Home Film Dokąd po świecie pędzisz Ethanie czyli Zwierz o Mission Impossible: Fallout

Dokąd po świecie pędzisz Ethanie czyli Zwierz o Mission Impossible: Fallout

autor Zwierz
Dokąd po świecie pędzisz Ethanie czyli Zwierz o Mission Impossible: Fallout

Zwierz pewnie olałby nowe Mission Impossible, gdyby nie fakt, że opinie o tym filmie różniły się wśród moich znajomych i krytyków niesamowicie. Od pochwał pod adresem doskonałej produkcji sensacyjnej do pytania – czy Tom Cruise mógłby już przestać biegać w kółko. Musiałam się więc przekonać – czy ma jeszcze sens patrzeć jak Tom zasuwa po całym świecie?

Na początek uwaga która być może dotyczy tylko moich relacji z Mission Impossible a może jest zjawiskiem powszechniejszym. Otóż twórcy  kolejnych filmów o Ethanie Huncie zakładają że nie tylko zależy mi na głównym bohaterze ale także – że Zwierz uważnie śledzi i pamięta wszystkie emocjonalne perypetie tego tajnego agenta. Od dobrych paru lat filmy kładą nacisk na powracanie do postaci i wątków które już wcześniej znaliśmy tworząc taką atmosferę jakby nam wszystkim bardzo zależało żeby była to seria filmów trochę jak „Szybcy i Wściekli” gdzie wydarzenia z poprzednich części mają znaczenie  w kolejnych. Problem w tym, że jakoś nigdy nie słyszałam o widzu który by w ten sposób oglądał Mission Impossible, przejmując się niezwykle ciągłością zdarzeń i tym co stanie się z bohaterami w następnej części. Więcej mam wrażenie, że kolejne części Mission Impossible to takie filmy które się zdarzają a nie są wyczekiwane w napięciu jak dajmy na to kolejne Bondy. W każdym razie – M:I6 jest bardzo skoncentrowane na tym, że obchodzi mnie postać grana przez Toma Cruisa. Problem w tym, że niestety, Ethan Hunt jest mi bliski jak znajomy który raz na dwa lata przesyła swoje wyniki z Endomondo i chce żebym się zachwycała. A jak powiem „Ok spoko ładne”, to odczeka pięć minut i zrobi to ponownie.

 

Tak się czuje człowiek wchodzą na Kasprowy świadom że mógł pojechać kolejką

Sam film jest trochę żaden. Ethan Hunt gubi pluton (nie mówcie że wam się to nigdy nie zdarzyło) i potem biega po całym świecie by ten pluon odzyskać, od złych ludzi, którzy chcą zrobić bombę atomową a nawet dwie, a może i trzy, zależy od humoru. Czy jest scena w której Ethan musi ubrać się w strój wyjściowy? Jest, Czy Tom Cruise biega przed siebie ? Jest, Czy Ethan próbuje wsiąść do pojazdu latającego mimo, że ten już wystartował? No jasne w końcu ten facet nie rozumie, że samoloty mają normalne drzwi. Czy mamy dużo wzniosłych haseł które totalnie nic nie znaczą, ale dobrze brzmią w ustach złoli, którzy personalnie nie lubią bohatera? Jak zwykle. Czy Simon Pegg mówi dowcipne zdania które nie są aż tak śmieszne? Jasne. Czy los całej ludzkości zależy od kabelka? A kiedyś nie zależał? Czy znów mamy uwierzyć, że wszystkie kobiety rzucają się na Toma Cruise ilekroć im mignie w polu widzenia? Producentem filmu jest Tom Cruise sami odpowiedzcie na to pytanie. Czy pod koniec filmu szepczesz „mógłby już w końcu umrzeć”? No jasne.

 

Okej kto powie Tomowi że można wsiadać do helikopterów i samolotów zanim wystartują?

Ja wiem że Mission Impossible to seria w której Tom Cruise udowadnia, że lęk wysokości jest dla słabych i pozwala sobą rzucać o budynki. Bardzo ładnie – jestem pod wrażeniem, że aktorowi wciąż się chce. Albo, że w ogóle kiedykolwiek mu się chciało. Jednocześnie z roku na rok coraz bardziej odnoszę wrażenie, że to już jest tylko seria po to by Tom mógł wszystkim udowadniać że jest urodzonym aktorem kina akcji. Problem w tym, że tego na tym poziomie nikt nie kwestionuje. Kiedy Tom skacze z budynku na budynek (łamiąc sobie przy okazji nogę na planie) to jest to bardzo ładne ale my już wiemy, że on tak umie. Kiedy przyczepiają go zzewnątrz do latającego helikoptera to ponownie – widzieliśmy już jak go przyczepili do samolotu – wiemy, że to było niebezpieczne i w ogóle brawo Tom. Ale to jest nudne. Wiecie trochę jakby ktoś cały czas pokazywał wam różne odmiany tej samej sztuczki.

 

Chciałabym obejrzeć ten film w którym bohater spadając z motocykla na którym siedzi bez kasku robi sobie prawdziwą krzywdę jaką robi sobie człowiek bez kasku na motorze który właśnie uległ wypadkowi

Jednocześnie film ani przez moment nie jest w stanie stworzyć tego co jest dla takich produkcji najważniejsze – poczucia, że bohaterom może się nie udać. Bo w sumie tylko to sprawia, że filmy tego typu nie są piekielnie nudne – albo dostajemy jakiś plot twist, albo zagrożenie jest tak dobrze napisane że mamy poczucie, że coś tu może nie wyjść. No ale to oznaczałoby, że Ethan Hunt nie jest najwybitniejszym człowiekiem jakiego nosiła ziemia. I wiesz że mu się uda. A ponieważ film tego dobrze nie tuszuje, to kolejne biegania, pościgi, rajdy helikopterem czy pranie się po mordzie jest nudne. Bo wiesz że się uda, że Tom przeżyje lot i upadek helikoptera, że niezależnie jak go poturbuje świat i życie to pod koniec on ten guziczek naciśnie, kabel przetnie, złego spierze, helikopter rozbije. Więc trochę ziewasz bo to w sumie do niczego nie prowadzi. Nawet nie jest jakoś niesamowicie dowcipne – co bywało siłą poprzednich dwóch części. Próbuje być dramatyczne ale niestety – wygląda na to, że w każdym filmie podjęta jest decyzja – albo Tom gra albo biega – tu szybko biega. I ja nawet rozumiem, że ludzie się starzeją, że czas biegnie zbyt dramatycznie, że wszyscy chcemy się przekonać, że jeszcze w zielone gramy, że jeszcze potrafimy wskoczyć do helikoptera który startuje, że jeszcze możemy skakać po dachach. Ja cię Tom rozumiem. Ja tylko nie wiem dlaczego muszę byc świadkiem twojej skazanej na porażkę walki ze śmiercią, upływem czasu i starzeniem się. Ani ja ani ty nie jesteśmy Keanu Reveesem żeby móc śmiać się w twarz kolejnym datom i odpędzać kostuchę jednym spojrzeniem.

 

Tom ja rozumiem że lubisz biegać. Super hobby, ale dlaczego ja muszę oglądać przez dwie godziny twoje wyniki w Endomondo

Czy film ma zalety? Kilka. Żadną z nich nie jest główna akcja ani Tom Cruise. Co więc jest? Po pierwsze Henry Cavill. Niestety – nie będę ukrywać – jest to zaleta głównie estetyczna. Jego bohater – jest napisany tak topornie że w chwili w której się zjawia w filmie doskonale wiesz co się stanie dalej z jego postacią. Do tego Cavill podjął decyzję aktorską, że nie będzie zmieniał wyrazu twarzy. Co nie zmienia jednak faktu, że z loczkiem nad czołem, w garniturze, z wąsem i w płaszczu jest to absolutnie przepiękny mężczyzna. I w sumie patrzenie na niego stanowi olbrzymie estetyczne wsparcie. Co prawda gdyby do tego jeszcze grał byłoby sympatyczniej ale niestety – wydaje się, że loczek przejął tu całe zdolności aktorskiej. Druga zaleta – i to już ze względu na napisanie roli to pojawiająca się na krótko Vanessa Kirby jako Biała Wdowa – taka dama świata przestępczego która pośredniczy pomiędzy jednymi złymi ludźmi a drugimi złymi ludźmi, ale przy okazji stara się utrzymywać odpowiednie stosunki ze wszystkimi wywiadami i tajnymi organizacjami. A i jej brat jest dupkiem. Zwierz chętnie obejrzałby o niej film. I dowiedziałby się dlaczego mając w zasięgu wzroku Henryego Cavilla, narzuca się Ethanowi Huntowi. Serio…

 

Wszyscy wiemy, że te wąsy to przez rok były najważniejsze wąsy kinematografii

Nie mam problemu z tym elementem filmu który przeszkadza wielu, znaczy z faktem, że jest to głupiutka produkcja z której wynika, że z katastrof lotniczych wychodzi się z poobijanymi żebrami (jeśli coś się wam więcej stało to jesteście straszne cieniasy), a kiedy spadniesz z rozpędzonego motocykla to wystarczy się trochę odturlać by znów móc biec przed siebie. Rozumiem konwencję produkcji. Ale jednocześnie – ponieważ nowe MI nawiązuje do poprzednich to w kółko oglądamy to samo. Pamiętacie jakie fajne i zaskakujące były maski w drugim M:I? Wiecie jak nudne są w szóstym ? Dlaczego to wciąż ma  być jedyny fajny pomysł na przechytrzenie wroga? Dlatego, że cztery filmy temu się sprawdziło? Pamiętacie jak ostatnim razem Ethan Hunt jechał na motocyklu? Wiecie co robi teraz? Tak zgadliście, jedzie na motocyklu. Pamiętacie jak się wspinał po skałkach bez zabezpieczenia? Yup, też tu to robi. Co więcej wszyscy wiedzą że druga część Mission Impossible była najsłabsza. Więc po co korzystać z pomysłów które w niej się znalazły? W kółko. Przecież to trochę miała być zabawa w wymyślenie nowych gadżetów i pomysłów.

 

Film jest najlepszy jak Cavill stoi, nic sie nie dzieje, linia szczęki odgrywa pierwsze skrzypce

 

 

Jest w Mission Impossible scena w której Ethan Hunt rozmawia ze złolem. Złol jedzie windą, Ethan rozpaczliwie goniąc go trzyma się podłogi (winda jest ażurowa) windy zzewnątrz. I tak sobie rozmawiają. Scena jest koszmaenie głupia ale dobrze streszcza zasadę towarzyszącą M:I tzn. kręcimy normalną scenę z tą różnicą że Ethan Hunt robi coś niewyobrażlanie niebezpiecznego. Jeśli nie wzbogaci się tego o odrobinę humoru to wychodzi kretyńska scena gdzie dwóch facetów nie może stanąć obok siebie i porozmawiać bo jeden wsiadł do windy a drugi jedzie nią na gapę. Ani to już na tym etapie nie jest imponujące, zani zabawne, ani dramatyczne. Ot po prostu nie wymyślili nic lepszego. A przecież gdyby bohaterowie stali obok siebie to  scena przynajmniej straciłaby ten kretyński wymiar w którym jeden człowiek dynda pod windą a drugi mu grozi zamiast po prostu nadepnąć na palce. I patrzysz na tą senę, i zastanawiasz się jakim cudem nikt nie wpadł na pomysł, żeby jakoś to komicznie wykorzystać, rozmładować to na co patrzymy, jakkolwiek uczynić mniej kretyńskim. Ale nic tu się takiego nie stanie.

 

„Tom ja też kiedyś grałem w filmach sensacyjnych, ale zrozumiałem że czas leci. Teraz gram w komediach i dramatach. Jestem poważanym aktorem. Prowadziłem Oscary, Trump mnie osobiście nienawidzi. Tom.. słuchasz mnie? Tom” „Sorry, musze biec”

Mission Impossible 6 ma nas przekonać, że możemy spać bezpiecznie bo nad pokojem i spokojem na świecie czuwają ludzie tacy jak Ethan Hunt którzy nigdy ale to przenigdy nie przedłożą życia jednostki nad życie milionów, którzy swoją akcję przeprowadzą ze skrupułami, i którzy nawet postronnych świadków przeproszą za to, że stali się częścią tego zamieszania. Oczywiście kiedy rozmontujemy niechęć bohatera do zabijania okaże się, że wywołana przez niego sekwencja zdarzeń doprowadzi do śmierci, ran, obrażeń i ogólnych problemów – dużo większą grupę osób niż gdyby choć raz okazał się bezlitosny. Co więcej – wiemy doskonale że ten mechanizm – szlachetnej obrony jednego życia (zwłaszcza życia swojego znajomego) ma sens tylko wtedy kiedy wszystko się uda. Bo kiedy się nie uda – wtedy odpowiedzialność spada na jednostkę, która postępuje zgodnie z własnymi sympatiami a nie dobrem ogółu. Innymi słowy film ma tak bardzo zakorzeniony w swojej ideologii pomysł na to, że bohater nie może popełnić żadnego większego błędu, że nie jest w stanie w żaden sposób stworzyć poczucia, że cokolwiek ostatecznie pójdzie nie tak. I jasne – Bond też zawsze wygrywa, ale tam motywem przewodnim nie jest szlachetność Bonada tylko granica jaką może on przekroczyć by zneutralizować przeciwnika. Ewentualnie osobiste koszty. Co prawda M:I próbuje nas przekonać że bohater poniósł olbrzymie osobiste koszty, ale poruszy nas to tylko wtedy jeśli naprawdę obchodzi nas średnio zagrany wątek małżeństwa z filmu sprzed dwunastu lat. Sami zrozumiecie – można mieć emocje nieco chłodne.

A gdzie się temu panu ta pani tak patrzy?

 

 

Ogólnie nie będę ukrywać – nudził się Zwierz na filmie. Nudził się tym, że twórcy nie umieli nawet wybrać kogoś kogo by człowiek lepiej znał i lubił do wyeliminowania z puli bohaterów. Nudziło Zwierza słuchanie jaki wspaniały jest Ethan Hunt. Znudziło mnie bieganie Toma a na sam koniec znudziła mnie grzywka Supermana, a to proszę państwa jest już zbrodnia. I w sumie to jest chyba mój największy problem z filmem. Jak idę na M:I to nie muszę dostać jakiejś niesamowicie mądrej produkcji. Ale niech że się ja przynajmniej nie nudzę. Bo wtedy zaczynam kibicować wybuchającym helikopterom.

Ps: Z okazji tego filmu wymyśliłam sposób oceniania filmów sensacyjnych. Sposób oceny filmów wygląda następująco – czy film byłby istotnie lepszy i logiczniejszy gdyby w dowolnym momencie jakikolwiek samolot, samochód czy helikopter okazał by się transformersem. Jeśli tak – coś jest nie tak z filmem. Z drugiej strony test ma poważną wadę. Każdy film z Transformersem jest potencjalnie lepszy. Więc być może rzadko która sensacyjna produkcja byłaby go w stanie zdać.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online