Dziś zwierz będzie opowiadał o tym jak oglądał program rozrywkowy w polskiej telewizji. Tak moi drodzy to ten czas kiedy jesień się zbliża debiutują ramówki programów i nadchodzi czas na to by zwierz przypomniał sobie dlaczego dokonał kulturalnej telewizyjnej emigracji na zachód. Tym razem zwierza do ekranu przyciągnął program – Supermodelka Plus Size.
Jak może wiecie lub nie wiecie zwierz do najmniejszych i najwęższych istot nie należy – stąd zawsze uważnie przygląda się temu jak osoby o większych rozmiarach są prezentowane w mediach, kinematografii itp. Zwierza fascynuje jak bardzo problematyczna jest w naszej kulturze waga. Pokazanie osoby grubszej, czy wręcz grubej może wzbudzić kontrowersje dużo większe niż dowolna ilość przemocy i nagości. Co więcej osoby grube w naszej kulturze mają wyznaczone pewne bardzo konkretne miejsce. Mogą być albo śmieszne, albo sfrustrowane, albo tragiczne. Przy czym istnieje taki sposób myślenia o zachowaniu osób otyłych które każde ich zachowanie wiąże z wagą. Innymi słowy – gruby dowcipny bohater tuszuje humorem brak pewności siebie wynikający z tuszy, sfrustrowana bohaterka próbowała już wszystkich diet i nadal nie kocha samej siebie na końcu mamy dziewczynę czy faceta który zajada traumę, problemy itp. W naszej kulturze waga często bywa traktowana nie tyle jak część wyglądu ale bardziej jak cecha charakteru. Kiedy opiszemy bohatera – on jest dowcipny, trochę sprośny i gruby to wymienimy trzy cechy po których natychmiast zidentyfikuje się pewien typ fikcyjnej postaci. Bo tusza jest tu wyznacznikiem tego jak się ów charakter kształtuje.
Swoistą odpowiedzią na takie bardzo jasne potraktowanie wagi w pewnych – najczęściej negatywnych kategoriach – jest ruch „body positvity”. Dziś rozciąga się ona na wszystkie mniej lub bardziej zakompleksione czy raczej niekochane ciała w społeczeństwie, ale rzeczywiście początkowo był mocno związany z tym jak postrzegana i prezentowana jest nadwaga. Założeniem „body positivity” (jednym z licznych) jest zmiana perspektywy. Zamiast najpierw stawiać na zmianę, a potem na miłość do samej siebie czy swojego ciała, body positvity proponuje – a co jeśli zamiast czekać z miłością do samej siebie aż się odchudzisz, nie zacząć już teraz. Ta zamiana – wbrew temu co niektórzy myślą – nie oznacza braku chęci do zmiany, raczej wychodzi z słusznego założenia, że dbanie o ciało które się lubi jest prostsze niż dbanie o ciało którego się nienawidzi. Zresztą jest to też przekonanie, że sytuacja w której mamy negatywne uczucia względem własnego ciała jest na tyle trudna i obciążająca, że zmiana postawy względem samego siebie jest równie kluczowa co ewentualne zrzucenie kilogramów. Co w sumie jest całkiem logiczne. Łatwiej coś robić kiedy jesteśmy napędzani przez pozytywne uczucia niż przez negatywne. I tak w rozumieniu body positvity jeśli dziewczyna (lub facet) polubi samą siebie, poczuje się ze sobą dobrze, to jeśli zdecyduje się iść na siłownię, to po prostu przebierze się w przebieralni i ruszy na bieżnię, pewna czy pewien siebie. Jeśli zaś będzie żyła w ciągłym przekonaniu, że jest paskudna i obrzydliwa, to będzie jej dużo trudniej się przebrać w publicznej przebieralni, zacząć ćwiczyć przy szczuplejszych osobach – w ogóle wyjść z zamkniętego kręgu nienawiści do samej siebie.
Body positvity budzi w wielu ludziach lęk. Głównie dlatego, że jest postrzegane jako złamanie pewnej zasady – zasady która mówi, że nadwaga, czy jakakolwiek inne odstępstwo od normy urody powinno budzić dyskomfort. Jesteśmy inni więc powinniśmy się z tym czuć źle. Jeśli nie budzi, to zdaniem części osób, znika podstawowy argument za zmianą. Skoro ci nie przeszkadza, dlaczego miałabyś coś zmieniać. Stąd tylko krok od przekonania, że mówimy o „promocji otyłości”. Problem w tym, że po pierwsze – body positvity często dotyka kobiet z którymi wszystko jest w porządku i absolutnie nie powinny zmieniać, ale wychowały się w środowisku które wmówiło im że mają problem (ręka do góry kto nie ma żadnego idiotycznego kompleksu dotyczącego wyglądu). Po drugie – co już zwierz tłumaczył – dyskomfort, wstyd, niechęć do samego siebie – to motywacje negatywne, które równie dobrze mogą kogoś popchnąć do działania ale równie często mogą doprowadzić do załamania i depresji. Trochę jak sytuacja kiedy nauczyciel na początku roku stawia wszystkim jedynki i do końca roku trzeba się poprawiać żeby zdać. Dla niektórych to motywacja, dla niektórych – potwierdzenie, że nie ma sensu się starać. Są też tacy którym jeśli postawisz na początku roku szóstkę będą przez cały rok pracować jak szaleni byleby tylko ją utrzymać. Tak więc body positvity, poza tym że po prostu ułatwia życie, bierze pod uwagę, że nie wszyscy jesteśmy motywowani przez te same mechanizmy.
No dobrze a co to ma wszystko do Supermodelki Plus Size? Otóż w Polsce jesteśmy w takim dziwnym momencie kiedy już pojęcia z zachodu do nas dotarły ale niekoniecznie korzystamy z nich poprawnie. Program nie jest częścią ruchu body positvity, wciąż lansuje bardzo jasno ustalone kanony urody. Bohaterki programu są oczywiście większe od dziewczyn które zwykle widzimy w programach o modelkach ale na tym różnice się kończą. To nadal bardzo wysokie, długonogie, młode, śliczne dziewczyny z dużym biustem i wcięciem w talii. Ich waga może szokować ludzi, którzy mają dość wąskie spojrzenie na świat, nie mniej pod względem tego jak kobieta ma wyglądać żeby być atrakcyjna program niewiele zmienia. Raczej potwierdza coś co się często powtarza w programie – że przy pewnych proporcjach ciała kobiety są atrakcyjne niezależnie od wielkości. Przy czym nie ma się co dziwić czy denerwować – Supermodelka plus size musi spełniać pewne standardy. Głównie dlatego, że obowiązują ją wciąż standardy modelingu. A te są bardzo wyśrubowane. Plus Size wbrew opinii wielu osób nie oznacza grubych kobiet tylko kobiety noszące rozmiar większy niż te prezentowane na wybiegach. Nawet dziewczyna nosząca 40 może być plus size, co nie czyni jej grubą. W przypadku wysokich dziewczyn które noszą ciuchy w rozmiarach 42, to plus size oznacza, że nie są bardzo szczupłe ale nie czyni z nich też kobiet bardzo grubych a nawet otyłych. Plus size znaczy ni mniej ni więcej kobietę większą niż bardzo mały rozmiar modelki na wybiegu. Wciąż jednak powinna mieć ona odpowiednie proporcje, najlepiej płaski brzuch i długie nogi. Bo jest modelką.
Plus size to fajny ruch, ale nie tak rewolucyjny jak mogłoby się wydawać. To raczej przekonanie, że więksi ludzie potrzebują większych ciuchów. Ale to bycie większym też jest złapane w pewne ramy. Tzn. bohaterki programu mogą ważyć więcej niż zwykła dziewczyna, ale muszą też być atrakcyjne, młode itp. Rewolucja jest tu więc ograniczona. Albo inaczej – z punktu widzenia Polski, to wielka rewolucja ale z punktu widzenia tego gdzie jest świat oraz cały ruch body positvity – w sumie nie tak bardzo. Zwłaszcza, że prawda jest taka iż program pokazuje nam, że atrakcyjne kobiety są atrakcyjne. Z punktu widzenia bardzo wielu kobiet które mają rozmiar powyżej 40 ale nie mają perfekcyjnego wcięcia w talii, długich nóg, ślicznej buzi itp. niewiele to zmienia. Prawdę powiedziawszy ideał piękna kreowany przez Supermodelkę Plus Size jest dla mnie równie nieosiągalny co ten kreowany przez Top Model. Przy czym to nie jest wada programu, tylko raczej próba osadzenia go w konkretnej narracji o ciele w kulturze. To nie jest program który przekonuje, że grube jest piękne. To raczej program który przekonuje, że piękna, proporcjonalna kobieta nie traci swojej urody nawet jeśli ma więcej kilogramów niż modelka. Przesłanie dobre choć z body positvity ma to mniej wspólnego niż mogłoby się wydawać.
Tyle tytułem wstępu i osadzenia programu w szerokim nurcie mówienia o nadwadze w kulturze. Zwierz spotkał się z opiniami że nic mu się nie podoba. Tu jednak musi zauważyć, że skłonność do osadzania zjawisk kulturowych w ich kontekście nie jest z natury tym co zwierz robi. Można wszystko nazwać przełomowym i cieszyć się z każdego programu który pokazuje kobiety w rozmiarze większym niż 36, ale można też pobawić się w analizę jak to wszystko wygląda w szerszym kontekście. Zwierz nie widzi w tym nic złego, czy negatywnego. Po prostu skłonność do analizowania zjawisk kulturowych nie opuszcza zwierza nigdy.
A teraz o samym programie. Otóż spodobał się on zwierzowi dużo bardziej niż przypuszczałam. Pierwszy odcinek był castingiem modelek, więc raczej trudno oceniać po nim cały program. Zwierz oglądał całość z pewnym rozbawieniem, bo cały ten casting dział się w parku niedaleko zwierza. Wiecie to dziwne kiedy telewizja przyjeżdża tak blisko. Co się zwierzowi podobało? Przede wszystkim atmosfera programu. Dało się wyczuć, że wszyscy chcieli być taktowni i chyba czuło się, że producenci programu trochę się boją że jeśli nie będzie bardzo pozytywnie to produkcja może stać się dość nieprzyjemna. Było więc miło, nawet bardziej niż w tradycyjnych programach tego typu. Co się akurat zwierzowi podobało, bo ponownie – niezależnie od wcześniejszych uwag zwierza, jesteśmy w Polsce a tu jeszcze nie oswojono się ani z plus size ani w ogóle z podstawowym szacunkiem do osób grubszych. Druga rzecz która się zwierzowi podobała to mężczyźni w tym programie. Bardzo wiele wybranych i odrzuconych kobiet przyjechało z chłopakami. Pokazanie publicznie że większa dziewczyna jak najbardziej może mieć kochającego, wspierającego faceta to bardzo pożyteczna społecznie rzecz. Zresztą także dlatego podobał się zwierzowi bardzo w programie Rafał Maślak. Dla niezorientowanych – to model i zwycięzca (nie najnowszy) konkursu na mistera polski. Otóż zadaniem Maślaka w tym programie jest flirtowanie z dziewczynami, oraz ogóle dostarczanie takiego radosnego zachwytu i pozytywnego przesłania. Ponownie zwierz uważa to za niesłychanie ważne- społecznie. Pokazanie, że atrakcyjny facet jak najbardziej może być zainteresowany większą dziewczyną, jest ważne nie tylko dla kobiet (które często uzależniają całe powodzenie u mężczyzn od wagi) ale też dla facetów (bądź co bądź taka opresyjna kultura dotycząca wagi podpowiada facetom, że jeśli podoba im się większa kobieta – w domyśle nieatrakcyjna- to coś z nimi nie tak). Inna sprawa, że Maślak sprawia naprawdę sympatyczne wrażenie.
Co się zwierzowi nie podobało? Przede wszystkim psychoanaliza na poczekaniu w wykonaniu Ewy Minge. Zwierz nienawidzi kiedy ktoś przeprowadza analizę cudzej psychiki po dwóch minutach rozmowy, a Minge robiła to nagminnie. Zresztą utwierdzając przy okazji szkodliwe stereotypy np. wciąż powtarzając dziewczynom że tylko udają pewność siebie. Najbardziej denerwującym momentem była chwila kiedy do programu przyszła dużo większa dziewczyna (już właśnie przełamująca ten schemat – większego ale idealnie proporcjonalnego ciała). Zwierzowi nie przeszkadza, że nie została przyjęta (ponownie – chodzi przecież o wybór modelki) ale kiedy projektantka zaczęła ją przekonywać, że to niemożliwe by czuła się lepiej ważąc dwadzieścia kilo więcej coś w zwierzu załkało. Tak jakby psychiczne samopoczucie musiało zawsze być związane z utratą wagi. Tymczasem nie ukrywajmy – można się lepiej poczuć we własnym ciele jak jest większe. To nie jest aż takie jednoznaczne sprężenie. Podobnie jak – konieczne w takich programach dodawania tragicznej historii (a właściwie wyciąganie) – jakby musiała tu zajść jakaś obowiązkowa korelacja. Waga, odrzucenie, tragedia – wszystko razem ma jakiś sens. Bycie grubszym, szczęśliwym i nieodrzuconym trochę nie pasuje do wspomnianego wcześniej kulturowego schematu. Choć należy zauważyć, że dodawania dramy do takich programów zdarza się coraz częściej – dobrym przykładem są wszystkie programy talent show gdzie wszyscy dobrzy wykonawcy mają za sobą traumatyczne przejścia.
Zresztą co do wagi modelek i ich wyglądu. Ze dwa razy w programie powtórzono, że modelki muszą ćwiczyć i dobrze się odżywiać. Ich zdaniem jako jurorów jest wybranie kobiet zdrowych. Zwierz rozumie, że program uchyla się w ten sposób od tego strasznego hasła dotyczącego „promowania otyłości”, ale jednocześnie – to dobrze pokazuje jakie ramy bycia większą nakłada ten program na uczestniczki. Mogą być większe pod warunkiem że udowodnią, że to w sumie nie jest ich wina. To właśnie dobrze pokazuje, jak ten program nie zmienia jakoś bardzo rewolucyjnie podejścia do ciała kobiety. Ale ponownie – to wciąż jest program gdzie grupa ludzi ocenia przede wszystkim czy kobieta jest ładna – więc jakby nie ma się co wielkich rewolucji spodziewać (podobnie jak chyba nikt się nie spodziewał niczego niesamowicie rewolucyjnego po Top Model). Zwierz jest ciekaw jak zostanie to pociągnięte – bo w sumie to jest trochę tak, że pokazywanie grubszych osób w kontekście ćwiczenia i odchudzania już mamy od dawna w telewizji i niekoniecznie jest to jakieś bardzo rewolucyjne.
Zwierz był zaskoczony tym, że w sumie program oglądało mu się miło. Polubił uczestniczki, które – co zawsze podkreśla –podziwia, bo rzeczywiście trzeba w Polsce mieć mnóstwo odwagi by wziąć udział w czymkolwiek co ma „plus size” w tytule. Zresztą dziewczyny w większości przypadków robiły naprawdę miłe wrażenie i zwierz nie zdziwiłby się gdyby cieszyły się popularnością długo po zakończeniu programu. Natomiast jedna rzecz zwierzowi strasznie przeszkadzała i nie miała nic wspólnego z tym kto ile ważył. Język jakim posługiwały się uczestniczki i prowadzący. To było półtorej godziny męczenia, dręczenia i katowania języka polskiego. Wszystko tam było źle – nie takie związki frazeologiczne, dziwna gramatyka, słowa wykorzystywane niekoniecznie w ich właściwym znaczeniu. Do tego jeszcze wymowa, która w wielu przypadkach była bardzo trudna do zrozumienia i niekoniecznie chodzi o uczestniczki (ani też jurora z Austrii, który rzecz jasna mówił gorzej ale to dla niego drugi język). Zwierz przyzna szczerze był trochę przerażony, bo dawno nie spotkał się z takim bałaganem językowym. Być może to już norma gdzie poza bańką zwierza ale było przykro słuchać. Tu zresztą zwierz musi zauważyć, że najładniej w całym programie mówiła blogerka czyli Macademian Girl. Widać było, że jednak pisanie i udzielanie się w mediach sprawia, że ma się lepsze słownictwo i dykcję. Inna sprawa – jej występ w programie zwierz ocenia bardzo pozytywnie. Jest miła, kompetentna i przynajmniej z perspektywy zwierza sprawia wrażenie osoby, przy której naprawdę nie należy się wstydzić bo znalezienie odpowiedniego stroju nie jest kwestią wagi ale dobrego oka i odpowiedniego fasonu.
Zwierz nie ma złudzeń, że po tym pierwszym odcinku zaraz zacznie się część właściwa programu. Czyli pewnie dostaniemy więcej dramatów, podszczypywania się i wszystkich tych niezbędnych elementów reality show tego typu. Ostatecznie jednak zwierz jest miło zaskoczony. Dostał program rzeczywiście mało rewolucyjny, ale taktowny i przyjazny. I być może rzeczywiście pomoże jakiejś dziewczynie zrozumieć, że nie ma sensu się zadręczać swoją wagą. I choć na szerokim tle to wciąż próba znalezienia cała idealnego ale większego, to nie ukrywajmy – jesteśmy tak daleko w tyle, że ten niewielki krok jest całkiem „plus size”
Ps: Jeśli chcesz użyć w komentarzu kwestii „promowanie otyłości” to nie używaj. Zwierz wiele toleruje ale jest granica cierpliwości w korygowaniu ludzi którym wydaje się, że obecność kobiet o rozmiarze większym od 40 promuje otyłość. Żeby nie było, że zwierz nie ostrzegał.