?
Hej
John McClane to ten rodzaj mężczyzny, który po kilku latach nieudanego małżeństwa rozwodzi się, mieszka sam i czasem dzwoni do dzieci. Dużo pracuje, ale jakoś zawsze pomijają go przy odznaczeniach i awansie. Mieszkanie ma urządzone po spartańsku, w lodówce jedynie keczup, a święta spędza w lokalnym barze, gdzie pije piwo i je średnio wysmażonego steka. W szafie ma kilkanaście takich samych białych podkoszulków i spranych jeansów. Na ślubie córki pojawia się jako zaproszony w ostatniej chwili gość, i siedzi na samotnie daleko od panny młodej przy stole dla rodziny. Umiera przedwcześnie na zawał a na jego pogrzebie zjawia się kilku kolegów z pracy, barman z baru pod domem i dzieci, które ku swojemu zaskoczeniu znajdują w jego pozostawionych papierach wyróżnienia i medale za dobrą pracę i odwagę. Ostatecznie pozostaje w pamięci bliskich wyłącznie jako postać z fotografii o którą pytają dzieci kiedy w niedzielne popołudnia przeglądają rodzinne albumy. Tak zapewne potoczyłoby się życie Johna McClane gdyby nie terroryści. Bez nich życie Johna McClane nie tylko byłoby nudne ale prawdopodobnie dużo smutniejsze.
Oglądając piątą odsłonę Szklanej Pułapki zwierz mocniej niż zwykle zdał sobie sprawę, że tak naprawdę seria opowiada przede wszystkim o drodze jednego nowojorskiego policjanta do uporządkowania swojego życia prywatnego z dodatkiem ataków terrorystycznych. W pierwszych trzech McClane próbował uporządkować swoje relacje z żoną, w części czwartej z córką a teraz w części piątej próbuje pogodzić się z synem, którego nie widział od kilku lat. Jak się okazuje, niepokorny i skłócony z ojcem syn nie wybrał pracy w policji, zdecydował się za to na pracę dla CIA (prawdę powiedziawszy przez cały film poziom jego inteligencji i spostrzegawczości nie wskazuje na to by był najlepszym agentem). Nie trzeba długo czekać by rodzinne spotkanie w Moskwie zamieniło się w demolkę połączoną z ratowaniem świata. Zgodnie z pytaniem zadawanym już od pewnego czasu – John McClane nie wie czy sam prowokuje kłopoty czy to one go szukają. Oczywiście dla nikogo nie powinno być zagadką, że zanim film się skończy terroryści, albo właściwie to co z nich zostało będą przeklinać dzień, w którym nie sprawdzili czy żaden McClane nie znajduje się w mieście kiedy układali swój niecny plan. A wydawałoby się, że po tylu latach uczą tego na kursach dla początkujących terrorystów.
Szklana Pułapka to być może jedna z najciekawszych serii filmów sensacyjnych jaka gości od 25 lat na ekranach. Od samego początku całkiem dobrze łącząca elementy komedii, kina familijnego (przesłaniem serii to w końcu „najważniejsza jest rodzina”) no i całkiem dobrej sensacji. Co więcej w przeciwieństwie do wielu filmów traktujących swoich bohaterów zupełnie na poważnie, Szklana Pułapka ze swoim dowcipnym bohaterem dobrze przetrwała zmianę trendów w kinie sensacyjnym. Podczas gdy inne produkcje z lat 80 musiały się przestawić na pastisz samych siebie, Szklana Pułapka mogła utrzymywać ten sam to co zwykle. Po niesamowitym sukcesie pierwszej odsłony kolejne w dużym stopniu bazują na przetwarzaniu tych samych motywów. Poza wspominanymi problemami McClane z jego rodzoną, stałym elementem jest powszechne zniszczenie, zabawne odzywki oraz zagraniczni terroryści. Dotychczas wydawało się, że obowiązkowym elementem jest też przeciętny (poza tym że kuloodporny) nowojorski policjant broniący kogoś kto atakuje Stany. Ten element ulega zmianie – McClane zostaje wysłany do Moskwy. Zdaniem zwierza to jedyny sposób na to by jakoś wybrnąć z faktu, że policjant który powstrzymał cztery ataki terrorystyczne prawdopodobnie byłby w Stanach zbyt dobrze rozpoznawany. Choć z drugiej strony – wydaje się, że już wcześniej ktoś się powinien zorientować, że ilość niesamowitych wyczynów tego policjanta przekroczyła średnią. Dlaczego, wszyscy zachowują się tak jakby nie dostrzegali prawidłowości. Jednocześnie przeniesienie akcji do Moskwy powala scenarzystom na podrzucenie kilku dowcipnych uwag na temat Moskwy, Rosji i jej mieszkańców. Co do dowcipności tych uwag można mieć pewne zastrzeżenia choć z całą pewnością, Bruce Willis dobrze gra Amerykanina na wakacjach (choć dowcip jest chyba o jeden raz za dużo powtórzony). Nieco gorzej wygląda kwestia samego pomysłu na atak terrorystyczny i uzasadnienia powszechnej demolki jaką amerykanie urządzają sobie bezkarnie na terytorium Moskwy. Gdy nasz dzielny McClane przejmuje samochód jednego z kierowców nie sposób nie złapać się na tym, że jako człowiek bez żadnych uprawnień i jurysdykcji po prostu go ukradł. Na całe szczęście nikt nie pozwala się nam nad tym zbyt długo zastanawiać.
W ogóle wydaje się, że film nakręcono specjalnie tak byśmy nie mieli czasu na zbyt daleko idącą refleksję nad prawdopodobieństwem oglądanych zdarzeń. Mimo że sporo osób krytykuje otwarcie filmu, zwierzowi nawet się podoba, zwłaszcza szaleńczy rajd po zakorkowanych ulicach Moskwy, przy którym przejażdżka Bonda po ulicach Petersburga wydaje się być jedynie lekkim naruszeniem pomniejszych przepisów drogowych. Zwierz musi wam zresztą wyznać, że oglądając film zastanawiał się przede wszystkim nad tym jak to się zmieniło. Przez dłuższy czas Moskowa była nieobecna jako miejsce rozgrywania amerykańskich filmów – dziś jest niemal równie popularna jak kilka lat temu Praga. Szklana Pułapka, Mission Impossible – zwierz ma wrażenie, że po Moskwie ganiają niemal wyłącznie amerykańscy agenci. Trzeba z resztą nowej Szklanej Pułapce przyznać, że sceny widowiskowe są w niej naprawdę widowiskowe – zwłaszcza ów moskiewski pościg spodobał się zwierzowi – głównie dlatego, że nie był udany, co filmowym pościgom zdarza się co raz częściej. Zwierz musi też stwierdzić, że całkiem mu się spodobała długość filmu. Zwierz ostatnio narzekał, że wszystko jest straszliwie długie – tym razem dostał zaledwie dziewięćdziesiąt minut filmu i o dziwo – wyszło to fabule (opartej o prościutki scenariusz ) na dobre. Gdyby film trwał 120 minut to nie dałoby się zapchać wszystkich luk logicznych, a tak zanim się zdążymy się zorientować film się kończy.
Oczywiście niedorzeczność jest wpisana w Szklaną Pułapkę – może nie od samego początku ale tak mniej więcej od połowy serii. Kolejną rzeczą bez której film nie może się obyć jest kuloodporność naszego bohatera. Bohaterowie mogą sobie żartować z jego wieku, ale prawda jest taka, że w tej Szklanej Pułapce przekonujemy się że McClane i jego podkoszulek są w stanie przetrwać wszystko. CO więcej okazuje się, że kuloodporność jest dziedziczna bo jego syn – choć zdecydowanie mniej dowcipny i błyskotliwy (prawdę powiedziawszy zwierz dawno nie widział bardziej drewnianego aktora) także jest niepodatny na uszkodzenia ciała. Miło wiedzieć, że ta mutacja przechodzi z pokolenia na pokolenie. Choć trzeba przyznać, że film kilka swoich najlepszych scen poświęca temu, że nasz bohater nie jest już młodym chłopakiem ale wręcz przeciwnie mężczyzną w średnim wieku. Jest w filmie jedna znakomita scena gdzie niemal w samym środku spieszącej akcji dwóch facetów w średnim wieku zatrzymuje się na chwilę by zająć się refleksją nad tym co w życiu zrobili dobrze i źle. Choć to tylko jedna scena w dość prędko biegnącym filmie, to zdaniem zwierza pokazuje jakie korzyści scenariuszowi może przenieść zmiana kategorii wiekowej bohaterów. A skoro przy tym jesteśmy – jak zwierz pisał – czas obchodzi się z Brucem Willisem zaskakująco dobrze – prawdę powiedziawszy zwierz patrząc na niego w kolejnych scenach ma wrażenie jakby zupełnie się nie zmieniał. Natomiast niestety tym razem nie udało się przyciągnąć nikogo ciekawego do ról drugoplanowych a przede wszystkim do roli tego złego – szkoda bo filmy tego typu zawsze zyskują na porządnym przeciwniku głównego bohatera (tak to jest ten moment recenzji w którym zwierz na chwilę oddaje się wspomnieniom roli Alana Rickmana w pierwszej Szklanej Pułapce). Dobry przeciwnik sprawia, że film wzbogaca się o jakże miły element pojedynku dwóch postaci. Tu niestety tego pojedynku nie ma, co sprawia, że ostateczne zwycięstwo bawi nas zdecydowanie mniej.
Terroryści. Wybuchy. Sypiące się z sufitu szkło, rany cięte, kłute i szarpane. Porwania, Pościgi, Postrzały. Wyrzutnie rakiet, helikoptery, samoloty bojowe, samoloty pasażerskie. Wieżowce, Lotniska, Opuszczone budynki. Przemoc, chciwość, zagrożenie atomowe. Przyjaciele, przypadkowi sprzymierzeńcy, młodzi pomocnicy. Karabiny, Noże, Sztuki walki. Uran, Sztabki złota, Obligacje. Niemcy, Japończycy, Rosjanie. Kierowcy limuzyn, taksówkarze, komputerowi geniusze. Odrobina humoru, biały podkoszulek, załadowany pistolet. Naprawdę John McClane nie mógł wiedzieć co uratowało jego życie i rodzinę. Ale z całą pewnością nie był to święty spokój.
Ps: Zwierz miał napisać porządna recenzję ale ostatnio tyle ich napisał, że zdecydował się na coś bardziej chaotycznego. A i jeszcze jedno -zwierz ma nadzieję, że będzie to ostatnia Szklana Pułapka.
Ps2: Zwierz został wczoraj przez bardzo wiele osób poinformowany o tym że Bejbi Blues zostało nagrodzone w Berlinie. Zwierz może co najwyżej stwierdzić, że się z tą nagrodą wybitnie nie zgadza, chyba że rzeczywiście uznamy praktyczny brak montażu za osiągnięcie w dziedzinie montażu. Niemniej zdaniem zwierza zadziałały dwa mechanizmy – pierwszy – to kompletna nieznajomość polskich realiów przez oceniających (och, więc naprawdę tak jest w tej smutnej biednej Polsce), drugi – film jest tak zły, że część oglądających nie mogła uwierzyć, i doszła do wniosku, że pewnie czegoś nie zrozumiała. By stworzyć wrażenie, że zrozumieli ten głęboko ukryty przekaz szybko dali filmowi nagrodę. Niemniej żeby nie było – zwierz uważa że to straszliwie zła produkcja, szkodliwa i z całą pewnością nie zasługująca na nagrody.