Home Film Siostrzeństwo czyli o „Małych kobietkach”

Siostrzeństwo czyli o „Małych kobietkach”

autor Zwierz
Siostrzeństwo czyli o „Małych kobietkach”

Kiedy dowiedziałam się, że Greta Gerwig ma zamiar wyreżyserować Małe Kobietki miałam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się na ekranizację jednej z moich ulubionych powieści (z czasów dzieciństwa), z drugiej – zastanawiałam się czy cokolwiek można jeszcze do tej opowieści dodać. Cieszył mnie casting, ale niepokoiła myśl, że dostaniemy po prostu jeszcze raz to samo – zwłaszcza, że przecież ekranizacja z lat 90 była całkiem porządna i starająca się przełożyć historię na nieco bardziej współczesne realia. Na całe szczęście Gerwig dokładnie wiedziała co chce powiedzieć – dzięki temu nowe „Małe Kobietki” mimo, że są kolejną adaptacją mają sens.

 

Nawet jeśli film się nie spodoba to nie da się zaprzeczyć, że to produkcja w której wszyscy są niesamowicie śliczni
Zdjęcie: Wilson Webb

 

Jeśli ktoś nie czytał powieści (zakładam, że wciąż są takie jednostki) to cała historia opowiada o czterech siostrach March – Jo, Meg, Amy i Beth, które mają po kilkanaście lat i znajdują się na progu między dzieciństwem a dorosłością. Główną bohaterką jest Jo – która ma bujną wyobraźnię, jest chłopczycą i kocha pisać. Dziewczęta żyją na północy Stanów w czasie trwania wojny secesyjnej i pochodzą z rodziny, która niegdyś była zamożna, ale obecnie boryka się z problemami finansowymi. Dziewczyny są nastolatkami, robią głupie rzeczy, uczą się, dorastają i zakochują. Istotnym elementem fabuły jest przyjaźń pomiędzy Jo i Lauriem – zamożnym chłopakiem z sąsiedztwa, którego dziewczęta traktują – przynajmniej w dzieciństwie, trochę jak brata.  „Małe kobietki” to dla wielu czytelniczek i czytelników powieść frustrująca, bo nie dająca tego czego się spodziewamy. Podczas gdy przez większość książki naszą największą sympatię budzi Jo, to jej historia układa się nieco inaczej niż można byłoby zakładać znając schemat taki opowieści. Za to Amy – bohaterka, której z początku raczej nie lubimy (można wręcz uznać ją w pewnych momentach za czarny charakter) okazuje się tą, która dostaje swoje typowe romantyczne zakończenie. Jednocześnie – to jak książka kończy się dla Jo, zawsze sprawiało wrażenie, nieco niespodziewanego.

 

Film Gerwig udowadnia, że można opowiadać w kółko tą samą historię pod warunkiem że ma się dobry pomysł na to co chce się przez nią powiedzieć.
Zdjęcie: Wilson Webb

 

Greta Gerwig musiała sobie zdawać sprawę z tego, że percepcja bohaterek jest wśród wielu widzów z góry ustalona, bo postanowiła ją nieco zmienić. Wybrała dość ciekawy sposób – który moim zdaniem jest posunięciem doskonałym. Bohaterek nie poznajemy w dzieciństwie tylko już wtedy, kiedy są dorosłe i podjęły pewne życiowe wybory. Historie które znamy z początku książki zostają przywołane niczym wspomnienia z dzieciństwa, które z jednej strony uzupełniają narrację z drugiej pozwalają  bez poczucia zażenowania przywołać najbardziej sentymentalne elementy opowieści. Poznając bohaterki jako dorosłe osoby możemy zobaczyć kim się stały, poznać ich motywacje i dopiero potem na przestrzeni filmu dowiadujemy się co najbardziej na nie wpłynęło. Jednocześnie – przedstawienie większości historii jako wspomnienia z dzieciństwa pozwala doskonale pokazać jak przeszłość wydaje się zawsze lepsza, cieplejsza i radośniejsza niż się wydaje. Zestawienie tych wspomnień z teraźniejszością pokazuje dość dobrze proces dorastania, kiedy już nie każdy życiowy przypadek jest wielką przygodą, o której można potem opowiadać. Mimo szczęśliwego dzieciństwa dorosłość bohaterek jest skomplikowana – stawia je przed coraz to nowymi wyzwaniami i każe im podejmować trudne wybory.

 

Opowieść o siostrach March staje się przede wszystkim historią kobiecych wyborów. Ciekawą bo nie oceniającą zupełnie który wybór jest lepszy i słuszniejszy. Co czyni tą kostiumową opowieść niesłychanie feminstyczną
Zdjęcie: Wilson Webb

 

Jednocześnie ta nielinearna narracja pozwala nam zupełnie zmienić podejście do niektórych bohaterek – zwłaszcza do Amy. W powieści poznajemy Amy jako rozkapryszone dziecko, którego nie sposób po prostu polubić. W filmie poznajemy Amy jako dorosłą kobietę, bardzo świadomą swojego miejsca w społeczeństwie i swoich możliwości. Zawahałabym się nawet by nie stwierdzić, że dzięki zmianie perspektywy opowieść stawia Amy nie tyle wyżej Jo, jako głównej bohaterki, ale co najmniej na równi. Kiedy wiemy jaką kobietą stanie się bohaterka, patrzymy na jej dziecinne zachowania z dużo mniej surowo. Jednocześnie – widzimy, że to co z wierzchu może się okazać dość płytkim zachowaniem – poszukiwanie zamożnego męża, jest w istocie obowiązkiem wobec rodziny. W filmie widzimy kilka razy poświęcenie Jo dla rodziny – kiedy ściana włosy, czy przesyła matce zarobione pieniądze. Ale w istocie wciąż – Joe myśli głównie o swoim życiu i karierze. Amy gotowa jest poświęcić swoje szczęście bo wie, że ktoś musi zapewnić rodzinie byt. Film nie ocenia żadnej z bohaterek – raczej pokazuje, że ich rzeczywistość jest bardziej skomplikowaną.

 

Gerwig zdecydowała się na nielinearną narrację co sprawia, że trochę naiwne opowieści z dzieciństwa bohaterek nabierają zupełnie nowego znaczenia
Zdjęcie: Wilson Webb

 

Musze tu dodać też, że osobiście uważam, że nielinearna narracja jest całkiem dobrym zabiegiem – nie tylko w tym filmie. Zakładam, że zwykle o ludziach nie dowiadujemy się wszystkiego po kolei tylko właśnie tak nielinearnie. Poznajemy kogoś a dopiero potem dowiadujemy się co robił w dzieciństwie, gdzie się uczył, jakich miał znajomych, gdzie się bawił jak miał kilka czy kilkanaście lat. Każdego kogo spotykamy poznajemy właśnie tak nielinearnie – człowiek, którego poznaliśmy, musi nam dopiero zaprezentować fakty ze swojej przeszłości, a my musimy sobie z tego ułożyć jakiś obraz i w końcu zrozumieć co uczyniło go takim a nie innym. Nawet osoby nam bliskie ujawniają nam swoją przeszłość w kawałkach. Moim zdaniem to nie jest wielka komplikacja, a sprawia, że nasza relacja z bohaterkami jest bardziej naturalna. Ich przygody mogą być banalne, bo nie muszą nas nigdzie jednoznacznie zaprowadzić, raczej uzupełniają naszą wiedzę o nich. Stąd te dziecięce przygody nie irytują ale intrygują.

 

Jestem pod wrażeniem castingu do filmu – aktorki udało się dobrać doskonale, tak że każda z nich świetnie odnajduje się w swojej roli i w temperamencie swojej bohaterki
zdjęcie: Wilson Webb

 

Udało się też dobrze wykorzystać jeden z najbardziej łzawych elementów historii – czyli chorobę Beth. W powieści choroba Beth jest tym najbardziej poruszającym momentem – bo jednak jesteśmy bardzo związani z siostrami. W filmie postać Beth i jej los oddziela czas dzieciństwa od czasu dorosłości. Dzieciństwo jest równie niewinne jak najmłodsza z sióstr March, wszystko musi się tam skończyć dobrze – siostra wyzdrowieje, ojciec wróci z wojny, sąsiad podaruje fortepian, a korepetytor z sąsiedztwa okaże się idealnym kandydatem na męża. Dorosłość, pozbawiona ciepłego miodowego światła wpadającego przez każde okno, nie oferuje już tylko dobrego końca – choroba może zabrać ukochaną siostrę, mąż choć bardzo kochany nie jest zamożny, sąsiad z naprzeciwka nie może się zdobyć by przekroczyć próg pustego domu, a kochające się siostry rozjadą się po świecie bez planu co zrobić ze swoim życiem. Zestawienie tych dwóch przestrzeni zbiega się w chorobie Beth, która zmusza bohaterki do odnalezienia się na nowo – tym razem w świecie, gdzie muszą już zdecydować kim będą.

 

Choć Laura Dern jest nominowana za swoją rolę w „Historii Małżeńskiej” to moim zdaniem jest ciekawsza w Małych kobietkach jako kobieta ciągle walcząca ze swoją naturą.
Zdjęcie: Wilson Webb

 

„Małe kobietki” jako powieść, która rozgrywa się w konkretnych czasach ma oczywiście ważny wątek jakim jest konieczność zawarcia małżeństw przez siostry. Gerwig korzysta z tego wątku w doskonały sposób – by podkreślić dwie rzeczy. Po pierwsze – że były momenty w historii (więcej niż mniej) kiedy małżeństwo było dla kobiety koniecznością a nie wyborem. I że to społeczeństwo (wespół z kulturą) wepchnęło kobiety by marzyły tylko o związku. Po drugie – że nie ma jednego dobrego wyboru dla kobiet, każdy jest równie dobry – to rzadko się udaje – zrobić film, w którym jednocześnie pokazuje się pełne zrozumienie dla potrzeby (romantycznej lub ekonomicznej) zawarcia związku, jednocześnie tak jednoznacznie wskazując – że to nie jest jedyna droga.  Gerwig udało się też pokazać, że decyzja by w drugiej połowie XIX wieku zachować niezależność, była nieco bardziej skomplikowana niż dzisiaj. Jo w jednej ze scen filmu opowiada o swoim rozdarciu. Nie chce być zależna, nie chce mieć męża, ale jednocześnie – pragnie być kochana. Zarówno ona jak i otaczające ją kobiety zdają sobie sprawę, że tu trzeba podjąć decyzję, bo nie można mieć jednocześnie mężczyzny i niezależności, potrzebnej by móc realizować swoje marzenia. Ta świadomość, że to jest wybór niemalże zero-jedynkowy, dobrze oddaje los kobiet w przeszłości, gdzie naprawdę nie dało się mieć wszystkiego. Zresztą film bardzo się skupia na tym jak ograniczone w przeszłości były wybory kobiet. Trochę też odpowiadając na pytanie czemu w minionych wiekach było mniej pisarek i malarek czy aktorek.  To jest zabawne, w kontekście tego, że Gerwig nie dostała nominacji do Oscara za swój film. Film niemal bezpośrednio odnosi się do kwestii tego, że do grona genialnych artystów mężczyzn wpuszczają głównie mężczyźni.

 

Film opiera się na kontraście pomiędzy beztroskim dzieciństwem a dorosłym życiem które stawia nowe wyzwania . Gerwig mistrzowsko oddała nastrój tej dziecięcej i młodzieńczej niewinności
Zdjęcie: Wilson Webb

 

W interpretacji Gerwig „Małe kobietki” stają się dużo bardziej historią o tym jakie wybory podejmujemy w życiu i jak bardzo mogą się one od siebie różnić, nawet jeśli wychodzimy z tego samego domu. Jednocześnie udało się reżyserce stworzyć fantastyczny obraz siostrzanych relacji – skomplikowanych, często wracających do dziecinnych sporów i uprzedzeń, ale jednak mocnych i trwałych. W filmie często dostajemy ujęcie, w którym mężczyźni mogą na siostry, czy w ogóle na kobiety w tym filmie, patrzeć tylko z boku – bo nie mają dostępu do tego świata. Nie tylko dlatego, że nie są braćmi czy mężami ale dlatego, że ich świat różni się od świata dziewcząt – nie ma w nim tych samych emocji, wyborów i dylematów. To w ogóle ciekawe jak bardzo udaje się Gerwig trzymać męskich bohaterów filmu nieco na dystans. Nawet Laurie – który przecież odgrywa jedną z kluczowych ról, jest tylko chłopakiem patrzącym z zewnątrz do środka. Jest ważny, ale nigdy nie jest ważniejszy od tego co dzieje się pomiędzy siostrami. Co więcej film pokazuje jak pewne elementy kobiecego doświadczenia są właściwie nawet bardzo różnym osobom, w różnym wieku. Zgorzkniała ciotka, zdająca sobie sprawę, z tego, że trzeba dobrze wyjść za mąż, a jednocześnie – wyraźnie rozumiejąca czym jest poryw serca. Matka, która jest bardzo zadowolona ze swojego życia, a jednocześnie – doskonale wie co to znaczy mieć charakter nie pasujący do roli pani domu. Gdzieś ma się poczucie, że każda kobieca postać ma taką historię jak któraś z sióstr March, każda ma te swoje oblane żółtym światłem wspomnienia, kiedy wszystko było prostsze.

 

Bardzo cenię Gerwig za pokazanie wątku Meg jako równie istotnego co Jo. Wypełnienie pewnych kulturowych wzorców kobiecości, też może być wyborem i to wyborem którego nie należy pochopnie oceniać. Inna sprawa, uważam że wątek balu debiutantek i zachowaniu Meg na nim jest ładnym pogłębieniem postaci która pragnie przez chwilę być kimś innym. Warto też zwrócić uwagę, na imię córki Meg – nieprzypadkowe w kontekście marzeń o lepszym życiu
Zdjęcie: Wilson Webb

 

Gerwig udało się nie tylko tchnąć nowe życie w opowieść, która wydawała się już wystarczająco wiele razy opowiedziana, ale też niemal idealnie dobrać aktorów. Zdecydowanie najlepsza w obsadzie jest Florence Pugh jako Amy. Udało jej się z bohaterki, która jest dość powszechnie nielubiana stworzyć naprawdę interesującą, inteligentną i dużo bardziej spójną postać niż mogłoby się wydawać po lekturze książki. Plus Pugh jest genialna jako młodsza wersja Amy – trochę rozwydrzona, trochę rozgadana a jednocześnie bardzo dziecięca. Jo gra Saoirse Ronan i jest w niej dokładnie tyle życiowej energii, ile powinno być w tej bohaterce, od razu widać że to wolna dusza, której naprawdę nie są w stanie powstrzymać żadne konwenanse. Jednocześnie Saoirse doskonale odnajduje się nie tylko w tych scenach, gdzie trzeba pokazać temperament Jo, ale też jej głębokie poczucie osamotnienia. Jej mowa o tym, że jednocześnie chce być niezależna i kochana to przemówienie, z którym może się utożsamiać niejedna kobieta i dziewczyna. Plus niesamowicie mi się podoba zabieg rozróżniania bohaterki w czasie – w przeszłości nosi długie rozpuszczone włosy, w teraźniejszości, upięte (choć wciąż nieco rozwichrzone) – to się świetnie sprawdza (podobnie jak różnice w oświetleniu scen). Dobrym pomysłem było też obsadzenie Emmy Watson jako Meg – głównie dlatego, że aktorka choć niedużo starsza od koleżanek z planu wydaje się od nich dużo dojrzalsza. Fakt, że Meg decyduje się na najbardziej tradycyjną życiową drogę, dobrze się zgrywa z tym poczuciem, że jest jej dużo bliżej do matki dziewcząt. W ogóle a propos matki – Laura Dern jest genialna w swojej roli, bo poznając ją nie mamy wątpliwości skąd Jo wzięła swój porywczy charakter.

 

Nie jestem wielką fanką gry Timothee w tym filmie ale obsadzenie go w roli Lauriego pozwoliło prosto odpowiedzieć na pytanie dlaczego kolejne siostry March tracą dla niego głowę

 

Jeśli chodzi o panów w obsadzie to oczywiście największą uwagę przyciąga Timothee Chalamet jako Laurie. Z jednej strony – to doskonała obsada, bo rozumiemy, dlaczego w takim pięknym chłopcu może się zakochać kilka sióstr na raz. Jakaż to jest fotogeniczna istota (choć ogólnie to ładny film, pełny ładnych ludzi). Z drugiej – mam wrażenie, że mowa ciała Timothee jest o jeden stopień za bardzo współczesna. Zwłaszcza w scenach w Paryżu – ma się ochotę wystosować do niego list, że nie ma nosić rąk w kieszeni. Cała jego postawa krzyczy „współczesny chłopak”. Przy czym ogólnie warto zaznaczyć, że reżyserka nie trzymała się bardzo realizmu, jeśli chodzi o sposób poruszania się czy mówienia bohaterów. Moim zdaniem słusznie, bo jednak chodzi o podkreślenie, że to opowieść o nastolatkach a nie postaciach z historycznej miniatury. Co powiedziawszy – nadal uważam, że jednak trochę za dużo współczesnego chłopaka w Lauriem, i odrobina innych gestów i postaw bardzo by mu dobrze w tym filmie zrobiła. Natomiast wciąż doskonale działa jego chemia z Saoirse i myślę, że fakt, iż oboje się już znali z poprzednich produkcji świetnie wpłynął na obraz przyjaźni Jo i Lauriego. Co ciekawe, James Norton, którego bardzo lubię jest w tym filmie wybitnie nijaki. Serio to jest tak nijaka rola, że przez pewien czas zastanawiałam się czy to rzeczywiście Norton czy tylko bardzo podobny do niego aktor.  Muszę przyznać, że byłam nieco zaskoczona, gdy dowiedziałam się że profesora Bhaera zagra Louis Garrel. W powieści profesor jest sporo starszym od Jo Niemcem, który zdecydowanie nie powala urodą. W filmie ze sporo starszego Niemca zrobił się zabójczo przystojny francuz (co prawda grający Niemca) jedynie co starszy od bohaterki. Potem jednak – zwłaszcza po zobaczeniu zakończenia filmu zrozumiałam tą decyzję – nie ma ona większego sensu na papierze, ale w filmie staje się bardziej logiczna, bo odpowiada bardziej marzeniom niż rzeczywistości.

Choć wielu nuży ciągła obecność Meryl Streep w nominowanych filmach to tu ta mała rola ciotki, która już wie wszystko o życiu i uczuciach bohaterek jest bardzo dobra. Czujemy że ta zamożna, samotna starsza pani była na tych wszystkich rozdrożach na których są dziewczęta i doskonale zdaje sobie sprawę co będzie dalej

 

No właśnie, do samego końca Małe Kobietki są nie tylko filmem o  siostrzaństwie i dorastaniu ale też o tym jak opowiadamy sobie historie. Zwłaszcza historie o kobietach. Co pomijamy, co wyróżniamy, jak podkreślamy jedno i ignorujemy co innego. Jakie stawiamy cele kobiecym bohaterkom, jak każemy fikcji umacniać nasze wyobrażenia o rzeczywistości. To też jest historia o tym jak zamieniamy swoje dzieciństwo w pewną opowieści, która ma potwierdzić nasze późniejsze życiowe wybory. Opowieść, którą się grzejemy, kiedy okazuje się, że rzeczywistość, o której marzyłyśmy jest jednak nieco inna niż ta, w której przyszło nam żyć.  Małe kobietki to rzadka adaptacja, która nie tyle odtwarza historię z książki, ale zadaje pytanie – po co w ogóle ktoś ją opowiedział, dlaczego wciąż ją opowiadamy, czym była ta historia dla jej autorki. „Małe kobietki” Grety Gerwig to film o bohaterkach książki jak i o samej książce. Autorka powieści nigdy nie wyszła za mąż, oryginalne zakończenie jej powieści podyktował wydawca. Gerwig wracać do tego momentu i każe się nam zastanowić nad opowieściami kobiet i o kobietach.  I właśnie dlatego ta adaptacja się udała. Bo jest rzadkim przypadkiem kiedy ktoś naprawdę ma coś do dodania do historii. Poza tym być może pierwszy raz w moim życiu rozumiem decyzje Mary Lou Ascott odnośnie Amy. Dzięki Greta po dwudziestu latach przestałam się gniewać na jedną z sióstr March. A ile to znaczy wie każdy kto choć raz pogniewał się na postać literacką.

 

PS: Mam wrażenie, tak na koniec, że odbiór tego filmu bardzo zależy od tego jak dobrze zna się książkę. Gerwig bardzo wyraźnie zakłada, że osoby na widowni książkę czytały a nawet – że czytały ją więcej niż raz. Wydaje mi się, że to jest zakorzenione w tym, że „Małe kobietki” są książką dużo lepiej znaną w Stanach niż w Polsce. Podczas gdy w Polsce czytają ją tylko niektórzy w Stanach dużo bardziej należy do takiego klasycznego kanonu. Dlatego też widzę, że opinie o filmie bardzo się różnią w zależności od tego jak dobrze zna się książkę.

0 komentarz
1

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online