Wróciłam z Festiwalu w Gdyni i choć mam ochotę kontynuować recenzje polskich filmów oraz zastanowić się nad werdyktami festiwalu to dziś robię sobie jeden dzień przerwy i w ramach pisania o czymś odrobinę lżejszym (bo kino polskie w tym roku, dobre czy niedobre rzadko było lekkie). Tak więc dziś będzie o wampirach i wiedźmach bo na HBO GO pojawił się nowy serial „Księga Czarownic”.
Jest coś niesamowitego w fakcie, że wciąż robi się seriale o wampirach i detektywach. To znaczy nie te same seriale (choć serio serial o wampirze i detektywie rozwiązującym razem sprawy kryminalne mógłby być hitem o ile byłby tam jeszcze wątek rozgrywający się w szpitalu) ale że w ogóle pomysł nie został już uznany za zgrany i przestarzały. Detektywi co sezon pojawiają się tłumnie na naszych ekranach a za nimi zawsze przybłąka się jakiś przystojny wampir, który – jak to u wampirów bywa – nabawi się jakichś uczuć do wielce niewłaściwej kobiety. Kobiety która rzecz jasna nigdy by nie przypuszczała, że ma jakieś moce i jest wyjątkowa (te które przypuszczają, że są wyjątkowe chyba zdaniem scenarzystów już od dawna żyją spokojnych związkach z jakimiś wampirami czy wilkołakami).
Pod tym względem Księga Czarownic raczej specjalnie się nie wyróżnia. Poznajemy główną bohaterkę doktor Dianę Bishop która pracuje nad swoją rozprawą poświęconą alchemii i jej powiązaniami ze współczesną nauką. Diana bardzo chciałaby dostać stałą posadę na Oxfordzie więc koniecznie musi skończyć artykuł. Idzie do biblioteki, składa rewersy i pożycza księgę, która wedle wszystkich magicznych stworzeń jest po pierwsze – zagubiona, a po drugie – niesłychanie ważna i cenna. Tu musimy się na chwilkę zatrzymać i powiedzieć, że nie ma większej frajdy dla historyka, niż oglądanie serialu w którym cała intryga polega na tym, że ktoś złożył rewers na rzadką książkę, której nikt od wieków nie wyciągał z magazynu i została mu ona rzeczywiście przyniesiona do stolika. Mówcie co chcecie ale naprawdę to jest taka dawka realizmu jakiej człowiek by się nie spodziewał. Ogólnie wiecie przez pierwsze odcinki większość afery polega na tym, że bohaterka nie ma zamiaru ukraść książki z biblioteki. No serio prawdziwe dramaty środowiska naukowego.
Oczywiście należałoby tu dodać, że tym co teoretycznie normalnemu widzowi powinno wydać się ciekawe, to fakt, że bohaterka Diana jest wiedźmą. Nie jest to dla niej zaskoczenie – ma znajome wiedźmy i ogólnie jej wiedźmowatość nie jest czymś co zostaje przez nią dopiero odkryte. Po prostu po śmierci swoich rodziców nie chce korzystać z mocy. Także kiedy pojawia się wampir Matthew (te zwykłe imiona wampirów – jak człowiek sobie pomyśli, że za bohaterką biega wampir Mateusz to się tak swojsko robi) Diana nie jest jakoś szczególnie zaskoczona istnieniem wampirów – co jest miłą odmianą, bo zwykle połowę serialu wszyscy są zaskoczeni takim drobnym faktem. Szybko dowiadujemy się, że na świecie żyją wiedźmy, wampiry i demony ale ich sytuacja się pogarsza bo z jakiegoś powodu moce słabną. Odpowiedź na pytanie co się dzieje znajduje się w książce której nikt poza naszą bohaterką nie widział od stuleci (może źle wypełnili rewers). Zaczyna się więc próba przekonania naszej wiedźmy by książkę zamówiła ponownie i wyniosła z biblioteki – bowiem ten kto ją dostanie albo będzie mógł przywrócić moc wszystkim magicznym stworzeniom albo zlikwidować te które mu nie pasują.
Czy Księga Czarownic to serial oferujący niespodziewane zwroty akcji i mnóstwo niesamowitych pomysłów na które jeszcze nikt wcześniej nie wpadł? Nie. Prawdę powiedziawszy jeśli chodzi o pomysł na świat wampirów, czarownic i demonów, oraz jego interakcje ze światem ludzi, to wszystko jest tu bardzo schematyczne. Wampiry są oczywiście bardzo kulturalne, bogate, mają ładne domy i kiedy poczuję zew krwi to zamiast na ludzi mogą sobie poganiać za jeleniami. Bo wiadomo nic nie jest ciekawsze niż człowiek gnający za jeleniem. Wiedźmy rzecz jasna wszystkie wyglądają trochę jak hipiski, a demona na razie widzimy w serialu jednego i tu trzeba powiedzieć – nie wygląda on standardowo demonicznie. Nie mniej to nie jest serial dla tych którzy po historie z elementami fantastycznymi sięgają szukając czegoś nowego czy pomyślanego w zupełnie inny sposób.
Dla kogo więc jest to serial? Zdaniem Zwierza dla każdego kto po seriale z elementami paranormalnymi sięga dla czystej przyjemności i świadomości, że przecież to wszystko już gdzieś było. Dwa pierwsze odcinki dostępne na HBO.Go są cudownie wciągające właśnie dlatego, że mając w głowie pewne bingo dla opowieści o wampirach i cudownie wyjątkowych bohaterkach możemy sobie odznaczać kolejne punkty. Produkcji pomaga też fakt, że to serial brytyjski więc nie rozgrywa się w jakimś brzydkim mieście tylko w Oxfordzie, a twórcy nie planują ekranizować książki w dwudziestu odcinkach na sezon ale w bodajże ośmiu. To bardzo dobrze robi serialom kiedy sezony są krótsze. Do tego, nie będę ukrywać – fakt że głównego wampira gra Matthew Goode nie jest wielkim problemem. Aktor istotnie wygląda trochę jakby mógł po nocy zajmować się wampiryzmem ( w jego najbardziej wyszukanym wydaniu, gdzie wampir zawsze ma doskonale dobrany płaszcz do garnituru) więc nazwijmy to tą nieco realistyczną częścią castingu. Poza tym każdy ma w swoim spisie seriali do oglądania jedną głupią produkcję o wampirach więc w sumie – dlaczego by nie ta.
Jednocześnie muszę wam przyznać, że niesamowicie mnie cieszy fakt, że doszliśmy do momentu w którym niektóre brytyjskie produkcje pojawiają się dokładnie w tym samym czasie u nas co w Wielkiej Brytanii. Dla wielu osób to może nie jest nic wielkiego, ale fakt że nareszcie nie trzeba czekać nie wiadomo ile kiedy ktoś łaskawie pokaże serial w Polsce, albo kupić go na płycie z Amazona (często w ciemno) niesamowicie mnie cieszy. To w ogóle jest jakaś nowość na HBO – bo to już drugi serial w krótkim czasie który pojawia się u nas błyskawicznie (drugim jest Vanity Fair). Co więcej już mamy informację, że niedługo pojawi się w Polsce Bodyguard (choć chyba ten serial kupił Netflix) i będziemy mogli w końcu zrozumieć na punkcie czego oszalała brytyjska widownia. Widzowie seriali amerykańskich mają to już od kilku lat, ale tacy widzowie jak Zwierz dopiero od niedawna mogą się cieszyć wizją, że zupełnie legalnie oglądają serial którego zakończenia nie nadano dwa lata wcześniej (z pominięciem takich rzeczy jak Sherlock czy Poldark które zaskakująco szybko się u nas pojawiły).
Idzie jesień (w sumie już tu jest) więc będziemy mieli mnóstwo serialowych premier – wśród nich na pewno znajdzie się dużo lepszych produkcji niż Księga Czarownic. Ale jeśli szukacie czegoś co można oglądać jednym okiem, i jest absolutnie pewnie że wcześniej czy później czarownica zacznie korzystać ze swoich super ukrytych mocy, i będzie miała romans z wampirem to jest to serial dla was. I nie będę oszukiwać – wszyscy mamy w sercu miejsce na taką produkcję.
Ps: Zaczęłam oglądać na Netflix serial Good Cop, mam wrażenie, że to dokładnie ten rodzaj serialu który stacja telewizyjna skasowałaby w połowie pierwszego sezonu albo nawet już po pilocie. Czy będę oglądać dalej? Jasne – jak może się zorientowaliście – jestem wielką fanką seriali które zwykle ktoś mi kasuje przed końcem.