Ponoć wszyscy dowiedzieli się z zaskoczenia. Na Zoom. Spotkanie miało dotyczyć przepisów covideowych na tegorocznej gali Oscarowej ale zamiast dyskusji o dystansie i maseczkach pojawiła się informacja dość wstrząsająca. Akademia nie przyzna w tym roku w czasie transmisji ceremonii „na żywo” nagród w aż ośmiu kategoriach. To nie pierwszy raz kiedy Akademia próbuje przyciąć rozciągniętą do granic galę przez przycinanie kategorii. Pytanie tylko – jak na tą decyzję patrzeć.
Zacznijmy od kategorii które mają zostać wykluczone z transmisji na żywo. Jest to – krótkometrażowy film dokumentalny, montaż, charakteryzacja, Śnieżka dźwiękowa, scenografia, animowany film krótkometrażowy, aktorski film krótkometrażowy i nagroda za dźwięk. Laureaci wszystkich tych nagród mają odebrać je na godzinę przed oficjalnym rozpoczęciem transmisji, prawdodpobnie przed jeszcze zapełniającą się widownią. Ich przemówienia zostaną potem zmontowane i pokazane w trakcie gali. Takie działania mają miejsce min. W przypadku BAFT (które nie są transmitowane na żywo – co warto zaznaczyć) czy nagród Tony (które przyciągają kategorie techniczne). Takie skróty wycinają zwykle część odbierania nagrody, przemowy, czy wchodzenia i schodzenia ze sceny. Akademia już ogłosiła, że będziemy słyszeć tylko te najważniejsze i najbardziej emocjonalne części przemowy. Nie chcę nic mówić ale może to też oznaczać lekką cenzurę w przypadku gdy osoba nagrodzona w tej kategorii zacznie „przynudzać” na jakiś temat który Akademii się nie podoba. Np. na temat tego jak został potraktowany przez organizatorów Gali.
Od razu poniósł się głos – dość słuszny, że Akademia podzieliła kategorie Oscarowe (przypomnijmy jest ich razem 23) na ważniejsze i mniej ważne. Co więcej – jest to podział niezrozumiały. Zwłaszcza, pojawienie się montażu w tym zestawieniu uważane jest powszechnie za chybione, bo bez nominacji za montaż niemal nie sposób dostać nominacji za najlepszy film. Montaż to jest jedna z kluczowych nagród o czym wie każdy wielbiciel Oscarów. Trudno sobie wyobrazić potraktowanie go jako kategorii drugoplanowej a twórców którzy pracują nad montażem filmów za nie godnych by byli pokazani na równi z aktorami.
Dodatkowo za marginalne uznano dwie kategorie – scenografia i charakteryzacja w której nagrody trafiają najczęściej do zupełnie innych filmów niż się wydaje (przypominam, że nominację w kategorii najlepszy makijaż może mieć nawet film „Jackass” – bo nie chodzi o treść). Oba te zawody nie są marginalne w świecie kinematografii i należą do kręgu tej rzemieślniczej pracy przy filmie – mają swoją niesłychanie długą tradycję i są nie mniej ważne niż efekty specjalne.
Nikt raczej nie kłóci się, że nagrody dla krótkich metraży są traktowane mniej poważnie – głównie dlatego, że krótkie metraże nie docierają tak szeroko do widzów. Ale ponownie – dla twórców tych produkcji nominacje i nagrody są szczególnie ważne. To być może jedyny moment kiedy mogą zwrócić uwagę na problem o którym opowiadają czy na swoją pracę. Will Smith będzie na dziesiątkach rozdań nagród ale twórcy niewielkiego dokumentu mają pewnie tylko jedną szansę by stanąć na Oscarowej scenie. Na koniec głosy podnoszą się w odniesieniu do dźwięku i najlepszej muzyki – słusznie bo o ile kategoria „najlepsza piosenka” wydaje się nieco na siłę to akurat kategoria ścieżka dźwiękową bardzo interesuje ludzi dla których muzyka z filmu jest często elementem który pozostaje z nimi najdłużej po seansie.
Odpowiedź na pytanie dlaczego Akademia się tak zachowuje nie jest trudna. Zeszłoroczne Oscary miały najniższą oglądalność w historii. Kolejna gala musi przejść drastyczną zmianę by Oscary w ogóle jeszcze kogokolwiek interesowały. Zwłaszcza, że w tym roku filmy nie budzą bardzo wielkich emocji – między innymi dlatego, że wśród filmowych faworytów jest wiele produkcji, które miały niewielką oglądalność. Jeśli ten hollywoodzki show ma mieć sens- trzeba odzyskać widzów. Słuszne są jednak głosy, że Akademia walcząc o nowych widzów, jednocześnie odwraca się plecami od tych którzy naprawdę kochają sztukę filmową. Dla nich kategorie techniczne czy mniejsze nagrodzone filmy są równie ważne, co aktor w roli pierwszoplanowej, czasem nawet ważniejsi bo to jedne z niewielu nagród w tym cyklu które są przyznawane na każdej niemal uroczystości. Jednocześnie ta szeroka lista nagradzanych twórców to dla filmowców i osób filmem zainteresowanych był jeden z tych elementów Oscarowej gali który potwierdzał, że Akademia zajmuje się całym środowiskiem filmowym (Akademia w istocie działa jak zrzeszenie związków zawodowych więc tu nie chodzi jedynie o nagrodę ale też o wyznaczanie wagi konkretnych jej wydziałów).
Oczywiście nie da się ukryć, że trzy godziny łzawych podziękowań nie są czymś co za bardzo dziś ludzi interesuje. Hollywood wchodzi dziś do naszego salonu przez Instagram a nie przez gale – cała impreza straciła na znaczeniu bo po prostu taki wieczór z gwiazdami stracił trochę na wyjątkowości. To jest olbrzymi cios w samą ideę Oscarów. Jednocześnie coraz większym problemem jest to że nagradzane są filmy dobre ale niekoniecznie znane szerokiej widowni – co znaczy, że jest tu dużo mniej emocji. Akademia zupełnie nie umie sobie poradzić z tym, że Oscary są obecnie nagrodami niezależnego kina amerykańskiego i nawet autorskie projekty wysokobudżetowe (jak Diuna) nie są się w stanie przebić w tych największych kategoriach. Akademia nie chce nagradzać takich produkcji a jednocześnie – bez nich nie ma za bardzo szans na szerokie zainteresowanie nagrodami.
Co więcej część pomysłów Akademii jest bez sensu. Wprowadzenie nagrody widzów na którą głosuje się przez Twittera (serio Twittera?!) prowadzi do tego, że obecnie wygrywa „Kopciuszek” od Amazona – film koszmarny, ale łatwy do wypromowania np. Przez wielbicieli Camilii Cabello. Akademia zamiast np. Iść drogą BAFTY która ma osobną nagrodę dla wschodzącej gwiazdy (głosują widzowie) trochę na oślep próbuje uznać zaangażowanie widzów wystawiając się na trolling.
No dobra ale co wobec tego? Czy widzę jakieś wyjście z sytuacji? Osobiście widzę dwa. Pierwsze – rzeczywiście poświęcić nagrody dla krótkich metraży (uwaga – to moje przemyślenia dla Akademii nie dla twórców tych filmów) i dodać w ich miejsce kategorie dla filmów i występów komediowych, ewentualnie dla osób zaangażowanych w występy kaskaderskie. W ten sposób do rywalizacji Oscarowej powinna wejść grupa filmów i występów które ludzie znają. Druga rzecz – która nie wymaga żadnych większych zmian formalnych – wejście Oscarów na streaming. Dokładniej na Disney Plus (Oscary transmituje Akademia). Widzicie ja wiem, że sprzedaż praw do transmisji to są wielkie pieniądze ale obecnie – przy tym jak bardzo ludzie nie mają telewizji – obecność Oscarów w takim przekazie telewizyjny niesłychanie alienuje widzów. Co więcej – gala Oscarowa jest właściwie nie dostępna po tym jak nagrody zostaną przyznane choć mogłaby generować kolejne odtworzenia przez osoby które są na tyle zainteresowane by obejrzeć ale np nie mają trzech godzin na raz. Dla mnie odpowiednie streamingowe opracowanie Oscarów wydaje się kluczowe.
Inna sprawa, że nie da się ukryć – Oscary stały się trochę męczące nawet dla największych wielbicieli – ponieważ wszystkie filmy Oscarowe pojawiają się pod koniec roku można dojść do wniosku, że nagroda zamieniła się w specyficzny wyścig małej grupy filmów, które zostały często przygotowane medialnie tak by rozmawiano o nich w kontekście Oscara (pierwsza recenzja „Belfastu” zawierała już odniesienia do Oscara a to było parę miesięcy temu). To wszystko budzi nieufność wobec nagrody i poczucie, że nie dotyczy ona widzów. Co więcej pogłębia się nieufność odbiorców którzy widzą w nagrodzie więcej marketingu niż uznania artystycznych zasług. Być może całkowity zakaz prowadzenia Oscarowych kampanii i trzymanie nawet krótkiej listy kandydatów przy sercu coś by tu pomogło. A może jest już za późno.
Osobiście chętnie widziałabym jakiś duży i mądry Oscarowy przewrót który tchnąłby życie w tą nagrodę. Jednak nie pomaga nie tylko liczba nietrafionych decyzji ale fakt że Akademia zdaje się strzelać na ślepo. Obecne zmiany zapowiedziała po raz pierwszy cztery lata temu i nie miała wtedy dobrego planu. Dziś wraca z podobnym pomysłem ale też – z zaskoczenia i w sposób który budzi kontrowersje. Kilka lat temu zapowiedziano kategorię najlepszego filmu popularnego i słuch po niej zaginął, jest za to kretyński pomysł głosowania przez Twitter. Innymi słowy – trudno zgadzać się nie tylko z decyzjami Akademii ale też z tym jak je wprowadza – jak widać bez szerszych konsultacji i bez większego pomysłu. Stąd niezależnie od moich oczekiwań – mam wrażenie, że jeszcze długo Akademia będzie nas zawodzić.
Oczywiście mogę się mylić i gala w tym roku będzie wyjątkowa. Powrót prowadzących wydaje się dobrym pomysłem – choć fakt że wybrano trzy osoby – niekoniecznie zwiastuje jakiś wielki sukces (najlepiej zawsze sprawdzała się jedna prowadząca osoba). NIe mniej – może się zawiodę, może ta gala będzie cudowna? Nie wiem, na pewno jeśli będę mogła to ją obejrzę i mam nadzieję, że zostawi we mnie jakieś pozytywne emocje.
PS: Nie mam czasu omawiać SAG Awards ale jakoś mnie ruszyło, jak bardzo w tym roku te decyzje były dalekie od moich emocji – Will Smith w King Richard gra bardzo średnio, Jessica Chastain w „Oczach Tammy Faye” to przykład roli bardzo zaangażowanej ale jednocześnie – tam jest naprawdę słaby scenariusz. Z kolei „Coda” choć miła naprawdę filmowo ma poziom produkcji Disney Channel – dobrej produkcji ale wciąż (choć uwielbiam aktorów i cieszę się ich sukcesami). Jakby mam wrażenie, że nagradzanie średnich filmów to jest droga która prowadzi trochę donikąd.