w pewien sposób nad­wyrężyło ich zdrowie oraz zmusiło ich  do wybra­nia zupełnie nowej — bohater­skiej ścież­ki. Różni­ca jest taka, że pod­czas kiedy Strange’a charak­teryzu­je niesamowite opanowanie i powś­ciągli­wość, Stark jest pewnym siebie człowiekiem który próbu­je nad wszys­tkim zapanować. A jed­nak to jak obaj dzi­ała­ją, jak się spier­a­ją, jak są sobie pod wielo­ma wzglę­da­mi potrzeb­ni i równi ‑spraw­ia że ich sce­ny są jed­nym z najlep­szych w filmie. Co więcej — dopiero kiedy Cum­ber­batch i Robert Downey Jr. staną obok siebie to człowiek nagle widzi, jak tych dwóch zupełnie innych aktorów mogło grać tą samą rolę Sher­loc­ka Holme­sa. No i to jest w końcu duet dopa­sowany do siebie pod każdym wzglę­dem. Na koniec warto jeszcze zwró­cić tu uwagę, że Robert Downey Jr. Jest naprawdę dobry jak gra niezwyciężonego Iron Mana ale dopiero w tych sce­nach w których trze­ba pokazać emoc­je rozu­miemy jak wiele stracił­by świat MCU gdy­by nie było w nim akto­ra  który tak dobrze umie grać. Bo to jest ta wiel­ka sztucz­ka RDJ. To jest dobry aktor.

To niesamowite jak doskon­ały duet tworzą Stark i Strange a jed­nocześnie Cum­ber­batch i Downey Jr.

Bóg Thor — Thor ma za sobą trzy filmy ‑lep­sze czy gorsze — mniejsza z tym. Ważne jest to że dopiero pod koniec trze­ciego tak naprawdę Thor został Bogiem. I to bard­zo widać w Avengers gdzie Thor nie jest po pros­tu bard­zo sil­nym facetem ale Bogiem — takim który może czynić rzeczy niewyobrażalne, takim który egzys­tu­je w świecie zupełnie innym niż cała resz­ta bohaterów. A jed­nocześnie — przy całym tym wynosze­niu Tho­ra pon­ad naprawdę wszys­t­kich (może poza Thanosem) dosta­je­my jeszcze jeden ele­ment — chwilę reflek­sji w której uświadami­amy sobie, że Thor przez te wszys­tkie filmy stracił najwięcej — że właś­ci­wie nie ma już nic. I co ciekawe — postacią z którą Tho­ra w tym filmie połąc­zono w parę jest… Rock­et Racoon (plus nas­to­let­ni Groot, który jest tak bard­zo nas­to­latkiem, że bardziej się nie da). Wydawać by się mogło, że Thor i Rock­et razem będą mieli tylko wymi­ar kome­diowy. Ale o dzi­wo, nie Thor i Rock­et to naprawdę doskon­ałe połącze­nie charak­terów — dwóch twardych facetów, którzy za wiele przes­zli by mieć coś do strace­nia, no i do tego — poza nazy­waniem Rock­e­ta kró­likiem, Thor naprawdę go szanu­je. I co jest najlep­sze — twór­cy doskonale ogry­wa­ją  fakt, że Thor jest kos­mitą. A jako kos­mi­ta nie dzi­wi się ist­nie­niu Rock­e­ta i … co jest najsłod­sze i najlepiej prze­myślane — rozu­mie Groo­ta. Co czyni jego postać fajniejszą ale też — lep­iej łączącą wszechświat po którym się porusza­my. Nie mniej pomysł by w pełni wyko­rzys­tać boskość Tho­ra jest naprawdę dobry i o dzi­wo czyni tą postać ciekawszą, a nie nud­niejszą przez jej (niemal) wszechmoc.

Nie wiesz że potrze­bu­jesz wspól­nego wątku Rock­et Racoona i Tho­ra do momen­tu kiedy rozu­miesz, że zawsze go potrzebowałeś.

Strażni­cy doras­ta­ją — po drugich Strażnikach Galak­ty­ki olbrzymim prob­le­mem Zwierza był fakt, że bohaterowie właś­ci­wie stali w miejs­cu. Coś się miało zmienić ale nie mogło się zmienić za wiele bo prze­cież to wciąż miał być film o śmiesznych bohat­er­ach. Tu Strażni­cy Galak­ty­ki nadal w pewnym stop­niu stanow­ią ele­ment kome­diowy — zwłaszcza spotkanie Petera Quil­la z Thorem jest jed­ną z najz­abawniejszych scen w filmie (ogól­nie cała sek­wenc­ja kiedy wszyscy Strażni­cy zach­wyca­ją się urodą Tho­ra i nazy­wa­ją go połącze­niem pira­ta i anioła jest cud­ow­na). Ale mimo tego kome­diowego wymi­aru ich obec­noś­ci, pojaw­ia­ją się tu prawdzi­we nie fałs­zowane emoc­je — zwłaszcza Quill nie może tu za bard­zo śmieszkować i nie wygra ze swoim prze­ci­wnikiem wyzy­wa­jąc go na poje­dynek taneczny. I co ciekawe dopiero ter­az naprawdę zaczęłam go lubić. Wcześniej za bard­zo mnie den­er­wował nato­mi­ast tu mamy do czynienia z bohaterem który doras­ta. Inna sprawa Gomo­ra ma tu włas­ny doskon­ały wątek — wątek rozdzier­a­ją­cy serce i niesamowicie przewrot­ny. Jeśli zas­tanaw­ial­iś­cie się czy jest w fil­mach super bohater­s­kich miejsce na wzruszenia które wynika­ją z emocjon­al­nych relacji między bohat­era­mi to jej wątek udowad­nia, że tak jak najbardziej. Inna sprawa, to niesamowite jak łat­wo udało się tą funkcjonu­jącą w zupełnie innej rzeczy­wis­toś­ci grupę wpisać w świat Avengers. Jedyne czego żału­ję, to fakt że z koniecznoś­ci tak naprawdę Drax i Man­tis nie mieli za bard­zo czego grać, mają swo­je dobre sce­ny ale jed­nak musieli zostać (jak wielu bohaterów) na drugim planie.

Cza­sem nie możesz wyzwać swo­jego wro­ga na poje­dynek taneczny. I wtedy właśnie jest moment żeby dorosnąć

 

Daj­cie temu face­towi tar­czę — pewnym zaskocze­niem dla widzów może się okazać fakt, że posta­cie o których moż­na było sądz­ić że będą grać na pier­wszym planie w isto­cie zostały prze­sunięte na dru­gi — jeśli byśmy mieli jakoś dzielić świat po Civ­il War to ten film pokazu­je jak z kon­flik­tem z Thanosem poradz­iła­by sobie ekipa Tony’ego Star­ka a niekoniecznie ekipa Kap­i­tana Amery­ki. To może być pewne rozczarowanie — zwłaszcza dla wiel­bi­cieli Kap­i­tana (cud­ow­na bro­da nie jest w stanie wszys­tkiego wyna­grodz­ić) czy Czarnej Pan­ery (ten strój nie może być już ani odrobinę bardziej obcisły!). Choć bit­wa jaką widz­imy w Wakandzie jest niesamowicie wid­owiskowa ale też nie jest bitwą o Nowy Jork która jest tym ostate­cznym star­ciem. Choć jest tu sporo ele­men­tów zabawnych i emocjon­al­nych, to jed­nak wciąż ta  gru­pa bohaterów jest zde­cy­dowanie mniej zaan­gażowana w kon­flikt a właś­ci­wie — jest mniej w sytu­acji bezpośred­niej kon­frontacji z Thanosem, tym­cza­sem to jest taki kon­flikt w którym aż czekamy na to by bohaterowie mieli okazję poroz­maw­iać z Thanosem. Ostate­cznie wszyscy mają tu swo­je fajne sce­ny (Thor przeko­nany że Cap sko­pi­ował od niego brodę, Kap­i­tan który przed­staw­ia się Grootowi, czy spotkanie dwóch najważniejszych Szopów wszechświa­ta) ale jed­nak — to nie jest ich film. Na całe szczęś­cie, nie wszys­tko stra­cone. Zwłaszcza, że czeka nas jeszcze najważniejszy i potenc­jal­nie najbardziej emocjonu­ją­cy moment czyli kon­frontac­ja Capa z Tonym. Bez tego nie moż­na opowiedzieć tej his­torii do końca.

Nigdy w życiu nie przy­puszcza­łam że bro­da może zro­bić tyle dobrego dla ludzkoś­ci. Ogól­nie nie spodziewałam się że Chris Evans może być taki piękny. JAKI PIĘKNY.

 

Wszys­tkie oblicza miłoś­ci - to ciekawe jak bard­zo ten kos­miczny film o super herosach jest tak naprawdę filmem o miłoś­ci. A właś­ci­wie o tym, że za miłość się płaci ale jed­nocześnie — niczego się bez niej nie da dokon­ać. Bez miłoś­ci nie da się nawet zniszczyć wszechświa­ta bo nie moż­na  poświę­cić wszys­tkiego bez miłoś­ci. I mamy tu przegląd tego na co wys­taw­ia człowieka uczu­cie — przede wszys­tkim na stratę. A jed­nocześnie to film który mógł­by mieć pod­ty­tuł “KIll your Dar­lings” bo każdy kto deklaru­je w nim miłość — czy to Thanos, czy to Quill czy Scar­let Witch będą musieli w którymś momen­cie — dla dobra sprawy w którą wierzą — czy chodzi o zniszcze­nie czy o ocale­nie wszechświa­ta — pod­nieść rękę na tych których kocha­ją. Ci co kocha­ją będą też czuć stratę i lęk — Thor po śmier­ci wszys­t­kich swoich blis­kich czy Tony w obaw­ie przed śmier­cią wszys­t­kich swoich blis­kich. Film pod­powia­da — nie da się być bohaterem czy złoczyńcą bez uczuć ale właś­ci­wie — to one sta­ją nam zawsze na przeszkodzie i nimi zawsze płacimy. No i ostate­cznie kiedy film się kończy widz­imy, że każdy traci to co mu bliskie i nikt nie jest sam. A ten kto zosta­je sam płaci najwyższą cenę. To ciekawe bo właśnie dzię­ki postaw­ie­niu na uczu­cia i oso­biste relac­je, mamy coś namacal­nego w tym kon­flik­cie — bo zagroże­nie jest tak wielkie i tak niemożli­we do pow­strzy­ma­nia że łat­wo stracić poczu­cie skali i punkt zaczepienia.

Wszechświa­ta nie moż­na ani ocal­ić ani zniszczyć bez miłoś­ci. Ale za każde uczu­cie trze­ba zapłacić. Oczy­wiś­cie jak się jest super bohaterem.

 

Thanos kochanek śmier­ci — To jest film w którym bohaterowie giną. Od pier­wszej sce­ny. Co więcej — od pier­wszej sce­ny, jeszcze przed napisa­mi od chwili kiedy pojaw­ia się Thanos wiemy, że ktoś zginie. Ta świado­mość jest cud­ow­na. Zan­im nazwiecie Zwierza psy­chopatą musi­cie zrozu­mieć jed­no. Nie ma nic gorszego dla fil­mu który ma nas poruszyć niż świado­mość, że tak naprawdę niko­mu nic nie może się za bard­zo stać. Takie filmy baw­ią ale ostate­cznie — kur­czę w pewnym momen­cie zaw­iesze­nie niewiary przes­ta­je dzi­ałać i zaczy­namy tylko czekać aż wszys­tko się dobrze skończy. Kiedy do takiego świa­ta wprowadza się śmierć — i to taką która jest zde­cy­dowanie ostate­cz­na, to nagle wszys­tkie staw­ki idą w górę, i tracimy to poczu­cie bez­pieczeńst­wa. Zupełnie się wtedy inaczej oglą­da film. No i tu trze­ba naw­iązać do tych dwóch śmier­ci które chy­ba są najważniejsze. Po pier­wsze — Loki. Bohater którego zgon obstaw­iał Zwierz jako pewny. I wiecie co — kiedy tylko film się zaczął, to dla Zwierza było jasne, że nic innego nie może się stać. I choć Zwier­zowi ta sce­na zła­mała serce, to jed­nocześnie — fakt, że Loki ginie bo nie może dop­uś­cić by ktoś tak naprawdę zranił Tho­ra, spraw­ia, że ta postać odchodzi dokońc­zona. Z kolei śmierć Gomory mało by mnie obeszła gdy­by nie fakt, jak została roze­grana. Uważam że to jed­na z najlep­szych scen nie tylko w samym filmie ale w całym MCU. Co do sporej grupy tych którzy jeszcze w filmie odes­zli to się nie wypowiadam bo wiem, że to jest taka śmierć komik­sowa. Z której moż­na powró­cić. Nie mniej sce­na w której odchodzi Peter Park­er jest rozdzier­a­ją­ca. Jed­nak to co jest w tym chy­ba najlep­sze — nar­ra­cyjnie to fakt, że taka śmierć jest pokazana do pewnego stop­nia na uboczu akcji. Co spraw­ia, że sta­je się bardziej prz­er­aża­ją­ca niż wtedy kiedy jest takim budowanym cen­trum opowieści.

Kiedy ori­en­tu­jesz się, że śmierć też wpadła na imprezę film oglą­da się zupełnie inaczej.

 

To trze­ba zagrać panowie (i panie) — sukces fil­mu opiera się w dużym stop­niu na tym, że  pro­dukc­ja ma fenom­e­nal­ną. Nie tylko per­fek­cyjnie dobraną do roli ale też doskon­ałą aktorsko. I właśnie  to jest niesamowite. Przez te dziesięć lat Mar­vel nie tylko zebrał aktorów odpowied­nich i pasu­ją­cych do roli ale też takich którzy umieją wnieść do niej coś więcej. Chris Hemsworth jest cud­ownym pewnym siebie Thorem, ale kiedy pokazu­je ból swo­jego bohat­era to nagle jest najbardziej samot­ną istotą we wszechświecie — nawet jeśli potem kiedy pręży muskuły nie sposób uwierzyć że ktoś ma takie ręce. Chris Pratt uśmiecha się uroc­zo, śmieszku­je, ale kiedy przyjdzie co do czego w jego oczach pojaw­ia się tak szczere uczu­cie, że nie sposób nie dostrzec tego jak jego bohaterowi pęka serce. Bene­dict Cum­ber­batch obdarzył swo­jego bohat­era spoko­jem ale w ostate­cznym rozra­chunku Dok­tor Strange jest Dok­torem — człowiekiem stwor­zonym by poma­gać a nie patrzeć na cier­pi­e­nie. Robert Downey Jr. był już chwalony ale gdy­by Tony Stark nie miał w oczach tego bólu, zagu­bi­enia i pani­ki to i my nie czulibyśmy tej samot­noś­ci bohat­era w środ­ku kos­mo­su. Tom Hol­land — gra tak, że w pewnym momen­cie rozu­miemy, ze mamy tu dzieci­a­ka który mimo super zdol­noś­ci abso­lut­nie nie powinien być w środ­ku takiej wal­ki. Bo to tylko dziecko które nie zapamię­ta imion wszys­t­kich tych których próbu­je ocal­ić przed śmier­cią. Mark Ruf­fa­lo potrafi tak trzy­mać w dło­ni­ach manki­ety koszuli że wiemy wszys­tko o lękach jego bohat­era. Zoe Sal­dana spod zielonego mak­i­jażu wyj­mu­je  emoc­je które spraw­ia­ją, że nagle oglą­damy opowieść o ofierze okrut­nych rodz­iców. Eliz­a­beth Olsen spraw­iła w tym filmie, że wybaczyłam fakt że jej postać w poprzed­nich pro­dukc­jach była bard­zo śred­nia. A Paul Bet­tany gra najbardziej ludzką postać w całym filmie.

Praw­da jest taka, że ten film nie dzi­ała jak nie masz dobrych aktorów którzy ci to wszys­tko zagra­ją i nie chodzi o mor­do­bi­cie ale o to wszys­tko gdy mor­do­bi­cia już nie ma.

 

Uśmiech­nij się to tylko koniec (połowy) wszechświa­ta — żeby nie było zbyt poważnie to trze­ba powiedzieć, że ten film jest zabawny i to dokład­nie tak jak powinien być. Bo tu zabawne są raczej kon­cepc­je pewnych scen niż tylko dow­cip­ne puen­ty. A jed­nocześnie — wiele z dow­cip­nych momen­tów tego fil­mu — bardziej chy­ba niż tych dra­maty­cznych stanowi swoisty hołd dla dziesię­ciu lat tworzenia tego uni­w­er­sum. To jest ten moment w którym twór­cy pozwala­ją sobie na grę fak­tem, że naresz­cie wszyscy są razem. Oraz z tym że wid­zowie już sporo o bohat­er­ach wiedzą.  To też na ukłon w stronę widzów którzy tyle lat śledzili budowanie tego świa­ta. Świa­ta który obec­nie funkcjonu­je już dokład­nie tak jak powinien — tzn. Jak świat komik­su gdzie przewraca­jąc następ­ną stronę nie masz poję­cia co się zdarzy i w tym jest coś wspani­ałego. Naprawdę czułam jak­bym oglą­dała ekraniza­cję komik­su gdzie częs­to kole­jny podrozdzi­ał może roz­gry­wać się zupełnie gdzie indziej. Ale to wszys­tko było zro­bione z lekkoś­cią i humorem — który ma w sobie trochę dziedz­ict­wa pier­wszych Avengers ale jak­by z nową lekkoś­cią i duchem. Muszę to wspom­nieć jeszcze o jed­nym wątku tzn. Ban­nera i Hul­ka — roze­grany w niek­tórych miejs­cach cud­own­ie kome­diowo pokazu­je, że wątek może być jed­nocześnie zabawny ale też porusza­ją­cy — bo jak wielkie jest zagroże­nie którego boi się sam Hulk.

 

Naresz­cie mamy dobrze napisanego Spi­der Mana i wnosi tyle humoru i lekkoś­ci do fil­mu, że oglą­danie go to czys­ta przyjemność

 

Sprawność dziel­nego reży­sera — tym co robi naprawdę duże wraże­nie jest sprawność z jaką ten film jest nakrę­cony. Jak wiemy z drugiej poty­cz­ki Avengers — kiedy ma się tylu bohaterów nie moż­na sobie poz­wolić na najm­niejsze nawet potknię­cie — bo wtedy wychodzi film dłu­gi i nud­ny i taki który jakoś nie chce wciągnąć. Tu udało się zachować ide­alne pro­por­c­je i wewnętrzną logikę opowieś­ci. Między inny­mi dlat­ego, że główne wąt­ki fil­mu — które roz­gry­wa­ją się bard­zo równole­gle — są od siebie odpowied­nio odd­zielone i odróżnione pod wzglę­dem tego jak gra­ją na emoc­jach. Jed­nak co najważniejsze — stanow­ią spójne opowieś­ci wewnątrz opowieś­ci, z których każ­da dąży do włas­nego koń­ca. Najlepiej to widać po takim pobocznym wątku Tho­ra. Avengers 2 też miało poboczny wątek Tho­ra. Tam był przyk­le­jony w sła­by sposób i spraw­iał wraże­nie dzi­wnie oder­wanego od całoś­ci. Tu Thor ma włas­ną wyprawę która jed­nak wpa­sowu­je się w całą his­torię i ma włas­ny emocjon­al­ny początek, środek i koniec. Co więcej udało się tak wszys­tko ustaw­ić, że mamy czas pobyć trochę z Thanosem nie tylko na polu wal­ki. Bo on sam ma włas­ny poboczny wątek. Zaś ostat­nia sce­na akcji choć wid­owiskowa tak naprawdę nie jest domin­u­ją­ca — i dużo ważniejsze rzeczy dzieją się na jej obrzeżach co jest ciekawsze niż kole­jne pół godziny mordobicia.

Ten film tak cud­own­ie nie jest bezsen­sowną bie­gan­iną i tak cud­own­ie nie rozwiązu­je prob­le­mu przyłoże­niem komuś w mordę. I to jest w nim piękne (Ps: tej sce­ny nie ma w filmie)

 

10 lat i pół fil­mu — Avengers Infin­i­ty War to pół fil­mu. Ale — nie zapesza­jąc — chy­ba to lep­sze pół. To te pół fil­mu które rozbudza emoc­je, pokazu­je stawkę, uświadamia poziom zagroże­nia, doprowadza nas do grani­cy i… tu właś­ci­wie wydarzyć się już może wszys­tko. Nie mniej — w świecie po Avengers: Infin­i­ty War wszys­tko może być dużo ciekawsze i to nie dlat­ego, że sce­na po napisach zapowia­da że jeszcze niczego nie widzieliśmy. Raczej dlat­ego, że są pewne emocjon­alne prob­le­my i momen­ty których jeszcze nie rozwiązano. W tym najważniejszego — spotka­nia Kap­i­tana i Star­ka — moment na który chy­ba wszyscy czeka­ją. Ale nie tylko o to chodzi. Jesteśmy trochę po Imperi­um Kon­trataku­je tego świa­ta — po filmie który może być doskon­ały bo nie ciąży na nim obow­iązek hap­py endu. I właśnie dlat­ego tylko takie filmy które mogą się uwol­nić spod przy­musu oczy­wis­tego koń­ca mają szanse rozbudz­ić w nas takie emoc­je. I dlat­ego tak doskonale udawało się te liczne wąt­ki roz­gry­wać sce­narzys­tom wcześniej cho­ci­aż­by w Civ­il War — bo też unikali oczy­wis­tego dobrego zakończenia — wprowadza­jąc nas do świa­ta dużo bardziej niejed­noz­nacznych emocji. I to jest doskonałe.

W filmie mamy niesamowicie ciekawy wątek kon­flik­tu Hul­ka i Ban­ner i to jest o tyle doskon­ałe, że dzię­ki temu bohaterowie są w pewien sposób osła­bi­eni ale jed­nocześnie mamy kole­jny rozdzi­ał budowa­nia relacji Hul­ka i Bannera.

Czy film nie miał wad? Moim zdaniem jego najwięk­sza wada wyni­ka z tego, że nieste­ty nie moż­na zag­waran­tować wszys­tkim bohaterom tyle samo cza­su ekra­nowego — zwłaszcza kiedy ma się w planach jeszcze pół fil­mu. Dlat­ego np. niesamowicie mało jest w tym filmie Kap­i­tana Amery­ki — choć jest jego bro­da. Są też ele­men­ty które z różnych powodów mogą się wydać nieco płask­ie — wiecie to jest film w którym bohaterowie cza­sem muszą się gdzieś pojaw­ić w sposób który może jest nieco za bard­zo deus ex machi­na (a może Thor ex machi­na) ale z drugiej strony — wcale nam nie jest przykro kiedy spada­ją niemal dosłown­ie z nie­ba. Ale na pewno jest to dokład­nie ten film, który przy­pom­i­na ci dlaczego tak właś­ci­wie od tych dziesię­ciu lat idziemy na kole­jne filmy, wybacza­my sce­narzys­tom potknię­cia i uda­je­my, że nic złego nie może się stać. Bo przez te lata nie było trud­no zauważyć, że gdzieś tam bliżej koń­ca dostaniemy świat już zbu­dowany, bohaterów już napisanych i emoc­je które czu­je­my tylko na nich patrząc. I to jest cud­owne — ten film nie tyle nie zawodzi jako osob­na pro­dukc­ja ale nie zawodzi jako pro­dukc­ja na którą tyle czekaliśmy.

 

To takie mile uczu­cie kiedy czekasz na film i czekasz i nie wychodzisz z kina zaw­iedzionym. Czary. Plus tak jak Cum­ber­batch w wielu swoich pro­dukc­jach spraw­iał wraże­nie jak­by nieco znud­zonego to w tym filmie jest doskon­ały. Moim zdaniem nie był tak dobry od cza­sów pier­wszych sezonów Sherlocka.

 

Na sam koniec uwa­ga — trochę kome­diowa — otóż moi drodzy — ilość rzeczy które się w tym filmie wydarzyła a była zgod­na z moi­mi przewidy­wa­ni­a­mi, nawet odnośnie natu­ry tego fil­mu, jest tak duża że jestem trochę w szoku. Ale wiecie to niekoniecznie jest wada fil­mu, raczej dowód że nie wziął się znikąd, że jego fabuła nie idzie w poprzek temu co dzi­ało się w serii wcześniej ale jest osad­zona  w tym co wiemy o MCU i jego bohat­er­ach. I w sum­ie — trochę ten film pod­powia­da że nie trze­ba staw­iać wyłącznie na plot twisty, że tak naprawdę nie muszą one być cen­trum opowieś­ci — jeśli ma się odpowied­nich bohaterów i odpowied­nie emoc­je. I to jest fenom­e­nalne. Bo MCU udowad­nia to co dla wiele jest trudne do oga­r­nię­cia — że nie ma takich efek­tów spec­jal­nych które przy­ciągnął­by do kina ludzi jeśli w cen­trum nie będzie bohaterów. Dobrze napisanych bohaterów. Fajnych bohaterów. Super bohaterów.

 

Ps: Nie wiem czy da się oglą­dać sce­ny z Wandą i Visionem bez podśpiewywa­nia “He’s ful­ly func­tion­al and anatom­i­cal­ly cor­rect” (jak nie zna­cie Data Tan­go to koniecznie posłuchajcie).

Ps2: Dwie sekundy po tym jak powiedzi­ałam do Mateusza “Ciekawe czy znam kogoś na tej sali” w rzędzie pod nami pojaw­iła się Moja dobra zna­jo­ma z sieci. To jest koordynacja

Ps3: JA CHCĘ DRUGĄ CZĘŚĆ. Serio czu­ję się jak­by ktoś pod­dał ten film inter­wencji Thanosa który lubi jak jest tylko pół.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online