Hej
Zacznijmy od sprawy oczywistej, czyli od nowego Logo zwierza, które pewnie zauważyliście. Jego autorka jest niezawodna Maja Lulek, która oprócz robienia T-shirtów zajmuje się też graficznym wspieraniem zwierza. Widzicie blogerom przydarzają się różne rzeczy, ale trzeba być niesłychanym szczęściarzem by w pakiecie wiernych i sympatycznych czytelników dostać zdolną graficzkę, która umie nam czytać w myślach (serio Maja robi dokładnie takie grafiki, jakie zwierz by wymyślił, ale nie potrafi, bo jest graficzna noga). Zwierz jest niesłychanie szczęśliwy, że blog ma nową graficzną odsłonę, także dlatego, że w poprzednim motywie pojawiało się nawiązanie do logo pewnej telefonii. To było dobre jak zwierza nikt nie znał a logo było związane ze szablonem starego bloga zwierza. No w każdym razie wchodzimy w nowy wspaniały graficzny świat! Jeśli chcecie zobaczyć całość piękności, jakie Maja przygotowała na zwierza koniecznie zajrzyjcie TUTAJ na jej blog. Tyle ogłoszeń parafialnych. A dziś w notce zgodnie z wczorajszą obietnicą będzie oczywiście o Agentach S.H.I.E.L.D. czyli o nowym serialu ABC przygotowanym z myślą o roztopieniu serca i usmażeniu mózgu każdego fana Marvela. Pytanie tylko czy się uda?
To nie jest nowe logo zwierza. Choć zwierz chętnie zostałby agentem S.H.I.E.L.D – mógłby zajmować się dla nich researchem :)
No właśnie, zwierz powie wam, że ma problem z pierwszym odcinkiem serialu. Nie żeby był zły, ale nie okazał się szczególnie pociągający. Zwierz strasznie chciał się zakochać w projekcie od pierwszego wejrzenia, ale nie za bardzo było, w czym. Dużo biegania, korzystania z niesamowitych osiągnięć techniki (hologramy, roboty, latające samochody) i takie dość powiedzmy sobie szczerze proste śledztwo. Problem zwierza polega na tym, że schemat niebezpiecznie przypomniał zwierzowi procedurale, w których najpierw mamy zabójstwo a potem szuka się zbrodniarza. Tu, co prawda nie mamy zabójstwa tylko eksplozję i szuka się nie zbrodniarza tylko bohatera, ale w sumie schemat postępowanie pozostaje ten sam. Przybycie na miejsce zdarzenia, oględziny, wydobycie danych, których nikt nie wydobędzie, wnioskowanie, negocjacje. Finał i sygnał, że będzie następna sprawa. Trochę znany to schemat.
Agentka Hill pojawia się tylko na chwilę, ale i tak strasznie fajnie ją znów zobaczyć.
Drugi wątek jest już nieco mniej schematyczny, choć nawiązuje do typowych pierwszych odcinków gdzie „przed wyruszaniem w drogę należy zebrać drużynę”. I tu ponownie zwierz ma wrażenie jakby niektóre schematy znał. Przystojny dzielny działający sam agent, który nie chce mieć nic wspólnego z zespołem, dwójka czarujących naukowców nerdów mówiących oczywiście z obcym akcentem (mrrr szkocki akcent!). Uczciwy, ale stanowczy szef, który wie więcej niż wszyscy (mrr Agent Coulson). Do tego koniecznie potrzebny nam zimny profesjonalista (Melinda May) i dziewczyna, w której nasz przystojny dzielny samodzielny agent mógłby się za pięć sezonów zakochać (Skye) i która ma równie specjalne umiejętności, co on. Zwierz nie mówi, ze to jest jakaś kalka, którą znamy z innych seriali, ale szczególnie odkrywczy skład osobowy to to nie jest. Co więcej wydaje się, że tajemnice, przyczyny traum i paranoi itp. musiałby by być bardzo oryginalne (miejmy nadzieję) by serial nie popadł w doskonale znane z innych „drużynowych” seriali schematy.
Powinien być przepis, że w każdym serialu powinien być ktoś mówiący ze szkockim akcentem
Tak, więc pod tym względem serial w swoim pierwszym odcinku zawodzi. Ale są też plusy. Pierwszy z nich, to fakt, że twórcy serialu radośnie czerpiąc z całego filmowego uniwersum Marvela. To strasznie fajne, kiedy nawiązują do wydarzeń z Avengersów czy Iron Mana 3 bo rzeczywiście pozwala to poczuć, że funkcjonujemy w ciekawym świecie, który już działa na ekranach kin a teraz dostaniemy o nim kilka nowych informacji. Zwłaszcza, że nie ukrywajmy chyba każdy, kto wyszedł z kina po Avengersach chciał wiedzieć więcej o świecie po bardzo spektakularnym ujawnieniu się naszych Superbohaterów w Nowym Jorku. Co więcej obecność Coulsona czy Agentki Marii Hill (Cobie Smulders) znakomicie łączy świat filmowy z serialowym. To jest coś, czego nie można przecenić, choć oczywiście można się zastanawiać jak silne będą związki serialu ze światem filmowym – np. czy premiera nowego Thora odbije się na wydarzeniach w serialu. Zwierz ma nadzieję, ze tak, ale jeśli nie to twórcy mogą mieć problem z tym jak pogodzić serial z filmami, które kręcone będą równolegle. Przy czym zdaniem zwierza im więcej nawiązań i związków tym lepiej.
Dobra agencja rządowa dba o ładne bryki dla swoich pracowników.
Jak na razie jednak można radować się serialem, w którym jest mnóstwo dowcipnych nawiązań do uniwersum Marvela (odpowiedź na pytanie czy Thor jest bogiem czy tylko się za takiego uważa czy nowa super ksywka dla Lokiego) i nie tylko. Zwierz nie jest w tym momencie w stanie wyłapać wszystkich ogólnie popkulturalnych odniesień, ale wyłapał nawiązania i do Harego Pottera i do Terminatora no i oczywiście mrugnięcie w kierunku widzów w sprawie Spider- Mana, który jak wiemy jest niestety nieobecny w filmowym uniwersum Marvela. Zresztą ogólnie seria jest w miarę śmieszny, choć zwierz nie powie by tarzał się ze śmiechu po podłodze. Plus, jeśli zwierz dobrze policzył serial ma bardzo ładny podział ze względu na płeć to znaczy w naszej super drużynie jest 50/50 co zwierzowi się bardzo podoba. Choć widza zadowolić trudno bo ktoś skarżył się na brak blondynów. Może S.H.I.E.L.D nie przyjmuje blondynów a całą kwotę dla rudowłosych zajęła Czarna Wdowa.
Mimo, że Agentów i Agentek jest 50/50 to jednak niektórzy uważają, że nie została wypełniona kwota blondynów.
Widzicie problem zwierza z Agents of S.H.I.E.L.D jest taki, że zwierz na pewno będzie ich oglądał dalej, bo bądź, co bądź mówimy o serialu rozgrywającym się w filmowym świecie Marvela, zwierz po prostu nie może ominąć tej produkcji. Być może twórcy wiedza, że widzów takich jak zwierz będzie więcej, nie czuli się, więc w obowiązku kupić widza za wszelką cenę pierwszym odcinkiem, bo i tak wróci po kolejne. Ale gdyby zwierz nie był fanem Marvela to jakby w tym pierwszym odcinku jest trochę za mało – i tu właśnie trudno powiedzieć, czego – chyba rozwoju postaci. To znaczy na ekranie są jacyś ludzie, ale trochę trudno powiedzieć, jaki mają charakter i za co konkretnie mamy ich lubić – bo chyba, że znaliśmy ich wcześniej. Może, dlatego, najlepiej wypadają sceny w siedzibie głównej S.H.I.E.L.D gdzie mamy wrażenie, że wszystkich znamy. Zwłaszcza agenta Coulsona, który chyba nie umarł wtedy na statku… chyba, że umarł, w każdym razie na pewno będziemy rozmawiać o Tahiti jeszcze przez długie tygodnie. Zwierz ma jednak wrażenie, że surowsza ocena zwierza wynika też z faktu, że w tym roku część seriali wyjątkowo dobrze zaczęła – z nowych Sleepy Hollow ze starych zwierz był pod wrażeniem pierwszego odcinka Castle, który pokazuje, że to serial niby zgodny ze wszystkimi schematami, ale nie do końca. Przy czym zwierz strasznie chce Agentów S.H.I.E.L.D.S polubić i strasznie chce by dorobili się swojego szalonego fandomu z własnym odpowiednikiem Comic Snas czy czegoś w tym stylu:), Bo pod tym względem serial ma właściwie nieograniczony potencjał. No i kiedyś jak coś skopią powinien pojawić się Nick Fury, Samuel L. Jackson na pewno się zgodzi. On gra w tylu filmach, że jeden mały serial na pewno mu nie zaszkodzi. A na razie zwierz obiecuje, że napisze, co czuje pod koniec sezonu, kiedy naprawdę będzie wiadomo czy Marvel podbił też telewizję. Co wcale nie jest nieprawdopodobne.
Ps: Jeśli zajrzycie do Stopki dowiecie się, że zwierz został ambasadorem marki Newspoint – to firma dostarczająca narzędzi do monitorowania Internetu co by zwierz szybciej niż wszyscy wiedział co w trawie piszczy i miał taki research, że mucha nie siada. Fajnie nie ?