Home Film Joker kolega Oscara czyli o nominacjach oscarowych 2020

Joker kolega Oscara czyli o nominacjach oscarowych 2020

autor Zwierz
Joker kolega Oscara czyli o nominacjach oscarowych 2020

No i jesteśmy w naj­goręt­szym dla Zwierza okre­sie roku. Wiado­mo kto powal­czy o Oscary, wiado­mo kto nie powal­czy. Jesteśmy na początku niekończą­cych się dyskusji o pominię­tych, wyróżnionych i zaskoc­zonych. Dziś ofer­u­ję wam moje – szy­bkie, i do pewnego stop­nia emocjon­alne spo­jrze­nie na Oscarowe nominacje.

 

 

Czym są Oscary, a czym zde­cy­dowanie nie są

Zaczni­jmy od kilku prostych fak­tów na początek. Oscary to bard­zo specy­ficz­na nagro­da. Niekoniecznie jest to nagro­da za najlep­szy film min­ionego roku. To nagro­da za film, który poza swoi­mi wartoś­ci­a­mi artysty­czny­mi, miał też odpowied­nią pro­mocję, dys­try­bucję i sztab ludzi zaan­gażowanych w to, by Akademia go zobaczyła. To też nagro­da specy­ficznego rodza­ju kine­matografii. Ani to kino nis­zowe, ani wielkie hol­ly­woodzkie pro­dukc­je. To filmy częs­to wywodzące się z amerykańskiego kina nieza­leżnego, co znaczy ni miej ni więcej tyle, że pro­duku­ją je albo mniejsze wytwórnie, albo przy­budów­ki wiel­kich wytwórni. Daje się na nie nieco mniej pieniędzy niż na „Avengers”, ale więcej niż na kino nis­zowe. Znani aktorzy wys­tępu­ją w takich fil­mach chęt­nie bo to częs­to kino ciekawe, choć jed­nocześnie – niekoniecznie dla tych którzy mają kar­net na Nowe Hory­zon­ty. Znacze­nie Oscarów zasadza się na społecznej umowie i niekoniecznie jest tak, że każdy fil­mowiec o nich marzy. Za Oscara­mi sto­ją wielkie pieniądze i wielkie szanse. Kto się wygra, kto się pokaże, kto zro­bi dobre wraże­nie będzie miał więk­sze szanse na znalezie­nie spon­sorów kole­jnych pro­dukcji. Ci którzy wyjdą z rywal­iza­cji zwycięsko będą mogli korzys­tać ze stat­uetek w biz­ne­sowej grze. I to się opła­ca. Oczy­wiś­cie jest to nagro­da przyz­nawana przez gremi­um związane z kine­matografią ale wciąż – kasa ma znacze­nie. Jeśli weźmiemy to wszys­tko pod uwagę, to zrozu­miemy, że na Oscary trze­ba patrzeć jako na bard­zo specy­ficzną rywal­iza­cję, która rządzi się swoi­mi prawa­mi. Czy oznacza to, że nie moż­na się nimi ekscy­tować? Oczy­wiś­cie, że moż­na. Ale jeśli na liś­cie nie ma waszego ulu­bionego tytułu sezonu nie roń­cie łez. To nie znaczy, że to film słab­szy a Akademia jest z założe­nia bez­nadziejnie głupia.

 

Tam gdzie serce nie zadrżało

W tym roku nom­i­nac­je aktorskie są dość przewidy­walne. Wiado­mo było, że na liś­cie nomi­nowanych musi­ała się pojaw­ić połowa obsady Irland­czy­ka, że trud­no będzie odesłać do domu panów z „Dwóch Papieży”, nawet bez nom­i­nacji, że nie po to Taran­ti­no krę­cił „Pewnego razu w Hol­ly­wood”, żeby Brad Pitt nie mógł ostrzyć sobie zębów na pier­wszego w życiu Oscara. Wśród aktorek wiado­mo, że najwięk­sze szanse ma powraca­ją­ca z wielką rolą Renee Zell­weger, która w „Judy” gra Judy Gar­lad. Jeśli praw­da jest co mówią i ukochanym tem­atem Hol­ly­wood jest Hol­ly­wood to i Zell­weger i Pitt mogą polerować sobie pół­ki pod nagrody.  Niko­go też chy­ba bard­zo nie zaskoczyło, że zarówno Adam Dri­ver jak i Scar­lett Johans­son mają szan­sę na wyróżnie­nie za swo­je porusza­jące role w „His­torii Małżeńskiej”. Jed­nocześnie – jest w nas wszys­t­kich trochę pewnoś­ci, że Oscar dla najlep­szego akto­ra powę­dru­je do Jaquina Phoenixa (rzad­ko zdarza się by aktor idą­cy pros­to po Oscara bez więk­szych potknięć go w końcu nie dostał). I chy­ba Lau­ra Dern może spać spoko­jnie myśląc, że dobrze reprezen­towała na ekranie tą mar­gin­al­i­zowaną grupę prawników od roz­wodów (to nie moja złośli­wość to żart aktorki).

 

Czy są zaskoczenia?

 

Z tych miłych – nom­i­nac­je dla aktorek z „Małych Kobi­etek” Saoirse Ronan już po raz kole­jny udowad­nia, że robi się z niej mło­da Meryl Streep – co lep­sza rola to nom­i­nac­ja.  Wszys­t­kich też cieszy chy­ba nom­i­nac­ja dla rados­nej i trochę niepoko­rnej Flo­rence Pugh. Oso­biś­cie bard­zo cieszę się też że Mar­got Rob­bie dostała nom­i­nację za „Gorą­cy Tem­at” – widzi­ałam ten film wczo­raj, i jest moim zdaniem bard­zo dobry. Co intere­su­jące, poza nom­i­nac­ja­mi dla aktorek (bo też dla Char­l­ize Theron) film wybił się tylk w przy­pad­ku charak­teryza­cji. Ciekawe jest też to, że udało się nom­i­nację aktorską zdobyć Anto­nio Ban­dera­sowi – rzad­ko się zdarza by aktor z rolą nie w języku ang­iel­skim wszedł do tego grona nomi­nowanych za najlep­szą rolę pier­ws­zo­planową (piszę rzad­ko, bo jed­nak co pewien czas się zdarza)

 

Z tych, trochę bardziej niemiłych – przede wszys­tkim – Oscary ponown­ie są konkursem głown­ie dla białych aktorów. Jasne – może­my wdać się w długą dyskusję odnośnie tego do jakiego stop­nia to odw­zorowanie tegorocznych trendów w kinie, ale …. W kinie z dobrze rozłożoną reprezen­tacją nie powin­no być roku, w którym po pros­tu nie ma dobrych ról osób o innym kolorze skóry niż biały. Jeśli załóżmy (hipote­ty­cznie) tak jest, to oznacza, to że mamy prob­lem – dajmy ciekawe role tylko pewnej grupie aktorów. Jedyną czarnoskórą aktorką nomi­nowaną w tym roku jest Cyn­thia Eri­vo (za Har­ri­et), która jest raczej nisko w typowa­ni­ach, jeśli chodzi o wygraną. Przy czy inne gremia w tym roku jed­nak były nieco mniej wyco­fane, jeśli chodzi o nom­i­nac­je dla osób które niekoniecznie są białe.

 

Wśród nomi­nowanych zabrakło kilku nazwisk które pojaw­iały się wysoko na giełdzie. Jest nom­i­nac­ja dla Kathy Bates za najnowszy film Clin­ta East­woo­da, ale nie zała­pała się na nom­i­nację Jen­nifer Lopez, za „Ślicznot­ki”. Pewnym zaskocze­niem może być brak Adama San­dlera z rolą w „Uncut Gems” – zdaniem wielu, najlep­szą w jego kari­erze i wysoko oce­ni­aną przez kry­tykę. Nie zała­pał się na nom­i­nację Taron Egerton, który może się poczuć sfrus­trowany – w „Rock­et­manie” tańczył i śpiewał a także grał nie gorzej niż Rami Malek w „Bohemia Rhap­sody” ale w tym roku muzy­cz­na biografia zupełnie przepadła w rywal­iza­cji. Nieste­ty nom­i­nacji nie dostała też Awk­wa­fi­na, czego oso­biś­cie bard­zo żału­ję, bo kibicu­ję tej naprawdę fan­tasty­cznej aktorce. No i Robert DeNiro nie dostał nom­i­nacji za swo­ją trwa­jącą pół wieku rolę w „Irland­czyku”. Najwyraźniej Akademia nie jest gotowa nagradzać aktorów, których ekspresję w dużym stop­niu przykry­wa cyfrowy makijaż.

 

Jok­er, Jok­er i jeszcze raz Parasite

 

Jok­er” zgar­nął jede­naś­cie nom­i­nacji. To dużo, biorąc pod uwagę, że kiedy w kinach tri­um­fował „Mroczny Ryc­erz” główne pytanie widzów brzmi­ało „Dlaczego, ten film nie mógł dostać nom­i­nacji”. „Jok­er” mógł dostać nom­i­nację i to nie jed­ną, nie dwie a jede­naś­cie. Od reży­serii, przez sce­nar­iusz po najlep­szy film i najlep­szego akto­ra, Akademia wyda­je się być zach­wycona pro­dukcją. Czy to znaczy, że Oscar wygra w każdej z tych kat­e­gorii? Przyz­nam szcz­erze, mam wraże­nie, że najwięk­sze szanse film ma w kat­e­gorii aktorskiej i muzy­ki fil­mowej. Nato­mi­ast pode­jrze­wam, że jak w przy­pad­ku wielu takich pro­dukcji, wielkie zaskocze­nie, i wyczeki­wanie skończy się niewielką iloś­cią stat­uetek. Nie zmienia to fak­tu, że Akademia odwołała się tu do swoich klasy­cznych decyzji, kiedy wśród nomi­nowanych filmów pojaw­iały się najwięk­sze i najbardziej omaw­iane pro­dukc­je roku. Oso­biś­cie nie jestem fanką „Jok­era”, ale uważam, że to rzeczy­wiś­cie był film, który wyszedł poza ramy kina i kazał dysku­tować o kine­matografii ludziom, którzy nigdy wcześniej nie wys­zli poza stwierdze­nie, że film jest „fajny”. Jak widzi­cie – nie trze­ba być wielkim fanem czy fanką danej pro­dukcji by dostrzec jej znaczenie.

Co powiedzi­awszy, zde­cy­dowanie ciekawsze wyda­je się tak sze­rok­ie wyjś­cie „Par­a­site” z granic wyz­nac­zonych dla filmów „niean­glo­języ­cznych” (a właś­ci­wie od tego roku między­nar­o­dowych). Takie wysko­ki do innych kat­e­gorii zdarza­ły się oczy­wiś­cie wcześniej (cho­ci­aż­by zeszłorocz­na „Roma”, „Zim­na Woj­na” wcześniej „Amour”) ale tu mamy do czynienia z prawdzi­wą ofen­sy­wą. Odczy­ty­wać to moż­na na kil­ka sposobów. Po pier­wsze – nar­rac­ja o współczes­noś­ci przez pryz­mat różnic kla­sowych – dobrze rezonu­je w bard­zo podzielonym i rozwarst­wionym społeczeńst­wie amerykańskim, po drugie – „Par­a­site” to dobra pro­dukc­ja, po trze­cie – już planu­je się amerykańs­ki remake (w formie seri­alu!), więc dys­try­b­u­tor może dostać duże wspar­cie przy pro­mocji fil­mu. Jakiego wyjś­cia byśmy nie wybrali, jest to też znak że Oscary idą w kierunku nagród bardziej między­nar­o­dowych, zapewne zda­jąc sobie sprawę, że ich amerykańs­ka wid­ow­n­ia male­je a na świecie, wciąż roz­danie tych nagród budzi olbrzymią ekscy­tację. Co nie znaczy, że „Par­a­site” wszys­tkie swo­je sześć stat­uetek dostanie.

 

Oto „Boże Ciało”

Nom­i­nac­ja dla „Bożego” Ciała na pewno powin­na cieszyć. Nie mam co do tego najm­niejszych wąt­pli­woś­ci. Kiedy nomi­nowano do Oscara „Zim­ną Wojnę” żar­towałam, że Akademia może nie być do koń­ca pew­na czy Pola­cy odkryli już kolory. Nie da się ukryć – więk­szość naszych Oscarowych nom­i­nacji to filmy his­to­ryczne, adap­tac­je lit­er­atu­ry, rozliczenia z przeszłoś­cią. A tu wchodzi „Boże Ciało”, całe na biało. Film współczes­ny, dzieją­cy się tu i ter­az, uni­w­er­sal­ny, bard­zo dale­ki od naszego kra­jowego kina rozlicza­nia ze wszys­tkim co się nam wydarzyło. Grat­u­lac­je należą się wszys­tkim zaan­gażowanym w pro­dukcję, ale też całe­mu zespołowi pracu­jące­mu nad pro­mocją fil­mu. Nie jest łat­wo prze­bić się z pro­dukcją w olbrzymiej rywal­iza­cji kilkudziesię­ciu filmów między­nar­o­dowych – wyma­ga to zespołu, który nie szczędzi cza­su i środ­ków na to by na pewno Aka­demi­cy film zobaczyli. Dlat­ego czap­ki z głów przed wszys­tki­mi zaan­gażowany­mi. Boże Ciało ma małe szanse wygrać z „Par­a­site” (poza tym w tej kat­e­gorii nie rywal­izu­ją tylko dwa filmy, o czym część komen­ta­torów zapom­i­na), nie jest to taki „pew­ni­ak” jak „Zim­na Woj­na” mają­ca za sobą dys­try­bucję Ama­zona i nagrodę w Cannes. Dlat­ego zami­ast rozważać co będzie dalej trze­ba się cieszyć. Dobry film, dobre kino, dobra nasza.

 

 Panowie oto nominacje

Nom­i­nac­je dla reży­serów jak zwyk­le przy­padły cóż… mężczyznom. Wiem, że zaraz wpad­nie wierne grono komen­ta­torów przy­pom­nieć mi, że to nie jest wina Mar­ti­na Scors­ese czy Quenti­na Taran­ti­no, że są dobry­mi reży­sera­mi i dostali nom­i­nac­je. Oczy­wiś­cie, że nie jest. Prawdę powiedzi­awszy nie pog­niewałabym się za Oscara dla Quenti­na, którego fanką jestem od lat. To powiedzi­awszy – właś­ci­wie co roku dosta­je­my w tej kat­e­gorii pię­ciu mężczyzn. Łat­wo powiedzieć – kobi­ety nie wyreży­serowały nic ciekawego. Prob­lem jed­nak w tym, że prze­cież na tych samych Oscarach sześć nom­i­nacji zgar­nęły „Małe Kobi­et­ki”, w tym za najlep­szy film. Czy naprawdę Gre­ta Ger­wig nakrę­ciła gorszy film niż panowie? Czy na pewno jest mniej ory­gi­nal­na, ciekawa i intere­su­ją­ca? Ja się nie chcę czepi­ać, ale zarówno Scors­ese jak i Taran­ti­no pokazu­ją nam rzeczy, które już widzieliśmy w ich fil­mach. Więc nie jest tak, że odkryli przed nami nowe pokłady swo­jego tal­en­tu. Oso­biś­cie spoko­jnie pozbaw­iłabym nom­i­nacji Tod­da Philip­sa (głown­ie za bezczel­ną kradzież reży­serii od Scors­ese, który powinien dostać jego stat­uetkę jak­by Philips wygrał) ale wiem, że to wywołało­by pewnie zamiesz­ki.  I jak zwyk­le staram się nie być cyn­icz­na to tu mam poczu­cie, że nie ma się co oszuki­wać – to nie jest kwes­t­ia zdol­noś­ci czy tal­en­tu, ale tego, że w reży­ser­skim wydziale Akademii mężczyźni naprawdę mają druz­goczącą przewagę. I serio, kobi­ety reży­ser­ki ist­nieją, kręcą dobre filmy, to że nie dosta­ją za nie nagród, to nie do koń­ca jest kwes­t­ia tal­en­tu (serio, serio).

 

 Let it go

Było w tym roku kil­ka zaskoczeń i to miejs­ca­mi naprawdę budzą­cych radość. W kat­e­gorii najlep­sza ani­mac­ja nie ma „Krainy Lodu II”. W ogóle Disney/Pixar wypadł słabo (jest „Toy Sto­ry 4”), albo poniżej oczeki­wań. Nie wiem w jakiej kat­e­gorii nomi­nowany mógł być „Król Lew” ale zakładam, że też jako ani­mac­ja. To znaczy, że tu przepadły potenc­jal­nie dwa miejs­ca na nagrody. Nie wiem, czy ludzi z Dis­neya to boli. Pode­jrze­wam, że ich już nic nie boli. Nato­mi­ast są nom­i­nac­je dla „Klausa” (jestem pew­na, że nom­i­nac­ja wyni­ka częś­ciowo z tego, że film dzię­ki dys­try­bucji na Net­flix był bard­zo łat­wo dostęp­ny), i dla „Praziom­ka”, które­mu kibicu­ję całym sercem. Tym razem nie obyło się też bez nom­i­nacji dla „I lost my body” choć ponown­ie – obec­ność takiej pro­dukcji pokazu­je. Jak bard­zo kat­e­go­ria ta nie ma sen­su, bo ani­mac­ja to jest tylko środek do przekaza­nia bard­zo, bard­zo różnych treś­ci i cza­sem bard­zo różne filmy rywal­izu­ją ze sobą tylko w tej kat­e­gorii, bo w nor­mal­nym świecie mają inne ambic­je, i zupełnie inną widownię.

 

Co ciekawe – wielkie zamieszanie wywołał fakt, że nie nomi­nowano za najlep­szą piosenkę wykony­wanego przez Bey­once utworu z „Króla Lewa”. Wiecie, dlaczego jest takie porusze­nie? Bo brak tej nom­i­nacji oznacza, że królowa współczes­nej muzy­ki pop­u­larnej nie pojawi się na Oscarach. A to od razu oznacza, że spa­da ran­ga wydarzenia. Nie ma Bey­once, nie ma po co siadać przed telewiz­orem. To trochę pokazu­je jak bard­zo świat fil­mu musi się liczyć ze światem muzy­ki (albo jak się z nim liczyć nie chce).

 

Uwa­gi różne, przeróżne

 

Do grona bard­zo wąskiego i prestiżowego dołączyła w tym roku Scar­lett Johans­son z dwiema nom­i­nac­ja­mi za najlep­szą rolę pier­ws­zo­planową (w „His­torii Małżeńskiej”) i dru­go­planową w „Jojo Rab­bit”). Sko­ro przy „Jojo Rab­bit” jesteśmy, to sza­lona pro­dukc­ja, za którą stoi Tai­ka Wait­i­ti naprawdę dobrze sobie poradz­iła w tym roku, bo jest i nom­i­nac­ja za najlep­szy sce­nar­iusz adap­towany, i mon­taż, i nom­i­nac­ja aktor­ka no i za najlep­szy film. Bard­zo kibicu­ję tej pro­dukcji i cieszę się, że nie zniknęła gdzieś po drodze. Zde­cy­dowanie potrze­bu­je­my więcej tragikomedii, bo prze­cież czym jest życie jak nie tragikomedią.

 

Mace­dońs­ka „Kraina Mio­du” zapisała się w his­torii jako pier­wsza pro­dukc­ja nomi­nowana za najlep­szy film doku­men­tal­ny i za najlep­szy film między­nar­o­dowy. Jestem zde­cy­dowanie za tym by więcej pro­dukcji doku­men­tal­nych wychodz­iło z granic „najlep­szy doku­ment” bo ostat­nio w tym gatunku fil­mowym dzieje się tak dużo, i tak ciekawych rzeczy, że spoko­jnie moż­na założyć, że dziś ludzi dobrze skro­jony doku­ment, przy­cią­ga i pory­wa tak jak dobrze skro­jona fabuła.

 

Wierni fani „Gwiezd­nych Wojen: Sky­walk­er Prze­budze­nie” powin­ni się uśmiech­nąć, bo oto najnowsza odsłona pro­dukcji wciąż – mimo bard­zo mieszanych opinii zgar­nęła swo­je klasy­czne nom­i­nac­je – za najlep­sze efek­ty spec­jalne, muzykę i w kat­e­go­ri­ach dźwiękowych. Najwyraźniej tu nom­i­nac­je po pros­tu być muszą.

 

Jeśli zas­tanaw­ia­cie się czy to jest ten rok, w którym Alek­sander Desplat nie dostał nom­i­nacji za muzykę do fil­mu to… nie, nie doczekaliś­cie się Desplat jest nomi­nowany za muzykę do „Małych Kobi­etek”. Serio na tego kom­pozy­to­ra i jego zdol­ność uwodzenia przyz­na­ją­cych nom­i­nację gremiów nie ma moc­nych (sama go lubię więc to nie złośliwość)

 

Pewnym zaskocze­niem jest pozy­c­ja „Ford vs Fer­rari” (czy Le Mans ’66) w kat­e­gorii „najlep­szy film”. Rzad­ko się zdarza by film, który właś­ci­wie zebrał nom­i­nac­je wyłącznie tech­niczne pojaw­ił się potem wśród filmów nomi­nowanych za najlep­szą pro­dukcję. Nie mniej, jak odno­towały zachod­nie media – to pier­wszy w his­torii film, o wyś­ci­gach który dostał taką nom­i­nację. Najwyraźniej Akademia lubi wyś­ci­gi mniej niż boks (Akademia kocha filmy o bokserach)

 

Wśród najlep­szych sce­nar­iuszy ory­gi­nal­nych znalazł się sce­nar­iusz do „Na noże”. Gdy­by świat był miejscem spraw­iedli­wym Rian John­son dostał­by pewnie Oscara za bycie najlep­szą Agathą Christie od cza­sów Agathy Christie. Ale świat nie jest spraw­iedli­wy, więc raczej nagrody nie dostanie.

 

Nom­i­nację za najlep­sze zdję­cia zdobył „Light­house” co znaczy jak doskon­ałe są to zdję­cia, bo taka malut­ka pro­dukc­ja z tak malutkim budżetem musi być dziesięć razy lep­sza żeby się prze­bić w takiej dużej rywal­iza­cji. Ogól­nie w moim ser­cu „Light­house” powinien mieć jeszcze tuzin nom­i­nacji aktors­kich (ja wiem, że tam jest tylko dwóch aktorów ale mi to nie przeszkadza), ale i tą przyjmiemy.

 

Ponoć, żeby dowiedzieć się kto wygra nagrodę za najlep­szy film należy zawsze patrzeć na nom­i­nację za mon­taż – bo tu wys­tępu­je niezwyk­le sil­na korelac­ja. Mon­taż przewidu­je, że nie powtórzy się sytu­ac­ja ze Zło­tych Globów – bo wśród nomi­nowanych nie ma „1917 „– fil­mu Sama Medesa, który ma wielką szan­sę na stat­uetkę za zdję­cia (film znaczy się, nie Mendes). Nie ma też „Pewnego razu w Hol­ly­wood”. Jest za to „Par­a­site”, „JoJo Rab­bit”, „Irland­czyk”, „Ford vs Fer­rari” czy „Jok­er”. Tak więc kto wie – może to jest nasza potenc­jal­na zwycięs­ka piąt­ka. A może nie.

 

Net­flix czy nie Netflix

 

Praw­da jest taka, że tegoroczne Oscary to ciąg dal­szy dyskusji – do jakiego stop­nia pro­dukc­je, które mają swo­ją dys­try­bucję przez plat­formy streamin­gowe mogą zdomi­nować taką rywal­iza­cję. W tym roku Net­flix przy­puś­cił naprawdę sze­ro­ki „atak” – w konkur­sie ma „Irland­czy­ka”, „His­torię małżeńską”, „Dwóch papieży” a to tylko licząc filmy fab­u­larne i aktorskie. Licząc szerzej – jest tego więcej. Pytanie czy Net­flix będzie w stanie przekon­ać Akademików, że to nie koniec a przyszłość kina. Pewnie dowiemy się tego wszys­tkiego za miesiąc, trochę klaszcząc z radoś­ci trochę smucąc się nad wynika­mi. Oso­biś­cie mam poczu­cie, że było­by zde­cy­dowanie lep­iej, gdy­by Net­flixowi udało się kiedyś przeła­mać „nagrody kina koń­ca roku”, bo wciąż filmy które dotknęły kina pod koniec roku są zde­cy­dowanie bardziej domin­u­jące w rywal­iza­cji niż filmy z początku roku. Co smu­ci, bo człowiek wolał­by dwanaś­cie miesię­cy ciekawych pre­mier, a nie dwa miesiące ciekawych pre­mier niemal jed­na na drugiej.

 

Co będzie to będzie

 

Emoc­je, emoc­ja­mi ale do nagród należy pod­chodz­ić z odpowied­nim dys­tansem. Wygra „Boże ciało”? Super. Brad Pitt dostanie Oscara za bycie pięknym? Abso­lut­nie wspaniale. Mar­tin Scors­ese dostanie nagrodę za bycie 200% Mar­tinem Scors­ese? Nie będziemy płakać. Im więcej dys­tan­su to werdyk­tów tym lep­iej, bo inaczej moż­na się zamienić w jed­nos­tkę bard­zo zgorzk­ni­ałą. Co powiedzi­awszy, oczy­wiś­cie mam swo­je typy i fawory­tów ale jeszcze ich nie zdradzam, poczekam aż zobaczę wszys­tko co nomi­nowano. Poza tym, zna­cie mnie i wiecie, komu będę kibi­cow­ać (tak myślę)

 

 

Jeśli jesteś­cie ciekawi jak dzi­ała­ją Oscary i chce­cie liznąć ich his­torii przy­pom­i­nam, że 15.01 wychodzi wznowie­nie mojej książ­ki „Oscary. Sekre­ty najwięk­szej nagrody fil­mowej”. Nowe wydanie jest popraw­ione i uzu­pełnione. Może­cie je kupić już ter­az w przed­sprzedaży np. w Empiku.

 

Ps: Jeśli dziś zobaczy­cie mnie w Fak­tach komen­tu­jącą Oscary to nie macie omamów, to ja.

Ps2: W tytule jest “nom­i­nac­je 2020” ale to znaczy, że nom­i­nac­je są za rok 2019.

0 komentarz
1

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online