Home Komiksy Komiksy trzymają się mocno czyli 10 polskich pozycji, które polecam (i jeszcze kilka w bonusie)

Komiksy trzymają się mocno czyli 10 polskich pozycji, które polecam (i jeszcze kilka w bonusie)

autor Zwierz
Komiksy trzymają się mocno czyli 10 polskich pozycji, które polecam (i jeszcze kilka w bonusie)

Na wstępie powin­nam zaz­naczyć, że się nie znam. O ile cza­sem mam poczu­cie, że wiem więcej niż inni — na przykład, gdy przy­chodzi mi roz­maw­iać o seri­alach amerykańs­kich o tyle gdy prze­chodz­imy do pol­skiego komik­su — nie jestem spec­jal­istką. Jestem za to, jak to się ład­nie mówi w naszym języku — entuz­jastką.  Mam poczu­cie, że w pol­skim komik­sie dzi­ały się i dzieją w ostat­nich lat­ach rzeczy dobre i bard­zo dobre.

 

Mamy wydawnict­wa, które naprawdę wyław­ia­ją dobre debi­u­ty i twór­ców, którzy te doskon­ałe komiksy dowożą. Do tego, mam poczu­cie, że Inter­net dał pol­skim twór­com możli­wość zbu­dowa­nia sobie grona odbior­ców zan­im jeszcze zna­jdą wydaw­cę, co spraw­ia, że cza­sem na debi­ut czeka już całkiem spore grono czytel­ników. To wszys­tko tworzy przestrzeń, w której pow­sta­ją rzeczy ciekawe i różnorodne. Takie, które pokazu­ją pełną skalę komik­su — od rozry­w­ki do głębok­iej reflek­sji na rzeczy­wis­toś­cią. W poniższym wpisie przy­wołu­je kil­ka tytułów i nazwisk, które w ostat­nich lat­ach zro­biły na mnie najwięk­sze wraże­nie. Kole­jność jest dość przy­pad­kowa. Wiem, że nie ma tu wszystkich!

 

Jacek Świdz­ińs­ki — Fes­ti­w­al - przy­pa­da mu we wpisie pier­wsze miejsce głównie dlat­ego, że właśnie w cza­sie czy­ta­nia jego najnowszego komik­su „Fes­ti­w­al” uświadomiłam sobie jak dobrze jest w pol­skiej sztuce komik­sowej. Świdz­ińs­ki już od daw­na jest na mojej liś­cie twór­ców, po których sięgam bez zas­tanowienia z pełną ufnoś­cią i jeszcze nigdy mnie nie zaw­iódł. Jego „Pow­stanie. Pol­s­ki film nar­o­dowy” to małe arcy­dzieło portre­towa­nia pol­s­kich obsesji i małoś­ci, z zachowaniem odpowied­niej daw­ki melan­cholii. Plus jest w tym pro­dukc­ja o pow­sta­niu koś­ciuszkowskim więc sami rozu­miecie. Z kolei „Fes­ti­w­al” to lek­tu­ra obow­iązkowa. Spo­jrze­nie na fes­ti­w­al młodzieży, który w lat­ach pięćdziesią­tych odby­wał się w Warsza­w­ie. Nad soc­jal­isty­czną młodzieżą z całego świa­ta wisi wid­mo wojny, sama Warsza­wa jest jeszcze jed­ną nogą w wojen­nych wspom­nieni­ach, a budowanie nowej ojczyzny nie jest takie jakim chci­ała­by je rysować pro­pa­gan­da. Jest miejs­ca­mi zabawnie, miejs­ca­mi iron­icznie, ale też po pros­tu — fan­tasty­czny obraz his­to­ryczny. Do tego widać, że to jed­na z tych powieś­ci graficznych, których autor naprawdę zro­bił duży research — miejs­ca­mi niemal sły­chać głos z kro­ni­ki telewiz­yjnej. Powiedzieć, że pole­cam to mało — jed­na z lep­szych pol­s­kich rzeczy jakie ostat­nio czy­tałam, bez wyróż­ni­a­nia o jaki rodzaj lit­er­atu­ry chodzi. Przyz­nam — zobaczyłabym chęt­nie ekraniza­cję „Fes­ti­walu” bo epi­zody­cz­na struk­tu­ra nar­racji ma w sobie coś bard­zo filmowego.

 

 

Alek­san­dra Herzyk — Wol­ność albo śmierć — komik­sowi Herzyk poświę­ciłam cały osob­ny wpis, bo to jest naprawdę cud­eńko. His­to­ria roz­gry­wa­ją­ca się w okre­sie rewolucji fran­cuskiej, to właś­ci­wie opowieść o ideach tego okre­su — wprawny czytel­nik wyłapie czy­i­mi idea­mi i hasła­mi mówią bohaterowie i bohater­ki. A jed­nocześnie to opowieść odwołu­ją­ca się trochę do his­torii awan­tur­niczych, choć nazwanie tej his­torii przy­godą spod znaku „Płaszcza i szpady” to wybitne uproszcze­nie. Jest bowiem „Wol­ność albo śmierć” przede wszys­tkim sze­rokim spo­jrze­niem na to co ludzie myśleli, jak postrze­gali wol­ność i jak rewolucyjny duch potrafił być zagroże­niem nawet dla tych, którzy zgadza­li się z wielo­ma pos­tu­lata­mi rewolucjon­istów. To dopiero tom pier­wszy his­torii i do tego kończy się cliffhan­g­erem, ale ciągłe nagaby­wanie autor­ki wskazu­je, że prace nad kole­jnym tomem trwa­ją. Jed­nocześnie, śledzt­wo wskazu­je, że jej rysun­ki będzie moż­na zobaczyć w wydanym pod koniec maja komik­sie „Marsz”, który zapowia­da się świet­nie i już do nie idzie z wydawnict­wa. Jestem bard­zo ciekawa, tej pozy­cji, bo opowia­da o masowych stra­jkach w 1981 roku (sce­nar­iusz napisał Marcin Bałczews­ki). Na oko zapowia­da się intrygu­ją­co i już do mnie idzie pocztą.

 

 

Tomasz Spell — Zasa­da Tró­jek — kiedy wspom­i­nam we wstępie, że cza­sem w wyhacze­niu ciekawego twór­cy bard­zo poma­ga Inter­net to mam na myśli cho­ci­aż­by Tomasza Spel­la. Sama poz­nałam go przede wszys­tkim dzię­ki „Przy­godom Sta­sia i Złej Nogi” — prze­j­mu­ją­cym, choć niekiedy bard­zo dow­cip­nym komik­sie o dziecku z niepełnosprawnoś­cią. Zan­im opowieść w formie zebranego tomu wydała Kul­tura Gniewu, śledz­iłam ją w inter­na­cie, przekonu­jąc się, że to jeden z ciekawszych nowych twór­ców. No i okaza­ło się, że intu­ic­ja była wtedy słusz­na, bo „Zasa­da Tró­jek” zebrała chy­ba w Polsce wszys­tkie bądź praw­ie wszys­tkie nagrody komik­sowe. Nie jest łat­wo „Zasadę Tró­jek” streś­cić — bo roz­gry­wa się w niesamow­itym, nigdy nie kończą­cym się mieś­cie, gdzie miesz­ka para naszych bohaterów — Rubin i Hon­or. Kocha­ją się, ale prag­nęli­by dla siebie nowego życia. I to nowe życie jest tuż, tuż w zasięgu ręki, kiedy nagle pojaw­ia się prob­lem. To jest naprawdę porusza­ją­ca his­to­ria o niszczącej sile ambicji i o tym, że cza­sem miłość nie wystar­czy by człowiek (albo przedzi­w­na isto­ta) pogodz­iła się ze swoim miejscem w społecznoś­ci. Tyle ile jest w tym komik­sie wyobraźni, ale też — psy­cho­log­icznej prawdy — to głowa nie pomieś­ci. Rzecz niezwyk­le ory­gi­nal­na, i pozornie doma­ga­ją­ca się kon­tynu­acji, dopó­ki nie zdamy sobie sprawy, że pewne poczu­cie niedosy­tu jest od samego początku wpisane w tą opowieść.

 

 

Katarzy­na Witer­scheim — Hele­na Wik­to­ria — To jest grat­ka dla wszys­t­kich, którzy się zas­tanaw­ia­ją, czy da się opowiedzieć w Polsce ciekawą wielowątkową opowieść z wątkiem roman­ty­cznym, której nie napisał ktoś w okre­sie pozy­ty­wiz­mu. Hele­na Wik­to­ria to komiks, który może się na pier­wszy rzut oka wydawać przetworze­niem jakiegoś wielkiego pozy­ty­wisty­cznego dzieła, którego zapom­nieliśmy przeczy­tać w liceum. Jest tu Śląsk, wielkie for­tuny, kopal­nie, robot­ni­cy, zys­ki, straty, arys­tokraci pre­tendu­ją­cy do ręki, ubodzy stu­den­ci medy­cyny i najważniejsze — Hele­na Wik­to­ria, bohater­ka, która w tym wszys­tkim stara się zła­pać odrobinę nieza­leżnoś­ci i być może nie prze­hand­lować swo­jego ser­ca za pieniądze. His­to­ria toczy się powoli co jest jej jedyną wadą, bo wciąż chce się więcej (nagaby­wanie pol­s­kich autorek komik­sowych, kiedy więcej zaczy­na wchodz­ić mi w krew). To jest chy­ba ten moment, w którym muszę przyz­nać, że w Hele­nie Wik­torii poza samą his­torią kocham też styl rysown­icz­ki. Po pros­tu przy­wodzi mi na myśl trochę styl rysunków znanych z man­gi (jest to dalekie sko­jarze­nie — na pewno gdy­bym się znała na rysunku lep­iej, znalazłabym lep­sze) i zgry­wa się ide­al­nie z samą opowieś­cią. Na koniec nie wiem, czy to zabrz­mi dla was jak rekla­ma, ale miejs­ca­mi miałam poczu­cie, że czy­tam coś co pokazu­je — co by się dzi­ało, gdy­by „Down­ton Abbey” roz­gry­wało się na Śląsku. Powiem od razu — było­by dużo ciekawiej.

 

 

Jan Mazur — Incel — mam wraże­nie, że Janek Mazur stał się w ostat­nich lat­ach tak rozpoz­nawal­nym komik­siarzem, że pole­canie go sta­je się powoli passe. A potem przy­pom­i­nam sobie, że więk­szość osób wciąż nie siedzi głęboko w świecie pol­skiego komik­su i wchodzę powiedzieć, że rzeczy Jan­ka są fan­tasty­czne. „Icel” to spo­jrze­nie w świat chłopa­ka, który żyje jako „prze­gryw” — gdzieś obok społeczeńst­wa, bez roman­ty­cznej relacji, z przeko­naniem, że nic dobrego na niego nie czeka. Jakaś szansa na coś więcej pojaw­ia się gdy przy­pad­kowo dość spo­ty­ka i dziew­czynę i grupę mężczyzn, którzy próbu­ją się odnaleźć w zmieni­a­ją­cym się świecie. Czy jest szansa na hap­py end to wam nie powiem. Na pewno Janek kon­tynu­u­je to co zaczął w fan­tasty­cznych „Tam, gdzie rosły mirabel­ki” gdzie kreślił portret codzi­en­nego życia na blokowisku. Choć muszę zaz­naczyć, że wciąż moim ukochanym komik­sem Jan­ka pozosta­je „Koniec świa­ta w Makow­icach” — być może dlat­ego, że jest w nim pomi­mo apokalip­sy najwięcej humoru. Wiem, że wiele osób nie rozu­mie czy nie lubi krań­cowo min­i­mal­isty­cznego sty­lu Jan­ka, ale ja te „paty­czkowe ludz­ki” uwiel­bi­am, bo ide­al­nie pokazu­ją jak niewiele graficznie potrze­ba byśmy nie tylko zobaczyli his­torię, ale też wszys­t­kich jej bohaterów. Nie potrze­ba więcej kre­sek tam, gdzie sce­nar­iusz jest naprawdę dobry.

 

 

Unka Odya — Brom — to jest taki komiks, że chce się go tłu­maczyć na liczne języ­ki i chwal­ić się światu jak się dobrze umiemy baw­ić. Bo to jest właśnie dokład­nie to czym powinien być dobry komiks pop­u­larny. Mamy głównego bohat­era Bro­ma, który jest wiedźmem, mamy się­ganie do sze­rok­iego zakre­su wierzeń i mitologii słowiańs­kich i mamy mnóst­wo poczu­cia humoru. To jest jeden z tych komik­sów, które abso­lut­nie kocham i fan­tasty­cznie się czu­je, kiedy je czy­tam. Dialo­gi są aut­en­ty­czne, postaci dobrze napisane, główny bohater — nie ukry­wam mam na niego trochę crush bo jest dokład­nie tym typem oso­by, z która mam wraże­nie dobrze by mi się spędza­ło czas (może minus wszys­tkie nad­nat­u­ralne rzeczy). O mojej miłoś­ci do komik­su niech świad­czy fakt, że kiedy autor­ka stworzyła dodatek do niego w formie kilku eroty­cznych opowiadań (Brom XXX) to kupiłam go w dniu pre­miery i nadal pow­tarzam, że to jed­na z najlep­szych eroty­cznych komik­sowych rzeczy jaką miałam w rękach od daw­na. Ogól­nie — jeśli chce­cie przeczy­tać coś naprawdę fajnego a jed­nocześnie — dawno nie czy­tal­iś­cie komik­sów i trochę się boicie to Brom to świetne miejsce, żeby zacząć, bo wchodzi się w tą his­torię łat­wo i tylko na kole­jny tom czeka się zde­cy­dowanie za dłu­go (tak ten post jest pełen narzekań na to, że twór­cy komik­sowi o dzi­wo mają też Życie i nie rysu­ją jak maszyny).

 

 

Aga­ta Wawryniuk — Rozmów­ki Pol­sko-Ang­iel­skie — nie jest to nowość, choć komiks doczekał się już dwóch wydań. Choć jest to opowieść o emi­gracji sprzed kilku­nas­tu lat, to mam wraże­nie, że to jak autor­ka opisu­je swo­je przeży­cia z pra­cy w UK, wcale nie straciło na znacze­niu ani też na aktu­al­noś­ci. Bohater­ka opisu­je w formie krótkiego pamięt­ni­ka, lato w cza­sie, którego postanow­iła pojechać pra­cow­ać do Anglii. Pomysł jest prosty — skoczy się na pracę na kil­ka miesię­cy, zaro­bi, potem wró­ci z kasą. Rzeczy­wis­tość jest jed­nak bardziej skom­p­likowana. Pra­cy wcale aż tak dużo nie ma, sukce­su z resztą też nie, a człowiek człowiekowi wilkiem, nie mówiąc już jak jed­ni emi­granci zarobkowi odnoszą się do drugich. Ta epi­zody­cz­na struk­tu­ra i moim zdaniem bard­zo ciekawa kres­ka spraw­ia­ją, że choć dziś niek­tóre ele­men­ty ang­iel­skiej rzeczy­wis­toś­ci wyglą­da­ją inaczej to sam zapis sytu­acji oso­by wyjeżdża­jącej w poszuki­wa­niu pra­cy jest dość uni­w­er­sal­ny. Ciekawa jest też końcówka, w której autor­ka bezpośred­nio odnosi się do recepcji swoich historii.

 

 

Ania Krz­toń- Życie i wcza­sy — ponown­ie autor­ka, którą poz­nałam przez Inter­net i ponown­ie — poczu­cie, że udało mi się dzię­ki temu dotrzeć do twór­c­zoś­ci, która inaczej mogła­by mi umknąć. Życie i wcza­sy (są już dwa tomy) to komiksy zebrane rysown­icz­ki, które pokazu­ją codzi­enne życie — do tego stop­nia, że cza­sem ori­en­tu­je się, że rozpoz­na­je oso­by, które pojaw­ia­ją się tam na drugim planie. Te epi­zody­czne his­to­rie składa­ją się jed­nak na całkiem ciekawy obraz — zarówno tego jak to jest być artys­tką we współczes­nej Polsce, jak i w ogóle — jak człowiek się odna­j­du­je w tych codzi­en­nych, pozornie niewiel­kich zdarzeni­ach. Bard­zo częs­to czy­ta­jąc jej komiksy miałam albo poczu­cie pewnej wspól­no­ty doświad­czeń albo olbrzymie prag­nie­nie by autorkę pocieszyć czy podzielić się włas­ny­mi podob­ny­mi przeży­ci­a­mi. Ania Krz­toń jest też współau­torką niedawno wydanego komik­su „Domes­tic Fluff” (do którego sce­nar­iusz napisała Weroni­ka Łody­ga) — pewnej pol­skiej odpowiedzi na „Heart­stop­pera” w najlep­szym tego słowa znacze­niu. Tym co mnie niezwyk­le ucieszyło w wyda­niu „Domes­tic Fluff” jest obec­ność pol­skiego komik­su oby­cza­jowego na stole „nowoś­ci” w Empiku co wcale nie zdarza się częs­to, a jest znakiem, że ten komiks coraz bliżej jest do naprawdę sze­rok­iego odbiorcy.

 

 

Jakub „Dem” Dęb­s­ki — Sosy. Magowie, Swa­wole - rysun­ki Dema wiele osób zna z Inter­ne­tu i właś­ci­wie — trud­no go zach­walać, bo mam wraże­nie, że jest to oso­ba powszech­nie znana czy to z „Duże iloś­ci na raz psów” czy to z kul­towych „Kuców z Bronksu”. Musze jed­nak stwierdz­ić, że Dem nabiera zupełnie innego wymi­aru czy­tany w papierze, zwłaszcza gdy chodzi o jego dłuższe rzeczy. Wciąż mamy do czynienia z absurdal­nym, humorem, wciąż jest to ta sama zamierze­nie „brzy­d­ka” kres­ka. Ale zebrane razem, czy ułożone na nowo dłuższe his­to­rie pozwala­ją w pełni zobaczyć, dlaczego Dem jest komik­siarzem tak ważnym i ciekawym. Bo widz­imy his­to­rie ludz­kich słaboś­ci, emocji, wrażli­woś­ci — które zgry­wa­ją się oczy­wiś­cie z absur­dem czy poczu­ciem humoru, ale trafi­a­ją dużo głę­biej niż­by się mogło wydawać, kiedy po pros­tu złapiemy w sieci jego zabawny, krót­ki komiks. Jest w tej wrażli­woś­ci Dema coś jed­nocześnie ory­gi­nal­nego i pocią­ga­jącego — bo ma się wraże­nie, że nieliczni polscy twór­cy umieli­by tak spo­jrzeć na swoich bohaterów. Co więcej, to jest ten rodzaj komik­siarza, który coraz bardziej rozwi­ja się w biegu co znaczy, że po każdym kole­jnym tomie z coraz więk­szym napię­ciem czeka się na to co przyniesie następny.

 

 

Daniel Chmielews­ki — Antyg­o­na — pewnie nie trafiłabym nigdy na tą pozy­cję wydaną w Polsce przez Wydawnict­wo: Insty­tut Teatral­ny im. Zbig­niewa Raszewskiego, gdy­by nie fakt, że na jed­nym z kon­wen­tów trafiłam na wys­tąpi­e­nie Chmielewskiego, w którym opowiadał o swoim pro­ce­sie twór­czym. Tak dowiedzi­ałam się o tym pro­jek­cie, który miał przy­bliżać klasykę teatru poprzez komiks. Tym co jest naj­ciekawsze to pra­ca auto­ra, który rysował korzys­ta­jąc z zapisów fil­mowych i fotograficznych, najpierw „układa­jąc” kard z aktora­mi. Jest to więc coś pomiędzy zapisem wys­taw­ienia teatral­nego a opowieś­cią komik­sową. Co ciekawe — jest to z jed­nej strony wciąż opowieść Sofok­le­sa, z drugiej — pojaw­ia się w niej sporo anachro­nizmów, w tym — może­cie dostrzec w rysach bohaterów twarze zupełnie współczesne. Rzecz niesły­chanie ciekawa, i szko­da tylko, że jakoś tak przeszła (zapewne z racji wydaw­cy) trochę bok­iem. A na koniec ciekawe info — jak macie dwa i pół koła to może­cie sobie kupić w intrenecie ory­gi­nal­ną plan­szę — czyli prawdzi­wy kawałek sztuki.

 

 

Oczy­wiś­cie to nie są wszys­tkie ciekawe tytuły jakie w ostat­nich lat­ach pojaw­iły się w Polsce. Jeśli jesteś­cie ciekawi co się dzieje w pol­s­kich nieza­leżnych komik­sach, to Wydawnict­wo Gran­da wyda­je świet­ną ser­ię „Bib­liote­ka pol­skiego komik­su nieza­leżnego” gdzie zna­jdziecie naprawdę fan­tasty­czne, ale też niekiedy bard­zo nis­zowe rzeczy. Pole­cam wam także śledze­nie rzeczy, które wychodzą w formie zinów. Nieste­ty częs­to da się je dostać głównie na fes­ti­walach, ale nic do koń­ca stra­conego — w inter­ne­towym sklepie Rób­my dobrze, znalazłam trochę zinów min. abso­lut­nie przeu­rocze „Bard­zo ważne” Pio­tra Markow­icza z rysunka­mi Falauke (zna­jdziecie też na Empik Go), w którym poz­na­je­my bard­zo pewnego siebie kota. Moż­na tam też dostać bard­zo ciekawe nis­zowe rzeczy jak np. „Ćma” ze sce­nar­iuszem Tomasza Grodeck­iego i rysunka­mi Bąkow­icza, która naw­iązu­je do opowieś­ci noir i klasy­ki o super bohat­er­ach tylko roz­gry­wa się w między­wo­jen­nej Warsza­w­ie. Tu aku­rat dostałam dwa tomy od auto­ra i jestem miło zaskoc­zona tym niecodzi­en­nym pro­jek­tem (trochę jak­by pisanym pode mnie).

 

Jak widzi­cie — trochę tych pozy­cji jest, a prze­cież to tylko taki spis moc­no ori­en­ta­cyjny, nie obe­j­mu­ją­cy mnóst­wa zjawisk, które dzieją się gdzieś na peryfe­ri­ach mojej uwa­gi czy też są np. nieśmiertel­ną pol­ską klasyką komik­su. Dużo dobrego dzieje się też w komik­sie skierowanym do dzieci, ale tu nie jestem zupełnie ekspertką bp dawno po komiks dziecię­cy nie się­gałam, na pewno mogą pole­cić ser­ię wydawniczą „Krótkie gat­ki” Kul­tu­ry Gniewu, bo każ­da seria, która ma komiksy o Mis­iu Zby­siu (detek­ty­wie Mis­iu Zby­siu) na to zasługu­je, plus jest tam też fenom­e­nal­na „Bard­zo Dzi­ka Opowieść”. Ale wiem, że sporo rzeczy mi umy­ka więc nie uda­je, że jestem mądrzejsza.

 

 

Pewnie wiele osób ma ter­az taką reflek­sję, że to tylko wstęp i chci­ało­by więcej i gdzie śledz­ić co się w komik­sie dzieje. Nie mam tu jed­nej dobrej rady — na pewno nie zaszkodzi śledz­ić strony Fes­ti­wali komik­sowych (zwłaszcza w Łodzi) czy samych twór­ców komik­sowych, którzy są swoi­mi najlep­szy­mi pro­mo­tora­mi. Nie zaw­iedzie nas także śledze­nie co tam w nowoś­ci­ach mają Kul­tura Gniewu, Tim­of i cisi wspól­ni­cy, Gran­da i wiele innych. Dobrze jest też cza­sem się prze­jść na wydarzenia takie jak „Komik­sowa Warsza­wa” bo z komik­sa­mi tak jest, że najlepiej wziąć je do ręki. Na całe szczęś­cie twór­cy mają szan­sę także pojaw­iać się na kon­wen­tach czy fes­ti­walach więc nawet Zin w łap­kę wpad­nie, jeśli się wybierze­my. Co pewien czas oczy­wiś­cie pojawi się tytuł, o którym piszą szerzej media, bo powoli — pisanie w medi­ach o komik­sach pol­s­kich przes­ta­je być wydarze­niem równie rzad­kim jak śnieg w sierpniu.

 

W każdym razie też jestem ciekawa co wy niedawno spoza klasy­ki ciekawego pol­skiego przeczy­tal­iś­cie — im więcej nazwisk pad­nie tym więk­sza szansa, że poz­namy i pomoże­my w roz­wo­ju kole­jnym pol­skim twór­com komik­sowym. A jest komu.

 

Ps: Uzna­je komiksy właś­ci­wie tylko drukowane, ale to nie znaczy, że nie zna­jdziecie ich w sieci — na Empik Go może­cie poczy­tać niezłe rzeczy w ramach abona­men­tu — jest sporo zinów np. Falauke („Nie lubię siebie gdy jestem pijana”, „Prze­wod­nik po śmier­ci”), tra­fi­cie na słowiańskie opowiada­nia Katarzyny Witer­scheim („Slavon­i­ca”) czy na bard­zo niepoko­jącą „Miłość” Łukasza Godlewskiego. Wybór jest bez porów­na­nia więk­szy niż na Legi­mi — nie wiem, dlaczego tak jest ale jeśli szuka­cie rzeczy starszych czy nis­zowych to paradok­sal­nie w aplikacji Empik Go moż­na całkiem sporo rzeczy znaleźć — cho­ci­aż­by by przekon­ać się czy to jest dla nas (jest też pier­wszy tom „Brom”!). W każdym razie było to dla mnie pewne zaskocze­nie więc uznałam, że to dopiszę, bo może się okazać się to też dla was przy­datne. Zwłaszcza jak chce­cie się na włas­ną rękę trochę rozeznać.

 

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online