Home Film Król i jego wesoła kompania czyli o Król Artur: Legenda Miecza (bez spoilerów)

Król i jego wesoła kompania czyli o Król Artur: Legenda Miecza (bez spoilerów)

autor Zwierz
Król i jego wesoła kompania czyli o Król Artur: Legenda Miecza (bez spoilerów)

Recen­z­je fil­mu Król Artur: Leg­en­da Miecza były tak złe że zwierz spodziewał się, że na ekranie zobaczy źle zmon­towaną, nie śmieszną sieczkę której nie sposób będzie oglą­dać z przy­jem­noś­cią. Jakie więc było zdzi­wie­nie zwierza kiedy okaza­ło się, ze Guy Ritchie nakrę­cił po pros­tu swój zwykły przy­godowy film, który nie leży ani daleko od Pora­chunków ani od Sher­loc­ka Holme­sa. Leży za to bard­zo daleko od leg­endy o Królu Arturze. Wpis bez spoilerów.

Zaczni­jmy od tego, że film moż­na było­by spoko­jnie zaty­tułować zupełnie inaczej. Gdy­by wyrzu­cić z fabuły kil­ka imion i kil­ka ele­men­tów (np. Miecz w Kamie­niu) to cała his­to­ria była­by po pros­tu przy­godową opowieś­cią dziejącą się w bard­zo fan­tasty­cznej wiz­ji Anglii — w cza­sach tak ahis­to­rycznych jak się tylko da. Przy czym nikt nie ukry­wa przed nami, że będziemy się raczej leg­endą baw­ili niż po boże­mu odgry­wali jej kole­jne etapy. Już pier­wsze sce­ny — kon­frontacji broniącego Camelo­tu Uthera z nacier­a­ją­cy­mi siła­mi Mor­dre­da mogą nieco zaskoczyć wiel­bi­cieli leg­end arturi­ańs­kich. Nie da się bowiem ukryć że kon­frontac­ja z Mor­dre­dem zwyk­le oznacza koniec a nie początek opowieś­ci. Jed­nocześnie sama bit­wa jest tak chao­ty­cz­na, sza­lona i prze­sad­zona że widz już wie z jaką opowieś­cią i z jakim światem przed­staw­ionym ma do czynienia. To rzuce­nie widza na głęboką wodę, ale nie pozbaw­ione sen­su. Ktokol­wiek czekał na prawdzi­we śred­niowiecze i dokład­nie odmier­zony real­izm ten od razu wie, że tego raczej nie dostanie.

 

Kiedy idziesz z kolega­mi na imprezę i ori­en­tu­jesz się, że tylko ty masz mag­iczny miecz…

Co ciekawe — po tej pier­wszej dość chao­ty­cznej i przeład­owanej sce­nie tem­po i sposób nar­racji się zmienia. His­torię doras­ta­nia Artu­ra poz­na­je­my w bard­zo dobrze skom­ponowanym krótkim mon­tażu a potem  dosta­je­my film, który częs­to korzys­ta z przestaw­ionej akcji — trochę jak w gang­ster­s­kich fil­mach Ritchiego. Sporo skaka­nia do przo­du i w tył, przyśpiesza­nia, zwal­ni­a­nia i zabawy mon­tażem. Zresztą kiedy poz­na­je­my Artu­ra który jest lokalnym dobrze znanym opiekunem zam­tuza i niefor­mal­nym przy­wód­cą małej bandy która rządzi kilko­ma uli­ca­mi, to inspirac­je fil­ma­mi gang­ster­ski­mi reży­sera są dość wyraźne. Co ciekawe — choć może się to wydawać zabieg z cza­py, to właśnie te naw­iąza­nia do Pora­chunków czy Przekrę­tu wychodzą tu najlepiej. Jest lekko, zabawnie a jed­nocześnie całkiem sporo się dowiadu­je­my. Zresztą film stara się na początku przekon­ać nas że bohater ma jak­iś charak­ter a nie jest tylko kole­jnym wielkim wybranym który musi dojrzeć do swo­jej roli. Nieste­ty — fabuła wyma­ga by potem bohater przeszedł klasy­czną drogę i wtedy nieste­ty film jest słab­szy. Należy bowiem zauważyć że tym co ratu­je film przez więk­szość cza­su jest humor. Humor naprawdę dobrze pomyślany – bo wpisany w życie bohaterów a nie deprecjonu­ją­cy znaczenia ich dzi­ałań. W filmie jest dużo dobrego humoru- przy­na­jm­niej na początku. Nieste­ty w pewnym momen­cie musi być hero­icznie i humor przy­gasa. Wtedy film zaczy­na iść ścieżką 99% filmów o wędrów­ce bohatera.

 

A ter­az wszyscy rącz­ki w górę i klaszczemy”

Oglą­da­jąc film, ojciec zwierza, rzu­cił uwagą że otocze­nie Artu­ra i pod­ję­ta przez nich mis­ja (jak moż­na się domyślać — chcą obal­ić złego króla Vor­tiger­na) przy­pom­i­na bardziej Robin Hoo­da i jego wesołą kom­panię niż leg­endy arturi­ańskie. To bard­zo trafne spostrzeże­nie, które każe się zas­tanaw­iać czy nie należało iść raczej w tą stronę. Zwłaszcza że gra­ją­cy Vor­tiger­na Jude Law był­by doskon­ałym księ­ciem Janem. W każdym razie wraca­jąc do fil­mu, który dostal­iśmy — mamy ekipę w której jeden jest zabawny, dru­gi mądry, trze­ci młody, czwarty doskonale strzela z łuku itp. Wszyscy bez wyjątku są lojal­ni, dow­cip­ni i sym­pa­ty­czni. Dla równowa­gi mamy też tajem­niczą czar­o­dziejkę, która jest być może najpotężniejszą istotą jaką spotkamy w tej wesołej grupie ale film nie za bard­zo ma na nią pomysł. W każdym razie nad pro­dukcją unosi się raczej duch wesołej łotrzykowskiej kom­panii niż króla który ma zjed­noczyć królest­wo. Nie jest to złe — zwłaszcza że jak już zwierz wspom­ni­ał — film i tak nie ma wiele wspól­nego z leg­endą więc dobrze że nie próbu­je nawet udawać. Zresztą trze­ba tu dodać, że o tym gang­ster­sko- łotrzykowskim charak­terze fil­mu świad­czy też fakt, że właś­ci­wie praw­ie nie ma w nim kobi­et. A te które są służą głównie temu by ginąć dać motywację bohaterom. Ogól­nie to jest jeden z tych filmów który nie wie co z kobi­eta­mi zro­bić. Inna sprawa, że zde­cy­dowano nie dawać do fil­mu ani Mor­gany ani Ginewry (w nadziei na sequel) więc zostało tych postaci mało. Nie mniej to jest taki typowy film gdzie panowie chcą panom zro­bić krzywdę.

 

Kiedy w końcu udało ci się znaleźć takie narami­en­ni­ki o jakich marzyłeś

Złym w tym wyda­niu opowieś­ci o Królu Arturze jest brat Uthera Pen­drag­o­na (tu wyjątkowo szla­chet­nego, zresztą trud­no się dzi­wić sko­ro gra go Eric Bana i robi to dokład­nie z taką samą miną z jaką grał Hek­to­ra w Troi) Vor­tigern. Jest to typowy fil­mowy zły, bezwzględ­ny, doskonale ubrany i kocha­ją­cy władzę. Był­by płas­ki jak naleśnik gdy­by nie Jude Law. Tak to jest jak się ma pod ręką doskon­ałego akto­ra, że potrafi tego dość schematy­cznego pom­paty­cznego zło­la zamienić w rasowy czarny charak­ter. Aktorsko jest więc doskon­ały, do tego niewymusze­nie królews­ki, zły ale nie odraża­ją­cy, ludz­ki choć bezwzględ­ny. Do tego Law ma tą swo­je spo­jrze­nie — pełne pog­a­rdy i wyżs­zoś­ci, którego nie da się podro­bić. Ogól­nie jest to naprawdę dobra rola i co ciekawe — choć mogła­by bard­zo szy­bko wyjść karykat­u­ral­nie niemal do koń­ca jest peł­na prawdzi­wych emocji. Gdy­by nie dość proste rozwiązanie fabuły był­by tu mate­ri­ał na postać zde­cy­dowanie ciekawszą od fil­mu w którym się pojaw­iła. Inna sprawa – Vor­tigern jest magiem a właś­ci­wie człowiekiem związanym ze światem magii. I ta magia w świecie tego Króla Artu­ra jest całkiem ciekawa i w sum­ie kto wie czy nie najlepiej napisana z całego fil­mu. Ogól­nie zwierz bard­zo lubi różne kon­cepc­je magii i ta – zwłaszcza w swoim mrocznym wyda­niu – całkiem zwier­zowi się spodobała.

 

Pozuj! Google Earth zawsze robi zdjęcia.

No właśnie — mimo dobrego wraże­nia jakie pozostaw­ia film nie da się nie dostrzec kilku wad. Po pier­wsze są w filmie sce­ny które spraw­ia­ją wraże­nie pozostaw­ionych po wątkach które z jakiegoś powodu wyle­ci­ały ze sce­nar­iusza. W kilku miejs­cach zwierz miał wraże­nie jak­by oglą­dał sce­ny zupełnie bez kon­tek­stu, albo jak­by jak­iś pomysł sce­nar­ius­zowy ostał się tylko w kawałku jakiegoś wątku. Być może to jed­na z tych pro­dukcji którą wielokrot­nie prze­mon­towywano. Zresztą chy­ba coś jest na rzeczy bo zwierz po napisa­niu tego zda­nia pobiegł na Imdb i doczy­tał że po pier­wszym mon­tażu film miał pon­ad trzy godziny. I to bard­zo widać. Nie znaczy to, że pozostaw­ione sce­ny są złe ale przy­pom­i­na­ją trochę te ani­mac­je w grach kom­put­erowych tyko bez gier kom­put­erowych. Zwierz niemal widzi oczy­ma duszy swo­jej jak bohater prze­chodzi kole­jny etap. Kole­jnym słabym punk­tem jest zakończe­nie. Nie dlat­ego, że jest niesatys­fakcjonu­jące ale dlat­ego, że kiedy film zaczy­na się kończyć to porzu­ca całe mnóst­wo swoich nieortodoksyjnych pomysłów na prowadze­nie fabuły i wpa­da w dobrze znane tory. Co jest smutne bo dobrze znany kurs zaczy­na powoli się nudz­ić. Film ma też tę wadę że zaplanowano go jako początek długiej serii. Jeśli seria się nie uda (a chy­ba wyni­ki na to wskazu­ją) to zostaniemy z pro­dukcji która nie ruszyła całego mnóst­wa wątków i pomysłów.

 

Kiedy ktoś przyjdzie na imprezę ubrany tak samo jak ty i trochę cię to irytuje

Co do obsady to zwierz musi przyz­nać że o ile Jude Law zja­da wszys­t­kich na śni­adanie to gra­ją­cy Artu­ra Char­lie Hun­nam  spraw­ia zwier­zowi pewne prob­le­my. Nie gra źle ale ma jak­by odrobinkę za mało charyzmy. Trud­no nawet dokład­nie powiedzieć o co chodzi ale zwierz ma wraże­nie że filmy Ritchiego najlepiej sprawdza­ją się z bard­zo pewny­mi siebie aktora­mi w głównych rolach. Hun­nam nie jest zdaniem zwierza wystar­cza­ją­co aktorsko aro­ganc­ki by ponieść tak napisaną rolę. Nie mniej może to wynik braku jakichś wyjątkowo ciepłych czy zim­nych uczuć do akto­ra. Po tym filmie, jak i przed nim jest on zwier­zowi bard­zo obo­jęt­ny. I jasne Hun­nam ma swój cały fan­klub ale nieste­ty dla zwierza był takim ele­mentem który moż­na było­by w tym filmie najłatwiej wymienić (choć może nie na Kita Har­ring­tona jak pier­wot­nie planowano, bo po co komu Artur który cały czas wyglą­da jak­by miał myśli samobójcze).Przy czym należy zaz­naczyć, że taki Artur dobrze by się sprawdzał przy jakimś dobrze napisanym Lance­locie. Ale w tym Arturze ani Lancelota ani Mer­li­na nie uświad­czymy. Co ponown­ie spraw­ia, że zwierz ze smutkiem myśli o braku sequela (choć może się mylić!). Tzn. to jest na tyle fajnie napisany świat że zwierz chci­ał­by zobaczyć w nim wszys­t­kich bohaterów z arturi­ańskiej leg­endy — nawet jeśli gral­i­by w his­torii zupełnie od czapy.

 

Szy­bko zan­im ludzie zori­en­tu­ją się, że ta sce­na już była w Sherlocku!

Zdaniem zwierza — które musi ter­az napisać żeby się potem na nie powoły­wać — to film który czeka podob­ny los co Obłęd­nego Ryc­erza. To znaczy kiedy już wszyscy przes­taną kry­tykować film za to że jest takim misz maszem różnych pomysłów, stylów, his­torii, i epok zacznie on zdoby­wać sta­tus pro­dukcji lubianej a nawet podzi­wianej.  Bo to jest taki Obłęd­ny Ryc­erz na stery­dach — pewne zaprzecze­nie tren­du jaki wyty­czyła Gra o Tron ze swoi­mi śmiertel­nie poważny­mi knowa­ni­a­mi i mor­dowaniem wszys­t­kich bo jest wtorek. Nowe wcie­le­nie Króla Artu­ra bawi się muzyką, mon­tażem, efek­ta­mi spec­jal­ny­mi a do his­to­rycznego kostiu­mu ma bard­zo luźne pode­jś­cie. A jed­nocześnie poda­je wid­zom po pros­tu sym­pa­ty­czny film przy­godowy. A filmy przy­godowe wcale nie mają się tak dobrze — zastą­pi­one głównie przez kino super bohater­skie. I jasne — na dobry film o leg­en­darnym Królu Arturze to sobie jeszcze dłu­go poczekamy. A na razie mamy całkiem miłą przy­godówkę o chłopaku który nazy­wa się Artur. I wiecie co — im dłużej zwierz oglą­dał ten film tym bardziej dochodz­ił do wniosku, że Ritchie był­by naprawdę niezłym reży­serem Wiedźmi­na. Przy­na­jm­niej tego którego mam w głowie.

Ps: Prawdę mówią ci którzy chwalą muzykę do fil­mu. Jest sza­lona, bard­zo eklek­ty­cz­na ale doskonale dopa­sowana do fil­mu. Aż chce się pobiec i przesłuchać całą od nowa.

Ps2: Ritche w sum­ie dobrze odpowiedzi­ał na pytanie – jak zad­bać o reprezen­tację w fil­mach o zamierzchłych cza­sach. Otóż należy ją wrzu­cić i niko­go nie przepraszać. O dzi­wo – rzeczy których nad­miernie się nie tłu­maczy po pros­tu w świecie przed­staw­ionym są a widz nie zada­je zbęd­nych pytań.

11 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online