Home Film Historie łotrzykowskie czyli o „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”

Historie łotrzykowskie czyli o „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”

autor Zwierz
Historie łotrzykowskie czyli o „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”

Gdybym miała powiedzieć za co kocham Festiwal w Gdyni to stwierdziłabym, że najbardziej lubię w nim to, że zmusza mnie do oglądania filmów, na które nigdy bym nie poszła do kina. Tak było w przypadku „Najmro. Kocha, Kradnie, Szanuje”. Do filmu zniechęcał mnie zarówno trailer jak i tytuł. Tymczasem okazało się, że „Najmro” to film niesłychanie miły do oglądanie i dowód na to, że polska jak najbardziej uczy się robić naprawdę sympatyczne kino rozrywkowe.

 

Najmro bazuje na historii Zdzisława Najmrodzkiego – słynnego polskiego złodzieja i króla ucieczek, który ponad dwadzieścia razy uciekał milicji albo zwiewał z więzienia czy aresztu. Jako, że czasy były trudne a kradziona własność była państwowa, to złodziej cieszył się sympatią opinii publicznej, co ułatwiało ukrywanie się przed organami ścigania.  Przy czym nie był z niego żaden Robin Hood – raczej po prostu inteligentny cwaniak działający we współpracy ze swoimi lojalnymi kompanami. Bohater rzeczywisty nie jest tu jednak kluczowy, chodzi raczej o legendę, o emocje jakie budzi w nas przestępca którego brak poszanowania dla prawa nie odrzuca, ale wywołuje uśmiech na twarzy. To właśnie taki typowy łotrzyk, na tyle sprytny by go podziwiać, na tyle niegroźny by powstrzymać moralne oceny.

 

 

Historia rozgrywająca się w latach osiemdziesiątych – bazuje mocno na naszym przedziwnym sentymencie do tamtych czasów, który obudził się w nas nie tak dawno temu, kiedy okazało się, że lata osiemdziesiąte to już nasza na zawsze utracona młodość.  Film sięga po wszystko co się z tymi czasami kojarzy – od Pewexów, przez Polonezy, zgrywanie klasyki filmowej na kilka pirackich kaset na raz i kina wyświetlające „Klątwę doliny węży”.  Dorzućmy do tego nieco wyblakłe kolory, przypominające zdjęcia z tego okresu ( to właśnie o tym specyficznym pomarańczowym świetle pisała Olga Drenda w „Duchologii polskiej) i nagle przenosimy się do takiego czasu niekoniecznie realnego ale symbolicznego.

 

Trzeba zresztą przyznać, że ta umowność świata przedstawionego sprawia, że film działa dużo lepiej niż gdyby twórcy zdecydowali się na realistyczne odwzorowanie przeszłości. Zanurzenie tej łotrzykowskiej historii w pewnej umowności sprawia, że widz nie zadaje niepotrzebnych pytań i nie obrusza się za wykorzystanie filmowych klisz. Bo tak właśnie ma być – estetyka zgrywa się tu idealnie z konwencją. Zresztą montaż w tym filmie to pewnie temat na osobny wpis. Z jednej strony – odgrywa kluczową rolę w wprowadzeniu w nas umowność świata. Z drugiej – można dojść do wniosku, że twórcy odkryli nagle, że montażem można się bawić i postanowili zafundować widzom wszystkie montażowe sztuczki jakie istnieją. To nie jest same w sobie złe, ale tak od połowy filmu trochę bawi. Sprawia wrażenie jakby twórcy zapytani „Czy chcecie sztuczki montażowe” odpowiedzieli „Tak”. Ma to jednak pewną zaletę, której nie powinniśmy pomijać – od razu sygnalizuje widzowi, że nie ma do czynienia z zapisem który pretenduje do jakkolwiek dokumentalnego. Trudno będzie cokolwiek twórcom zarzucić pod tym względem.

 

 

Tu należy zaznaczyć, że twórcy poszli w stronę kina lekkiego. I w tej lekkości są konsekwencji. To jeden z tych filmów które doskonale wiedzą, że powinno być trochę akcji, trochę humoru i koniecznie jakieś uczucia. Jak wiadomo mieszanka to sprawdzona, i jeśli umie się zachować odpowiednie proporcje to zawsze zadziała. I tak jest w tym przypadku – najbardziej spodobał mi się humor – nie tylko dlatego, że miejscami było naprawdę zabawnie (co w Polskim kinie nie zdarza się aż tak często) ale też dlatego, że udało się utrzymać podobny lekko komediowy ton przez cały film. Jednocześnie same sceny akcji są nakręcone bardzo sprawnie – byłam pod wrażeniem zwłaszcza pościgów samochodowych, które zwykle w polskim kinie wypadają biednie a tu dzięki montażowi wyszło naprawdę dynamicznie.

 

Jednocześnie „Najmro” to doskonały przykład jak dobrze dobrana obsada poniesie nawet słabsze wątki i sceny. Dawid Ogrodnik nareszcie nie gra tylko tym, że jest do kogoś fizycznie podobny (to jest niesamowite by jeden aktor zrobił całą karierę na tym, że jest podobny do każdego do kogo ma być podobny). Jego Najmro to taki uroczy facet, który tak kradnie, ale przecież nie znaczy to, że nie jest miły i sympatyczny. Więckiewicz jako ścigający go policjant doskonale znajduje się w roli jaką przypisuje mu gatunek – gliny twardego ale sprawiedliwego. Zaś z Rafałem Zawieruchą tworzą zaskakujący komediowy duet, który spokojnie mógłby w innych okolicznościach  ponieść jakichś serial o niedobranych milicjantach/policjantach. Dorota Kolak jako matka Najmro fantastycznie się sprawdza w potwierdzaniu zasady, że mama zawsze wie najlepiej. Zaś Gierszał jak to Gierszał – ostatecznie gra bohatera któremu puszczają nerwy i w sumie w tych ostatnich scenach filmu jest naprawdę ciekawy. Obsada w swoich rolach się znalazła doskonale i tylko żal, że  Sandra Drzymalska grająca członkinię gangu Najmro przez cały film mówi wszystkiego pięć zdań. Rozumiem koncepcję małomównej bohaterki ale cały czas miałam nadzieję, że w końcu dostanie coś do powiedzenia.

 

 

Na samym początku filmu jest sekwencja w której Najmro wraz ze swoją bandą wchodzi do klubu, gdzie wszyscy go znają. Z mieszaniną dumy i buty ogląda wiadomości gdzie dowiaduje się, że policja wyznaczyła dwa miliony złotych nagrody za wskazanie gdzie przebywa. Niczym się nie przejmując idzie w tany do przeboju „Nic nie może przecież wiecznie trwać”. To jak ta sekwencja jest nakręcona – ile w niej radości, beztroski, poczucia, że podobnie jak bohater – jesteśmy niezniszczalni – doskonale wprowadza w film. A jednocześnie oddaje to co w „Najmro” sprawdza się najlepiej – tworzenie poczucia, że w tym filmie wszystko jest możliwe, że widz powinien tą beztroskę przyjąć, bez poczucia obciachu, bez szukania podwójnego dna. To miłe uczucie, którego wiele polskich filmów nie umie, albo nie chce wywołać w widzach.

 

„Najmro” nie jest filmem wybitnym. Ale też nie chce takim być. To porządna rozrywkowa produkcja, która chce widza trochę rozbawić, trochę wzruszyć, trochę zabrać na sentymentalną przejażdżkę. To jeden z tych filmów, który gwarantuje dobry kinowy seans, i który potem kiedy złapie się w telewizji – ogląda do końca, bez przełączania na inny kanał. Gdybyśmy wciąż żyli w latach osiemdziesiątych pewnie kaseta w wypożyczalni dostępna byłaby rzadko i czasem trzeba byłoby się wpisywać do kolejki. A może nawet nastawiłoby się nagrywanie, żeby mieć w domowej kolekcji i co pewien czas wracać.

 

 

Na koniec mały przypis festiwalowy. Nasze filmowe podróże do lat osiemdziesiątych stają się częstsze ale w ostateczności – wiele w nich podobieństw. Kiedy Najmro wchodzi do klubu i flirtuje z piosenkarką, nie sposób nie przypomnieć sobie klubu z „Rojsta”,  bo pod pewnymi względami jest to ten sam klub. Więcej – w filmie pobrzmiewają niekiedy te same utwory  („Wszystko czego dziś chcę”) wskazując, że istnieje pewna kulturowa ciągłość myślenia o tamtych czasach. Przy czym to kluczowe – to jest odwrót od myślenia martyrologicznego, opozycyjnego, historycznego. To próba ujęcia lat osiemdziesiątych nie przez pryzmat przemian politycznych, ale życia prywatnego. Interesujące, że te narracja dziś jest najbardziej pociągająca. Jak mniemam – polityczność lat osiemdziesiątych jest jednocześnie zbyt daleka i zbyt bliska. To taka próba odzyskania przeszłości niepolitycznej – coś co w Polsce wciąż stanowi stosunkowo nowy, a może bardziej, urywany trend. Choć być może należałoby estetykę „Najmro” omówić szerzej w zestawieniu z dwoma innymi filmami pokazywanymi na festiwalu – „Hjacyntem”, który odkrywa historię nieopowiadaną i „Żeby nie było śladów” który odnosi się do kluczowych momentów historii politycznej czy „Zupą Nic” osadzoną głęboko w rodzinności. Wszystko zaś prowokuje do pytań – co nas tak gna do lat osiemdziesiątych. Jasne – sentyment pojawia się obecnie w kinie amerykańskim, ale o ile amerykańska popkultura lat osiemdziesiątych mogła oferować życie prostsze, to przecież ostatnia dekada PRL nie była prosta. A może jednak wciąż prostsza niż to co przyszło potem. W każdym razie jest coś symptomatycznego, że wszystkie trzy filmy łączą postacie milicjantów. I jak te obrazy wchodzą ze sobą w dialog o pamiętaniu i tworzeniu przeszłości.

0 komentarz
2

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online