Home Film Głód prawdy czyli Obywatel Jones Agnieszki Holland

Głód prawdy czyli Obywatel Jones Agnieszki Holland

autor Zwierz
Głód prawdy czyli Obywatel Jones Agnieszki Holland

O wielkim Głodzie na Ukrainie wciąż mówi się za mało. To w sumie szokujące, że jedna z największych tragedii dwudziestego wieku, istnieje w świadomości społecznej jako zdarzenie, które po prostu pojawia się gdzieś na marginesie świadomości. W pamięci, i tej historycznej i tej popularnej Wielki Głód aż tak wielki nie jest – tak jakby pamięć i wrażliwość na cierpienia milionów kończyły się na wschodniej granicy Europ. Pod tym względem „Obywatel Jones”, Agnieszki Holland, traktujący między innymi o Ukraińskiej tragedii jest filmem zarówno potrzebnym jak i tragicznie spóźnionym.

 

 

Nie będę ukrywać, że pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy w kontekście filmu Holland to stwierdzenie, że jest on niesamowicie nierówny. Obok scen i sekwencji, które zdecydowanie tworzą dobre, jeśli nie wielkie kino, znajdują się też momenty i sekwencje zbędne, być może nadmiernie przedłużające opowieść, niekiedy zbyt łopatologicznie starające się wyjaśnić widzowi jak ma sobie złożyć wszystkie fragmenty przedstawionej historii. Bohaterem filmu jest Gareth Jones, młody dziennikarz walijskiego pochodzenia, który wsławił się tym, że udało mu się przeprowadzić wywiad z Hitlerem.  Teraz jedzie do Moskwy w nadziei, że porozmawia ze Stalinem. Przy czym jest to człowiek, który jak wielu zachodnich intelektualistów o zdobyczach Związku Radzieckiego dowiaduje się głównie z mediów, i nigdy na własne oczy nie widział osiągnięć Stalina. Choć jest przekonany, że nowy kraj może być odpowiedzią na bolączki Europy, to ma jedno proste pytanie – skąd Związek Radziecki bierze na to pieniądze. Z tym prostym pytaniem udaje się do Moskwy w nadziei  że uda mu się znaleźć odpowiedź.

 

Jeśli miałabym wskazać jeden z lepszych motywów filmu to byłoby to właśnie przedstawienie środowiska zachodnich korespondentów, mieszkających w Moskwie. Trochę zamknięci w hotelu Metropol (który gra hol naszej swojskiej Opery Narodowej w Warszawie), bardzo świadomi tego, że nie są w kraju w którym można pisać o wszystkim żyją w specyficznej bańce. Z jednej strony piją, balują i oddają się uciechom ciała, z drugiej ich dość pozorna wolność ma cenę, konieczność współpracy i nie zadawania zbyt trudnych pytań. Byłby to obraz pewnie prosty i budzący wyłącznie niechęć, gdyby nie to, że co pewien czas film pokazuje jak bardzo skomplikowane są sieci powiązań. Zarówno ekonomicznie jak i zupełnie prywatnie. Dziennikarze stacjonujący w Moskwie stają się silniejsi niż powinno to wynikać z ich zawodu, od tego co doniosą o zdobyczach rewolucji zależy jak ułożą się stosunki międzynarodowe. Jednocześnie, za co jestem w sumie Holland wdzięczna, nie zapomina ona, że przynajmniej niektórzy gotowali byli pogodzić się z kosztami rewolucji, albo obawiając się z tego co nadchodzi z Niemiec, albo zakładając, że wielkiej zmiany społecznej nie da się wykonać bez żadnych ofiar. Dodatkowo w tle pojawia się jeszcze groźba, że te wszystkie decyzje moralne nie mają większego znaczenia, bo jeśli człowiek już wpadł do Moskwy, to albo pisze co mu każą albo może pożegnać się nie tylko z krajem ale i z życiem.

 

 

Przy czym może ta refleksja nad rolą i skomplikowanymi wyborami moralnymi dziennikarzy nie byłaby taka ciekawa, gdyby nie doskonały Peter Sarsgaard w roli Waltera Duranty – korespondenta New York Timesa, który jest nieformalnym królem korespondentów zagranicznych, człowiekiem doskonale ustawionym, bezpiecznym, korzystającym ze swoich przywilejów i absolutnie przekonanym, że decyzja o tym by przychylić się do propagandy reżimu jest, jeśli nie słuszna to opłacalna. Druanty jest tu postacią co najmniej szemraną i pozbawioną wysokiej moralności, ale jednocześnie – to człowiek który ma w Moskwie rodzinę, w tym syna który odmawia mówienia po angielsku. Sieć powiązań się zacieśnia, bo Duranty zdaje sobie sprawę, że może albo pisać to co musi albo prawdopodobnie zostanie wydalony z Moskwy, ale już bez rodziny. Co sprawia, że jego dość demoniczny bohater staje się takim samym więźniem systemu i stworzonych przezeń mechanizmów terroru co inni, dużo mniej wpływowi gracze.

 

Fot. Robert Palka

 

Kluczowym momentem dla całej narracji jest wyprawa Garetha Jonesa na Ukrainę. Osobiście uważam, że to najlepszy i najbardziej poruszający fragment filmu. Zarówno wizualnie (nakręcony zimą, składa się z czerni i bieli, przetykanej szarością) jak i pod względem tego jak opowiada o głodzie. Jones, człowiek z innego świata, nie może nikomu pomóc, ani też nic zmienić. Może być tylko niemym obserwatorem tego co dzieje się wokół. Film, który wcześniej wypełniają dialogi, staje się tu niesłychanie oszczędny w słowach, niemal niemy. Ukraina jest pusta, wszędzie jest pustka, film skupia się na braku. Wraz z postępującym głodem bohatera (który także nie ma jedzenia) postępuje obsesja człowieka i kamery. Widz podobnie jak Jones zaczyna się rozglądać fiksując się na tym czego nie ma. A nie ma ani zbóż, ani kwiatów, ani trawy, jest tylko kora, którą można żuć by zabić uczucie głodu. To poruszający fragment filmu, moim zdaniem reżysersko ale też aktorsko najlepszy – sprawiający, że wszystko to co widzimy potem wydaje się przeraźliwym obrazem niesprawiedliwości i nierówności. Każdy posiłek który jedzą potem w filmie bohaterowie wydaje się być przejawem nieczułości świata na klęskę głodu, jakimś wielkim wyrzutem sumienia.

 

Fot. Robert Palka

 

Problem w tym, że to już kolejny film, który niekoniecznie ufa swojemu widzowi. Holland pragnie nam pokazać jak bardzo dostrzeżenie niesprawiedliwości nie znaczy jeszcze że świat zacznie się nią przejmować. Jednocześnie pragnie pokazać nam system, który w imię wielkich haseł równości wprowadza jeszcze większe cierpienie i nierówność. Jednak nie ma do nas zaufania. Zamiast pozwolić nam samodzielnie złożyć sobie opowieść, o czymś co już przecież znamy. Zanim pozwoli nam odnieść podniesione w filmie wątki i problemy zarówno do czasów późniejszych jak i współczesnych, pojawiają się elementy które – będąc fabularnym naddatkiem mają nam wyjaśnić coś do czego przecież możemy dojść sami. Mówię tu o wielkiej klamrze narracyjnej filmu jaką jest obraz Georga Orwella piszącego „Folwark Zwierzęcy”. Orwell znał Jonesa, i wiedział o jego problemach z tym by z prawdą o Ukrainie przedostać się do prasy i polityków. Nie ma też wątpliwości, że Orwell był tym intelektualistą, który widział mechanizmy działania systemów totalitarnych. Ale nie oznacza to, że koniecznie musimy dostawać co pewien czas cytat z „Folwarku Zwierzęcego”, który jakby kolanem dociska przesłanie filmu, czyniąc go dużo mniej interesującym i otwartym na interpretacje. To taki naddatek, który widziałam w tym roku już w kilku filmach, które jakby boją się, że widz nie zrozumie, ewentualnie jest to odbicie jakiegoś reżyserskiego ego, które każe pochwalić się jak bardzo się ładnie wszystko złożyło. Osobiście tego nie lubię, bo mam wrażenie, że twórcy nie traktują mnie wtedy równie poważnie co ja ich.

 

Fot. Robert Palka

 

Są też w filmie zabiegi reżyserskie których nie rozumiem. Albo inaczej – nie jestem pewna czy pasują do sposobu i tempa narracji. W kilku miejscach w filmie – przy połączeniu telefonicznym, jeździe pociągiem a potem jeździe rowerem, dostajemy bardzo dramatyczne – pod względem muzyki, ale też doboru scen, montaże. Pojawiają się one trochę jak ciało obce w tym bardzo statystycznym i klasycznym pod względem reżyserii filmie, który najwięcej zyskuje w tych scenach w których twórcy decydują się na sceny kameralne, niemal minimalistyczne. O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć montaż pokazujący podróż bohatera pociągiem – symbolem modernizacji i nowej Rosji, o tyle dramatyczne przedstawienie połączenia telefonicznego, trochę mnie rozbawiło. Miałam wrażenie jakby twórcy za wszelką cenę próbowali uczynić film bardziej dynamicznym, może mniej klasycznym ale ostatecznie dla mnie te montaże są jakimś stylistycznym ciałem obcym w całej produkcji. Chyba że mają pokazać zakręty komunikacji, ale wtedy byłoby to zbyt dosłowne.

 

Fot. Robert Palka

 

Aktorsko film spoczywa głównie na barkach Jamesa Nortona, który po kilku słabszych produkcjach, bardzo dobrze odnajduje się w roli młodego dziennikarza, który ma w sobie akurat tyle młodości i niewinności by zadawać pytania o których powinien już zdawać sobie sprawę, że nie powinny paść. Nortonowi zawsze dobrze wychodzi granie niewinności, jest coś takiego w jego przystojnej twarzy, że patrząc nań widzimy człowieka, który niewiele w życiu widział i niewiele w życiu przeżył. Zresztą w niektórych momentach jest to rozegrane bardzo dobrze jak np. w scenie gdzie nasz nie pijący, bardzo grzeczny bohater trafia na imprezę europejskiej bohemy w Moskwie, i jest tak bardzo nie na miejscu jak to tylko możliwe. Jednocześnie warto tu zauważyć, że film jest w pewnym stopniu portretem człowieka prawego. Holland jak wielu współczesnych twórców tęskni za jednostkami, których zasady moralne nie pozwalają im milczeć, nakazują ryzykować, mówić prawdę i do niej dążyć. Pod tym względem film  można czytać jako właśnie taki portret osoby prawej, której postawa bierze się częściowo z młodości i niewinności a częściowo z mocnego przekonania, że tak trzeba. Ludzi takich zawsze jest zbyt mało i zawsze sprawiają oni, że na wiele kwestii można spojrzeć inaczej. Bo nie każdy musi się podporządkować systemowi, są jednostki których moralny kompas zawsze wskazuje właściwy kierunek. I trochę o tym też jest „Obywatel Jones”.

 

Fot. Robert Palka

 

Jak już wspomniałam, doskonały jest Peter Sarsgard, który gra swojego bohatera nieco demonicznie ale nie przekraczając granicy poza którą nie można dostrzec w nim człowieka. Najbardziej zawiodła mnie Vanessa  Kirby jako Ada Brooks. Kirby to utalentowana aktorka, ale musi mieć co grać. Tymczasem Ada, co zupełnie mnie nie dziwi, mimo, że potencjalnie lepiej osadzona w świecie i bardziej doświadczona dziennikarsko, właściwie zostaje w większości scen sprowadzona do roli, kobiety która musi naprowadzić  mężczyznę na jego misję a potem cierpieć gdy ten się jej podejmie. Mimo, że jej bohaterka ma własną moralność i własne przemyślenia odnośnie systemu, to jednak wciąż jest to typowy przykład postaci kobiecej którą więzi fakt, że głównym bohaterem filmu jest mężczyzna.

 

Fot. Robert Palka

 

Nie jest Obywatel Jones filmem wybitnym, ale niewątpliwie jest filmem porządnym. Takim, który z całą pewnością spodoba się tym, którzy szukają sprawnie opowiedzianych historii, które pretendują do próby opowiedzenia czegoś więcej o świecie. Z pewnością jego olbrzymią zasługą jest przypomnienie, zwłaszcza zachodniej publiczności o tragedii na Ukrainie. Obrazy które film proponuje powinny pozostać w pamięci i być może uzupełnić nasz wizualny katalog ludobójstw, który nosimy w głowie. Być może gdyby film zdecydował się na trochę więcej umowności, gdyby nie kazał wszystkiego bohaterom mówić i zostawiał sporo w zawieszeniu, mógłby pretendować do roli takiego filmu, który coś w kinematografii przypieczętuje. Jednocześnie wydaje się, że dziś będzie się go bardziej oglądało jako komentarz do roli dziennikarzy w kształtowaniu naszej świadomości tego co dzieje się na świecie. Pod tym względem ta produkcja wydaje się być wielkim wyrzutem pod adresem wszystkich tych którzy uprawiając zawód dziennikarski migają się od prawdy albo decydują się na sprzedanie duszy w zamian za bezpieczeństwo. Choć film jest tu bardzo stanowczy, to jednak wartością dodaną jest z pewnością to jak osadza zawód dziennikarz w skomplikowanej sieci powiązań, sugerując że być może nie jest tak, że każdy może sobie pozwolić na bycie Garethem Jonesem.

 

Fot. Robert Palka

 

Kiedy ogląda się filmy na festiwalach to nieświadomie wchodzą one ze sobą w dialog. Oglądając „Obywatela Jonesa” ponownie miałam wrażenie, że widzę film który wyraża frustrację polityką i jej mechanizmami. Politycy którym Jones donosi o głodzie na Ukrainie mają albo związane ręce albo zbyt wiele do stracenia by podjąć działania. Polityka prowadzona wedle starych utrwalonych mechanizmów, wydaje się niewydolna, zaś sami decydenci za bardzo powiązani z biznesem. Cóż z tego, że znajdzie się bohaterska jednostka gotowa mówić prawdę skoro odbije się do muru nieczułości, nie zrozumienia i interesów międzynarodowych. Film Holland jest czwartym filmem na tym festiwalu, który wyraża albo znużenie nieudolnością świata polityki albo jest sfrustrowany tym jak wiele politykom wolno. To intrygujące, że to uczucie, przebija się w bardzo różnych dziełach kinematografii. I tylko teraz pytanie, czy w związku z tym czytać Orwella uważniej czy starać się za wszelką cenę zapomnieć że ma się egzemplarz w domu.

 

Ps: To drugi film jaki widziałam na festiwalu i drugi w którym pojawiły się liczne kobiece biusty (choć mamy tu też nagość męską więc jest trochę równowagi). Jak na razie ilość nagich biustów i ilość seansów pozostaje zrównoważona 2:2

0 komentarz
2

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online