Home Film Jeszcze stać go by historii się przypomnieć? czyli “Indiana Jones i Artefakt przeznaczenia”

Jeszcze stać go by historii się przypomnieć? czyli “Indiana Jones i Artefakt przeznaczenia”

autor Zwierz
Jeszcze stać go by historii się przypomnieć? czyli “Indiana Jones i Artefakt przeznaczenia”

Kiedy wyszłam z kina, z nowego Indi­any Jone­sa, wiedzi­ałam, że coś jest z tym filmem nie tak. Nie chodz­iło, o to, że był za dłu­gi, nud­ny czy mało zabawny. Nie chodz­iło o jak­iś niesły­chanie głupi zabieg sce­nar­ius­zowy, który tak jak po „Królest­wie krysz­tałowej cza­sz­ki” pozostaw­ił­by mnie w zadzi­wie­niu. Nie chodz­iło też o aktorstwo, czy o jakość dialogów. W końcu wiec­zorem, gdy po raz kole­jny przewi­jałam w głowie kole­jne wspom­nienia z sen­su zdałam sobie sprawę co jest nie tak z tą nową odsłoną przygód Jone­sa. To bard­zo smut­ny film. Prob­lem w tym, że jego twór­cy chy­ba tego nie zauważyli.

 

Poniższy tekst nie jest recen­zją, raczej reflek­sją na mar­gin­e­sie fil­mu. Nie zaw­iera spoilerów

 

Początkowe sce­ny, roz­gry­wa­jące się w ostat­nich dni­ach II wojny świa­towej, mają prze­nieść nas do cza­sów, kiedy świat Indi­any Jone­sa, był jeszcze dokład­nie takim jakim pamię­tal­iśmy z pier­wszej try­logii. Pociąg prze­wożą­cy starożytne arte­fak­ty, bie­ganie po dachach, spryt, urok. Ale jest już w tej sek­wencji ziarno smutku. Oto dosta­je­my odmłod­zoną kom­put­erowo twarz For­da, która ma nas przekon­ać, że może­my wró­cić do świa­ta tam­tych przygód. Ale prze­cież to nie możli­we. Jak pisałam w swoim poś­cie na FB — Har­ri­son Ford młody był tylko raz. Nie ma nic złego w tym, że młody już nie jest. Ale jest co prz­er­aża­ją­co smut­nego w tym braku pogodzenia się z tym, że pewnych his­torii w ten sposób z tymi samy­mi osoba­mi sobie nie opowiemy. Pier­wszy kwad­rans ma nas prze­nieść do świa­ta przy­gody, ale w isto­cie bard­zo boleśnie przy­pom­i­na, że to jest w jak­iś sposób świat przy­gody utra­conej. Ciągłe oglą­danie się przez ramię i brak zgod­ny na to, że czas mija zami­ast prowadz­ić do przy­jem­nego gra­nia na nos­tal­gii, uświadamia bard­zo boleśnie, jak bard­zo nie da się wrócić.

 

 

Gdy­by w tych sce­nach był inny aktor — być może nie miałam bym poczu­cia takiego wsze­chog­a­r­ni­a­jącego smutku. Ale podra­sowany przez kom­put­er Ford wyda­je się być zaprzecze­niem swo­jej włas­nej ekra­nowej charyzmy.  W pier­wszym Indi­an­ie Jone­sie jest najpiękniejsza sce­na w całym cyk­lu, w której to sce­nie Indie z uśmiechem stoi na balkonie w Kairze. Jak­iż jest piękny, młody, ileż w tym energii i życia. Przy­go­da Indiego jest przy­godą, która nie ma granic, bo wszys­tko jeszcze moż­na. Nie da się tego odt­worzyć cyfrowym mak­i­jażem, bo właśnie — to pró­ba przykrycia tego, że już nie moż­na wszys­tkiego. Dużo moc­niej porusza­ją­ca to uczu­cie niż późniejsza obec­ność starszego akto­ra w kole­jnych sce­nach. Nie jest trud­no pogodz­ić się ze starze­niem, jeśli się z nim nie wal­czy. Ale sam fakt, że nie umiemy znaleźć niko­go kto by nam For­da zastąpił w tych pier­wszych sce­nach spraw­ia, że jeszcze bardziej ma się poczu­cie, że kino nowej przy­gody się zamknęło i może­my na nie patrzeć jedynie przez cyfrową szybkę.

 

 

Nie chodzi jed­nak tylko o to cyfrowe podążanie za młodoś­cią. Sama fabuła fil­mu obchodzi się z naszym bohaterem nadzwyczaj okrut­nie. Oto zas­ta­je­my go w dniu prze­jś­cia na emery­turę. Stu­den­tów i stu­den­tek nie obchodzi już to o czym wykła­da. Nie ma już niko­go kto siedzi­ał­by z wyz­naniem miłoś­ci na powiekach. Sama uczel­nia też się zmieniła, to już nie te same budyn­ki, w których widzieliśmy Jone­sa w pier­wszych fil­mach. On sam, starszy, samot­ny, zgorzk­ni­ały — nie jest człowiekiem, który umi­ał­by się w tych nowych cza­sach odnaleźć. Nie ma rodziny, nie ma za bard­zo zna­jomych. Pod­czas fil­mowej fabuły obser­wu­je, jak giną kole­jni przy­ja­ciele czy współpra­cown­i­cy. Nie ma już z resztą tego świa­ta, w którym Indi­ana Jones był naprawdę sobą. Jego przy­ja­ciel z Kairu miesz­ka ter­az w niewielkim mieszka­niu w Nowym Jorku. Nie ma tamtego Kairu, nie ma tamtej zagad­ki, na wyrysowanej na nowo mapie świa­ta, coraz mniej jest miejsc i tajem­nic, które moż­na zgłębić.

 

 

Jest więc ostat­nia przy­go­da. Przy­go­da, na którą Indi­ana Jones uda­je się niechęt­nie. Właś­ci­wie bardziej musi na tą przy­godę uciec niż się na nią wybrać. Tak jasne wyciąg­nie kapelusz, założy koszulę i przytroczy bart, ale to nie jest ten duch rados­nego odkrycia, nie ma tu entuz­jaz­mu. Nie ma tych cud­ownych scen, w których oczy Jone­sa zapala­ją się z radoś­ci — scen, które w tych pier­wszych częś­ci­ach pod­powiadały nam, że nawet w sytu­acji najwięk­szego zagroże­nia, przeży­wanie przygód daje mu fra­jdę. Tej radoś­ci tu nie ma. Jest za to zmęcze­nie, poczu­cie, że zostało się wyr­wanym w świat nieco pod przy­musem. Ford nie uśmiecha się w tym filmie w ogóle, wyda­je się, że nie ma już uśmiechu dla Indi­any. Są poś­ci­gi, uciecz­ki, są sce­ny zabawne dla widza, ale sam bohater — wyraźnie czu­je się już na to za stary, niekiedy zagu­biony, częs­to bity, wyśmiewany, niekiedy przechytrzany. Jest trochę zbęd­ny na swo­jej włas­nej przy­godzie. I choć zdarza­ło się mu wcześniej mieć znikomy wpływ na prze­bieg wydarzeń nad tą przy­godą wisi cień fatal­iz­mu. Właś­ci­wie wszys­tko jest już ustalone, co jeszcze bardziej pozbaw­ia naszego bohat­era sprawczości.

 

Pod sam koniec twór­cy przez chwilę zda­ją się rozu­mieć, że hap­py end nie jest dla Indi­any taki oczy­wisty. Dają mu jed­ną szan­sę, by mógł znaleźć wyjś­cie — wyjś­cie z życia, którego nigdy chy­ba nie chci­ał i o którym nigdy nie pomyślał. Dają mu tą szan­sę, a potem naty­ch­mi­ast zabier­a­ją. Bohater nie może tak naprawdę sam o niczym zade­cy­dować. Bo prze­cież — wszys­tko jest dobrze, przy­go­da trwa, kapelusz jest wciąż pod ręką, nie moż­na się wyco­fać. Ale czy na pewno? Wychodząc z kina cały czas myślałam, jak bard­zo film zda­je się nie rozu­mieć swo­jego bohat­era. Jak bard­zo nie umie poważniej pode­jść do tego co się dzieje, kiedy w życiu pełnym przygód jest ich coraz mniej. Kiedy hory­zon­ty się zmniejsza­ją, ludzie odchodzą by nie wró­cić a świat niegdyś pełen cud­ów już taki nie jest. Film gna nas przez przy­godę przekonu­jąc na, że  odpowiedz­ią jest „Każde cza­sy są dobre dla Indi­any Jone­sa”. Ale czy to praw­da? Czy wystar­czy po pros­tu udawać, że nic się nie zmieniło?

 

 

To jest ciekawe, że film, który każe się godz­ić z tym, że his­torii nie powin­no się zmieni­ać, jed­nocześnie — nie umie się w pełni skon­fron­tować z przemi­janiem. I nie chodzi o to by Indi­ana Jones był zniedołęż­ni­ały, czy żeby siedzi­ał w fotelu i snuł opowieś­ci. Chodzi o taką reflek­sję nad tym, że zmi­any są czymś głęb­szym niż tylko gorszą for­mą, siwym włosem czy skłon­noś­cią do narzeka­nia. Film próbu­je nas przekon­ać, że świat Jone­sa wciąż jest pełen cud­ów. Ale to nie są te cuda. Pod tym wzglę­dem mam reflek­sje, że być może — to jest już taka reflek­s­ja daleko idą­ca, twór­cy nie do koń­ca rozu­mieją jak bard­zo ten świat sprzed wojny jest zamknię­ty. Widzi­cie — w Polsce jest dla nas jasne, że świat po II wojnie świa­towej jest inny. Ma inne ksz­tał­ty, inne cuda, że są rzeczy, które skończyły się bezpowrot­nie. Indi­ana i styl jego przygód kończą się wtedy, kiedy wykole­ja się ostat­ni nazis­tows­ki pociąg. Wszys­tko co zaczy­na się potem, będzie już inne, osad­zone w innej „magii”. Ale amerykańs­ki film nie widzi tej cezury. Widzi starze­nie się Indiego ale nie widzi zamyka­nia się świa­ta cud­ów. Choć przy­wołu­ją lądowanie na Księży­cu to decy­du­ją, że Indie „może się his­torii przy­pom­nieć”, tylko robią to wymusza­jąc na nas brak głęb­szej reflek­sji nad tym jak bard­zo zmienił się świat.

 

Jed­nocześnie twór­cy wciąż stara­ją się wys­taw­ić Indiego na kole­jne fizy­czne pró­by. Żar­tu­ją z niego, gdy nie wspina się tak dobrze jak kiedyś, czy kiedy z niechę­cią myśli o nurkowa­niu. Każą mu wyprowadzać ciosy w szczękę, trza­skać z bata i gnać na koniu. Nie mówię — Har­ri­son Ford ma w tym filmie więcej fizy­cznej sprawnoś­ci niż ja i wciąż — trud­no uwierzyć, że ma już osiemdziesiąt lat. Ale nawet w tym aspekcie twór­com trud­no jak­by pogodz­ić się ze zmi­aną. Nie są w stanie — pokazać nam Har­risona For­da, tak jak Spiel­berg wyko­rzys­tał Seana Con­nery w „Ostat­niej Kruc­ja­cie” — gdzie prze­cież aktor młod­szy niż Ford dziś, nie dostawał scen akcji. Indi­ana z jed­nej strony się starze­je z drugiej — nie wol­no mu być kimś nowym. Może być zgorzk­ni­ały, smut­ny, opryskli­wy, ale nie może nawet, niczym jego ojciec, usiąść z boku i poczekać aż młodzi dowiozą go do finału. Wciąż musi pokazy­wać fizy­czną sprawność, być tym bohaterem, którym już być nie może. Ponown­ie — niczym czarny charak­ter tego fil­mu — są zafik­sowani na odt­warza­niu przeszłoś­ci, zami­ast zrozu­mieć, że trze­ba czegoś nowego by przeszłość nie stała się jedynie coraz gorzej leżą­cym kostiumem.

 

 

W finałowej sce­nie „Indi­ana Jones i Ostat­nia Kruc­ja­ta” bohaterowie gna­ją kon­no w kierunku zachodzącego słoń­ca.  Ten wiz­ual­ny naw­ias zatrzy­mu­je bohaterów na zawsze w świecie umownej przy­gody. Nigdy nie będzie jej więcej, nigdy nie będzie jej mniej, nigdy nie przes­tanie być waż­na a świat, w którym są nigdy się nie zamknie. Świat przy­gody zawsze będzie na nas czekał, bohaterowie nigdy nie dojadą do linii hory­zon­tu, słońce nigdy nie zajdzie. I to jest właśnie ten genial­ny reży­ser­s­ki zabieg, który doskonale rozu­mie, że cza­sem trze­ba skończyć zan­im powie się za dużo. I dlat­ego tamten Indi­ana wciąż będzie baw­ić, pod­czas kiedy ten wciąż przy­pom­i­na co utraciliśmy.

 

Ps: Nie naw­iązu­je w tekś­cie za bard­zo do “Królest­wa Krysz­tałowej Cza­sz­ki” bo sam film pod wielo­ma wzglę­da­mi tą pro­dukcję ignoru­je a nawet w kilku miejs­cach przekreśla jej “dziedz­ict­wo”.

0 komentarz
6

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online