Home Seriale Świat mokrych koszul czyli o drugim sezonie “Bridgertonów”

Świat mokrych koszul czyli o drugim sezonie “Bridgertonów”

autor Zwierz
Świat mokrych koszul czyli o drugim sezonie “Bridgertonów”

Jest rzeczą powszech­nie wiadomą, że każ­da oso­ba do szczęś­cia potrze­bu­je jedynie wątków z „Dumy i Uprzedzenia”, gdy jed­nak na hory­zon­cie nie ma nic nowego, musimy się zad­owolić tym co aku­rat się nam ser­wu­je. W tym przy­pad­ku – drugim sezonem Bridger­tonów, gdzie mamy cud­owny kok­ta­jl wszys­t­kich wątków, których nie pow­sty­dz­iła­by się Jane Austen, z tą różnicą, że prze­filtrowanych przez późniejszą wrażli­wość i wiz­ualne reprezen­tac­je. Dru­gi sezon Bridger­tonów jest jak mokra koszu­la pana Dar­cy – w ory­gi­nalne jej nie zna­jdziemy, ale w zbiorowej wyobraźni trzy­ma się aż miło.

 

Dru­gi sezon Bridger­tonów – zgod­nie ze sche­matem serii opowia­da o kole­jnym członku ósem­ki tytułowego rodzeńst­wa, który prag­nie pojąć żonę. Tym razem jest to Antho­ny, najs­tarszy braci, który po trag­icznej śmier­ci ojca, prze­jął funkcję głowy rodu. A to wiąże się z tytułem wicehra­biego i głębokim poczu­ciem obow­iązku. I właśnie z tego obow­iązku nasz wielce przys­to­jny Antho­ny decy­du­je się, że nim sezon się skończy zna­jdzie żonę. Ma spis młodych panien, które zade­bi­u­towały w towarzys­t­wie i otwarte oko na ide­al­ną kandy­datkę. Jego wyma­gania należą do tych skrom­nych. Dziew­czy­na ma być ład­na, mądra, mieć zain­tere­sowa­nia, śpiewać, tańczyć, recy­tować i nie przynieść wsty­du. On sam wyma­gań raczej sobie nie staw­ia, bo cóż to za pomysł – jest przys­to­jny, zamożny i dobrze urod­zony – czegóż chcieć więcej.

 

Bridger­ton. (L to R) Simone Ash­ley as Kate Shar­ma, Jonathan Bai­ley as Antho­ny Bridger­ton in episode 204 of Bridger­ton. Cr. Liam Daniel/Netflix © 2022

 

Nie powin­no nas zdzi­wić, że kiedy na drodze Anthony’ego pojaw­ią się Kate i Edwina Shar­ma – siostry, które zaw­itały z Indii do Lon­dynu na ten jeden sezon, zupełnie straci głowę. Edwina wyda się bowiem abso­lut­nie ide­al­ną kandy­datką na żonę – ogłos­zona odkryciem sezonu przez królową i budzą­ca sym­pa­tię abso­lut­nie wszys­t­kich. Nie da się tego powiedzieć o Kate, jej starszej, nieza­leżnej siostrze, która otwar­cie mówi, że nie szu­ka męża zaś sam Antho­ny budzi w niej początkowo mieszane uczu­cia. Obo­je nie mogą dojść do porozu­mienia i wymieni­a­ją między sobą całe mnóst­wo złośli­wych uwag. Inny­mi słowy – jak to widz wprawny wyłapie – darzą się od pier­wszego wejrzenia głębokim uczu­ciem i są dla siebie stworzeni. Gdy­by tak nie było znaczyło­by to, że mech­a­nizm świa­ta, w którym żyje­my nie działa.

 

Wąt­ki, w których dwie przeko­marza­jące się oso­by dochodzą do tego, że łączy je uczu­cie czy pożą­danie nie są nowe. Moż­na je wywieść do „Wiele hała­su o nic” czy nawet do dzieł wcześniejszych Twór­cy są zresztą doskonale świado­mi, że oglą­da­jąc ich ser­i­al mamy sko­jarzenia his­to­ryczne. Nie ma żad­nego innego powodu dla którego upar­li­by się aby zmoczyć bied­nego Anthony’ego w jeziorze poza przy­pom­nie­niem nam, że ist­nieje tylko jed­na taka his­to­ria i w świecie wiz­ual­nych reprezen­tacji wyma­ga mokrych koszul. Ów wątek od niechę­ci do miłoś­ci jest fab­u­larnie atrak­cyjny i spraw­ia­ją­cy wid­zowi sporo przy­jem­noś­ci. Jest w nas takie poczu­cie, że gorące uczu­cia sto­ją blisko siebie i cza­sem owa gorą­ca niechęć, jest tylko przed­sionkiem gorącego pożą­da­nia. A nawet jeśli nie jest tak w real­nym życiu, to w fikcji sprawdza się to doskonale. Jest coś takiego w ludzi­ach, którzy nie są w stanie ze sobą wytrzy­mać, ale nie wiedzą czy z wza­jem­nej niechę­ci czy z powodów z goła prze­ci­wnych co nas przy­cią­ga. Czy to jest wybit­ny zabieg fab­u­larny – skądże! Czy dzi­ała za każdym razem budząc w nas daleko idącą kon­fuzję? A jakże. Niekiedy moż­na się poczuć dzi­ała­ni­a­mi sce­narzys­tów nieco rozbaw­ionym (och te pszc­zoły w roli czarnych charak­terów) ale pod koniec odcin­ka chce się więcej.

 

Bridger­ton. (L to R) Simone Ash­ley as Kate Shar­ma, Jonathan Bai­ley as Antho­ny Bridger­ton in episode 207 of Bridger­ton. Cr. Liam Daniel/Netflix © 2022

 

W przy­pad­ku drugiego sezonu „Bridger­tonów” twór­cy baw­ią się tym wątkiem doskonale. Kate i Antho­ny dosta­ją więcej okazji do tego by poroz­maw­iać bez świad­ków niż ktokol­wiek inny w tym seri­alu. Co chwilę zosta­ją sami, co chwilę niemal wygry­wa w nich pożą­danie i co chwilę coś czy ktoś sta­je im na przeszkodzie. I tak przez więk­szość odcinków tego sezonu. Moż­na powiedzieć – twór­cy trzy­ma­ją się zasady, że sko­ro jed­na sce­na, gdy obo­je wzdy­cha­ją ciężko milime­try od swoich ust się sprawdz­iła, to czemu nie posy­pać nimi całego sezonu. Co ciekawe – w pewnym stop­niu jest to dużo bardziej satys­fakcjonu­jące niż sezon pier­wszy. Ci, którzy nie oglą­dali pier­wszego sezonu win­ni wiedzieć, że dość szy­bko przeszedł on do spo­jrzeń wymieni­anych chyłkiem do sek­su na wszys­t­kich możli­wych powierzch­ni­ach. Tym samy „Brigertonowie” porzu­cili ten schemat właś­ci­wy dla pro­dukcji kostiu­mowych, gdzie oglą­damy ogranic­zone przez zasady zalo­ty a niekoniecznie to co dzieje się w syp­i­al­ni. Nie będę was przekony­wać, że tych scen w pier­wszym sezonie nie powin­no być – ostate­cznie przy­czyniły się do pop­u­larnoś­ci seri­alu, ale śmiem twierdz­ić, że pod wielo­ma wzglę­da­mi – bardziej wstrzemięźli­wy sezon dru­gi jest bardziej satysfakcjonujący.

 

Wyprowadzam tą tezę z dwóch przesłanek. Pier­wszej, że po to oglą­damy seri­ale kostiu­mowe by właśnie znaleźć się w świecie, gdzie zasady społeczne powś­cią­ga­ją pożą­danie i każą się z nim kryć. To ten dreszczyk emocji jaki czu­je­my, gdy wiemy, że bohaterowie chcą dzi­ałać zgod­nie ze swoi­mi instynk­ta­mi ale nie mogą. Ludzie, którzy muszą pow­strzymy­wać swo­je żądze są pod wielo­ma wzglę­da­mi ciekawsi niż ci którzy się nim pod­da­ją. Dru­ga kwes­t­ia, to moja – głos­zona od daw­na teo­ria. Tak dłu­go jak dłu­go między bohat­era­mi budu­je się pełne energii napię­cie, jesteśmy nie tyle obser­wa­tora­mi co uczest­nika­mi tego co się dzieje. Też czu­je­my to co czu­ją bohaterowie. Jesteśmy niemal z nimi w poko­ju. Kiedy jed­nak dochodzi do kon­sumpcji związku, sta­je­my się wyłącznie obser­wa­tora­mi. Ów dys­tans, którego nie czuliśmy wcześniej się zwięk­sza. Z podglą­da­nia też może­my czer­pać przy­jem­ność, ale nie czu­je­my się aż tak w środ­ku całej sytu­acji. Jed­nocześnie, te wąt­ki — “od nieprzy­jaciół do kochanków” czy tzw. “slow burn” (czyli kiedy ludzie abso­lut­nie nie są w stanie wyz­nać sobie uczuć mimo, że wiado­mo od pier­wszej sce­ny, że je czu­ją) są niezwyk­le pop­u­larne w fan­fic­tion. A to znaczy, że jest całkiem spo­ra gru­pa osób, która woli gdy fabuła rozwi­ja się powoli a napię­cie rośnie.

 

Bridger­ton. Nico­la Cough­lan as Pene­lope Feath­er­ing­ton in episode 204 of Bridger­ton. Cr. Liam Daniel/Netflix © 2022

 

Inna sprawa, że dru­gi sezon wygry­wa obsadą. Jonathan Bai­ley, będzie pewnie dla niejed­nej oso­by oglą­da­jącej ser­i­al objaw­ie­niem. Bai­ley przewi­ja się na moim radarze od lat, bo jak to bywa z bry­tyjski­mi aktora­mi, ma na swoim kon­cie sporo seri­ali (min. Broad­church czy Crash­ing). Nie da się ukryć, że pre­tendu­je do miana jed­nego z tych bry­tyjs­kich aktorów, którego będzie się miało na oku przez następ­ne lata. Przys­to­jny, utal­en­towany, dobrze wyglą­da w kostiu­mach z epo­ki i sprawdza się na deskach teatru. Czego chcieć więcej? Part­neru­ją­ca mu Simone Ash­ley (kojar­zona głównie z rolą w „Sex Edu­ca­tion”) jest na ekranie jego ide­al­ną part­nerką. Ash­ley nie tylko czyni swo­ją bohaterkę ciekawą i inteligent­ną, ale też – nie da się ukryć – jest niesły­chanie pięk­na w nasy­conych kolora­mi stro­jach z epo­ki. Ta dwój­ka ma na ekranie taką chemię, że nawet jak tylko spoglą­da­ją na siebie przez pokój to człowiek ma ochotę sięgnąć po wach­larz. To nie zdarza się rzad­ko by znaleźć dwójkę aktorów, którzy nawet najwięk­szą sce­nar­ius­zową mieliznę ominą dzię­ki temu jak doskonale są dobrani na ekranie. Śmiem twierdz­ić, że to właśnie tej chemii najbardziej brakowało w pier­wszym sezonie. W drugim wręcz wyle­wa się z ekranu.

 

Tym czym kupił mnie sezon dru­gi jest fan­tasty­czne pokazanie nie tylko znanego wątku roman­sowego, ale też – zdrowych i ciekaw­ie zarysowanych relacji między sios­tra­mi. Kate i Edwina są dla siebie wza­jem­nie najważniejsze i w kilku kluc­zowych dla seri­alu sce­nach – to więź między nimi jest kluc­zowa dla całej his­torii. Wiele nar­racji przed­staw­ia relac­je siostrzane jako trudne, pełne zaw­iś­ci, konkurencji i wza­jem­nych pre­ten­sji. Tu teo­re­ty­cznie mamy pod­stawy do wszys­t­kich klasy­cznych wątków, ale ostate­cznie ser­i­al pozwala nam się cieszyć parą bohaterek, które kocha­ją się pon­ad wszys­tko i szanu­ją swo­ją relację bardziej niż wyś­ci­gi po najwyższą pozy­cję społeczną. Cieszy mnie niezmiernie ten wątek, bo rzad­ko pro­dukcji uda­je się tak ład­nie (choć w nieprzesłod­zony sposób) pokazać relac­je pomiędzy sios­tra­mi. A fakt, że to siostry przy­rod­nie czyni to jeszcze cen­niejszym – bo tu nie ma wąt­pli­woś­ci, że relac­ja nie jest w najm­niejszym stop­niu mniej znaczą­ca niż gdy­by bohater­ki miały tych samych rodziców.

 

Bridger­ton. (L to R) Adjoa Andoh as Lady Dan­bury, Charithra Chan­dran as Edwina Shar­ma, Shel­ley Conn as Mary Shar­ma, Simone Ash­ley as Kate Shar­ma in episode 207 of Bridger­ton. Cr. Liam Daniel/Netflix © 2022

 

Oczy­wiś­cie w tle mamy mnóst­wo więk­szych i mniejszych skan­dali. Ostate­cznie świat „Bridger­tonów” stoi lękiem przed bra­ta pozy­cji czy dobrego imienia. Przyz­nam szcz­erze, że w tym sezonie wąt­ki te wydawały mi się ciekawsze, gdyż – bohaterowie nie potrze­bowali już ekspozy­cji co daje cud­owną możli­wość, powro­tu, do świa­ta który się już dobrze zna i w którym wszys­tkie role są rozpisane. Jak zwyk­le więc patrzymy, jak jed­ni popada­ją w ruinę, drudzy się kom­pro­mi­tu­ją a trze­ci prowadzą hulaszcze życie. Wszys­tko zaś z pojaw­ia­jącą się w głowie myślą, że w świecie, w którym reparac­ja jest wszys­tkim nawet jed­no nieu­dane przyję­cie może się okazać towarzyskim wyrok­iem śmierci.

 

Tu należało­by na mar­gin­e­sie stwierdz­ić, że aktorką, która tworzy być może najlep­szą rolę drugiego sezonu jest Nico­la Cough­lan – w roli Pene­lope Feath­er­ing­ton. Cough­lan gra dziew­czynę przenikli­wie inteligent­ną, obdar­zoną darem obserwacji i abso­lut­nie lekce­ważoną przez wszys­t­kich. Darzy nieod­wza­jem­nionym uczu­ciem jed­nego z braci Bridger­ton i czu­je się zde­cy­dowanie nie doce­ni­ana przez włas­ną rodz­inę. Kto widzi­ał pier­wszy sezon ten wie, że Pene­lope odgry­wa w całej his­torii dwors­kich skan­dali dużo ważniejszą rolę niż mogło­by się wydawać. Jed­nocześnie – to wciąż dziew­czy­na, która bard­zo czu­je, że jest lekce­ważona i nie pasu­je do towarzyst­wa. Cough­lan gra ją doskonale – częs­to nic nie mówiąc, jedynie przyglą­da­jąc się temu co dzieje się wokół niej. Umie pokazać zarówno wrażli­wość swo­je bohater­ki jak i fakt, że jest to oso­ba dość bezwzględna.

 

Bridger­ton. (L to R) Kathryn Drys­dale as Genevieve, Nico­la Cough­lan as Pene­lope Feath­er­ing­ton in episode 206 of Bridger­ton. Cr. Liam Daniel/Netflix © 2022

 

Tym co dodatkowo pozwala się cieszyć drugim sezonem „Bridger­tonów” to fakt, że po sezonie pier­wszym opadł kurz bitewny. Nikt już nie rozważa pro­cen­tu czarnych bry­tyjs­kich arys­tokratów i nie zada­je pytań o indyjskie pochodze­nie bohaterek. Ów świat, który rok temu wywoły­wał takie kon­trow­er­sje został już oswo­jony, a wid­zowie pogodzili się, że być może nie oglą­da­ją doku­men­tu z cza­sów regencji tylko najsłod­szy kostiu­mowy har­le­quin jaki da się obec­nie znaleźć na jakiejkol­wiek plat­formie streamin­gowej. Co dowodzi moje­mu przeczu­ciu, że grupie, do której rzeczy­wiś­cie ów ser­i­al był kierowany, owa różnorod­ność nigdy tak naprawdę jakoś bard­zo nie przeszkadza­ła. Była wpisana w świat fan­tazji i jako taka – łat­wa do zaak­cep­towa­nia. Jak to częs­to bywa z tego typu kul­tur­owy­mi woj­na­mi – prowadzą je częs­to ludzie, którzy są mało zain­tere­sowani samym wyt­worem kul­tu­ry a bardziej – stworze­niem dłu­gaśnego pos­tu w Internecie. Dru­gi sezon może już być dokład­nie tym czym chce być, bez koniecznoś­ci tłu­maczenia komukol­wiek jakie są pod­sta­wowe zasady kon­strukcji tego świa­ta przedstawionego.

 

Bridgertonowie” jako ser­i­al czer­pią korzyś­ci z fak­tu, że to dość specy­ficzny, ser­i­al antolo­gia. Rozpisy­wanie rozterek ser­cowych jed­nej pary na jeden sezon, daje szan­sę by każdy znalazł his­torię dla siebie. Jed­nocześnie – ten schemat ura­tował ser­i­al przed prob­le­mem jakim był fakt, że Regé-Jean Page czyli książę z pier­wszego odcin­ka, nie miał ochoty wracać na kole­jne sezony. Ta specy­ficz­na hybry­dowa for­ma (ser­i­al z jed­nej strony jest niczym antolo­gia z drugiej, wąt­ki dru­go­planowe spina­ją kole­jne sezony) może być zaskocze­niem dla częś­ci widzów, ale może też pozwalać pozyski­wać kole­jny. Jest to też pew­na lote­ria – nigdy nie wiado­mo, czy kole­jny sezon okaże się lep­szy czy gorszy. Dla mnie – oso­by, która zde­cy­dowanie woli sezon dru­gi, nieobec­ność pewnych postaci i wątków z sezonu pier­wszego była ulgą. Cześć osób może się poczuć zaskoc­zonych. No ale właśnie – to też jest ciekawe, jak bard­zo pod tym wzglę­dem „Brigertonowie” usta­la­ją włas­ny ton, nie idąc drogą klasy­cznych seri­ali kostiu­mowych które rzad­ko korzys­ta­ją z for­matu antologii. A szko­da bo w ten sposób co sezon moż­na pozyski­wać nowych widzów i pro­pornować im nieco inną kon­wencję opowiadanej historii.

 

Bridger­ton. (L to R) Simone Ash­ley as Kate Shar­ma, Jonathan Bai­ley as Antho­ny Bridger­ton in episode 201 of Bridger­ton. Cr. Liam Daniel/Netflix © 2022

 

Bridgertonowie” jako ser­i­al zabier­a­ją widzów w świat fan­tazji – przepysznej, kolorowej fan­tazji, gdzie uczu­cia zawsze są na pier­wszym miejs­cu, a skan­dale kroczą za nimi o pół kroku. To wiz­ja, która nie chce nas prze­nieść w inne his­to­ryczne cza­sy, ale w inną rzeczy­wis­tość. To rzeczy­wis­tość gdzie piękni ludzie, w pięknych stro­jach, w pięknych poko­jach, pięknie się w sobie zakochu­ją. To przestrzeń na bale, tańce, wymieni­ane ukrad­kiem spo­jrzenia – wszys­tko to czego niekiedy braku­je nam we współczes­ny świecie. Ale braku­je na tego wyłącznie w tej złagod­zonej, fik­cyjnej formie, w rzeczy­wis­toś­ci, gdzie wszys­tko może się ostate­cznie skończyć dobrze a prawdzi­wa miłość tri­um­fu­je. W innych cza­sach była­by to może „win­na przy­jem­ność” ale w cza­sach pró­by człowiek raczej patrzy na to po pros­tu z przy­jem­noś­cią. Ostate­cznie  piękne fan­taz­je, od zawsze są lekiem na nie taką piękną rzeczy­wis­tość. I cza­sem gdy już nie może­my przenosimy się do świa­ta mokrych koszul i skradzionych pocałunków bo to taki log­iczny kierunek ucieczki.

1 komentarz
12

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online